Skrzydła nad Delft

Okładka książki Skrzydła nad Delft Aubrey Flegg
Okładka książki Skrzydła nad Delft
Aubrey Flegg Wydawnictwo: Esprit reportaż
256 str. 4 godz. 16 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
Wings Over Delft
Wydawnictwo:
Esprit
Data wydania:
2012-05-10
Data 1. wyd. pol.:
2012-05-10
Liczba stron:
256
Czas czytania
4 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-61989-82-0
Tłumacz:
Krzysztof Mazurek
Tagi:
Skrzydła nad Delft Aubrey Flegg
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
125 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
219
49

Na półkach: , , ,

Intryga nie powala, choć wciąga. Ot kolejna historia trójkąta miłosnego. Opis rozwijającej się miłości między bogatą dziedziczką Louise, a biednym artystą Pieterem, a gdzieś tam w tle krąży złowrogi (bogaty - a jakże) Reynier ;) Akcja toczy się nieśpiesznie, by nabrać dynamizmu w finale i zakończyć się... nieprzewidywalnie. Tym co ujmuje, są niezwykle malarskie opisy scen życia codziennego i otoczenia - jak mozaika dzieł Vermeera, Rembrandta, czy de Hoocha... Proces powstawania portretu - jednych może nudzić, innych fascynować, ale na pewno autorowi należą się słowa uznania za stworzenie książki, którą czyta się jak obraz.

Intryga nie powala, choć wciąga. Ot kolejna historia trójkąta miłosnego. Opis rozwijającej się miłości między bogatą dziedziczką Louise, a biednym artystą Pieterem, a gdzieś tam w tle krąży złowrogi (bogaty - a jakże) Reynier ;) Akcja toczy się nieśpiesznie, by nabrać dynamizmu w finale i zakończyć się... nieprzewidywalnie. Tym co ujmuje, są niezwykle malarskie opisy scen...

więcej Pokaż mimo to

avatar
230
208

Na półkach: ,

Ogromne rozczarowanie. Czekałam od pięciu lat, by przeczytać tą książkę i chyba zdążyłam już z niej wyrosnąć. Zaskoczyła mnie bardzo negatywnie; swoim dziecinnym językiem i nadmuchanymi dialogami. Ponadto wielokrotnie biła z niej naiwność - dla przykładu, według książki powszechną wiedzą w XVI wieku było to, że w naszym Układzie Słonecznym jest 8 planet, choć Neptun odkryto dopiero w wieku dziewiętnastym. Ogólnie jestem bardzo zawiedziona i żałuję, że książka nie spełniła moich oczekiwań.

Ogromne rozczarowanie. Czekałam od pięciu lat, by przeczytać tą książkę i chyba zdążyłam już z niej wyrosnąć. Zaskoczyła mnie bardzo negatywnie; swoim dziecinnym językiem i nadmuchanymi dialogami. Ponadto wielokrotnie biła z niej naiwność - dla przykładu, według książki powszechną wiedzą w XVI wieku było to, że w naszym Układzie Słonecznym jest 8 planet, choć Neptun odkryto...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4376
4191

Na półkach: , ,

Holenderskie miasteczko Delft, połowa XVII wieku. Louise Eeden jest córką uznanego projektanta porcelany.
Ma poślubić Reyniera de Vriesa na rozkaz ojca.
Louise niechętnie chce wyjść za mąż za niego.
Gdy poznaje Pietera sytuacja zaczyna się komplikować bardzo zakochuje się w nim, czuje się szczęśliwa.
Piękny klimat Holandii, porcelany fabryki, szkiełek.
Wciągnęła mnie niesamowicie,,osadzona świetnie akcja i ciekawa treść.
Czytało się bardzo przyjemnie piękna książka!!!

