-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
O 'Gwiazd naszych wina' słyszałam dawno, dawno, dawno temu od mojej przyjaciółki. Zachwycała się niezmiernie tą książką, jednak mi do niej nie było jakoś po drodze. Jakiś czas temu w Internecie pojawił się zwiastun ekranizacji tej powieści i przyznam szczerze - nabrałam ochoty zapoznać się z tą historią. Pożyczyłam od Tosi egzemplarz i rozpoczęłam przygodę z Hazel. Prawdę mówiąc, na początku obawiałam się trochę tej opowieści, ponieważ zakładałam, że zakończenie, jak i cała treść będą smutne. Teoretycznie rzecz biorąc, książka która jest o śmierci powinna być dołująca. Wbrew pozorom 'Gwiazd naszych wina' to pozytywna powieść, pełna humoru i pozytywnej energii. Hazel pomimo tego, że jest umierająca, nie użala się nad sobą i nie pozwala innym tego robić. Ponadto Augustus, który w krótkim czasie staje się jej najlepszym przyjacielem, jest niezwykle czarujący. Nie obchodzi się z dziewczyną jak z jajkiem, można nawet powiedzieć, że jego czarny humor jest czasami nie na miejscu. Jednak z czasem do tego przywykamy i tak naprawdę zaczynamy doceniać, że w końcu ktoś traktuje nastolatkę normalnie.
Hazel od samego początku zyskała moją sympatię. Sama jestem dosyć ironiczną osobą i kiedy poznaję postać podobną do mnie, już ją lubię. Oprócz tego dziewczyna stara się nie tracić dobrego humoru. Oczywiście, czasami jest jej smutno, ponieważ ma świadomość tego, że nie ma najłatwiejszego życia, jednak nigdy nie 'biadoli' nad swoim losem. Można nawet powiedzieć, że do choroby podchodzi z przymrużeniem oka, ponieważ aparat tlenowy, który jest jej nieodłącznym elementem życia, nazywa Philippem.
Mogłabym jeszcze więcej napisać o samej akcji przedstawionej w książce, ale nie chcę. Nie chcę z prostego powodu - tą powieść trzeba po prostu przeczytać. Nie ważne jak bardzo starałabym się przekazać treść, to nie będzie to samo co zapoznanie się z Hazel i Augustusem.
Szczerze mówiąc, słysząc wiele opinii, myślałam że ta książka wpłynie na mnie tak, że nie będę mogła się pozbierać przez dłuższy czas. Jednak niestety tak nie było. Nie zrozumcie mnie źle - 'Gwiazd naszych wina' jest świetną powieścią i polecam ją wszystkim, nie tylko młodzieży, ale i dorosłym. Myślę, że część tej powieści pozostanie we mnie, chociażby fragment '- Może "okay" będzie naszym "zawsze". - Okay - zgodziłam się.' Jak widzicie mam mieszane uczucia co do tej powieści. Niewątpliwie była to jedna z lepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam, była zabawna, romantyczna, w tym samym czasie poważna i co najważniejsze - prawdziwa. Jednak czułam, że czegoś mi brakowało. Możliwe, że miałam za duże wymagania. Nie wiem. Jednego jestem pewna - na ekranizację wybiorę się na pewno.
Sami się przekonajcie, czy ta powieść do Was przemawia.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/2014/05/gwiazd-naszych-wina-john-green.html
O 'Gwiazd naszych wina' słyszałam dawno, dawno, dawno temu od mojej przyjaciółki. Zachwycała się niezmiernie tą książką, jednak mi do niej nie było jakoś po drodze. Jakiś czas temu w Internecie pojawił się zwiastun ekranizacji tej powieści i przyznam szczerze - nabrałam ochoty zapoznać się z tą historią. Pożyczyłam od Tosi egzemplarz i rozpoczęłam przygodę z Hazel. Prawdę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie ukrywam, że za 'Niezgodną' zabrałam się, ponieważ bardzo zaciekawił mnie zwiastun filmu. Kiedyś myślałam, że 'Niezgodna' to tak jakby kontynuacja 'Igrzysk śmierci', więc jakoś szczególnie się nią nie interesowałam. Jednak po wizycie w kinie, kiedy pierwszy raz zobaczyłam trailer, zrozumiałam, że się myliłam i jest to zupełnie inna historia. A jak już wiecie, wolę przeczytać książkę zanim obejrzę film - i tak było w tym przypadku.
Na początku poznajemy Beatrice, która jest Altruistką. Altruiści nie myślą o sobie, tylko o innych, są bezinteresowni i nie wymagają nic od życia. Jednak dziewczyna ma wrażenie, że nie pasuje do tej społeczności. Musi zdecydować, czy zostanie w rodzinnym domu, czy jednak dołączy do Nieustraszoności, Serdeczności, Prawości lub Erudycji. W podjęciu tej decyzji ma jej pomóc test, którego wyniki są nieprzewidywalne. Beatrice znajduje się w niebezpieczeństwie, jednak jeszcze tego nie rozumie. Jej życie diametralnie się zmienia, poznaje nowych przyjaciół, przeinacza styl życia oraz rozpoczyna romans z intrygującym chłopakiem.
