Skok w konflikt / Skok w wizję
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Skoki (tom 1-2)
- Tytuł oryginału:
- The Gap into Conflict: The Real Story / The Gap into Vision: Forbidden Knowledge
- Wydawnictwo:
- Mag
- Data wydania:
- 2012-11-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-11-16
- Liczba stron:
- 656
- Czas czytania
- 10 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374802659
- Tłumacz:
- Piotr W. Cholewa
Angus Thermopyle miał najgorszą reputację spośród tych kosmicznych piratów, którzy zachowali jeszcze prawo do dokowania na stacji. Plotka głosiła, że każdy, kto został jego partnerem, załogantem czy wrogiem, kończył martwy albo w pudle. Nick Succorso był jego przeciwieństwem. Cieszył się reputacją pirata raczej zuchwałego niż krwiożerczego. Osobisty wdzięk sprawiał, że mężczyźni robili o co poprosił, a kobiety dawały mu to, czego chciał.
Do czasu pojawienia się Morny Hyland nie wchodzili sobie w drogę. Później stało się jasne, że w Sektorze Delta jest miejsce tylko dla jednego z nich.
I to jest dopiero początek tej historii...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Skok w mrok
Streszczenie pierwszych dwóch tomów kosmicznej sagi Stephena R. Donaldsona, wydanych łącznie na życzenie autora, nie stanowi większego problemu. Angus Thermopyle i Nick Succorso na zmianę zajmują się gwałceniem oraz poniżaniem Morny Hyland. To tyle jeśli chodzi o treść. No może nie do końca, gdzieś w tle pojawiają się drętwi obcy, spiski polityczne, a od czasu do czasu mignie walka rozklekotanych statków kosmicznych; aha, trzeba też będzie uratować ludzkość. Poza tym nie dzieje się wiele. I właśnie w tym tkwi siła „Skoków”. Przecież nie kochamy Szekspira za fabularne zwroty akcji, ale za namiętności między słowami i postaciami.
Donaldson, jak sam przyznał, chciał zobaczyć, co się stanie, jeśli zamiesza w tradycyjnej triadzie archetypów z opowieści przygodowych. Wymyślił złoczyńcę, wepchnął w jego ręce ofiarę, której przyszedł z pomocą wybawca. Na przestrzeni książki role postaci powoli zaczynają się zmieniać: złoczyńca staje się ofiarą, wybawcę spowija mrok, a poszkodowana odkrywa w sobie siłę.
Całą trójkę napędzają wyjątkowo silne emocje. Kiedy miotają się po statkach spoceni, tchórzliwi, obolali, nieprzytomni z żądzy, można odnieść wrażenie, że za chwilę przekroczą granicę mokrego szaleństwa, które spienionymi falami zaleje ich umysły. Lekturze cały czas towarzyszą jęki i skowyty ludzi na skraju przerażenia. Nie znaczy to, że w „Skokach” występują śliniący się schizofrenicy odbijający się bezwładnie od metalowych ścian. Wszystko co najistotniejsze dzieje się w psychice bohaterów, którą Donaldson obnaża eksplodującymi pasją zdaniami.
Sposób w jaki rozwija się saga przypomina nieco „Mroczną wieżę”. Przyglądając się z bliska serii Stephena Kinga, widać, że pierwszy tom zrodził się z potrzeby szybkiego wypchnięcia na świat płodu palącego natchnienia. „Roland” ma wszelkie cechy dziecka stworzonego z wizji. Dopiero po uznaniu ojcostwa, King zaczął upychać wnętrzności i dosztukowywać kończyny do gaworzącego kadłubka. Podobnie jest u Donaldsona. „Skok w konflikt” pływa zawieszony w próżni, jakby był spisywany z rozpływającego się snu z troskliwością żarzącej się wyobraźni. Autor pozawiązywał parę wątków, zasugerował istnienie czegoś większego, nie ustrzegł się kilku wpadek, ale dopiero w drugiej części jasno widać, że opowiedziana zachrypniętym głosem barowa historia zamieni się w epicką opowieść na kilka tomów. Ciekawszą niż rozmaite szarsze czernie ciemni; barwniejszą niż gniewne grona tronów. Mocna rzecz.
Rafał Łukasik
Książka na półkach
- 93
- 70
- 54
- 6
- 4
- 4
- 3
- 2
- 2
- 2
Opinia
Ostatnio na naszym rynku nieśmiało zaczyna pojawiać się science–fiction. Kroczy ono pomału, bo wie, że stąpa po kruchym lodzie. Dlatego wydawnictwa czasami wolą po prostu odświeżyć jakąś już wydaną pozycję, bo wiedzą, że szansa na jakieś ciekawe dochody z niej wzrośnie. Jest to też okazja dla tych, którzy dopiero od niedawna interesują się tym gatunku (w tym ja) i nie mają szansy zdobycia starych wersji, więc kiedy wydawnictwo Mag wznowiło serię Skoków Stephena Donaldsona moje podekscytowanie wzrosło i postanowiłam zmierzyć się z dwoma pierwszym tomami tego cyklu, które w Polsce zostały wydane w jednej książce. Po pasjonującym początku reszta powieści stała się… no właśnie, jaka?
