Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Manuel Garcia
21
7,1/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
100 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Oni tworzyli historię - Czyngis-Chan
Manuel Garcia, Filippi Denis-Pierre
9,5 z 4 ocen
10 czytelników 3 opinie
2023
Marvel Komiks 4/2019 Avengers
Manuel Garcia, Matteo Lolli
Cykl: Marvel Komiks (tom 4)
7,0 z 5 ocen
11 czytelników 0 opinii
2019
Hearthstone: Korona Lodu - Wolność
Andrew Jordt Robinson, Manuel Garcia
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2017
Amerykańska Liga Sprawiedliwości: Najbardziej niebezpieczni
6,5 z 53 ocen
86 czytelników 9 opinii
2015
Bloodshot Vol. 1: Setting the World on Fire
Duane Swierczynski, Manuel Garcia
Cykl: Bloodshot Vol. 3 (tom 1)
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Oni tworzyli historię - Czyngis-Chan Manuel Garcia
9,5
W ramach popularnej serii Wydawnictwa Scream Comics „Oni tworzyli historię”, ukazała się właśnie kolejna, interesująca pozycja - komiksowy album „Czyngis-Chan”. I jak już wiemy po samym tytule, przedstawia on życiorys jednej z najsłynniejszych postaci w dziejach naszego świata, która to na przełomie XII i XIII stulecia doprowadziła do powstania Imperium Mongolskiego, siejąc postrach w całej Europie i kształtując na wieki układ sił w Azji. Zapraszam was do poznania recenzji tej pozycji.
Jak już wspominałem, jest to opowieść o życiu, czynach i drodze do władzy Czyngis-Chana. Opowieść, przyjmująca postać wspomnieniowej relacji jednego z jego towarzyszy walki, gdy wielki Chan dokonał już kresu swojego żywota. W ten sposób poznajemy dzieciństwo małego Temudżyna, jego lata młodości, pierwszą miłość i wkraczanie w dorosłość, która zawiodła go wprost na szczyt władzy. Do tego poprowadzi go ucieczka z rodziną, małżeństwo, pozyskiwanie sojuszników oraz zemsta, która uczyni go tym, kim powinien od zawsze zostać...
Twórca tego komiksu - Denis-Pierre Filippi, stanął niewątpliwie przed trudnym zadaniem opowiedzenia o losach niezwykle barwnej postaci. I w tym względzie dokonał on w mej ocenie właściwego wyboru, by oto skupić się na jego młodzieńczych latach, które doprowadziły go do szczytu władzy, czyniąc Temudżyna Czyngis-Chanem. Oczywiście można powiedzieć, że to w pewnym stopniu pójście na łatwiznę, ale możemy też uznać, że jest to zamierzony i tak naprawdę kluczowy pogląd na tę tytułową postać, która kolejnymi latami życia czyniła Imperium Mongolskie wielkim. Bo też to właśnie te dziecięce i nastoletnie lata życia uczyniły go tym, kim zna go dziś świat i historia.
Opowieść starego mistrza i jego uczeń w roli słuchacza - to ciekawy punkt wyjścia, który zresztą przewija się wielokrotnie przez całą opowieść, gdy to uczeń zadaje wiele pytań odnoście relacji o młodości Temudżyna. W ten sposób historia ta nabiera bowiem bardziej emocjonalnej wymowy, gdzie to duma i wzruszenie w głosie starca są czymś niezwykle ważnym i mocno zaakcentowanym. To właśnie on opowiada o drodze chłopca do roli i pozycji Czyngis-Chanem, jego poświęceniu, konieczności zabijania i wierze w to, że potrafi uczynić życie swoich ludzi lepszym.
Równie imponująco jawi się ten album także pod kątem swej ilustracyjnej postaci, która jest dziełem Manuela Garcii. To przede wszystkim bardzo malownicze, przypominające wręcz malarską sztukę, niezwykle efektowne na polu lekkiej i zarazem szczegółowej kreski, rysunki. Cechuje je także bardzo ciekawe i zróżnicowane kadrowanie, wspaniała gra cieniami oraz piękna i przebogata w swej ofercie kolorystyka. I patrząc na te obrazu czujemy wielką przyjemność, co jest chyba rzeczą najważniejszą.
Jak w każdym z komiksów tej serii, tak i w tym przypadku możemy mówić tu o idealnym połączeniu rozrywki z nauką historii. Z jednej strony karty tego albumu wypełnia moc przygód, wartka akcja i wielkie emocje, które biorą się chociażby z obserwowanego tu poświęcenia młodego chłopca. Z drugiej strony jest to zaś cenna wiedza o Czyngis-Chanie i jego młodości, której dopełnia pokaźna porcja ciekawostek i faktów zawartych na końcu komiksu. I zapewniam was, że każdy czytelnik - tak młodszy, jak i dorosły, dowie się z tej lektury wielu ważnych rzeczy o życiu tytułowej postaci, ciesząc się przy tym świetną i barwną rozrywką.
