-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-05-21
2014-12-26
Olga Gromyko. To nazwisko jest dla mnie równoznaczne z napisem ,,świetna książka''. I tym razem się nie zawiodłam.
Nie będę się już tu rozwodzić nad ciętym dowcipem, inteligentnymi spostrzeżeniami i niezapomnianymi postaciami. Nie będę także rozstrzygać, jak powinno się potraktować twórczość białoruskiej autorki. Niech każdy sam zadecyduje, czy uważa jej dzieła za lekką lekturę, w sam raz na długi zimowy wieczór przy kominku, czy jednak jest w nich coś więcej.
Osobiście uważam, że Olga Gromyko to mistrzyni, a jej książki to dzieła sztuki - i basta! Dostałam ,,Wiernych Wrogów'' pod choinkę - już pół roku wcześniej wiedziałam, czego chcę. I rozkoszowałam się każdą stroną.
Mimo całkowitego odurzenia lekturą, na czystym horyzoncie zachwytu majaczyła jedna chmurka zwątpienia - przecież ten raj kiedyś się w końcu skończy! Jednak znikała z chwilą, gdy zagłębiałam się w niesamowity świat WW. A moje życzenia dla was, to żeby i wam ta książka odgoniła z nieba wszystkie chmury!
Olga Gromyko. To nazwisko jest dla mnie równoznaczne z napisem ,,świetna książka''. I tym razem się nie zawiodłam.
Nie będę się już tu rozwodzić nad ciętym dowcipem, inteligentnymi spostrzeżeniami i niezapomnianymi postaciami. Nie będę także rozstrzygać, jak powinno się potraktować twórczość białoruskiej autorki. Niech każdy sam zadecyduje, czy uważa jej dzieła za...
2014-11-08
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, było sobie pewne królestwo. Jego władca, jak każe obyczaj, swą jedyną córkę zamknął w Wieży, aby w samotności czekała na rycerza, który ją wybawi, a jako obrońców dał jej Rycerza i smoka. I wszystko byłoby jak w prawdziwej bajce, gdyby nie to, że w wieży są przeciągi, Rycerz tak właściwie jest zwykłym Strażnikiem z zapadłej wsi, a Księżniczka ma pryszcze. Dodatkowo smok jest smoczycą o imieniu Paskuda - dla przyjaciół Pasia.
Pierwsze słowo, jakie mi przychodzi do głowy w odniesieniu do tej książki? Chyba ciepło. Bo cała ta powieść promieniuje jakąś pozytywną energią, rozgrzewającą nawet w tak ponury dzień jak ten - a uwierzcie mi, pogoda jest wprost paskudna. Właśnie, Pasuda! Moja ulubiona postać - zabawna, oryginalna, niesamowita - bijąca na głowę Strażnika i Księżniczkę. Bo tworząc głównych bohaterów moim zdaniem autorka się nie wykazała. Chociaż pozostałe postacie są ciekawe i niesztampowe - jak chociażby rycerz Czarna Chmura - ta dwójka, w miarę rozwoju akcji, coraz mniej mi się podobała.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, było sobie pewne królestwo. Jego władca, jak każe obyczaj, swą jedyną córkę zamknął w Wieży, aby w samotności czekała na rycerza, który ją wybawi, a jako obrońców dał jej Rycerza i smoka. I wszystko byłoby jak w prawdziwej bajce, gdyby nie to, że w wieży są przeciągi, Rycerz tak właściwie jest zwykłym Strażnikiem z zapadłej wsi, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-20
Absolutnie fantastyczna książka!!! To jedna z moich ulubionych pozycji, przy czym, moim skromnym zdaniem, dorównuje - lub nawet przewyższa - Harry'emu Potter'owi, czy Igrzyskom Śmierci.
Absolutnie fantastyczna książka!!! To jedna z moich ulubionych pozycji, przy czym, moim skromnym zdaniem, dorównuje - lub nawet przewyższa - Harry'emu Potter'owi, czy Igrzyskom Śmierci.
