Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Kiedy sięgałam po tę książkę, miałam nadzieję, że będzie naprawdę ciekawa, ostatecznie historia dwóch żon tego samego człowieka, który na dokładkę umiera śmiercią tragiczną, brzmi obiecująco. Okazało się jednak, że jest to podręcznik do psychologii, który ktoś próbował fabularyzować.

Z Rity, czyli pierwszej małżonki tytułowego Adama, autorka uczyniła kobietę wampira, kobietę, która pragnie, by inne kobiety ją kochały, ale nigdy tego nie doświadcza. Może mieć za to każdego mężczyznę i zdaje się, że może ich również karać, jak jej się tylko podoba. Rita wszędzie widzi wzorce i zachowania, jakich nie znosi, choć wewnętrznie jest rzekomo zagubiona.

Anna, czyli druga żona Adama, okazała się zaś typową zakrzyczaną jednostką, która nie ma własnego zdania. Jedynie czepia się innych, wierząc, że ci ją zaakceptują i dadzą jakieś szczęście. Nienawidzi własnej matki, idealizuje ojca, boi się konsekwencji własnych czynów. Nauczona tego, że ma nienawidzić Rity, dokładnie to robi. Choć nie wiadomo, po co właściwie.

To jeden wielki manifest źle pojętej kobiecości. I choć oczywiście, wiele jest osób, które mają takie czy inne problemy, aż trudno uwierzyć w to, że dosłownie wszyscy w otoczeniu bohaterek są beznadziejni. Nie ma tam chyba ani jednego dobrego bohatera, poza narratorką, która objawia się tam niespodziewanie w epilogu, niczym jakiś dobry duch czuwający nad Ritą i Anną.

Nie. Niestety w ogóle tej książki nie kupuję, nawet w najmniejszym stopniu.

Kiedy sięgałam po tę książkę, miałam nadzieję, że będzie naprawdę ciekawa, ostatecznie historia dwóch żon tego samego człowieka, który na dokładkę umiera śmiercią tragiczną, brzmi obiecująco. Okazało się jednak, że jest to podręcznik do psychologii, który ktoś próbował fabularyzować.

Z Rity, czyli pierwszej małżonki tytułowego Adama, autorka uczyniła kobietę wampira,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odnoszę wrażenie, że gdybym miała dokonać jakichś porównań literackich, musiałabym odnieść tę książkę do dzieł Gombrowicza. Momentami odnajdywałam tutaj podobny poziom absurdu, tę właśnie groteskę, jakiej nic i nikt nie jest w stanie tak właściwie opisać. Granice pojmowania i sensu zacierały się w sposób, który tak naprawdę nie przemawiał do mnie w pełni. Nie ukrywam, że powieść ta ma swój sens, że można go uchwycić, że można się na nim zatrzymać, ale jednak nagromadzenie rzeczy skrajnie nieprawdopodobnych, powoduje, że nie jest to historia, która w pełni by mi odpowiadała. Gdy mówimy o powieściach deWitta, zdecydowanie wybieram Braci Sisters.

Więcej: https://urzadksiazki.blogspot.com/2024/01/podmajordomusminor.html

Odnoszę wrażenie, że gdybym miała dokonać jakichś porównań literackich, musiałabym odnieść tę książkę do dzieł Gombrowicza. Momentami odnajdywałam tutaj podobny poziom absurdu, tę właśnie groteskę, jakiej nic i nikt nie jest w stanie tak właściwie opisać. Granice pojmowania i sensu zacierały się w sposób, który tak naprawdę nie przemawiał do mnie w pełni. Nie ukrywam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To nie jest książka dla dzieci. Choćby miało się tak wydawać dzięki czternastoletniej głównej bohaterce i walczącym piernikom, choćby miał sugerować to komediowy styl opowieści, nie jest to historia, która trafi w pełni do młodszych czytelników. Pod warstwą pięknego lukru, którym jest gładka i przyjemna opowieść o młodocianym bohaterstwie, kryje się bowiem wiele prawd uniwersalnych, jakie w pełni mogą dostrzec i zrozumieć dorośli czytelnicy. Prawd, o jakich nie myśli się każdego dnia, które umykają nam nawet wtedy gdy sięgamy po inne książki i chłoniemy opowieści o nastolatkach gotowych poświęcać własne życie, by uratować cały świat.

Więcej znajdziecie tutaj: https://urzadksiazki.blogspot.com/2024/01/wypieki-defensywne-t-kingfisher.html

To nie jest książka dla dzieci. Choćby miało się tak wydawać dzięki czternastoletniej głównej bohaterce i walczącym piernikom, choćby miał sugerować to komediowy styl opowieści, nie jest to historia, która trafi w pełni do młodszych czytelników. Pod warstwą pięknego lukru, którym jest gładka i przyjemna opowieść o młodocianym bohaterstwie, kryje się bowiem wiele prawd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie nazwałabym książki Katarzyny Majsner wyjątkową, czy niepowtarzalną. Jest z całą pewnością interesująca, ładnie skrojona i wielce bajkowa, ale w moim odczuciu czegoś jeszcze jej brakuje. Być może jednak skrótowość pewnych spraw jest aż nazbyt znaczna? Albo to część scen powinna zostać wydłużona i nieco bardziej rozbudowana, by czytelnik miał poczucie, że w pełni uczestniczy w przygodach Klary? Muszę przyznać, że momentami odnosiłam wrażenie, że nieco gubię się w tej opowieści. Wszystko tutaj spokojnie da się zakwalifikować do świata baśni i jest to fascynujące przeżycie, ale osobiście odnoszę wrażenie, że autorka nieco za szybko chciała przebrnąć przez tę opowieść i miejscami zgubiła parę słów wyjaśnienia, parę opisów tła, parę elementów łączących całą historię. Na sam koniec pozwolę sobie jeszcze dodać, że opis książki nie wydaje mi się w pełni oddawać tego, co faktycznie można znaleźć w tej opowieści, co stanowi akurat zarzut pod adresem wydawnictwa.