Kiedy zaczynałam czytać powieść, miałam lekki problem z wpasowaniem się do świata przedstawionego. Nie rozumiałam dlaczego Altruiści nie mogą oglądać się w lustrze, dlaczego Erudyci są wrogami Altruistów itp itd. Jednak z czasem weszłam w ten świat i wszystko stało się jasne. Świetną decyzją podjętą przez Veronicę było zastosowanie narracji pierwszoosobowej. Dzięki temu mogłam się poczuć, jakbym sama sama była obserwowana i jakbym to ja brała udział w testach. Oprócz tego narracja pierwszoosobowa zagwarantowała poznanie uczuć i myśli Tris, co bardzo wpłynęło na przeżywanie całej historii. Język, jakim napisana jest 'Niezgodna', jest lekki, książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Może to przez to, że autorka ma tylko dwadzieścia dwa lata. Pomimo że powieść skierowana jest do młodzieży, nie ma się wrażenia, jakby była stylizowana na taki język, wydaje się to być po prostu naturalne.
Obawiałam się, że przedstawiona historia będzie bardzo podobna do innych książek tego typu, jednak w 'Niezgodnej' jest coś innego. Główna bohaterka nie miała szczególnie trudnego dzieciństwa, nie była dręczona ani nie miała żadnych traumatycznych wspomnień. Dzięki temu jest taka normalna, możemy się z nią porównywać. Tris nie jest obojętna na krzywdy innych, łatwo ją zranić, jednak jest na tyle mocna i uparta, że nie załamuje się. Zna swój cel i stara się go osiągnąć za wszelką cenę.
Akcja jest wartka, nie pozwala odłożyć powieści na bok. W momentach, kiedy myślimy, że już nic nas nie zdziwi, nagle wszystko się zmienia i fabuła nabiera tępa od początku. Kiedy już powoli kończyłam czytać, nie mogłam się rozstać z 'Niezgodną' - nosiłam ją ze sobą dosłownie wszędzie i czytałam kiedy się tylko dało.
Wątek miłosny jest tylko dopełnieniem całej historii, nie przeszkadza, wręcz urozmaica akcję. Mogę nawet stwierdzić, że gdyby go nie było to by mi czegoś brakowało. Związek Tris i Cztery rozwija się powoli i subtelnie, co sprawia, że kibicujemy ich miłości i życzymy im jak najlepiej.
Podsumowując, 'Niezgodna' jest świetną książką, którą polecam wszystkim, ze szczególnością fanom dystopi. Nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejne części tej serii oraz obejrzenia filmu.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/
Nie ukrywam, że za 'Niezgodną' zabrałam się, ponieważ bardzo zaciekawił mnie zwiastun filmu. Kiedyś myślałam, że 'Niezgodna' to tak jakby kontynuacja 'Igrzysk śmierci', więc jakoś szczególnie się nią nie interesowałam. Jednak po wizycie w kinie, kiedy pierwszy raz zobaczyłam trailer, zrozumiałam, że się myliłam i jest to zupełnie inna historia. A jak już wiecie, wolę...
więcej mniej Pokaż mimo to
'Charliem' mówiła mi już dawno moja przyjaciółka, jednak nigdy nie było okazji, żebym w końcu się z nim zapoznała. Ostatnio zdecydowałam, że to już pora i wzięłam się za czytanie. Książka to tak naprawdę zbiór listów pisanych przez tytułowego bohatera do... tak naprawdę nie wiadomo kogo. Listy te są pewnym rodzajem dziennika, poznajemy Charliego i jego życie, dowiadujemy się co się u niego dzieje, z kim się spotyka i o czym myśli. A myśli o wielu rzeczach, i to w sposób czasami nietypowy.
Na początku powieści poznajemy chłopaka, który idzie do nowej szkoły i z tego powodu zaczyna swoją przygodę z listami. Biorąc pod uwagę fakt, że sama w tym roku zaczynałam liceum, od początku książki czułam pewnego rodzaju nić porozumienia z głównym bohaterem. Jednak Charlie pomimo swojego wieku wydaje się być bardzo niedoinformowany, sprawia wrażenie lekkiej 'ciamajdy', która nie wie nic o życiu i świecie ją otaczającym. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do tej osobowości, pasowała mi ona do tego jak ten licealista myśli i jak się zachowuje. Chociaż niektóre wydarzenia mnie zaskakiwały, ze względu na charakter bohatera - nie spodziewałam się np że sięgnie on po papierosy.
Chłopak w swoich listach nie boi się poruszać żadnych tematów, nawet tych najbardziej wstydliwych. Wspomina swoją przeszłość, która jak się okazuje po jakimś czasie, nie była taka cudowna i kolorowa. Nie pomija niczego, zaczynając od muzyki, która jest ważnym elementem w jego życiu, kończąc na homoseksualiźmie i molestowaniu. Dla niego nie istnieje coś takiego jak tabu, chce być szczery i to jest w nim najlepsze.
Przez całą książkę obserwujemy życie Charliego - wzloty, upadki, pierwszą poważną miłość, naprawdę istotne problemy, niesamowite przyjaźnie oraz relacje rodzinne. W tym czasie bardzo przywiązałam się do chłopaka, doceniłam to, jak ważni są dla niego przyjaciele i że jest w stanie zrobić dla nich prawie wszystko. Czasami wydaje się, że nastolatki nie mają nic ważnego do powiedzenia. Myślę, że ta książka może pokazać, że jest zupełnie inaczej i nawet osoby, po których byśmy się tego nie spodziewali, mają swoje własne zdanie, które może być zupełnie zaskakujące.
