rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Jestem okrutnie rozczarowana tą książką. Była zwyczajnie słaba, a chyba spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bo była z polecajki kogoś na instagramie, że mamy tu niby ASową reprezentację. Ech. Akcja trwa siedemnaście lat, począwszy od dzieciństwa głównych bohaterów. Zresztą akcja... jaka akcja? Wydarzeń pchających fabułę do przodu jest tu może ze trzy, ale tak naciągane, że nie sposób nie przewidzieć, co wydarzy się dalej. Całość książki opiera się głównie na tym, że obaj chłopcy myślą ciągle jeden o drugim, zawsze w ten sam sposób, czyli jak to są dla siebie stworzeni, kochają się, są swoimi bratnimi duszami, że zrobiliby dla siebie wszystko i że będą ze sobą do końca życia. I tak przez pięćset stron, do porzygu, za przeproszeniem. Co trzecie słowo w tej powieści to f*ck w różnych odmianach, także językowo mocno ubogo. Z początkowego odkrywania aseksualności/demiseksualności u Rhysa robi się niezły erotyk i... w sumie nic więcej. Myślałam, że porzucę tę książkę w połowie, ale w końcu się zmusiłam. Światełko w tunelu pojawiło się pod koniec, gdy obaj bohaterowie już są dorośli, bo jakoś tak lepiej się to czytało (w sensie naturalniej, a nie jak wcześniej na początkowych stronach książki, gdy siedmiolatkowie wyrażali i zachowywali się zupełnie niezgodnie z ich wiekiem), aż do sceny, nazwijmy to, "hate-seksu", gdzie jeden drugiego chciał ukarać seksem (za zgodą!), jakby to była jedyna droga do jakiegokolwiek porozumienia. Absurd tego rozwiązania mnie przerósł. Na koniec już było tylko cukierkowo i znowu co trzecie słowo padało f*ck, a co trzecią linijkę gorące zapewnienia dozgonnej miłości.
Ogólnie nie polecam. Jeśli chcecie czegoś z reprezentacją osób spod parasola aseksualności - możecie na pewno znaleźć lepsze książki. Jeśli chcecie fajny erotyk MM - też lepiej wybrać jednak coś innego. Jeśli chcecie czegoś z fabułą - to zdecydowanie nie ten adres.

Jestem okrutnie rozczarowana tą książką. Była zwyczajnie słaba, a chyba spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bo była z polecajki kogoś na instagramie, że mamy tu niby ASową reprezentację. Ech. Akcja trwa siedemnaście lat, począwszy od dzieciństwa głównych bohaterów. Zresztą akcja... jaka akcja? Wydarzeń pchających fabułę do przodu jest tu może ze trzy, ale tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie jestem pewna, czy to literackie umiejętności Madeleine Miller, czy też kwestia tłumaczenia i lektorki (wspniała Marta Wągrocka, Audioteka), ale miałam wrażenie, jakby ta książka była poezją napisaną prozą. Od samego początku mogłam zanurzać się w słowach. Odczuwałam ją niemal zmysłowo: zapach roślin na Ea, piasek pod palcami, moc magicznych mikstur, rodzące się uczucia między postaciami, ból po stracie. Akcja może nie była wartka, ale ani chwili się nie nudziłam. Kibicowałam Kirke w jej zmaganiach z losem i światem, z bogami i własną rodziną. Uwielbiałam jak w ciągu wielu lat spotkała najważniejsze postacie z greckiej mitologii i dzięki temu mogliśmy je poznać z innej strony, niż tylko z kart mitów Parandowskiego. Z przyjemnością wrócę jeszcze nie raz do tej historii.

