-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
Książkę dostałam na Mikołajki od koleżanki z klasy. Kiedy inne dziewczyny zobaczyły mój prezent, zaczęły się zachwycać jak świetna jest tak powieść. Zachęcona ich pochlebnymi opiniami, szybko zabrałam się za czytanie.
Na samym początku poznajemy głównego bohatera - dwunastoletniego Jamesa, którego matka była przywódczynią szajki złodziei i która, niestety, umarła. Chłopiec trafia do sierocińca, gdzie wplątuje się w różnego rodzaju kłopoty. Jednak to nie przeszkadza, aby po krótkim czasie został zaproszony do udziału w projekcie, jakim jest CHERUB. Młodzi agenci rozwiązują sprawy, z którymi nie radzi sobie rząd brytyjski. Wszystko oczywiście jest kontrolowane przez dorosłych i w każdej chwili dziecko może się wycofać z akcji. Zanim James zostanie dopuszczony do poważnych operacji, musi przejść 100dniowy trening, który zadecyduje czy młodzieniec będzie zasilał szeregi CHERUBA, czy zostanie odesłany do domu dziecka.
Na samym początku, kiedy przedstawiana jest historia Jamesa, zaczęłam wątpić, że powieść ta mi się spodoba. Tak naprawdę nie wiem dlaczego, może to przez to, że zanim zaczyna się 'właściwa' fabuła, mija trochę czasu. Jednak muszę prz
yznać, że myliłam się BARDZO. Akcja jest wartka i wciąga, nie ma czasu na nudę. Wszystkie zadania, jakie James i jego koledzy muszą wykonać są ciekawie opisane, możemy lepiej poznać każdego uczestnika szkolenia. Wydaje się, że taki trening to nic wielkiego, jednak kiedy masz 12 lat, musisz wstawać codziennie bladym świtem, czasami nie dostajesz jeść przez cały dzień i w dodatku jesteś najgorzej wytrenowany z całej grupy - to musi być bolesne przeżycie. Czy James przejdzie szkolenie? Przekonajcie się sami, bo naprawdę warto.
Jest to niewątpliwie powieść dla młodzieży, chociaż jest tak napisana, że niektórzy dorośli by się w niej odnaleźli. Jedynym aspektem, który przeszkadzał mi w całej historii, był fakt, że główny bohater jest tak młody. Nie chcę przesadzać, ja sama mam tylko 16 lat, jednak niektóre sytuacje pasowałyby mi bardziej do moich rówieśników, a nie do dzieci z 6 klasy podstawówki.
Cała powieść zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, nie spodziewałam się aż tak dobrej powieści. Jest ona lekka i szybko się ją czyta, nie wymagam od tego typu książek za dużo - po prostu mam się przy ich czytaniu dobrze bawić. I tak było w tym przypadku.
Książkę dostałam na Mikołajki od koleżanki z klasy. Kiedy inne dziewczyny zobaczyły mój prezent, zaczęły się zachwycać jak świetna jest tak powieść. Zachęcona ich pochlebnymi opiniami, szybko zabrałam się za czytanie.
Na samym początku poznajemy głównego bohatera - dwunastoletniego Jamesa, którego matka była przywódczynią szajki złodziei i która, niestety, umarła. Chłopiec...
'Wszelki wypadek' jest kolejną książką, którą przeczytałam autorstwa Joanny Chmielewskiej i chyba drugą, z udziałem Pawełka i Janeczki. Jest to rodzeństwo, które przy pomocy swojego nadzwyczaj uzdolnionego psa Chabra rozwiązuje różne zagadki. Zabierając się za książkę, zapomniałam, że w poprzedniej części z tym rodzeństwem nikt nie zginął, więc nastawiałam się na jakieś morderstwo. A tu niespodzianka, morderstwa żadnego nie było. Brat z siostrą postawili sobie za cel zlikwidowanie szajki złodziei samochodów. Jak się można spodziewać, dużą rolę w całej sprawie odgrywa ich cudowny pies, który jest inteligentniejszy od niejednego człowieka. Dzieciaki, aby rozwiązać sprawę, uciekają do niekonwencjonalnych metod, przy czym współpracują również z policją. Stróże prawa tak bardzo polegają na Pawle i Janeczce, że aż zdaje się to nierealne. Jednak jest metoda w tym szaleństwie - uczniowie podstawówki nie zwracają na siebie takiej uwagi jak policjanci, więc mogą zaglądać prawie wszędzie.
