Pamiętnik i inne pisma z getta
Korczak podczas wojny z oddaniem zabiegał o dobro swoich podopiecznych, a jeszcze starał się ratować kolejny dom dziecka, w którym panowały wyjątkowo ciężkie warunki. Pamiętnik przedstawia nie tylko bieżące wydarzenia z życia Domu Sierot i warszawskiego getta, Korczak dokonuje w nim także przeglądu swojego życia, wraca do czasów dzieciństwa i młodości. Najbardziej wstrząsające są ostatnie refleksje Korczaka, który wie już, że wysiedlenie z getta jest nieuchronne. Pamiętnik to lektura pełna emocji, strachu, wspomnień. Ukazuje wychowawcę i pisarza jako człowieka potrafiącego oceniać siebie i innych, który dzielnie zmaga się z okrucieństwem losu, ale też ukrywa przed światem własne słabości. Janusz Korczak rozpoczął pisanie Pamiętnika w maju 1942 roku. Ostatnia notatka pochodzi z 4 sierpnia. Następnego dnia poszedł ze współpracownikami i z dziećmi na Umschlagplatz, skąd trafili do Treblinki.
Autorem posłowia jest Jacek Leociak.
Znacie ulicę Smoczą. Taka była jak zawsze. Tylu ludzi – tłoczą się – śpieszą się – kłócą się i targują – wykrzykują, co ma kto na sprzedaż: ten kartofle, ten papierosy, ten garderobę, ten cukierki.
A piękny chłopiec cicho, bardzo cicho, najciszej – leżał na śniegu, leżał na białym, leżał na czystym białym śniegu.
Obok niego stała matka i powtarzała raz po raz: – Ludzie, ratujcie. To była z pewnością jego matka. – Tylko te dwa słowa – i nie krzyczała – powtarzała wyraźnym szeptem tylko to i nic więcej: – Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
A ludzie przechodzili, nikt go nie ratował – nie robili nic złego, bo ratunek nie był mu już potrzebny.
Leży cichy i taki pogodny, tak jasny na białym śniegu.
Usta ma uchylone, jakby uśmiechał się – nie zauważyłem, jakiego koloru wargi, ale chyba różowe. I zęby białe.
I oczy ma uchylone, a w jednym oku, w samej źrenicy – mała iskierka, chyba gwiazdka najmniejsza z małych – świeci gwiazda.
– Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
(fragment maszynopisu Dwie trumny, zima 1941/1942)
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ostatnie zapiski Starego Doktora
Miniony rok, ogłoszony Rokiem Janusza Korczaka, był w dużej mierze próbą odczarowania jego postaci. „Pamiętnik i inne pisma z getta” to zbiór, podzielonych na dwie części, ostatnich tekstów Starego Doktora. Pierwszą sam nazwał swoim pamiętnikiem, druga to zapiski powstałe już w warszawskim getcie.
Wojenna działalność Korczaka pozostawała nieco w cieniu. W pamięci utkwiło jego legendarne już przejście z wychowankami Domu Sierot na Umschlagplatz i dobrowolny transport do Treblinki. Jacek Leociak apeluje w posłowiu do „Pamiętnika”, by Korczaka nadmiernie z tego powodu nie heroizować. Podobny głos znajdziemy w wydanej niemal dwa lata temu książce „Korczak. Próba biografii” Joanny Olczak-Ronikier. Obydwoje sugerują, że decyzja, jaką podjął była dla niego jedyną możliwą i mitologizowanie jej jest niedorzeczne. Chodziło po prostu o dochowanie wierności sprawie, której poświęcił się lata wcześniej.
Kiedy był dzieckiem, ojciec notorycznie nazywał go „gapą i cymbałem”. Uważał, że jest zbyt wrażliwy. Najbardziej trwałym wspomnieniem po ojcu były jego kilkukrotne pobyty w szpitalach psychiatrycznych. Korczak do końca życia był głęboko przerażony, że może być przez to genetycznie obciążony chorobą psychiczną. Możliwe, że właśnie z tego powodu nigdy nie zdecydował się na założenie własnej rodziny.