Pokaż mimo to2013-11-17
Z początku nie wiedziałam, co myśleć o tym dziele. Dziwna okładka, niejasny opis... No, ale jak się nie ryzykuje, to się nie zyskuje! Więc zaryzykowałam. I muszę przyznać, że nie pożałowałam.
Książka opowiada o nastoletniej Lenie. Lena mieszka w sierocińcu. Wysyłana do coraz to nowych rodzin, traci wiarę, że kiedykolwiek zyska nowych rodziców. Kiedy przychodzi czas na kolejną próbę, dziewczyna nie ma złudzeń. Jednak od razu okazuje się, że ten dom jest zupełnie inny, niż wszystkie dotychczasowe. A w dodatku pojawia się Oro... Kim jest? Po co przybył? Jak długo zostanie? I, kiedy już odejdzie, to czy odejdzie naprawdę?
Bardzo serdecznie polecam. Oczywiście, książka ma kilka niedociągnięć, ale nie sądzę, żebyście zauważyli, porwani lekturą.
Z początku nie wiedziałam, co myśleć o tym dziele. Dziwna okładka, niejasny opis... No, ale jak się nie ryzykuje, to się nie zyskuje! Więc zaryzykowałam. I muszę przyznać, że nie pożałowałam.
Książka opowiada o nastoletniej Lenie. Lena mieszka w sierocińcu. Wysyłana do coraz to nowych rodzin, traci wiarę, że kiedykolwiek zyska nowych rodziców. Kiedy przychodzi czas na...
Hmmm... Jak tak o tym myślałam, to doszłam do wniosku, że tak właściwie mogłabym równie dobrze nic nie pisać. Dlaczego? Bo nie mam zastrzeżeń! Poczułam się tym faktem dotknięta i na przekór postanowiłam mimo wszystko coś naskrobać. :D
Świetnie się czyta - to chyba największa zaleta całej zresztą twórczości Johna Flanagana. Nieustanne wymienianie się docinkami pomiędzy Willem, Haltem i Horace'em dodaje całości nieco kwaśnego, przyjemnego smaczku. Nie ma przesłodzenia, którego można by się spodziewać ze względu na spotkania rodziny po wielu latach (nawet sobie nie wyobrażacie, ile się namęczyłam nad tym zdaniem, żeby nie spoilerować zbytnio ;P).
Brakowało mi tego znęcania się zwiadowców nad Horace'em, który niestety zaczyna rozwijać swe zdolności umysłowe i nie raz w ciągu podróży dopieka przyjaciołom celnym docinkiem. Jako istota całkowicie pozbawiona sumienia, przyznam, że za rycerzem średnio przepadam - chociaż nie można powiedzieć, żebym go nie lubiła. Jest dla mnie zbyt... Hmmm. Wspaniały? Taki rycerski, szlachetny, świetny strateg i jeszcze lepszy szermierz. A teraz dodatkowo zaczyna się rozwijać, jeśli chodzi o kpiny i pokrętne myślenie! Nie za doskonały on?
Ale to takie prywatne uprzedzenia wredoty w mojej skromnej osobie. :D Do samej książki nie mam zastrzeżeń - no, prawie. Właściwie, to mam naprawdę DUŻO uwag, jeśli chodzi o korektę. Przepraszam, z przykrością muszę uświadomić redaktorowi, że literówki, połknięte słowa i źle wstawione przecinki stanowczo nie dodają lekturze uroku!
Mimo wszystko, powieść świetna. Miłego czytania! :)
Hmmm... Jak tak o tym myślałam, to doszłam do wniosku, że tak właściwie mogłabym równie dobrze nic nie pisać. Dlaczego? Bo nie mam zastrzeżeń! Poczułam się tym faktem dotknięta i na przekór postanowiłam mimo wszystko coś naskrobać. :D
więcej Pokaż mimo toŚwietnie się czyta - to chyba największa zaleta całej zresztą twórczości Johna Flanagana. Nieustanne wymienianie się docinkami pomiędzy...