Pomimo że w tej powieści nikogo nie mordują, jest ona ciekawa i wciąga. Czyta się ją trochę inaczej, bo w przypadku kryminału z zabójstwem przez całą akcję zastanawiam się, kto zabił - tutaj (logicznie) czegoś takiego nie ma. Mi nie towarzyszyły takie emocje przy czytaniu tej książki, jak zwykle przy powieściach Chmielewskiej. Moją ulubioną książką pani Joanny jest nadal 'Wszystko czerwone', które wszystkim polecam i myślę, że to przez długi czas się nie zmieni.
'Wszelki wypadek' jest kolejną książką, którą przeczytałam autorstwa Joanny Chmielewskiej i chyba drugą, z udziałem Pawełka i Janeczki. Jest to rodzeństwo, które przy pomocy swojego nadzwyczaj uzdolnionego psa Chabra rozwiązuje różne zagadki. Zabierając się za książkę, zapomniałam, że w poprzedniej części z tym rodzeństwem nikt nie zginął, więc nastawiałam się na jakieś...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czytając opis wydawcy wiedziałam, że muszę sięgnąć po tą powieść. Grecja jest jednym z moich ulubionych krajów, jestem w niej, jak i w Grekach, zakochana. Oprócz tego akurat tak się złożyło, że styczność z książką miałam akurat w Grecji. Od razu mogłam porównać treść powieści do świata realnego.
Głowna bohaterka jest typową nastolatką, która wakacje chce spędzić na imprezach. Jednak nie jest jej to dane, gdyż rodzice Colbie stwierdzili, że powinna się ona oderwać od życia codziennego i pojechać do swojej dziwnej ciotki na całe wakacje na Tinos. Dziewczynie nijak to w smak, tym bardziej że właśnie dostała szansę na dostanie się do najpopularniejszej paczki w szkole. Jednak nikt (a przynajmniej Colbie) nie spodziewał się, że jej pobyt potoczy się tak niespodziewanie i kompletnie zmieni pogląd na różne rzeczy, jak i osoby.
Na początku za nic nie mogłam zrozumieć głównej bohaterki - jak można nie chcieć mieszkać na greckiej wyspie przez dwa miesiące?! Ale im bardziej poznawałam nastolatkę, sytuacja się klarowała. Dziewczyna utknęła tam bez telefonu, Internet jest tylko w jednej kafejce internetowej (której właściciel nie popiera siedzenia przed komputerem całego dnia), ze światem zewnętrznym można się kontaktować tylko przez listy i ograniczoną ilość maili. No rzeczywiście, dwa miesiące spędzone na Tinos mogą być trochę ciężkie (ja bym się zajęła czytaniem książek, ale pomińmy ten temat ;)).
Powieść składa się tak naprawdę z trzech części - są to albo listy Colbie do rodziców, albo wpisy na blogu, który dziewczyna założyła 'z nudów', albo wpisy do jej pamiętnika. Przez to powieść sprawia wrażenie, jakby była napisana właśnie przez nastolatkę. 'Greckie wakacje' są idealną pozycją na lato, jak i na takie dni jak dzisiaj, kiedy wakacje stają się powoli wspomnieniem.
Czytając opis wydawcy wiedziałam, że muszę sięgnąć po tą powieść. Grecja jest jednym z moich ulubionych krajów, jestem w niej, jak i w Grekach, zakochana. Oprócz tego akurat tak się złożyło, że styczność z książką miałam akurat w Grecji. Od razu mogłam porównać treść powieści do świata realnego.
Głowna bohaterka jest typową nastolatką, która wakacje chce spędzić na...
To było moje drugie podejście do tej książki. Za pierwszym razem coś mi przeszkodziło w jej czytaniu, chyba Nook mi się rozładował i złapałam coś innego. Ale w te wakacje postanowiłam powrócić do tej pozycji. Przy okazji recenzji 'Aniołów i demonów' wspominałam, że Dan Brown jest moim ulubionym pisarzem, więc ta lektura była pewnym 'pewnikiem'. Nie zawiodła, wręcz przeciwnie, utwierdziła w przekonaniu, że Brown jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.
Tym razem Robert Langdon, główny bohater 'Kodu', musi rozwiązać tajemnicę związaną z morderstwem kustosza Luwru. Jeden z najbardziej liczących się ludzi w świecie symboliki i historii zostawia przy swoim ciele notatkę, która na pierwszy rzut oka nic nie mówi, jednak kiedy na miejsce przybywa agentka z Wydziału Kryptografii francuskiego Centralnego Biura Śledczego wszystko staje się jasne. Prawie wszystko, bo z rozwiązaniem każdej kolejnej zagadki wychodzą na światło dzienne kolejne niejasności i wątpliwości. Napięcie rośnie, a niepewność co będzie następne towarzyszy nam przez cały czas.
