Demon Luster
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Szamanka od umarlaków (tom 2)
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2014-01-17
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-17
- Liczba stron:
- 499
- Czas czytania
- 8 godz. 19 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375749892
- Tagi:
- szamanka umarlaki
Jak pech to pech, w takich stanach nawet niebyt wyciąga ramiona.
Ida jest szamanką od umarlaków, a więc kimś pomiędzy medium a banshee. Nie ma wpływu na to, czyj zgon przepowie, ale z chwilą, w której doznaje wizji, staje się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Ma obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty.
W ciągu ostatniego roku nad wyraz często przekonywała się, jak kłopotliwe jest posiadanie szóstego zmysłu.
Teraz pora zmierzyć się z Kusicielem, znanym jako Demon Luster.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Przejść na drugą stronę lustra
Ida Brzezińska ma nie lada problem. W przypływie miłości do wszystkiego, co żyje (albo niedawno owo życie zakończyło) złożyła pewnej duszy obietnicę – niestety, taką na śmierć i życie. Teraz stoi przed dylematem: pozwolić, aby jej duch został unicestwiony czy spróbować spełnić obietnicę i wykonać zadanie niemożliwe, którego nie powstydziłby się chyba sam Tom Cruise. Fabuła „Demona Luster” zapowiada się bardzo ciekawie.
Naszą Idę spotykamy świeżo po wydarzeniach z „Szamanki od umarlaków”. Funkcjonariusze Wydziału Opętań i Nawiedzeń kończą sprzątanie po niedawnym magicznym przestępstwie, ciotka Tekla śmiga przez ściany dumna z podopiecznej, a sama zainteresowana chyba w końcu pogodziła się ze swoim powołaniem. Nawet chciałaby ruszyć do kolejnej duszyczki z pomocną dłonią. Serio. Tyle, że w tym przeszkadza przysięga złożona żonie Mikołaja Kwiatkowskiego. Ida musi po prostu doprowadzić duszę nieszczęśnika do szczęśliwego końca. A to proste nie jest, gdy na drodze stoi niejaki Demon Luster. Mroczny typ więżący porywane dusze w lustrzanych piekłach. Problemem jest nie tylko jego pokonanie i odzyskanie duszy Mikołaja, ale najpierw zlokalizowanie przeciwnika i dostanie się na drugą stronę (odpowiedniego) lustra. Wyzwanie nie lada. Chociaż z dwojga złego lepsze to niż niebyt.
Tym razem nie jest już tak wesoło i infantylnie jak w „Szamance…”. Widać, że Ida dojrzewa do swojej roli i świata, z jakim będzie musiała się już niedługo zmierzyć. A ten zapowiada się dosyć ponuro. Zbłąkane dusze to pikuś. Aktualnie, na topie jest magia wyższego sortu, opętania, nekromancja, demony i rzeczone lustrzane piekła. Właściwie, w porównaniu z pierwszym tomem, ta książka jest lepsza pod prawie każdym względem. Autorka zaskoczyła mnie dojrzalszym warsztatem, przemyślaną fabułą i świetnym wręcz wykorzystaniem wykreowanych wcześniej postaci. Tekla, Kruchy i Pech dostali tu swoje 5 minut, które – swoją drogą – koncertowo wykorzystali. Czarny humor Raduchowskiej też wiele zyskał i nadal ma się świetnie jako integralny element fabuły.
Po lekturze „Demona Luster” napatoczyła mi się myśl, że książka z pewnością spodoba się miłośnikom odjechanej prozy Roberta Cichowlasa, Łukasza Śmigla czy Kazimierza Kyrcza. Wiem, że porównanie byłoby mocno niesprawiedliwe. Jednak teraz twórczości Martyny Raduchowskiej dużo bliżej jest do takich mrocznych i krwistych wizji jak kreowane przez ww. panów niż w przypadku poprzedniej powieści. Przy tym autorka zachowuje swój specyficzny styl, który – z braku lepszego określenia – opisałbym po prostu jako ‘babski’. Na szczęście nie oznacza to polskiego następcy Sparksa, a jedynie to, że Idą jako kobietą, targa masa uczuć niepomagających w codziennym życiu.