Lektura tej opowieści jest bowiem swoistą podróżą w czasie, której odbywanie jest dla nas wielką, nieustającą, wielokrotnie zaskakującą i porywającą przygodą. Jednocześnie powiedzmy sobie szczerze, że wielu z nas nie sięgnęłoby po stricte naukową biografię Czyngis-Chana ( z racji chociażby naszego miejsca w Europie),a komiks ten nam to umożliwia i do tego czyni to w tak przyjemny sposób. I to też jest niewątpliwą wartością tego tytułu, który w mej ocenie zasługuje do duże słowa uznania - pod względem scenariusza, merytorycznej wymowy oraz ilustracyjnej jakości.
„Oni tworzyli historię. Czyngis-Chan”, to kolejna udana odsłona tej znakomitej serii, która bawi, edukuje i pozwala spojrzeć z nieco innej strony na sylwetki największych postaci w dziejach świata. Jeśli zatem kochacie komiksy, lubicie biografie i interesujecie się historią, to ten niniejszy album będzie dla was idealnym wyborem. Ze swej strony gorąco polecam i zachęcam was do sięgnięcia po niego – naprawdę warto.
Amerykańska Liga Sprawiedliwości: Najbardziej niebezpieczni David Finch
6,5
Bardziej oficjalna wersja Ligi Sprawiedliwości. Rząd amerykański tworzy własną drużynę superbohaterów by w razie czego opanować zagrożenie ze strony innych superherosów. Pierwszym zadaniem nowej ekipy będzie wyśledzenie tajemniczego Sekretnego Stowarzyszenia.
Komiks brzmi lepiej niż jest naprawdę. Zebrani bohaterowie w ogóle nie funkcjonują jako zespół – robią wrażenie bardziej zupełnie przypadkowych osób, którzy przeszkadzają sobie nawzajem. Na dodatek potencjał tak ciekawych postaci jak Catwoman, Katana czy Martian Manhunter w ogóle nie zostaje wykorzystany. Najbardziej zirytowało mnie, że będący na pierwszym planie okładki Simon Bazz pojawia się zaledwie na paru stronach i praktycznie nic nie robi! Także przeciwnicy nie są specjalnie godni zapamiętania – kluczem do zwycięstwa złoczyńców jest tu pomysł rodem z tych głupszych komiksów z lat 60. Co więcej, zostaje to wcześniej zaspoilerowane na obrazku tuż przed streszczeniem. Wyjątkiem jest tutaj tajemniczy mężczyzna w fioletowym płaszczu – wydaje się, że wszelkie wysiłki bohaterów są dla niego dziecinną igraszką, chociaż sam zdaje się nie mieć mocy – mam pewną teorię na temat tego kim on jest i jestem ciekawy czy się ona potwierdzi.
Misja tej drużyny to jednak zaledwie połowa tomu. Oprócz tego mamy jeszcze trzy krótkie historyjki o Catwoman i Martian Manhunterze – bardzo dobre pozwalają lepiej zrozumieć te postacie. Szczególnie w przypadku Marsjanina jasne staje się, czemu jest tak inny od swojej wersji sprzed restartu uniwersum.
Resztę tomu zapełniają… trzy numery serii „Liga Sprawiedliwości”. Trochę dziwna decyzja wydawcy – tytuł ten powinien pojawić się w tomie odpowiednim do serii, chociaż pojawia się pewne powiązanie z tytułową drużyną albumu. We wspomnianych zeszytach mamy przyjęcie nowych członków do Ligi, a także atak Despero na siedzibę bohaterów. Bardzo dobrze zostają przedstawione nowe postacie – nie wiem czy już wcześniej te wersje gdzieś się pojawiły, ale fabuła jest tak poprowadzona, że nie czułem się zagubiony. Bardzo emocjonujące jest też starcie z Despero, szczególnie, że pojawia się nieoczekiwana pomoc. Warto też wspomnieć, że w numerach zostają wykorzystane pewne wątki przypominające te z historii ”Tower of Babel”.
Rysunkowo jest różnie. David Finch odpowiedzialny za pierwsze numery tytułowej serii nie przyłożył się – jest strasznie mało dokładnie, szczególnie jeżeli chodzi o twarze. O wiele lepiej radzi sobie przejmujący pałeczkę Brett Booth, chociaż na jednym kadrze strasznie zdeformował Blockbustera. W krótkich opowieściach wszyscy rysownicy dali radę, szczególnie zapadł mi w pamięć Mars w wykonaniu Andrea Guinaldo. Jeżeli chodzi o trzy numery „Ligi Sprawiedliwości”, to najlepiej poradził sobie Ivan Reis – jest szczegółowo, dynamicznie, czuć emocje w wyrazach twarzy bohaterów. Trochę gorzej jest w przypadku Jesusa Saiza – jak dla mnie trochę za proste rysunki. Jeżeli chodzi o trzeci zeszyt, to tutaj jest trochę sieczka, bo mamy aż trzech rysowników i tak obok bardzo ładnych rysunków, są też straszne bohomazy. Przy okazji, kolorysta dał tutaj plamę – chyba nie pamiętał jaki kolor skóry ma Atom.
Podsumowując, tom wart przeczytania dla historyjek pobocznych i trzech numerów „Ligi..”, bo samodzielne przygody tytułowej drużyny to jakaś pomyłka. Ogólnie jednak większość albumu wydaje się bardziej wstępem do historii „Wieczne zło” niż samodzielną opowieścią.