-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-07-17
2022-07-09
2022-06-21
2022-02-18
2022-05-01
2022-04-30
2022-04-13
2022-04-08
2022-02-10
2022-02-05
2011
2021-11-12
2021
Seria "Dragon Age" na zawsze zaklepała sobie miejsce w moim sercu jeżeli chodzi o ulubione gry; i akurat na początku mojej przygody w Empiku pojawiły się książki z tego samego uniwersum. W dniu walentynek — pozdrawiam w tym momencie chłopaka — stałam się więc szczęśliwą posiadaczką "Utraconego tronu", czyli prequela do pierwszej części gry. Dodam tylko, że w momencie lektury byłam jako-tako zaznajomiona z "Dragon Age: Origins" i kojarzyłam głównego antagonistę... znaczy, w tym przypadku akurat protagonistę.
"Utracony tron" bowiem jest poniekąd historią Loghaina, którego w grach poznajemy jako przysłowiowego starego buca mającego do nas problem natury politycznej — ale od początku! Fabuła dzieje się w krainie zwanej Thedas, w skład którego wchodzi kilka innych państewek — w tym Orlais oraz Ferelden będące w stanie wojny. Głównym bohaterem jest Maric: książę Fereldenu, który zostaje zmuszony do ucieczki po nagłej śmierci matki z rąk wrogich wojsk. Marica ratuje właśnie Loghain, młody banita przepłacający ten gest życiem swojej wioski.
Fabularnie książka przedstawia wydarzenia na około dwadzieścia lat przed rozpoczęciem akcji gry i można ją potraktować jako taki swoisty poradnik po świecie przedstawionym. Autorowi udało się wspomnieć prawie każde miejsce, z jakim spotykamy się jako gracz — każda rasa lub lokacja jest przejrzyście opisana, stąd też kreacja Thedas w wyobraźni powinna przejść bez większego zarzutu. Jednocześnie przez tę prostotę wypowiedzi czułam się momentami, jakbym czytała poradnik a nie książkę z własną historią; trochę tutaj za dużo prowadzenia czytelnika za rączkę.
Krótko mówiąc, pod względem lektury "Utracony tron" czytało mi się przyjemnie i szybko, chociaż czasami faktycznie traciłam ten ciąg fabularny na skutek kolejnej pomocnej dopiski na temat miejsca wydarzeń. Pod kątem oryginalnej gry, cieszę się że Loghaina przedstawiono jako barwniejszą postać; dzięki temu można wybaczyć fakt, że w samej grze jest on dosyć sztampowym przeciwnikiem, którego motywy ciężko zrozumieć. Jednocześnie sporo tracił przy nim Maric, w którego postać nie mogłam się już tak dobrze wczuć; brakowało mu trochę głębi, a przeskok ze strudzonego nastolatka w prawdziwego króla był zbyt nagły.
Na minus idą także relacje między postaciami. Szczerze mówiąc, od Marica i Loghaina nie biła jakaś szczególna więź, mimo że wydarzenia w "Utraconym tronie" miały uczynić ich przyjaciółmi na całe życie. Do tego dochodzi jeszcze dziwny wątek czworokąta miłosnego między nimi a Rowan i Katriel, przez który dynamika w zespole była bardzo napięta; czytając czułam się jakbym obserwowała tykającą bombę.
Jeszcze inną kwestią są przedstawione wydarzenia. Jak wspomniałam wyżej, nie czułam za bardzo rozwoju postaci Marica i miałam wrażenie, że jego przemiana była zbyt nagła. Mniej-więcej w momencie pojawienia się Katriel fabuła zaczęła iść dziwnym tempem, a ja gubiłam się w opisach wydarzeń.
Mimo wszystko, "Utracony tron" uważam za w porządku książkę dla fanów serii. Dla mnie było to miłe urozmaicenie poszerzające horyzonty na osobowość Loghaina — mam jednak nadzieję, że pozostałe książki z cyklu o Erze Smoka są nieco lepiej napisane i nie traktują się jak podręcznik dla gracza, który nie wie czym jest krasnolud.
Seria "Dragon Age" na zawsze zaklepała sobie miejsce w moim sercu jeżeli chodzi o ulubione gry; i akurat na początku mojej przygody w Empiku pojawiły się książki z tego samego uniwersum. W dniu walentynek — pozdrawiam w tym momencie chłopaka — stałam się więc szczęśliwą posiadaczką "Utraconego tronu", czyli prequela do pierwszej części gry. Dodam tylko, że w momencie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-19
"Młodzi Tytani" to kreskówka mojego dzieciństwa — historia o piątce nastoletnich superbohaterów ratujących swoje miasto przed złem, gdzie każda postać posiada unikatowe zdolności. Dziś, jako dorosła osoba, wiem że telewizyjna bajka powstała na podstawie komiksowego pierwowzoru i nie jest w sumie jedyną interpretacją tego dzieła. Kami Garcia i Gabriel Piccolo prezentują nam dziś kolejną wersję wydarzeń, skupiając się na jednej piątej Tytanów: Raven.