Holenderskie miasteczko Delft, połowa XVII wieku. Louise Eeden jest córką uznanego projektanta porcelany.
Ma poślubić Reyniera de Vriesa na rozkaz ojca.
Louise niechętnie chce wyjść za mąż za niego.
Gdy poznaje Pietera sytuacja zaczyna się komplikować bardzo zakochuje się w nim, czuje się szczęśliwa.
Piękny klimat Holandii, porcelany fabryki, szkiełek.
Wciągnęła mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
769
334

Na półkach:

"Odkąd w haskim muzeum zobaczyłem Widok Delft, wiem, że widziałem obraz najpiękniejszy na świecie."Marcel Proust, 1921

Moim skromnym zdaniem egzaltacja pana Prousta była troszeczkę przesadzona, niemniej jednak nie mogę zaprzeczyć, że obraz Vermeera działa na mnie hipnotyzująco. To cudowny przykład genialnego odtworzenia na płótnie przestrzeni pełnej powietrza - patrzę i mam ochotę wziąć głęboki oddech. Odtworzenie z detalami zabudowań Delft, niewielkiego miasta niderlandzkiego, w którym Vermeer żył i tworzył, jest nieprawdopodobne przy tak wielkiej pustej przestrzeni - jednak w momencie, gdy udaje mi się oderwać wzrok od chmur i wody, zaczynam dostrzegać bogactwo urbanistycznych szczegółów. Obraz jest nietypowy dla malarza specjalizującego się w scenkach rodzajowych, których akcja toczyła się w czterech ścianach, co czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym. Przy tym wszystkim "Widok Delft" wydaje się być zapowiedzią impresjonizmu, który narodzi się wiele lat później pod paryskim niebem. To tyle, jeśli chodzi o zarzucanie komuś popadania w egzaltację :).

Delft było dla mnie do niedawna niepozornym miasteczkiem, jakich wiele na niderlandzkiej ziemi. Kojarzyło mi się właśnie z Vermeerem i jego obrazem, a także z porcelaną, której produkcja rozsławiła to miejsce na całym kontynencie. Dzięki książce, po którą ostatnio sięgnęłam (wcale nie licząc na fajerwerki),dowiedziałam się o tym niezwykłym miejscu o wiele więcej.

"Skrzydła nad Delft" to opowieść o młodej dziewczynie, którą poznajemy w przełomowym momencie jej życia. Louise, córka niezwykle uzdolnionego i cenionego projektanta wzorów na porcelanie, ma tylko jedno marzenie - nie zostać zmuszoną do poślubienia człowieka, którego nie kocha, a najlepiej nie być zmuszaną do małżeństwa w ogóle. Pragnie poświęcić się badaniu gwiazd, zgłębianiu tajemnic nauki, poznawaniu świata i towarzyszeniu ojcu w podróżach biznesowych. Niestety, ma pecha, gdyż jest spadkobierczynią jednej z największych fortun w mieście i jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, żeby dać jej możliwość wybrania sobie przyszłości. A przynajmniej tak jej się wydaje. Całe Delft oczekuje, że jej małżeństwo z synem jednego z największych producentów ceramiki w Niderlandach da początek firmie, która rozsławi miasto na całym świecie. Louise czuje się zobligowana do podporządkowania się tym nadziejom, choć tak bardzo pragnie wolności.

Wydawać by się mogło, że będzie to kolejna opowieść o tym, jak młode dziewczę buntuje się przeciwko konwenansom, odnajduje miłość w ramionach biednego chłopca, a siła tego uczucia doprowadza do przełamania barier. I wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Nic bardziej mylnego.

Książka Aubrey'a Flegga, choć niepozorna, daje czytelnikowi całkiem wyczerpujący, a przy tym malowniczy opis życia w XVII-wiecznym niderlandzkim mieście. Tło obyczajowo - historyczne zostało przedstawione intrygująco, a przede wszystkim niezwykle sugestywnie. A uwierzcie mi, że pod tym względem ciężko mnie zadowolić. Atmosfera miasta, w którym życie toczy się niespiesznie, dość pogodnie i spokojnie, opisana przez pisarza mniej utalentowanego, mogłaby zanudzać na śmierć. Flegg jednak stanął na wysokości zadania i oczarował mnie powolną, a przy tym niezwykle bogatą w szczegóły narracją. Względna tolerancja religijna, która utrzymywała się na równym poziomie pod warunkiem, że ludzie innego wyznania zbyt nachalnie nie obnosili się ze swoimi obrządkami, klimat racjonalizmu coraz bardziej wpływającego na umysły ludzkie, a co za tym idzie, na rozwój nauki i chęć dążenia do zdobywania wiedzy, a to wszystko na tle pozytywnego nastawienia do życia i do bliźniego - właśnie w taką inspirującą rzeczywistość zatopiłam się już od pierwszych stron lektury.

