Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

To nie jest moje pierwsze spotkanie Anetą Jadowską, ponieważ mam za sobą serię o Dorze Wilk. Jednak musiało minąć trochę czasu, abym sięgnęła po jej kolejne powieści, bo w pewnym momencie historia dziewczyny z Thornu zaczęła mnie nudzić. Nie czułam już takiego podekscytowaniu przy sięganiu po kolejne tomy. W pewnym sensie temat mi się „przejadł”. Dlatego podeszłam z lekkim dystansem do Dziewczyny z Dzielnicy Cudów, bo przede wszystkim bałam się powielania schematów. Bałam się, że postać głównej bohaterki za bardzo będzie przypominać Dorę. Czy historia Nikity jest czymś świeżym w uniwersum stworzonym przez autorkę?

I tak, i nie.

Od razu nasunęły mi się podobieństwa do Dory, ale to było nieuniknione. Mamy tu do czynienia z kolejną kobietą kopiącą tyłki wszystkim i wszystkiemu, silną i niezależną, która ma pewne… „ukryte dziedzictwo”. W serii o Dorze było dużo postaci i po jakimś czasie gubiłam się w imionach – to dopiero początek Nikity, więc nie ma ich aż tyle, i są też na tyle rozbudowane, że łatwo je rozróżnić.

"Ludzie nazwali ich wilkołakami dlatego, że przypominali potwory z hollywoodzkich produkcji – nieforemne, oszalałe żądzą mordu i spragnione krwi bestie. W innych miastach nie widziałam takich stworów – najwidoczniej stanowiły unikalny produkt mułu na dnie naszych magicznych linii."

Odpowiada mi styl pisania autorki, dlatego dosyć dobrze czytało mi się tę powieść. Mimo tego, trochę przeszkadzała mi wolno rozgrywająca się akcja. Ma to też swoje plusy, bo lepiej poznajemy osobowość (i przeszłość) Nikity oraz Robina, a Jadowska zostawia sobie również dużo pole do popisu... Nie ujawnia wszystkiego, próbuje nas zachęcić do sięgnięcia po następny tom. Ciekawie została przedstawiona historia powstania Warsa i Sawy – naprawdę spodobał mi się pomysł autorki. Jednak druga część nie przyciąga mnie aż tak bardzo, jakby mogła. Wydaje mi się, że to przez brak efektu „wow” przy zakończeniu Dziewczyny z Dzielnicy Cudów.

"Całe miasto cierpiało. Krew spływała ulicami, ludzie głodowali, płakali, umierali, tracili bliskich.
Za dużo zła i nieszczęścia, by równowaga mogła zostać zachowana."

Przyznam szczerze, że jeszcze kilka lat temu omijałam szerokim łukiem polskie powieści fantastyczne, bo wydawało mi się, że nie ma w nich nic oryginalnego, dlatego cieszę się, że Aneta Jadowska stworzyła interesujące uniwersum dotyczące alternatywnych miast na mapie Polski. Do tego książka jest opatrzona świetnymi ilustracjami, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. 😊

To nie jest moje pierwsze spotkanie Anetą Jadowską, ponieważ mam za sobą serię o Dorze Wilk. Jednak musiało minąć trochę czasu, abym sięgnęła po jej kolejne powieści, bo w pewnym momencie historia dziewczyny z Thornu zaczęła mnie nudzić. Nie czułam już takiego podekscytowaniu przy sięganiu po kolejne tomy. W pewnym sensie temat mi się „przejadł”. Dlatego podeszłam z lekkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O książce dowiedziałam się tuż po jej premierze i już wtedy przyciągnęła moją uwagę. Trochę obudziła moją wewnętrzną srokę – okładka autorstwa Tojko jest po prostu cudowna. Trochę też przez to, że ostatnio cierpiałam na osobisty deficyt magii w książkach. Wiedziałam, że porównanie Kronik Jaaru do cyklu J. K. Rowling to jeden z zabiegów marketingowych, ale i tak oczekiwałam na możliwość zapoznania się z tą historią. Oczywiście, Kate Hallander nie jest Harrym Potterem w spódnicy, bo Adam Faber wykreował zupełnie inny świat. Ale czy sprostał on moim oczekiwaniom?