„Demon Luster” to świetny powrót Raduchowskiej, który mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim miłośnikom polskiej fantastyki. Oryginalny styl i polskie realia jak ulał wpisującą się w oryginalną fabułę, na pograniczu fantasy i horroru. Powieść wciąga czytelnika od pierwszych stron i odpuszcza dopiero z końcem. Zdecydowanie warto zarezerwować sobie kilka nocy, bo ciężko się oderwać.
Robert Fryga
Oceny
Książka na półkach
- 2 190
- 1 200
- 493
- 91
- 65
- 62
- 56
- 51
- 43
- 41
Opinia
Szamanka ma pecha.
Przy czym to taki pech z krwi i kości.
No dobrze, nie jestem tego pewien, w końcu nie wiadomo czy demony posiadają coś takiego, choć ten niewątpliwie jest materialny, nawet jeśli przebywa po drugiej stronie lustra.
Poza tym, że tej biedulce wiernie towarzyszy upostaciowione nieszczęście, grozi również utrata życia, a nawet więcej, bo także duszy. I na próbach jej utrzymania skupia się fabuła powieści.
Wydarzeń jest sporo, a czasem tak gnają, że nie bardzo wiadomo dlaczego. Niby pozostaje zachowany porządek przyczynowo – skutkowy, ale on niekiedy wyraźnie naciągany. Widoczne to na przykładzie takiego ogrodnika przycinającego krzak dzikiej róży. Gdyby nie on fabuła by utknęła w martwym punkcie i przejść dalej nie byłoby jak, no może by było, ale wtedy Autorka musiałaby zdrowo popracować, a tak za pomocą banalnego tricku popycha akcję.
Takich ułatwień pojawia się więcej.
I niekiedy nawet niespecjalnie czemuś służących. Na przykład ucieleśnienia mentorki, będącej dotąd duchem. To starsza pani, co rozpoznaje się po używanym przez nią języku i nagminnym wykorzystywaniu trzeciej osoby, kiedy zwraca się do rozmówcy. Otóż ta dama przebywa zazwyczaj w zaświatach, ale nie zawsze bo pojawia się również na Ziemi, by nadzorować postępy swojej wychowanki. Nigdy nie jest z nich zadowolona, ale o to mniejsza, chodzi o to, że jako duch również może to czynić, ciało nieszczególnie w czymkolwiek pomaga, chyba, że uważamy, że ukazanie się współpracownikom naszej szamanki jest koniecznym powodem dla ubrania w materię ducha i wynikające z tego późniejsze droczenia. Jeśli tak nie uważamy, to dostrzeżemy, że taki sposób ten zapewnia większą ilość stron, ale do akcji nie dodaje nic. No, chyba, że ciotka może przytulić siostrzenicę, gdy ta zalękniona wyraźnie tego się domaga. Ładna scenka, ale chyba byłaby ciekawsza i bardziej dramatyczna gdyby w niej opiekunka wciąż pozostawała duchem i jako niematerialna próbowała fizycznie wesprzeć swoją podopieczną, co trochę trudne. Wydaje mi się, że to byłoby nawet ładniejsze.
Autorka wyraźnie przerysowuje postacie. W przypadku takiego ogrodnika, na szczęście nie skrajnego debila (jak to nie wiadomo dlaczego bywa w produkcjach polskiej fantastyki – gdzie roje monstrualnych imbecyli pojawiają się w ilościach astronomicznych), tylko takim średnio ograniczonym tępakiem, na którego tle nasza bohaterka może popisać się nieprzeciętną pomysłowością i polotem językowym.
W ogóle językowe urozmaicenie, choć się pojawia (tu patrz ciotka i jej zwroty do rozmówcy w formie trzecioosobowej), to nie jest zbyt wielkie. Ujawnia się przede wszystkim w przestawianiu zaimka zwrotnego „się”, tak by pojawił się on na początku zdania. Poza tym właściwie wszyscy mówią tak samo, może wyjąwszy głupka ogrodnika, ale wiadomo, że to taka postać, na której tle szamanka ma błyskać elokwencją.
Więcej u Raduchowskiej ujawnia się taka maniera polskiego pisarstwa – takiego w formie lekkiej, ironiczno – humorystycznej – by bohaterów przerysowywać, a szczególnie tych stojących po drugiej, rywalizującej stronie, by wypadali oni, tak eufemistycznie ujmując, jako inteligentni inaczej. Takim właśnie okaże się upierdliwy karierowicz z Warszawy, jak i siewca zapomnienia, notabene ceniony i utytułowany psychiatra. Na plus Autorki można jedynie dodać, że przerysowując, nie posuwa się jednak aż tak daleko, jak to zwykle bywa. Dlatego wrogowie to tylko tępaki – zamiast skończonych młotów.