Oczywiście echa niepokojów religijnych, które przetaczały się przez Europę, docierają i do Delft, nie do końca jest więc tak sielankowo, jak mogłoby się wydawać z powyższego opisu. Początkowo spokojnie, bez pośpiechu, towarzyszymy Louise w wędrówkach po mieście, w którym czuje się bezpiecznie, mimo iż w każdej mijanej twarzy dostrzega oczekiwanie na jej mariaż z Reynierem, spadkobiercą fabryki porcelany. Wraz z nią zachodzimy do pracowni malarskiej mistrza Haitinka, który ma namalować jej portret zaręczynowy. I ten wątek staje się dominantą, odciąga naszą uwagę od niepozornego, choć w efekcie istotnego, motywu miłosnego i od dziewczyny, której wydaje się, że cały świat zmusza ją do czegoś.

Pracowania malarska, farby, alchemiczne akcesoria - to wszystko sprawia, że zanurzamy się w magii. Obserwujemy, jak na białym płótnie, dzięki niezwykłym i tajemniczym składnikom, pojawia się arcydzieło. I wcale, ale to wcale nie chciałoby się nam z tej pracowni wychodzić, gdyby nie to, że na zewnątrz czeka na nas równie fascynująca kraina opisana lekko, bez przeładowania zbędnymi szczegółami, a mimo to oddająca znakomicie atmosferę holenderskiego złotego wieku.

Mistrza Jacoba Haitinka ze świecą szukać w spisach ówczesnych malarzy, gdyż powstał on w wyobraźni Flegga. Bardzo odpowiada mi pomysł autora, by nie wsadzać do powieści Veermera, kolejnej postaci historycznej, która przede wszystkim odciągałaby uwagę czytelnika od miasta, fabryki porcelany, stosunków między katolikami i protestantami, życia ówczesnych kobiet, od całego tła społeczno - obyczajowego, tak ważnego dla tej książki. W momencie, gdyby w pracowni malarskiej swoje pędzle i składniki do sporządzania farb rozłożył mistrz Johannes, mówiłoby się tylko o tym, że "Skrzydła nad Delft" są kolejną, po "Dziewczynie z perłą", powieścią o nim i o jego twórczości. Irlandzki pisarz sprytnie zdołał tego uniknąć, dzięki czemu nie skupiamy się na postaci malarza, ale na całym procesie twórczym, na magii świata, który nieodwracalnie przeminął. Obserwujemy, w jaki sposób tworzyło się kompozycję, która następnie była przeniesiona na płótno, z jakich składników powstawały farby, z zaskoczeniem stwierdzamy, że bycie malarzem było jednoznaczne z koniecznością znajomości tajników chemii.

Dzięki odsunięciu punktu ciężkości od postaci malarza, autor "Skrzydeł nad Delft" mógł z powodzeniem, nienachalnie, wprowadzić do swojej powieści wiele innych, znanych nam z historii, nazwisk. Spotykamy młodego Benedicta Spinozę, zwanego jeszcze wówczas Baruchem, wiele słyszymy o tworzącym w Amsterdamie Rembrandcie, a przede wszystkim stajemy w progu domu Carela Fabritiusa, stając się świadkami powstawania jego uroczego portretu małego szczygła.