Nie jestem pewna, czy to literackie umiejętności Madeleine Miller, czy też kwestia tłumaczenia i lektorki (wspniała Marta Wągrocka, Audioteka), ale miałam wrażenie, jakby ta książka była poezją napisaną prozą. Od samego początku mogłam zanurzać się w słowach. Odczuwałam ją niemal zmysłowo: zapach roślin na Ea, piasek pod palcami, moc magicznych mikstur, rodzące się uczucia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W posłowiu pani Pacat napisała, że przygotowanie i napisanie "Dark rise" zajęło jej wiele lat. Może nie wszyscy są tak szybcy w pisaniu jak pan Mróz z naszego rodzimego podwórka, ale jeśli ktoś tyle czasu spędza nad jedną książką, to można by oczekiwać, że będzie to pełne rozmachu dzieło. Niestety, w moim odczuciu "Dark rise" jest tylko ładną opowieścią dla nastolatków, która garściami czerpie z dotychczasowych dokonań i pomysłów literatury fantastycznej. Przyjemnie się to czytało, nie przeczę, ale początek wlókł się niemożliwie, potem było nieco lepiej, aż do jednego wydarzenia, które dla mnie było czymś w stylu: "hm mam coś za dużo postaci do ogarnięcia, może uśmiercę większość i pozbędę się problemu". Nie było w tej książce nic specjalnie odkrywczego; co chwilę odnosiłam wrażenie, że "gdzieś już to czytałam!", a rozwiązania większości wątków można domyślić się już niemal na samym początku, brakuje tu jakiegoś dobrego plot twistu i elementu zaskoczenia. Postacie są sympatyczne, począwszy od głównego bohatera, Willa, poprzez Violet i Cypriana, aż do wszystkich Stewardów (nie wiem jak podejdą do tłumaczenia tej nazwy, jeśli dojdzie do polskiego wydania tej książki), ale w taki łagodny sposób, że właściwie to trochę są ci obojętni. Główni "źli" niby są, ale tak naprawdę bardziej się o nich mówi niż faktycznie pojawiają się na pierwszym planie. Wyjątek w mojej ocenie stanowi James, dawniej generał i kochanek mrocznego króla, a teraz osoba, która ma dopaść Willa. Jest to najbarwniejsza i wzbudzająca najwięcej emocji postać tej książki i tylko sceny z jego udziałem powodowały, że nie mogłam się oderwać od czytnika.
"Dark rise" kończy się tak, że na pewno będzie następna część i być może w niej dostaniemy choć odrobinę wątku romansowego. Tak, jeśli liczyliście, że w tej książce będzie wątek LGBT+, to... nie, nie ma tu takiego wątku. Być może będzie w następnym tomie, wiele na to wskazuje.

W posłowiu pani Pacat napisała, że przygotowanie i napisanie "Dark rise" zajęło jej wiele lat. Może nie wszyscy są tak szybcy w pisaniu jak pan Mróz z naszego rodzimego podwórka, ale jeśli ktoś tyle czasu spędza nad jedną książką, to można by oczekiwać, że będzie to pełne rozmachu dzieło. Niestety, w moim odczuciu "Dark rise" jest tylko ładną opowieścią dla nastolatków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Oceniam wysoko tę historię, gdyż było w niej coś, co mnie urzekło. Prawdopodobnie w głównej mierze to zasługa tytułowego Rashki - dziwnego stwora stworzonego przez potężnego czarnoksiężnika. Jak to bywa u Silencio, opowieść jest mroczna i w pewien sposób wymagająca emocjonalnie, "siedzi" w głowie długi czas po zakończeniu.