Więcej na: http://urzadksiazki.blogspot.com/2019/02/pan-ryba-katarzyna-majsner.html

Nie nazwałabym książki Katarzyny Majsner wyjątkową, czy niepowtarzalną. Jest z całą pewnością interesująca, ładnie skrojona i wielce bajkowa, ale w moim odczuciu czegoś jeszcze jej brakuje. Być może jednak skrótowość pewnych spraw jest aż nazbyt znaczna? Albo to część scen powinna zostać wydłużona i nieco bardziej rozbudowana, by czytelnik miał poczucie, że w pełni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już na wstępie muszę powiedzieć, że zabiegi stosowne w 'Innym rodzaju zła' przywodzą mi na myśl powieści samej Agathy Christie. Odpowiadają również zapewne czasom, w których żyła. Przestawienie bohaterów odbywa się poprzez spotkania towarzyskie na najróżniejszych przyjęciach i proszonych kolacjach, czy też wycieczkach organizowanych w ramach pobytów w hotelach. Prowadzone są dyskusje na pozornie błahe tematy, sporo tutaj również sugerowania, kto jest prawdziwym zbrodniarzem, a kto nie. Z pozoru mogłoby się wydawać, że postaci są jedynie nieco ogólnikowo zarysowane, ale tak naprawdę można wyłowić całkiem sporo cech ich charakterów z krótkich wypowiedzi, czy postaw prezentowanych przez nie w czasie najrozmaitszych spotkań. Mamy tutaj również do czynienia z osobami bogatymi, wysoko postawionymi, którzy reprezentują sobą świat kultury, sztuki i bogactwa.

Książka zdaje się odpowiadać wymaganiom współczesnego czytelnika. Nie jest bowiem krótka, sporo w niej przemyśleń głównej bohaterki, można znaleźć tutaj także całkiem rozbudowane opisy otoczenia. Nawiązuje jednak z całą pewnością do powieści wychodzących spod pióra Christie, nie tylko w związku z powyżej przytoczonymi uwagami, ale po prostu cały jej klimat wiąże się z czarem płynącym z książek Królowej Kryminałów. Plusem jest również na pewno to, że w czasie dochodzenia wykorzystuje się tutaj nadal rozmowy, spotkania i spostrzeżenia bohaterów, nie zaś jakieś nieznane jeszcze w tamtym czasie metody, które nieuważny autor mógłby przemycić do lat dwudziestych ubiegłego wieku.

Więcej: http://urzadksiazki.blogspot.com/2019/02/inny-rodzaj-za-andrew-wilson-przeozya.html

Już na wstępie muszę powiedzieć, że zabiegi stosowne w 'Innym rodzaju zła' przywodzą mi na myśl powieści samej Agathy Christie. Odpowiadają również zapewne czasom, w których żyła. Przestawienie bohaterów odbywa się poprzez spotkania towarzyskie na najróżniejszych przyjęciach i proszonych kolacjach, czy też wycieczkach organizowanych w ramach pobytów w hotelach. Prowadzone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek czytaliście książkę, która bardziej przypomina kreskówkę. Taka właśnie jest seria o Amelce Kieł, opowieść ta świetnie sprawdziłaby się w roli serialu dla nieco młodszej młodzieży. Naszpikowana jest postaciami kojarzącymi się bez wątpienia z popkulturą, które w zabawny sposób zostają pozbawione swych najgorszych cech i trafiają zapewne w gust młodego czytelnika. Już na wstępie muszę podkreślić, że podobał mi się zabieg przedstawienia jako najmroczniejszych istot na świecie jednorożców, wróżek i wszystkiego, co kojarzy się raczej pozytywnie. Dla bohaterów serii są to jednak straszliwe potwory, których koniecznie trzeba się wystrzegać. Z drugiej zaś strony mamy wszystkie brokatowe jednostki, pełne miłości, ciepła i uśmiechów, które oczywiście obawiają się śmierci, wyssania krwi przez wampiry i innych potworności. Urokliwe wróżki, skrzaty i jednorożce są zaś w moim odczuciu aż w nadmiarze słodkie. Dlaczego więc dwa, całkowicie różne, Królestwa leżą tak blisko siebie? Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Może kiedyś poznamy odpowiedź na to pytanie?

'W Nokturnii zapadła już ponura, mroczna noc.'

Większość postaci w serii o Amelce to wampiry, groźne yeti, Śmierć z rodziną, a także cała zgraja mumii oraz innych potworów, których domowymi zwierzątkami są dynie. Cała ta mroczna zgraja chadza spać o świcie, niektórzy z nich wylegują się w trumnach, inni zaś muszą udawać się na miejsce zbrodni, by posprzątać nieżywe już ropuszki. Młodzi bohaterowie, czyli tytułowa Amelka i jej przyjaciele - Florka i Kostek - dodatkowo chodzą jeszcze do szkoły, gdzie muszą użerać się z nauczycielką i wiodą w gruncie rzeczy całkiem normalne życie. Chociaż właściwie można by powiedzieć, że raczej takie, które chciałyby wieść dzieciaki zafascynowane światem podobnym do Nokturnii.

Poza wspomnianymi powyżej głównymi postaciami występują tutaj również bohaterowie drugoplanowi, nie aż tak istotni dla całej fabuły, ale z całą pewnością równie barwni i interesujący. Niemniej jednak wszyscy są dość jednoznaczni, przynajmniej w pierwszym tomie. We 'Władcach Jednorożców' sytuacja nieco się zmienia i jest to dość przyjemna odmiana, która jednocześnie napędza fabułę opowieści. Osobiście podoba mi się zderzenie dwóch światów, tego mrocznego i tego brokatowego, które wypada dość zabawnie i ujawnia różnice, które tak naprawdę są do pogodzenia.

