NA KAŻDYM ROGU TA SAMA TRUSKAWKA. 1946-1950 Miron Białoszewski 6,8
Miron Białoszewski to nazwisko, które miłośnikom literatury kojarzy się z pewnością najbardziej z będących jego autorstwa „Pamiętników z Powstania Warszawskiego”, w których23 lata po zakończeniu Powstania zawarł on cały tragizm losów zwykłego Warszawiaka przez trudny czas powstańczej walki. Reporterskie pasje obudziły się w Mironie zdecydowanie wcześniej, o czym można przekonać się biorąc do rąk najnowsze dziecko wydawnicze Dowodów na istnienie, w postaci zbioru felietonów Autora z okresu 1956-1950.
W tym czasie Miron Białoszewski spełniał się jako dziennikarz lokalnych mediów – pracując najpierw dla „Kuriera codziennego”, później dla „Wieczoru Warszawy”, a wreszcie dla „Świata Młodych”. Ten okres reporterskiej działalności Autora zaowocował licznymi krótszymi i dłuższymi artykułami prasowymi, w których z wyjątkową wnikliwością, dociekliwością, wręcz z odrobiną wścibstwa wściubiał no w nie swoje sprawy, po to, aby początkowo dokumentować losy powstającej z gruzów stolicy (tak w Kurierze, a później Wieczorze),a następnie kreślić peany o zdolnościach i możliwościach pokolenia młodych Polaków, przed którymi socjalistyczny świat otwiera swoje podwoje (tak w Świecie”).
Tak też podzielony został zbiór owych felietonów zawarty w „Na każdym rogu ta sama truskawka”. Choć fizycznie w książce taki podział nie istnieje, to jednak czytając niniejszy wybór nie sposób go nie dostrzec, choćby z tego względu, że każdy z tekstów opatrzony został dopiskiem, gdzie i kiedy ukazała się jego treść.
Niewątpliwie zarówno treści publikowane dla Kuriera czy Wieczoru skierowane do starszego odbiorcy, jak i te zamieszczone na łamach Świata, które adresowane były do młodszych czytelników, cechuje wyjątkowy kunszt posługiwania się słowem, arcymistrzowskie kreowanie dziennikarskiej wypowiedzi, która mimo przedstawiania czasem suchych faktów, ma stworzyć u czytelnika powstanie namacalnego obrazu, w którym odzwierciedlone zostaną emocje odbiorcy. Pod tym względem cały wybór tekstów zamieszczonych w „Na każdym rogu ta sama truskawka” nakazuje chylić czoła przez Autorem i podziwiać wirtuozerię budowania napięcia w pisaniu o codziennych sprawach.
Pomimo tego, zdecydowanie bardziej przemówiły do mnie felietony z czasów Kuriera i Wieczora, a więc z okresu 1946-1950, niż z czasów „Świata Młodych”. Te pierwsze stanowią bowiem żywy obraz Warszawy, która dźwigała się z kolan po wojennej zawierusze, a jej mieszkańcy wszystkim siłami starali się udowodnić sobie i innym, że mimo ogromnych zniszczeń, mimo biedy, a wręcz skrajnego ubóstwa z każdym kolejnym dniem można powracać do normalności, dążąc ze wszystkich sił do tego, aby przywrócić dawną świetność miasta i spokojne, a z czasem dostatnie życie jego mieszkańcom. To w tych felietonach zawarty został obraz zniszczeń, tragizm ludzkich losów, ale i determinacja w dążeniu do tego, aby wspólnymi siłami odbudować stolicę. To za pośrednictwem tych treści każdy współczesny czytelnik poczuć może klimat tamtych lat, obcować z często tragicznym ludzkim losem, ale wręcz poczuć kurz unoszący się nad gruzowiskami, czy pot spływający po plecach robotników wznoszących z ruin nowe miasto. Tu jest prawda i tu są emocje. Tych zabrakło mi zaś w tych tekstach, które skierowane zostały do młodego, ówczesnego czytelnika. Z dzisiejszej perspektywy trącą one myszką, a przede wszystkim trudno oprzeć się wrażeniu, że mają one ideologicznie kształtować umysły nowego pokolenia Warszawiaków i Polaków, urabiać je plastycznie jak stal, ku chwale ojczyzny i socjalizmu. Cóż, po części trudno się dziwić takiemu ich wydźwiękowi, jeśli weźmie się pod uwagę, że dotyczą one początku lat 50-tych, kiedy to władza miała iść w ręce ludu i partii, ale aby uzyskać grono wiernych wyznawców trzeba było wpierw odpowiednio je urobić, kształtując socjalistyczne upodobania od najmłodszych lat.
Pomijając zatem ten wybór tekstów, z pewnością warto sięgnąć po „Na każdym rogu truskawki” nie tylko po to, aby obcować z najwyższej jakości dziennikarską robotą, ale również po to, aby zyskać niezwykle plastyczną wizję powojennej warszawskiej rzeczywistości. Do czego serdecznie zachęcam.