Komiks przedstawia nam Raven jako zbuntowaną nastolatkę, która na starcie bierze udział w wypadku samochodowym, w skutek którego traci pamięć. Jej matka nie ma tyle szczęścia i ginie, przez co oszołomiona dziewczyna trafia pod opiekę swojej ciotki, zaczynając młodzieńcze życie z czystą kartą. Ale jak tu funkcjonować, kiedy słyszy się myśli wszystkich dookoła?
Tak mniej-więcej prezentuje się fabuła powieści. Książka sama w sobie jest bardzo krótka i przyjemna w obyciu ze względu na swoją graficzną formę, dzięki czemu zaliczam ją do szybkich lektur. Twórcy przedstawiają nową perspektywę na postać Raven, przedstawiając ją z "ludzkiej strony" — możliwe, że właśnie za sprawą utraty pamięci.
Początkowo nie byłam przekonana do kreski utrzymanej w odcieniach szarości, z czasem jednak przywykłam do tej palety barw — kolorowe akcenty dotyczą głównie postaci Raven, sprawiając że wyróżnia się ona z tłumu. Emocje postaci są świetnie oddane i cieszę się, że tym sposobem mogłam postać styl rysunku Gabriela.
Jedyna negatywna rzecz, jaką mogłabym o tym komiksie powiedzieć to jego długość. 170 stron to dosyć mało jak na fakt, że cała historia zamyka się w jednym tomie; i choć zżyłam się z postaciami Raven i Max to brakowało mi trochę bardziej szczegółowego rozwoju wydarzeń. Akcja idzie do przodu w zastraszającym tempie.
Tak czy siak, komiks był naprawdę porządny w obyciu i chętnie sięgnę po wersje z kolejnymi bohaterami "Młodych Tytanów" — a przynajmniej po Beast Boya, którego tomik niedawno wyszedł w Polsce.
"Młodzi Tytani" to kreskówka mojego dzieciństwa — historia o piątce nastoletnich superbohaterów ratujących swoje miasto przed złem, gdzie każda postać posiada unikatowe zdolności. Dziś, jako dorosła osoba, wiem że telewizyjna bajka powstała na podstawie komiksowego pierwowzoru i nie jest w sumie jedyną interpretacją tego dzieła. Kami Garcia i Gabriel Piccolo prezentują nam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-08-18
W gry z serii "Assassin's Creed" wciągnęłam się stosunkowo niedawno — ot, nigdy wcześniej nie miałam możliwości ich poznać. Obecnie jestem już na piątej części (lub, jak to twierdzi oficjalna chronologia, trzeciej) i uznałam, że to dobry moment by zapoznać się przy okazji z książkowymi odpowiednikami; takimi, które skupiają się w stu procentach na przeszłości, całkowicie pomijając wątek czasów dzisiejszych.
"Renesans" przedstawia nam więc losy mężczyzny znanego jako Ezio Auditore z czasów drugiej części gry. Ezio to młodzieniec mieszkający w piętnastowiecznej Florencji ze swoją liczną rodziną. Frywolny i wyznający zasadę "carpe diem", szybko zostaje zmuszony do wkroczenia w dorosłość, kiedy jego ojciec i bracia — fałszywie oskarżeni o spisek przeciwko miastu — zostają skazani na śmierć. Ezio musi uciekać z miejsca, w którym spędził całe życie; pod okiem swojego wuja postanawia dokonać zemsty na rzeczywistych spiskowcach odpowiadających za rozbicie rodu Auditore.
Tak mniej-więcej prezentuje się początek książki. Całość fabuły uwzględnia dwadzieścia lat z życia Ezia, podczas których poluje on na morderców ojca i braci, jednocześnie nawiązując sojusze z licznymi osobistościami — od prostych najemników i rzezimieszków, po wielkie włoskie figury takie jak chociażby Leonardo da Vinci.
Generalnie rzecz biorąc, książka pokrywa wszystkie wydarzenia z gry, dodając kilka nowych scen i postaci, których w oryginale nie mamy szansy zobaczyć. Niestety, z przykrością stwierdzam że całość czytało się dość "płasko". W niektórych momentach autor wtrąca nawet misje pokroju kurierskich czy mechaniki, które w książkowej wersji brzmią po prostu dziwnie. Mam wrażenie, że ktoś najpierw za bardzo próbował odwzorować wszystko co się da z gry i dopiero po fakcie zrozumiał, że jednak coś jest nie tak.
Na minus są także opisy postaci — jak ktoś wspomniał w jednej z poniższych recenzji, Ezio ma do czynienia z gronem ludzi zamieszanych w spisek przeciwko rodzinie Auditore. I szczerze mówiąc, mimo że grałam już w dwójkę, ciężko było mi wyobrazić sobie znaczną część wrogów; wielu zlewało mi się w jedno, a wspomniany wcześniej płaski styl pisania nie pomaga.
