-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2024-06-14
2024-06-17
2024-03-18
2024-06-11
Kolejne przygody Williama O’Connora i Edwarda Love’a i Vincenta Fowlera, porwały mnie w morską wyprawę od pierwszych stron. Zdecydowanie szanuję przypomnienie wydarzeń z poprzedniego tomu, co pozwoliło mi się od razu odnaleźć w tej historii.
W tym tomie William decyduje się na szalone czyny w końcu chce stawić czoła Christopherowi de Lanvierre, pogonić Hiszpanów, załatwić każdego pirata, który się napatoczy i ocalić wyspy Kanaryjskie. Łatwizna.
Łupów z tego nie ma, straty są wielkie, a morale upadają, bo za satysfakcję i samarytańskie gesty mało, który korsarz chce się fatygować.
Tak jak i w poprzednich tomach, mamy tu sporo morskich przygód, bitew i oczywiście rozterek sercowych oraz tęsknot Williama za gorącą Hiszpanką Manuelą.
Co do Manueli, to dalej nie mogę jej zdzierżyć, furiatka, temperamentna baba, zero logiki, trzęsie się nie wiadomo, o co, w gorącej wodzie kąpana. Naprawdę nie wiem, co Billi w niej widzi, bo ta zołza zachowuje się okropnie przez całą książkę.
Na szczęście pojawiło się kilka fajnych postaci jak kuzyn pana Love, James Love, nawiązania do innego znanego powszechnie bohatera nasuwały się same. Zdecydowanie ten zabieg dodał humoru całej historii, mimo że na jego brak, żadna książka pana Marcina nie narzeka. No i oczywiście postać Kuka Butchera to jest dopiero gość, też nie odmówiłabym mu pożyczenia lusterka :).
Podobało mi się, że załoga „Magdaleny” nie idzie za O’Connorem jak owce na rzeź. Fakt są mu oddani, ale potrafią mu wygarnąć i pokazać jak coś jest na rzeczy. Przyjaźń z Edwardem i Vincentem jest jednak tak mocna, że ci dwaj nawet w najbardziej nieprzemyślanych i szalonych akcjach nie zostawiają Williama na lodzie, chociaż czasem nasz obrażalski kapitan zasługuje na otrzeźwiającego kopa w cztery litery.
Żałuje jednak, że Edward został pozbawiony możliwości spełnienia swoich marzeń w końcu wbiegnięcie na idącego słonia, czy pokonanie demona to nie byle, co. Kto wie może, jeszcze będzie miał szansę, jeśli Pan Marcin postanowi wrócić do tej serii.
Autor poświęcił sporo czasu w historii duchom i zjawiskom nadprzyrodzonym. Za każdym razem, gdy ci się pojawiali robiło się ciekawie, a i do diabła morskiego zapałałam dużą sympatią. Niestety czarne charaktery, mimo że zostały jasno określone, to wydało mi się, że za mało tego ich zła było widać.
Oczywiście nie mogło zabraknąć humorystycznych sytuacji i dialogów.
Śmiałam się w głos czytając niektóre teksty, nawet, jeśli trochę podchodziły sucharami przykład poniżej :)
„.. Jak się nazywa to miejsce, w którym chrześcijanie opowiadają świństwa?
- Konfesjonał..”
Zachęcam was do przeczytania tej serii, bo to fajna morska przygoda. Lekka, zabawna i pomysłowa.
Polecam. Dobra rozrywka.
Kolejne przygody Williama O’Connora i Edwarda Love’a i Vincenta Fowlera, porwały mnie w morską wyprawę od pierwszych stron. Zdecydowanie szanuję przypomnienie wydarzeń z poprzedniego tomu, co pozwoliło mi się od razu odnaleźć w tej historii.
W tym tomie William decyduje się na szalone czyny w końcu chce stawić czoła Christopherowi de Lanvierre, pogonić Hiszpanów, załatwić...
2024-03-29
Zdarzyło wam się poznać kogoś w sieci, z kim udało wam się nawiązać nić porozumienia. I mimo, że się nigdy nie widzieliście w prawdziwym życiu, uważacie się za prawdziwych przyjaciół?
Tak było w przypadku Gracji; Nina Rawicz, Agata Bunc i Zuzanna Lewicka, poznały się na forum dla pisarzy, gdzie rozkwitła ich przyjaźń. Gdy jedna z nich wpada w kłopoty, jej przyjaciółki pędzą na odsiecz i wprowadzają nie małe zamieszanie do spokojnej Ustki, ale o nich za chwilę.
Główną bohaterką tego tomu jest bowiem Nina Rawicz, młoda dziewczyna, która po wielu latach pracy w roli opiekunki osoby starszej musi się zmierzyć ze stratą jedynej klientki swoich usług. Po śmierci Luli z którą była nierozłączna od 7 lat, Nina musi zacząć wszystko od nowa. Na szczęście starsza pani pomyślała o młodej pisarce i w spadku sprezentowała jej stary rodzinny dom.
Szczęście jednak nie do końca sprzyja dziewczynie, bo już pierwszej nocy w nowej posiadłości, ktoś usiłuje się włamać i kończy dość nieszczęśliwie. Od tej pory Nina musi się mierzyć z traumą po włamaniu, oskarżeniami ze strony policji, potyczkami z remontem starego domu i kolejnymi niespodziankami.
Nie ma jednak takich kłopotów, których nie osłodziłaby pomoc przyjaciół. I tu wracamy do Agaty i Zuzy, które mimo swoich problemów w stu procentach angażują się w sprawę zagadki niespodziewanego trupa w domu Niny. Każda z Gracji jest na różnym etapie kariery i życia i każda z nich zmaga się z innymi problemami. Ich relacja jest bardzo fajnie pokazana. Kobiety z jednej branży, które się wzajemnie wspierają. Ta książka idealnie pokazuje jak dobroczynna jest siła kobiet. No i jako czytelnicy dostajemy mały sneak peak zza kulis pracy pisarza; goniące deadliny, brak weny, kiepskich pracodawców i wybory między tym co się sprzedaje, a tym co faktycznie chce się tworzyć.