Wojnę japońską spędził na froncie. Frontem, na którym walczył podczas II wojny światowej były drzwi kolejnych instytucji, mających zapewnić przetrwanie jego wychowankom. Ta wojna składała się z nieustannego organizowania: zebrań, jedzenia, leków. W końcu czasu, by w nocy zawsze zostało go trochę na pisanie. Korczak wielokrotnie zastanawiał się, co będzie robił, kiedy wojna się skończy. Sprawy codzienne nazywał wówczas stratą czasu, tak jak gdyby chciał wreszcie znowu działać na sto procent swoich możliwości.
Jego uderzająca drobiazgowość i skrupulatność, notowanie dosłownie wszystkiego, co zauważył, były być może sposobem na przetrwanie wojennej rzeczywistości. Jednak jeśli tylko w grę wchodziło dobro wychowanków, wojenna rzeczywistość wydawała się nie stanowić dla niego przeszkody. Zamieszczone w książce pisma, które masowo wysyłał do konkretnych ludzi i organizacji pokazują, że w sprawach dzieci, stawał się kimś zupełnie innym. Bezkompromisowym, momentami zbyt impulsywnym. Nie przebierał w słowach i nie widział nic niestosownego w obrażaniu ludzi.
Ale portret niezmordowanego działacza wcale w „Pamiętniku” nie dominuje. Mamy okazję zobaczyć też człowieka, który właściwie nigdzie nie pasuje do końca. Melancholijnego, wręcz depresyjnego. Zawiedzionego rzeczywistością i niepewnego swojego w niej miejsca. Skłaniającego się ku różnym religiom, z których ostatecznie żadna nie spełnia jego oczekiwań. Całkowicie apolitycznego. Nie do końca Żyda, nie w pełni Polaka. Pacyfistę, zirytowanego brakiem konkretnych działań. I chociaż z biegiem lat coraz bardziej starał się od tego określenia uciekać, także – mimo wszystko – pisarza, który samemu rytuałowi pisania wydaje się być w pełni podporządkowany.
„Pamiętnik i inne pisma z getta” to milowy krok w stronę odczarowania Janusza Korczaka.
Aleksandra Bączek
Oceny
Książka na półkach
- 449
- 160
- 91
- 8
- 5
- 5
- 4
- 4
- 4
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Co to były za czasy, że ludziom byłoby wszystko jedno czy jedzą koninę czy ludzkie mięso, a widok zwłok rówieśnika, który na ulicy zmarł z głodu, nie był nawet przyczyną do tego, żeby przerwać zabawę?
Dużo żalu o wojnę, ale też dużo refleksji. To mądra książka. Szkoda, że historia nie pozwoliła, żeby była dłuższa.
Mam wrażenie że w naszej społecznej świadomości Janusz Korczak funkcjonuje jako postać posągowa, skądinąd słusznie. W Pamiętnikach daje się jednak poznać jako człowiek z krwi i kości, ze swoimi słabościami, nałogami, gniewem. Jako lekarz i pedagog, ale przede wszystkim jako ktoś, kto nieustannie szuka tego co jest głębiej. Tak po prostu.
Co to były za czasy, że ludziom byłoby wszystko jedno czy jedzą koninę czy ludzkie mięso, a widok zwłok rówieśnika, który na ulicy zmarł z głodu, nie był nawet przyczyną do tego, żeby przerwać zabawę?
więcej Pokaż mimo toDużo żalu o wojnę, ale też dużo refleksji. To mądra książka. Szkoda, że historia nie pozwoliła, żeby była dłuższa.
Mam wrażenie że w naszej społecznej świadomości Janusz...
Momentami zbyt chaotyczna, ale czy życie nie jest chaotyczne? Autor pisał bardziej dla siebie, jako pamiętnik, a że udostępnił dla innych to już drobiazg. :) Sporo było mocnych, smutnych poruszających fragmentów, ale też takie, które ciężko rozszyfrować.