'Kod Leonarda da Vinci' jest bardzo wciągającą książką, od której trudno się oderwać. Wchodząc na portal Lubimy Czytać zwróciłam uwagę na sporą ilość nieprzychylnych opinii na temat tej pozycji. Niektórzy twierdzą, że jest to po prostu 'ksero jego poprzednich powieści', inni, że jest to 'historia kryminalna na poziomie przedszkola'. Ujmę to tak - są gusta i guściki. Mi ten kryminał bardzo przypadł do gustu i na pewno nie raz będę do niego wracać. Moim zdaniem jest to bestseller, który zasługuje na to miano.
To było moje drugie podejście do tej książki. Za pierwszym razem coś mi przeszkodziło w jej czytaniu, chyba Nook mi się rozładował i złapałam coś innego. Ale w te wakacje postanowiłam powrócić do tej pozycji. Przy okazji recenzji 'Aniołów i demonów' wspominałam, że Dan Brown jest moim ulubionym pisarzem, więc ta lektura była pewnym 'pewnikiem'. Nie zawiodła, wręcz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przeglądając ofertę wydawnictwa G+J wpadł mi w oko przewodnik po Miami i Florida Keys. Samo Miami jest jednym z miejsc na liście ‘do odwiedzenia przed śmiercią’ (jakkolwiek to brzmi ;)). Kiedy więc zobaczyłam tę pozycję, stwierdziłam, że nie zaszkodzi już się czegoś dowiedzieć o tym regionie.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, są piękne zdjęcia – myślę że chociaż częściowo oddają magię tego obszaru. Oprócz zapierających dech w piersiach widoków, przedstawione są na nich również różne atrakcje oraz miejsca warte odwiedzenia.
Kolejną zaletą tej pozycji jest niezwykle przejrzysty układ – na początku każdego rozdziału wymienione są tematy, które będą poruszone na kolejnych stronach. Książka jest podzielona na kilka części, każda obejmuje daną kategorię, która jest opisana krótko i zwięźle, ale tak, żeby można było się z niej wszystkiego dowiedzieć.
Przewodnik autorstwa Marka Millera warto zabrać ze sobą na samą wycieczkę, ponieważ znalazły tam również miejsce mapy i plany, które bardzo ułatwią podróż w Stanach Zjednoczonych. Oprócz tego, w książce znajdują się rady bywalców i miejscowych, które pozwolą nam poznać Miami i Florida Keys takimi, jakimi naprawdę są. Autor wziął również pod uwagę różne możliwości, jakie mają przyjezdni i stworzył dwa plany pobytu – tygodniowy i dwutygodniowy. Opisał w nich każdy dzień po kolei, uwzględniając najważniejsze i najciekawsze miejsca w okolicy.
Przez to, że przewodnik ten napisany jest zwięźle, ale nie ‘po łebkach’, czytało się go szybko i myślę, że sięgnę po kolejne pozycje duetu G+J i National Geographic.
Przeglądając ofertę wydawnictwa G+J wpadł mi w oko przewodnik po Miami i Florida Keys. Samo Miami jest jednym z miejsc na liście ‘do odwiedzenia przed śmiercią’ (jakkolwiek to brzmi ;)). Kiedy więc zobaczyłam tę pozycję, stwierdziłam, że nie zaszkodzi już się czegoś dowiedzieć o tym regionie.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, są piękne zdjęcia – myślę że chociaż częściowo...
Wybierając się do empiku nie wiedziałam, jaka książka tym razem trafi do mojej kolekcji. Po długich zastanowieniach zdecydowałam się na ‘Intruza’ Stephenie Meyer. Głównie kierowałam się tym, że dosyć niedawno powstała ekranizacja tej powieści , więc będę mogła porównać oryginał z wersją filmową. Oprócz tego stwierdziłam, że jeśli nie przeczytałam ani jednej części ‘Zmierzchu’, przeczytam chociaż tą powieść.
Książki o świecie po apokalipsie trafiają do mnie o wiele bardziej niż historie o wampirach, więc byłam dosyć pozytywnie nastawiona na tę lekturę. Pierwszym plusem jest objętość – 556 stron to nie lada wyzwanie, na lato jest to dla mnie najlepsza ilość stron.