Bohaterki zainspirowane były rzeczywistą grupą wsparcia Pani Anety, dlatego czytając zastanawiałam się, które cechy naszych bohaterek zostały zainspirowane przez przyjaciółki z jej osobistego sabatu. W postaci Agaty znalazłam wiele z samej autorki jak miłość do kawy, jesieni i status matki kwoki w grupie.
Pani Aneta porusza w tej historii różne kwestie. Podobało mi się jak autorka nakreśliła problem, z którym spotyka się wielu opiekunów. Chodzi mi tu o zatarcie strefy pracy strefy zawodowej, ze strefą życia i przyjaźni. Pracując dla kogoś wiele lat i mieszkając w jego domu a potem kończąc pracę, ciężko jest określić stopę relacji. Szczególnie gdy zaczyna się czuć jak członek rodziny pracodawcy.
Tematy, które są wplatane w fabułę, nie przytłaczają jej i dalej jest to książka z gatunku tych lżejszych z dobrym humorem i pozytywnymi relacjami. Nie mogło też zabraknąć wątku romantycznego, który nie jest nachalny i który dość naturalnie się rozwija. Chociaż postać przystojnego strażaka można potraktować z przymrużeniem oka.
Pani Jadowska, napisała już inną serię, której akcja rozgrywa się w Ustce, więc jeśli tęsknicie za tamtymi postaciami, to miło się zaskoczycie, gdyż niektóre z nich powracają, nie są one jednak w centrum akcji. Zdecydowanie można czytać Tajemnicę bez znajomości przygód Garstki. I mimo, że wolę fantastyczną odsłonę twórczości autorki to bardzo przyjemnie spędziłam czas z tą historią.
I jeszcze jedno. Pierwszy raz w życiu tak mocno wzruszyłam się na posłowiu. Bardzo lubię twórczość pani Anety i samą autorkę na podstawie wywiadów i interakcji uważam za przesympatyczną osobę, może dlatego tak mnie ono poruszyło. Życzę Pani Anecie by zawsze otaczała ją jej własna grupa wsparcia i doceniam podzielenie się z czytelnikami tym posłowiem.
Zdarzyło wam się poznać kogoś w sieci, z kim udało wam się nawiązać nić porozumienia. I mimo, że się nigdy nie widzieliście w prawdziwym życiu, uważacie się za prawdziwych przyjaciół?
Tak było w przypadku Gracji; Nina Rawicz, Agata Bunc i Zuzanna Lewicka, poznały się na forum dla pisarzy, gdzie rozkwitła ich przyjaźń. Gdy jedna z nich wpada w kłopoty, jej przyjaciółki...
2024-06-01
To była SZKŁOLERNIE dobra książka i zaraz opowiem wam, dlaczego.
Demir Grappo, jest wyjątkowym strategiem, prze zdolnym dowódcą i dobrym mężczyzną. Jest księciem błyskawic, tancerzem szkła i potentatem jednej z rządzących rodzin Ossy. Jego życie jednak mimo obiecującej politycznie kariery zostaje zdruzgotane przez wydarzenia, które miały miejsce podczas kampanii, którą poprowadził na przeciwstawiające się Ossie miasto Holikan. Załamanie nerwowe, które przeżył i to co się stało, zniszczyło serce i umysł Demira i popchnęło go do opuszczenia Ossy i porzucenia dotychczasowego życia. Dziewięć lat później, Demir dowiaduje się o morderstwie matki i jako ostatni przedstawiciel rodu zmuszony jest do powrotu do domu, gdzie na nowo wplątuje się w skomplikowaną politykę miasta i musi sobie radzić z otrzymanym od zmarłej matki zadaniem.
Od tego momentu śledzimy nie tylko historię Demira, którego postać łączy wszystkich bohaterów, ale również trzy inne postaci i ich perspektywy.
Perspektywę Kizzi Vorcien, która na zlecenie Demira ma odkryć, kto stoi za morderstwem jego matki. Po wydarzeniach w Holikanie Kizzi jako przyjaciółka Demira straciła, pozycję, którą sobie wypracowała. Mimo, że jest nieślubną córką jednego z najpotężniejszych ludzi w Ossie, cały czas musi udowadniać swoją wartość. Jest bohaterką, która wzbudzała najwięcej moich wątpliwości. Do końca nie byłam pewna, gdzie leży jej lojalność. Ale dochodzenie, które prowadziła bardzo mnie zainteresowało.
Perspektywę Thessy Foleer, hutniczki szkła, wyjątowo uzdolnionej kobiety, z bystrym umysłem i talentem do wykuwania szkła bożego. Thessę poznajemy w momencie ataku na hutę, dziewczyna musi uciekać i za wszelką cenę chronić sekret powierzony jej przez mentora, który ją wyszkolił. Poznajemy ją jako silną, ale i opiekuńczą osobę, której nie da się nie szanować. Dziewczyna musi się dostać do jedynego sojusznika, który może jej pomóc, a jej droga nie jest łatwa.
Prespektywę Idriana Sepulki, Gromiciela oddziału stalowych taranów, dzięki któremu możemy śledzić wydarzenia z frontu walk. Idrian jest nadzwyczajny w walce, jednak walczy nie tylko z przeciwnikami na placu boju, ale także z własnymi problemami, których rozwiązanie może przynieść mu właśnie Demir.
Wszyscy bohaterowie nie tylko ci wyżej wymienieni, ale i ci poboczni są wyraziści i mają cel w historii.
Z przyjemnością śledziłam nowe informacje, które wynikały z ich nici fabularnych.
Autor stworzył bardzo ciekawy system magiczny oparty na magii szkła. Poza ludźmi, którzy są magami szkła i mogą tymże manipulować mamy też ludzi, którzy są na nie niewrażliwi i takich którzy korzystają z mocy magicznych szkieł, które wzmacniają siłę, rozum, zmysły, równowagę, leczenie, ale też dzięki którym mogą dezorientować, zmuszać do uległości czy wzmacniać strach.
