-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Jestem po 3 książkach Piotra C. I chyba najbardziej mi pasowało " # to o nas". Z tą pozycją mam problem. Zacznijmy od pozytywów. Napisania "szybkim językiem" tak, że można miło spędzić wieczór, może dwa. Niezobowiązująca pozycja z prostą historią, toną seksu i powiedzmy zabawno-błyskotliwo-zaczepnymi dialogami. I niestety to by było na tyle. Czasami wydawało mi się, że książka była pisana na fali 365 dni tylko bez wątku mafijnego (przynajmniej takiego jak w przytoczonym przykładzie). Miałem wrażenie, że główną grupą odbiorców i jak będą kobiety, więc trzeba je jakoś literacko "nakarmić", pobudzić ich wyobraźnię, "wytłumaczyć" jak myśli i do czego jest zdolny mężczyzna, który jest tytułowym "solistą". Dodatkowo czasami trochę obrazić szowinistycznym żartem, zaintrygować tylko i wyłącznie po to, żeby ta opowieść była "jakaś". Wszystko po to aby w końcu powieści część z czytelniczek mogła powiedzieć "A dobrze mu tak..".
Czy zabieg się udał? Marketingowo pewnie tak. To można sprawdzić po ilości ocen. Nie chodzi już nawet o to jaką ocenę ma pozycja, ale ile.
Mogę napisać, że główny bohater mnie denerwował.. Przewrotnie mogę to spuentować to stwierdzeniem "im mądrzejszy tym głupszy". Jak zacznę pisać dlaczego, to pewnie będę spojlerował, więc tego nie zrobię. Podsumowując te kilka zdań - książka dla rozrywki na wieczór, weekend lub tydzień w zależności kto ma ile czasu i kto jak czyta. Oczywiście rozrywkowa i "szybkoczytalna". Humor czasem błyskotliwy, czasami szowinistyczny. Historia, która nie angażuje. Choć pewnie kilku mężczyzn mogłoby się z nią utożsamić. Jeżeli ktoś lubi, to proszę bardzo. Ja jakoś nie będę do niej tęsknił.
Ps. Tylko Zuzła trochę żal.
Jestem po 3 książkach Piotra C. I chyba najbardziej mi pasowało " # to o nas". Z tą pozycją mam problem. Zacznijmy od pozytywów. Napisania "szybkim językiem" tak, że można miło spędzić wieczór, może dwa. Niezobowiązująca pozycja z prostą historią, toną seksu i powiedzmy zabawno-błyskotliwo-zaczepnymi dialogami. I niestety to by było na tyle. Czasami wydawało mi się, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-26
2020-09-30
Dostałem tą książkę na urodziny od współpracowników. Kreskę kojarzę oczywiście z Internetów i portali z memami. Nawet swego czasu myślałem o kupnie 1 lub 2 tomu. A tu proszę, taki prezent.
Co do książki - niezobowiązująca pozycja, która jest na pewno bezpieczna na prezent, szczególnie dla osób pracujących jako grafik/dział marketingu/promocja/PR/HR i inne takie podobne. Bo to co się czyta w tej książce można odczuć na własnej skórze. Jest jakiś punkt zaczepienia, można się szybciej zaprzyjaźnić z głównymi bohaterami.
Poza tym - książkę czyta się szybko. Zawarty w niej humor mi bardzo odpowiadał. Przedostatni rozdział wydał mi się trochę naciągnięty na potrzeby spięcia fabuły, mimo wszystko nie przeszkadzało mi to. Doceniam. Sam też raz albo dwa razy byłem w podobnej sytuacji.
Ogólnie przy lekturze bawiłem się bardzo dobrze. Będę musiał zaopatrzyć się w resztę książek, ponieważ ta "dała mi ciąg na więcej".
Dostałem tą książkę na urodziny od współpracowników. Kreskę kojarzę oczywiście z Internetów i portali z memami. Nawet swego czasu myślałem o kupnie 1 lub 2 tomu. A tu proszę, taki prezent.
Co do książki - niezobowiązująca pozycja, która jest na pewno bezpieczna na prezent, szczególnie dla osób pracujących jako grafik/dział marketingu/promocja/PR/HR i inne takie podobne. Bo...
2020-05-10
Wahałem się między oceną 9-10.