'Charlie' napisany jest prostym językiem, dzięki czemu miałam wrażenie jakby listy te rzeczywiście pisał mój rówieśnik. Pomimo że nie ma tu żadnych wybuchów, ani spektakularnych akcji, powieść wciąga. Nie mogłam się od niej oderwać, szukałam chociaż najmniejszej chwili, żeby dowiedzieć się co się dalej będzie działo u bohatera.
Zanim zakończę recenzję, muszę jeszcze poruszyć kwestię adaptacji. Film o tym samym tytule niezwykle mnie zaskoczył. Przeważnie (prawie zawsze niestety), ekranizacje są dużo gorsze od powieści. W tym przypadku było zupełnie inaczej, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wersja filmowa jest tak dobra jak wersja pisana.
Reasumując, książkę 'Charlie' polecam wszystkim. Powiedziałabym, że jest ona odpowiednia dla osób od 15 roku życia wzwyż, jednak nie chcę tak tego szufladkować, ponieważ wiem, że czasami 14latki mają umysł 18latka. Jednak powieść ta odpowiednia jest i dla młodzieży, i dla dorosłych. Myślę, że warto żeby dorośli zapoznali się z tą pozycją, ponieważ może ona rzucić światło na życie nastolatków i na to, że czasami mają oni naprawdę poważne problemy.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/2014/03/charlie-stephen-chbosky.html
'Charliem' mówiła mi już dawno moja przyjaciółka, jednak nigdy nie było okazji, żebym w końcu się z nim zapoznała. Ostatnio zdecydowałam, że to już pora i wzięłam się za czytanie. Książka to tak naprawdę zbiór listów pisanych przez tytułowego bohatera do... tak naprawdę nie wiadomo kogo. Listy te są pewnym rodzajem dziennika, poznajemy Charliego i jego życie, dowiadujemy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy przeglądałam ofertę wydawnictwa Dolnośląskiego, moją uwagę przyciągnął właśnie 'Podpis mordercy'. Po pierwsze zwróciłam uwagę, że książka ta pochodzi z tej samej serii, co książki Jo Nesbo. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale moja mama jest jego wielką fanką i liczyłam na to, że 'Podpis' będzie tak dobry jak powieści norweskiego pisarza. Po drugie, zorientowałam się, że Krystyna Kuhn jest Niemką i na tyle, na ile nie lubię Niemiec, na tyle wydaje mi się, że książki sąsiadów zza zachodniej granicy są naprawdę dobre. Pamiętam, że 'Pasjonat oczu' mi się bardzo podobał i miałam nadzieję, ze na 'Podpisie mordercy' się nie zawiodę. Powieść ta jest druga z cyklu o Miriam Singer, jednak zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że nie przeczytałam 'Zimowego mordercy' i nie odczuwałam dyskomfortu z tego powodu.
Na początku kryminału poznajemy prokurator Miriam Singer oraz komisarza Henriego Lieblera, którzy mają za zadanie wytropić mordercę, który w bardzo przemyślany sposób zabija swoje ofiary - najpierw młodą tancerkę, a później studenta. Wszystkie elementy zbrodni są idealnie ze sobą połączone, nie ma miejsca na niedopatrzenie. Niepokojące dla śledczych jest to, że oba morderstwa zostały perfekcyjnie odwzorowane na podstawie dzieł Franza Kafki. Jednak jeszcze bardziej frapujące dla Miriam i Henriego jest to, że dowiedzieli się o kolejnym rękopisie tego czeskiego pisarza, który oznacza tylko jedną rzecz - następna osoba jest zagrożona, jednak nie wiadomo kto i co się jej może stać.
Powieść wciąga od pierwszych stron, a zupełnie możemy się w niej zatracić, kiedy 'poznajemy' pierwszą ofiarę. Morderstwa opisywane są z niezwykłą dokładnością, możemy się poczuć jakbyśmy stali obok komisarza Henriego i zastanawiali się nad motywem. Bo motyw, jak i sprawca, są zupełną zagadką, która wydaje się być nie do rozwiązania. Autorka tak umiejętnie tworzy postacie, że od razu się do nich przywiązujemy. I nawet kiedy wszyscy z pracy uważają Miriam za Żelazną Damę, my poznajemy 'prawdziwą' panią prokurator, która tak naprawdę jest zupełnie inna, ale nie daje po sobie tego poznać. Obok wątku głównego, czyli zbrodni, zaznajamiamy się z historią Singer. Analizujemy jej umysł oraz jak to, co się wydarzyło w przeszłości wpłynęło na to, jaką teraz jest osobą. Zastanawiamy się, czy ultimatum postawione przez Henriego jest słuszne. Próbujemy zrozumieć na jakiej podstawie prokurator uważa głównego podejrzanego za niewinnego. A przede wszystkim rozwiązujemy zagadkę, która nie daje nam ani Miriam spać po nocach.
