-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2015
2015-12-20
2015-12-22
Uwaga, uwaga! Ogłoszenia przedrecenzyjne! Ostrzeżenie! Poniższa recenzja może zawierać zbyt wiele superlatywów i być skrajnie subiektywnie optymistycznie pozytywna! Wpłynęły na to 3 główne czynniki:
- są Święta (no dobra, nie ma Świąt , ale jest 22 grudnia, pojutrze będzie Wigilia a popojutrze Boże Narodzenie, więc to prawie jakby były!)
- to jest książka o Świętach
- oblałam ją sokiem pomarańczowym
przy czym tego ostatniego nie mogę sobie wybaczyć, tym bardziej, że to książka z biblioteki, więc musiałam jej to jakoś wynagrodzić. Tak naprawdę to nie ja ją oblałam, sok wylał się w torbie, ale to była moja torba i mój sok pomarańczowy, więc się liczy.
Czas na zapowiedziane superlatywy. Dorwałam z głodem w oczach, pochłonęłam łakomie w 2 dni (stwierdziłam, że jeden byłby zniewagą) i... dochodzę do wniosku, że wcale nie znajduję tak wielu słów pochwały. Oczywiście opowiadania są świetnie napisane, mają w sobie więcej treści niż niektóre grube tomiszcza o niczym i czytało się cudownie, ale żadnej petardy nie było.
Chociaż trzeba przyznać, że skończyłam lekturę naładowana energią, pełna entuzjazmu i świątecznego nastroju - co w obecnych warunkach zakrawa na Cud Bożonarodzeniowy, nawet jeśli nie Pomponowy. Śniegu nie ma, ale Święta jak najbardziej, więc, mój Drogi Czytelniku, rusz szanowne cztery litery pod choinkę/ do księgarni/ biblioteki/ znajomego/ swojej półki z książkami/ Świętego Mikołaja/ jakiegokolwiek innego miejsca (lub osoby), gdzie możesz zdobyć ,,W śnieżną noc'', i poczuj Magię Świąt!
P.S. Dzyń, dzyń, dzyń!
Uwaga, uwaga! Ogłoszenia przedrecenzyjne! Ostrzeżenie! Poniższa recenzja może zawierać zbyt wiele superlatywów i być skrajnie subiektywnie optymistycznie pozytywna! Wpłynęły na to 3 główne czynniki:
- są Święta (no dobra, nie ma Świąt , ale jest 22 grudnia, pojutrze będzie Wigilia a popojutrze Boże Narodzenie, więc to prawie jakby były!)
- to jest książka o Świętach
-...
Hmmm, jak by to ująć... Może w najprostszy możliwy sposób, to znaczy wprost: uwielbiam WSZYSTKIE książki Ilony Andrews i jestem ogromną fanką tegoż duetu. No bo sami powiedzcie, małżeństwo, które się nie tylko dogaduje, ale razem książki pisze? W tym musiało maczać palce Niebo.
Nie jest to co prawda moja ulubiona część serii, ten zaszczyt przypada innemu tytułowi, ale stanowczo leży po tej bardziej lubionej stronie. Dialogi dowcipne, Curran wkurzający (co prawda w tym momencie, po lekturze reszty tomów, czytam o ich sprzeczkach raczej z rozczuleniem), a Kate nieprzewidywalnie rąbnięta, czyli wszystko na swoim miejscu.
Oczywiście nie można zapomnieć o Branie. Ten gościu jest wspaniałym przykładem przewrotności państwa Andrews.
To na koniec jeszcze najbardziej frustrująca rzecz: Dzwonki Morrigan. Tak, tak, wiem, że dla Kate to lepiej, że nikt nie wie o jej zdolnościach (jeszcze!), ale i tak stwierdzenie, że to łzy tej zimnej suczy, znanej również jako celtycka bogini Morrigan, nad Branem są źródłem tych ślicznych kwiatów to jedna z tych rzeczy, które sprawią, że zejdę z tego świata kilka lat przed czasem, na atak serca. I będę straszyć zza grobu.
W każdym razie, polecam! Miłego czytania życzyć raczej nie muszę - i tak was to dopadnie.