Z dobrych wieści jednak bardzo podobały mi się nowe elementy, takie jak rozwinięcie wątku Cristiny i Rosy (choć fakt faktem powstało przez to kilka dziur fabularnych) czy też dopowiedzenie, co dokładnie działo się z matką i siostrą Ezia przez te wszystkie lata. Mam wrażenie, że te oryginalne wstawki brzmiały lepiej w stosunku do reszty treści.
"Renesans" mogłabym polecić fanom serii, którzy chcieliby odświeżyć sobie fabułę gry. Jeżeli chodzi o osoby niezaznajomione z pierwowzorem to obawiam się, że książka będzie ciężka w obyciu — właśnie przez wzgląd na płaskie opisy i zbyt duże kopiowanie mechanik. Mam nadzieję, że przyszłe części wypadną na tle literackim lepiej.
W gry z serii "Assassin's Creed" wciągnęłam się stosunkowo niedawno — ot, nigdy wcześniej nie miałam możliwości ich poznać. Obecnie jestem już na piątej części (lub, jak to twierdzi oficjalna chronologia, trzeciej) i uznałam, że to dobry moment by zapoznać się przy okazji z książkowymi odpowiednikami; takimi, które skupiają się w stu procentach na przeszłości, całkowicie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
2020
2021
2012
2011
"Cesarstwo Masek" jest, pod kanonicznym względem, czwartą powieścią z uniwersum Dragon Age'a mającą wprowadzić czytelnika w klimat krainy zwanej Thedas oraz poszerzyć nieco wiedzę na temat wydarzeń będących katalizatorem paru misji w grze. Tym razem przenosimy się do Orlais — krainy, którą rządzi cesarzowa Celene, znanej z naddwornej Gry (będącej niepozorną nazwą na szereg naddwornych intryg mogących obalić władzę tudzież ją umocnić). Całe Thedas pogrąża się w narastającym konflikcie pomiędzy magami a templariuszami, prowokując Orlais do głębiej leżących politycznych problemów.
Ta książka różni się od pozostałych z serii, które wydano w Polsce pod paroma względami — m.in. autorskimi. "Cesarstwo Masek" zostało napisane przez Patricka Weekesa, i szczerze mówiąc, różnicę da się odczuć nawet w tłumaczeniu. Weekes prowadzi fabułę historii nieco lepiej niż David Gaider; ani razu nie czułam się tak jakbym czytała poradnik do gry, wydarzenia są opisane w bardzo przystępny sposób i gdyby nie łatka "Dragon Age" to lektura mogłaby ujść za normalną książkę z gatunku fantasy. Pod samym względem tekstu mogłabym wymienić jedynie dwie wady — pierwszym z nich są błędy stylistyczne. Nie psują one co prawda całości, jednak były na tyle liczne, że rzucały się w oczy.
Inna kwestia to ciąg fabularny. Przez jakiś czas fabuła rozwijała się stopniowo, po czym — podobnie jak w takim "Powołaniu" z resztą — drastycznie przyśpieszyła na czas kilku ostatnich rozdziałów. Nie podoba mi się taki zabieg, szczerze mówiąc; sprawia że opowieść z góry staje się bardziej chaotyczna i cięższa do przyswojenia. Niemniej jednak "Cesarstwo Masek" to wciąż ciekawa historia przedstawiająca zalążek konfliktu w Zimowym Pałacu, który przyjdzie nam rozwiązać w trzeciej części gry.
Tym samym przechodzimy do głównych bohaterów. Książka skupia się na losach trzech postaci: cesarzowej Celene, księcia Gasparda (jej kuzyna) oraz Briali (elfiej służącej i jednocześnie kochanki władczyni). Każda postać ma swoje osobiste motywy, dla których — prędzej czy później — będzie chciała zasięgnąć po tron. Gaspard wierzy że cesarstwo potrzebuje "twardszej" ręki, Briala z kolei chce zapewnić swoim pobratymcom lepsze życie, którego nigdy nie zyskają w trakcie ludzkich rządów. Cały konflikt przedstawiono świetnie ze strony psychologicznej i jedyna wada to tak naprawdę "czas ekranowy" Gasparda, którego jest mniej w porównaniu z Celene i Brialą.
"Cesarstwo Masek" to ciekawa pozycja, którą jestem skłonna polecić nawet osobom niezaznajomionymi z grami! Chwilowo jest to moja ulubiona część serii i z chęcią poczekam na kolejne dziela Weekesa.
"Cesarstwo Masek" jest, pod kanonicznym względem, czwartą powieścią z uniwersum Dragon Age'a mającą wprowadzić czytelnika w klimat krainy zwanej Thedas oraz poszerzyć nieco wiedzę na temat wydarzeń będących katalizatorem paru misji w grze. Tym razem przenosimy się do Orlais — krainy, którą rządzi cesarzowa Celene, znanej z naddwornej Gry (będącej niepozorną nazwą na szereg...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to