Franz Kafka jest niezwykle ważnym, jak i interesującym elementem tego kryminału. Niestety nigdy nie miałam przyjemności czytać żadnego dzieła tego autora, jednak po przeczytaniu 'Podpisu' nabrałam taką chęć. Kafka przedstawiony jest niezwykle zagadkowo, co dodaje 'smaczku' całej historii.
Zakończenie jest zupełnie niespodziewane, takie rozwiązanie nawet nie przeszło mi przez umysł podczas czytania. Wszyscy wydają się zupełnie niewinni i tak naprawdę trudno znaleźć punkt zaczepienia, kogo można by zacząć podejrzewać.
'Podpis mordercy' polecam wszystkim fanom kryminałów oraz niemieckiej twórczości.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/2014/03/podpis-mordercy-krystyna-kuhn.html
Kiedy przeglądałam ofertę wydawnictwa Dolnośląskiego, moją uwagę przyciągnął właśnie 'Podpis mordercy'. Po pierwsze zwróciłam uwagę, że książka ta pochodzi z tej samej serii, co książki Jo Nesbo. Nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego autora, ale moja mama jest jego wielką fanką i liczyłam na to, że 'Podpis' będzie tak dobry jak powieści norweskiego pisarza. Po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książkę dostałam na Mikołajki od koleżanki z klasy. Kiedy inne dziewczyny zobaczyły mój prezent, zaczęły się zachwycać jak świetna jest tak powieść. Zachęcona ich pochlebnymi opiniami, szybko zabrałam się za czytanie.
Na samym początku poznajemy głównego bohatera - dwunastoletniego Jamesa, którego matka była przywódczynią szajki złodziei i która, niestety, umarła. Chłopiec trafia do sierocińca, gdzie wplątuje się w różnego rodzaju kłopoty. Jednak to nie przeszkadza, aby po krótkim czasie został zaproszony do udziału w projekcie, jakim jest CHERUB. Młodzi agenci rozwiązują sprawy, z którymi nie radzi sobie rząd brytyjski. Wszystko oczywiście jest kontrolowane przez dorosłych i w każdej chwili dziecko może się wycofać z akcji. Zanim James zostanie dopuszczony do poważnych operacji, musi przejść 100dniowy trening, który zadecyduje czy młodzieniec będzie zasilał szeregi CHERUBA, czy zostanie odesłany do domu dziecka.
Na samym początku, kiedy przedstawiana jest historia Jamesa, zaczęłam wątpić, że powieść ta mi się spodoba. Tak naprawdę nie wiem dlaczego, może to przez to, że zanim zaczyna się 'właściwa' fabuła, mija trochę czasu. Jednak muszę prz
yznać, że myliłam się BARDZO. Akcja jest wartka i wciąga, nie ma czasu na nudę. Wszystkie zadania, jakie James i jego koledzy muszą wykonać są ciekawie opisane, możemy lepiej poznać każdego uczestnika szkolenia. Wydaje się, że taki trening to nic wielkiego, jednak kiedy masz 12 lat, musisz wstawać codziennie bladym świtem, czasami nie dostajesz jeść przez cały dzień i w dodatku jesteś najgorzej wytrenowany z całej grupy - to musi być bolesne przeżycie. Czy James przejdzie szkolenie? Przekonajcie się sami, bo naprawdę warto.
Jest to niewątpliwie powieść dla młodzieży, chociaż jest tak napisana, że niektórzy dorośli by się w niej odnaleźli. Jedynym aspektem, który przeszkadzał mi w całej historii, był fakt, że główny bohater jest tak młody. Nie chcę przesadzać, ja sama mam tylko 16 lat, jednak niektóre sytuacje pasowałyby mi bardziej do moich rówieśników, a nie do dzieci z 6 klasy podstawówki.
Cała powieść zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, nie spodziewałam się aż tak dobrej powieści. Jest ona lekka i szybko się ją czyta, nie wymagam od tego typu książek za dużo - po prostu mam się przy ich czytaniu dobrze bawić. I tak było w tym przypadku.
Książkę dostałam na Mikołajki od koleżanki z klasy. Kiedy inne dziewczyny zobaczyły mój prezent, zaczęły się zachwycać jak świetna jest tak powieść. Zachęcona ich pochlebnymi opiniami, szybko zabrałam się za czytanie.
Na samym początku poznajemy głównego bohatera - dwunastoletniego Jamesa, którego matka była przywódczynią szajki złodziei i która, niestety, umarła. Chłopiec...
Jeśli mam być szczera to nigdy nie słyszałam o tej książce. Do momentu, kiedy przyjaciółka zaczęła mi o niej opowiadać. Muszę przyznać, że fabuła mnie zaintrygowała, więc poprosiłam, aby Agata pożyczyła mi tą powieść. Kiedy zobaczyłam okładkę, wiedziałam że mi się spodoba. Czasami jest tak, że ten krótki opis z tyłu, recenzja, albo jak w tym przypadku okładka są elementem, który mówi 'Tak, to jest książka dla Ciebie, przeczytaj ją!'.