Oceniam wysoko tę historię, gdyż było w niej coś, co mnie urzekło. Prawdopodobnie w głównej mierze to zasługa tytułowego Rashki - dziwnego stwora stworzonego przez potężnego czarnoksiężnika. Jak to bywa u Silencio, opowieść jest mroczna i w pewien sposób wymagająca emocjonalnie, "siedzi" w głowie długi czas po zakończeniu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piszę tę krótką opinię po przeczytaniu całej trylogii, ale umieszczam ją tutaj, pod pierwszą częścią, bo może kogoś to zachęci (bądź zniechęci) do sięgnięcia po te książki.
Zacznę od tego, że trylogia napisana jest bardzo przyjemnym, prostym językiem i nie miałam żadnego problemu ze zrozumieniem, co autorka chciała nam przekazać.
Początkowo odnosiłam niedające mi spokoju wrażenie, że ta ksiażka jest ułagodzoną wersją "Zniewolonego księcia"/"Captive prince" C.S. Pacat. Podobieństwa aż rzucały się w oczy: wygląd głównych bohaterów (piękny, blondwłosy, smukły Ren oraz potężny, ciemnowłosy Anik), ich role (arogancki książę i niewolnik/dziki barbarzyńca o dobrym sercu), ich cele (żeby nie zdradzać zbyt wiele z fabuły: odzyskanie władzy/zemsta), ich zachowanie (od początkowej niechęci do przyjaźni), scena z chłostą (!).
Niemniej, im dalej w las, znaczy w książkę, tym tych podobieństw było mniej, historia stawała się bardziej wciągająca i oryginalna. Nie dało się uniknąć porównań do CP, ale moim zdaniem nie stawiają one serii "Iron Breakers" w złym świetle. Śmiało mogę stwierdzić, że jeśli komuś "Captive prince" nie przypadł do gustu ze zwględu na obrazowość pewnych scen (np. erotycznych), a jednak lubi takie klimaty, to niech wybierze "Stag's Run". Jest w niej o wiele mniej brutalności i drastyczności opisów. Dla niektórych może być wadą to, że jest też mniej opisów scen erotycznych, ale trzeba zaznaczyć, że sama relacja Rena i Anika rozwija się zupełnie inaczej niż Laurenta i Damena - wolniej, łagodniej, z większym naciskiej na etap przyjaźni, przez co moim zdaniem (chociaż kocham serię CP!), wypada bardziej prawdopodobnie. Ach, to jeden z moich ulubionych książkowych tropów: enemies to friends to lovers. Ponadto, książę Ren z każdym rozdziałem coraz mniej przypominał księcia Laurenta: był bardziej ludzki, mniej doskonały, mniej przypominał piękny, idealny kamienny posąg, nie ukrywał uczuć, pokazywał strach.
"Iron Breakers" jest bardzo dobrą, ciekawą serią, wartą przeczytania. Może zapewni wam nieco mniej emocji niż "Captive prince", ale wydaje mi się, że przez to łatwiej uwierzyć w tę historię.
A i na zakończenie, pamiętajcie o krótkim dodatku (takim epilogu po trzeciej części), który wieńczy całą serię, a który krąży gdzieś po internecie, da się znaleźć ;)

Piszę tę krótką opinię po przeczytaniu całej trylogii, ale umieszczam ją tutaj, pod pierwszą częścią, bo może kogoś to zachęci (bądź zniechęci) do sięgnięcia po te książki.
Zacznę od tego, że trylogia napisana jest bardzo przyjemnym, prostym językiem i nie miałam żadnego problemu ze zrozumieniem, co autorka chciała nam przekazać.
Początkowo odnosiłam niedające mi spokoju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Wonders of the Invisible World" w wielu opiniach na Goodreads była porównywana do cyklu "Króla Kruków" Maggie Stiefvater, co zdecydowanie sprawiło, iż chciałam tę książkę przeczytać i sama zweryfikować. Owszem, są podobieństwa: tajemnice, rodzina o zdolnościach parapsychicznych, magia, szepczące drzewa, wątek miłości dwóch chłopaków. Ale tak naprawdę obie książki nie są do siebie podobne.

"Can you tell your own story, or are you being told?"

W przypadku "Wonders..." mamy do czynienia z historią Aidana - choć może właściwsze byłoby określenie "opowieścią" Aidana, co jest dość kluczowe, jeśli chodzi o fabułę książki! - który odkrywa, że nie pamięta wielu lat swojego życia, nie wie kim jest, nie wie jaki jest, aż do momentu, kiedy jego dawny przyjaciel z dzieciństwa wraca do ich rodzinnego miasteczka. To wydarzenie jest punktem przełomowym. Od tej chwili Aidan próbuje dowiedzieć się, co się stało, że nic nie pamięta, a wszystko sprowadza się do jego matki, która skrywa pewną tajemnicę. A żeby to jedną.

Tak jak powyżej wspomniałam, "opowiadanie historii" ma w tej książce duże znaczenie i każdy z bohaterów opowiada tu swoją. Aidan odkrywa własne zdolności, odziedziczone po przodkach, dzięki czemu dociera do prawdy. Co ciekawe, mamy tu polski akcent - żeby za wiele nie zdradzać, powiem tylko, że Dobry Jablonski i Eva Jablonski odgrywają tu niebagatelną rolę! Zastanawia mnie, czy Autor wiedział, co robi, gdy obsadzał sad jabłoniami... ;)

Jeśli chodzi o samą książkę, to jest ona świetnie napisana, nie dłuży się, choć nie raz zaskakujące były dla mnie przeskoki czasowe w stylu "minęło parę miesięcy". Ponadto, widać, że Autor skupiał się raczej na prowadzeniu historii, niż szczególnym rozwoju postaci, które momentami wydają się być zbyt płaskie, papierowe. Może to przez to, że tam, gdzie powinien być gniew (no bo kto by się nie wkurzał, gdy jego matka wszystko przed nim ukrywa, a wszelkie pytania zbywa? choć ciągle powtarza: uważaj na siebie, bądź ostrożny!) - gniew ledwo się tlił; tam, gdzie powinna być żałoba i rozpacz po stracie osoby, którą się kochało - ledwo wyczuwało się smutek. Trochę mi tego brakowało.