Momentami zbyt chaotyczna, ale czy życie nie jest chaotyczne? Autor pisał bardziej dla siebie, jako pamiętnik, a że udostępnił dla innych to już drobiazg. :) Sporo było mocnych, smutnych poruszających fragmentów, ale też takie, które ciężko rozszyfrować.
Pokaż mimo toTaką oto świeżynkę udało mi się wypatrzyć w bibliotece. Wzięłam, bo rok Janusza Korczaka, bo wprawdzie czytałam o autorze w "Kartkach z dziejów Żydów warszawskich", ale to nie to samo, co zatopienie się w osobistych przemyśleniach. Dla siebie czytam przecież przede wszystkim. I wreszcie, bo jak nie teraz, to kiedy? A przecież wzór do naśladowania, tak bardzo warty przypomnienia współczesnemu społeczeństwu, a szczególnie wszystkim wychowującym dzieci i młodzież. Najbardziej znana osoba z tych, którzy szli z dziećmi na śmierć, bo było takich opiekunów przecież więcej, jak pisze autor posłowia – "inni kierownicy, wychowawcy i pracownicy około trzydziestu sierocińców i internatów getta". Jednak Janusz Korczak miał tę przewagę, że pisał o swojej pracy, swojej autorskiej metodyce wychowania. O swoim „rzeźbieniu duszy dziecięcej”, bo przecież z wykształcenia był lekarzem. Efekty tego samorodnego, wielkiego talentu pedagogicznego do wychowywania nie tylko dokumentował, opisywał, utrwalał, przekazywał innym, ale i ujmował w opowiadania i powieści dla dzieci. To jedna z niewielu postaci, tak rzadko spotykana w pedagogice, która bez formalnego przygotowania stworzyła pionierską wiedzę o wychowaniu małego człowieka.
Dziecka, ale przede wszystkim człowieka.
I kiedy słyszę narzekania, że współczesna młodzież taka trudna, a czasy nie najlepsze, myślę o Januszu Korczaku, który dzieci miał identyczne wychowawczo, w czasach ekstremalnych. Różnica leży wyłącznie w posiadaniu powołania lub jego braku.
Tak, należę do osób, które uważają, że do pracy z dziećmi i młodzieżą trzeba mieć powołanie. Bez tego można pracować dobrze, rzemieślniczo, zgodnie z procedurami, ale bez serca, bez poświęcenia. Tylko, czy dzisiaj ktoś jeszcze wie, czym jest powołanie pedagogiczne?
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wystarczy sięgnąć, chociażby po tę książkę. Do samego źródła wzoru postępowania. Znalazłam w niej wszystkie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jednak żeby zrozumieć autora, nie mogłam odczytywać jego pamiętnika, przepisywanego przez współpracownika na maszynie, na poziomie rozumowania.
Ta droga właściwie jest bardzo kręta, zwodnicza i momentami niezrozumiała. Myśli są rwane, niepełne, enigmatyczne, często niedokończone. Bo przecież było tak mało czasu, a tak wiele do napisania, do przekazania, do podzielenia się ideami, poglądami, problemami i przemyśleniami. A jeszcze choroba, brak światła, kończący się nagle atrament i absorbująca troska o choroby i głód dzieci. A czas pędził, a los przygniatał, a nadciągająca niewiadoma dalszego losu poganiała. Tak dużo myśli, tak mało czasu. Dlatego proste zdania. Krótkie. Składające się czasami z wypunktowanych pojęć, oddzielonych przecinkami. Aby chociaż zasygnalizować, aby skupić myśl przynajmniej w symbolicznym skrócie. Trudno pojąć w tym bezmiarze cierpienia przebłyski humoru, trudno zrozumieć nieprzemijający optymizm planowania „po wojnie”, trudno w ogóle ogarnąć rozumowo ten chaos stosowanych gatunków literackich. Nawet sam autor z rezygnacją pisał – "Przeczytałem. Z trudem zrozumiałem. A czytelnik? Nie dziw, że pamiętnik niezrozumiały dla czytelnika. – Czyż można rozumieć cudze wspomnienia, obce życie". Ma rację. Można zrozumieć z trudem, bo cóż mnie człowiekowi dobrobytu z niekończącym się światłem w żarówce, w cieple, z pełnym zapasem jedzenia w lodówce, tylko z jednym dzieckiem na głowie, szczęśliwie realizujący swoje przyszłościowe plany i pasje? Cóż mnie z drugiego brzegu Styksu, człowiekowi z początku XXI wieku z tego pojąć i ogarnąć?
