-
Artykuły
„Johnny Panika i Biblia Snów“: 32 opowiadania Sylvii Plath w końcu w polskim przekładzieLubimyCzytać3 -
Artykuły
Pustkę wypełnić opowieścią. Maciej Sieńczyk i „Spotkanie po latach”Konrad Wrzesiński1 -
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński5 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać37
Biblioteczka
2014-02-22
2014-03-25
2014-03-13
2014-03-24
2014-01-09
2014-03-20
2014-01-12
2014-03-31
2014-04-17
2014-01-25
2014-05-23
2014-02-11
Zjadłam grzankę, bo fasolkę przypaliłam, gdy wpatrzona w obłoki wyglądałam przez okno me zaobłoczone. Nastrojowa muzyka, podszepnięta przez duchy grających na mandolinie przodków, cicho szemrała gdzieś w tle. Wiatr poruszał zawieszonym nad biurkiem obrazem. I nagle swąd fasolki, nieznośny fetor przypalonej fasolki... Obłoki, wełniste obłoki, wzrok mój szklisty przejrzysty się w nich unurzał, teraz już kąpię się cała, w podniebnej topieli, nacieram żelem, delikatnym, srebrzystym, białym jak szorowana rano wanna, mydlę ciało; mleczne me ręce, mleczne jak piersi, mleczne jak mleko i masło i śmietanka do kawy... Zagubiona pośród piany, zagubiona pośród tłumów, w jakiejś kafejce, szukam siebie, wczorajszych impresji, może dzisiejszych, sama już nie wiem, bo tańczę, ja tańczę na łące, przecież łąka to słońce. Pitu, pitu, baju baju, natchniona byłam już u bram raju, dopóki pies mi nie zdechł a pożar mnie prawie nie pożarł. Zdjęcie kwiatuszka, fotka obłoczka, zielona łączka, módlcie się, niech stanie się książka - Patti Smith.
Zjadłam grzankę, bo fasolkę przypaliłam, gdy wpatrzona w obłoki wyglądałam przez okno me zaobłoczone. Nastrojowa muzyka, podszepnięta przez duchy grających na mandolinie przodków, cicho szemrała gdzieś w tle. Wiatr poruszał zawieszonym nad biurkiem obrazem. I nagle swąd fasolki, nieznośny fetor przypalonej fasolki... Obłoki, wełniste obłoki, wzrok mój szklisty przejrzysty...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-10
2014-03-23
Nareszcie coś godnego uwagi poruszyło nieruchomą wodę w austenowskim stawie - "może nie rekin, ale z pewnością i nie płotka". Nareszcie głos zabrał K t o ś, kto o Jane Austen nie tylko bardzo dużo wie, ale i potrafi tę wiedzę w atrakcyjny sposób przekazać. Nie sposób chyba wyobrazić sobie lepszego kompana w podróży po Austenlandzie. Pani Anna Przedpełska-Trzeciakowska poprzez stałe obcowanie z twórczością Jane, wgryzanie się w nią latami, jak również dzięki szczerej, aczkolwiek nie bezkrytycznej sympatii do wspomnianej pisarki, jak nikt inny potrafi odsłonić przed czytelnikiem jej świat - i ten osobisty i ten wyobrażony, wykazując przy okazji wiele zależności między nimi. Tłumaczka zręcznie przybliża, a także poddaje ciekawej interpretacji wszystkie powieści Jane, tym samym przypominając nam owe "obrazki z codziennego życia wsi", mistrzowsko odmalowywane przez błyskotliwą córkę pastora na "malutkich płytkach z kości słoniowej".
Do gustu szczególnie przypadł mi sposób narracji: gawędziarski i niewymuszony, epatujący życzliwością i dużą dozą poufałości, wynikającej zapewne z przeświadczenia, że po książkę sięgnie osoba już od dawna mocno z Jane zaprzyjaźniona. Oprócz rzetelnie przedstawionych faktów: solidnie skonstruowanej biografii z uwzględnieniem realiów epoki, znajdziemy w tej książce wiele osobistych akcentów: wrażeń, domysłów, pytań, które bez wątpienia stawia sobie każdy, kto interesuje się życiem i twórczością Austen. Dzięki temu tłumaczkę powieści Jane i zarazem narratorkę opowieści o jej życiu łączy z Czytelnikami szczególny rodzaj porozumienia. Zarówno dla biografki jak i dla jej czytelników analiza najciekawszych wątków z książek brytyjskiej pisarki jest przyjacielską wyprawą w głąb ulubionego i wielokrotnie przerabianego tematu, kolejnym, głębszym wglądem w dobrze znane i cenione treści; wiele przyjemności daje obu stronom oglądanie rozważnych, romantycznych, dumnych, uprzedzonych czy podatnych na perswazję, Emm, Katarzyn i Susan z nowej perspektywy, a mianowicie poprzez pryzmat życiowych doświadczeń samej Austen.