Pełno tutaj również całkiem obrzydliwych posiłków, jak chociażby pączki z woskowiną, czy smakowite paznokcie stanowiące chyba swoisty rarytas w tym pokręconym świecie. Z drugiej strony, gdy wybrać się do Królestwa Światła, tam wszystko jest przecukrzone, pełne bąbelków i posypki, tak cudownie wspaniałe, że aż nie do zniesienia. Podobnie sprawa ma się z miejscami na mapach tych dwóch światów, które wręcz ociekają mrocznością albo słodkością, co tylko dogłębniej podkreśla różnice, jakie występują pomiędzy Nokturnią a Królestwem Światła.

Nie mogę powiedzieć, żeby bohaterowie byli płascy czy tekturowi, każdy z nich ma jakiś wyraźny rys charakterologiczny, jakąś cechę, która go wyróżnia, ale na pewno na próżno tutaj szukać czegoś głębszego. Seria o Amelce to przede wszystkim jedna wielka przygoda, jedna wielka podróż w nieznane i odkrywanie nowych rzeczy, o jakich nie miało się pojęcia. To nowe wyzwania, w obliczu których muszą stanąć młodociani przyjaciele. Trudno tutaj o chwilę refleksji, zatrzymania się na nieco dłużej, to po prostu wartka podróż z prądem mknącej rzeki, która prędko przenosi nas z miejsca na miejsce. I jest to naprawdę przyjemna wyprawa! Tak jak wspomniałam na wstępie, seria o Amelce z powodzeniem mogłaby być serialem animowanym. Albo komiksem. Napisana jest w taki sposób, że bez problemu spełniałaby wymagania tych formatów i pewnie przyniosłaby całkiem sporo rozrywki młodszym odbiorcom. Tym starszym też, bo ja chociażby bawiłam się naprawdę przednio czytając oba tomy i czekam z niecierpliwością na kolejny.

'Dziękuję za to, że pokazałaś nam wszystkim prawdę.'

Zapraszam: http://urzadksiazki.blogspot.com/2019/01/amelka-kie-i-bal-barbarzyncow-oraz.html

Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek czytaliście książkę, która bardziej przypomina kreskówkę. Taka właśnie jest seria o Amelce Kieł, opowieść ta świetnie sprawdziłaby się w roli serialu dla nieco młodszej młodzieży. Naszpikowana jest postaciami kojarzącymi się bez wątpienia z popkulturą, które w zabawny sposób zostają pozbawione swych najgorszych cech i trafiają zapewne w gust...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdyby ktoś zapytał mnie o czym właściwie jest 'Nikt nie idzie' powiedziałabym, że o życiu. O tym wszystkim, co nam się przytrafia, o tym co daje nam szczęście i w dużej mierze - co nas zasmuca. O porażkach, problemach i błędach, jakich możemy żałować do końca swoich dni. Jest również historią otwartą, niedopowiedzianą, która pozostawia czytelnika z przeświadczeniem, że nigdy nie odkryjemy pewnych spraw, że niektóre wydarzenia z przeszłości pozostaną na zawsze nierozwiązane, choćbyśmy próbowali z całych sił je zmienić. Nawet jeśli zamieciemy je pod dywan, to jednak zawsze będą gdzieś, w którymś momencie, łypać na nas nieufnie.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/nikt-nie-idzie-jakub-maecki.html

Gdyby ktoś zapytał mnie o czym właściwie jest 'Nikt nie idzie' powiedziałabym, że o życiu. O tym wszystkim, co nam się przytrafia, o tym co daje nam szczęście i w dużej mierze - co nas zasmuca. O porażkach, problemach i błędach, jakich możemy żałować do końca swoich dni. Jest również historią otwartą, niedopowiedzianą, która pozostawia czytelnika z przeświadczeniem, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wygląda na to, że 'Tutaje' to jedna z nielicznych książek, co do której nie mam żadnych krytycznych uwag. Napisana jest naprawdę z klasą, w prosty sposób trafiający bez wątpienia do najmłodszego czytelnika. Wszystkie historie są przystępne, nie da się w nich znaleźć żadnych niedomówień, nie ma tutaj strasznych wilków i okropnych wiedźm, które mogłyby straszyć dzieciaki po nocach. Dodatkowo książka sama w sobie jest po prostu piękna. Już okładka powoduje, że mam chęć trzymania tej pozycji zawsze na widoku, a wspaniałe ilustracje dopełniają jedynie pełni dzieła. Wszystko w 'Tutajach' dopięte jest naprawdę na ostatni guzik. Uważam, że to wspaniały prezent pod choinkę. Nie tylko dla najmłodszych czytelników.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/tutaje-ewa-i-marcin-minor.html

Wygląda na to, że 'Tutaje' to jedna z nielicznych książek, co do której nie mam żadnych krytycznych uwag. Napisana jest naprawdę z klasą, w prosty sposób trafiający bez wątpienia do najmłodszego czytelnika. Wszystkie historie są przystępne, nie da się w nich znaleźć żadnych niedomówień, nie ma tutaj strasznych wilków i okropnych wiedźm, które mogłyby straszyć dzieciaki po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzeba oddać autorowi zdolność do opisywania przeżyć człowieka, który nie radzi sobie z tym, co go otacza, który jest zagubiony pośród nicości i znikąd nie może oczekiwać pomocy. Jego szaleńcze próby wydostania się z pułapki, a także zmienne nastroje są czymś, co w takiej sytuacji można spokojnie uznać za całkowicie naturalne. Dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi jeszcze świadomość, że chociaż mężczyzna uważa się za znawcę w pewnych dziedzinach, nagle okazuje się, że tak naprawdę nie wie wielu rzeczy, jakie zaczynają go nie tylko przerażać, ale i drażnić. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że niesamowicie podoba mi się alegoria owadów, które wabią, ale nie dają się schwytać. Podobnych odniesień w książce jest zresztą więcej i każde z nich dość mocno do mnie przemawia.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/kobieta-z-wydm-kobo-abe.html

