-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2020-09-20
2015-07-17
Kiedy udaję się do biblioteki mam jedną zasadę - wypożyczam tylko jeden tytuł naraz. Ostatnio miałam dylemat: "Starter" czy "Honor złodzieja". W tym momencie wiem, że decyzja była więcej niż właściwa.
Pan Hulick rozkochał mnie w świecie, który wykreował podczas tych dziesięciu lat nanoszenia pierwszej przygody Drothe na kartki, a które to dziesięć lat sporo go kosztowało. Ciężka praca zaowocowała tym przejmującym tworem.
Z początku akcja budzi się do życia, ale za to w jakim tempie! Prędko narasta, by utrzymać wysoki poziom już do samego końca. W danym momencie książki mamy dokładnie taki zasób informacji, co sam Drothe - możemy spekulować razem z nim, jednak póki on nie doświadczy rozwikłania kwestii, my też nie do końca będziemy świadomi, co się dzieje.
Praktycznie do samego ostatka priorytety naszego niewysokiego Kamrata zmieniają się co chwila pod wpływem wartkiej akcji splątanej węzłami intryg.
Opisy walk na broń białą nie pozostawiają, według mnie, niczego do życzenia. Ruchy postaci podczas wymiany ciosów są bardzo szczegółowe, a ujęte w takich zdaniach, że sytuacja nie traci tempa. Widać, że znajomość tajników walki rapierem Douglasa Hulicka lokuje się na naprawdę wysokim poziomie. Ogromne uznanie za te opisy, gdyż podczas historii zdarzyły się walki trwające nawet blisko pięciu stron.
Aspektem, który szczególnie mi sie podobał, było tutaj ujęcie magii, mocy magicznych. Czyta się o tym i myśli się, że użyto stałych schematów, które już wszyscy znamy, jednak pomimo tego zaryzykuję stwierdzenie, iż pan Hulick zrobił z tym coś fenomenalnego.
A co się tyczy postaci otaczających Drothe - powiem tak: ludzie z krwi i kości, wmieleni pomiędzy strony. Każda postać jest inna, ma swoje własne poglądy, którymi się kieruje, a które okazują się często kolidować z przekonaniami pozostałych, a tak to właśnie powinno działać.
Coś wspaniałego. Zdążam szukać "Przysięgi stali", by od razu dać nura z powrotem do Ildrekki.
Kiedy udaję się do biblioteki mam jedną zasadę - wypożyczam tylko jeden tytuł naraz. Ostatnio miałam dylemat: "Starter" czy "Honor złodzieja". W tym momencie wiem, że decyzja była więcej niż właściwa.
Pan Hulick rozkochał mnie w świecie, który wykreował podczas tych dziesięciu lat nanoszenia pierwszej przygody Drothe na kartki, a które to dziesięć lat sporo go kosztowało....
2018-05
2018-04
2015-07-06
Gdy oddawałam w bibliotece "Honor złodzieja", szczęście się do mnie uśmiechnęło i od razu znalazłam na półce "Przysięgę stali" - a zdążyłam się nauczyć, że idąc do tej biblioteki, do której chodzę, muszę zachować naprawdę zimną krew i być mocno wyrozumiałą, jeśli chodzi o obecność pożądanych tytułów (do teraz nie mogę trafić na "Porzuconych" Olivera Bowdena). Byłam wniebowzięta.
Oczywiście z miejsca zatraciłam się na powrót w stylu piśmienniczym pana Hulicka, do diabła, chciałabym siedzieć w nim jak najdłużej się da, by tylko móc iść dalej z Drothe!
Dokładnie jak głosi opis z tyłu okładki, w tym tomie szemrany półświatek zostaje nam przedstawiony w nieco innej konwencji i to jakiej. Egzotyka zewsząd otaczająca naszego świeżo upieczonego Szarego Księcia sprawia, że nie może on ze stuprocentową pewnością poruszać się po terenie tak, jakby sobie tego życzył, czyli tak, jakby mu to szło w Ildrekce. Tutaj musi się on uczyć od nowa funkcjonowania ulic, obracania informacją, a dodatkowo sprawy nie ułatwia mu wiele przeciwności losu, które skrzętnie rzucają mu kłody pod nogi, dbając, by nie mógł się porządnie wyspać, by nadużywał aramu i pakował się w kłopoty. Uczucie, które towarzyszy nam przy tej przygodzie jest naprawdę niesamowite i świeże, pomimo pustynnego zaduchu Djanu. ;3
Bardzo interesowała mnie kwestia magii, tak jak już pisałam przy okazji opinii odnośnie "Honoru złodzieja". Cieszyłam się, że będzie można zasmakować jej więcej, dużo więcej niż w pierwszym tomie i nie zawiodłam się. Djaneńska magia zawróciła mi w głowie zupełnie tak, jak kolejne intrygi pomiędzy bohaterami, misternie plecione przez autora ku uciesze naszej nieujarzmionej ciekawości. W życiu nie spodziewałabym się, że będzie się działo to, co się działo. Od deski do deski książka wciąga i nie pozwala się uwolnić, póki nie przeczytasz ostatniego słowa podziękowań. A na tym się nie kończy, bo gdy już skończysz... łakniesz więcej! A jakże! Poszperałam, poszukałam i węszę trzeci tom - zresztą, po tym zakończeniu Douglas Hulick miałby zaniechać? Nie sądzę.
