Angielska pisarka, jedna z trzech sławnych sióstr-pisarek Brontë.
Anne urodziła się w Thornton, w hrabstwie Yorkshire (Anglia) 17 stycznia 1820 roku. Rok później, po przeprowadzce rodziny do Haworth, umarła jej matka. Śmierć ta, jak również zgony czworga z rodzeństwa miały wpływ na dalsze życie Anne. Wraz z siostrami kształciła się na pensji dla niezamożnych panien w Westmoreland. Później pracowała jako guwernantka. Wspólnie z siostrami Charlotte i Emily Jane od wczesnej młodości pisała wiersze i opowiadania. W 1846 r. dzięki staraniom Charlotte ukazał się tomik poezji, złożony z utworów trzech sióstr Brontë. Wiersze, podobnie jak i później powieści sióstr, ukazały się pod męskimi pseudonimami Currer, Ellis i Acton Bell. Anne była "Actonem".
Zmarła w nadmorskim kurorcie Scarborough w Anglii, gdzie leczyła się z powodu gruźlicy (na którą to chorobę zmarł przed nią jej brat Branwell, a także trzy siostry - Maria, Elizabeth i Emily). Kurort ten był miejscem akcji jej powieści, a po śmierci pisarki - również miejscem jej pochówku (została pochowana na cmentarzu parafialnym św. Marii). Jej nagrobek został zaprojektowany przez Charlotte.
Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu...
Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu całego życia.
„Ludzie wielkoduszni nie znajdują przyjemności w ciemiężeniu słabszych. Wolą raczej troszczyć się o nich i być im wsparciem.”
Niezależność w czasach, kiedy kobieta jest tylko ozdobą dla męża, stanowi nie lada rewolucję. Jednak jest to walka o większe dobro w imię wolności, własnych wartości i przekonań. W tamtych czasach to była bitwa, która swoimi pociskami potrafiła ranić głębiej niż ostrze, gdyż ludzie obawiali się tego, czego nie rozumieli, a wszystko, co nowe traktowali jak zagrożenie.
Historia zaczyna nas wciągać nowym wydarzeniem w życiu bohaterki, którym jest przeprowadzka do Wild fell Hall. Jest niczym okaz w tej społeczności, która zna się między sobą a więc i plotką nie ma końca. Przecież kobieta bez męża to już margines społeczeństwa, który należy potępiać.
Ponadczasowość takiego postępowania staje się wręcz rażąca ukazująca, że pomimo rozwoju czasowego nadal pozostajemy takimi samymi ludźmi, nie wyciągamy wniosków, nie przyjmujemy nowości, staliśmy się staromodni, myśląc, że dzięki temu otoczymy się kokonem bezpieczeństwa. Nadal przerażają nas nowości, które nie są dla nas zbyt zrozumiałe bądź trwale wyryte nawyki nie pozwalają nam wznieść się na wyżyny. Bronimy się przed nimi, gdyż się ich boimy. Nadal żywe jest ocenianie ludzi poprzez pryzmaty, te które widzimy na pryncypale. Nie bawimy się w poznawanie, zrozumienie czy nawet wysłuchanie. Przyklejamy łatkę tylko po pierwszym spojrzeniu.
Okraszona pięknym słowem powieść, która swoim spokojem, tajemniczością zabiera nas w podróż, gdzie pośród malowniczych krajobrazów chcemy odnaleźć własne katharsis. Powieść, która swoim spokojem ma pomóc zrozumieć siebie i odnaleźć swoje jestestwo. Życie weryfikuje naiwne podejście do niego, zbyt lekkoduszne, ale także uczy pokory i mądrości, która powinna być drogowskazami w tej niełatwej drodze.
Nigdy nie chciałam wierzyć w pogłoski, jakoby to nie Emily Bronte miała być autorką "Wichrowych wzgórz", tylko któraś z pozostałych sióstr. Ale po przeczytaniu "Lokatorki" moje stanowcze przekonanie w tym względzie trochę się zmieniło. Jeżeli już miałabym dać wiarę tego typu plotkom, to jako autorkę "Wichrowych wzgórz" wskazałabym Annę Bronte.
"Lokatorka" bowiem wygląda trochę jak przymiarki, albo luźna inspiracja do "Wichrowych wzgórz". W obu powieściach dostrzegłam wiele wspólnych elementów: odosobniony, na wpół zniszczony dwór, wątek miłości zmieniającej się powoli w nienawiść, zamknięty krąg osób, w których część oddaje się zepsuciu, szokująca jak na tamte czasy historia zdrady małżeńskiej, deprawowanie dziecka i ostatecznie - związek dusz (tutaj jedynie delikatnie zarysowany). Nie można też pominąć klimatu tajemnicy, jaki jest budowany wokół głównej kobiecej postaci, szkatułkowej konstrukcji opowieści, zaburzenia chronologii i narracji w pierwszej osobie. Wszystko to usilnie wywoływało moje skojarzenia z „Wichrowymi wzgórzami”, aczkolwiek mam pełną świadomość, że „Lokatorka” jest jedynie bladym odbiciem tej pierwszej. Jest to historia zdecydowanie mniej brutalna i mniej budząca grozę, złagodzona przesłaniem religijnym i morałem, płynącym z historii. Mamy tutaj większą liczbę pozytywnych postaci i wyraźnie zarysowane szczęśliwe zakończenie, co stanowi równowagę dla mrocznej części historii. Nie ma również w „Lokatorce” elementów mistycyzmu i tak dobrze zbudowanego klimatu jak w „Wichrowych wzgórzach”.
Niemniej, dobrze się bawiłam czytając tę powieść, zwłaszcza odnajdując wspólne elementy w obu książkach. Jednak pewne mankamenty nie pozwalają mi dać wyższej oceny – głównie kuleją konstrukcje postaci, które zostały przedstawione w sposób czarno – biały, dosyć płytki i niezniuansowany. W oczy kole także oczywisty morał, podany czytelnikowi wręcz na kaznodziejską modłę. Myślę, że fani siostry Bronte docenią, inni czytelnicy – cóż, ciężko stwierdzić. Natomiast pomimo podobieństw do „Wichrowych wzgórz”, „Lokatorce” brakuje tego flow, które z kolei tak cudownie ponosi czytelnika dzięki poetyckości i mistycyzmowi historii napisanej przez (ponoć) Emily Bronte.