"Fery i ich wiedźmy często rodzą się w zbliżonym czasie, pod tym samym niebem, które łączy ich losy."

Kate jest zwykłą nastolatką, na co dzień mieszka ze swoją ciotką w Londynie i ma przyjaciółkę, Mel. Jej życie się zmienia, gdy dzięki pewnej Księdze i innym wydarzeniom, na które nie ma wpływu, przenosi się ze szkolnej łazienki do dziwnej, ale niesamowitej krainy – Jaaru...

Fion jest zwykłym ferem, który na co dzień mieszka ze swoją rodziną w Jaarze i zajmuje się magią. Jak każdy fer i on jest połączony z czarownicą, lecz jeszcze nie miał okazji jej poznać. Jego życie się zmienia, gdy pewna nimfa Erato ma swój plan, który oprócz niego obejmuje również niczego nieświadomą Kate…

"Czy to wszystko mogło być tylko złudzeniem? Czy mogło się jej tylko śnić?
Zresztą... Jawa czy sen – jakie to miało znaczenie?"

Spodobał mi się pomysł na świat Jaaru, równoległy do świata zwykłych ludzi, przepełniony magią i niezwykłymi stworzeniami. Jednak nie mogłam przywiązać się do głównych postaci, za bardzo mnie irytowało ich zachowanie. Szczególnie nie przypadła mi do gustu Kate, co okazało się dla mnie ogromną wadą całej historii. Jednorożec Jewis to chyba jedyny bohater, którego zaczynałam lubić, a niestety było go zdecydowanie za mało. Nie do końca też wgryzłam się w całe zamieszanie związane z Erato i poczynaniami naszych bohaterów w udaremnieniu jej niecnych planów.

Sama akcja "Księgi Luster" toczyła się dosyć szybko, a można było bardziej skupić się na wątkach pobocznych. Autor miał duże możliwości dotyczące rozbudowywania otaczającego świata, ale chyba nie wykorzystał tego w pełni. Rozumiem, że to jest dopiero pierwsza część, ale warto było nad tym pomyśleć, aby czytelnik mógł mieć czas naprawdę pokochać Jaar. Ponadto w oczy rzuciło mi się kilka błędów logicznych. Możliwe, że większość ich nie zauważy albo nie przywiąże do nich szczególnej wagi, jednak mi przeszkodziły w odbiorze powieści.

Nie jestem pewna, czy sięgnę po następne części. Prawdopodobnie tak się nie stanie. Mimo tego, że fajnie byłoby jeszcze raz polatać na olbrzymim motylu albo posłuchać tajemniczych przepowiedni Babci Annwynn, "Księga Luster" nie zachwyciła mnie. Możliwe jednak, że młodszym czytelnikom bardziej przypadnie do gustu.

https://febliki.blogspot.com/2017/09/czarodziejka-z-londynu-ksiega-luster.html

O książce dowiedziałam się tuż po jej premierze i już wtedy przyciągnęła moją uwagę. Trochę obudziła moją wewnętrzną srokę – okładka autorstwa Tojko jest po prostu cudowna. Trochę też przez to, że ostatnio cierpiałam na osobisty deficyt magii w książkach. Wiedziałam, że porównanie Kronik Jaaru do cyklu J. K. Rowling to jeden z zabiegów marketingowych, ale i tak oczekiwałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Samantha Shannon - to nazwisko przewijało mi się przed oczami tak często, że nie sposób było nie sprawdzić, czym zachwyca się spora część społeczności literackiej. Za duże oczekiwania mogą zabić radość z czytania, kiedy zderzą się rzeczywistością. Jak było tym razem?

