The Tenant of Wildfell Hall

Okładka książki The Tenant of Wildfell Hall Anne Brontë
Okładka książki The Tenant of Wildfell Hall
Anne Brontë Wydawnictwo: Oxford University Press klasyka
496 str. 8 godz. 16 min.
Kategoria:
klasyka
Wydawnictwo:
Oxford University Press
Data wydania:
2008-04-17
Data 1. wydania:
2008-04-17
Liczba stron:
496
Czas czytania
8 godz. 16 min.
Język:
angielski
ISBN:
9780199207558
Tagi:
Brontë Wildfell Hall klasyka
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
6 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
55
18

Na półkach:

Nigdy nie chciałam wierzyć w pogłoski, jakoby to nie Emily Bronte miała być autorką "Wichrowych wzgórz", tylko któraś z pozostałych sióstr. Ale po przeczytaniu "Lokatorki" moje stanowcze przekonanie w tym względzie trochę się zmieniło. Jeżeli już miałabym dać wiarę tego typu plotkom, to jako autorkę "Wichrowych wzgórz" wskazałabym Annę Bronte.

"Lokatorka" bowiem wygląda trochę jak przymiarki, albo luźna inspiracja do "Wichrowych wzgórz". W obu powieściach dostrzegłam wiele wspólnych elementów: odosobniony, na wpół zniszczony dwór, wątek miłości zmieniającej się powoli w nienawiść, zamknięty krąg osób, w których część oddaje się zepsuciu, szokująca jak na tamte czasy historia zdrady małżeńskiej, deprawowanie dziecka i ostatecznie - związek dusz (tutaj jedynie delikatnie zarysowany). Nie można też pominąć klimatu tajemnicy, jaki jest budowany wokół głównej kobiecej postaci, szkatułkowej konstrukcji opowieści, zaburzenia chronologii i narracji w pierwszej osobie. Wszystko to usilnie wywoływało moje skojarzenia z „Wichrowymi wzgórzami”, aczkolwiek mam pełną świadomość, że „Lokatorka” jest jedynie bladym odbiciem tej pierwszej. Jest to historia zdecydowanie mniej brutalna i mniej budząca grozę, złagodzona przesłaniem religijnym i morałem, płynącym z historii. Mamy tutaj większą liczbę pozytywnych postaci i wyraźnie zarysowane szczęśliwe zakończenie, co stanowi równowagę dla mrocznej części historii. Nie ma również w „Lokatorce” elementów mistycyzmu i tak dobrze zbudowanego klimatu jak w „Wichrowych wzgórzach”.

Niemniej, dobrze się bawiłam czytając tę powieść, zwłaszcza odnajdując wspólne elementy w obu książkach. Jednak pewne mankamenty nie pozwalają mi dać wyższej oceny – głównie kuleją konstrukcje postaci, które zostały przedstawione w sposób czarno – biały, dosyć płytki i niezniuansowany. W oczy kole także oczywisty morał, podany czytelnikowi wręcz na kaznodziejską modłę. Myślę, że fani siostry Bronte docenią, inni czytelnicy – cóż, ciężko stwierdzić. Natomiast pomimo podobieństw do „Wichrowych wzgórz”, „Lokatorce” brakuje tego flow, które z kolei tak cudownie ponosi czytelnika dzięki poetyckości i mistycyzmowi historii napisanej przez (ponoć) Emily Bronte.

Nigdy nie chciałam wierzyć w pogłoski, jakoby to nie Emily Bronte miała być autorką "Wichrowych wzgórz", tylko któraś z pozostałych sióstr. Ale po przeczytaniu "Lokatorki" moje stanowcze przekonanie w tym względzie trochę się zmieniło. Jeżeli już miałabym dać wiarę tego typu plotkom, to jako autorkę "Wichrowych wzgórz" wskazałabym Annę Bronte.