Hmmm, jak by to ująć... Może w najprostszy możliwy sposób, to znaczy wprost: uwielbiam WSZYSTKIE książki Ilony Andrews i jestem ogromną fanką tegoż duetu. No bo sami powiedzcie, małżeństwo, które się nie tylko dogaduje, ale razem książki pisze? W tym musiało maczać palce Niebo.
Nie jest to co prawda moja ulubiona część serii, ten zaszczyt przypada innemu tytułowi, ale...
2015-07-08
UWAGA! JESTEM POZYTYWNIE NASTAWIONA DO TEJ KSIĄŻKI, NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ NIECO PRZECZĄCEJ TEMU TWIERDZENIU OPINII!
Hmmm, jak by tu opisać tę książkę? Z braku innych pomysłów zacznę może od tego, że takiej ilości patologii w rodzinie to nie znajdziesz nawet w ośrodku pomocy społecznej, a takiej ilości pokory ze strony ofiary owych patologii - u większości świętych. Jeśli ktokolwiek zachowuje się normalnie - nie łudź się, wkrótce się to zmieni.
Właściwie to poprosiłam o tę książkę na prezent ponieważ spodobało mi się pierwsze parę stron, i pomimo tego, że ostatecznie (jak się okazało) powieść jest o czymś całkowicie innym niż sobie wyobrażałam, nie żałuję tej decyzji.
No cóż, może zapadające na całe życie w pamięć dzieło sztuki to nie jest, ale nie wymagajmy zbyt wiele! Dobrze się czyta, fabuła jest ciekawa, a takiego porąbanego zakończenia chyba nawet ja bym nie wymyśliła. :D Czekam z niecierpliwością na premierę drugiej części - z pewnością przeczytam!
UWAGA! JESTEM POZYTYWNIE NASTAWIONA DO TEJ KSIĄŻKI, NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ NIECO PRZECZĄCEJ TEMU TWIERDZENIU OPINII!
Hmmm, jak by tu opisać tę książkę? Z braku innych pomysłów zacznę może od tego, że takiej ilości patologii w rodzinie to nie znajdziesz nawet w ośrodku pomocy społecznej, a takiej ilości pokory ze strony ofiary owych patologii - u większości świętych....
2015-05-30
Z niewiadomych przyczyn dochodzę do wniosku, że chyba wolę dobre książki dla dzieci od książek dla dorosłych. Spostrzeżenie o tyleż zaskakujące, co przygnębiające, bo tych ,,dobrych książek dla dzieci'' jak na lekarstwo. Co prawda daje do myślenia fakt, że jest wśród nich więcej dobrze napisanych powieści niż pośród całej tej rzeszy literatury przeznaczonej dla dorosłych czytelników.
Hmmm, po powtórnym przeczytaniu wstępu dochodzę do wniosku, że nie całkiem oddaje on to, o czym myślę. Słowa dotyczące ilości dobrze napisanych lektur podtrzymuję, aczkolwiek książki dla dzieci wolę, jeśli chodzi o rozrywkową stronę czytania (chociaż nie zawsze).
Dobra, pomińmy te rozważania: ,,Crom i uczeń czarnoksiężnika'' to zabawna, ciepła książka, świetnie napisana, oryginalna i wyjątkowa. Główna bohaterka jest wyszczekana, odważna i samodzielna (czasami aż nazbyt dojrzała na 12-latkę, ale nie czepiajmy się, w końcu nikt nie twierdzi, że fabuła ma być prawdopodobna!). Jasne, głębszych przemyśleń brak, nowych prawd autor też nie odkrył, ale co z tego - wszystko należy przykładać do właściwej miary, a w swojej kategorii ta powieść jest bardzo dobra!
Chcecie zachęcać dzieci do czytelnictwa? - czytajcie im takie książki. Sukces gwarantowany!
Z niewiadomych przyczyn dochodzę do wniosku, że chyba wolę dobre książki dla dzieci od książek dla dorosłych. Spostrzeżenie o tyleż zaskakujące, co przygnębiające, bo tych ,,dobrych książek dla dzieci'' jak na lekarstwo. Co prawda daje do myślenia fakt, że jest wśród nich więcej dobrze napisanych powieści niż pośród całej tej rzeszy literatury przeznaczonej dla dorosłych...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-21
Hmmm... Jak tak o tym myślałam, to doszłam do wniosku, że tak właściwie mogłabym równie dobrze nic nie pisać. Dlaczego? Bo nie mam zastrzeżeń! Poczułam się tym faktem dotknięta i na przekór postanowiłam mimo wszystko coś naskrobać. :D
Świetnie się czyta - to chyba największa zaleta całej zresztą twórczości Johna Flanagana. Nieustanne wymienianie się docinkami pomiędzy Willem, Haltem i Horace'em dodaje całości nieco kwaśnego, przyjemnego smaczku. Nie ma przesłodzenia, którego można by się spodziewać ze względu na spotkania rodziny po wielu latach (nawet sobie nie wyobrażacie, ile się namęczyłam nad tym zdaniem, żeby nie spoilerować zbytnio ;P).
