Takeshi. Cień Śmierci
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Takeshi (tom 1)
- Seria:
- Fantastyczna Fabryka
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2014-04-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-04-11
- Liczba stron:
- 460
- Czas czytania
- 7 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375747270
Sztuka walki – najważniejsza ze sztuk?
Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem. Mroczny cień śmierci wyłania się z każdą chwilą, niespodziewanie.
Samotna wędrówka gościńcem i krótki wypad do karczmy w sekundę może odwrócić porządek świata. I tylko jeden człowiek potrafi zachować spokój. Nawet w trakcie ostatecznej próby. Walki o życie ze wściekłą jak wulkan, psychopatyczną Mariko.
Porywające, pełne intryg starcie klanów podkreślone szkarłatnym cięciem katany.
Kadr wycięty z Kill Billa.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Samuraj nowym aniołem zagłady
Kossakowska ponownie zmienia front swojej twórczości, a może i pożądany profil czytelnika. Po długiej znajomości z aniołami, demonami i ogólnie pojętą strefą sacrum, krótkim randez-vous ze space operą, pisarka węszy przygodę w zupełnie innych klimatach. Feudalna Japonia, zamknięte klany i pojedynki z użyciem samurajskich mieczy, osadzone w futurystycznym, enigmatycznym świecie. Pozostaje się zastanowić, na ile ten kierunek będzie powiewem świeżości i zaowocuje naprawdę dobrą powieścią.
Takeshi, adept Zakonu Czarnej Wody podróżuje po całym kraju w poszukiwaniu pracy. Jest utalentowanym wędrownym artystą wykonującym na zlecenie przeróżne prace malarskie. Teraz trafia do małej wioski, gdzie ma szansę na całkiem dobrą pracę i niezły zarobek. Jednak karmy nie da się tak łatwo oszukać i ta coraz częściej każe artyście przypominać sobie o poprzednim życiu. Tożsamość zaprawionego w boju szermierza w końcu domaga się uwagi, szczególnie, gdy trzeba ratować z opresji pewną nastolatkę. Jak się okaże, to przebudzenie wywróci do góry nogami nie tylko świat Takeshiego, ale będzie miało niemały wpływ na losy całego państwa. Pytanie tylko, czy nasz wojownik wyjdzie z tego zamieszania w jednym kawałku.
Maja Lidia Kossakowska ponownie oddaje w ręce czytelnika lekturę bardzo dopracowaną. Tak samo, jak w „Siewcy Wiatru” fabuła świetnie komponowała się z popularną angelologią, tak i w „Takeshim” czytelnik znajdzie wiele nawiązań do ulubionych elementów kultury Dalekiego Wschodu. To nie jest opowiastka człowieka, który od tygodnia jest zafascynowany japońskim anime. Solidny warsztat pisarski, szeroki zakres wiedzy o kraju Kwitnącej Wiśni i dopracowaną fabułę widać w każdym kolejnym rozdziale. A ta zasługuje na szczególną uwagę.
„Takeshi” wydaje się być całkiem udanym miksem amerykańskich filmów pokroju „Kill Billa” i szeroko rozumianej japońskiej mangi/ anime. Wysoce rozwinięty, częściowo zindustrializowany świat w dziwnym regresie do japońskiego feudalizmu, gdzie broń palna i skomplikowane maszyny funkcjonują pospołu z bronią białą i prymitywną uprawą roli to kierunek często obierany w japońskiej animacji (Samurai 7, Rurouni Kenshin). Dynamiczne walki samurajów na diabelnie ostre miecze, z przesadnie patetyczną oprawą to z kolei cecha charakterystyczna dla amerykańskich filmów, często niezbyt wysokich lotów (Ninja Assassin, Dead or Alive). Produkcje będące dobrym połączeniem powyższych najczęściej można znaleźć w japońskich komiksach (manga), dużo rzadziej w japońskiej i amerykańskiej kinematografii. W przypadku książek to już liczenie na palcach obu rąk. I w tym kontekście najnowsza powieść Mai Lidii Kossakowskiej jest pozycją co najmniej ciekawą. Dobra, klasyczna historia, ze świeżym pomysłem na świat przedstawiony, przesiąknięta kulturą japońską i ‘zachodnim’ dynamizmem pojedynków.
Najnowsza powieść Kossakowskiej może nie przypaść do gustu miłośnikom cyklu anielskiego, ale dla miłośników anime, historii o samurajach i feudalnej Japonii jest pozycją wręcz obowiązkową. Książka trzyma wysoki poziom prawie do samego końca i na sto procent można już rezerwować przynajmniej jedną zarwaną noc. Przyda się. Książka wciąga maksymalnie i może być niemały problem z rozsądnym dozowaniem lektury. W końcu, te najlepsze czyta się całe, na raz.
Robert Fryga
Oceny
Książka na półkach
- 1 677
- 1 131
- 795
- 78
- 65
- 48
- 39
- 33
- 11
- 11
Opinia
Jak tylko ją zobaczyłem, od razu pomyślałem, że muszę ją mieć. I to nie w formie ebooka, ale taką prawdziwą, z papieru. Tak delikatnej i czystej w formie, jednoznacznie dającej do zrozumienia co znajdę wewnątrz, okładki nie widziałem już od bardzo dawna. W taki oto zachwyt wprowadziła mnie wizualna strona najnowszej powieści Mai Lidii Kossakowskiej pt. "Takeshi Cień Śmierci". Niestety na tym kończą się zachwyty. A szkoda, bardzo wielka szkoda...