No i na koniec, jeśli chcecie opisów wzniosłych uczuć, gorącego romansu, czy choćby rozkwitającej pierwszej miłości, towarzyszącej jej niepewności i podchodów... Nie, tego nie znajdziecie. Tam po prostu jest miłość. Nie na pierwszym planie, wręcz w tle. Ważna, ale nie narzucająca się. Jeśli nie lubicie wątków LGBT, to myślę, że to przeżyjecie.

Ogólnie - mocne 7 gwiazdek. Polecam!

"Wonders of the Invisible World" w wielu opiniach na Goodreads była porównywana do cyklu "Króla Kruków" Maggie Stiefvater, co zdecydowanie sprawiło, iż chciałam tę książkę przeczytać i sama zweryfikować. Owszem, są podobieństwa: tajemnice, rodzina o zdolnościach parapsychicznych, magia, szepczące drzewa, wątek miłości dwóch chłopaków. Ale tak naprawdę obie książki nie są do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Maggie jak zwykle zachwyca swoim stylem - niesamowitym i absurdalnym, a przez to tak niezwykłym i pięknym. Momentami miałam ciarki, czytając tę książkę. A to wszystko przez cuda.

Maggie jak zwykle zachwyca swoim stylem - niesamowitym i absurdalnym, a przez to tak niezwykłym i pięknym. Momentami miałam ciarki, czytając tę książkę. A to wszystko przez cuda.

Pokaż mimo to

Okładka książki Sticks & Stones Abigail Roux, Madeleine Urban
Ocena 8,6
Sticks & S... Abigail Roux, Madel...

Na półkach: , , , , ,

Druga część serii "Cut & Run" podobała mi się równie mocno jak pierwsza, mimo że jest zupełnie inna. No dobra, może nie aż tak zupełnie, ale nie mamy już właściwie żadnej strzelaniny ani pościgów za mordercą, ani typowej pracy detektywów. Co za to mamy? Wakacje. Przymusowe, bo przymusowe, ale jednak wakacje. W górach. Na łonie natury. Razem z rodziną Ty'a. Sielankowo, prawda? Cóż, nie do końca.
Uwielbiam styl pisania pań Roux i Urban, ich poczucie humoru, które przekazują swoim postaciom na kartach powieści. Jednak najbardziej kocham to, w jaki sposób rozwinęły one historię i charaktery Ty'a i Garreta oraz ich wzajemną relację. Jeśli szukacie pięknych, emocjonalnych opisów rozterek, niepewności, ale i drobnych radości związanych z rozkwitającym (choć nie do końca uświadomionym) uczuciem, to jest to pozycja dla was.
No dobra, "hot-sceny" też są ;)
Polecam!

Druga część serii "Cut & Run" podobała mi się równie mocno jak pierwsza, mimo że jest zupełnie inna. No dobra, może nie aż tak zupełnie, ale nie mamy już właściwie żadnej strzelaniny ani pościgów za mordercą, ani typowej pracy detektywów. Co za to mamy? Wakacje. Przymusowe, bo przymusowe, ale jednak wakacje. W górach. Na łonie natury. Razem z rodziną Ty'a. Sielankowo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uch. Mam problem z oceną tej książki, bo kocham zarówno Autorkę, jak i jej serię anielską, a tu... tu mi coś nie gra. Nie mogłam przebrnąć tej części, dłużyła mi się bardzo. Doceniam z całego serca pomysł, dopracowanie i absolutnie barwne przedstawienie azteckiej mitologii, ale... ile można iść?! Pod koniec już chciałam, żeby się to skończyło, a tu końca nie widać (czy to zdanie ma sens? Chyba wiecie, o co mi chodzi ^^).
"Bramy..." tom 2 ma jednak swoje momenty. Takie, których się spodziewałam (jak spotkanie Daimona z Lucyferem. Nareszcie!) oraz takie, których na pewno się nie spodziewałam (jak Lampka z babskich ciuszkach podrywany przez Czterysta Królików. Nie pytajcie. Sami przeczytajcie.).
Czy polecam? Cóż, chyba nie ma wyjścia, jeśli chcemy mieć jakąś fabularną ciągłość między tomem 1 a nadchodzącym tomem 3.