"Czas żniw" to kolejna z tych książek, serii, które mogłabym pokochać. Kolejny fantastyczny świat, jasnowidzowie i ich próby wydostania się spod władzy wrogów. Młodej autorce udało się stworzyć historię wciągającą do samego końca. Choć początek był ciężki. Miałam problem, żeby się w to wszystko wgryźć - trzeba było zapoznać się z dużą ilością określeń (np. rodzajami jasnowidzów), historią Refaitów i powstania Syjonu. To może zniechęcić, bo czujecie się przytłoczeni ogromną porcją nowych informacji, w których trzeba się odnaleźć, aby móc cieszyć się lekturą. Ale gdy już wciągniecie się w ten świat, nie poczujecie się zawiedzeni. Samantha Shannon jest obdarzona niesamowitą wyobraźnią i to doskonale widać. Choć, jeśli pamiętacie Trylogię Czarnego Maga autorstwa Trudi Canavan, możecie odnaleźć kilka podobieństw, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to za bardzo w odbiorze całości.

To dopiero sam początek przygód Paige Mahoney, jak możecie się domyśleć będą czekać na nią kolejne problemy, a podobno z każdym tomem dzieje się coraz więcej i jest coraz lepiej! Dlatego nie warto się zrażać, bo "Czas żniw" jest wprowadzeniem, porządnym wstępem do dobrej historii! Nieidealny, ale zdecydowanie dobry debiut. Pokładam nadzieję w tym, że autorka nie zmarnuje potencjału, który w niej drzemie.

Samantha Shannon - to nazwisko przewijało mi się przed oczami tak często, że nie sposób było nie sprawdzić, czym zachwyca się spora część społeczności literackiej. Za duże oczekiwania mogą zabić radość z czytania, kiedy zderzą się rzeczywistością. Jak było tym razem?

"Czas żniw" to kolejna z tych książek, serii, które mogłabym pokochać. Kolejny fantastyczny świat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zajrzyj: https://febliki.blogspot.com/2017/09/puszka-pandory-dziewczyna-z-brooklynu.html

„Dziewczyna z Brooklynu” to opowieść o poszukiwaniu i odkrywaniu. Poszukiwaniu straconej miłości, winnego i pokutującego. Odkrywaniu prawdy o przeszłości swojej i innych. Historia wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. Śledziłam kolejne kroki bohaterów, chodząc z nimi przez ulice Paryża czy Nowego Jorku i poznając Annę. Jednak muszę przyznać, że zakończenie mnie odrobinę zawiodło. Spodziewałam się większego „wow”. Cały czas autor trochę podnosił sobie poprzeczkę, dlatego oczekiwałam naprawdę mocnego finału. Nie jestem przekonana, czy taki właśnie dostałam. Mimo to, cała opowieść mi się podobała. „Dziewczyna z Brooklynu” przypomniała mi, że przecież lubię podobne klimaty i zdecydowanie powinnam wrócić do czytania takich pozycji. Uważam, że mój czytelniczy debiut z Guillaume Musso był na tyle dobry, że w przyszłości na pewno sięgnę po jego kolejną powieść.

Zajrzyj: https://febliki.blogspot.com/2017/09/puszka-pandory-dziewczyna-z-brooklynu.html

„Dziewczyna z Brooklynu” to opowieść o poszukiwaniu i odkrywaniu. Poszukiwaniu straconej miłości, winnego i pokutującego. Odkrywaniu prawdy o przeszłości swojej i innych. Historia wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. Śledziłam kolejne kroki bohaterów, chodząc z nimi przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zajrzyj na: http://febliki.blogspot.com/2017/08/pamietaj-o-oddechu-powietrze-ktorym.html