Na początku akcja jest dosyć spokojna, jesteśmy wprowadzeni w temat dziadka Jacoba, Abrahama Portmana. Dowiadujemy się o przeszłości mężczyzny, że wychowywał się w domu dziecka po tym, jak jego cała rodzina zginęła w czasie wojny. Jednak sierociniec, w którym mieszkał, zamieszkiwały osobliwe dzieci. Ktoś umiał latać, ktoś był niewidzialny, ktoś był niewiarygodnie silny, a jeszcze ktoś inny miał usta z tyłu głowy. Nieprawdopodobne, prawda? Tak samo myślał Jacob, który wraz z dorośnięciem stwierdził, że opowieści dziadka to tylko bajki. Jednak jego zdanie na ten temat uległo zachwianiu, kiedy Abrahama zabiła niesamowita zmora. Może to było tylko przewidzenie, bo nikt oprócz Jacoba jej nie widział, ale co jeśli nie? Młody Portman jedzie razem ze swoim ojcem na wyspę, gdzie znajdował się dom dziecka jego dziadka, mając nadzieję, że czegoś się dowie.
Kiedy zaczynałam czytać tą powieść, zastanawiałam się czy to na pewno był dobry wybór. Moim zdaniem zaczynała się dosyć 'normalnie' i nic nie wskazywało na to, że się rozkręci. Jednak po kilku(nastu) stronach wszystko się zaczęło zmieniać, a mi się coraz bardziej podobało. Książka jest bardzo wciągająca i nie da się jej odłożyć na dłuższy moment. Tajemniczą atmosferę podkreślają zdjęcia, które są wplecione w tekst książki. Kiedy dziadek Jacoba opowiada historię o chłopcu, w którego ciele mieszkają pszczoły, na następnej stronie jest dowód w postaci fotografii. Co najbardziej zadziwiające, wszystkie 'fotki' są prawdziwe, pożyczone od realnych ludzi i nie były przerobione, czego możemy dowiedzieć się na końcu powieści.
Akcja książki jest wartka, pomimo że nie ma w niej pościgów itp itd. Co chwilę pojawiają się nowe wątki, które sprawiają, że nie ma czasu na nudę. Myślałam, że będę bardziej się bać podczas czytania, jednak lektura nie była tak przerażająca. Z jednej strony to dobrze, bo mam dosyć wybujałą wyobraźnię i nie wiem czy to by się dla mnie dobrze skończyło, jednak czasami zabrakło większego dreszczyku emocji. Zakończenie jest bardzo ciekawe i szczerze mówiąc raczej się go nie spodziewałam. Riggs zostawił je dosyć otwarte, więc możemy zakładać, że będzie druga część. Jak na razie na pewno wiem, że planowany jest film na podstawie książki na rok 2015. Reżyserem ma być Tim Burton, więc już nie mogę się doczekać.
Podsumowując, 'Osobliwy dom pani Peregrine' polecam wszystkim fanom thrillerów połączonych z lekkim fantasy. Tak naprawdę jest to pozycja dla wszystkich, moim zdaniem każdy, nie tylko nastolatki, znajdą tu coś dla siebie.
Jeśli mam być szczera to nigdy nie słyszałam o tej książce. Do momentu, kiedy przyjaciółka zaczęła mi o niej opowiadać. Muszę przyznać, że fabuła mnie zaintrygowała, więc poprosiłam, aby Agata pożyczyła mi tą powieść. Kiedy zobaczyłam okładkę, wiedziałam że mi się spodoba. Czasami jest tak, że ten krótki opis z tyłu, recenzja, albo jak w tym przypadku okładka są elementem,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak niektórzy z Was już zapewne wiedzą, Dan Brown jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Łączy w swoich książkach wszystko, co lubię, a poza tym pisze łatwym i przystępnym językiem. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy dowiedziałam się, że Sonia Draga wydaje kolejną powieść tego autora. Zabrałam się za nią z wielkim zapałem. Akcja rozpoczyna się od pierwszych stron książki i wydaje się, że nie będzie zwalniać. Wszystko wydaje się być kompletnie ze sobą niepołączone, jednak z upływem czasu zaczynamy łączyć elementy układanki i okazuje się, że rozwiązanie może nie było takie proste, ale całkiem logiczne. Jednak jeśli mam być szczera, to zawiodłam się trochę na 'Inferno'. Wydaje mi się, że ta powieść Browna jest inna niż 'Anioły i Demony' oraz 'Kod Leonarda da Vinci'. W poprzednich dziełach zakończenie było określone, tzn dowiadywaliśmy się o co tak naprawdę chodziło i kto jest dobry, a kto zły. Natomiast w tym kryminale wartość jest bardziej mentalna, zaczynamy się zastanawiać nad tym, o czym pisze Brown. Czy śmierć może prowadzić do nowego życia? Czy z pozoru coś okropnego, nie okaże się najlepszym wyjściem? Pytania i wątpliwości mnożą się z upływem stron. Nie zrozumcie mnie źle, tego typu koniec był dla mnie zaskoczeniem, w sumie pozytywnym, jednak przyzwyczaiłam się do innego typu zakończeń u Browna.
Wszystkie książki tego autora mają kilka wspólnych cech. Robertowi Langdonowi zawsze towarzyszy piękna kobieta, którą poznaje na początku historii. Oprócz tego cała akcja trwa dobę, co sprawia, że wszystko jest dynamiczne i wciągające. Co jeszcze jest dla mnie bardzo ważne, w trakcie czytania prac Dana Browna, dowiaduję się nowych rzeczy. W przypadku 'Inferno', poznałam lepiej 'Boską komedię' Dantego.