Trzeba oddać autorowi zdolność do opisywania przeżyć człowieka, który nie radzi sobie z tym, co go otacza, który jest zagubiony pośród nicości i znikąd nie może oczekiwać pomocy. Jego szaleńcze próby wydostania się z pułapki, a także zmienne nastroje są czymś, co w takiej sytuacji można spokojnie uznać za całkowicie naturalne. Dodatkowo do tego wszystkiego dochodzi jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia przedstawiona w książce nie jest tak naprawdę nazbyt wydumana. Kiedy pozbiera się w całość elementy układanki spokojnie można dojść do wniosku, że w tej opowieści mamy wyraźnie opisane przyczyny i skutki działań większości bohaterów, jak również powód morderstwa, który wydaje się być całkiem oczywisty. Nie wszystko jednak zostaje podane na tacy, niektóre wątki zdają się nie mieć znaczenia dla głównej fabuły, ale jak to bywa w prawdziwym życiu, właśnie takie odpryski z przeszłości wypływając na powierzchnię w teraźniejszości zmieniają los poszczególnych postaci. Podsumowując: przyznaję, że fabuła jest po prostu spójna, nie ma w niej niewytłumaczalnych czy nielogicznych posunięć, nad którymi czytelnik musiałby się jakoś szczególnie mocno głowić. To zaś, moim zdaniem, bywa w kryminałach wielkim plusem.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/incydent-w-dirleton-peter-kerr.html

Historia przedstawiona w książce nie jest tak naprawdę nazbyt wydumana. Kiedy pozbiera się w całość elementy układanki spokojnie można dojść do wniosku, że w tej opowieści mamy wyraźnie opisane przyczyny i skutki działań większości bohaterów, jak również powód morderstwa, który wydaje się być całkiem oczywisty. Nie wszystko jednak zostaje podane na tacy, niektóre wątki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'O czym szumią wierzby' to powieść dla dzieci, która ukazała się na rynku czytelniczym przeszło sto lat temu i chociaż na pewno różni się od współczesnych bajek, to niewiele straciła na aktualności. Być może w niektórych miejscach okazuje się nie być zbyt czytelna, być może czasami wydarzenia nie są w pełni spójne lub wyjaśnione, ale nie zdaje się to jakoś szczególnie mocno oddziaływać na całość powieści. Przyznaję już na wstępie, że bardziej podobają mi się kontynuacje historii Kennetha Grahame'a stworzone przez Williama Horwooda. Zdają się one posiadać nieco więcej głębi niż samo 'O czym szumią wierzby', ale nie zamierzam odbierać tej książce tytułu jednej z najbardziej klasycznych powieści nominowanej między innymi do listy 100 książek BBC, które każdy czytelnik powinien przeczytać.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/o-czym-szumia-wierzby-kenneth-grahame.html

'O czym szumią wierzby' to powieść dla dzieci, która ukazała się na rynku czytelniczym przeszło sto lat temu i chociaż na pewno różni się od współczesnych bajek, to niewiele straciła na aktualności. Być może w niektórych miejscach okazuje się nie być zbyt czytelna, być może czasami wydarzenia nie są w pełni spójne lub wyjaśnione, ale nie zdaje się to jakoś szczególnie mocno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po raz pierwszy zmierzyłam się z kryminałem japońskim. Mogłoby się wydawać, że nie ma żadnej różnicy z jakiego zakątka świata pochodzi książka, ale już na wstępie muszę zauważyć, że 'Przeczucie' w wielu miejscach odbiega od znanych nam zachodnich powieści kryminalnych. Istnieje szansa, że to jedynie moje odczucie, ale jednak zagłębiając się w lekturę miałam coraz większe wrażenie, że pewne rzeczy w Europie po prostu nie miałyby racji bytu. Inna sprawa, że książka Hondy wydaje się być o wiele poważniejsza niż część naszej rodzimej literatury, gdzie znajduje się miejsce na nieco śmiechu czy sporej dawki ironii. Tymczasem bohaterowie 'Przeczucia' zdają się w dużej mierze być niesamowicie sztywni i wpisani w pewne schematy, których nie potrafią w żaden sposób opuścić. Ma to niewątpliwie wiele wspólnego z japońską tradycją, bez dwóch zdań zdecydowanie odmienną od kultury europejskiej.

To, że ten kryminał jest nieco inny od znanych mi do tej pory nie oznacza wcale, że mi się nie podoba. Wręcz przeciwnie - książka wydaje się być ciekawa, nawiązywać do pewnych tradycji japońskich i przy okazji rozwiązywania sprawy morderstwa przedstawia jeszcze tło kulturowe wszystkich wydarzeń, dodaje także bohaterom głębszych rysów nieco bardziej uwypuklając niemalże legendarną powściągliwość Japończyków. Jeśli zaś mowa już o samej kryminalnej zagadce, to muszę przyznać, iż w moim odczuciu podobna historia mogła faktycznie powstać jedynie w umyśle autora kultury wschodu. Nie twierdzę, że w zachodnich opowieściach nie spotyka się niezwykłej brutalności, że nie ma w nich powtarzających się licznych morderstw, ale jednak z książki Hondy przebija się gore. I znowu - nie twierdzę, że to źle, po prostu to coś zupełnie nowego.