Książka jest napisana w taki sposób, że szybko się ją czyta. Miałem wrażenie, ze jest to lekka opowieść, choć tak naprawdę dotyka bardzo poważnych, ciężkich, życiowych spraw. Łukasz Grass spisał się wybitnie. Natomiast sama historia to 10/10 bez jakiegokolwiek zawahania. Każdy kto poszukuje wsparcia czy szuka pocieszenia, może w tej pozycji odnaleźć fragmenty, które mogą go pobudzić do działania. Tu nie ma bajek, lukrowanych historyjek zza oceanu, w których poprawność polityczna sięga zenitu. Jeżeli trzeba coś powiedzieć twardo, żołnierskim językiem, to się mówi. Dzięki temu, ta pozycja jeszcze bardziej zyskuje na autentyczności. W ostateczności Daje maksymalną ocenę dlatego, że potrafi zmienić życie. Jej wartość edukacyjna i motywacyjna jest o wiele większa niż nie jeden wykład samozwańczego coach-a.
Na koniec łyżka dziegciu - miałem nadzieję, że rozdział z opisem double iron mana będzie trochę dłuższy. Poza tym będę do tej pozycji na pewno wracał. Zawsze wtedy kiedy będę na jakimś zakręcie w życiu. Dziękuję autorowi, ale przede wszystkim Panu Jerzemu. Czapki z głów.
Wahałem się między oceną 9-10.
Książka jest napisana w taki sposób, że szybko się ją czyta. Miałem wrażenie, ze jest to lekka opowieść, choć tak naprawdę dotyka bardzo poważnych, ciężkich, życiowych spraw. Łukasz Grass spisał się wybitnie. Natomiast sama historia to 10/10 bez jakiegokolwiek zawahania. Każdy kto poszukuje wsparcia czy szuka pocieszenia, może w tej pozycji...
2019-11-08
2019-09-24
2019-01-13
2019-01-08
Do tej pory przeczytałem 3 pozycje autora zaczynając o jego ostatniej książki. Później przerobiłem "Pokolenie Ikea" i teraz skończyłem "Pokolenie Ikea. Kobiety". Cóż mogę powiedzieć. Powtórzę się z tym, że czytało mi się to szybko. Język użyty w książce bardzo potoczny, bez górnolotnych frazesów. Niektórym to przeszkadza, innych szokuje, jeszcze inni bardzo dobrze się przy tym bawią.
Subiektywnie mogę stwierdzić, że bluzgów jest o wiele mniej niż w "Pokoleniu Ikea". Oczywiście one występują, ale w o wiele mniejszym natężeniu. To pewnie jest jakaś pozytywna zmiana względem pierwszej części. Jest częściowe zarysowanie fabuły. Mniej więcej wiadomo co i gdzie. To też jest na plus. W pierwszej części tego nie było. Na dobrą sprawę jakieś 4/5 książki do tematy seksualne. Jeżeli chodzi o tą tematykę to raczej nic się nie zmieniło.
W pewnym momencie pomyślałem sobie.. "Książka się pokazała w trakcie boomu na Grey-a. Ma to jakiś związek? W końcu główny bohater młody, przystojny z dobrą pracą i dobrymi zarobkami..". No nieważne. Książka dalej niepoprawna politycznie i w sumie nawet się już trochę przyzwyczaiłem do tego.
Nie mniej jednak, dalej nie jest to książka dla osób, które szukają czegoś "głębokiego" na temat pokolenia 30 - latków. To jest książka stricte rozrywkowa i ryzykowna dla wrażliwych i romantycznych dusz. Dla dusz, które szukają książki o mniej więcej podobnej tematyce, ale pisane bardziej literackim językiem są inne pozycje na rynku. I wbrew pozorom (i wiem, że być może wsadzę teraz kij w mrowisko) ta książka może czegoś nauczyć.
Podobał mi się ostatni rozdział. Trochę mnie zaskoczył powiem szczerze. Jest inny niż te, które już miałem za sobą. Zero seksu, zero erotyzmu (no poza paroma wyzwiskami czy metaforami). Ale kilka prostych i mądrych zdań. Zdań i pytań, które my czytelnicy też możemy sobie zadać, kiedy nasz poziom życia nagle skacze jak na trampolinie. W pewnym momencie zadajesz sobie magiczne pytanie "I co, to już wszystko, na co czekałem? Czy to jest wszystko co życie ma mi do zaoferowania?".
Do tej pory przeczytałem 3 pozycje autora zaczynając o jego ostatniej książki. Później przerobiłem "Pokolenie Ikea" i teraz skończyłem "Pokolenie Ikea. Kobiety". Cóż mogę powiedzieć. Powtórzę się z tym, że czytało mi się to szybko. Język użyty w książce bardzo potoczny, bez górnolotnych frazesów. Niektórym to przeszkadza, innych szokuje, jeszcze inni bardzo dobrze się przy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-03
2019-01-06
Tą książkę przeczytałem po "#to o nas" tego samego autora. Z jednej strony byłem przygotowany na podobny język. Umówmy się - jest on bardziej zbliżony do ulicy niż "górnolotnych opinii". Ale o tym za chwilę...