Na tych magicznych szkiełkach opiera wszystko. Magiczne szkła, są obecne w codziennym życiu mieszkańców tego świata, gospodarce, polityce, walce.
Podobało mi się również, że autor wprowadził ograniczenia w tej magii i skutki jej nadużywania. No i akcenty, takie jak szklane przekleństwa idealnie wpasowujące się w dialogi postaci i uwiarygodniające ten świat.
Jedyne co bym zarzuciła tej historii, to to, że faktycznie może była momentami zbyt przeciągnięta, a wszystkie wydarzenia działy się zbyt blisko siebie, w sensie przestrzeni. Miałam wrażenie, że Demir się teleportuje, bo odległości między strefą walk, miastem i innymi lokacjami wydawały się o rzut beretem. Autor także, czasem szedł na łatwiznę, jeśli chodzi o pozbywanie się postaci nieistotnych lub przeszkadzających dalej w fabule.
To co na koniec zaserwował nam pan McClellan popchnęło całą historię w kierunku, którego zupełnie się nie spodziewałam. Wydaje się, że kolejny tom poszerzy nam świat, który otrzymaliśmy i nie mogę się doczekać, aż dowiem się więcej o nowych graczach na planszy.
Historia jest bardzo dobrze napisana i zdecydowanie angażuje. Wiele razy miałam momenty,
w których plot twisty i nowe informacje trafiały prosto w serducho, a że zżyłam się z postaciami często robiło mi się przykro na to co miało ich czekać.
To było moje pierwsze podejście do tego autora, ale na pewno nie ostatnie. Czekam na kolejny tom, a w między czasie muszę zapoznać się z Magami prochowymi. Bardzo dobra książka polecam.
To była SZKŁOLERNIE dobra książka i zaraz opowiem wam, dlaczego.
Demir Grappo, jest wyjątkowym strategiem, prze zdolnym dowódcą i dobrym mężczyzną. Jest księciem błyskawic, tancerzem szkła i potentatem jednej z rządzących rodzin Ossy. Jego życie jednak mimo obiecującej politycznie kariery zostaje zdruzgotane przez wydarzenia, które miały miejsce podczas kampanii, którą...
2024-05-01
Ta seria pojawiła się na moim radarze bardzo dawno temu za sprawą twórców na zagranicznym youtubie. Historia zbierała same pozytywne opinie w stylu najlepsza seria jaką czytałam/em. Dlatego, gdy wydawnictwo MAG zapowiedziało jej wznowienie na naszym rynku nie mogłam się doczekać lektury.
Mamy tu do czynienia z kastowym społeczeństwem, w którym w zależności od koloru, który reprezentujesz zajmujesz specyficzne stanowisko w hierarchii. Nasz główny bohater Darren należy do pod koloru czerwonego, czyli najniżej postawionej grupy. Ten 16 letni chłopak pracuje jako piekłonurek, a jest to najniebezpieczniejsza praca w kopalniach Helu-3, którą mogą wykonywać tylko najsprytniejsi i najodważniejsi z czerwonych. Na barkach piekłonurka spoczywa w dużej mierze odpowiedzialność za jego klan, bo to, ile wydobędzie helu rzutuje na racje żywnościowe dla jego bliskich.
Autorowi udało się pokazać warunki, w których funkcjonuje nasz bohater, czuje się ich; surowość, brud, głód, niesprawiedliwość, niebezpieczeństwo. Fakt, że nastolatek jest w tej społeczności uznawany za dorosłego, w kwiecie wieku, a 35 latek jest w jego oczach starcem, dobitnie wskazuje na to jak wygląda śmiertelność w tej społeczności. Do tego każda przewina lub przejaw buntu karany jest chłostą lub powieszeniem.
Ludzie w tym społeczeństwie są zniszczeni, jednocześnie mają swoje tradycje, pieśni i tańce, w których to zawierają swój gniew, żal i bunt.
Darren powieliłby pewnie schemat życia swoich pobratyńców, gdyby nie coś co przechyliło szalę rozpaczy w sercu chłopaka. To traumatyczne wydarzenie wypycha go na ścieżkę rewolucji, a jego rola ma odtąd polegać na wejściu w szeregi wroga i rozbiciu tej bańki od środka, szczególnie że to w co do tej pory wierzył okazuje się być jednym wielkim kłamstwem.
Więcej o fabule nie chce zdradzać, bo każda kolejna informacja byłaby już spojlerem do treści i serwowanych nam zaskoczeń. Autor od około 100 strony wciąga nas w wir wydarzeń, szokując kolejnymi plot twistami i dzięki temu trzyma uwagę czytelnika do strony ostatniej. Dodam tylko, że na okładce znajdziecie krótki tekst od Scotta Siglera “Ender. Katniss a teraz Darrow”, muszę przyznać, że zazwyczaj porównania do innych tytułów zamieszczane na okładkach są bardzo chybione i działają często ze szkodą dla danego tytułu, w tym jednak przypadku w treści widziałam wiele motywów, które mogły być inspirowane właśnie Igrzyskami Śmierci czy Grą Endera. Dlatego jeśli tamte książki wam się podobały to uważam, że i ta trafi w wasze gusta.
Bohaterowie czerwonego świtu są z jednej strony jeszcze dziećmi, ale zmuszeni są do szybkiego dorośnięcia. Do wielu z nich od razu pała się sympatią, postacie drugoplanowe zjednują sobie czytelnika i nie są zapominalnymi jednostkami. Na przykład bardzo polubiłam postać Sevro, który zdecydowanie pełni od chwili pojawienia się rolę czarnego konia tej historii. Mimo niepozorności w wyglądzie jest to ktoś z kim trzeba się liczyć, dodatkowo jest to bohater, który wprowadza wiele humoru do historii.
Jeśli chodzi o Darrena, to podoba mi się, że to postać, która się rozwija, adaptuje do nowej sytuacji i uczy na błędach. Jest to chłopak, który myśli nieszablonowo i podejmuje trudne decyzje. Jego pozycja nie jest łatwa, a mimo to ma on w sobie sporą dawkę pewności siebie i uroku, który pomaga mu przejść przez różne sytuacje.