Uch. Mam problem z oceną tej książki, bo kocham zarówno Autorkę, jak i jej serię anielską, a tu... tu mi coś nie gra. Nie mogłam przebrnąć tej części, dłużyła mi się bardzo. Doceniam z całego serca pomysł, dopracowanie i absolutnie barwne przedstawienie azteckiej mitologii, ale... ile można iść?! Pod koniec już chciałam, żeby się to skończyło, a tu końca nie widać (czy to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To chyba pierwsza książka Silencio, w którą nie do końca się wczułam, a to za sprawą obu głównych bohaterów - najzwyczajniej w świecie żadnego z nich nie dało się polubić. I to do tego stopnia, że zakończenie w żaden sposób mnie nie ruszyło, ba!, nawet się ucieszyłam.
Sama historia napisana jak zawsze bardzo dobrym, ciekawym językiem, trochę mocniejsza niż zwykle ze względu na zachowanie postaci (emocjonalne manipulacje i szantaże).

To chyba pierwsza książka Silencio, w którą nie do końca się wczułam, a to za sprawą obu głównych bohaterów - najzwyczajniej w świecie żadnego z nich nie dało się polubić. I to do tego stopnia, że zakończenie w żaden sposób mnie nie ruszyło, ba!, nawet się ucieszyłam.
Sama historia napisana jak zawsze bardzo dobrym, ciekawym językiem, trochę mocniejsza niż zwykle ze względu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Daję tej książce mocne 7, gdyż okazała się być zaskakująco dobra. Chyba mniej się spodziewałam po Panu Czornyju, a tu proszę, nie doceniłam go. Słyszałam określenie, że jest "polskim Chattamem" - cóż, chyba jeszcze troszkę mu brakuje, ale niewiele, naprawdę niewiele. Akcja może nie gnała w "Grzechu" na łeb, na szyję, ale też nie było momentu, w którym bym się nudziła. Co prawda, na rozwiązanie zagadki wpadłam już na samym początku i strasznie się dziwiłam, że nikt nie zwrócił uwagi na ten szczegół, ale nie można mieć wszystkiego. Ponadto, dla mnie osobiście, jako osoby od 9 lat mieszkającej w Lublinie, dodatkowym smaczkiem były wszystkie opisy lokalizacji, tak swojskie i znajomo brzmiące! Aż strach wychodzić teraz z domu ;)
Jedna rzecz tylko zastanawiała mnie w trakcie czytania: ile swoich własnych poglądów Autor przemycał w ustach postaci w książce? Zwłaszcza tych religijnych oraz politycznych. Miejscami miałam wrażenie, że bardzo dużo i nie zawsze z wyczuciem.
Mimo to z przyjemnością zabiorę się za drugą część.

Daję tej książce mocne 7, gdyż okazała się być zaskakująco dobra. Chyba mniej się spodziewałam po Panu Czornyju, a tu proszę, nie doceniłam go. Słyszałam określenie, że jest "polskim Chattamem" - cóż, chyba jeszcze troszkę mu brakuje, ale niewiele, naprawdę niewiele. Akcja może nie gnała w "Grzechu" na łeb, na szyję, ale też nie było momentu, w którym bym się nudziła. Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książkę tę dzielę na dwie części: pierwsze 66% i pozostałe 34% (czytnik w takim podziale bardzo pomaga). Zatem pierwsze 66% było poprawne, dobrze napisane, ale jakoś nie mogłam się wciągnąć. Nieco przypominało mi klimatem Sarah J. Maas, ale mniej ekscytująco. Gdyby cały "The Cruel Prince" był jak te 66%, to raczej nie czekałabym na drugą część.
Dobrze, że potem było te 34%! Tak jakby w Autorkę nagle wstąpił duch twórczości G.R.R. Martina. Akcja została popchnięta do przodu, powychodziły na jaw różne sekrety i grzeszki i w końcu zrobiło się ciekawie. Ostatnie strony połknęłam niewiarygodnie szybko i naprawdę przykra jest świadomość, że na kontynuację muszę czekać mniej więcej rok. A będę czekać z niecierpliwością.

