Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Andreas Martens
7,4/10średnia ocena książek autora
398 przeczytało książki autora
655 chce przeczytać książki autora
34fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Koziorożec 21. Mistrz
Andreas Martens
Cykl: Koziorożec (tom 21)
7,4 z 17 ocen
27 czytelników 3 opinie
2018
Koziorożec 20. Terminus
Andreas Martens
Cykl: Koziorożec (tom 20)
7,7 z 23 ocen
39 czytelników 4 opinie
2016
Koziorożec 19. Zarkan
Andreas Martens
Cykl: Koziorożec (tom 19)
7,7 z 23 ocen
43 czytelników 3 opinie
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Coutoo Andreas Martens
6,8
Andreas Martens najbardziej znany jest z dłuższych cykli komiksowych takich jak „Rork”, „Koziorożec” czy „Arq”. Jednakże ma swoim koncie także parę krótszych opowieści. Jedną z nich jest „Coutoo” czyli detektywistyczna historia, którą autor od pewnego czasu planował.
W Nowym Jorku dochodzi do serii morderstw. Przypominają one podobne zbrodnie sprzed lat dokonane przez mordercę o pseudonimie Coutoo. Prowadzący sprawę detektyw Carl Krafft czuje się osobiście związany z wydarzeniami, bo to właśnie jego ojciec ujął Coutoo.
Początkowo odnosiłem wrażenie, że jest to dosyć typowa zagadka kryminalna. Detektyw zbiera poszlaki, a gdzieś w tle rozgrywają się inne wątki. Nie jest to może najoryginalniejszy pomysł, ale sprawdza się jako zamknięta historiami.
Jednakże w pewnym momencie można dostrzec niewytłumaczalne zachowania bohaterów. Nie wiadomo dokładnie co się dzieje naprawdę, a co tylko w ich głowach. Poza tym rozwiązanie zagadki tak naprawdę nic nie wyjaśnia. Wydaje się, że nawet w finale scenarzysta naigrawa się z czytelnika pokazując bohaterów śmiejących się z błahego żartu.
Pod względem rysunków jest to przyzwoity poziom. Nie ma tu jednak eksperymentów z formą jak w innych dziełach autora. Wyjątkiem może być przewijający się co jakiś czas monokl Coutoo.
Nie jestem pewien czy do końca zrozumiałem ten komiks. Najprawdopodobniej trzeba go przeczytać parę razy, żeby go w pełni docenić. Dla mnie po pierwszej lekturze jest to dosyć przeciętny tytuł.
RELAX nr 43 Andreas Martens
7,0
Od czego tu zacząć...? Może tak: Papcio Chmiel skończyłby w tym roku 100 lat. Relax - od wydawnictwa Labrum - uczcił ten jubileusz w wyjątkowy sposób. Od obłędnej okładki w wykonaniu genialnego Wojciecha Stefańca, przez shorty narysowane przez Romka Gajewskiego i Daniela Chmielewskiego, po bardzo osobisty, a przez to emotywny artykuł wspominkowy Przemysława Soroki, który przyjaźnił się z Henrykiem Jerzym Chmielewskim. Możemy się z niego dowiedzieć, m.in. kogo inspirowały komiksy Papcia, jaki kolor Papcio ubóstwiał czy też, co można zrobić ze sztucznym wężem na spotkaniu z fanami. Papcio nadal uczy i bawi, a jego spuścizna pozostanie z nami na zawsze.
Oprócz tego w numerze tradycyjnie dostajemy potężną dawkę komiksowej rozrywki i publicystyki.
Jest oczywiście wcześniej wspominana Polska Ekstraklasa komiksowa. Oprócz rysunków Wojciecha Stefańca otrzymujemy, m.in. dzieło Daniela Chmielewskiego „Meltdown Scooterboya”, gdzie smutna rzeczywistość styka się z młodzieńczą wyobraźnią i beztroską, Janka Kozę, który wysyła swojego bohatera w przeszłość dzięki Maszynie czasu, oraz Bartosza Minkiewicza, który po raz kolejny wrzuca Wilqa w sidła zastawione przez kosmitów. Z autorów zagranicznych mega wrażenie zrobił na mnie komiks Druilleta „Noc” – dawno nie czytałem czegoś tak cudownie acidowego. Rysunki wgniatają w fotel/krzesło/łóżko – co kto lubi. Są szalone, odrealnione i bardzo ekspresyjne. W warstwie fabularnej dostrzegam ciekawy mariaż, który w czasie swojej premiery nie był podobny do niczego wcześniej. Szukając jakiegoś porównania, zdałem sobie sprawę, że ta historia wygląda tak jakby bohaterowie filmu „Wojownicy” Terrenca Hilla (swoją drogą czy Amerykanin mógł inspirować się komiksem Druilleta?) spotkali się w Las Vegas z Hunterem S. Thompsonem, po czym wyruszyli wraz z nim do Międzystrefy na spotkanie z Williamem Lee i jego owadzimi mocodawcami. To są te odmienne stany świadomości, które kopią cię po jajach z całą mocą bólu, jaką Druillet włożył w dzieło, które powstało zaraz po śmierci jego ukochanej żony. To jest ta moc, o którą chodzi w komiksie. Nie mogę się już doczekać dalszego ciągu.
Oprócz tego dostajemy, tradycyjnie świetnie wyselekcjonowane, dzieła Cazy, Andre Franquina, Andreasa, Berniego Wrightsona oraz nominowany do nagrody Eisnera short autorstwa Jimmy’ego Stampa i Debory Santos pt. „Pszczeli obowiązek”, a także dalszy ciąg „Psychowersum” ze świata Incala.
Na polu publicystyczna polecam w szczególności felietony dwóch weteranów pióra. Kamil Śmiałkowski zabiera nas do czasów PRL-u, gdzie poddaje wczesny rynek komiksowy analizie pod kątem swojskiej superbohaterszczyzny. Natomiast Krzysztof Skiba przybliża czytelnikom sylwetkę Zbigniewa Nienackiego i nie jest to laurka dla autora „Pana Samochodzika i Templariuszy”.
Czyta się to wszystko znakomicie. Najgorzej, że teraz muszę czekać 3 miesiące na kolejny numer.