Więcej: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/10/przeczucie-tetsuya-honda.html

Po raz pierwszy zmierzyłam się z kryminałem japońskim. Mogłoby się wydawać, że nie ma żadnej różnicy z jakiego zakątka świata pochodzi książka, ale już na wstępie muszę zauważyć, że 'Przeczucie' w wielu miejscach odbiega od znanych nam zachodnich powieści kryminalnych. Istnieje szansa, że to jedynie moje odczucie, ale jednak zagłębiając się w lekturę miałam coraz większe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Toń” jest opowieścią z pogranicza fantastyki i groteski, wiele tutaj również elementów komediowych, które powodują, że książki tej nie da się traktować zbyt poważnie. Mieszają się tutaj najróżniejsze legendy, mity i miejskie opowiastki, które krążą wśród ludzi od lat, jeśli nie od wieków. To również zderzenie z historią Wrocławia, który przetrwał niejeden najazd, niejedną wojną i wielkie okrucieństwo. Przede wszystkim zaś jest to wspaniała galeria postaci nieoczywistych, niezbyt normalnych, ale przynajmniej nie będących jedynie czarnymi albo białymi.Dżusi Stern jest z całą pewnością najbardziej komediowym członkiem tej menażerii, do spółki z jej wspaniałym Karolkiem, ale to jedynie dodaje smaku całej „Toni”. Na drugim biegunie mamy cnotliwą Eleonorę, szaloną Klarę oraz wyważonego Gerda. Dla każdego dałoby się tutaj znaleźć jakiś przymiotnik, który z pozoru dobrze oddawałby charakter danego bohatera, ale tak jak napisałam, jedynie z pozoru. Postaci są bowiem o wiele bardziej złożone i nie da się ich oceniać tylko za sprawą kilku wypowiedzianych przez nie słów. Ktoś podobno słaby okazuje się nagle silny, ktoś mocarny jest w istocie tchórzem. Charakterologia bohaterów w tej książce stanowi właściwie żonglerkę i to ona, tuż obok wartkiej akcji, powoduje, że „Toń” czyta się tak dobrze.

Po więcej zapraszam na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/09/ton-marta-kisiel.html

„Toń” jest opowieścią z pogranicza fantastyki i groteski, wiele tutaj również elementów komediowych, które powodują, że książki tej nie da się traktować zbyt poważnie. Mieszają się tutaj najróżniejsze legendy, mity i miejskie opowiastki, które krążą wśród ludzi od lat, jeśli nie od wieków. To również zderzenie z historią Wrocławia, który przetrwał niejeden najazd, niejedną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może miejscami historia wydaje się być nieco naciągana, może niektóre wątki wydają się być ociupinkę niedopracowane, jednak jest to tak niewielka kropla w całej opowieści, że czytelnik naprawdę nie zwraca na nią uwagi. Może dla niektórych „Kąpielisko” wyda się zbyt trywialne w wydźwięku, może nieco naiwne, a może nieco za słodkie. Dla mnie jednak ta książka ma swoją duszę, ma prawdy, które chce przekazać czytelnikowi i ma w sobie pogodę ducha, którą dzisiaj szczególnie powinien nosić każdy z nas. Nie jest to jednak powieść idealna i muszę przyznać, że momentami męczył mnie sposób, w jaki autorka przedstawiała tę historię. Ponadto mogę trochę ubolewać nad edycją, bo do polskiego wydania wkradły się błędy, niewielkie, ale jednak dostrzegalne, które mimo wszystko byłoby warto poprawić.

Więcej na: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/09/kapielisko-libby-page.html

Może miejscami historia wydaje się być nieco naciągana, może niektóre wątki wydają się być ociupinkę niedopracowane, jednak jest to tak niewielka kropla w całej opowieści, że czytelnik naprawdę nie zwraca na nią uwagi. Może dla niektórych „Kąpielisko” wyda się zbyt trywialne w wydźwięku, może nieco naiwne, a może nieco za słodkie. Dla mnie jednak ta książka ma swoją duszę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O czym zatem właściwie jest ta książka? Dokładnie o tym, o czym mówi jej tytuł. To naprawdę dobra opowieść o Singapurze i jego grubych rybach, które pewnie nie różnią się aż tak bardzo od śmietanki towarzyskiej reszty świata. To jednak również przyjemny przewodnik po tym państwie i jego okolicach, który zawiera w sobie opis nie tylko miejsc, ale i zwyczajów, jakie panują w Singapurze. Jasne, nie jest to jakiś pełen przegląd tradycji, ale jednak mamy tutaj do czynienia z całkiem niezłym oglądem sytuacji, co pozwala lepiej wczuć się w historie tych ludzi, dla których kupno kolczyków za pół miliona jest niczym pstryknięcie palcami. Dla czytelnika ten bajecznie bogaty świat może być aż nieco zbyt bajeczny, ale właśnie to powoduje, że książkę traktuje się lekko i nieco z przymrużeniem oka. Jest to zatem świetna wakacyjna pozycja i bezsprzecznie doskonały poprawiacz humoru.