Na psychice Elizabeth głęboko odcisnęła się rodzinna tragedia. W młodym wieku straciła ojca, a jej matka próbowała wyrzucić z pamięci przeszłość, wpadając przy tym w kolejne męskie ramiona. Liz, już jako dorosła kobieta, przeżywa kolejny wstrząs. Jej mąż ginie, zostawiając ją i ich córkę, Emmę. Elizabeth jest zrozpaczona śmiercią Stephena i nie wyobraża sobie życia jak dawniej, skoro jej „dawniej” było przepełnione miłością mężczyzny, którego już nie ma. Jednak po roku przebywania u matki, postanawia wrócić do starego domu i przyjaciół. Wtedy poznaje Tristana, sąsiada przeżywającego własne nieszczęście – utratę żony i synka... Arogancki, nieuprzejmy i mający powszechnie złą opinię, wyzwala jednak w Elizabeth emocje, których dawno nie czuła. A połączyło ich cierpienie…

Już po przeczytaniu kilku stron czułam się podekscytowana. Liczyłam na wzruszającą historię, którą będę przeżywać długo po skończeniu powieści. Tylko, że nawet ciężko mi było dotrwać do jej końca. Okazało się, że często pojawiający się tu humor jest zupełnie nie w moim guście, a momentami czułam się, jakbym czytała coś pokroju 50 twarzy Greya (którego na dodatek wspomniano). Może kogoś rozśmieszył, ale u mnie wywoływał tylko zażenowanie. Liczyłam na poruszającą podróż, która wyciśnie ze mnie choć kilka łez smutku. Chciałam, żeby bohaterowie odnaleźli w sobie nawzajem nadzieję. Nie rozumiałam ich początkowego postępowania. Moje myśli krzyczały do nich: „skoro wiecie, że źle robicie, to dlaczego, do licha, nadal w to brniecie?!”

Po połowie książki wręcz błagałam o zaskoczenie, które pozwoli zmienić moje zdanie przynajmniej odrobinę. Wtedy Liz i Tristan uświadomili sobie pewne sprawy, więc myślałam, że może być lepiej. Niestety, im bliżej zakończenia, tym więcej melodramatycznych dialogów, które doprowadzały mnie do ciągłego przewracania oczami. Można wyciągnąć kilka dobrych cytatów, ale wydają się być dobre tylko oddzielone od powieści. Według autorki sceny prowadzące do finału miały chyba być emocjonujące, ale wyszło do bólu schematycznie. Żadna sytuacja nie zaskoczyła mnie, wszystko przewidywałam z dużym wyprzedzeniem. Nawet epilog.


Zdecydowanie nie podzielam zachwytów nad tą pozycją. Czy książka z gatunku New Adult nie powinna wykazywać się większą... dojrzałością? O miłości i bólu można przecież mówić na tyle pięknych sposobów. W mojej opinii "Powietrze, którym oddycha" to powieść mocno przeciętna. Możliwe, że dam jeszcze szansę Brittainy C. Cherry, ale na pewno jakiś czas odczekam, zanim sięgnę po następne części.

Zajrzyj na: http://febliki.blogspot.com/2017/08/pamietaj-o-oddechu-powietrze-ktorym.html

Na psychice Elizabeth głęboko odcisnęła się rodzinna tragedia. W młodym wieku straciła ojca, a jej matka próbowała wyrzucić z pamięci przeszłość, wpadając przy tym w kolejne męskie ramiona. Liz, już jako dorosła kobieta, przeżywa kolejny wstrząs. Jej mąż ginie, zostawiając ją i ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zajrzyj na: https://febliki.blogspot.com/2017/08/piosenki-o-dziewczynie-chris-russell.html :)

Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Uwielbiam też wszelkie związane z nią motywy występujące w książkach. Gdy taka pozycja pojawi się na rynku, na pewno nie przejdę obok niej obojętnie. Dlatego nie mogłam nie dać się skusić debiutanckiej powieści Chrisa Russella. Zachęcona dosyć pozytywnymi recenzjami na polskim booktube, oczekiwałam idealnej lektury na letni wieczór.