Czytając moje recenzje, możecie łatwo zauważyć, że dla mnie dużą wartością w książce jest humor. Tutaj teksty, które rzucali bohaterowie fakt były takimi szczeniackimi zagrywkami i prostymi żarcikami, ale pasowały do ich kreacji. W drugiej części książki, miałam poczucie, że te teksty robiły się lekko wymuszone, ale przyjmuje ten wybór autora. Sami złoci mieli być nad wyraz kulturalni, unosić się honorem, zwracać uwagę na język, o czym mam wrażenie większość z nich nie została poinformowana, bo choć faktycznie na początku jest to pokazywane, tak z biegiem czasu gdzieś tracą tą szlachetność językową, którą niby mają się cechować. Możliwe, że wiąże się to z sytuacją, w której się znajdują, jednak miałam wrażenie, że autor zapomniał o tym na chwilę i tylko raz na jakiś czas to wracało, w momentach kluczowych dla fabuły.
Bardzo podobał mi się psychologiczny i socjologiczny aspekt dotyczący zachowań ludzkich. Faktyczne rozterki bohatera, który mając swoją misję ciągle o niej pamięta, a jednocześnie odkrywa, że nie każdy złoty jest okrutnym tyranem i odnajduje we wrogach przyjaciół, braci, ludzi. Samo podejście do kontroli społeczeństwa i zarządzania nim również w moim odczuciu zostało tu dobrze nakreślone.
Sam świat może nie został jeszcze tak bardzo uszczegółowiony, trzymamy się raczej w kilku lokalizacjach, niemniej ufam, że kolejne tomy przyniosą nam więcej w tym zakresie. Mimo, że historia dzieje się na marsie, to tego kosmosu tak bardzo nie czuć, może poza wzmiankami dotyczącymi grawitacji czy nazwami pewnych rzeczy, dlatego uważam, że jest to dobra seria dla osób, które próbują zacząć czytać Sci-Fi. Język, którym pisze autor jest dość prosty i przystępny, chociaż na początku trzeba się wgryźć i przyzwyczaić do słowotwórstwa. Uczulam jednak, że jest tu trochę brutalnych scen i w niektórych z nich cierpią zwierzęta, a wiem, że są osoby wrażliwe na takie treści.
Mi osobiście ta historia się podobała i wciągnęłam się w fabułę. Ponieważ kolejne tomy mają być o niebo lepsze od tomu pierwszego to już nie mogę się doczekać ich lektury. No i wiele wątków i relacji z różnymi postaciami zostało otwartych, a nie ukrywam bardzo ciekawią mnie ich dalsze rozwinięcia.
Polecam i mam nadzieję, że polubicie się z tą historią tak jak ja.
Ta seria pojawiła się na moim radarze bardzo dawno temu za sprawą twórców na zagranicznym youtubie. Historia zbierała same pozytywne opinie w stylu najlepsza seria jaką czytałam/em. Dlatego, gdy wydawnictwo MAG zapowiedziało jej wznowienie na naszym rynku nie mogłam się doczekać lektury.
Mamy tu do czynienia z kastowym społeczeństwem, w którym w zależności od koloru,...
2024-04-25
2024-03-10
*Recenzja nawiązuje do tomów poprzednich.
Od trzeciego tomu serii z Mercedes Thompson minęło trochę czasu. Mocne zakończenie tomu poprzedniego sprawiło, że musiałam zrobić sobie małą przerwę od przygód tej bohaterki. Pojawienie się na rynku kolejnego tomu historii zmotywowało mnie do powrotu i muszę przyznać, że bawiłam się przednio.
Patricia Briggs, często przypomina w swoich książkach pewne informacje dotyczących postaci i ich przejść, dlatego nawet po przerwie nie miałam problemu z odnalezieniem się w fabule.
Nasz mały kojot wciąż leczy rany po przeżytej traumie, na szczęście nie jest sama, chociaż o wydarzeniach które miały miejsce dowiedziało się wiele osób, w tym koleżanka z młodości, która liczy na pomoc w rozwiązaniu małego problemu z duchami. Jej wyczucie czasu jest tak dobre, że aż podejrzane, gdyż Mercy ma mały problem z Wampirami pragnącymi zemsty. Mercy jak zwykle z kłopotów wpada w większe kłopoty, a wszystko to doprawiają zawirowania miłosne w tle. Tym razem jednak trójkąt miłosny trochę przygasł, co w sumie było dobrym wyborem autorki.
Na dodatkowe wyróżnienie w tym tomie zasługują; wątek Stefana i jego oddanie względem Pani Wampirów, całkowicie niezasłużone. Autorka pokazała nam jak silna jest to postać. Na pewno dodało mu w moich oczach. No i oczywiście wątek stada, w tym tomie więcej się dowiadujemy o działaniu więzi między wilkami i tego co ona im daje, poza brakiem intymności.
Sam wątek z duchami mimo dobrego i ciekawego początku trochę się tak urwał, w jednym momencie. Z jednej strony dobrze, że bohaterka widzi swoje ograniczenia z drugiej, autorka mogła to jeszcze trochę pociągnąć. Na szczęście wróciła do tego później co dało ładne zamknięcie tej nici fabularnej.
Ta seria to dla mnie comfort read. Książka czytała się właściwie sama i sporo dowiedzieliśmy się z tego tomu o Wampirach i ich możliwościach. Jest to czwarty tom serii więc nie ma sensu się nadmiernie rozpisywać. Jak zwykle fajna rozrywka pełna akcji i przygód.
*Recenzja nawiązuje do tomów poprzednich.
Od trzeciego tomu serii z Mercedes Thompson minęło trochę czasu. Mocne zakończenie tomu poprzedniego sprawiło, że musiałam zrobić sobie małą przerwę od przygód tej bohaterki. Pojawienie się na rynku kolejnego tomu historii zmotywowało mnie do powrotu i muszę przyznać, że bawiłam się przednio.