Przede mną stoi publikacja autora, który zaczął pisać bloga. Dosyć poczytnego bloga. Być może na jakimś etapie autor stwierdził, że zamiast formy internetowej napisze książkę w podobnej tematyce? Nie wiem, strzelam. Jeżeli tak, ok. Żyjemy w wolnym kraju, ma prawo do tego.
Pozycję w jeden dzień, gdzie sam byłem zaskoczony jak łatwo i szybko mi się to czyta. Z resztą "#to o nas" też czytało mi się dość szybko. To akurat uważam za plus. Za plus uważam poniektóre dialogi. Potrafią być dość błyskotliwe, nawet śmieszne. Oczywiście, nie twierdzę że wszystko jest ok. Nie chce mi się powtarzać, że wulgaryzm goni wulgaryzm. Choć mam wrażenie, że osoby, którym baardzo to przeszkadza, miałby też problem z serialem "Pitbull" (serial, nie teraźniejsze filmy, które są 7 wodą po kisielu), filmem "Psy" itd. Od siebie mogę napisać tyle - jest tego dużo. Ta książka czasami jest brudna, uświniona, chamska, niepoprawna politycznie, gęsta, maziowata..
Patrząc na sam tytuł - "Pokolenie IKEA" zastanawiam się nad innym rozwinięciem tego.. Pewnie nie będę oryginalny jak napiszę - pokolenie Ikea, czyli pokolenie, które chce szybkie, łatwe rozwiązania. Chce mieć na już. I chce jak najmniej się spocić przy układaniu własnych klocków. Pokolenie instant. Szybko się nudzi, szybko się irytuje jak coś nie działa. Niepotrzebne nerwy, niepotrzebne bluzgi.
Ostatnia rzecz, na którą zwróciłem uwagę czyli cały koncept książki. Sprawia wrażanie, jakby była poskładana z kilku mniejszych części. W pewnych momentach brakuje kontynuacji, nawiązania do tego co już się wydarzyło w poprzednich rozdziałach.
Co by tutaj na koniec powiedzieć.. Tej książki nie można brać na poważnie. O ile wulgaryzmy odstraszają, o tyle książka stara się nam przekazać jak bardzo płytcy potrafimy być - szczególnie ci, w dużych miastach. Oczywiście nie mówię, że wszyscy. Natomiast zdarzają się takie "rodzynki" w społeczeństwie. Nic z tym nie zrobimy.
Odezwa do kobiet - mężczyźni czasami tak właśnie myślą. Szczególnie wtedy "jak nikt nie patrzy". Rozumiem wasze oburzenie, to nie jest język, który się słyszy codziennie. Ale naprawdę nie chciałybyście słyszeć co faceci myślą na temat kobiet, tak samo mężczyźni nie do końca chcieliby słyszeć co o nich myślicie. To też jest temat rzeka ;-)
Tą książkę przeczytałem po "#to o nas" tego samego autora. Z jednej strony byłem przygotowany na podobny język. Umówmy się - jest on bardziej zbliżony do ulicy niż "górnolotnych opinii". Ale o tym za chwilę...
Przede mną stoi publikacja autora, który zaczął pisać bloga. Dosyć poczytnego bloga. Być może na jakimś etapie autor stwierdził, że zamiast formy internetowej napisze...
2018-09-06
2018-10-28
Powiem szczerze, że męczyłem się z tą książką. Były w niej momenty, w których mogłem się "rozpędzić" z czytaniem, a czasami po prostu czułem jak muszę się przedostawać jak przez jakieś "bagno". Obiektywnie rzecz ujmując nie jest to zła książka, może po prostu nie dla mnie. Rozdziały, w których widzimy głównego bohatera jako dziecko, o wiele ciężej mi się czytało. Wydawało mi się, że jego reakcje i myśli nie współgrają z jego wiekiem. Podobnie było w rozdziałach, gdzie mamy już do czynienia z dorosłą osobą, choć to trochę lepiej się czyta. Mimo wszystko główny bohater zachowuje się dość... infantylnie...? Kto wie, może właśnie na tym polega siła problemu przedstawionego w tej pozycji.
