Miki i zaginiony ocean Silvio Camboni 7,1

Komiksy z postaciami Disneya ("Gigant", "Donald i spółka") to moje dzieciństwo (obok polskich klasyków komiksu, czyli Christy, Chmiela, Szarloty Pawel i Baranowskiego). Dziś może już tak do nich nie wracam (choć mam jeszcze spory ich zbiór z lat 90., który przechowuję dla swojego syna, jak do nich podrośnie),ale ten oto komiks chciałam przeczytać i obejrzeć, z uwagi na niesamowicie piękne wydanie.
Najpierw wspomnę może o warstwie fabularnej - jest całkiem okej, klimat dialogów i zachowań bohaterów żywo przypomina mi komiksy czytane w dzieciństwie, pomimo może stosunkowo wyrafinowanego słownictwa, a fabuła wydaje się dostatecznie zakręcona, jak dla 11-latków, choć dla mnie, dorosłej baby, oczywiście jest dosyć prosta. Myślę, że w sumie nie jestem odpowiednią osobą, aby oceniać fabułę tego komiksu, bo tu liczy się opinia docelowych czytelników, czyli dzieci. A ich odbiór zdecydowanie różni się od odbioru osoby dorosłej.
Więc przejdę już do oceny warstwy wizualnej, która wbija w fotel. Sama okładka mówi sama za siebie, a dodam jeszcze, że to, co tworzy "ramkę" obrazka na okładce, jest wydrukowane błyszczącym, metalicznym drukiem, i to wygląda naprawdę szałowo. Obrazki w tym komiksie są cudowne - wspaniale dopracowane, szczegółowe, baśniowe, steam-punkowe. Osobom dorosłym polecam ten komiks nie tyle jako dzieło literackie, co bardziej jako album prac graficznych do oglądania i podziwiania