Patricia Briggs, często przypomina w...
2024-04-09
2024-04-07
2024-04-02
2024-03-09
Minęło 8 lat od czasu, gdy czytałam ostatnią książkę Rothfussa, gdy dowiedziałam się, że wychodzi kolejna jego książka o mało nie spadłam z krzesła, gdy dotarło do mnie, że to wznowienie tekstu który wyszedł już lata temu tylko w przepisanej wersji mój entuzjazm opadł, a gdy wzięłam ją do ręki i zobaczyłam, że na 191 stron, dużą część tekstu zajmują ilustracje i dwa posłowia autora, a czcionka jest bardzo duża całkiem się zasmuciłam. Kropką nad i był fakt, że rant książki nie pasuje do pozostałych.
Kroniki królobójcy mnie zachwyciły i mimo że realnie rzecz biorąc na ostatni tom nie mamy co liczyć, cieszyłam się na powrót do tego świata. Wciąż, ta historia wydaje się żyć gdzieś w mojej głowie, niestety szczegóły zatarły się z czasem. Obiecałam sobie, że zrobię re-read dopiero gdy wyjdzie koniec tej trylogii, dlatego czytając tą nowelę odczuwałam brak danych.
Wąska droga między pragnieniami, to historia Basta. Fabularnie mamy tu przedstawiony jeden dzień z życia mężczyzny, przeplatany jego pracą w karczmie, wymianą informacji i przysług z dziećmi pod spalonym drzewem i innymi sytuacjami wynikającymi z kolei dnia.
Sama historia jest trochę dziwna, z początku trochę nie do końca wiadomo o co chodzi, mimo że obserwując mężczyznę mamy pewne poczucie, że jego działania nie są bezcelowe. Wymiana przysług jest dla niego jak chleb powszedni, a te wahają się od drobiazgów do tych wymagających ogromnej zapłaty, bo w tych transakcjach nie ma nic za darmo. Sama postać Basta jest bardzo tajemnicza i nieokreślona. Jedni uważają go za nierozgarniętego, czytelnicy dostrzegają jego bystrość i przebiegłość. Podobało mi się jak strzępki informacji zbierane to tu to tam na koniec splątały się w jedno ładne rozwiązanie. Sam bohater nie jest ani dobry, ani zły, za to na pewno jest magiczny. To jak działa umysł tego bohatera naprawdę robi wrażenie.
Całość oceniam jako coś przeciętnego. Osoby, które czytały kroniki, może poczują smak dawnej historii, osoby, które zaczęły od tej noweli będą całkiem zagubione. Pióro Rothfussa niezmiennie jest dobre. Szkoda tylko, że tak rzadko po nie sięga.
Minęło 8 lat od czasu, gdy czytałam ostatnią książkę Rothfussa, gdy dowiedziałam się, że wychodzi kolejna jego książka o mało nie spadłam z krzesła, gdy dotarło do mnie, że to wznowienie tekstu który wyszedł już lata temu tylko w przepisanej wersji mój entuzjazm opadł, a gdy wzięłam ją do ręki i zobaczyłam, że na 191 stron, dużą część tekstu zajmują ilustracje i dwa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-29
Siadając do tej recenzji przez chwilę musiałam się zastanowić o czym właściwie była, ta książka. Słuchałam ją dwa tygodnie temu i już teraz zaczynam zapominać. Myślę, że jest to jedna z tych historii, które ze mną po prostu nie zostaną, za miesiąc ucieknie mi większość fabuły, za rok nie będę pamiętać, że w ogóle to przeczytałam.
Gdy poznawałam głównego bohatera Charliego, miałam takie poczucie, że autorka nie cierpi postaci, którą stworzyła i na kartce wypisała sobie wszystkie plagi, które można na niego rzucić i później po kolei wykreśla je z listy wplatając w fabułę. Charlie jako dziecko ledwo przeżył zapalenie opon mózgowych, stracił obie nogi, zyskał umiejętność widzenia duchów, które mogą go skrzywdzić, przez swoją sytuację i niektóre wydarzenia rówieśnicy uważają go za wariata, nie ma przyjaciół i do tego zmaga się z wyjściem z tzw. szafy, co przy natłoku tego wszystkiego wydaje się być o dziwo jego dominującym problemem.
Metodą Charliego na przetrwanie jest ignorowanie duchów i udawanie, że ich nie widzi, z kilkoma zaprzyjaźnionymi wyjątkami. Gdy na drodze widzącego pojawia się nowy tajemniczy chłopak imieniem Sam, sprawy się komplikują. Nie tylko w sferze uczuć, ale także w związku z duchową sytuacją. Charlie tak długo robił wszystko by duchy omijać, że nie zwrócił uwagi na ich zniknięcia i teraz będzie musiał zmierzyć się z problemem.
Nie cierpię jak główną cechą postaci jest jej tożsamość seksualna. Autorka chciała chyba, żeby nie zabrakło ani jednego przedstawiciela queerowej społeczności. I tak jak w przypadku listy dla Charliego, o której pisałam wyżej, tworząc postacie była podobna lista, z której autorka wyznaczała: ty będziesz gejem, ty bi, a ty będziesz trans. Ja jestem jak najbardziej za różnorodnością przekonań, wyznań, etniczności, tożsamości seksualnej itd. Nie uważam jednak, że jedna z tych powinna przytłaczać całą kreację postaci.
Jest to historia o nastolatkach, więc zrozumiałe jest, że sporą część fabuły autorka poświęciła codzienności i problemom, z którymi dużo osób w tym wieku może się utożsamić. Samo podejście do niepełnosprawności Charliego świetnie pokazuje, że mimo bycia niepełnosprawnym, można prowadzić normalne życie. W niektórych scenach chłopak bierze na siebie obowiązek np opieki nad rodzeństwem, czy zmywania, bardzo mi się podobało to, że rodzina traktuje go normalnie, a nie jak jajo, mimo że oczywiste problemy związane z jego niepełnosprawnością zostały też nakreślone i widać, troskę z ich strony.