Jednak… mogę poczuć!
Zanurzyć się w oceanie emocji, które przenikają te stronice, przelewają się ze zdania w zdanie, podpełzając pod serce, kładąc się cieniem na duszy, szkląc oczy, kiedy przekroczą moment krytyczny wytrzymałości psychicznej. To nic, że zimne, beznamiętne, że piekielnie bolesne, wyostrzonym realizmem kłujące prosto w serce. Tylko tak można czytać myśli autora, tylko tak można poczuć to, co on, tylko w ten sposób można go ostatecznie przynajmniej spróbować zrozumieć. Chociaż ja nadal mam problem z tymi dwoma zdaniami, kwintesencją jego postawy, sensem i istotą powołania do służenia dzieciom całym sobą – "Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat".
Gdyby jego działalność była podbudowana religią, zostałby, jeśli nie świętym, to na pewno błogosławionym.
Dla mnie kimś takim jest.
Wzór do naśladowania dla polskich pedagogów.
Idealizm? Powiedzcie to Januszowi Korczakowi, nie mnie.
Pytanie za książkę z zakładką – ilu z nich przeczytało cokolwiek z jego dorobku?
Książka, oprócz pamiętnika z wpisami od maja do sierpnia 1942 roku, zawiera również różnorodne pisma dokumentujące działalność lekarza oraz pedagoga i jego Domu Sierot, a także bogaty materiał ikonograficzny przedstawiający samego autora, jego dzieci i realia ówczesnego getta warszawskiego.
naostrzuksiazki.pl
Taką oto świeżynkę udało mi się wypatrzyć w bibliotece. Wzięłam, bo rok Janusza Korczaka, bo wprawdzie czytałam o autorze w "Kartkach z dziejów Żydów warszawskich", ale to nie to samo, co zatopienie się w osobistych przemyśleniach. Dla siebie czytam przecież przede wszystkim. I wreszcie, bo jak nie teraz, to kiedy? A przecież wzór do naśladowania, tak bardzo warty...
więcej Pokaż mimo to"Przeczytałem.Z trudem zrozumiałem.A czytelnik?
Nie dziw,że pamietnik niezrozumiały dla czytelnika.-Czyż
można rozumieć cudze wspomnienia,obce życie."
Przeczytałam,może nie do końca ale zrozumiałam,tym bardziej że
mając już styczność z książkami o tematyce wojennej,można bardziej zrozumieć autora pamiętnika.Dziękuję.
POLECAM!!!
"Przeczytałem.Z trudem zrozumiałem.A czytelnik?
Pokaż mimo toNie dziw,że pamietnik niezrozumiały dla czytelnika.-Czyż
można rozumieć cudze wspomnienia,obce życie."
Przeczytałam,może nie do końca ale zrozumiałam,tym bardziej że
mając już styczność z książkami o tematyce wojennej,można bardziej zrozumieć autora pamiętnika.Dziękuję.
POLECAM!!!
Zapis doświadczeń i przemyśleń Janusza Korczaka. Dobra lektura również dla pedagogów.
Zapis doświadczeń i przemyśleń Janusza Korczaka. Dobra lektura również dla pedagogów.