Świat, który wykreowała Stephanie Meyer wydaje się niebanalny. Ziemia wygląda tak jak zawsze, jednak zmienili się jej mieszkańcy. Dusze, które opanowały już kilkanaście planet trafiły także na naszą. Przejmują ludzkie ciała, żyją w nich, a ich pierwotni mieszkańcy zostają w pewnym sensie stłamszeni. Jednak są tacy ludzie, którzy łatwo się nie poddają i walczą. Czasami przed tym, żeby zabrać im dotychczasowe życie, a czasami przed tym, żeby już po fakcie dokonanym zostać totalnie zdominowanym. Przykładem takiej osoby jest Melanie, która nawet po wszczepieniu w nią duszy, pozostaje sobą. Wagabunda, która zamieszkuje w ciele Mel zdaje się idealnie rozumieć swoją współlokatorkę i stara się jej pomóc najlepiej jak potrafi. Jednak czasami, a nawet bardzo często, jest to bardzo trudne, ponieważ oprócz ciała, Wagabunda przejęła także wspomnienia i uczucia Melanie. Sprawę utrudnia tym bardziej miłość Mel do chłopaka, który jeszcze rok temu gotów był za nią oddać życie, a teraz staje się jednym z jej największych wrogów.
‘Intruz’ stał się jedną z moich ulubionych książek. Wartka akcja, nietypowa historia, miłość, która wywołuje wiele kłopotów, świat, który wydaje się taki podobny, a pomimo to inny sprawia, że powieść wciąga od pierwszej strony i nie pozwala odłożyć lektury na bok. Styl pisania autorki powoduje, że przywiązujemy się do bohaterów, przeżywamy z nimi każdą tragedię, każdy powód do szczęścia oraz kibicujemy im na każdym kroku. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie ostatnio czytałam i będę do niej wracać na pewno wielokrotnie. Zaczynam się zastanawiać nad przeczytaniem ‘Zmierzchu’, jednak czuję, że jednak zrezygnuję, bo wampiry trochę mi się ‘przejadły’. ;)
Wybierając się do empiku nie wiedziałam, jaka książka tym razem trafi do mojej kolekcji. Po długich zastanowieniach zdecydowałam się na ‘Intruza’ Stephenie Meyer. Głównie kierowałam się tym, że dosyć niedawno powstała ekranizacja tej powieści , więc będę mogła porównać oryginał z wersją filmową. Oprócz tego stwierdziłam, że jeśli nie przeczytałam ani jednej części...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od dosyć dawna lubię czasami posłuchać Queen. To nie jest tak, że jestem ich jakąś wielką fanką, po prostu bardzo lubię ten rodzaj muzyki. :) Przeglądając ofertę wydawnictwa SQN zauważyłam tę książkę i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. Zabrałam się za nią i od razu wiedziałam, że mi się spodoba. Biografia jest autorstwa Petera Hince'a, który był jednym z technicznych zespołu. Oprócz tego był przyjacielem panów, więc tak naprawdę jest to osoba, która znała Briana, Rogera, Freddiego i Johna najlepiej. Hince oprócz samego opowiadania o zespole i ich pracy, opisuje także kraje, które cała ekipa zwiedziła przy okazji różnych tras koncertowych. Zwyczaje tam panujące, fanów, którzy byli obecni na widowiskach, sytuacje, które spotkały gwiazdorów itp itd. Powieść jest bardzo ciekawie napisana, nie są to suche fakty, są to informacje, które Peter uznaje za interesujące dla fanów Queen. Oczywiście jako jeden z technicznych, autor podpisał coś w stylu umowy poufności w ramach której nie może opisywać różnych pikantnych sytuacji, jednak do swojej książki wybrał takie wydarzenia, które i zainteresują czytelników, i nie naruszą umowy.
Czytając tę pozycję można chociaż na chwilę poczuć się jak prawdziwa gwiazda rocka. Zostajemy wprowadzeni w świat show-biznesu, poznajemy tajemnice zespołu, uczestniczymy w przygotowaniach do koncertów i wreszcie jesteśmy na scenie razem z Queen! Książka napisana jest prostym językiem z idealną dawką humoru. Przepełniona ciekawostkami sprawia, że jej czytanie przychodzi naprawdę z łatwością. Dzięki niej dowiadujemy się m.in. jak powstawał najbardziej znany motyw z 'We Will Rock You' oraz czy Freddie tak naprawdę pił szampana na scenie.
Oprócz Queen, książka nawiązuje też do historii autora. Prosty chłopak, który stał się, tak naprawdę przez przypadek, technicznym jednego z największych zespołów rockowych, jest dosyć niesamowita.
'Nieznana historia' przypomina bardziej pamiętnik, niż stereotypową biografię. Pomimo że na okładce jest tylko Freddie, w książce wszyscy członkowie zespołu są 'poruszeni' tak samo. Jest to naprawdę dobra książka, do której zapewne będę wracać. Zagłębiając się w nią otula nas magiczna otoczka, która nie pozwala odłożyć lektury ani na chwilę.