Brakowało mi tego znęcania się zwiadowców nad Horace'em, który niestety zaczyna rozwijać swe zdolności umysłowe i nie raz w ciągu podróży dopieka przyjaciołom celnym docinkiem. Jako istota całkowicie pozbawiona sumienia, przyznam, że za rycerzem średnio przepadam - chociaż nie można powiedzieć, żebym go nie lubiła. Jest dla mnie zbyt... Hmmm. Wspaniały? Taki rycerski, szlachetny, świetny strateg i jeszcze lepszy szermierz. A teraz dodatkowo zaczyna się rozwijać, jeśli chodzi o kpiny i pokrętne myślenie! Nie za doskonały on?
Ale to takie prywatne uprzedzenia wredoty w mojej skromnej osobie. :D Do samej książki nie mam zastrzeżeń - no, prawie. Właściwie, to mam naprawdę DUŻO uwag, jeśli chodzi o korektę. Przepraszam, z przykrością muszę uświadomić redaktorowi, że literówki, połknięte słowa i źle wstawione przecinki stanowczo nie dodają lekturze uroku!
Mimo wszystko, powieść świetna. Miłego czytania! :)
Hmmm... Jak tak o tym myślałam, to doszłam do wniosku, że tak właściwie mogłabym równie dobrze nic nie pisać. Dlaczego? Bo nie mam zastrzeżeń! Poczułam się tym faktem dotknięta i na przekór postanowiłam mimo wszystko coś naskrobać. :D
Świetnie się czyta - to chyba największa zaleta całej zresztą twórczości Johna Flanagana. Nieustanne wymienianie się docinkami pomiędzy...
2015-04-19
Cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że pierwsze co mi się nasuwa na myśl o tej książce to to, że beznadziejnie się ją czyta. I nie chodzi mi o język lub sposób pisania, tylko o koszmarną interpunkcję! Wykrzyknik tam na wykrzykniku i wykrzyknikiem pogania. Nie wiem - to mój pech, że trafiłam na takie wydanie, czy we wszystkich wersjach tak jest, w każdym razie od całkiem niezłej treści cały czas odrywały mnie te potworne wykrzykniki.
Jeśli chodzi o ,,wnętrze'' to fajerwerków specjalnych i odkryć wielkich nie ma, aczkolwiek trudno wymagać nowych tematów prawie 3 tysiąclecia po wynalezieniu pisma. Fajnie ujęte problemy nastolatków - rozmaite, od przeciętych po niecodzienne, od rozwodu rodziców po pierwszą miłość.
Mimo wszystko warto sięgnąć, jeśli brak pomysłów na czytanie lub ma się akurat "fazę" na takie książki :)
Cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że pierwsze co mi się nasuwa na myśl o tej książce to to, że beznadziejnie się ją czyta. I nie chodzi mi o język lub sposób pisania, tylko o koszmarną interpunkcję! Wykrzyknik tam na wykrzykniku i wykrzyknikiem pogania. Nie wiem - to mój pech, że trafiłam na takie wydanie, czy we wszystkich wersjach tak jest, w każdym razie od całkiem...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-26
Olga Gromyko. To nazwisko jest dla mnie równoznaczne z napisem ,,świetna książka''. I tym razem się nie zawiodłam.
Nie będę się już tu rozwodzić nad ciętym dowcipem, inteligentnymi spostrzeżeniami i niezapomnianymi postaciami. Nie będę także rozstrzygać, jak powinno się potraktować twórczość białoruskiej autorki. Niech każdy sam zadecyduje, czy uważa jej dzieła za lekką lekturę, w sam raz na długi zimowy wieczór przy kominku, czy jednak jest w nich coś więcej.