Jestem wzrokowcem i często patrząc na okładkę szukam w niej odzwierciedlenia tego, co znajduje się w książce. Jeśli na takiej zasadzie miałabym oceniać Skok w konflikt/Skok w wizje to stwierdziłabym, że ta powieść musi być mocno poplątana i tak w gruncie rzeczy to wygląda. Głowni bohaterowie, czyli Angus Thermopyle i Nick Succorso również prości w odbiorze nie są i trudno zrozumieć ich charaktery i prawdziwe cele, które poznajemy tak naprawdę dopiero pod koniec historii. Mimo, że są wrogami łączy ich wiele wspólnych cech i mimo, że oni nie zdają sobie z tego do końca sprawy, to działają dość podobnie. Tak naprawdę gdyby nie Morna Hyland nigdy nie weszliby sobie w drogę, ale kiedy już się pojawiła nie było powrotu i wiedzieli, że tylko jeden z nich wyjdzie z tego boju zwycięsko.
Panuje powszechne przekonanie wśród ludzi, którzy nie czytają science–fiction, że te książki opowiadają głównie o rakietach, statkach i technologii, kiedy tak naprawdę, te rzeczy stanowią tło większości historii. Tak jest również w tym przypadku; cała technologia i promy skokowe są na drugim planie. Jednak oczywiście autor nie pogardził opisaniem nam zasad działania wielu urządzeń, dzięki czemu to wszystko staje się nam bliższe i bardziej rzeczywiste. Owszem, było tego sporo, ale to właśnie zaleta tego gatunku. Bez tych wszystkich kilometrowych opisów i wielowątkowości zostałoby tylko fiction, bez naszej kochanej nauki na początku.
Donaldson przez tą książkę udowodnił, że każdy facet (nie ważne czy kosmiczny pirat, czy pijak w pobliskim barze) lubi piękne kobiety. Często dla takiej poświęca resztki godności, albo jak w przypadku Skoków wsadza swojego przeciwnika do więzienia). Oczywiście warto patrzyć na tę tezę z przymrużeniem oka i nie traktować jej dosłownie, jednak uważam, że autor bardzo ciekawie i ironicznie oddał stosunki damsko–męskie przenosząc je na Sektor Delta. Pokazał swój punkt widzenia, który według mnie jest bardzo trafny i prawdziwy, lecz chwilami dość okrutny i brutalny. Nie opisał tu pięknego love story, ale prawdziwą bitwę o życie i pożądanie, bo tak naprawdę trudno powiedzieć, że Nickiem i Angusem kierowali się kiedykolwiek miłością.
Pisarz w niezwykły sposób opisuje wszystkie zdarzenia. Czasami cofa się do historii, którą już wcześniej opisywał i dodaje do niej kolejne szczegóły, by jeszcze bardziej nasz sfrustrować i zaintrygować. Przez to niekiedy miałam wrażenie, że słucham historii opowiadanej przez kogoś, kto lubi wtrącać między zdania opisy tego, co już było. Donaldson nie bał się również bardzo realnie opisywać wielu brutalnych scen, przez które niejednokrotnie miałam dreszcze. Najzabawniejsze jest to, że cała historia mogłaby się skończyć po dwustu stronach, bo tak naprawdę tylko końcówka książki pcha naprzód tę opowieść.
Nie jest to prosta historia i tak naprawdę przez te 600 stron autor dopiero się rozkręca. Dwa pierwsze tomy to naprawdę dopiero początek tej epickiej opowieści, która mnie urzekła już na samym początku i najchętniej wciskałabym ją wszystkim. Niestety wiem, że w naszym kraju science–fiction nie jest jeszcze zbyt popularne i dalej ma tylko niewielką grupkę fanów, nad czym ubolewam. Jednak, jeśli ktoś nie boi się trudnych i skomplikowanych powieści oraz lubi ten gatunek, to sądzę, że Skok w konflikt/Skok w wizje będą dla niego idealną pozycją. Lecz trzeba pamiętać o tym, że pomimo tego, że to dość ciekawa lektura, to można trawić ją naprawdę dość długo, jeśli nie boicie się zaryzykować, to namawiam was byście mimo swoich oporów przeczytali tą powieść. Naprawdę warto.
Ostatnio na naszym rynku nieśmiało zaczyna pojawiać się science–fiction. Kroczy ono pomału, bo wie, że stąpa po kruchym lodzie. Dlatego wydawnictwa czasami wolą po prostu odświeżyć jakąś już wydaną pozycję, bo wiedzą, że szansa na jakieś ciekawe dochody z niej wzrośnie. Jest to też okazja dla tych, którzy dopiero od niedawna interesują się tym gatunku (w tym ja) i nie mają...
więcej Pokaż mimo to