Bohatera powieści nie poznajemy z imienia i nazwiska, dowiadujemy się tylko tego, co chce o sobie powiedzieć. Jego wyznanie raz przypomina list, innym razem spowiedź, a treść jest pierwszoosobową relacją z najważniejszych wydarzeń życia; dotyczy dzieciństwa, przyjaźni, stosunków z członkami rodziny, znajomymi, kobietami, wreszcie z czytelnikami. Zwierzenie ostatecznie przybiera kształt powieści człowieka, który wiele przeżył, uznał własne doświadczenie za wyjątkowe, stał się autorem bestsellerów, więc tym samym czuje się namaszczony na mentora. Pytanie, czy w którymś momencie swojego życia - i opowieści - czuje satysfakcję, czy że w efekcie należy do elity ludzi spełnionych, szczęśliwych.
Hubert Fryc konstruuje go jako swego rodzaju prowokację. Szczęśliwy? Nieszczęśliwy? Spełniony? Niespełniony? Upokorzony, ale i upokarzający, żeby odreagować to, czego doświadczył sam? Historia się rozwija, ale opiera na cyklicznych powtórzeniach, świadczących o tym, że jakiś wewnętrzny głód zemsty pozostaje niezaspokojony. W wywiadzie autor wyznaje, że chciał stworzyć i pokazać człowieka złego. Pewnie dlatego w trakcie opowieści dzieje się tak, że im bardziej bohater utwierdza się w swoim mentorstwie, tym mocniej wystawia na próbę empatię wnikliwego czytelnika.
Napisany kunsztownie i precyzyjnie utwór Fryca wwierca się w mózg tym skuteczniej, im czytelnik jest wrażliwszy na literackość. Opowieść jest wirtuozowska, skonstruowana perfekcyjnie jako zwierzenie. Uwodzi transowy, emocjonalny styl, klimat otwartości, stopniowego wtajemniczania w zło, bezwstydnej szczerości w odsłanianiu ciemnych zakamarków duszy, których korzeniem jest pragnienie sprzeczne z naszą tradycją, naruszające kulturowe i religijne tabu - pragnienie zabicia ojca. Ojca jako człowieka, który spłodził, dał życie - to jasne i oczywiste, organizujące warstwę dosłowną i napięcie w opowieści. Ale też ojca jako uosobienia ważnych wartości, figury symbolicznej, obrośniętej w naszej kulturze wieloma znaczeniami, o których pisać aż strach i wstyd.
Jeśli czytelnik uwierzy, że ojciec jest potworem - bo na takiego wygląda w oczach syna, na takiego został przez niego wykreowany - to i w nim zrodzi się bunt i pełna solidarność z bohaterem skrzywdzonym przez los-przeznaczenie-urodzenie-wychowanie. I ugruntuje się przekonanie, że wolność można odzyskiwać tylko przez założycielskie okrucieństwo, przez zniszczenie tego, co się uznaje za ograniczenie.
Autor jednak tworzy sceny i zdarzenia, które są przeciwwagą, co sprawia, że wymowa opowieści staje się oksymoroniczna. Żeby nie zdradzać zbyt wiele, wspomnę tylko o opowieści matki, która przyznaje się do nielojalności względem syna, reakcji słuchaczy w pociągu czy powtarzalnej wspinaczce i noclegu pod drzwiami pewnego mieszkania w Suwałkach, rodzinnym mieście, puentującej epizod upodobniania się do ojca.
Dlatego w czytelniku uważnym musi się zrodzić dystans do mentorstwa