Trzeba jednak przyznać, że przerysowuje również i bohaterów prawych, choć oczywiście ich nie w stronę idiotyzmu. To taki sposób jak na przykładzie mózgowca, a właściwie mózgowczyni archiwistki Kwiatuszka, która ma być postacią wizualnie groteskową. I to tylko pozorne ubogacenie, naprawdę mało logiczne dziwactwo, bo widać, że to postaci w zasadzie bez drugiej, pogłębionej strony, choćby w odrobinę kierunku charakterystyki. Inaczej nazywając, mniej chlapania farbą skrajnej ekscentryczności, kiedy wystarczyłoby delikatniejsze muśnięcie pędzlem lekkiego feblika.
Najlepiej, bo ukazany zostaje z drugiej strony, wypada naczelny wróg, tytułowy demon luster. Jego wizerunek właśnie, w przeciwieństwie do innych, zostaje pogłębiony za sprawą wiarygodnych rozterek, jakie nim targają i dotkliwego cierpienia, którego doznaje, będąc przez nie kształtowany.
Podobnego przedstawienia brak innym bohaterom, nawet najważniejszej, czyli naszej szamance Idzie. Jeśliby poszukać innej postaci, która pod tym względem wypada ciekawiej, to jest nią kot, zasobnik na niewyśnione sny.
Ponadto pojawiają się luki logiczne. Na przykład Ida unika rozmowy z ciotką, a to o tyle dziwne, że tylko mentorka może nauczyć wychowankę wnikania w lustra. Takie zachowanie tłumaczone jest to lękiem przed byciem skrzyczanym. A tu należy zaznaczyć, że szamance zagraża utrata duszy. Złajanie to pryszcz. Innym przykładem pewność Idy, że Kusiciel zabił własną żonę i dziecko, kiedy czuje się, że nie on tu zawinił. Nie widać racjonalnych przesłanek, by żywić podobne przeświadczenie.
Niestety, zachowania szamanki nie przekonują. Te dla niej niekorzystne nie wydają się wypływać z jej natury, ale z tego, że Autorka wie, że postacie jednostronnie złe lub dobre są nieciekawe, dlatego postanowia je skomplikować. Tylko, że to skomplikowanie powinno wynikać naturalnie z cech charakteriologicznych. W „Demonie luster” nie można za bardzo takich odnaleźć. Niestety, bohaterowie, a najgorzej, że najważniejsza z nich wyglądają po prostu na skonstruowane. A to złe dlatego, że powinny wydawać się prawdziwe, czyli odbiorca powinien odnosić wrażenie, że są, a nie Autor je wymyśla.
Zatem przy opisie postaci Raduchowskiej nie idzie najlepiej. Następstwo wydarzeń także bywa wymuszone, ale lekki język nie utrudnia czytania. Za to pomysły Autorka miewa naprawdę nieopatrzone. A wręcz świetnie wypadające, kiedy łączone z opisami. Drzewo przypominające kształtem kobietę i krzak dzikiej róży przy niej w martwej krainie to przedstawienie znakomite.
Lektura jest płynna, „Demona luster” da się przeczytać za jednym posiedzeniem (przynajmniej mi się udało takim dziesięciogodzinnym), nie męcząc się przy tym i nie marudząc na niewiarygodności, bo mimo ich istnienia, nie rzucają się nadmiernie w oczy.
To dzieło nie jest wybitne, ale zajmujące – owszem.
Czyli dobre.
Tak na gwiazdek:
siedem.
Szamanka ma pecha.
więcej Pokaż mimo toPrzy czym to taki pech z krwi i kości.
No dobrze, nie jestem tego pewien, w końcu nie wiadomo czy demony posiadają coś takiego, choć ten niewątpliwie jest materialny, nawet jeśli przebywa po drugiej stronie lustra.
Poza tym, że tej biedulce wiernie towarzyszy upostaciowione nieszczęście, grozi również utrata życia, a nawet więcej, bo także duszy. I na...