"Piosenki o dziewczynie to przyjemna i bardzo lekka historia, skierowana do młodych czytelników. Jej główną bohaterką jest szesnastoletnia Charlie – niewyróżniająca się z tłumu dziewczyna, której wielką pasją jest fotografia. Dzięki niej dostaje szansę, o której wszystkie nastolatki w jej otoczeniu mogą tylko marzyć. Przyjmuje propozycję bycia osobistym fotografem jednego z najbardziej popularnych zespołów na świecie. Charlie nie podąża za modą, nie jest fanką Fire&Lights i nie zna ich kawałków. Jednak po przesłuchaniu jednego z nich wszystko się zmienia… Czy to możliwe, żeby wokalista śpiewał dokładnie o niej?

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że powieść nie jest idealna. Motyw boysbandu pojawił się nie raz, ale czy da się w stu procentach uniknąć powtarzania schematów? Możliwe, że mogę być nieobiektywna, bo gdy okazało się, że autor jest również muzykiem i piosenki, które pojawiły się na kartach powieści nagrał w rzeczywistości… Przepadłam. Oprócz tego pojawia się kilka wzmianek o innych zespołach, co zawsze podnosi mój pozytywny stosunek do jakiekolwiek książki. Rozpłynęłam się w momencie ujrzenia nazwy Coldplay, czy The Killers.

Warto zajrzeć na oficjalną stronę Chrissa Russella (link poniżej) i posłuchać jego piosenek. Lepiej to zrobić po wystąpieniu ich w powieści, ponieważ zawierają spoilery.
http://www.songsaboutagirl.com/

Zajrzyj na: https://febliki.blogspot.com/2017/08/piosenki-o-dziewczynie-chris-russell.html :)

Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Uwielbiam też wszelkie związane z nią motywy występujące w książkach. Gdy taka pozycja pojawi się na rynku, na pewno nie przejdę obok niej obojętnie. Dlatego nie mogłam nie dać się skusić debiutanckiej powieści Chrisa Russella. Zachęcona dosyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

https://febliki.blogspot.com/2017/08/cay-ocean-zawarty-w-kropli-serce-ze.html

„Może nie czekały nas tysiące chwil, ale miliony. Miliony...”

Czasami sięgając po jakąś książkę dopada mnie wrażenie, że coś podobnego już czytałam, że historia, którą autor chce mi przekazać wcale nie jest czymś wyjątkowym. Bardzo nie lubię tego uczucia mówiącego mi, że to już było. Bo przecież każdy lubi być zaskakiwany, prawda? Myślałam, że może być podobnie i w tym przypadku. Dlatego obawiałam się, czy w ogóle powinnam sięgać po tę powieść. Tym bardziej, że dużo osób, które miały lekturę za sobą, zaszufladkowało ją w kategorii "wzruszające/do popłakania/tona chusteczek potrzebna na już". Szczerze mówiąc, zawsze wtedy się boję, że moje oczekiwania okrutnie zderzą się z rzeczywistością i zamiast wzruszającej historii, która mogłaby się zdarzyć w rzeczywistości, znów dostanę błahą opowiastkę z banalnymi bohaterami i płytką "miłością". Jak zatem zareagowałam na "Serce ze szkła"?

Krótko o fabule: Jonah Fletcher zostaje zmuszony położyć Kacey Dawson – nietrzeźwą i nieprzytomną – na własnej kanapie, tuż po imprezie z okazji koncertu zespołu, w którym gra dziewczyna. Nie zdaje sobie sprawy, że w tym momencie jego ściśle sprecyzowany harmonogram życia został trwale przerwany, co oznacza koniec codziennej rutyny.

O dziwo, polubiłam Kacey. Nie jakoś szczególnie, ale nie irytowała mnie swoim zachowaniem, jak to czasami bywa przy bohaterkach innych książek. Bardzo polubiłam też Jonaha. Miał ciekawą pasję i to przyciągnęło mnie do tej postaci. Nawet mimo tego, że kocham muzykę, a Kace była z nią związana, to on bardziej "podbił" moje serce.
Myślę, że Jonah przed pojawieniem się Kacey był szkłem o wyjątkowym kształcie, ale przezroczystym. Nagle jego życie zostało poddano iryzacji i na tym szkle wytworzyła się cieniutka warstewka mieniąca się kolorami tęczy...