Podkreślanie racjonalnego spojrzenia Jane Austen na rzeczywistość, pseudo-romansowego wydźwięku jej powieści i faktu, że na austenowskiej drodze do "złapania męża", łapie się jednak przede wszystkim historyczno-obyczajowy obraz epoki oraz galerię ponadczasowych charakterów, które do dziś kryją się za miedzą (tyle że pod innymi nazwiskami i profesjami) to kolejne atuty tej błyskotliwie napisanej publikacji. Ot tak, by już nikt nie miał wątpliwości, pani Przedpełska-Trzeciakowska na przykładzie książek Austen udowadnia, że romansowe i małżeńskie wątki, jeśli już się pojawiają, wcale nie muszą nosić znamion taniego, ckliwego sentymentalizmu, bo można się od niego łatwo odciąć dzięki przewrotnej sile podszytego ironią dowcipu. Oczywiście pod warunkiem, że ma się talent Jane Austen.
Niebagatelnym smaczkiem są także wszelkiego rodzaju ciekawostki, na które każdy fan w gruncie rzeczy liczy zawsze i których nigdy nie ma dość. Tak więc Churchill udający się do schronu z egzemplarzem "Dumy i uprzedzenia" pod pachą, Tennyson domagający się podczas wycieczki do Lyme, by pokazano mu miejsce, w którym upadła Luiza Musgrove, prasowe recenzje książek Austen tuż po ich pojawieniu się na rynku wydawniczym, opinie Scotta, Woolf i innych znajomych po piórze - wszystko to poprawia smak tej biografii, dodatkowo podkreślając wielkość Jane i znaczenie jej powieści.
Wreszcie, co chyba najważniejsze, Autorki nie sposób posądzić o wtórność - wszystko w jej publikacji odmalowane zostaje w możliwie świeżych barwach. Znane materiały (jak choćby listy pisarki do Cassandry) zostają przez nią twórczo wykorzystane, a i w tych mniej znanych zaciekle szpera, by raz po raz zachwycić informacją, do której polski czytelnik wcześniej nie miał dostępu.
Podsumowując: bardzo cieszę się, że na polskim rynku wydawniczym pojawiła się tak urokliwa książka o Austen, napisana w przystępny i jednocześnie błyskotliwy sposób, z widocznym zapałem i dużą dozą fanowskiej czułostkowości. Jej lektura uświadomiła mi, że choć od czasu, gdy miałam w ręku powieści Austen minęło już parę dobrych lat, jej bohaterowie wciąż są żywi w mojej głowie. Bez większego trudu przypominałam sobie poszczególne wątki i postaci, a zwłaszcza charakterystyczne dla nich cechy. To świadczy tylko i wyłącznie o pisarskim geniuszu Jane, która potrafiła wykreować bohaterów z krwi i kości, wyrazistych i zapadających w pamięć - kto raz się z nimi zetknął, już ich nie zapomni.
Nareszcie coś godnego uwagi poruszyło nieruchomą wodę w austenowskim stawie - "może nie rekin, ale z pewnością i nie płotka". Nareszcie głos zabrał K t o ś, kto o Jane Austen nie tylko bardzo dużo wie, ale i potrafi tę wiedzę w atrakcyjny sposób przekazać. Nie sposób chyba wyobrazić sobie lepszego kompana w podróży po Austenlandzie. Pani Anna Przedpełska-Trzeciakowska...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-09
2014-01-16
2014-02-09
2014-05-03
2014-04-19
2014-12-27
Mam nadzieję, że doczekam dnia, w którym bernhardowskie dramaty zostaną wznowione, bo o ile Bratanki Wittgensteina i inne starsze powieści przechadzają się czasem po antykwariatach czy serwisach aukcyjnych, o tyle dotarcie do tekstu którejś ze sztuk (zwłaszcza jeśli mowa o tych mniej znanych, czyli niebędących "Placem Bohaterów") graniczy z cudem. Do tej pory udało mi się wyszperać jedynie wspomniany wcześniej "Heldenplatz" i utwór "Siła przyzwyczajenia", które tylko zaostrzyły mój apetyt na więcej...
----------------
Po lekturze "Dramatów":
Jak to trafnie ujął Bernhard: "w książki wchodzimy jak do restauracji" - gdy głodni i spragnieni siadamy przy stoliku dla stałych gości, mamy swoje czytelnicze oczekiwania i przyzwyczajenia, zaś ich niespełnienie może sprawić, że lokal opuszczać będziemy w stanie podszytego oburzeniem zdziwienia i podirytowania. W mojej opinii austriacki pisarz jest jednym z tych nielicznych twórców, którzy zawsze dają opychającym się nim czytelnikom wszystko to, czego żądać mogą ich podniebienia. Bezkompromisowy, "humorzasty i humorystyczny", przewrotny, błyskotliwy, muzykalny i mocarny w słowie - na szczytach dramaturgii panuje Bernhard.
Mam nadzieję, że doczekam dnia, w którym bernhardowskie dramaty zostaną wznowione, bo o ile Bratanki Wittgensteina i inne starsze powieści przechadzają się czasem po antykwariatach czy serwisach aukcyjnych, o tyle dotarcie do tekstu którejś ze sztuk (zwłaszcza jeśli mowa o tych mniej znanych, czyli niebędących "Placem Bohaterów") graniczy z cudem. Do tej pory udało mi się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to