Uważam, że najnowsza książka mojego ulubionego autora jest odpowiednia dla wszystkich jego fanów oraz dla osób, które chcą pozwiedzać Florencję... oraz inne miasta świata. Oprócz tego lekki dreszczyk emocji i nowatorska historia są elementami przyciągającymi do 'Inferno'.
Jak niektórzy z Was już zapewne wiedzą, Dan Brown jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Łączy w swoich książkach wszystko, co lubię, a poza tym pisze łatwym i przystępnym językiem. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy dowiedziałam się, że Sonia Draga wydaje kolejną powieść tego autora. Zabrałam się za nią z wielkim zapałem. Akcja rozpoczyna się od pierwszych stron książki i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Była to druga powieść Simona Becketta, którą przeczytałam. 'Chemia śmierci' bardzo przypadła mi do gustu, więc zakładałam, że z 'Zapisane w kościach' będzie podobnie. Zaczyna się dosyć powoli i coraz bardziej rozkręca. David Hunter, lekarz rodzinny oraz antropolog sądowy przyjeżdża na małą wyspę (Runę), na której znaleziono spalone prawie doszczętnie zwłoki. Po pomoc zadzwonił były policjant, Andrew Brody, który później okazuje się bardzo przydatny w całej sprawie. Oprócz tego dr Hunter ma do pomocy sierżanta Frasera, którego ulubionym zajęciem są cowieczorne wizyty w hotelowym barze. W sprawie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ofiara, zanim uległa spaleniu, została uderzona jakimś przedmiotem w głowę, w wyniku czego zmarła. Czyli mówimy tu o morderstwie. A przez to, że jest to wyspa odcięta od świata, morderca cały czas jest w okolicy i nie chce się pokazać. W niedługim czasie wznawia swoją 'działalność', przez co Runa traci kolejnych mieszkańców. Na dodatek, żeby nie było zbyt nudno, na morzu rozpętuje się sztorm, więc wszystkie możliwe sposoby skontaktowania się z lądem, chociażby pogotowiem albo głównym komisarzem, ucinają się. Hunter, Fraser i Brody zmuszeni są pracować na własną rękę, co jest piekielnie trudnym zadaniem.
Przez jakiś fragment książki akcja lekko zwalnia, nikogo nie mordują, próbują rozwiązać sprawę. Jednak za chwilę wszystko zaczyna się dziać prawie na raz i ledwo można się połapać o co chodzi. Napad, podpalenia, morderstwo, a to wszystko następuje zaraz po sobie.
Czytając tą powieść, zauważyłam, że bardziej wciągnęła mnie 'Chemia śmierci'. To nie chodzi o to, że ta część jest nudna, po prostu mam wrażenie, że jego poprzednia książka przypadła mi do gustu trochę mocniej. Chociaż mam co do tego jakieś wątpliwości, ponieważ zakończenie w 'Zapisane w kościach' jest tak niespodziewane, że ... brak mi słów. ;) Może Wy się domyślicie rozwiązania sprawy, jednak dla mnie było to totalne zaskoczenie i polecam przeczytać tę pozycję chociażby tylko dla końcówki. Oczywiście cały thriller ma w sobie coś takiego, co nie pozwala odłożyć go na półkę. Mnie osobiście interesują wszystkie szczegóły pracy antropologa/patologa, ponieważ zaczęłam się poważnie zastanawiać nad kryminologią.
David Hunter jest bohaterem 4 książek Simona Becketta. Każda powieść opowiada inną historię, jedynym elementem łączącym te thrillery jest postać doktora oraz historia jego życia prywatnego. 'Chemia śmierci' oraz 'Zapisane w kościach' już za mną, 'Szepty zmarłych' i 'Wołanie grobu' czekają i na pewno niedługo się doczekają, ponieważ pan Beckett ma styl pisania, który w 100% mi odpowiada.
Podsumowując - książkę polecam wszystkim fanom thrillerów, osobom, które interesują się tym, jak ciało zmienia się po spaleniu oraz wszystkim, którzy jeszcze nie poznali Simona Becketta, bo naprawdę warto.
Była to druga powieść Simona Becketta, którą przeczytałam. 'Chemia śmierci' bardzo przypadła mi do gustu, więc zakładałam, że z 'Zapisane w kościach' będzie podobnie. Zaczyna się dosyć powoli i coraz bardziej rozkręca. David Hunter, lekarz rodzinny oraz antropolog sądowy przyjeżdża na małą wyspę (Runę), na której znaleziono spalone prawie doszczętnie zwłoki. Po pomoc...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zabierając się za tą książkę, moje myśli wyglądały mniej więcej tak: 'No, horror wszech czasów, w końcu się będę bać czytając'. I szczerze mówiąc trochę się zawiodłam.