„Byłaś jaskrawym światłem w moim ponurym, mrocznym świecie.”

Z racji tego, że dosyć niedawno czytałam "Promyczka" Kim Holden, nie mogłam nie dostrzec pewnych podobieństw. Niektóre z nich to prowadzenie narracji z kilku perspektyw, czy też występowanie bohatera będącego muzykiem. Jednak nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Myślę, że gdy komuś podobała się wspomniana książka, to może sięgnąć również po Serce ze szkła i skonfrontować je ze sobą.

Nie płakałam rzewnie (ale oczy mi się kilka razy "spociły"), nie będę mieć kaca książkowego przez najbliższe tygodnie (ale jeśli by się tak zdarzyło, to zedytuję ten post!). Jednak podobało mi się na tyle, żeby poświęcić tych kilka chwil na patrzenie się w sufit i zastanawianie się, na przykład, co by było gdyby...

„Miłość potrafi rozkwitnąć w każdej chwili, w każdym punkcie życia. W tym tkwi jej piękno i pociecha dla ludzkiej egzystencji” Emma Scott

https://febliki.blogspot.com/2017/08/cay-ocean-zawarty-w-kropli-serce-ze.html

„Może nie czekały nas tysiące chwil, ale miliony. Miliony...”

Czasami sięgając po jakąś książkę dopada mnie wrażenie, że coś podobnego już czytałam, że historia, którą autor chce mi przekazać wcale nie jest czymś wyjątkowym. Bardzo nie lubię tego uczucia mówiącego mi, że to już było. Bo przecież...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest napisana w dosyć lekki sposób, okraszona ironią płynącą z wypowiedzi głównego bohatera. Często wywołuje uśmiech na twarzy, czego się nie spodziewałam sięgając po tę pozycję. Zdecydowanie jest skierowana bardziej do czytelników młodych – nastolatków.

Więcej: http://febliki.blogspot.com/2017/08/dzien-z-zycia-swira-notatki-samobojcy.html

Książka jest napisana w dosyć lekki sposób, okraszona ironią płynącą z wypowiedzi głównego bohatera. Często wywołuje uśmiech na twarzy, czego się nie spodziewałam sięgając po tę pozycję. Zdecydowanie jest skierowana bardziej do czytelników młodych – nastolatków.

Więcej: http://febliki.blogspot.com/2017/08/dzien-z-zycia-swira-notatki-samobojcy.html

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

https://febliki.blogspot.com/2017/07/wiec-pisze-przeciw-smierci-mroki.html

"Mroki" to ten rodzaj literatury, gdzie po lekturze zaledwie kilkunastu (a nawet kilku) stron, człowiek chce wrócić do początku. Bo już właśnie tam odnalazł coś tak niesamowicie frapującego, że nie sposób po prostu przejść, ot tak, dalej.

https://febliki.blogspot.com/2017/07/wiec-pisze-przeciw-smierci-mroki.html

"Mroki" to ten rodzaj literatury, gdzie po lekturze zaledwie kilkunastu (a nawet kilku) stron, człowiek chce wrócić do początku. Bo już właśnie tam odnalazł coś tak niesamowicie frapującego, że nie sposób po prostu przejść, ot tak, dalej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„- Mam pewien problem – stwierdził Beleth. - A raczej my wszyscy mamy pewien problem.”

Tym razem nasz ukochany diabełek Beleth jest odpowiedzialny za mały wypadek, który po raz kolejny wywrócił do góry nogami świat Wiktorii Biankowskiej. Trafia ona do miejsca, które nie przypomina ani Piekła ani Nieba. Spytacie: gdzie? Do Tartaru. Tak, dokładnie o ten Tartar mi chodziło. Może się wydawać, że Wiktoria poruszyła już Niebo i Piekło, więc i z Tartarem sobie poradzi. Czy aby na pewno? Podobno uciec stamtąd się nie da... Ale nie zapominajmy, że Beleth będzie chciał odzyskać ukochaną, więc pewnie wyruszy na ratunek. Co z tego wyniknie?