"Lokatorka" bowiem wygląda...

więcej Pokaż mimo to

avatar
904
859

Na półkach:

Nie chcę odnosić się do treści, bo w moim odbiorze książki była ona zdecydowanie na drugim planie. Przede wszystkim raził mnie pretensjonalny styl, natrętny dydaktyzm, sztuczność dialogów i postaci, których zdecydowanie nie polubiłam.Jest to zdecydowanie najbardziej rozczarowująca z książek wiktoriańskich jaką przeczytałam a ocena bierze pod uwagę także czas w jakim była pisana (gdyż bez tego byłaby jeszcze niższa)

Nie chcę odnosić się do treści, bo w moim odbiorze książki była ona zdecydowanie na drugim planie. Przede wszystkim raził mnie pretensjonalny styl, natrętny dydaktyzm, sztuczność dialogów i postaci, których zdecydowanie nie polubiłam.Jest to zdecydowanie najbardziej rozczarowująca z książek wiktoriańskich jaką przeczytałam a ocena bierze pod uwagę także czas w jakim była...

więcej Pokaż mimo to

avatar
853
116

Na półkach: , ,

Czy XIX-wieczna, wiktoriańska powieść może być feministyczna? Czy dotrze do współczesnego czytelnika, który ma dziś zupełnie inne problemy niż ludzie sprzed 200 lat?

Książki sióstr Brontë bywają określane jako jedne z pierwszych powieści feministycznych. Ich wydanie spotkało się z mieszanymi recenzjami, a niektóre z powieści zostały uznane za wulgarne i gorszące. Mówiono, że pisanie takich rzeczy zwyczajnie kobiecie nie przystoi. Z taką gwałtowną reakcją spotkała się też „Lokatorka Wildfell Hall” najmłodszej z sióstr Brontë, Anne.

„Lokatorka…” okazała się rzeczywiście fascynującą powieścią, odważną – co zadziwiające, nawet dzisiaj – pod względem poruszanych tematów społecznych.
Historię opowiada czytelnikowi młody mężczyzna, Gilbert Markham. Życie w Linden-Car jest zupełnie spokojne, dlatego gdy do pobliskiej posiadłości Wildfell Hall wraz z synkiem i służącą wprowadza się młoda kobieta, Helen Graham, nie mija wiele czasu, gdy tytułowa lokatorka staje się przedmiotem plotek. Zwłaszcza, że niechętnie zdradza jakiekolwiek fakty ze swojej przeszłości.

Początek powieści, z jej opisem życia spokojnego angielskiego miasteczka, towarzyskimi zależnościami wśród miejscowej śmietanki i ploteczkami przypominał mi trochę Jane Austen. Jednak im dalej zagłębiamy się w historię, tym bardziej odbiega ona od powieści Austen. Zwłaszcza, gdy w końcu poznajemy historię Helen, opowiedzianą jej własnymi słowami. Historię młodej, naiwnej dziewczyny, która wplątuje się w toksyczne małżeństwo zabarwione hazardem, alkoholizmem, a w końcu przemocą.

Anne Brontë odważnie wyraża swoje zdanie na temat ograniczeń narzucanych kobietom przez wiktoriańskie społeczeństwo. Postać Helen, jej silna moralnie natura i walka o niezależność, to jedna z ciekawszych bohaterek, z jaką spotkałam się w XIX-wiecznej literaturze. Choć jej konstrukcja budziła niekiedy moje wątpliwości – bo oczywiście, mimo łamania konwenansów, Helen jest kwintesencją chrześcijańskiego miłosierdzia i wiktoriańskiej cnoty – trzymałam za nią kciuki do samego końca.
Bohaterowie są jedną z silniejszych stron powieści. Realistyczni, wielowymiarowi, ewoluują wraz z rozwojem fabuły.

Brontë tworzy bardzo realistyczny obraz życia ówczesnego społeczeństwa ze wszystkimi jego problemami, takimi jak zakłamanie, trudna sytuacja samotnych kobiet czy styl życia wyższych warstw społecznych.
Tak jak w powieściach Charlotte, tak i tutaj Anne kreśli obraz kobiety w trudnej sytuacji finansowej, zdanej tylko na siebie i siłę swojego charakteru. „Lokatorka…” jest jednak zdecydowanie bardziej realistyczną. Pisarka zręcznie balansuje między realizmem a romantyzmem, ale nie znajdziemy tu wiele gotyckich elementów, tak charakterystycznych dla „Dziwnych losów Jane Eyre” czy – zwłaszcza – „Wichrowych Wzgórz”.

Lektura „Lokatorki…” była prawdziwą ucztą, która przypomniała mi, za co tak kocham XIX-wieczne powieści. Anne Brontë stworzyła powieść, która – mimo upływu lat – niestety wciąż jest aktualna.