Data, która widnieje na obrazie, jest bardzo znamienna. 1654 był rokiem tragicznym dla Delft. 12 października miastem wstrząsnęła olbrzymia eksplozja trzydziestu ton materiałów wybuchowych składowanych w prochowni. "Piorun nad Delft" zniszczył sporą część zabudowań i pozbawił życia wielu obywateli, w tym mistrza Carela Fabritiusa. O tym wydarzeniu Aubrey Flegg opowiada delikatnie i z wyczuciem. Mamy wrażenie, że nie jest to dla niego odległe echo historyczne, ale coś, co mocno wpłynęło na niego i jego postrzeganie świata. Wątki, z taką umiejętnością splatane w intrygującą całość, mają zaskakujące, świeże zakończenie.

Nie spodziewałam się wiele po tej powieści, dzięki temu niespodzianka była większa. Całkowicie zawładnął mną niderlandzki świat pełen barw i światła, gwaru miejskiego targu, trzepotu skrzydeł mew szybujących nad rzeką, zapachu farb w pracowni geniusza, a przede wszystkim życia dziewczyny takiej jak ja, która użycza mi swoich oczu rozjaśnionych pragnieniem poznawania i uczenia się, oprowadzając mnie po świecie, w którym miała szczęście żyć.

Zapraszam: http://zielonowglowie.blogspot.com/

"Odkąd w haskim muzeum zobaczyłem Widok Delft, wiem, że widziałem obraz najpiękniejszy na świecie."Marcel Proust, 1921

Moim skromnym zdaniem egzaltacja pana Prousta była troszeczkę przesadzona, niemniej jednak nie mogę zaprzeczyć, że obraz Vermeera działa na mnie hipnotyzująco. To cudowny przykład genialnego odtworzenia na płótnie przestrzeni pełnej powietrza - patrzę i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
935
897

Na półkach:

Aubrey Flegg to irlandzki pisarz. Po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością, jednak mam nadzieję, że nie po raz ostatni. ,,Skrzydła nad Delft" są bowiem pierwszą częścią trylogii. Wierzę, że na naszym rynku ukażą się dwie pozostałe części.

Louise Eeeden dla dobra rodzinnych interesów miała wyjść za mąż za Reyniera. Nie była jednak przekonana do tego małżeństwa. Chciała zrobić to tylko dla dobra ojca i rodzinnej działalności, która dzięki temu związkowi mogłaby się stać jeszcze potężniejszą. Zanim jednak miało dojść do ślubu pewien znany malarz, nazywany Mistrzem, miał namalować jej obraz. Praktykował u niego młody czeladnik, Pieter, który nie był traktowany zbyt dobrze przez społeczeństwo. Louise i Pieter zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a tymczasem...

Z tą książką chciałam się zapoznać już od bardzo dawna. Nigdy jakoś nie było okazji, abym poświęciła jej swój czas. Najpierw nie miałam swojego egzemplarza, a gdy w końcu go wymieniłam nie składało się, abym miała czytać tą powieść. Tak było aż do niedawna. Jadąc w podróż zastanawiałam się, jaka pozycja mogłaby mi umilić ten czas. Wybór padł na ,,Skrzydła nad Delft" i nie żałuję. Jest to lekka pozycja, dzięki której możemy doskonale się odprężyć. Jej lektura nie wymaga od nas wielkiego wysiłku intelektualnego, a doskonale umila nam czas.

Właśnie w tym celu się z nią zapoznałam. Uwielbiam książki, dzięki którym mogę się przenieść w inne miejsce. Tym razem autor zafundował nam podroż do XVII-wiecznej Holandii. Jak pisze sam pisarz niektóre postacie i miejsca można zobaczyć naprawdę. On tylko dopisał do tego swoją opowieść. Bardzo się z tego cieszę i choć pewnie nigdy nie znajdę się w tych miejscach w tamtym kraju to cieszę się, że mogłam o tym poczytać.

Przyznam szczerze, że ostatnio mam wielką ochotę na pozycje obyczajowe. Tak, jak kiedyś średnio za nimi przepadałam tak teraz mogłabym je czytać bezustannie. Jest to też pewnie związane z tym, że czytam książki z własnej biblioteczki, a powieści z tego gatunku mam w niej najwięcej. Dodam, że nie byłam przekonana do tej książki po fali zachwytu, która miała miejsce zaraz po premierze tej książki. Po jej lekturze stwierdzam jednak, że jest dobra i przyjemnie spędziłam z nią swój czas.