"Ja, potępiona" to ostatnia część trylogii pani Katarzyny Bereniki Miszczuk. Aby nie zdradzać zbyt wiele: będzie Tartar, będzie czarny charakter (a nawet kilku), będzie Gabriel i Lucyfer, będzie Piotruś...Pojawią się też niebezpieczeństwa, walka i duża dawka humoru :) Naprawdę będzie się działo! Ale żeby o tym się przekonać musicie sięgnąć po książkę. Nie ma na co czekać, trzeba przeczytać!:)

PS. Napisałam, że "ostatnia"? :D Po ostatniej stronie można mieć wątpliwości. Ale zobaczymy! :)

„- Mam pewien problem – stwierdził Beleth. - A raczej my wszyscy mamy pewien problem.”

Tym razem nasz ukochany diabełek Beleth jest odpowiedzialny za mały wypadek, który po raz kolejny wywrócił do góry nogami świat Wiktorii Biankowskiej. Trafia ona do miejsca, które nie przypomina ani Piekła ani Nieba. Spytacie: gdzie? Do Tartaru. Tak, dokładnie o ten Tartar mi chodziło....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przy pierwszym tomie "Trylogii Czasu" naprawdę straciłam poczucie czasu! Nim się zorientowałam czytałam już ostatnią stronicę książki i mogłam tylko wydać jęk zawodu, że to już koniec. A przecież przed chwilą, dosłownie chwilę temu to wszystko się zaczęło..
Jednak na szczęście to dopiero początek przygód Gwen i Gideona. "Błękit szafiru" i "Zieleń szmaragdu" wzywają!

Przy pierwszym tomie "Trylogii Czasu" naprawdę straciłam poczucie czasu! Nim się zorientowałam czytałam już ostatnią stronicę książki i mogłam tylko wydać jęk zawodu, że to już koniec. A przecież przed chwilą, dosłownie chwilę temu to wszystko się zaczęło..
Jednak na szczęście to dopiero początek przygód Gwen i Gideona. "Błękit szafiru" i "Zieleń szmaragdu"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawiam się dlaczego niektórzy uważają, że seria "Felix, Net i Nika" to książki dla dzieci. Nie wyobrażam sobie by ktoś młodszy ode mnie mógł pojąć wszystko to co się dzieje w tych książkach. To jest niewiarygodne jak pan R. Kosik to wszystko dokładnie opisuje, jest tyle sytuacji, zagadek.. Czasem trudno to chyba objąć umysłem. Można powiedzieć, że nic co użył, żadne wydarzenie nie było przypadkowe.. A czy dziecko, powiedzmy 10-letnie jest w stanie to pojąć? Moja młodsza kuzynka nie ma takich umiejętności. Mam 17 lat i uważam, że ta książka przeznaczona jest do trochę starszych osób niż niektórzy uważają...

Gdybym miała się tak głębiej zastanowić nad całą serią... To trudno uwierzyć, że główni bohaterowie to gimnazjaliści. :) Dla mnie są za mądrzy :D Mogli by być ciut starsi :))

Ale nie owijając w bawełnę:
Powieść "Felix, Net i Nika oraz Trzecia Kuzynka" po raz kolejny nie zawiodła moich oczekiwań. Warto przeczytać! Nie ma chwili nudy! Do ostatnich stron z napięciem i wręcz ekscytacją czeka się na rozwiązanie zagadki.