Czy XIX-wieczna, wiktoriańska powieść może być feministyczna? Czy dotrze do współczesnego czytelnika, który ma dziś zupełnie inne problemy niż ludzie sprzed 200 lat?

Książki sióstr Brontë bywają określane jako jedne z pierwszych powieści feministycznych. Ich wydanie spotkało się z mieszanymi recenzjami, a niektóre z powieści zostały uznane za wulgarne i gorszące. Mówiono,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
118
118

Na półkach:

Dawka zażenowania, jakie odczuwałam podczas czytania tej książki, starczy mi chyba na kolejne 10 lat. Byłaby dla mnie łatwiejsza do przetrawienia, gdybym miała pewność, że miała to być karykatura. W przeciwnym przypadku postać głownej bohaterki oraz jej postawa i wartości są dla mnie całkowicie nie do przyjęcia.

Zdaję sobie sprawę z tego, że realia życia sprzed niemal 200 lat były nieporównywalne do naszych. Panowała zupełnie inna mentalność i priorytety. Jednakże próby ,,naprawiania“ mężczyzny (lub kogokolwiek innego) i sprowadzania go na dobrą drogę, które bezpośrednio łączą się z poddaństwem, przyjmowaniem ciosów bez zająknięcia i modleniem o zbawienie zagubionej duszyczki, są zwyczajnie złe, bez względu na epokę.

Nic dziwnego, że mąż Helen nie mógł z nią wytrzymać. Kto wytrzymałby ciągłe pouczanie, nawracanie, mądrzenie się i robienie z siebie świętej za życia? Ta kobieta sama nie wie, czego chce, a jej samokontrola i hiperanalizowanie każdego słowa i kroku niemal doprowadziły do utraty kolejnej ważnej osoby w jej życiu. (Żeby nie było - nie usprawiedliwiam zachowań ani decyzji męża, który wyraźnie nie zasługiwał na taką ani żadną inną żonę.) Być może z uwagi na czasy, w których żyła autorka, można do jakiegoś stopnia zaakceptować jej wybory dotyczące tego, w jaki sposób Helen przyjmuje kolejne upokorzenia i zaniedbania, jednak bardzo źle przekłada się to na nasze realia.

Nie polecam.

Dawka zażenowania, jakie odczuwałam podczas czytania tej książki, starczy mi chyba na kolejne 10 lat. Byłaby dla mnie łatwiejsza do przetrawienia, gdybym miała pewność, że miała to być karykatura. W przeciwnym przypadku postać głownej bohaterki oraz jej postawa i wartości są dla mnie całkowicie nie do przyjęcia.

Zdaję sobie sprawę z tego, że realia życia sprzed niemal 200...

więcej Pokaż mimo to

avatar
208
23

Na półkach:

Powieść czyta się dosyć sprawnie, nie jest ona może bardzo zaskakująca, czy ujmująco napisana, ale dostarcza interesującego świadectwa realiów uczciwych kobiet z tamtego wieku. Najciekawszym zabiegiem był, moim zdaniem, opis zachowań Arthura Huntingtona - czyli podręcznikowy, XIX wieczny gaslighting, który można odnaleźć we współczesnych dialogach wielu toksycznych związków.

Powieść czyta się dosyć sprawnie, nie jest ona może bardzo zaskakująca, czy ujmująco napisana, ale dostarcza interesującego świadectwa realiów uczciwych kobiet z tamtego wieku. Najciekawszym zabiegiem był, moim zdaniem, opis zachowań Arthura Huntingtona - czyli podręcznikowy, XIX wieczny gaslighting, który można odnaleźć we współczesnych dialogach wielu toksycznych związków.

Pokaż mimo to

avatar
508
507

Na półkach:

„Ludzie wielkoduszni nie znajdują przyjemności w ciemiężeniu słabszych. Wolą raczej troszczyć się o nich i być im wsparciem.”

Niezależność w czasach, kiedy kobieta jest tylko ozdobą dla męża, stanowi nie lada rewolucję. Jednak jest to walka o większe dobro w imię wolności, własnych wartości i przekonań. W tamtych czasach to była bitwa, która swoimi pociskami potrafiła ranić głębiej niż ostrze, gdyż ludzie obawiali się tego, czego nie rozumieli, a wszystko, co nowe traktowali jak zagrożenie.