Od dosyć dawna lubię czasami posłuchać Queen. To nie jest tak, że jestem ich jakąś wielką fanką, po prostu bardzo lubię ten rodzaj muzyki. :) Przeglądając ofertę wydawnictwa SQN zauważyłam tę książkę i stwierdziłam, że chcę ją przeczytać. Zabrałam się za nią i od razu wiedziałam, że mi się spodoba. Biografia jest autorstwa Petera Hince'a, który był jednym z technicznych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po książkę sięgnęłam tak naprawdę przez przypadek. Byłam prawie cały dzień w galerii handlowej i po jakimś czasie już mi się znudziło chodzenie po sklepach, a musiałam jeszcze poczekać na mojego tatę, więc zaszłam do Empiku i wybrałam tą pozycję. Zdecydowałam się na nią, ponieważ wydawała się całkiem ciekawa. Sami zobaczcie - z pozoru niewinna zabawa zamienia się (oczywiście) w morderstwo. Ginie dziewczyna, nie wiadomo dlaczego, kto ją zabił. Nie miała żadnych wrogów, nikomu nic złego nie zrobiła. I to głównie przemówiło do mnie, żeby zakupić tą powieść. Historia rzeczywiście zaczyna się ciekawie, chociaż jak dla mnie trochę przydługo. Wyjaśniane są okoliczności zabawy, przedstawiane różne osoby. Później dochodzi do momentu kulminacyjnego - morderstwa. Przez resztę czasu oczywiście Herkules Poirot próbuje dociec, kto był sprawcą. Kolejnym plusem tego kryminału jest właśnie sama postać detektywa. Jestem wielką fanką książek z jego udziałem. Jednak jeśli mam być szczera, jest to chyba najsłabsze dzieło Agathy Christie, jakie do tej pory czytałam. Zakończenie jest, moim zdaniem, mocno naciągane, wyglądało to tak, jakby nie miała zbytnio pomysłu, więc wymyśliła coś takiego. Ale może to tylko ja mam takie wrażenie.
Jeśli jeszcze nie przeczytaliście żadnej powieści tej autorki, serdecznie polecam 'Dziesięciu murzynków' (inna wersja to 'I nie było już nikogo') oraz 'Morderstwo w Orient Expresie'. Są to moje dwie ulubione książki pani Agathy i myślę, że są one obowiązkowymi pozycjami do przeczytania.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/2013/06/zbrodnia-na-festynie-agatha-christie.html
Po książkę sięgnęłam tak naprawdę przez przypadek. Byłam prawie cały dzień w galerii handlowej i po jakimś czasie już mi się znudziło chodzenie po sklepach, a musiałam jeszcze poczekać na mojego tatę, więc zaszłam do Empiku i wybrałam tą pozycję. Zdecydowałam się na nią, ponieważ wydawała się całkiem ciekawa. Sami zobaczcie - z pozoru niewinna zabawa zamienia się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jeśli mam być szczera, to nie wiem czy w ogóle bym się zabrała za tą pozycję. Jednak nawiązując współpracę z Wydawnictwem SQN, stwierdziłam, że jak już mam taką okazję, to skorzystam. I jestem z tego powodu bardzo zadowolona. :) Bohaterów książki poznajemy w momencie, kiedy wybucha 'zaraza'. Już się zorientowali, że coś nie gra - no cóż, chodzących umarlaków nie tak trudno nie zauważyć - i zaczynają swoją podróż. Ich celem jest miasto, w którym jest obóz dla przetrwałych. Jednak jak się okazuje z czasem, nic nie jest tak proste, jak mogłoby się zdawać. Przez długi czas nasi bohaterowie nie spotykają żadnego żywego ducha, jedynie pozostałości po ludziach. I też przypadek żywych trupów jest ciekaw - nie ważne jak ktoś umarł, jak bardzo był zmasakrowany, i tak się odrodzi i zacznie polować na ludzką krew.
Powieść rozpoczyna wstęp napisany przez Pawła Deptucha. Oprócz historii komiksu, później serialu itp ważna w nim jest jedna rzecz. Jak to autor ujmuje, 'nawet ulubieńcy czytelników nie mogą być pewni swojej przyszłości'. I ta myśl powinna towarzyszyć każdemu, kto zdecyduje się na tą książkę. Zdecydowanie jest to jeden z elementów, który sprawia, że 'Narodziny Gubernatora' są tak dobrą pozycją.