Zastanawiam się dlaczego niektórzy uważają, że seria "Felix, Net i Nika" to książki dla dzieci. Nie wyobrażam sobie by ktoś młodszy ode mnie mógł pojąć wszystko to co się dzieje w tych książkach. To jest niewiarygodne jak pan R. Kosik to wszystko dokładnie opisuje, jest tyle sytuacji, zagadek.. Czasem trudno to chyba objąć umysłem. Można powiedzieć, że nic co użył, żadne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy warto po nią sięgnąć? Nie wiem. Zależy czego oczekujesz.
Jeśli chcesz, aby to była pełna emocji i przerażających przygód historia... Radziłabym poszukać gdzie indziej. "Meridian" nie rozkręca się tak bardzo. Przydałoby się tego "czegoś". A może tylko mnie się tak wydaję?
Mam wielką nadzieję, że kontynuacja będzie na plus. Oby, bo autorka mnie jednak zaciekawiła. Myślę, że nie straciłam długiego zimowego wieczoru - JA nie zanudziłam się. A czy tak będzie z Tobą? Sprawdź...

Czy warto po nią sięgnąć? Nie wiem. Zależy czego oczekujesz.
Jeśli chcesz, aby to była pełna emocji i przerażających przygód historia... Radziłabym poszukać gdzie indziej. "Meridian" nie rozkręca się tak bardzo. Przydałoby się tego "czegoś". A może tylko mnie się tak wydaję?
Mam wielką nadzieję, że kontynuacja będzie na plus. Oby, bo autorka mnie jednak zaciekawiła. Myślę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy tylko ja nie mogę patrzeć na polskie okładki serii "Dary anioła"?

Czy tylko ja nie mogę patrzeć na polskie okładki serii "Dary anioła"?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam mieszane uczucia sięgając po tę książkę. Bałam się, że przeczytam coś zupełnie podobnego do Zmierzchu, że Meyer znowu zapełni strony tymi samymi schematami..
Czy się pomyliłam? Nie wiem, chyba. A może nie?

Gdy przeczytałam pierwsze stronice, nie byłam zachwycona. Ale postanowiłam, że spróbuję dokończyć tę książkę. Oczywiście, jeśli nie usnę gdzieś przed połową. Lecz tak się nie stało, z czasem zaczęłam lubić Wagabundę, pomimo, że na początku sama uważałam ją za takiego... pasożyta - jak to określali inni bohaterowie. Zaczęłam darzyć ją sympatią i bardziej przepadałam za nią niż za Melanie.
Ian też mnie nie przekonywał dopóki... dopóty nie zainteresował się Wandą! Przestał być dla mnie jednym z wrogów, a kimś miłym, dobrym i dającym nadzieję... Nadzieję? Taak, właśnie. Nadzieję dla Wandy, że znajdzie kogoś dla siebie, nie będzie musiała żyć miłością Jareda, który przez większą część książki okazywał jej nienawiść za to, co "zrobiła" jego ukochanej, Mel. A przecież to nie wina Wandy. To nie ona powinna brać całą odpowiedzialność...

Książka wydaje się być godna polecania. Nie ma tam "Edzia", którego na samym początku "Zmierzchomanii" również lubiłam, ale wg mnie jest coś lepszego. Taak, "Intruz" to dla mnie coś lepszego niż saga Twilight. Ale trzeba przyznać, że to jednak Meyer, i pewne rzeczy mogą być porównywalne do jej wcześniejszej twórczości..

Mimo, że książka długa i ciekawa, ale czuję niedosyt!!! Niestety jakoś tak wyszło i nie potrafię się z niektórymi bohaterami rozstać (ale tak działają na mnie wszystkie dobre książki).

:)

Miałam mieszane uczucia sięgając po tę książkę. Bałam się, że przeczytam coś zupełnie podobnego do Zmierzchu, że Meyer znowu zapełni strony tymi samymi schematami..
Czy się pomyliłam? Nie wiem, chyba. A może nie?

Gdy przeczytałam pierwsze stronice, nie byłam zachwycona. Ale postanowiłam, że spróbuję dokończyć tę książkę. Oczywiście, jeśli nie usnę gdzieś przed połową....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetna!!!

Świetna!!!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam ją

Uwielbiam ją

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna książka, czekam na drugą część!!

Rewelacyjna książka, czekam na drugą część!!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warte przeczytania.

Warte przeczytania.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Super.

Super.

Pokaż mimo to