Nie wiem czy to jest jakaś klątwa, ale jak tylko biorę do ręki fantasy, które wyszło spod ręki kobiety to zawsze z opowieścią jest coś nie tak. I nie to, że się zrażam, bo próbowałem już naprawdę wiele razy.. Czytałem klasykę w wykonaniu Le Guin. Czytałem największe hity takie jak Hunger Games Suzanne Collins. Czytałem nawet mniej znany włoski cykl autorstwa Lici Troisi. I kupa. Albo nudno i na wskroś nieciekawie (czyżby to synonimy?;>). Albo w miarę ciekawie ale ckliwie. Albo zupełnie infantylnie i do tego obrzydliwie... No i teraz Kossakowska. Choć nie jest to pierwsza jej powieść, a i ja z polską fantasy nie jestem znów jakoś bardzo na bakier, to jeszcze nigdy nie złożyło się, aby nasze drogi się zeszły. Aż do niedawna za sprawą "Takeshiego...". Fantastycznej historii utrzymanej w malowniczym klimacie lekko unowocześnionej Japonii ery samurajów.
Na dobrą sprawę zielonooki Takeshi ma wszystkie przymioty do tego, aby stać się moją nową ulubioną postacią literackiego fantasy (zważywszy na to, że to co przeczytałem było dopiero pierwszym tomem), jednak jest kilka "ale", które chyba na to nie pozwolą. Po pierwsze wydaje mi się, że autorka nielicho przeholowała z urozmaiceniem świata w jakim toczy się historia. Przeogromna ilość postaci, Klanów, Zakonów, interesów, konszachtów, zdrad itp. jest dość trudna do ogarnięcia i do tego zupełnie nie potrzebna, a prowadzi to wszystko do tego, że po 450 stronach "dali gówno wiem". Bo niby rozumiem, że osią całej historii jest postać renegata, zdrajcy Zakonu Czarnej Wody, najlepszego szermierza w świecie (albo prawie najlepszego) Takeshiego o pseudonimie Cień Śmierci, ale co oprócz tego? Po drugie wydaje mi się, że autorka tworząc swój świat zrobiła trochę tak jakby wzięła "Wiedźmina", napchała go sterydami udekorowała lukrem i cekinami i z Sapkowskiego never never landu rzuciła do Japonii. Może to zbyt ostry zarzut, ale takie odniosłem wrażenie. Te wszystkie szkolenia jakie przechodzą adepci Zakonu i późniejsze ich umiejętności jednoznacznie kojarzą mi się właśnie z tamtą sagą. Jednak u Sapkowskiego byli wiedźmini, magowie i czarodziejki a tutaj mnogość przefantazyjnych Zakonów trochę przeraża (łącznie jest ich 8):/ Bo co powiecie na przykład na kota nekromatę (powinno się chyba pisać nekromantę, ale tak było w książce, więc zachowuję pisownie oryginału) który tańcząc nad trupem czarnoskórej gejszy i odprawiając swoimi łapkami rytualne czary-mary stara się porozumieć z jej duchem, hę? Fajne? Ja nie wiedziałem czy się śmiać, czy brać to mimo wszystko na poważnie :| Nie wiem już tak naprawdę czy autorka postanowiła stworzyć jedyny w swoim rodzaju pastisz i po prostu puszcza do nas oczko, czy co gorsza jawnie drze z czytelników przysłowiowego łacha. Bo takich bredni dawno nie czytałem. Połączenie ckliwego i żałosnego romansu, brutalności Kill Bill'a ze spiskami rodem z Le Carré, to jak dla mnie zdecydowanie za dużo.
Jak sobie czytam recenzje tej książki, to większość ludzi jest nią zachwycona na 7 albo więcej. Mnie tak naprawdę podobały się tylko dialogi napisane z dużą pomysłowością i często z dużym poczuciem humoru oraz rewelacyjne sceny walki napisane z wielkim kunsztem i dbałością o dynamikę oraz szczegół (tych jednak było jak na lekarstwo).
Już na zakończenie dodam tylko, że autorka zakończyła pierwszą część opowieści w najbardziej emocjonującym momencie całej historii, tym samym zmuszając potencjalnych czytelników do kupienia następnego tomu jeśli tylko chcą się dowiedzieć jak potoczyły się dalsze losy głównego bohatera. To bardzo nie ładnie, bo naszą ciekawość powinna wymusić w inny sposób, na przykład wciągając nas w bieg wydarzeń, oplatając mackami ekscytującej akcji, a nie trywialnym "czy on przeżyje". Słabo. Bardzo słabo.
Ocena 5/10
Jak tylko ją zobaczyłem, od razu pomyślałem, że muszę ją mieć. I to nie w formie ebooka, ale taką prawdziwą, z papieru. Tak delikatnej i czystej w formie, jednoznacznie dającej do zrozumienia co znajdę wewnątrz, okładki nie widziałem już od bardzo dawna. W taki oto zachwyt wprowadziła mnie wizualna strona najnowszej powieści Mai Lidii Kossakowskiej pt. "Takeshi Cień...
więcej Pokaż mimo to