Szczerze mówiąc zawiodłam się tylko jedną rzeczą: że Jelem nie mógł towarzyszyć Drothe podczas podróży. W pierwszym tomie skradł moje serce i miałam nadzieję, że w drugim będzie go więcej (w końcu akcja rozgrywa się w Despotii Djanu, jego ojczyźnie!), jednak się przeliczyłam.
Ale cóż, rozczarowanie wynagrodziło mi zreflektowanie się, że na przestrzeni obu tomów ani na chwilę prymu nie przejmuje rozrzewniony motyw miłości. Owszem, nie twierdzę, że miłość w powieściach nie jest ważna albo że postać literacka nie ma prawa się zakochać jak każdy normalny człowiek, tylko często zdarza się tak, że wątek miłości zdaje się być... przerysowany? Za bardzo wynoszony na pierwszy plan, podczas gdy priorytetem powieści winno być coś innego? Tutaj, jasne, spotykamy się z prywatnymi myślami Drothe o tym, że ta czy tamta kobieta jest taka i owaka - jest mężczyzną, a my siedzimy w jego głowie, więc cóż się dziwić, że czasem ma takie, a nie inne myśli o kobiecie, ale te jego wywody nie zajmują całych stron, ot, są wtrąceniem w zwykłym toku myślowym. Nie przeszkadza to, nie sprawia, że mamy ochotę mu wygarnąć i powiedzieć: "Człowieku, skup się na tym, na czym masz się skupić!". Nie do końca wiem, jak inaczej ująć to w słowach pisanych, ale po lekturze tych dwóch tomów jestem bardzo zadowolona, że wątku miłosnego tu praktycznie nie było, chociaż prawdę mówiąc parę razy bałam się, że spróbuje wystąpić.
Jeszcze jedno słowo respektu i głębokiego szacunku dla talentu autora - zarówno jeśli chodzi o pisanie, jak i o szermierkę. Ponownie, jak w "Honorze złodzieja", ukazują nam się chwilami długie sceny pojedynków, a pan Hulick opisuje je w taki sposób, że pośród słów oglądamy płynny, żywy obraz mierzących się przeciwników, prowadzących ten niebezpieczny taniec, okraszony pchnięciami, unikami, wypadami, paradami i, jakżeby inaczej, upuszczaniem krwi.
Jeszcze raz ogromny pokłon i po tysiąckroć czapki z głów dla pana Hulicka, czekam na więcej i ostrzę sobie zęby na kolejne wspaniałe przygody, nieoczekiwane zwroty akcji, więcej djaneńskiej (i imperialnej) magii i Drothe zakopanego po uszy w kłopotach. :33
Gdy oddawałam w bibliotece "Honor złodzieja", szczęście się do mnie uśmiechnęło i od razu znalazłam na półce "Przysięgę stali" - a zdążyłam się nauczyć, że idąc do tej biblioteki, do której chodzę, muszę zachować naprawdę zimną krew i być mocno wyrozumiałą, jeśli chodzi o obecność pożądanych tytułów (do teraz nie mogę trafić na "Porzuconych" Olivera Bowdena). Byłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03
2017-02
Dużo czasu minęło, zanim mogłam dobrać się do tegoż tomu, a kiedy przyszedł czas, dorwałam się do niego z wielkim entuzjazmem... który niestety prędko został na jakiś czas uśpiony. Doznałam powtórki z tomu pierwszego: trudno było mi przebrnąć przez początek, zanim coś się rozkręciło.
Przyznam szczerze, chociaż jest to do mnie niepodobne, że najbardziej zależało mi na wątku relacji Kacpra i Zuzanny. Dlatego ten tom był jednocześnie torturą i przyjemnością. Ostatecznie stwierdzam, że to drugi tom podobał mi się najbardziej.
Dużo czasu minęło, zanim mogłam dobrać się do tegoż tomu, a kiedy przyszedł czas, dorwałam się do niego z wielkim entuzjazmem... który niestety prędko został na jakiś czas uśpiony. Doznałam powtórki z tomu pierwszego: trudno było mi przebrnąć przez początek, zanim coś się rozkręciło.
Przyznam szczerze, chociaż jest to do mnie niepodobne, że najbardziej zależało mi na wątku...
2017-01
Jedyne zastrzeżenie, jakie posiadam do tej historii to to, że wiele ona traci na tym, że została wydana jako scenariusz.
Sporo bym dała, by móc przeczytać tę książkę jeszcze raz, tyle że okraszoną narracją powieści.
Jedyne zastrzeżenie, jakie posiadam do tej historii to to, że wiele ona traci na tym, że została wydana jako scenariusz.
Sporo bym dała, by móc przeczytać tę książkę jeszcze raz, tyle że okraszoną narracją powieści.
Mam wrażenie, że ta powieść sama nie do końca wie, o czym chce być i bardzo często przez to rozpisuje się o mało istotnych detalach, zapominając o tym, że w toku był jakiś główny wątek. Styl przystępny, chociaż chwilami dość dziwaczny, zwłaszcza, jeśli chodzi o przypisy autora do treści które nie są często objaśnieniem, tylko na przykład dalszym ciągiem zdania, przy którym znajduje się gwiazdka. Nie sądzę, bym komuś ją kiedyś poleciłx. ;u;"
Mam wrażenie, że ta powieść sama nie do końca wie, o czym chce być i bardzo często przez to rozpisuje się o mało istotnych detalach, zapominając o tym, że w toku był jakiś główny wątek. Styl przystępny, chociaż chwilami dość dziwaczny, zwłaszcza, jeśli chodzi o przypisy autora do treści które nie są często objaśnieniem, tylko na przykład dalszym ciągiem zdania, przy którym...
więcej Pokaż mimo to