Książkę tę dzielę na dwie części: pierwsze 66% i pozostałe 34% (czytnik w takim podziale bardzo pomaga). Zatem pierwsze 66% było poprawne, dobrze napisane, ale jakoś nie mogłam się wciągnąć. Nieco przypominało mi klimatem Sarah J. Maas, ale mniej ekscytująco. Gdyby cały "The Cruel Prince" był jak te 66%, to raczej nie czekałabym na drugą część.
Dobrze, że potem było te 34%!...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Will Grayson, Will Grayson John Green, David Levithan
Ocena 7,0
Will Grayson, ... John Green, David L...

Na półkach: , , , ,

Książka jest przesympatyczna, mądra, przeczytałam ją niemal całą w przeciągu nieco ponad trzygodzinnej podróży busem. Jest też moim zdaniem bardzo nierówna, jeśli chodzi o tempo akcji i poziom. Pierwsza połowa jest absolutnie genialna, zabawna aż do bólu policzków i łez śmiechu w oczach - daję za nią 10 gwiazdek. Potem, mówiąc kolokwialnie, trochę "siada" i lekko się... może nie nudzi, ale dłuży. A na sam koniec znowu wraca do dobrego tempa. Także za całość mocne 7 z ogromnym sercem, czyli trafia do Ulubionych.
Ach, i strasznie podobał mi się (kojarzący się z pisaniem fanfików w duetach) podział na Willa i Willa! Wyraźnie widać różnice w stylu oraz charakterze postaci, które wykreowali obaj autorzy.

Książka jest przesympatyczna, mądra, przeczytałam ją niemal całą w przeciągu nieco ponad trzygodzinnej podróży busem. Jest też moim zdaniem bardzo nierówna, jeśli chodzi o tempo akcji i poziom. Pierwsza połowa jest absolutnie genialna, zabawna aż do bólu policzków i łez śmiechu w oczach - daję za nią 10 gwiazdek. Potem, mówiąc kolokwialnie, trochę "siada" i lekko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Taka prawdziwa. Taka życiowa. Nie pozostaje mi nic innego niż stwierdzić, że podpisuję się pod historiami Pani Bukowej obiema rękami!

Taka prawdziwa. Taka życiowa. Nie pozostaje mi nic innego niż stwierdzić, że podpisuję się pod historiami Pani Bukowej obiema rękami!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jak zwykle u Silencio, opowiedziana przez nią historia jest bardzo emocjonalna, bardzo łatwo się wczuć w bohaterów, w ich myśli, uczucia, motywacje. Tym razem Autorka serwuje nam też piękny pokaz ludzkich zachowań wobec osób "innych", odmieńców w całkiem nowym tego słowa znaczeniu: jak bardzo można kogoś napiętnować, oskarżyć, wręcz nienawidzić, tylko dlatego, że odstaje od normy.
Na szczęście pokazuje też, że można kogoś takiego kochać z całego serca. Tak bardzo, że można oddać za niego dosłownie wszystko.
I właśnie z tym wiąże się zakończenie tej historii, które złamało mi serce i po którym nie mogłam dojść do siebie przez cały dzień.

Jak zwykle u Silencio, opowiedziana przez nią historia jest bardzo emocjonalna, bardzo łatwo się wczuć w bohaterów, w ich myśli, uczucia, motywacje. Tym razem Autorka serwuje nam też piękny pokaz ludzkich zachowań wobec osób "innych", odmieńców w całkiem nowym tego słowa znaczeniu: jak bardzo można kogoś napiętnować, oskarżyć, wręcz nienawidzić, tylko dlatego, że odstaje od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaskakująco dobra książka. Moje zdziwienie i sympatia wynikają chyba z tego, że po prostu spodziewałam się po niej dużo mniej. A tu proszę...! Polubiłam bohaterów (ach, ten dylemat, którego z braci bardziej uwielbiam), fabuła całkiem mnie wciągnęła i naprawdę utrzymała poziom (a zarazem przyciągała moją uwagę) do ostatnich stron. Zwłaszcza metody "pracy" Alex bardzo mnie zaciekawiły, było to coś innego, coś świeżego w porównaniu do innych książek z rysem sensacyjnym.
Czytało się lekko i przyjemnie, nie wyłapałam żadnych zgrzytów.
No i psy skradły moje serce - i mówi to kociara ;)
Dobry romans sensacyjny.