Osobiście uważam, że Olga Gromyko to mistrzyni, a jej książki to dzieła sztuki - i basta! Dostałam ,,Wiernych Wrogów'' pod choinkę - już pół roku wcześniej wiedziałam, czego chcę. I rozkoszowałam się każdą stroną.
Mimo całkowitego odurzenia lekturą, na czystym horyzoncie zachwytu majaczyła jedna chmurka zwątpienia - przecież ten raj kiedyś się w końcu skończy! Jednak znikała z chwilą, gdy zagłębiałam się w niesamowity świat WW. A moje życzenia dla was, to żeby i wam ta książka odgoniła z nieba wszystkie chmury!
Olga Gromyko. To nazwisko jest dla mnie równoznaczne z napisem ,,świetna książka''. I tym razem się nie zawiodłam.
Nie będę się już tu rozwodzić nad ciętym dowcipem, inteligentnymi spostrzeżeniami i niezapomnianymi postaciami. Nie będę także rozstrzygać, jak powinno się potraktować twórczość białoruskiej autorki. Niech każdy sam zadecyduje, czy uważa jej dzieła za...
2014-11-08
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, było sobie pewne królestwo. Jego władca, jak każe obyczaj, swą jedyną córkę zamknął w Wieży, aby w samotności czekała na rycerza, który ją wybawi, a jako obrońców dał jej Rycerza i smoka. I wszystko byłoby jak w prawdziwej bajce, gdyby nie to, że w wieży są przeciągi, Rycerz tak właściwie jest zwykłym Strażnikiem z zapadłej wsi, a Księżniczka ma pryszcze. Dodatkowo smok jest smoczycą o imieniu Paskuda - dla przyjaciół Pasia.
Pierwsze słowo, jakie mi przychodzi do głowy w odniesieniu do tej książki? Chyba ciepło. Bo cała ta powieść promieniuje jakąś pozytywną energią, rozgrzewającą nawet w tak ponury dzień jak ten - a uwierzcie mi, pogoda jest wprost paskudna. Właśnie, Pasuda! Moja ulubiona postać - zabawna, oryginalna, niesamowita - bijąca na głowę Strażnika i Księżniczkę. Bo tworząc głównych bohaterów moim zdaniem autorka się nie wykazała. Chociaż pozostałe postacie są ciekawe i niesztampowe - jak chociażby rycerz Czarna Chmura - ta dwójka, w miarę rozwoju akcji, coraz mniej mi się podobała.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, było sobie pewne królestwo. Jego władca, jak każe obyczaj, swą jedyną córkę zamknął w Wieży, aby w samotności czekała na rycerza, który ją wybawi, a jako obrońców dał jej Rycerza i smoka. I wszystko byłoby jak w prawdziwej bajce, gdyby nie to, że w wieży są przeciągi, Rycerz tak właściwie jest zwykłym Strażnikiem z zapadłej wsi, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-02-21
UWAGA! Każda osoba zamierzająca przeczytać tę serię, powinna najpierw sięgnąć po ,,Igrzyska Śmierci'' Suzanne Collins! Żeby nie mieć złudzeń, na czym trylogia Kiery Cass jest wzorowana.
Jak by tu podsumować tę książkę? 34 dziewczyny, które za dużo miały do czynienia z bajkami typu ''i żyli długo i szczęśliwie'' przybywa do pałacu walczyć o serce księcia - lub koronę. Jest też i 35 dziewczę, które trafia do tej bajki przypadkiem. Jest to America Singer, którą w tych chwilach, w których przestaje być idiotką (na przykład wrzeszczy na księcia i kopie go w kroczę - POPIERAM) właściwie lubię. O samym księciu nie będę już nic pisać - w końcu każdy zna ,,Kopciuszka''. Do tego dochodzi podzielone na kasty społeczeństwo i dwie grupy buntowników. W sumie, nic nowego.
Co więcej, coś bardzo przypominającego odgrzany kotlet - niby wygląda tak samo, ale smak już nie ten... Bo tak naprawdę ta powieść to ,,Igrzyska Śmierci'' w wydaniu bajkowym. Odpowiednia dla osób ze słabą pamięcią lub mających chęć na miłą lekturę nie wymagającą myślenia. Idealna pozycja na ciepłe popołudnie, kiedy ma się ochotę na lekką, baśniową powieść. ,,Rywalki'' świetnie sprawdzą się w roli bajki dla dorosłych.