Sam wątek duchowy był chyba najmocniejszą częścią, tej historii. Podobał mi się motyw rozwiązywania zagadki zniknięć duchów. Uważam też, że środowisko, podział duchów i ich hierarchia zostały fajnie wymyślone. Żałuję, że nie było to bardziej wybite na główny plan. Sama zagadka mnie zainteresowała i odkrywanie kolejnych puzzli powoli budowało spójną całość. Rozwiązanie fabuły również było satysfakcjonujące.
Opis z tyłu określa to jako powieść grozy i romans fantasy w jednym. Ja osobiście tej grozy tu nie czułam, za to romans i problemy typowo nastoletnie przytłumiły trochę całość. Myślę, że jednak jest to historia dla młodszego czytelnika niż ja. Dla mnie dość przeciętna, chociaż z potencjałem. Jeśli lubicie młodzieżówki i historie o duchach to można dać jej szansę.
Siadając do tej recenzji przez chwilę musiałam się zastanowić o czym właściwie była, ta książka. Słuchałam ją dwa tygodnie temu i już teraz zaczynam zapominać. Myślę, że jest to jedna z tych historii, które ze mną po prostu nie zostaną, za miesiąc ucieknie mi większość fabuły, za rok nie będę pamiętać, że w ogóle to przeczytałam.
Gdy poznawałam głównego bohatera...
2024-02-28
Zacznę od powierzchowności, bo trzeba zaznaczyć, że wszystkie tajne projekty Brandona Sandersona wydane są po prostu rewelacyjne. Piękne ilustracje, twarda oprawa i przejrzysty tekst, dodają waloru do poznawanej historii.
Yumi i Malarz koszmarów to pierwszy projekt Sandersona, za który się wzięłam. Z wielu opinii wynikało, że to najlepszy z nich. Według mnie książka ma solidny poziom, ale jak na Brandona spodziewałam się chyba czegoś troszkę lepszego.
Sanderson jest mistrzem tworzenia wyjątkowych systemów magicznych czy ciekawych światów. I tu tego nie zabrakło. Światy Yumi i Malarza są bardzo plastyczne i namacalne. Jego ciemny, rozwinięty, rozjarzony seledynowymi i fuksjowymi neonami. Jej jasny, gorący, pustynny, pełen latającej roślinności i wiejskiej estetyki.
Sama historia utrzymana jest w Azjatyckim klimacie i to czuć na każdej stronie.
Mamy Yumi, dziewczynę, która dzień w dzień żyje zgodnie z rytuałem, jest karmiona, ubierana, kąpana, a jej celem jest przywoływanie duchów poprzez sztukę układania kamieni. W zamian za jej twórczość duchy przekształcają się w rzeczy użyteczne i potrzebne ludności wiosek, które odwiedza.
Mamy też Malarza, chłopaka, którego fach polega na łapaniu koszmarów, co noc za sprawą swojej twórczości wychodzi w teren by nadać strachom kształt i odesłać je z powrotem do ciemności.
Jak możecie się domyślić w pewnym momencie ścieżki tej dwójki się przeplatają. Poznajemy ich bliżej i obserwujemy, jak wychodzą z własnych skorup. Ich życia wywracają się do góry nogami i wspólnymi siłami próbują rozwiązać sytuację, w której się znaleźli.
Jest tu jeszcze jedna postać, która przewija się podobno też w innych książkach dziejących się w Cosmere. Narrator tej opowieści, którego wstawki w założeniu miały dodawać humoru do fabuły, według mnie dodawały jedynie cringu i były niesamowitymi sucharami.
Więcej o fabule nie zdradzę, bo sam fakt spotkania Yumi i Malarza oraz ich misji w mojej ocenie dobrze jest odkryć samemu. Nie chcę psuć wam zabawy. Mi osobiście ciężko było się wciągnąć do momentu, aż ta dwójka się spotkała. W tym momencie fabuła nabrała tempa. Do tego zakończenie zdecydowanie zwieńczyło tą książkę solidną dawką emocji. Co do epilogów 1 i 2 chyba w sumie mogłoby ich nie być, co by dało nam mocniejszy ładunek emocjonalny. Niemniej koniec i tak mnie usatysfakcjonował.
Uważam, że jest to książka bardzo dobra dla młodzieży, porusza sporo kwestii z którymi młody czytelnik mógłby się utożsamić. Odrzucenie grupy rówieśniczej, presja oczekiwań, samotność, poczucie obowiązku a chęć życia po swojemu. I myślę, że przekaz tej opowieści dla wielu osób mógłby się okazać wartościowy. Jest to historia o nastolatkach, którzy faktycznie są nastolatkami za co należą się brawa dla autora. Ciekawym aspektem tej historii jest też wplatanie sztuki jako medium do pracy. Bardzo fajnie Sanderson porusza dość aktualną kwestię zastąpienia człowieka przez maszynę czy sztuczną inteligencję i dość wprost pokazuje swoje zdanie w tej dyskusji.
Uważam, że jest to książka warta przeczytania, nie zachwyciła mnie, ale doceniam w niej wiele elementów i na pewno nie żałuję lektury.
Zacznę od powierzchowności, bo trzeba zaznaczyć, że wszystkie tajne projekty Brandona Sandersona wydane są po prostu rewelacyjne. Piękne ilustracje, twarda oprawa i przejrzysty tekst, dodają waloru do poznawanej historii.
Yumi i Malarz koszmarów to pierwszy projekt Sandersona, za który się wzięłam. Z wielu opinii wynikało, że to najlepszy z nich. Według mnie książka ma...
2024-02-21
Są takie książki co do których nie masz żadnych oczekiwań. Biorąc je do ręki nic o nich nie wiesz, a fakt, że padło na dany tytuł jest całkowicie przypadkowy. Tak było w przypadku Asystentki złoczyńcy. Wybrałam ten tytuł randomowo, po opisie wydawało mi się, że to będzie lekki, przeciętny tytuł z cyklu tych, których dobrze się słucha, a nie trzeba się bardzo skupiać na fabule. Miałam rację, co to tego, że cudownie się słuchało tej historii, jednak na pewno nie była przeciętna.