Historia zaczyna nas wciągać nowym wydarzeniem w życiu bohaterki, którym jest przeprowadzka do Wild fell Hall. Jest niczym okaz w tej społeczności, która zna się między sobą a więc i plotką nie ma końca. Przecież kobieta bez męża to już margines społeczeństwa, który należy potępiać.

Ponadczasowość takiego postępowania staje się wręcz rażąca ukazująca, że pomimo rozwoju czasowego nadal pozostajemy takimi samymi ludźmi, nie wyciągamy wniosków, nie przyjmujemy nowości, staliśmy się staromodni, myśląc, że dzięki temu otoczymy się kokonem bezpieczeństwa. Nadal przerażają nas nowości, które nie są dla nas zbyt zrozumiałe bądź trwale wyryte nawyki nie pozwalają nam wznieść się na wyżyny. Bronimy się przed nimi, gdyż się ich boimy. Nadal żywe jest ocenianie ludzi poprzez pryzmaty, te które widzimy na pryncypale. Nie bawimy się w poznawanie, zrozumienie czy nawet wysłuchanie. Przyklejamy łatkę tylko po pierwszym spojrzeniu.

Okraszona pięknym słowem powieść, która swoim spokojem, tajemniczością zabiera nas w podróż, gdzie pośród malowniczych krajobrazów chcemy odnaleźć własne katharsis. Powieść, która swoim spokojem ma pomóc zrozumieć siebie i odnaleźć swoje jestestwo. Życie weryfikuje naiwne podejście do niego, zbyt lekkoduszne, ale także uczy pokory i mądrości, która powinna być drogowskazami w tej niełatwej drodze.

„Ludzie wielkoduszni nie znajdują przyjemności w ciemiężeniu słabszych. Wolą raczej troszczyć się o nich i być im wsparciem.”

Niezależność w czasach, kiedy kobieta jest tylko ozdobą dla męża, stanowi nie lada rewolucję. Jednak jest to walka o większe dobro w imię wolności, własnych wartości i przekonań. W tamtych czasach to była bitwa, która swoimi pociskami potrafiła...

więcej Pokaż mimo to

avatar
646
103

Na półkach: , , , ,

Nie wiem, jak to się stało, że ta książka nie doczekała się opinii. Więc piszę ją po 1,5 roku od przeczytania, bo zasługuje. W tej książce wszystko jest opowiedziane, tak jak powinno. Do Wildfell Hall wprowadza się nikomu nieznana, tajemnicza kobieta. To już jest dobry sposób, jak na wejściu zainteresować czytelnika. Kiedy dowiadujemy się o niej co raz więcej, jednocześnie pojawia się co raz więcej pytań i ciekawość tylko rośnie. A obok rośnie miłość, której na przeszkodzie stoi przeszłość naszej bohaterki. Potem następuje wyjaśnienie - kobieta wyjeżdża, ale zostawia swój dziennik, dzięki któremu dowiadujemy się wszystkiego. Jednak teraz pojawia się pytanie, co dalej? On już wszystko wie, ale jej nie ma... Czy jeszcze się spotkają? Jak potoczy się ich relacja? Sposób prowadzenia tej historii po prostu sprawiał, że nie mogłam się od niej oderwać. Pierwszy raz czytałam książkę w biurze, bo nie mogłam się skupić na pracy, nie poznawszy dalszych losów bohaterów. A sama Helen jest po prostu heroicznym obrazem cnót. Mimo że jej życie zamienia się w koszmar, to nadal jest w stanie troszczyć się o człowieka, który jest przyczyną tego całego zła. Idealna, wręcz anielska, chrześcijańska postawa. Naprawdę ją za to szanuję, bo wiem, że ani ja, ani większość współczesnych kobiet, nie zdobyłoby się na taki akt miłosierdzia. Do tego mimo, że zakochała się w innym mężczyźnie (z wzajemnością!),to cały czas zachowywała swą godność, utrzymując tę relację na tylko i wyłącznie przyjacielskim poziomie. I to ona sama jedna, bo z drugiej strony ewidentnie nie było zrozumienia tej decyzji. Zachowywała się po prostu jak dojrzały, odpowiedzialny, dorosły człowiek. Obok świetnej narracji i cudownej bohaterki jest jeszcze trzeci aspekt cudowności tej powieści: emancypacja. Cały tragizm tej sytuacji polega na tym, że jest kobietą, co czyni ją zależną od mężczyzn. I to wybrzmiewa w tej powieści z niesamowitą mocą. A najciekawsze jest to, że my teraz, prawie 200 lat później, nadal jesteśmy w drodze i mamy sporo do zrobienia.

