Eugene Colan - amerykański twórca komiksów. Absolwent Art Students League of New York. Zasłynął ze współpracy z kultowym już dzisiaj wydawnictwem Marvel Comics ("Daredevil", "Kaczor Howard"). Wraz ze Stanem Lee był twórcą komiksu "The Black Panther (T'Chala)", jednego z nielicznych komiksów z Afroamerykaninem jako superbohaterem. Colan współpracował m.in. przy następujących seriach: "Batman" (1981-1985),"Captain America", "Daredevil", "Doctor Strange", "Kaczor Howard", "The Tomb of Dracula" (1972-1979).http://www.genecolan.com/
Kolejna wariacja na temat Kapitana Ameryki. Nosi ona tytuł „Człowiek bez twarzy”, a możemy o niej przeczytać, że:
Po tym, jak uporał się z chaosem po śmierci Steve’a Rogersa, Bucky Barnes ma przed sobą obiecującą przyszłość jako nowy Kapitan Ameryka… o ile tylko nie przytłoczą go wspomnienia z czasów, gdy wbrew woli służył jako sowiecki zabójca. Przeszłość nie daje mu jednak spokoju, a ci, którzy pragną zemsty na byłym Zimowym Żołnierzu, rosną w siłę. Na szczęście Bucky może liczyć na pomoc Czarnej Wdowy, Namora i Sharon Carter, która niespodziewanie trafia na nowy trop w sprawie morderstwa Steve’a.
Kolejny udany tom Kapitana Ameryki. Co prawda nadal czuć, że jet to część przestojowa, mająca na celu jedynie odwlec moment powrotu prawdziwego Kapitana, ale nadal mamy du do czynienia z dobrym komiksem. Tym lepszym, że dostajemy takie zeszyty, jak nagradzany 601.
Akcja, szybkie tempo, mroczny klimat i szpiegowska nuta sprawiają, że pod rządami Brubakera seria ta jest właściwie opowieścią sensacyjną z elementami thrillera, a nie typowym superhero. Dobrze narysowana, choć mamy w tym tomie słabsze momenty, wpada w oko. I do dziś dzień, mimo pewnych minusów, stanowi to, co „Kapitan Ameryka|” ma najlepszego do zaoferowania.
Ciekawym zabiegiem w Człowieku bez twarzy jest to, jak twórcy umiejętnie łączą ze sobą intrygi na skalę światową i codzienne życie bohaterów. Tom ten stanowi bardzo dobry zbiór historii wykonanych w mistrzowskim stylu. Mimo braku Rogersa, nowy Kapitan daje radę. Co więcej, możemy go uznać za postać nawet trochę głębszą od Steve’a, gdyż Bucky, oprócz złoczyńców, musi pokonać swoje własne rozterki. Minusy? Jest tu trochę chaotycznie. Zbyt dużo historii, które następują po sobie zbyt szybko. Rozdział horrorowy sprawił jednak, że moja szczęka dosięgnęła podłogi, wybaczam więc poprzednie niedociągnięcia.