Mutanci, Mesjasz i niepewna przyszłość
Po świetnym Kompleksie Mesjasza, jednej z najlepszych x-menowych opowieści, jakie na polskim rynku zagościły w minionym roku, nadszedł wreszcie czas na ciąg dalszy w postaci tomu X-Men: Wojna o Mesjasza. I chociaż nie jest to już historia tak znakomita, bo zabrakło tu talentu Brubakera, który odpowiadał za poprzedni tom, to wciąż kawał dobrego superhero, po które sięgnąć powinien absolutnie każdy fan marvelowskich mutantów.
https://planetamarvel.net/x-men-punkty-zwrotne-wojna-o-mesjasza-recenzja/
Po świetnym „Kompleksie Mesjasza”, „Wojna o Mesjasza” to spore rozczarowanie. Cały album oparty jest na jednej, prostej jak drut a jednak chaotycznej misji, z której ostatecznie niewiele wynika. Album sprawia wrażenie opowieści na siłę połączonej z wydarzeniami poprzednika. I też za bardzo rozciągniętą na taka ilość stron. Wydarzeń jest tu mało, często czuć w nich brak większej motywacji. A z fabularnych aspektów, najlepiej wypadają sceny z Deadpoolem. I dla nich właściwie przejrzałem cały ten komiks, bo rozwój postaci niestety kuleje. Graficznie? Mimo fotorealizmu jakoś brak mi w całości serca. Najlepiej wypada tutaj samo wydanie i dodatki przybliżające postacie i wydarzenia. W ostatecznym rozrachunku to jednak rzecz tylko dla zagorzałych fanów.