Zaskakująco dobra książka. Moje zdziwienie i sympatia wynikają chyba z tego, że po prostu spodziewałam się po niej dużo mniej. A tu proszę...! Polubiłam bohaterów (ach, ten dylemat, którego z braci bardziej uwielbiam), fabuła całkiem mnie wciągnęła i naprawdę utrzymała poziom (a zarazem przyciągała moją uwagę) do ostatnich stron. Zwłaszcza metody "pracy" Alex bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka ta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż początek wcale mnie nie zachęcił i tak nie bardzo wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Jednak im dalej w las... znaczy w książkę, tym było lepiej. Postacie zyskiwały moją sympatię (ach, znów to przeklęte przywiązywanie się do bohaterów! Nigdy na tym dobrze nie wychodzę. W tym przypadku też tak było, jeśli domyślacie się, o co mi chodzi.). Fabuła coraz bardziej wciągała, Locke coraz więcej kłamał, Niecni Dżentelmeni pakowali się w coraz to nowe kłopoty (ba! te kłopoty same ich znajdowały!), a zwrot akcji gonił zwrot akcji. Dodajmy do tego zabawny (naprawdę!), lekki język powieści, a także rozdziały, których akcja toczyła się w teraźniejszości, przeplatane z tymi dziejącymi się w przeszłości, co doskonale wyjaśniało motywy działania bohaterów.
Mam nadzieję, że następne części będą równie dobre, choć trochę mi żal rozstać się z Camorrą.
I jeśli ktoś się zastanawia, jakie prawdziwe imię wyszeptał na końcu Locke do Jeana, to moim zdaniem są to Kłamstwa i Kłopoty. Akurat pięć sylab.

Książka ta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż początek wcale mnie nie zachęcił i tak nie bardzo wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Jednak im dalej w las... znaczy w książkę, tym było lepiej. Postacie zyskiwały moją sympatię (ach, znów to przeklęte przywiązywanie się do bohaterów! Nigdy na tym dobrze nie wychodzę. W tym przypadku też tak było, jeśli domyślacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię: dajcie im szansę! Dajcie szansę dzieciakom z Palmetto State!

Bo właśnie o to chodzi w tych książkach - o dawanie szansy, gdy inni spisali was na straty.

Ale po kolei. O czym jest ta seria? O grupie dzieciaków, tworzących drużynę sportową. Sport brzmi tajemniczo: Exy. Ale jest on tu tylko bazą, na której zbudowana jest cała reszta, wokół której skupiają się wszystkie historie. A naprawdę życie nie rozpieszczało naszych bohaterów. Ba! Dawało im po tyłkach w każdy możliwy sposób i szczerze, nie raz i nie dwa zastanawiałam się, jakim cudem oni przetrwali, nie załamali się, parli dalej, choć było pierońsko ciężko. Tak, TFC to brutalna opowieść, tak brutalna jak sport, tak brutalna jak bywa życie. Momentami przerywałam lekturę, bo nie byłam w stanie znieść niektórych opisów, ale po chwili, zagryzając wargi, wracałam, bo musiałam wiedzieć, co dalej się stanie.
W każdym razie, w przeciągu trzech części TFC nasi bohaterowie (ach, zasługują, by ich tu wymienić, nie mogę się oprzeć, więc: Neil, Andrew, Aaron, Kevin, Dan, Matt, Renee, Allison, Nicky) uczą się, jak kochać, jak marzyć, jak wygrywać, jak walczyć o lepsze jutro.

W gruncie rzeczy to nie są książki o tym, jak beznadziejne życie zmienia się niczym za dotknięciem magicznej różdżki i nagle wszystko jest pięknie i cacy. Nie. Są o tym, ile wysiłku trzeba włożyć, jak mocno trzeba walczyć, żeby coś osiągnąć, o tym, że absolutnie każdemu należy się druga szansa, o tym, że można znaleźć ludzi, wśród których nie trzeba kłamać, ukrywać się, którym można zaufać. Że kiedyś trzeba przestać uciekać. I nie zapominać o przeszłości, ale nauczyć się z nią żyć, kiedy będzie się szło na przód. Tak jak jest to w przypadku głównego bohatera, Neila, który znalazł ludzi, miejsce, powód, żeby zostać.

Jeśli zatem poszukujecie wielu emocji: radości wygranej, smutku porażki, smaku beztroskich wyjść do klubu, wspólnych wieczorów po treningu, łagodnego, ale wszechogarniającego poczucia bezpieczeństwa, rozkwitającego, bardzo niespodziewanego pierwszego uczucia (!), wielu nieporozumień i spięć (bo każdy jest inny i każdy ma własną, niełatwą historię), ale także strachu, bólu i zagrożenia, które przewijają się praktycznie do ostatnich stron (epilog!), to jest to książka dla was.