Więcej: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/09/bajecznie-bogaci-azjaci-kevin-kwan.html

O czym zatem właściwie jest ta książka? Dokładnie o tym, o czym mówi jej tytuł. To naprawdę dobra opowieść o Singapurze i jego grubych rybach, które pewnie nie różnią się aż tak bardzo od śmietanki towarzyskiej reszty świata. To jednak również przyjemny przewodnik po tym państwie i jego okolicach, który zawiera w sobie opis nie tylko miejsc, ale i zwyczajów, jakie panują w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie 'Wojna z dziadkiem' jest przede wszystkim swoistym elementarzem poprawnego zachowania dla każdego człowieka, niezależnie od jego wieku. Z pozoru jest to książka niesamowicie prosta i łatwa, w końcu jak inaczej może wyglądać historia opowiadana przez kilkuletniego chłopca, który raz na jakiś czas podkreśla, że "zdania wychodzą mu za długie"? Jednak kryje się w niej wiele życiowych prawd, o których w dorosłym życiu zdajemy się nagminnie zapominać. To przede wszystkim ukazanie zła wojny, w sposób przystępny dla młodszego czytelnika. Jest to jednak również nauka poszanowania zdania innych niezależnie od ich wieku, sztuki pójścia na kompromis i szukania złotego środka. Nie należy również zapominać, że w książce pojawia się motyw związany z dobrymi intencjami przyjaciół, których jednak nie należy słuchać w każdym momencie. Tak, to zdecydowanie książka zawierająca w sobie przekaz, że warto kierować się własnym rozumem, uczuciami i chęcią szukania wspólnych rozwiązań w trudnych sytuacjach. Naukę tę, moim zdaniem, powinien zapamiętać każdy czytelnik. Nie tylko ten najmłodszy, ale również ten pełnoletni, który być może ma już własne dzieci.

Więcej na blogu: https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/09/wojna-z-dziadkiem-robert-kimmel-smith.html

Dla mnie 'Wojna z dziadkiem' jest przede wszystkim swoistym elementarzem poprawnego zachowania dla każdego człowieka, niezależnie od jego wieku. Z pozoru jest to książka niesamowicie prosta i łatwa, w końcu jak inaczej może wyglądać historia opowiadana przez kilkuletniego chłopca, który raz na jakiś czas podkreśla, że "zdania wychodzą mu za długie"? Jednak kryje się w niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

'Opowiedz nam, Duniaszka, o Mrozie, o królu Karachunie, demonie zimy.'

A może wolicie posłuchać o Żar-Ptaku, księżniczce żabie albo Siwku Złotogrzywku? Jest tak wiele wspaniałych rosyjskich baśni, w których zaczytywałam się jako dziecko, że aż żal o nich zapominać. Magia, zło i ostrzeżenia mieszają się w nich równie mocno, co w innych opowieściach tego gatunku, ale jednak niosą w sobie jakiś niezapomniany urok, który na nowo zdaje się odżywać w 'Niedźwiedziu i słowiku'. Ciężkie zimy, mroźne noce, piękne rosyjskie stroje i tłum niewdzięczników zdaje się paradować w nich częściej niż w historiach z innych stron świata i właściwie - nie dziwota. Pełno tutaj najróżniejszych czartów, dobrych i złych duchów, które poświęcają swe życie na pomoc ludziom lub po to, by żywić się ich strachem, krwią i istnieniami. Co jednak stanie się, gdy wszystkie te prastare demony zmierzą się z chrześcijańskim Bogiem?

Dwa różne światy, które mieszają się na dalekich ziemiach Rusi, gdzie zima trzyma świat w swych objęciach z wielką mocą. Jeden przerażający, a drugi zadziwiająco swojski, choć przecież bajeczny i nierealny. Świat z baśni, w którym jednak ludzie żyją w dostatku, w cieple i bezpieczeństwie, nie karmią się lękiem przed Bożym gniewem, strach i głód nie spędza im snu z powiek. Czas, w którym każdy miał określoną życiową drogę, kiedy mężczyzna był panem swych ziem, a kobieta miała rodzić mu kolejne dzieci. Czas zmian, które nieuchronnie wkradały się nie tylko na ziemie, ale i w świadomość jej mieszkańców. I poczucie, że coś traci się bezpowrotnie. W tym wszystkim zaś znajduje się główna bohaterka, nieokiełznana i szalona niczym dzika klacz.

'Pewnego dnia owdowiały ojciec Wasi przywozi z Moskwy nową żonę. Fanatycznie nabożna macocha zakazuje rodzinie składania ofiar domowym duchom. Na wioskę zaczynają spadać kolejne nieszczęścia, a zło z lasu podkrada się coraz bliżej.'

Taki jest właśnie początek nieszczęść, które zgodnie z prawidłami rosyjskich baśni zaczynają spadać na bojara i jego rodzinę. Do tego wszystkiego na jego ziemiach pojawia się również skrajnie fanatyczny pop, który przyjmuje, iż Bóg posłał go właśnie tam z misją nawracania, szerzenia jego słowa i przestrzegania ludzi przed grzechem, którym niewątpliwie jest oddawanie hołdu dawnym bożkom. W to wszystko zaś jest wplątana magia, w którą nie wszyscy wierzą, niektórzy nie chcą, a inni lękają się jej tak bardzo, że czują przed nią przemożny strach. Wśród nich znajduje się zaś Wasia, której niestraszne są rusałki i wodnicy, która jest za pan brat z wszelkimi czartami, która zdaje sobie sprawę z tego, że źle z nimi żyjąc może jedynie sprowadzić nieszczęście na swoich ludzi. Ale kto posłucha szalonej dziewczyny, na którą inni patrzą z ukosa?

'Urodziłem się o zmierzchu. A może wyklułem się z jajka?'

To, za co przede wszystkim doceniam powieść Katherine Arden, stanowi niepowtarzalny klimat. Z jakiegoś powodu autorce udało się w prostych słowach i nieprzesadnie rozwlekłych opisach oddać tamten świat pełen mrozu, prostoty i swoistej ulotności. Kryje się w nim również świat baśni, co doskonale widać, gdy magia z opowieści zaczyna niespodziewanie wkraczać w świat ludzi racjonalnych. Jednak to wciąż jest dokładnie ten sam świat, ta sama ziemia, to co można dostrzec w historyjkach dla dzieci, kryje się również w sąsiedniej izbie albo lesie za płotem. Trudno zresztą oddać słowami to, co uczyniła już Arden.