Nie wiem, jak to się stało, że ta książka nie doczekała się opinii. Więc piszę ją po 1,5 roku od przeczytania, bo zasługuje. W tej książce wszystko jest opowiedziane, tak jak powinno. Do Wildfell Hall wprowadza się nikomu nieznana, tajemnicza kobieta. To już jest dobry sposób, jak na wejściu zainteresować czytelnika. Kiedy dowiadujemy się o niej co raz więcej, jednocześnie...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
47
35

Na półkach:

Siostry Bronte mnie nie zawodzą. Sięgając po ich dzieła, wiem, że przeżyję wspaniałą, głęboką i okraszoną dreszczykiem literacką przygodę. I tym razem - jak zawsze - mogłam na to liczyć.

Jednocześnie poprzez “Lokatorkę Wildfell Hall” Anne Bronte udowadniła, że do zachłyśnięcia się literaturą gotycką nie potrzebujemy przeładowania treści jednym z jej bądź co bądź istotnych elementów, jaki stanowią zdarzenia nadnaturalne. Silnych wrażeń i emocji oraz charakterystycznego dla gatunku poczucia terroru dostarcza równie dobrze tajemnicze monstrum wyposażone w ostre kły, co mniej transparentny, ale z pewnością nie mniej przerażający potwór, który skrywa się gdzieś w zakamarkach ludzkich umysłów.

Siostry Bronte mnie nie zawodzą. Sięgając po ich dzieła, wiem, że przeżyję wspaniałą, głęboką i okraszoną dreszczykiem literacką przygodę. I tym razem - jak zawsze - mogłam na to liczyć.

Jednocześnie poprzez “Lokatorkę Wildfell Hall” Anne Bronte udowadniła, że do zachłyśnięcia się literaturą gotycką nie potrzebujemy przeładowania treści jednym z jej bądź co bądź istotnych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
207
109

Na półkach: ,

Piękna, przejmująca historia będąca filozoficznym traktatem o moralności. Kobiecy punkt widzenia sprawia, że jest to książka ponadczasowa, aktualna szczególnie dziś.

PS. Wydanie wydawnictwa MG to jakiś niesmaczny żart. Na okładce, w opisie z tyłu, zdradzane jest 75% fabuły książki! Aż tak nienawidzicie swoich czytelników?!

Piękna, przejmująca historia będąca filozoficznym traktatem o moralności. Kobiecy punkt widzenia sprawia, że jest to książka ponadczasowa, aktualna szczególnie dziś.

PS. Wydanie wydawnictwa MG to jakiś niesmaczny żart. Na okładce, w opisie z tyłu, zdradzane jest 75% fabuły książki! Aż tak nienawidzicie swoich czytelników?!

Pokaż mimo to

avatar
675
299

Na półkach: ,

Cytując klasyka: Anne Brontë, I was unfamiliar with your game.

O "Lokatorce Wildfell Hall" wiedziałam tylko tyle, że jest ogólnie uznawana za lepszą powieść Anne, oraz że Charlotte przez lata wstrzymywała jej publikację, uznając ją za skandaliczną. Teraz widzę podstawy obu tych faktów, a także mogę już oficjalnie napisać, że mój osobisty ranking sióstr przedstawia się Emily > Anne > Charlotte, nawet jeśli wszystkie trzy cenię. Ponadto, chociaż patrząc wstecz, mogę dostrzec pewną pobłażliwość wobec Anne po lekturze "Agnes Grey", wiem, że nie myliłam się co do jej oceny.