I mimo tylu różnic w charakterach, muszę przyznać, że byłam w stanie pokochać (bądź polubić) niemal każdą z postaci, łącznie z tymi pobocznymi. Po prostu... dałam im szansę.

PS. Ktoś policzył, że Neil powiedział "I'm fine" ponad 40 razy w przeciągu trzech części. Nie wiem naprawdę, czy śmiać się, czy płakać.

Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z twórczością Silencio jestem na bieżąco od... od ładnych paru lat, od momentu, kiedy publikowała pierwsze opowiadania na blogu. Teraz, kiedy publikuje swoje książki jako e-booki, widzę jak bardzo jej styl ewoluował, jak jej światy są coraz bardziej rozległe, a pomysły dopracowane.

Tak też jest z serią o Nissaiu (bo generalnie odniosę się tu do całej serii, właściwie przeczytałam ją jednym tchem i niemal nie czułam różnicy między poszczególnymi tomami). Mimo że cała historia toczy się w przeciągu kilku(-nastu?) lat, to widać, że wszystko, każde wydarzenie, każda postać, była zaplanowana od A do Z. Bohaterowie są pełnokrwiści, wyraziści, o indywidualnych cechach, także łatwo zapadali w pamięć (co, jak się okazywało niejednokrotnie, bywało bolesne, bowiem Silencio naprawdę dobrze by się rozumiała z G.R.R. Martinem - naczelna zasada czytania powieści Silencio: nie przywiązywać się emocjonalnie do postaci! ... żartuję. Choć trochę nie.) Kraina Deoren zaplanowana precyzyjnie z geograficznego, historycznego oraz religijnego punktu widzenia. Wszelkie zwroty akcji, nagłe wydarzenia, walki i podstępy także szczegółowe, precyzyjne i wcale nie naiwne. Wreszcie coś, co od zawsze uwielbiałam w historiach Silencio - a zaczęło się od "Chaosu", potem w "Astargocie" - mianowicie: przemyślenia na kwestie wręcz egzystencjalne, moralne, wplecione z fabułę i wypowiedzi konkretnych bohaterów, tak jakby Autorka przemycała nam swój światopogląd, wkładając go w usta własnych postaci, często sprzeczających się ze sobą, konfrontujących własne stanowiska. Bardzo Ją szanuję za to, jak potrafi nam te poglądy przedstawić, nie robiąc z fabuły flaków z olejem i oszczędzając nam dłużyzn.

Na sam koniec dwie rzeczy:
1. Z całej serii największe wrażenie zrobiła na mnie część trzecia - niemal zdruzgotała mnie emocjonalnie, a czytanie sprawiało masochistyczny ból, bo nie mogłam się oderwać!

2. Całość serii o Nissaiu jak dla mnie opierała się na emocjach i uczuciach (od bólu, straty, strachu, przez gniew i zazdrość, po szczęście, błogość, bezpieczeństwo), ale jej głównym filarem są postacie i dlatego wiem, że na pewno na długo zostaną w mojej pamięci: Nissa, Valadrin, Dara, Ihsan, Rossa, Szczur...

Z twórczością Silencio jestem na bieżąco od... od ładnych paru lat, od momentu, kiedy publikowała pierwsze opowiadania na blogu. Teraz, kiedy publikuje swoje książki jako e-booki, widzę jak bardzo jej styl ewoluował, jak jej światy są coraz bardziej rozległe, a pomysły dopracowane.

Tak też jest z serią o Nissaiu (bo generalnie odniosę się tu do całej serii, właściwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ta historia spowodowała u mnie swego rodzaju roz-anielenie. Była jak kubek gorącego kakao i ciepły koc w zimowy wieczór. Jak maść łagodząca podrażnioną skórę. Jak plaster przyklejony na zbite kolano. Jak prezent bez okazji. Sprawiła mi ogromną przyjemność i wiem, że nie raz wrócę jeszcze do Lichotki i jej Dożywotników.

Ta historia spowodowała u mnie swego rodzaju roz-anielenie. Była jak kubek gorącego kakao i ciepły koc w zimowy wieczór. Jak maść łagodząca podrażnioną skórę. Jak plaster przyklejony na zbite kolano. Jak prezent bez okazji. Sprawiła mi ogromną przyjemność i wiem, że nie raz wrócę jeszcze do Lichotki i jej Dożywotników.

Pokaż mimo to