-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać30
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2024-02-18
2017-05-14
2017-07-02
2023-01-07
Nie jestem pewna, czy to literackie umiejętności Madeleine Miller, czy też kwestia tłumaczenia i lektorki (wspniała Marta Wągrocka, Audioteka), ale miałam wrażenie, jakby ta książka była poezją napisaną prozą. Od samego początku mogłam zanurzać się w słowach. Odczuwałam ją niemal zmysłowo: zapach roślin na Ea, piasek pod palcami, moc magicznych mikstur, rodzące się uczucia między postaciami, ból po stracie. Akcja może nie była wartka, ale ani chwili się nie nudziłam. Kibicowałam Kirke w jej zmaganiach z losem i światem, z bogami i własną rodziną. Uwielbiałam jak w ciągu wielu lat spotkała najważniejsze postacie z greckiej mitologii i dzięki temu mogliśmy je poznać z innej strony, niż tylko z kart mitów Parandowskiego. Z przyjemnością wrócę jeszcze nie raz do tej historii.
Nie jestem pewna, czy to literackie umiejętności Madeleine Miller, czy też kwestia tłumaczenia i lektorki (wspniała Marta Wągrocka, Audioteka), ale miałam wrażenie, jakby ta książka była poezją napisaną prozą. Od samego początku mogłam zanurzać się w słowach. Odczuwałam ją niemal zmysłowo: zapach roślin na Ea, piasek pod palcami, moc magicznych mikstur, rodzące się uczucia...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-11
2015-06-13
2018-05-06
2021-02-20
2020-05-24
2020-05-24
2020-05-24
2020-05-24
2021-02-04
2018-03-13
2017-02-06
Ta historia spowodowała u mnie swego rodzaju roz-anielenie. Była jak kubek gorącego kakao i ciepły koc w zimowy wieczór. Jak maść łagodząca podrażnioną skórę. Jak plaster przyklejony na zbite kolano. Jak prezent bez okazji. Sprawiła mi ogromną przyjemność i wiem, że nie raz wrócę jeszcze do Lichotki i jej Dożywotników.
Ta historia spowodowała u mnie swego rodzaju roz-anielenie. Była jak kubek gorącego kakao i ciepły koc w zimowy wieczór. Jak maść łagodząca podrażnioną skórę. Jak plaster przyklejony na zbite kolano. Jak prezent bez okazji. Sprawiła mi ogromną przyjemność i wiem, że nie raz wrócę jeszcze do Lichotki i jej Dożywotników.
Pokaż mimo to2020-04-05
2020-01-17
2019-11-10
2018-12-28
Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię: dajcie im szansę! Dajcie szansę dzieciakom z Palmetto State!
Bo właśnie o to chodzi w tych książkach - o dawanie szansy, gdy inni spisali was na straty.
Ale po kolei. O czym jest ta seria? O grupie dzieciaków, tworzących drużynę sportową. Sport brzmi tajemniczo: Exy. Ale jest on tu tylko bazą, na której zbudowana jest cała reszta, wokół której skupiają się wszystkie historie. A naprawdę życie nie rozpieszczało naszych bohaterów. Ba! Dawało im po tyłkach w każdy możliwy sposób i szczerze, nie raz i nie dwa zastanawiałam się, jakim cudem oni przetrwali, nie załamali się, parli dalej, choć było pierońsko ciężko. Tak, TFC to brutalna opowieść, tak brutalna jak sport, tak brutalna jak bywa życie. Momentami przerywałam lekturę, bo nie byłam w stanie znieść niektórych opisów, ale po chwili, zagryzając wargi, wracałam, bo musiałam wiedzieć, co dalej się stanie.
W każdym razie, w przeciągu trzech części TFC nasi bohaterowie (ach, zasługują, by ich tu wymienić, nie mogę się oprzeć, więc: Neil, Andrew, Aaron, Kevin, Dan, Matt, Renee, Allison, Nicky) uczą się, jak kochać, jak marzyć, jak wygrywać, jak walczyć o lepsze jutro.
W gruncie rzeczy to nie są książki o tym, jak beznadziejne życie zmienia się niczym za dotknięciem magicznej różdżki i nagle wszystko jest pięknie i cacy. Nie. Są o tym, ile wysiłku trzeba włożyć, jak mocno trzeba walczyć, żeby coś osiągnąć, o tym, że absolutnie każdemu należy się druga szansa, o tym, że można znaleźć ludzi, wśród których nie trzeba kłamać, ukrywać się, którym można zaufać. Że kiedyś trzeba przestać uciekać. I nie zapominać o przeszłości, ale nauczyć się z nią żyć, kiedy będzie się szło na przód. Tak jak jest to w przypadku głównego bohatera, Neila, który znalazł ludzi, miejsce, powód, żeby zostać.
Jeśli zatem poszukujecie wielu emocji: radości wygranej, smutku porażki, smaku beztroskich wyjść do klubu, wspólnych wieczorów po treningu, łagodnego, ale wszechogarniającego poczucia bezpieczeństwa, rozkwitającego, bardzo niespodziewanego pierwszego uczucia (!), wielu nieporozumień i spięć (bo każdy jest inny i każdy ma własną, niełatwą historię), ale także strachu, bólu i zagrożenia, które przewijają się praktycznie do ostatnich stron (epilog!), to jest to książka dla was.
I mimo tylu różnic w charakterach, muszę przyznać, że byłam w stanie pokochać (bądź polubić) niemal każdą z postaci, łącznie z tymi pobocznymi. Po prostu... dałam im szansę.
PS. Ktoś policzył, że Neil powiedział "I'm fine" ponad 40 razy w przeciągu trzech części. Nie wiem naprawdę, czy śmiać się, czy płakać.
Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię:...
więcej Pokaż mimo to