P.S. Ale okładka jest świetna!
UWAGA! Każda osoba zamierzająca przeczytać tę serię, powinna najpierw sięgnąć po ,,Igrzyska Śmierci'' Suzanne Collins! Żeby nie mieć złudzeń, na czym trylogia Kiery Cass jest wzorowana.
Jak by tu podsumować tę książkę? 34 dziewczyny, które za dużo miały do czynienia z bajkami typu ''i żyli długo i szczęśliwie'' przybywa do pałacu walczyć o serce księcia - lub koronę....
2014-10-13
UWAGA! Każda osoba zamierzająca przeczytać tę serię, powinna najpierw sięgnąć po ,,Igrzyska Śmierci'' Suzanne Collins! W gruncie rzeczy niewiele się różnią - w tamtej dystrykty, w tej kasty, w tamtej igrzyska, w tej selekcja...
Bo chociaż napisana właściwie nie najgorzej książka, to nie ma w niej żadnego nowego pomysłu żadnego powiewu świeżości - a fabuła jest prawie cała żywcem wzięta z ,,Igrzysk Śmierci'' właśnie, które są lepszą trylogią o prawie tym samym i pierwowzorem trylogii Kiery Cass. Która właściwie zmieniła powieść w baśń.
A jednak, ta baśń przyciąga. Mimo wszystko, jeśli wolisz księżniczki od trybutów i suknie zamiast broni - to może być powieść dla ciebie. Dla mnie jest zbyt cukierkowa - i przykro mi, ale wolę orginały od kopii.
P.S. W tej części nieoczekiwanie znielubiłam Americę! Zaczęła być denerwująca, a jej mocny charakter, z wyjątkiem paru sytuacji, jakby wyparował. Na szczęście okładki nadal zachwycające.
UWAGA! Każda osoba zamierzająca przeczytać tę serię, powinna najpierw sięgnąć po ,,Igrzyska Śmierci'' Suzanne Collins! W gruncie rzeczy niewiele się różnią - w tamtej dystrykty, w tej kasty, w tamtej igrzyska, w tej selekcja...
Bo chociaż napisana właściwie nie najgorzej książka, to nie ma w niej żadnego nowego pomysłu żadnego powiewu świeżości - a fabuła jest prawie...
Przyznaję, nie jest to jedna z książek, w jakich zwykle gustuję. A jednak nie mogłam się od niej oderwać.
Ta powieść, napisana bez wątpienia pesymistycznie, wciąga. Błyskawicznie i bez ostrzeżenia, nie dając możliwości obrony przed przesłaniem w niej zawartym. Daje nam nadzieję, po czym zabiera ją, nie dając nic w zamian. Porzuca nas otępiałych, bezbronnych i przerażonych. I, pomimo tego, nieco silniejszych.
Co innego mogę powiedzieć? Polecam. Chociaż to na pewno nie jest lekka lektura do poduszki, to warto ją przeczytać. Może zmienić nasze spojrzenie na świat.
Przyznaję, nie jest to jedna z książek, w jakich zwykle gustuję. A jednak nie mogłam się od niej oderwać.
Ta powieść, napisana bez wątpienia pesymistycznie, wciąga. Błyskawicznie i bez ostrzeżenia, nie dając możliwości obrony przed przesłaniem w niej zawartym. Daje nam nadzieję, po czym zabiera ją, nie dając nic w zamian. Porzuca nas otępiałych, bezbronnych i...
Powieść napisana z dużą wrażliwością i talentem, od razu wciąga czytelnika w swój świat. Od początku lektury towarzyszyło mi wrażenie szczerości narratora. Mimo całkowicie nieprawdopodobnych zdarzeń, jakie się rozgrywają w książce, instynktownie uwierzyłam w ich prawdziwość. I chociaż kiedy zaczynam się nad nimi zastanawiać, wątpię w ich rzeczywistość, to w trakcie czytania nie nachodziły mnie żadne wątpliwości. Jak więc widać, największym plusem powieści jest to, jak silnie oddziałuje na wyobraźnię, nakłaniając nas do zawierzenia autorowi i uznania jego opowieści za prawdę.
Jednak, jak każda inna książka, i ta ma swoje złe strony. Największą z nich jest chaotyczność - tym większa, im bliżej ostatniej strony. Z tego powodu nuży czytelnika, odbierając połowę przyjemności wynikającej z czytania.