Pokaż mimo toNiewiele można napisać, żeby zachęcić do przeczytania Pamiętników Korczaka. Pozycja ta stała u mnie na półce od kilku lat, a ja przeczytałam ją, ponieważ jutro mam zaliczenie na uczelni. Nie przeczytałam wcześniej, choć Korczakiem się interesuję. Trudno zachęcić do przeczytania Pamiętników. Trudno się je czyta. Korczaka myśli unoszą się, przywołują wspomnienia, które nie zawsze łatwo odszyfrować i powiązać z miejscem i czasem. Ale Korczaka warto czytać! Tak bardzo jest aktualny. Choć interesują mnie najbardziej aspekty pedagogiczne, to w tym miejscu przywołam fragment z jednego z pism z getta "I trzy wdowy płakały: jedna, której kazali być Żydówką, druga, której kazali być Niemką, i ta trzecia także, która była Żydówką i matką Żydówki, i żoną Żyda". Warto przeczytać choćby dla jednej jedynej nowej myśli lub na nowo opowiedzianej.
Niewiele można napisać, żeby zachęcić do przeczytania Pamiętników Korczaka. Pozycja ta stała u mnie na półce od kilku lat, a ja przeczytałam ją, ponieważ jutro mam zaliczenie na uczelni. Nie przeczytałam wcześniej, choć Korczakiem się interesuję. Trudno zachęcić do przeczytania Pamiętników. Trudno się je czyta. Korczaka myśli unoszą się, przywołują wspomnienia, które nie...
więcej Pokaż mimo toDla mnie pamiętnik Janusza Korczaka był lekturą wstrząsającą, czymś, na co nie byłam przygotowana. Na przestrzeni ostatnich kilku lat przeczytałam olbrzymią liczbę książek dotyczących Holokaustu, ale to przerosło moje pojęcie.
Nawet nie ze względu na opisy tego, jak umierały dzieci w warszawskim getcie, jak wielka bieda tam panowała. Chociaż to też było straszne.
Największym wstrząsem było dla mnie ujrzenie prawdziwego, ludzkiego oblicza Korczaka. Dopiero po przeczytaniu pamiętnika i pism powstałych w getcie dotarło do mnie, że utarło się u nas mocno szkodliwe dla postaci tego pedagoga przekonanie o jego bohaterskim czynie, o jego poświęceniu i oddaniu dzieciom; gloryfikuje się go za to, że nie zostawił swoich wychowanków i pojechał z nimi na pewną śmierć do obozu zagłady w Treblince. Z tego, co zauważyłam, postać Korczaka kojarzona jest głównie z jego ostatnią, heroiczną decyzją, czasem z jego twórczością literacką.
Tymczasem z pamiętnika wyłania się obraz ciężko chorego, starszego mężczyzny, pracującego ponad siły i bez chwili wytchnienia. Korczak absolutnie nie był ani świętym, ani ideałem (do czego sam się przyznawał),aczkolwiek starał się być lepszym. Wielokrotnie miał dość warunków, w jakich żyje, swojej pracy, dzieci, wojny, wszystkiego.
Od momentu odłożenia książki na półkę wielokrotnie nawiedzała mnie myśl o tym, czy decyzja o niepozostawieniu dzieci była aktem heroicznym, czynem wynikającym z poczucia obowiązku czy też aktem rezygnacji, bo po prostu zabrakło sił. Nigdy się tego nie dowiem.
Warto.
Dla mnie pamiętnik Janusza Korczaka był lekturą wstrząsającą, czymś, na co nie byłam przygotowana. Na przestrzeni ostatnich kilku lat przeczytałam olbrzymią liczbę książek dotyczących Holokaustu, ale to przerosło moje pojęcie.
więcej Pokaż mimo toNawet nie ze względu na opisy tego, jak umierały dzieci w warszawskim getcie, jak wielka bieda tam panowała. Chociaż to też było...