Co ciekawe, i według mnie wpływa pozytywnie na książkę, tłumacz nie bał się przekładać na polski różnych przekleństw. Wiecie jak to jest, czasami te f*ck'i (żeby nie było, mała cenzura jest ;)) tłumaczone są jako 'ojeju' albo coś w tym stylu. Jednak w tym przypadku, przekleństwa oddają w pewnym sensie dynamikę zdarzeń, sprawiają, że czytelnik jeszcze dokładniej może poznać uczucia bohatera. Jedyny minus książki, jest taki, że czasami zdarzały się jakieś błędy. Np coś w stylu 'Philip daje broń Philipowi' (nieźle się uśmiałam w tym momencie :)). Akurat to był jedyny przypadek tego rodzaju, ale ogólnie rzecz biorąc nie wpływa to na ogół książki.
Kiedy zaczynałam czytać 'Żywe trupy' cały czas w głowie miałam jakąś myśl, że bardzo przypomina to 'Komórkę' Kinga (której niestety nie dokończyłam). Obie książki są bardzo dobre, obie mówią o zombie, więc coś wspólnego ze sobą mają. No a jakżeby inaczej!
Jeszcze jedną rzeczą, o której powinnam napisać jest to, że narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym. Lubię książki tego typu, ponieważ mogę wtedy poczuć jakbym też brała udział w tych wszystkich wydarzeniach.
Powieść tą polecam wszystkim, którzy chociaż w małym stopniu lubią historie o zombie. Myślę, że jest to jedna z pozycji, z którą powinien zapoznać się każdy fan tego typu literatury.
Obecnie pozostaje mi nic innego, tylko zapoznać się z drugą częścią 'Żywych trupów', a później może z serialem.
Jeśli mam być szczera, to nie wiem czy w ogóle bym się zabrała za tą pozycję. Jednak nawiązując współpracę z Wydawnictwem SQN, stwierdziłam, że jak już mam taką okazję, to skorzystam. I jestem z tego powodu bardzo zadowolona. :) Bohaterów książki poznajemy w momencie, kiedy wybucha 'zaraza'. Już się zorientowali, że coś nie gra - no cóż, chodzących umarlaków nie tak trudno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Słowem wstępu - jestem wielką fanką Amy. I to nie o to chodzi, że stałam się nią dopiero po śmierci Winehouse. Nie, historia jest dłuższa. Tak naprawdę, to chyba rodzinne - babcia, mama i siostra, to one przekazały mi uwielbienie do jej piosenek. Kiedy książka wyszła na rynek, chciałam po nią sięgnąć, jednak (jak zawsze) coś mi w tym przeszkadzało. W końcu udało się! I jestem szalenie szczęśliwa z tego powodu. O samej fabule nie ma zbytnio co mówić, w końcu jest to książka biograficzna, więc opowiada życie Amy Winehouse. Pomimo że jakoś nie ciągnie mnie zbytnio do książek tego typu, tą czytało się bardzo szybko i łatwo. Historia z narkotykami i alkoholem, którą większość z nas zna z telewizji i gazet ma, jak się okazuje, drugie dno. Co mnie najbardziej zadziwiło? To, że Amy miała nagrać piosenkę do "007 Quantum of Solace". Kurcze, gdyby jej się to udało, byłby to zapewne niezły hicior. Mitch Winehouse, który jest ojcem Amy, był z nią najbardziej związany, więc jest chyba najlepszą osobą, która mogła opisać życie i problemy Wine. Jej małżeństwo z Blakiem, który wciągnął piosenkarkę na złą drogę, uzależnienie od narkotyków i alkoholu i wreszcie drogę na szczyt, a zarazem na dno. Pomimo że przecież wiedziałam jak to wszystko się skończy, w momentach kiedy Amy szła na odwyk, próbowała radzić sobie ze swoimi kłopotami i jej się to udawało, byłam szczęśliwa i trzymałam kciuki, żeby wszystko się dobrze potoczyło. Głupia nadzieja. Biografia jest właśnie tak napisana, że ktoś, kto nie zna końca tej historii, nie spodziewałby się raczej takiego zakończenia. Dopiero pod koniec można wyczuć w stylu pisania autora, że coś nie gra, ponieważ jego styl delikatnie się zmienia.
Warto jeszcze dodać, że w książkę wplecione są prywatne zdjęcia Mitch'a i jego córki, z których widać, jaką naprawdę Amy była dziewczyną.
Co jeszcze mogę powiedzieć? Książkę tą polecam wszystkim - i fanom Amy, dla których jest to lektura obowiązkowa, i osobom, które niezbyt lubią Winehouse. Naprawdę warto zapoznać się z jej życiem, ponieważ była bardzo dobrym człowiekiem, który w pewnym momencie zabłądził i miał problem w powrocie na właściwą drogę.