,,Skrzydła nad Delft" to ciekawa, lekka, nawet wciągająca książka, którą na dobrą sprawę można przeczytać w jeden wieczór. Czyta się ją naprawdę szybko, a dodatkowym atutem są ilustracje w niej zawarte, które znajdują się przed niektórymi rozdziałami. Sama okładka jest też przecudna, a fabuła interesująca. Jeśli chcecie cofnąć się w czasie o kilka stuleci do tyłu to zapraszam.

Moja ocena: 5/6

Aubrey Flegg to irlandzki pisarz. Po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością, jednak mam nadzieję, że nie po raz ostatni. ,,Skrzydła nad Delft" są bowiem pierwszą częścią trylogii. Wierzę, że na naszym rynku ukażą się dwie pozostałe części.

Louise Eeeden dla dobra rodzinnych interesów miała wyjść za mąż za Reyniera. Nie była jednak przekonana do tego małżeństwa....

więcej Pokaż mimo to

avatar
110
72

Na półkach:

Aubrey Flegg urodził się w Dublinie, wczesne dzieciństwo spędził na farmie w hrabstwie Sligo, później przeniósł się na jakiś czas do Anglii, by kontynuować naukę. Przez kilka lat przebywał też w Kenii, prowadząc badania naukowe.

Obecnie razem z żoną mieszka w swoim rodzinnym mieście, a wcześniejszą emeryturę wykorzystuje na realizację pisarskich pasji. Autor książek: "Katie`s War" (,,Wojna Katie") oraz "The Cinnamon Tree" (,,Drzewo cynamonowe"),zdobywca licznych nagród literackich. ,,Skrzydła nad Delf" to pierwsza część trylogii o losach Louise i jej portretu.

,,Miłość to słowo za słodkie, a współczucie- zbyt napuszone."

,, Skrzydła nad Delft" to opowieść o szesnastoletniej Louise Eeden, która jest jedynym dzieckiem największego producenta porcelany. Od dziecka przyjaźni się z Reynierem DeVries, synem właściciela konkurencyjnej firmy zajmującej się wyrobem ceramiki. Po mieście chodzą plotki, że dwie wielkie firmy porcelany i ceramiki mają się połączyć, gdy Louis i Reynier zawrzą małżeństwo. Nastolatka jest gotowa do takiego poświęcenia dla dobra swojego ojca i schorowanej matki. Jednak, gdy bardziej poznaje Pietera, młodego pomocnika mistrza, wszystko ulega zmianie. Reynier wyjeżdża, aby Louise mogła pomyśleć, zaś ona swój czas spędza w pracowni, gdzie wielki mistrz Jacob Haitink tworzy jej portret. Przez lata dziewczyna przez nianię była zniechęcana do katolicyzmu, gdy odkrywa kim jest jej nowy przyjaciel, wielki strach pojawia się w życiu nastolatki.

,,Pewnego dnia przez te drzwi przejdzie ktoś,
kto jest zupełnie obojętny na samego siebie."

,, Skrzydła nad Delft" mogłyby się wydawać kolejną romantyczną historią. Jednak tym razem posiada coś więcej. Aubrey Flegg w swoim dziele przedstawił świat XVII- wiecznej Holandii, która była złotym wiekiem malarstwa, epoką narodzin wielkich mistrzów i rozkwitu gospodarczego, a jednocześnie niepokojów religijnych. Bardzo wyraźnie można wyróżnić wymienione czynniki kształtujące ten wiek. W książce spotykamy trzech malarzy oraz dwie wielkie religie katolicyzm i protestantyzm.

Okładka książki bardzo skupia wzrok czytelnika. Często się słysz, że największą uwagą cieszą się osoby o rudym kolorze włosów. W tym przypadku to ma racje. Młoda dziewczyna z ognistymi włosami w czepku i w intensywnej zielonej sukience siedząca na murach miasta, skupia wzrok każdego czytelnika. Uważam, że okładka jest cudowna i bardzo pasuje do tej opowieści.