Główna bohaterka Evie, nie ma lekkiego życia, zajmuje się domem, młodszą siostrą i chorym ojcem, do tego kończą jej się odłożone pieniądze i na gwałt potrzebuje nowej pracy. Okazja trafia się niespodziewanie, gdy przypadkowo trafia na słynnego w całej okolicy złoczyńcę, który w danym momencie akurat zaabsorbowany jest pościgiem, przed którym ucieka.
Wbrew logice dziewczyna nie panikuje, a gdy Zły oferuje jej pracę, po pozbieraniu szczęki z podłogi i szybkim przemyśleniu dziewczyna przyjmuje pracę.
Już na samym początku zaczęłam uznawać zawód asystentki złoczyńcy za całkiem niezłą ścieżkę kariery. Evie stała się szybko sercem przedsięwzięcia Złego, a on szybko okazał się nie taki zły na jakiego kreowali go wszyscy dookoła. Do tego okazało się, że wraz z nim pracuje cały zespół ludzi. Chociaż nie polecałabym stażu w tej firmie. Gdy okazuje się, że ktoś czyha na życie nietypowego szefa, Evie robi wszystko by pomóc odnaleźć zdrajcę i ocalić swojego przełożonego.
Niezwykle podobała mi się relacja między postaciami, ona pogodna, on gburowaty. Powolne odkrywanie własnych uczuć względem tego drugiego, w czasie, gdy dla wszystkich na około uczucia tej dwójki względem siebie były oczywistością. Książka, gdzie wątek romantyczny nie jest dziecinny i nie bierze się z powietrza i nie jest rozerotyzowany, coś wspaniałego. Zarówno Evie jak i Zły z czasem odkrywają więcej o sobie i swojej przeszłości. Poznawanie ich to najlepsza część tej historii, no może poza scenami z pewną żabą w koronie, która pokazując tabliczki z tekstami zabarwionymi odpowiednią dawką sarkazmu skradła moje serce od razu.
Humor w tej historii nie tylko płynął z sytuacji, ale także z dialogów. Idealnie balansując ciężar niektórych scen. Ta książka mimo swej lekkości porusza trudne tematy i niejednokrotnie sprawiła, że przejmowałam się losem postaci.
Co prawda domyśliłam się kto był ukrytym czarnym bohaterem, a potwierdzenie moich przypuszczeń tylko wywołało uśmiech na mojej twarzy, że taka przewidująca byłam. Samo rozwiązanie jednak trochę łamie serducho.
Nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie wciągnie, a teraz nie mogę się doczekać, gdy kolejny tom trafi w moje ręce. Jest to idealny przedstawiciel cosy fantasy. Daje ciepło, humor, otula jak kocyk, ma pierwiastek bajkowości i ten rodzaj dialogów które bardzo mi podchodzą. Cóż mogę powiedzieć. Polecam, bardzo dobra książka.
Są takie książki co do których nie masz żadnych oczekiwań. Biorąc je do ręki nic o nich nie wiesz, a fakt, że padło na dany tytuł jest całkowicie przypadkowy. Tak było w przypadku Asystentki złoczyńcy. Wybrałam ten tytuł randomowo, po opisie wydawało mi się, że to będzie lekki, przeciętny tytuł z cyklu tych, których dobrze się słucha, a nie trzeba się bardzo skupiać na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-16
2024-03-13
2024-02-17
Cień doskonały to historia mężczyzny, który żył już życiem wielu mężczyzn podczas swojego nieśmiertelnego życia. Jest to króciutkie opowiadanie, mające być prequelem do trylogii Anioł Nocy, niestety za późno przeczytałam, że lepiej by było przeczytać je w ramach uzupełnienia po poznaniu trylogii.
Jako że ta jeszcze przede mną, to z początku miałam poczucie, że brak mi danych. Opowiadanie skupia się na Gaelanie Gwiezdny Żar, mężczyźnie, który nie chce by jego tajemnice wyszły na jaw i który podejmuje się wykonać misję prawie niemożliwą, zleconą mu przez kurtyzanę Gwinvere. Celem misji jest zabicie najlepszych zabójców świata.
Mimo, że zrozumiałam, że ten bohater jest mistrzem w sztuce wojny, to wydało mi się, że pokonanie przeciwników okazało się zbyt proste. W końcu mieli być to najlepsi z najlepszych. W międzyczasie poznałam trochę postać Gaelana, który nawiązuje do swoich poprzednich wcieleń, opowiada jaki był pod postacią tego czy innego na osi swojego życia.
Akcja dzieje się dość szybko, jest krwawo, jest sex jest intryga, ale historia wydała mi się taka sobie. Styl pisania Weeksa jest dla mnie bardzo nierówny, są momenty świetne i nagle pojawia się jakiś prostacki tekst, który w ogóle nie pasuje do reszty. Opowiadanie czyta się dobrze. Myślę jednak, że wrócę do niego jeszcze raz po zakończeniu trylogii.
Cień doskonały to historia mężczyzny, który żył już życiem wielu mężczyzn podczas swojego nieśmiertelnego życia. Jest to króciutkie opowiadanie, mające być prequelem do trylogii Anioł Nocy, niestety za późno przeczytałam, że lepiej by było przeczytać je w ramach uzupełnienia po poznaniu trylogii.
Jako że ta jeszcze przede mną, to z początku miałam poczucie, że brak mi...
2024-02-17
• recenzja zawiera nawiązania do tomu 1
Dziś o książce, na której premierę chyba najbardziej czekałam w tym roku. Rzadko się zdarza, że po kolejny tom serii sięgam tak szybko i zaczynam go czytać w dniu premiery. W przypadku Kruczej Pieśni nie czekałam ani chwili. Pierwszy tom Green Creek zmiótł mnie z planszy i nie mogłam doczekać się podobnych emocji. Niestety tym razem łez nie było. Nie znaczy to jednak, że historia mi się nie podobała.