"Lokatorka Wildfell Hall" nawet w swych najmroczniejszych momentach, w przeciwieństwie do "Jane Eyre" czy "Wichrowych Wzgórz", pozostaje boleśnie wręcz przyziemna - ale to dobrze. Spośród sióstr to właśnie Anne Brontë okazuje się mieć najlepszą rękę do kreślenia postaci z krwi i kości, ludzkich nie dlatego, że targają nimi wielkie emocje, ale ponieważ zachowują się *ludzko*; a do tego w sposób dużo bliższy nam, współczesnym czytelnikom, nawet jeśli motywacje np. Helen różnią się od tych, jakie miałaby na jej miejscu kobieta w XXI wieku. Brakuje w tej powieści atmosfery niesamowitości, a z perspektywy dwustu lat, również tajemniczości, gdyż dosyć łatwo odgadnąć skrywaną przez Helen tajemnicę. Niczego to jednak fabule nie ujmuje, ponieważ Brontë zbudowała fascynująco wiarygodny oraz dokładny obraz rzeczywistości rodziny nękanej alkoholizmem oraz przemocą psychiczną. Wiadomym jest, że powieść ta powstała już w okresie, kiedy również na rodzinkę autorki ostatecznie spadły nieszczęścia, jednak Anne nie tylko opisuje to, co wie, lecz również wykazuje się niezwykłą empatią jako autorka, odmalowując różne postawy wobec problemu z jednakowym zrozumieniem. Pisałam już kiedyś, że teorie, jakoby powieści wszystkich sióstr pisała wyłącznie Charlotte, dowodzą jedynie, iż ich twórcy nie czytali uważnie samych książek, gdyż ani Emily, ani Charlotte w swoich tekstach nie odznaczają się taką nadzieją ani... cóż, nie ukrywajmy, czystą wiarą. Oczywiście, w "Jane Eyre" również mowa jest o Bogu, lecz brakuje tam pewnej uniwersalnej miłości wobec bliźnich, którą odznaczają się protagonistki "Agnes Grey" i - być może szczególnie - "Lokatorki Wildfell Hall".

Przyznam szczerze, że Helen Graham/Huntingdon jest chyba moją ulubioną główną bohaterką ze wszystkich powieści sióstr. Nie nużyły mnie nawet jej wywody dotyczące wiary, gdyż wciąż pozostawałam pod wrażeniem postaci posiadającej zarazem tyle godności, odwagi oraz (bo trudno to ująć inaczej) przysłowiowych jaj. Helen nie jest idealizowana w swoich nieszczęściach, zdarza się jej reagować pochopnie, a niektóre z jej prób nie przynoszą żadnych skutków - jednak nigdy podczas lektury nie pomyślałam "ta, jasne", gdy jej postawa robiła wrażenie nawet na jej przeciwnikach. Chciałam dla Helen dobrze i nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu przy lekturze ostatniego rozdziału; być może wątki romantyczne są najsłabszą stroną powieści Anne, jednak nie mogę odmówić satysfakcji, jaką przynosi oglądanie powolnego dojrzewania narratora, który wreszcie staje się partnerem godnym Helen. Co ciekawe, o ile w "Jane Eyre" Rochester do rzeczywistej równości z Jane potrzebował stracić niemal wszystko, o tyle w "Lokatorce Wildfell Hall" Gilbert tak naprawdę od początku znajdował się w gorszej pozycji społecznej od swojej partnerki, co gładko akceptuje, a jego jedyna wątpliwość dotyczy tego, czy *ona* w ogóle go zechce.

Z pewnością wrócę do tej lektury w przyszłości; wciąż mam w głowie wiele myśli na jej temat, których nie potrafię nawet uporządkować. I niewątpliwie będę o niej truć ludziom, choć jednak nie tak namiętnie, jak o "Wichrowych wzgórzach". Taka miłość może być mimo wszystko tylko jedna.

Cytując klasyka: Anne Brontë, I was unfamiliar with your game.

O "Lokatorce Wildfell Hall" wiedziałam tylko tyle, że jest ogólnie uznawana za lepszą powieść Anne, oraz że Charlotte przez lata wstrzymywała jej publikację, uznając ją za skandaliczną. Teraz widzę podstawy obu tych faktów, a także mogę już oficjalnie napisać, że mój osobisty ranking sióstr przedstawia się...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    2 104
  • Przeczytane
    1 474
  • Posiadam
    470
  • Ulubione
    104
  • Klasyka
    69
  • Chcę w prezencie
    34
  • Teraz czytam
    33
  • 2021
    20
  • 2018
    18
  • 2014
    18

Cytaty

Więcej
Anne Brontë Lokatorka Wildfell Hall Zobacz więcej
Anne Brontë Lokatorka Wildfell Hall Zobacz więcej
Anne Brontë Lokatorka Wildfell Hall Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także