Pomysł autora, oryginalny i ciekawy, niestety traci na wartości, gdy patrzy się na wykonanie, które oceniam fifty-fifty. Mimo wszystko daję 7 gwiazdek, chociaż przyznaję, ręka zadrżała mi przy wyborze między oceną ,,dobra'' i ,,bardzo dobra''.
Powieść napisana z dużą wrażliwością i talentem, od razu wciąga czytelnika w swój świat. Od początku lektury towarzyszyło mi wrażenie szczerości narratora. Mimo całkowicie nieprawdopodobnych zdarzeń, jakie się rozgrywają w książce, instynktownie uwierzyłam w ich prawdziwość. I chociaż kiedy zaczynam się nad nimi zastanawiać, wątpię w ich rzeczywistość, to w trakcie czytania...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-05
Tak właściwie, to nie zamierzałam czytać tej książki. Słyszałam o niej, przeczytałam inną, wzorowaną na dziele Arthura Goldena, gdy natknęłam się na nią w bibliotece... ale po same ,,Wyznania gejszy'' postanowiłam nie sięgać. Z bardzo prostego powodu - nie było ich w bibliotece, a nie sądziłam, żeby taka książka zasługiwała na kupowanie. I uważam, że aż tak się nie pomyliłam.
Zdobyłam ją przypadkiem - w kolejnej turze wymiany książek z koleżanką. I chociaż przyznaję, że czytałam ją z przyjemnością, to nie pozostało po niej niezatarte wrażenie.
Dużym plusem jest pierwszoosobowa narracja, w której główna bohaterka jakby zwraca się wprost do czytelnika. Doceniam talent pisarski autora, który potrafił sprawić, że powieść napisana w ten sposób nie nuży, lecz głębiej wciąga w swój świat. Mimo pewnej dawki melancholii, kryjącej się w tej książce, po skończeniu lektury nie czułam się przygnębiona. Lecz to prowadzi nas do gorszych stron tej powieści.
Po jej skończeniu bowiem nie tylko nie czułam się przygnębiona, ale też nie towarzyszyła mi żadna inna głębsza emocja. Właściwie od początku książki było wiadome, że pomimo wszelkich trudności, bohaterce uda się zdobyć znaczenie jako gejszy - nawet nie patrząc na tytuł - a że jaka to książka bez wątku miłosnego, to Sayuri przeżyje również wspaniały romans.
Tak właściwie, to nie zamierzałam czytać tej książki. Słyszałam o niej, przeczytałam inną, wzorowaną na dziele Arthura Goldena, gdy natknęłam się na nią w bibliotece... ale po same ,,Wyznania gejszy'' postanowiłam nie sięgać. Z bardzo prostego powodu - nie było ich w bibliotece, a nie sądziłam, żeby taka książka zasługiwała na kupowanie. I uważam, że aż tak się nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-10
Nawet dobra książka, ale jest chaotyczna i niekompletna. Nie zawiera wielu podstawowych wiadomości, przydałoby się ją usystematyzować. Mimo tego dobrze się ją czyta.
Nawet dobra książka, ale jest chaotyczna i niekompletna. Nie zawiera wielu podstawowych wiadomości, przydałoby się ją usystematyzować. Mimo tego dobrze się ją czyta.
Pokaż mimo toUwielbiam tę serię :) Pełna humoru, w dowcipny sposób przedstawia odwieczne rozterki życia w odpowiedniej skali. W tej części Don Camillo musi zmierzyć się z odwieczną zmorą ludzkiej egzystencji - młodzieżą. A w dodatku Chrystus nie popiera tradycyjnych metod radzenia sobie z tym utrapieniem! Ksiądz musi więc pokombinować... Nie można przejść obojętnie obok tej książki, która nie potrzebuje powagi, by na długo zapadać w pamięć.
Uwielbiam tę serię :) Pełna humoru, w dowcipny sposób przedstawia odwieczne rozterki życia w odpowiedniej skali. W tej części Don Camillo musi zmierzyć się z odwieczną zmorą ludzkiej egzystencji - młodzieżą. A w dodatku Chrystus nie popiera tradycyjnych metod radzenia sobie z tym utrapieniem! Ksiądz musi więc pokombinować... Nie można przejść obojętnie obok tej książki,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-17
Długo kręciłam nosem na tą książkę. Widniała na mojej liście książek do przeczytania przez pół roku, ciągle odkładana na później. W końcu poczułam gwałtowną chęć przeczytania jakiejś pozycji z gatunku romans paranormalny. Mój wybór padł na ,,Akademię Wampirów''.
