-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant7
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
Czytałam tę książkę kilka lat temu. Moją uwagę przyciągnęła okładka i skojarzenie z horrorem. Kryminałów w zasadzie nie lubię, jeżeli chodzi o tę tematykę preferuję literaturę faktu niemniej książka była w promocji, więc "czemu nie?".
Na wstępie zaznaczę, że moim zdaniem nie jest to dla nikogo pozycja obowiązkowa pod żadnym kątem. Jest to jedna z tych książek, które są uzupełnieniem dla kogoś, kto już wiele czytał i szuka czegoś nowego. To jest moim zdaniem na plus. Modernistyczny dom zdający się żyć? Dla mnie całkiem ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza że maszyny i rozwój technologiczny to tematy dla mnie interesujące. Poza tym pozytywnie oceniam tempo fabuły, która biegnie płynnie i nie rozwleka się zbyt długo nad jednym tematem. Czytanie zakończyłam po kilku dniach, co przy moim grafiku jest osiągnięciem.
Podsumowując - lekkie, przyjemne, płynne. Dla mnie idealna lektura na wieczór.
Czytałam tę książkę kilka lat temu. Moją uwagę przyciągnęła okładka i skojarzenie z horrorem. Kryminałów w zasadzie nie lubię, jeżeli chodzi o tę tematykę preferuję literaturę faktu niemniej książka była w promocji, więc "czemu nie?".
Na wstępie zaznaczę, że moim zdaniem nie jest to dla nikogo pozycja obowiązkowa pod żadnym kątem. Jest to jedna z tych książek, które są...
2016-04-05
2015-11-21
Z literaturą dotyczącą zsyłek jestem dosyć na bieżąco. Może dlatego mam porównanie. Ta książka jest bardzo dobra, ale nie zaryzykuję niczego bardziej dobitnego. Wygląda na grubą, ale interlinie (tak to się nazywało?) między wersami są dość szerokie, więc koniec końców tekstu nie ma dużo i można ją przeczytać w zaledwie jedno popołudnie, jeśli ktoś jest w tym dość szybki :) To źle zabrzmi, ale to była dość przyjemna lektura w porównaniu z np. "Innym Światem" G.H. Grudzińskiego. W pewien sposób obrazuje to dramatyczną sytuację, z jaką zmagali się ludzie wyrzucani z domów i zsyłani w głębie Rosji. Nazwałabym to raczej swego rodzaju dziennikiem. Gdyby dodać daty zamiast numerów rozdziałów to właściwie tak by to wyglądało. Zdaje sobie sprawę, że w większości są to zdarzenia dzień po dniu, ale czasem miałam wrażenie, że mam do czynienia z wyrwanymi wydarzeniami. Rozumiem, że autorka robiła selekcję faktów ze swoich wywiadów i starała się umieścić jak najwięcej, ale przez to trochę po macoszemu przez to potraktowano osobowości bohaterów. Mają jakiś zarys, ale z żadnym z nich nie byłam w stanie się zżyć na tyle, żeby płakać przy jego śmierci. Może o to chodziło? O to, że ludzie byli anonimowi i umierali tak jakby nigdy nie istnieli? Szczerze mówiąc wątpię, żeby taki był zamysł, ale kto wie. Ogólnie polecam i to całkiem dobra książka, ale pozycja obowiązkowa już niekoniecznie.
Z literaturą dotyczącą zsyłek jestem dosyć na bieżąco. Może dlatego mam porównanie. Ta książka jest bardzo dobra, ale nie zaryzykuję niczego bardziej dobitnego. Wygląda na grubą, ale interlinie (tak to się nazywało?) między wersami są dość szerokie, więc koniec końców tekstu nie ma dużo i można ją przeczytać w zaledwie jedno popołudnie, jeśli ktoś jest w tym dość szybki :)...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06
Sięgnięcie po tę książkę było błędem. Nie powiedziałabym, że traciłam czas, ale na pewno się nie wzbogaciłam czytając tekst z tych stron. Bohaterowie są tak nijacy, że nawet nie pamiętam ich imion. Rany, nawet imię głównej bohaterki gdzieś mi zaginęło... Wiem tylko, że było jedną z tych irytujących postaci, które potrafiły mi psuć nawet udaną lekturę. Jest rozkapryszona i zadziera nosa - jak to się ostatnio lubi mówić. Kandydatów na jej męża nawet nie potrafię ocenić. Jeden do drugiego podobny. Był tam jakiś projektant i taki co to nie mówi w jej języku, jeszcze jakiś co jej patrzył w dekolt... Kto by to spamiętał. Głębszej kreacji postaci się nie dopatrzyłam. A no tak, był jeszcze jej przyjaciel z dzieciństwa, którego ponoć nie lubi... Tzn. właściwie to nie wiem jak to się stało, że autorka próbuje nam wmówić jakby przyszła królowa go nie lubiła. Ta książeczka jest ceniuteńka i właściwie nic się nie dzieje. Nie pamiętam żadnej szczególnie wartkiej akcji, ale wracając... Na początku zdaje się, że chciała go zabić spojrzeniem za udział w tej całej "szopce", a już po kilku rozdziałach biegnie do niego i się mu żali, chwilę później się z nim całuje i w tym momencie pojawia się moje pytanie o dojrzałość tejże dziewczyny. Rozumiem, że jest młoda. Czy szanowna autorka nie mogła jej dać trochę więcej czasu na dojrzewanie bo ten etap się ewidentnie nie skończył. "Pocałujmy się bo to fajne" - taki był mój odbiór. Oczywiście takie słowa nie padły, ale nie wydaje mi się by idea była głębsza. Oczywiście to wcale nie znaczy, że ona go lubi. Broń Boże co by jej na nim zależało. W żadnym razie. To tylko taki "kiss-friend" czy jak to tam zwał. Moim zdaniem część stworzona zupełnie na siłę, bez konkretnego pomysłu. Postacie są płytkie, niewyraziste i nudne. Nie poznaję też Americi i Maxona. Może nie byli jakoś fenomenalnie wykreowani we wcześniejszych częściach, ale ją charakteryzował przynajmniej upór. Tutaj kompletnie się zatracił. Tak jakby wraz ze ślubem zniknęła jej indywidualność. Co prawda, autorka czasami próbuje stworzyć jakieś pozory samodzielności królowej, ale jest to bardzo nieudolne i po prostu sztuczne, jak z resztą cała ta walka o rękę... Eaedlyn.