Nie jest to dla mnie typowa lektura, po którą bym sięgał. Jakoś nie należę do największych fanów do literatury faktu, pamiętników i dzienników. Jednak sięgnięcie po tę pozycję wydawało się słuszne. Słuszne ze względu na ikonę postaci jaką jest Janusz Korczak oraz wspomnień wydarzeń, które w pewien sposób kreują naszą tożsamość narodową. Autor tej książki już od dawna występuje w świadomości społecznej jako wielka postać. Wydaje mi się, że przyjęło się przedstawianie Korczaka jako złotego człowieka, wielkiego altruistę. Zostało do doprowadzone do tego stopnia, że ludzie dzielili się historiami, w których Korczak miał skłamać tylko raz w życiu (w drodze na Umschlagplatz). Ciekawe było poznawanie myśli i przeróżnych refleksji człowieka, o którym tak wiele się wcześniej słyszało. "Pamiętniki i inne pisma z getta" to dowód na to, że każdy z nas jest człowiekiem pełnym lęków i słabości, ale to do nas należy wybór czy chcemy pozostać bierni na otaczającą nas rzeczywistość czy może spróbować coś zmienić, pomagać innym. Po lekturze tej książki w moich oczach Korczak stał się kimś jeszcze większym - dobroczyńcą żyjącym w czasach najtrudniejszych wyborów moralnych (w czasach "odwróconego dekalogu"). Naprawdę warto zapoznać się z tym pamiętnikiem - ze względu na utrwalanie pamięci narodowej czy zapoznania się z ciekawą postacią.
Nie jest to dla mnie typowa lektura, po którą bym sięgał. Jakoś nie należę do największych fanów do literatury faktu, pamiętników i dzienników. Jednak sięgnięcie po tę pozycję wydawało się słuszne. Słuszne ze względu na ikonę postaci jaką jest Janusz Korczak oraz wspomnień wydarzeń, które w pewien sposób kreują naszą tożsamość narodową. Autor tej książki już od dawna...
więcej Pokaż mimo toBardzo, bardzo wartościowa pozycja. Pomimo trudności ze zrozumieniem niektórych fragmentów, wynikających ze specyfiki literatury pamiętnikowej, można tu znaleźć mnóstwo "perełek"; miejsc, w których uwidacznia się niesamowita mądrość Korczaka. Sam tekst jest bardzo dobrze skonstruowany, czuć lekkość pióra autora, co sprawia, że tę pozycję po prostu dobrze się czyta.
Szlachetny i niezwykle mądry człowiek o wielkim sercu.
Bardzo, bardzo wartościowa pozycja. Pomimo trudności ze zrozumieniem niektórych fragmentów, wynikających ze specyfiki literatury pamiętnikowej, można tu znaleźć mnóstwo "perełek"; miejsc, w których uwidacznia się niesamowita mądrość Korczaka. Sam tekst jest bardzo dobrze skonstruowany, czuć lekkość pióra autora, co sprawia, że tę pozycję po prostu dobrze się...
więcej Pokaż mimo toChłodny maj 1942, noc najcichsza z cichych, dzbanek z wodą, chleb razowy i butelka wódki pod łóżkiem.
Zaczyna się pamiętnik. Postrzępiona i złachmaniona codziennością firana, rozdarta i rozwieszona w oknie maja-sierpnia 1942 roku. Oknie przez które wyjrzeć możemy. Co zobaczymy? Ogrom okrucieństwa, zagłady i trwogi, który niby jest dla nas oczywistością - wszyscy przyjęliśmy prawdę o wojennych okrucieństwach, o milionach śmierci, obozach zagłady... przyjęliśmy i przeszliśmy nad nimi do porządku dziennego. Jedna śmierć to tragedia, milion śmierci - statystyka.
I tylko od czasu do czasu możemy obcować z czymś, co pozwala nam na nowo dostrzec dosłowność tej sytuacji, pozwala przez chwilę odczuć niewyobrażalność tamtej tragedii, zgubić ten dystans i zdać sobie sprawę, że to działo się na prawdę. Tutaj. Zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Książka ta, tak właśnie działa.