Z racji tego, że nie byłam specjalnie do niej przekonana, postanowiłam nie kupować książki w wersji papierowej, tylko przeczytać ebooka. Przez pierwsze kilka stron stopniowo pozbywałam się uprzedzeń. A potem... wpadłam.
Po dwóch zarwanych nocach i trzech przeczytanych częściach w końcu trochę otrzeźwiałam i odzyskałam zdolność myślenia o czymkolwiek innym niż następna strona.
Mimo nieco oklepanego wątku, pojawiło się kilka nowych tematów, jak choćby dampiry i alchemicy. Część romantyczna nie kłuje raczej w oczy, chociaż egzaltacja w niektórych przemyśleniach Rose jest dosyć męcząca. Szczególnie w późniejszych częściach brakowało mi tego typowego dla niej lekkiego, kpiarskiego tonu, który został zastąpiony wzniosłym, pompatycznym stylem. Główna bohaterka w pierwszej części tej serii jest dużym atutem - szczególnie dzięki temu, że nie stara się za wszelką cenę zdobyć sympatii czytelnika.
Ogromnym plusem tej książki jest lekkość, z jaką się ją czyta, połykając kolejne strony. Można się pośmiać, a lektura na pewno będzie szybka i przyjemna.
Długo kręciłam nosem na tą książkę. Widniała na mojej liście książek do przeczytania przez pół roku, ciągle odkładana na później. W końcu poczułam gwałtowną chęć przeczytania jakiejś pozycji z gatunku romans paranormalny. Mój wybór padł na ,,Akademię Wampirów''.
Z racji tego, że nie byłam specjalnie do niej przekonana, postanowiłam nie kupować książki w wersji...
2014-03
Chociaż nie jest to moja ulubiona książka pani Musierowicz, czytałam ją z przyjemnością. :) Mimo tego, że jest to książka skupiona w dużej części na nielubianej przeze mnie osobie Ignacego Grzegorza, lektura była szybka i przyjemna. Tym bardziej, że Ignaś powoli przestaje być miągwą. Ba,ośmielił się w końcu postawić dziadkowi! - rzecz niespotykana. Poza tym wszelkie niedociągnięcia rekompensuje mi Łusia - śmiała, wygadana, przyjazna i niezwykle urocza :) Nie jest to ambitna literatura, ale też wcale nie miała być, w związku z czym żadne nadzieje nie zostały zawiedzione. Miła, niewymagająca lektura, w sam raz na nudny deszczowy dzień.
Chociaż nie jest to moja ulubiona książka pani Musierowicz, czytałam ją z przyjemnością. :) Mimo tego, że jest to książka skupiona w dużej części na nielubianej przeze mnie osobie Ignacego Grzegorza, lektura była szybka i przyjemna. Tym bardziej, że Ignaś powoli przestaje być miągwą. Ba,ośmielił się w końcu postawić dziadkowi! - rzecz niespotykana. Poza tym wszelkie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przede wszystkim, te książkę trzeba przeczytać od początku do końca. Definitywnie. Bez tego, ani rusz. Właściwie to z racji mojego wrednego, sadystycznego usposobienia najchętniej wyrwałabym 10 ostatnich kartek, żeby mieć pewność, że nikt nie zaczął od końca, ale to jest książka. Książkom takich rzeczy się nie robi.
A jestem gotowa zadać sobie w tym celu tyle zachodu po to, żebyście poczuli tę samą konsternację co do zamiarów autorki, co ja.
Przede wszystkim, te książkę trzeba przeczytać od początku do końca. Definitywnie. Bez tego, ani rusz. Właściwie to z racji mojego wrednego, sadystycznego usposobienia najchętniej wyrwałabym 10 ostatnich kartek, żeby mieć pewność, że nikt nie zaczął od końca, ale to jest książka. Książkom takich rzeczy się nie robi.
więcej Pokaż mimo toA jestem gotowa zadać sobie w tym celu tyle zachodu po...