Sięgnięcie po tę książkę było błędem. Nie powiedziałabym, że traciłam czas, ale na pewno się nie wzbogaciłam czytając tekst z tych stron. Bohaterowie są tak nijacy, że nawet nie pamiętam ich imion. Rany, nawet imię głównej bohaterki gdzieś mi zaginęło... Wiem tylko, że było jedną z tych irytujących postaci, które potrafiły mi psuć nawet udaną lekturę. Jest rozkapryszona i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04
Wow. Wchodząc na stronę tej książki nie spodziewałam się tak wysokiej opinii. Zaczęłam się w tym momencie zastanawiać czy ja nie przegapiłam czegoś naprawdę istotnego w tej książce, ale... chyba nie. Nie lubię się kierować kategorią wiekową "od ... do ...". Jeżeli książka jest dobra to powinna przekazać to "coś" większości. No cóż. Do mnie nie trafiło. Zanim przeczytałam zastanawiałam się czy to ma coś wspólnego z Igrzyskami Śmierci. Ot takie mimowolne skojarzenie. Zarówno w jednym jak i drugim mamy rywalizację. Nie wiem czy w tej książce w ogóle słowo "rywalizacja" pasuje. Bądźmy szczerzy - zakończenie jest jasne od samego początku, ale może niektórzy wolą się łudzić, że coś ich w tej książce zaskoczy. Przyciągnęła mnie głównie okładka, a fabuła nie wydała mi się na tyle ciekawa, żeby wydać na nią moje ostatnie pieniądze, ale akurat się złożyło, że moja znajoma jest wielką fanką całej serii, toteż wzięłam zapożyczyłam co by temat zgłębić. Nie mogę powiedzieć, że to jest złe bo naprawdę takie nie jest. Można powiedzieć, że to naiwne, oczywiste, głupiutkie, typowe, nieoryginalne, ale nie złe. Czyta się szybko - z resztą czcionka nawet zbytnio nie wysila wzroku. Gdyby zmienić czcionkę na powiedzmy 10 i usunąć te ogromne marginesy i odstępy między słowami to książka schudłaby co najmniej o połowę, ale tak jest w porządku. Czytanie nie wymaga w tym wypadku żadnego wysiłku. Moim zdaniem "Rywalki" to genialna książka, kiedy nie chce się nam za bardzo myśleć i nie mamy do niczego głowy. Tutaj nawet podczas zwrotów akcji wszystko dzieje się spokojnie. Polecam jako coś lekkiego na chwilę, ale na dłuższą metę zapewne nie zostanie w głowie.
Wow. Wchodząc na stronę tej książki nie spodziewałam się tak wysokiej opinii. Zaczęłam się w tym momencie zastanawiać czy ja nie przegapiłam czegoś naprawdę istotnego w tej książce, ale... chyba nie. Nie lubię się kierować kategorią wiekową "od ... do ...". Jeżeli książka jest dobra to powinna przekazać to "coś" większości. No cóż. Do mnie nie trafiło. Zanim przeczytałam...
więcej mniej Pokaż mimo toPoległam. Nie byłam w stanie doczytać tej książki. To już nie ma nic wspólnego z wojną i miłością. To właściwie książka o humorach Aleksandra i biednej Tatianie, która biega we wszystkie strony, żeby tylko jej szanowny małżonek był zadowolony. Ja mówię pass.
Poległam. Nie byłam w stanie doczytać tej książki. To już nie ma nic wspólnego z wojną i miłością. To właściwie książka o humorach Aleksandra i biednej Tatianie, która biega we wszystkie strony, żeby tylko jej szanowny małżonek był zadowolony. Ja mówię pass.
Pokaż mimo to
Dlaczego taka ocena?
Nie jest to książka idealna, ponadprzeciętna, odkrywcza czy wyjątkowa w inny sposób.
Moja ocena jest bardzo subiektywna i nawet nie próbuję jej racjonalizować - po prostu przeczytałam ją szybko i dobrze się przy tym bawiłam :)
Dlaczego taka ocena?
Pokaż mimo toNie jest to książka idealna, ponadprzeciętna, odkrywcza czy wyjątkowa w inny sposób.
Moja ocena jest bardzo subiektywna i nawet nie próbuję jej racjonalizować - po prostu przeczytałam ją szybko i dobrze się przy tym bawiłam :)