Historia przedstawiona w 'Lśnieniu' jest bardzo interesująca. Rodzina (matka, ojciec i syn) wprowadzają się do wielkiego hotelu, który z pozoru jest normalny, tzn nic się w nim nie dzieje. Jednak jak się później okazuje, ich tymczasowe miejsce zamieszkania jest nawiedzone. Poprzedni dozorca zamordował tam swoją żonę, dwie córki i w dodatku popełnił samobójstwo, nie wytrzymując już tego wszystkiego. Trzeba przyznać, zostać zamkniętym w jednym budynku na kilka miesięcy, bez dostępu do świata zewnętrznego z dwoma innymi osobami musi być trudnym przeżyciem. Biorąc pod uwagę, że syn Jack'a ma coś w stylu szóstego zmysłu, przez który widzi rzeczy, dla zwykłych śmiertelników niedostępne.
Na początku myślałam, że będą opisane w tej powieści różne straszne historie, które rzeczywiście mnie poruszą. Takich sytuacji było niewiele, pomimo czego książka i tak mi się podobała. Nie jest ona szczególnie straszna, wpływa bardziej na psychikę i sprawia, że możemy dostrzec jak postaci się zmieniają wraz z rozwojem akcji. Jednak moje wyobrażenie o 'Lśnieniu' było zupełnie inne i nie spełniło do końca moich oczekiwań. Pomimo tego horror ten polecam wszystkim, którzy znajdują przyjemność w czytaniu o nawiedzonych hotelach (tak jak ja :)) oraz są ciekawi, jak otoczenie wpływa na człowieka. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak obejrzeć ekranizację.
Zabierając się za tą książkę, moje myśli wyglądały mniej więcej tak: 'No, horror wszech czasów, w końcu się będę bać czytając'. I szczerze mówiąc trochę się zawiodłam.
Historia przedstawiona w 'Lśnieniu' jest bardzo interesująca. Rodzina (matka, ojciec i syn) wprowadzają się do wielkiego hotelu, który z pozoru jest normalny, tzn nic się w nim nie dzieje. Jednak jak się...
'Wszelki wypadek' jest kolejną książką, którą przeczytałam autorstwa Joanny Chmielewskiej i chyba drugą, z udziałem Pawełka i Janeczki. Jest to rodzeństwo, które przy pomocy swojego nadzwyczaj uzdolnionego psa Chabra rozwiązuje różne zagadki. Zabierając się za książkę, zapomniałam, że w poprzedniej części z tym rodzeństwem nikt nie zginął, więc nastawiałam się na jakieś morderstwo. A tu niespodzianka, morderstwa żadnego nie było. Brat z siostrą postawili sobie za cel zlikwidowanie szajki złodziei samochodów. Jak się można spodziewać, dużą rolę w całej sprawie odgrywa ich cudowny pies, który jest inteligentniejszy od niejednego człowieka. Dzieciaki, aby rozwiązać sprawę, uciekają do niekonwencjonalnych metod, przy czym współpracują również z policją. Stróże prawa tak bardzo polegają na Pawle i Janeczce, że aż zdaje się to nierealne. Jednak jest metoda w tym szaleństwie - uczniowie podstawówki nie zwracają na siebie takiej uwagi jak policjanci, więc mogą zaglądać prawie wszędzie.
Pomimo że w tej powieści nikogo nie mordują, jest ona ciekawa i wciąga. Czyta się ją trochę inaczej, bo w przypadku kryminału z zabójstwem przez całą akcję zastanawiam się, kto zabił - tutaj (logicznie) czegoś takiego nie ma. Mi nie towarzyszyły takie emocje przy czytaniu tej książki, jak zwykle przy powieściach Chmielewskiej. Moją ulubioną książką pani Joanny jest nadal 'Wszystko czerwone', które wszystkim polecam i myślę, że to przez długi czas się nie zmieni.
'Wszelki wypadek' jest kolejną książką, którą przeczytałam autorstwa Joanny Chmielewskiej i chyba drugą, z udziałem Pawełka i Janeczki. Jest to rodzeństwo, które przy pomocy swojego nadzwyczaj uzdolnionego psa Chabra rozwiązuje różne zagadki. Zabierając się za książkę, zapomniałam, że w poprzedniej części z tym rodzeństwem nikt nie zginął, więc nastawiałam się na jakieś...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czytając opis wydawcy wiedziałam, że muszę sięgnąć po tą powieść. Grecja jest jednym z moich ulubionych krajów, jestem w niej, jak i w Grekach, zakochana. Oprócz tego akurat tak się złożyło, że styczność z książką miałam akurat w Grecji. Od razu mogłam porównać treść powieści do świata realnego.
Głowna bohaterka jest typową nastolatką, która wakacje chce spędzić na imprezach. Jednak nie jest jej to dane, gdyż rodzice Colbie stwierdzili, że powinna się ona oderwać od życia codziennego i pojechać do swojej dziwnej ciotki na całe wakacje na Tinos. Dziewczynie nijak to w smak, tym bardziej że właśnie dostała szansę na dostanie się do najpopularniejszej paczki w szkole. Jednak nikt (a przynajmniej Colbie) nie spodziewał się, że jej pobyt potoczy się tak niespodziewanie i kompletnie zmieni pogląd na różne rzeczy, jak i osoby.
Na początku za nic nie mogłam zrozumieć głównej bohaterki - jak można nie chcieć mieszkać na greckiej wyspie przez dwa miesiące?! Ale im bardziej poznawałam nastolatkę, sytuacja się klarowała. Dziewczyna utknęła tam bez telefonu, Internet jest tylko w jednej kafejce internetowej (której właściciel nie popiera siedzenia przed komputerem całego dnia), ze światem zewnętrznym można się kontaktować tylko przez listy i ograniczoną ilość maili. No rzeczywiście, dwa miesiące spędzone na Tinos mogą być trochę ciężkie (ja bym się zajęła czytaniem książek, ale pomińmy ten temat ;)).