Pewne sytuacje nie były do końca wytłumaczone, miałem wrażenie, że brakuje dopowiedzenia, jakieś "kropki nad i". Brakuje mi spięcia wszystkiego w całość. Może to dlatego, że czytałem tą książkę 3 miesiące i już nie pamiętałem wszystkich szczegółów.
Podsumowując.. Nie jest to książka dla mnie, choć doceniam problematykę, którą tutaj pokazano. Jakoś przez nią przebrnąłem, ale była to bardziej podróż wśród zasieków niż spacerek po polanie.
Powiem szczerze, że męczyłem się z tą książką. Były w niej momenty, w których mogłem się "rozpędzić" z czytaniem, a czasami po prostu czułem jak muszę się przedostawać jak przez jakieś "bagno". Obiektywnie rzecz ujmując nie jest to zła książka, może po prostu nie dla mnie. Rozdziały, w których widzimy głównego bohatera jako dziecko, o wiele ciężej mi się czytało. Wydawało...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-22
Książka ciężka, "brudna", napisana kolokwialnym językiem. Dla mnie ta książka równie dobrze mogła by być napisana przez trochę ogarniętego licealistę. Może przez to że jest napisana językiem, który można spotkać na ulicy. I wiecie co? Kupuję to. Fakt faktem, nie jest to przyjemna pozycja. Każdy kto spotykał się z jakimkolwiek wykorzystywaniem/przemocą, na swój sposób przeżyje tą książkę. Momentami jest zaskakująca, brutalna, wkurzająca, smucąca... Nie jest byle-jaka. Wywołuje konkretne emocje. Moim zdaniem, autor trochę poleciał na koniec, ale z drugiej strony, hej... życie jest nieobliczalne i nawet takie przypadkowe zbiegi okoliczności potrafią się zrodzić..
Książkę przeczytałem szybko. Bardzo fajny pomysł na rozdziały. I rozegranie akcji. To na pewno urozmaiciło lekturę.
Książka porusza i daje sporo do myślenia. Sam mieszkam w mniejszej miejscowości, z której chciałbym się wyrwać. Od czasu do czasu da się usłyszeć o przemocy. Szkoda, że już post factum. Każdy przestępca i psychiczny ma jakiś motyw. Bo każdy ma jakąś przeszłość..
Książka ciężka, "brudna", napisana kolokwialnym językiem. Dla mnie ta książka równie dobrze mogła by być napisana przez trochę ogarniętego licealistę. Może przez to że jest napisana językiem, który można spotkać na ulicy. I wiecie co? Kupuję to. Fakt faktem, nie jest to przyjemna pozycja. Każdy kto spotykał się z jakimkolwiek wykorzystywaniem/przemocą, na swój sposób...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-04
Mam taką zasadę, że 10-tki daje książkom, które nie dość, że się dobrze czyta, to wiedza w nich zawarta potrafi w jakiś sposób zmienić moje (i nie tylko moje) życie w sensie dosłownym. Taka jest właśnie pozycja S. Stahl "Jak nie bać się bliskości". Przyznaję się, że nie przeczytałem jej "od deski do deski", ale już mogę powiedzieć, że podczas czytania fragmentów, miałem kilka razy tak zwany "błysk", czyli moment, w którym coś do mnie dotarło i nagle świat stał się bardziej zrozumiałym i przyjaznym miejscem. To pomaga. Ogólnie pierwsza część jest poświęcona osobom, które unikają bliskości, a druga osobom, które są zależne w związku, czyli np. partnerzy osób unikających bliskości. Czytając trochę jednego i trochę drugiego, oczyma wyobraźni przypominałem sobie sytuacje, opisywane w książce. Z częścią się identyfikowałem. Ogólnie książka świetna, napisana naprawdę przystępnym językiem i można się kilku ciekawych rzeczy dowiedzieć. Poza tym to nie jest książka dla osób, które myślą, że po jej przeczytaniu nagle zmienią partnera i będzie super. Nie. W tej książce nie ma happy endu. Ale za to jest dobre wytłumaczenie dlaczego go nie ma i ewentualnie co może pomóc w walce, choć bez bólu nie obejdzie się. Nie mniej bardzo polecam. Książka potrafi mimo wszystko "uspokoić".
Mam taką zasadę, że 10-tki daje książkom, które nie dość, że się dobrze czyta, to wiedza w nich zawarta potrafi w jakiś sposób zmienić moje (i nie tylko moje) życie w sensie dosłownym. Taka jest właśnie pozycja S. Stahl "Jak nie bać się bliskości". Przyznaję się, że nie przeczytałem jej "od deski do deski", ale już mogę powiedzieć, że podczas czytania fragmentów, miałem...
więcej Pokaż mimo to