Postaci również są dostatecznie barwne, zadziwiająco realne, może miejscami współczesne, ale nie można wykluczyć, że w czasach, w których powieść się toczy, nie trafiały się również takie jednostki. Z początku trudno odróżnić niektórych bohaterów, jednak z biegiem czasu ich charaktery kształtują się coraz mocniej odsłaniając przed czytelnikiem różnice pozwalające im zbudować sobie obraz każdego z nich. Jest w nich również coś z baśni, jakaś domieszka tego, co kryje się w tych historiach dla małych dzieci, które dzięki nim miały rozróżniać dobro od zła. To jednak w żaden sposób nie psuje przyjemności z lektury.

Z całą pewnością mogę przyznać, że jestem oczarowana lekturą. Nie jest to z pewnością dzieło wybitne, czy wiekopomne, jednak historia zdaje się pisać tutaj sama. Płynie własnym tempem, nie gna na łeb na szyję, ale i tak trudno oprzeć się wrażeniu, że ta baśń dla dużych dzieci kończy się zdecydowanie przedwcześnie. Niezmiernie cieszy mnie fakt, iż jest to pierwszy tom trylogii i będę miała jeszcze możliwość zanurzyć się w tym świecie jak ze snów.

https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/08/niedzwiedz-i-sowik-katherine-arden.html?m=1

'Opowiedz nam, Duniaszka, o Mrozie, o królu Karachunie, demonie zimy.'

A może wolicie posłuchać o Żar-Ptaku, księżniczce żabie albo Siwku Złotogrzywku? Jest tak wiele wspaniałych rosyjskich baśni, w których zaczytywałam się jako dziecko, że aż żal o nich zapominać. Magia, zło i ostrzeżenia mieszają się w nich równie mocno, co w innych opowieściach tego gatunku, ale jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Rozwinę kolorowe skrzydła. Będę Motylkiem.'

Autorka z całą pewnością miała swój plan na tę książkę, ba, na całą serię Lipowa i z przyjemnością muszę stwierdzić, że wywiązała się z niego w bardzo dobrym stylu. Pomimo początkowej sztampy, która spowodowała, że aż mi piasek między zębami zazgrzytał, opowieść okazała się być zdecydowanie mniej przewidywalna, a opisywane w niej zachowanie aż nad wyraz ludzkie. Po pierwszych paru stronach byłam przekonana, że spotkam się z historią z gatunku: młoda, piękna, porzucona kobieta zostaje najlepszym śledczym na świecie i rozwiązuje dokładnie wszystkie zagadki całej okolicy. Zamiast tych odgrzewanych kotletów dostałam powieść o wiele bardziej realistyczną. W którymś momencie zaczęłam się nawet zastanawiać, czy Puzyńska nie zastosowała się do metody Agathy Christie, która twierdziła, że najpierw wybiera mordercę, a później dopiero tworzy historię.

To, co z całą pewnością spodobało mi się w „Motylku”, bo wolę nie używać słowa zachwyciło, to przegląd ludzkich zachowań, charakterów i osobowości, z których właściwie żadna się nie powtarza. Oczywiście, są między nimi cechy wspólne, ale i czy między nami, ludźmi z krwi i kości, nie występują one właściwie na każdym kroku? Jednocześnie mamy w tej historii niemalże pełen przegląd małomiasteczkowej, czy wręcz wioskowej, społeczności, która tylko z pozoru jest taka sielska i anielska. Ideałów po prostu nie ma.

'Kara, kara, kara.'

Z mojej strony na pochwałę zasługuje również rozbudowanie wątków postaci nie tylko drugoplanowych, ale i trzecioplanowych, które nie mają aż tak wielkiego znaczenia dla głównego wątku. Nie można jednak zapomnieć, że to właśnie ich działania, postawy i rodzinne oraz przyjacielskie relacje nie raz wpływają na bieg wydarzeń, na jakieś zmiany charakterologiczne u głównych bohaterów, czy wprost pchają ich na przód.

Wątek morderstw i prowadzonego śledztwa przedstawia się z kolei dość realistycznie. Nie mamy tutaj właściwie odkryć nie mogących się w ogóle wydarzyć, mamy styczność z nieporadnością policjantów, którzy nie należą do kryminalnych i kontrast z komisarz, która już niejedno widziała i niejedno wie. Jednocześnie, co uważam chyba za najważniejsze, przez całą opowieść przewijają się podpowiedzi na temat osoby mordercy, które stają się niemalże oczywiste, gdy dobrniemy już do końca. Nagle pewne wydarzenia będą lepiej dostrzegalne i pokażą swoje drugie dno, które przy pierwszej styczności całkowicie zignorujemy. Albo poświęcimy im chwilę na rozważania, by potem rzucić je w kąt i pomknąć dalej z nurtem historii.

'W mroźny zimowy poranek na skraju wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód, okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba.'

Nie twierdzę, że jest to powieść idealna, ale zdecydowanie warta przeczytania. Zwłaszcza jeśli lubi się dobre kryminały, gdzie wszystko wydaje się tworzyć logiczną całość, a wina danej osoby nie jest widoczna jak na dłoni. Tutaj mieliśmy aż nazbyt wielu podejrzanych, na których wskazywały poszczególne poszlaki. A to dobrze. Na co komu w końcu kryminał, w którym od samego początku wiadomo, kto jest mordercą?

-> https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/07/motylek-katarzyna-puzynska.html

'Rozwinę kolorowe skrzydła. Będę Motylkiem.'

Autorka z całą pewnością miała swój plan na tę książkę, ba, na całą serię Lipowa i z przyjemnością muszę stwierdzić, że wywiązała się z niego w bardzo dobrym stylu. Pomimo początkowej sztampy, która spowodowała, że aż mi piasek między zębami zazgrzytał, opowieść okazała się być zdecydowanie mniej przewidywalna, a opisywane w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Przypuszczam, że można tęsknić za zapamiętanym bólem, jak i za zapamiętaną przyjemnością.'