Do powieści na pewno będę powracać, ponieważ ma ona w sobie to coś. A może to po prostu Amy przyciąga. Jej śmierć jest jedną z najsmutniejszych rzeczy, jakie mogły się przytrafić społeczeństwu muzycznemu, ponieważ ile wspaniałych płyt mogła jeszcze Winehouse nagrać. Pozostaje nam nic innego, tylko wspominać jej osobę, słuchając poprzednich krążków. O Amy nie da się zapomnieć. Pozostanie na zawsze w sercach ludzi, ponieważ sama pisała swoje piosenki, więc były one najprawdziwsze z najprawdziwszych. I za to kochamy Amy Winehouse.
"Kocham by żyć... i żyję, by kochać."
Słowem wstępu - jestem wielką fanką Amy. I to nie o to chodzi, że stałam się nią dopiero po śmierci Winehouse. Nie, historia jest dłuższa. Tak naprawdę, to chyba rodzinne - babcia, mama i siostra, to one przekazały mi uwielbienie do jej piosenek. Kiedy książka wyszła na rynek, chciałam po nią sięgnąć, jednak (jak zawsze) coś mi w tym przeszkadzało. W końcu udało się! I...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Na tą pozycję czekałam z niecierpliwością. Nie wiem czy wiecie, ale kryminały i thrillery to moje dwa ulubione 'rodzaje' powieści. Po przeczytaniu opisu wydawcy wiedziałam, że tą książkę na pewno muszę przeczytać. Jest to druga część serii o kolekcjonerze oczu, jednak jak sam autor mówi (tzn pisze ;)), nie trzeba przeczytać pierwszej części, żeby zrozumieć o co w Pasjonacie chodzi. W Niemczech dopiero co został zamknięty groźny przestępca nazywany Kolekcjonerem Oczu. Jego zbrodnie miały zawsze jeden i ten sam scenariusz - Zarin (bo tak właśnie 'morderca' ma na imię) uprowadza młodą kobietę, gwałci ją, 'otwiera oczy' (tzn odcina powieki) a na koniec zostawia ją gdzieś w publicznym miejscu. Mordercę, w poprzednim zdaniu wstawiłam w cudzysłów, ponieważ tak naprawdę Suker nie zabija tych kobiet. One z biegiem czasu, nie mogąc się pogodzić z tym co się stało, w końcu popełniały samobójstwo. Jednak tym razem miało być inaczej. Ostatnia ofiara Kolekcjonera trzyma się całkiem nieźle i ma złożyć przeciwko niemu zeznania. Jednak nie wszystko może być takie kolorowe. Świadek nagle wariuje, nie jest w stanie opowiedzieć swojej strasznej historii. Nie ma świadka = nie ma zeznań = Zarin teoretycznie jest niewinny, nie ma żadnych podstaw, żeby trzymać go więcej w więzieniu = wychodzi na wolność. Jednak policja, nawet bez pomocy pokrzywdzonej, próbuje znaleźć jakiś sposób, aby Suker pozostał w zamknięciu. I w tym momencie do akcji wkracza Alina Gregoriev - niewidoma (o ironio!) fizjoterapeutka, która przez dotyk potrafi poznać przeszłość danej osoby. Ale przecież w sądzie wizje jakiejś ślepej wariatki, która rzekomo weszła w ciało zbrodnialca, nic nie będą znaczyć. Jednak to nie przeszkadza nikomu z otoczenia Aliny, jej współpracownicy próbują chociaż się dowiedzieć dla samych siebie, czy na pewno mają rację. Tymczasem sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kiedy fizjoterapeutka znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Pomóc mógłby tylko jej najlepszy przyjaciel, który ostatnimi czasy, no cóż... zamienił się w warzywo. Dziura w mózgu to nie przelewki. Trochę trudno żyje się także z niesprawną prawą częścią ciała. Ale przecież nie takie przeciwności losu się pokonywało.
Książka wciąga od samego początku, a trzyma w niepewności do ostatniej strony. Kiedy akcja zwalnia i myśli się 'o, teraz to już będzie dobrze'... BUM ! występują nowe komplikacje, z którymi, czasami, nie tak łatwo pokonać. Zakończenie książki totalnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Cała książka jest napisana bardzo przyjemnym językiem, łatwo się ją czyta, a lekturę ułatwia jeszcze bardziej to, że na początku każdego rozdziału jest napisane, kto prowadzi narrację i z czyjej perspektywy zdarzenia są opowiadane. Z czystym sumieniem mogę przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam i polecam ją wszystkim, którzy chociaż trochę 'parają' się takim gatunkiem. Myślę, że to nie będzie koniec mojej przygody z tym pisarzem.