Powieść składa się tak naprawdę z trzech części - są to albo listy Colbie do rodziców, albo wpisy na blogu, który dziewczyna założyła 'z nudów', albo wpisy do jej pamiętnika. Przez to powieść sprawia wrażenie, jakby była napisana właśnie przez nastolatkę. 'Greckie wakacje' są idealną pozycją na lato, jak i na takie dni jak dzisiaj, kiedy wakacje stają się powoli wspomnieniem.
Czytając opis wydawcy wiedziałam, że muszę sięgnąć po tą powieść. Grecja jest jednym z moich ulubionych krajów, jestem w niej, jak i w Grekach, zakochana. Oprócz tego akurat tak się złożyło, że styczność z książką miałam akurat w Grecji. Od razu mogłam porównać treść powieści do świata realnego.
Głowna bohaterka jest typową nastolatką, która wakacje chce spędzić na...
Kiedy przyszłam do biblioteki nie miałam pojęcia co trafi w moje ręce. Jednak wiedziałam, że tym razem wybiorę coś z półki Fantasy. Mój wzrok przyciągnęła właśnie 'Gildia magów', głównie przez swoją objętość, która wydawała się być idealna na majówkę. Oprócz tego, już kiedyś słyszałam o tej trylogii i byłam ciekawa, czy moi znajomi mieli rację, że jest to taka dobra książka.
Na początku poznajemy główną bohaterkę Soneę, która jest zwykłą dziewczyną mieszkającą ze swoją ciotką i wujem w mieście. Podczas corocznej czystki organizowanej przez króla przy pomocy Magów, nastolatka odkrywa, że nie zna siebie samej tak dobrze, jak myślała. Jej życie zamienia się w nieustającą ucieczkę przez Gildią. Ale w pewnym momencie Sonea zdaje sobie sprawę, że Magowie są jedynymi, którzy mogą jej pomóc. Tylko jak zaufać tym, których od zawsze uznawałeś za swoich wrogów?
Wielką zaletą tej książki jest fakt, że akcja jest intensywna od pierwszych stron i nie zwalnia ani na chwilę. Wydawałoby się, że taka 'cegła' momentami może nudzić. Nie w tym przypadku. Sonea non stop stara się ukryć przed Magami, znajduje nowe kryjówki, odkrywa swoją moc, stara się zrozumieć co się dzieje. Powieść napisana jest lekkim i prostym językiem, czytanie jej to czysta przyjemność. Historia wciąga od pierwszego rozdziału, kiedy ujawnia się większość głównych bohaterów. 'Gildia magów' skupia się oczywiście głównie na tematach magicznych, jednak bardzo ważnym wątkiem jest pochodzenie dziewczyny. Wychowywała się ona w slumsach, gdzie życie nie jest usłane różami. Ciekawe są porównania bogatego, pełnego przepychu życia Magów i skromnego, ubogiego życia mieszkańców Kyralii. Lekko zdziwiło mnie to, że przez całą książkę nie ukazał się wyraźny wątek miłosny. Raz czy dwa były sytuacje, które mogłabym podciągnąć pod romantyczne, jednak ogólnie rzecz biorąc Sonea nie ma chłopaka, nie poznaje żadnego obłędnie przystojnego maga, ani nie zakochuje się na zabój. Nie wiem jak sytuacja wygląda w kolejnych częściach, tam pewnie więcej jest takich elementów, ale w pierwszej części autorka sobie darowała wszelkie romanse.
Biorąc pod uwagę, że jest to debiut Trudi Canavan, to zostałam pozytywnie zaskoczona. Nie widać, że pani Canavan dopiero wprawiała się w pisanie dla szerszej publiczności. Niektórzy mogą powiedzieć, że 'Gildia' jest podobna do 'Harrego Pottera'. Racja, ma kilka elementów wspólnych - główna bohaterka pochodzi z biednej rodziny, mieszka ze swoim wujostwem, nie wie nic o darze, jaki posiada, trafia do szkoły dla magów. Jednak kiedy zagłębia się w historię Sonei, to podobieństwo przestaje być ważne i liczy się tylko tu i teraz.
Podsumowując, 'Gildię magów' polecam wszystkim, ze szczególnością fanom fantasy. Jest to przyjemna lektura, idealna na nadchodzące wakacje. Mogę jeszcze dodać, że z kolejnymi dwoma częściami zapoznam się z wielką chęcią.
http://rajtuszempisany.blogspot.com/
Kiedy przyszłam do biblioteki nie miałam pojęcia co trafi w moje ręce. Jednak wiedziałam, że tym razem wybiorę coś z półki Fantasy. Mój wzrok przyciągnęła właśnie 'Gildia magów', głównie przez swoją objętość, która wydawała się być idealna na majówkę. Oprócz tego, już kiedyś słyszałam o tej trylogii i byłam ciekawa, czy moi znajomi mieli rację, że jest to taka dobra...
więcej Pokaż mimo to