Peter Watts - kanadyjski, anglojęzyczny pisarz S-F i biolog morski, zajmujący się ssakami. Jest ateistą. Generalnie, Peter Watts jest o wiele większym optymistą, niż można by się po nim spodziewać. Przez większość dorosłego życia nie mógł się zdecydować, czy zostać pisarzem, czy naukowcem, w rezultacie zostając skrajną hybrydą tych dwóch gatunków. Zdobył szereg nagród w dziedzinach tak odległych od siebie jak biologia ssaków morskich, film dokumentalny i fantastyka naukowa. Te osiągnięcia nie uderzyły mu jednak do głowy, bo nigdy nie wiązała się z nimi większa kasa. Poświęcił dziesięć lat na uzyskanie różnych tytułów naukowych z ekofizjologii ssaków morskich (to dopiero jest bezgraniczny optymizm),przez kolejne dziesięć usiłował zarobić na życie tymi kwalifikacjami, nie stając się popychadłem rozmaitych grup nacisku. To okazało się sporo trudniejsze, niż początkowo wyglądało; w latach 90-tych płacili mu kolejno: ruch obrońców przyrody za obronę morskich ssaków, amerykańskie firmy rybołówcze za ich szpiegowanie, kanadyjskie władze – za ich ignorowanie. W końcu zdecydował, że skoro i tak wplata naukę w fikcję, może równie dobrze dodać jeszcze paru bohaterów, fabułę i spróbować sprzedać na jakiś rynek, szerszy niż „Przegląd Teoretycznej Biologii”. Z mieszanym sukcesem, należy rzec. Pierwsza powieść, Starfish, została wyróżniona przez „New York Timesa”, zasłużyła sobie na „zaszczytną wzmiankę” wśród laureatów nagrody Johna W. Cambella oraz na odrzucenie przez niemieckie i rosyjskie wydawnictwa jako „zbyt mroczna”. (Zbyt mroczny dla Rosjan – z tego osiągnięcia jest Watts szczególnie dumny, choć nadal zdumiewa go, że tłumaczono tę książkę na włoski.) Odtąd zaczął się także kultowy status książki wśród dręczonych egzystencjalnymi niepokojami nastoletnich blogerek, identyfikujących się z główną bohaterką Starfisha. Najnowszą książkę Wattsa, Ślepowidzenie (2006) najlepiej określić mianem powieści o pierwszym kontakcie, zgłębiającej naturę i ewolucyjne znaczenie świadomości, w której występują kosmiczne wampiry. Wbrew wszelkim przewidywaniom, nie była klęską komercyjną – przeżyła wprawdzie odrzucenie przez pół tuzina wydawców, mikroskopijny pierwszy nakład, zero zamówień od największej amerykańskiej sieci księgarń, brak sensownych notek reklamowych, wątpliwą okładkę oraz samobójczy akt desperacji, w którym autor zaczął rozdawać ją za darmo przez sieć, na licencji Creative Commons. Gdy piszę te słowa, ukazuje się czwarte wydanie Ślepowidzenia, w twardej oprawie, jest ono tłumaczone na kilka języków; zostało także nominowane do nagród Hugo, Campbella, Sunburst, Locusa i Aurory, wygrywając dokładnie zero z nich.http://rifters.com/
Pewnego ciemnego wtorkowego wieczoru, gdy światło było idealne, przyniosłem jej kwiaty. Zwróciłem uwagę na paradoks te odwiecznej romantyczn...
Pewnego ciemnego wtorkowego wieczoru, gdy światło było idealne, przyniosłem jej kwiaty. Zwróciłem uwagę na paradoks te odwiecznej romantycznej tradycji - w ramach przedkopulacyjnej łapówki wręcza się odcięte genitalia innego gatunku.
--- Hard SF o sztucznej inteligencji ze swoimi ograniczeniami kontra człowiek i jego intuicja, pisane trudnym, techniczno-naukowym językiem, naszpikowanym skomplikowanymi zasadami i bełkotliwymi teoriami naukowymi bezpośrednio powiązanymi z fabułą. Wszystko to wymaga skupienia i częstych powtórek... Niby jest to rozwinięcie krótkiego opowiadania, ale stanowi spore wyzwanie czytelnicze.
--- Dla przykładu krótki cytat pierwszego z brzegu akapitu: "Geny podregulowane na maksymalne rozwidlanie linii. Ciemne, pękate owoce, świetliste od bioluminescencyjnych bakterii, ich TNA skrępowane wiązaniami siarkowymi i dodatkowymi pętlami, aby powstrzymać mutacje. Wielkie wklęsłe liście, czarne jak śmierć cieplna, zakrzywiające się wokół tych bakteryjnych lampek nocnych jak dłonie złożone wokół płomyka świecy." Ufff
Ps.
--- Punkt w górę za interesującą fabułę, która faktycznie lepiej sprawdza się w opowiadaniu (krótkiej formie).
Takie ponure hard SF to robi chyba tylko Watts. Bardzo nieprzyjemne postaci, których niemal nie da się polubić i niezmiernie ciężkie wątki psychologiczne nie dla każdego czytelnika (przemoc, gwałt, pedofilia...). W zamian za to jest tona klimatu gęstego jak muł na oceanicznym dnie. Głównie o ten klimat tu chodzi, bo konkretniejsza fabuła zaczyna się dosłownie dopiero w 2/3 książki i nie jest zbyt rozbudowana. Duży plus za dość oryginalne miejsce akcji i tematykę - bardzo mało scifi dzieje się niemal w całości pod wodą.