Janusz Korczak w swoim pamiętniku nie pisze o milionach ludzi. Pisze o swoich dzieciakach - że śpią, że chorują, że na jasełka chodzą, że się kłócą... że musi kupić dla nich jedzenie, że węgiel, żeby zimno nie było, choć koniec końców i tak jest zimno. O samej wojnie, o Niemcach i getcie pisze jakby jedynie przy okazji opisywania swojej codzienności, podobnie o sobie samym - krótko wspomina ojca, matkę, od czasu do czasu narzeka na dolegliwości, wspomina to, wspomina tamto. Ale nie to jest tutaj najważniejsze. I pomimo tego, że pamiętnik zawiera ważne treści - o śmierci, eutanazji, naturze życia i tak dalej... wszystko jednak, mocno ujęte jest w rytmikę codzienności - najważniejszą tutaj.
Po zakończeniu pamiętnika, rozpoczyna się zbiór korczakowych pism z lat 1940-1942. Bardziej od pamiętnika uporządkowany i mniej postrzępiony, zawiera teksty na prawdę poruszające. Z jednej strony okrucieństwo tamtych czasów - dzieci, co tydzień umierające dziesiątkami, fatalne warunki w nowo przejętym domu sierot, rozpaczliwe próby dokonania jakichkolwiek zmian. Toporna systematyczność i upór, wyrażające się w planach, listach rzeczy do zrobienia. Później zbiór krótkich 3-5stronnych tekstów - refleksji, obserwacji, wspomnień...
"Dwie trumny" - po tym jak Korczak widzi setki dziecięcych śmierci, siłą rzeczy dławiąc w sobie rozpacz, znienacka spotyka dwa ciała, obok których obojętnie przejść nie może. Zostaje wstrząśnięty nagłą dosłownością śmierci.
Tekst o modlitwie - o dzieciach - o tym jak i dlaczego się modlą. Tekst o matkach, egoistycznych i tych dzieci ponad życie kochających. Tekst o tym "kim będę po wojnie" - poruszający niebywale. O tym, że dzieci już wcale o tym nie myślą, że nie wierzą, że kiedykolwiek będzie jakiekolwiek "po wojnie"...
Korczak pisze z niesłychaną troską i ciepłem, wyrażanych być może najbardziej w tej codzienności. Wciąż jednak pozostaje słabym człowiekiem, jak czytamy w posłowiu "Był wychudzony, policzki miał pokryte czerwonymi plamami, oczy płonęły. Mówił szeptem, oddychał z trudem". Słaby człowiek myślący o samobójstwie, choć do nieba przecież nie pójdzie, pełen gorzkich myśli o sobie samym, z tabletkami w kieszeni i butelką wódki pod łóżkiem. Nie do końca Polak, nie do końca Żyd... Zagubiony i samotny.
Mimo wszystko idący do przodu i trzymający wszystko w ryzach. Bo tak trzeba? Bo taka sytuacja? To na prawdę piękny autoportret. Zwłaszcza do ostatnich rozdzialików wracać zamierzam nieraz, kryje się w nich na prawdę więcej niż proste opowiastki o życiu w chwilach tak ciężkich. Pozwala zatrzymać się nad tą rzeczywistością i przypomnieć sobie o jej dosłowności. Pozwala spojrzeć, być może, pod innym kątem na dzisiejszy świat, w którym nadal okrucieństw i cierpienia nie brakuje. Każe przyjąć ich dosłowność i prawdziwość - których nie odczuwamy tak długo, jak nie dotyczą nas samych.
Chłodny maj 1942, noc najcichsza z cichych, dzbanek z wodą, chleb razowy i butelka wódki pod łóżkiem.
więcej Pokaż mimo toZaczyna się pamiętnik. Postrzępiona i złachmaniona codziennością firana, rozdarta i rozwieszona w oknie maja-sierpnia 1942 roku. Oknie przez które wyjrzeć możemy. Co zobaczymy? Ogrom okrucieństwa, zagłady i trwogi, który niby jest dla nas oczywistością - wszyscy...