Na tą pozycję czekałam z niecierpliwością. Nie wiem czy wiecie, ale kryminały i thrillery to moje dwa ulubione 'rodzaje' powieści. Po przeczytaniu opisu wydawcy wiedziałam, że tą książkę na pewno muszę przeczytać. Jest to druga część serii o kolekcjonerze oczu, jednak jak sam autor mówi (tzn pisze ;)), nie trzeba przeczytać pierwszej części, żeby zrozumieć o co w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy przeglądałam ofertę wydawnictwa Dolnośląskiego, moją uwagę przyciągnął właśnie 'Podpis mordercy'. Po pierwsze zwróciłam uwagę, że książka ta pochodzi z tej samej serii, co książki Jo Nesbo. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale moja mama jest jego wielką fanką i liczyłam na to, że 'Podpis' będzie tak dobry jak powieści norweskiego pisarza. Po drugie, zorientowałam się, że Krystyna Kuhn jest Niemką i na tyle, na ile nie lubię Niemiec, na tyle wydaje mi się, że książki sąsiadów zza zachodniej granicy są naprawdę dobre. Pamiętam, że 'Pasjonat oczu' mi się bardzo podobał i miałam nadzieję, ze na 'Podpisie mordercy' się nie zawiodę. Powieść ta jest druga z cyklu o Miriam Singer, jednak zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że nie przeczytałam 'Zimowego mordercy' i nie odczuwałam dyskomfortu z tego powodu.
Na początku kryminału poznajemy prokurator Miriam Singer oraz komisarza Henriego Lieblera, którzy mają za zadanie wytropić mordercę, który w bardzo przemyślany sposób zabija swoje ofiary - najpierw młodą tancerkę, a później studenta. Wszystkie elementy zbrodni są idealnie ze sobą połączone, nie ma miejsca na niedopatrzenie. Niepokojące dla śledczych jest to, że oba morderstwa zostały perfekcyjnie odwzorowane na podstawie dzieł Franza Kafki. Jednak jeszcze bardziej frapujące dla Miriam i Henriego jest to, że dowiedzieli się o kolejnym rękopisie tego czeskiego pisarza, który oznacza tylko jedną rzecz - następna osoba jest zagrożona, jednak nie wiadomo kto i co się jej może stać.
Powieść wciąga od pierwszych stron, a zupełnie możemy się w niej zatracić, kiedy 'poznajemy' pierwszą ofiarę. Morderstwa opisywane są z niezwykłą dokładnością, możemy się poczuć jakbyśmy stali obok komisarza Henriego i zastanawiali się nad motywem. Bo motyw, jak i sprawca, są zupełną zagadką, która wydaje się być nie do rozwiązania. Autorka tak umiejętnie tworzy postacie, że od razu się do nich przywiązujemy. I nawet kiedy wszyscy z pracy uważają Miriam za Żelazną Damę, my poznajemy 'prawdziwą' panią prokurator, która tak naprawdę jest zupełnie inna, ale nie daje po sobie tego poznać. Obok wątku głównego, czyli zbrodni, zaznajamiamy się z historią Singer. Analizujemy jej umysł oraz jak to, co się wydarzyło w przeszłości wpłynęło na to, jaką teraz jest osobą. Zastanawiamy się, czy ultimatum postawione przez Henriego jest słuszne. Próbujemy zrozumieć na jakiej podstawie prokurator uważa głównego podejrzanego za niewinnego. A przede wszystkim rozwiązujemy zagadkę, która nie daje nam ani Miriam spać po nocach.
Franz Kafka jest niezwykle ważnym, jak i interesującym elementem tego kryminału. Niestety nigdy nie miałam przyjemności czytać żadnego dzieła tego autora, jednak po przeczytaniu 'Podpisu' nabrałam taką chęć. Kafka przedstawiony jest niezwykle zagadkowo, co dodaje 'smaczku' całej historii.
Zakończenie jest zupełnie niespodziewane, takie rozwiązanie nawet nie przeszło mi przez umysł podczas czytania. Wszyscy wydają się zupełnie niewinni i tak naprawdę trudno znaleźć punkt zaczepienia, kogo można by zacząć podejrzewać.
'Podpis mordercy' polecam wszystkim fanom kryminałów oraz niemieckiej twórczości.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/2014/03/podpis-mordercy-krystyna-kuhn.html
Kiedy przeglądałam ofertę wydawnictwa Dolnośląskiego, moją uwagę przyciągnął właśnie 'Podpis mordercy'. Po pierwsze zwróciłam uwagę, że książka ta pochodzi z tej samej serii, co książki Jo Nesbo. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale moja mama jest jego wielką fanką i liczyłam na to, że 'Podpis' będzie tak dobry jak powieści norweskiego pisarza. Po...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to