W książce można znaleźć również obrazki. Pod koniec niektórych rozdziałów są zawarte portrety lub krajobrazy. Osoby przedstawione na zdjęciach mogą być utożsamiane z główną bohaterką Louise, z jej nianią Anną oraz przyjacielem z dzieciństwa Reynierem. Czytelnik nie powinien się bać ilości stron, ponieważ w książce czcionka jest wielka, co ułatwia czytanie.

,, Skrzydła nad Delft" na pewno pokochają nastolatki oraz osoby lubiące wydarzenia historyczne. Prawdziwa historia pomieszana z fikcją. Nie jest łatwe takie zadanie, ale Aubrey Flegg potrafił tego dokonać. Opowieść ta na pewno nie zanudzi nikogo.

Książka została wydana przez Wydawnictwo Esprit.

Ocena: 5/5

www.klara203.blogspot.com

Aubrey Flegg urodził się w Dublinie, wczesne dzieciństwo spędził na farmie w hrabstwie Sligo, później przeniósł się na jakiś czas do Anglii, by kontynuować naukę. Przez kilka lat przebywał też w Kenii, prowadząc badania naukowe.

Obecnie razem z żoną mieszka w swoim rodzinnym mieście, a wcześniejszą emeryturę wykorzystuje na realizację pisarskich pasji. Autor książek:...

więcej Pokaż mimo to

avatar
391
260

Na półkach: ,

Osadzona w siedemnastowiecznej Holandii urokliwa opowieść o ciekawym zakończeniu.

Osadzona w siedemnastowiecznej Holandii urokliwa opowieść o ciekawym zakończeniu.

Pokaż mimo to

avatar
203
31

Na półkach:

jedna z moich ulubionych powieści a jestem wybredna w tym gatunku ;p

jedna z moich ulubionych powieści a jestem wybredna w tym gatunku ;p

Pokaż mimo to

avatar
555
458

Na półkach: ,

XVII - wieczna Holandia. Malarstwo, religia, interesy i zakazana miłość.... ciekawa lektura, polecam :)

XVII - wieczna Holandia. Malarstwo, religia, interesy i zakazana miłość.... ciekawa lektura, polecam :)

Pokaż mimo to

avatar
443
422

Na półkach:

Książkę czyta jak zwykłą obyczajówkę, dopiero na sam koniec dowiadujemy się, że za tło autor wziął prawdziwe wydarzenia historyczne, które zdarzyły się w tym artystycznym holenderskim miasteczku. Jednakże trzeba sobie szczerze powiedzieć, że oby otrzymać miano powieści historycznej, książka jest nieco przy krótka i za mało klimatyczna. Autor skupił się na przybliżeniu czytelnikom starych technik malarskich, tworzenia farb, procesu przygotowania, ustalania perspektywy, terminowania młodych talentów ... zabrakło nieco więcej informacji z codziennego życia, brudu i pospolitych czynności.

P.S. " zastanawiam się skąd pomysł na tytuł " skrzydła nad Delft" ? Hmm, po skończeniu lektury byłam święcie przekonana, że tytuł powinien brzmieć " piorun nad Delft" ;)

Książkę czyta jak zwykłą obyczajówkę, dopiero na sam koniec dowiadujemy się, że za tło autor wziął prawdziwe wydarzenia historyczne, które zdarzyły się w tym artystycznym holenderskim miasteczku. Jednakże trzeba sobie szczerze powiedzieć, że oby otrzymać miano powieści historycznej, książka jest nieco przy krótka i za mało klimatyczna. Autor skupił się na przybliżeniu...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    182
  • Przeczytane
    150
  • Posiadam
    60
  • 2012
    13
  • Ulubione
    6
  • 2013
    5
  • Chcę w prezencie
    2
  • Sprzedam/wymienię
    2
  • W bibliotece
    2
  • Teraz czytam
    2

Cytaty

Więcej
Aubrey Flegg Skrzydła nad Delft Zobacz więcej
Aubrey Flegg Skrzydła nad Delft Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także