Można również tęsknić za czymś, co było tak ulotne i młodzieńcze, że w akcie desperacji starano się usunąć to z pamięci. Pamięci, która jest niezwykle drażliwą tkanką i nie raz i nie dwa ulega jedynie naszym podszeptom i chęciom. Pamięci, która skłonna jest idealizować pewne sprawy, wybielać je, a zwłaszcza nas samych. I można z powodzeniem powiedzieć, że dokładnie taki jest sens opowieści Juliana Barnesa, ale obawiam się, że nic nie jest tak proste, by sprowadzić je do tak trywialnych stwierdzeń.

Historia, którą otrzymuje czytelnik, jest w pewnym sensie nie tylko podróżą przez życie, które faktycznie może sprowadzać się do krótkiego stwierdzenia, iż w ostatecznym rozrachunku jest jedynie poczuciem kresu, ale i podróżą w przeszłość, która czasem okazuje się być jedynie zlepkiem przypuszczeń i domysłów. Tak samo jak życie innych, które wydaje się być dla nas tak jasne i oczywiste, jak nasze własne. Częstokroć wydaje nam się, że rozumiemy postępowanie swoich przyjaciół, że doskonale wiemy, jak zareagowaliby w danej sytuacji, twierdzimy, że wiemy, co popchnęło ich do takiego czy innego działania. Prawda jest zaś całkowicie odmienna i trzeba jasno stwierdzić, że o takich sprawach po prostu nie mamy pojęcia. Budujemy sobie pewne obrazy na podstawie strzępków informacji, rościmy sobie prawo do tego, by wiedzieć wszystko i wydawać wyroki. Jednak, jak możemy to robić, skoro nawet wobec siebie nie jesteśmy obiektywni?

'Anthony Webster, już na emeryturze, wspomina młodość, która przypadła na lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku. Jednym z jego przyjaciół był nieprzeciętnie inteligentny Adrian Finn.'

Powieść, bez dwóch zdań, ma wydźwięk filozoficzny i nie należy do prostych opowiastek o miłości. To historia, można powiedzieć, z życia wzięta, jasno wskazująca na to, że świat w gruncie rzeczy należy do ludzi przeciętnych, którzy starają się myśleć o sobie lepiej niż jest w rzeczywistości. W dużej mierze mogłaby to być historia każdego z nas, każdego kto przeżył swoje życie prosto, nudno, normalnie – tchórząc przed światem i nie próbując płynąć pod prąd, nie kwestionując tego, co nas otacza. Byłaby to tak naprawdę historia życia głównego bohatera tej książki. Sprawa ma się jednak inaczej, przynajmniej z pozoru, gdy mówimy o Adrianie. W końcu, jak wynika ze wspomnień Tony’ego, jego przyjaciel był osobą wyjątkową. Jednak jak bardzo? I czy aby na pewno w tym wszystkim nie krył się również trywializm? Czy może wzniosłość i wybitna inteligencja nie okazały się być jedynie swoistą zasłoną skrywającą przyziemność?

Nie ma potrzeby oceniać tutaj języka, stylu i wszystkich innych cech, jakie ponoć składają się na dobrą książkę. Wystarczy wspomnieć, iż pomimo dość filozoficznych nut przez powieść właściwie się płynie. Przyjmuje się ją, czasem odczuwa coś na kształt zmęczenia, ale można odnieść wrażenie, że taki był zamysł autora. By pokazać, że każdy człowiek w pewnych momentach swojego życia, swoich rozważań, propozycji, czy pomysłów jest po prostu zwyczajny i mało atrakcyjny. Cała książka jest zaś swoistą przestrogą i przypomnieniem, że każdy medal ma dwie strony. Nie jest to jednak nachalne, nie ma tam również wyrażonej dobitnie puenty. Zdaje się, że Barnes z powodzeniem opanował formę przekazywania rzeczy ważnych w zdecydowanie lżejszej formie bliskiej większości czytelników, którzy w jego bohaterach spokojnie mogą doszukiwać się siebie. Jednocześnie jednak odnoszę wrażenie, że książkę tę lepiej poczują osoby starsze mające na karku nieco większe doświadczenie życiowe.

'Jest odpowiedzialność.'

-> https://urzadksiazki.blogspot.com/2018/07/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none.html

'Przypuszczam, że można tęsknić za zapamiętanym bólem, jak i za zapamiętaną przyjemnością.'

Można również tęsknić za czymś, co było tak ulotne i młodzieńcze, że w akcie desperacji starano się usunąć to z pamięci. Pamięci, która jest niezwykle drażliwą tkanką i nie raz i nie dwa ulega jedynie naszym podszeptom i chęciom. Pamięci, która skłonna jest idealizować pewne sprawy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest zadziwiająco nierównomierna. Napisana językiem całkiem prostym, dość szybko się ją czyta i z początku sprawia wrażenie spójnej i ciekawej całości. O ja naiwna... Gdzieś od połowy książki opowieść nie tylko staje się nierealna, ale i nudna, a świadomość istnienia jakiś ciemnych mocy jest... Śmieszna. To w końcu kryminał, thriller czy może jednak horror? Zdecydowanienie nie.

Książka jest zadziwiająco nierównomierna. Napisana językiem całkiem prostym, dość szybko się ją czyta i z początku sprawia wrażenie spójnej i ciekawej całości. O ja naiwna... Gdzieś od połowy książki opowieść nie tylko staje się nierealna, ale i nudna, a świadomość istnienia jakiś ciemnych mocy jest... Śmieszna. To w końcu kryminał, thriller czy może jednak horror?...

więcej Pokaż mimo to