Nie czytałam opisu z tyłu i nic nie wiedziałam o tym tomie, chciałam odkryć historię drugiego tomu od A do Z bez niechcianych spoilerów. Przyznaję, że spotkało mnie wielkie zaskoczenie, gdy okazało się, że tym razem nie śledzimy historii z perspektywy Oxa, a główna oś historii skupia się wokół Gordo Livingstone czarownicy rodu Bennetów.
Sama nić historii też nie była od razu kontynuowana. Na początku oczami Gordo widzimy misję i podróż, w którą udał się wraz z Joe i jego braćmi, a wszystko to przeplatywane wstawkami z młodości mężczyzny. Dopiero gdzieś w okolicach połowy książki docieramy do momentu, gdzie znów mamy dwie watahy w komplecie.
Duża część fabuły poświęcona jest młodości Gordo, jego przyjaźni z Chrisem, Tannerem i Rico, ale przede wszystkim jego relacji z Markiem i poczuciu osamotnienia i odtrącenia, z którym się zmagał przez większość życia.
Sam Gordo jest postacią gorliwą, opryskliwą, zgorzkniałą, często zachowuje się jak dziecko mimo swojego już całkiem dojrzałego wieku. Nie umie sobie radzić z uczuciami, stawia bariery i zachowuje się w 90% czasu jak skończony dupek. Rozumiem jego punkt widzenia na sytuację, którą przeżył, to jak bardzo został zraniony, miałam jednak wrażenie, że jego zachowanie było w wielu miejscach przesadzone.
Mówiąc o postaciach, muszę wspomnieć o tym, że naprawdę brakowało mi Oxa i Joego. Oczywiście obaj pozostali częścią historii, ale zeszli na drugi plan. Za to ten tom zdecydowanie skradła postać Rico. Jego humor, teksty, sceny w których się pojawiał dodawały serca tej historii. Zresztą dynamika przyjaźni i watahy została w tej książce idealnie oddana przez autora.
Pierwszy tom kupił mnie całkiem ładunkiem emocjonalnym, było tu kilka potencjalnie wzruszających momentów, ale tym razem do mnie nie trafiły. Poznałam postać Gordo jako już dorosłego człowieka i nie mogłam się wczuć w jego młodzieńcze uczucia i przeżycia z przeszłości. W moich oczach był już doświadczonym facetem, wciąż zachowującym się jak dziecko.
Myślę, że ze względu na ten brak zszarganych uczuć i zamglenia łzami, rzuciły mi się w oczy niektóre rzeczy, które w poprzednim tomie nie były dla mnie problematyczne. TJ Klune powiela wiele schematów użytych w tomie pierwszym, co nie do końca mi zagrało w przypadku tej głównej pary. Np. Motyw związku małoletniego ze starszym partnerem, czekających do pełnoletności, zanim zaangażują się w ten związek w pełni. Nie jestem też pewna czy autor ma pojęcie o pisaniu heteroseksualnych związków, ale w wielu rozmowach zainteresowanie kobietami sprowadza się do tego czy mają duży biust. Chociaż tu muszę uściślić, że wszystkie żeńskie bohaterki są silne, mądre i dobrze wykreowane.
Fabularnie ten tom mi się podobał, sporo wątków zostało dopowiedzianych, więcej dowiedzieliśmy się o głównym antagoniście. Doszedł też dodatkowy wątek myśliwych i ciekawe wątki polityczne, przez co autorowi udało się dodać wiele dzikich kart wpływających na fabułę i wprowadzających wciągające zamieszanie. Styl pisania TJ Klune trafia do mnie, a ta książka nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o piękne cytaty. Do tego nie brakuje w niej humoru co równoważy poważniejsze zagadnienia.
Jestem ciekawa na jakich postaciach będzie opierał się tom kolejny i na pewno będę kontynuować serię. Zakończenie zdecydowanie należało do tych mocniejszych i zostawiło mnie z dużą dawką zaciekawienia ciągiem dalszym. Serię polecam i zachęcam do dania jej szansy.
PS. Znajdziecie tu sporo wulgaryzmów i bardzo całkiem obrazowa scena erotyczna, dlatego zaznaczam, że jest lektura dla dorosłego czytelnika.
• recenzja zawiera nawiązania do tomu 1
Dziś o książce, na której premierę chyba najbardziej czekałam w tym roku. Rzadko się zdarza, że po kolejny tom serii sięgam tak szybko i zaczynam go czytać w dniu premiery. W przypadku Kruczej Pieśni nie czekałam ani chwili. Pierwszy tom Green Creek zmiótł mnie z planszy i nie mogłam doczekać się podobnych emocji. Niestety tym razem...
Recenzja nawiązuje do poprzednich tomów.
Przyszedł czas na kolejny trzeci już tom bohaterów kliniki weterynaryjno-nekromantycznej Izabeli Pokot.
Muszę przyznać, że z tomu na tom mój entuzjazm do tej serii trochę gaśnie i raczej wpadła ona na średni poziom ok, ale bez szału. Słucha się jej dobrze i miło spędza się z nią czas podczas czytania, ale niewiele poza tym.
Mamy tu bardzo ciekawe przypadki weterynaryjne, autorka, co tom zaskakuje nas nowymi magicznymi gatunkami i ich schorzeniami. Kolejni klienci kliniki są wyzwaniem dla naszych techników i wprowadzają do fabuły element zaskoczenia. Jestem pewna, że mój królik ma taką samą dolegliwość jak Puchacz.
W tym tomie podobało mi się również pogłębienie relacji Florki z Izabelą. Nawiązanie próby zrozumienia szefowej i zaprzyjaźnienia się z nią. Co trochę wiąże się dla postaci, jaką jest Florka, z wyjściem poza strefę komfortu i dotychczasowe doświadczenia z pracodawcami.
Ciekawe było także wprowadzenie wątku kościoła i wiary, oraz tego jak duchowny i jego przekonania, wpływają na wspólnotę i jej członków. I do czego brak zrozumienia innych może doprowadzić. Chociaż ten wątek urwał się tak w sumie nieoczekiwanie, a trochę szkoda.
Kontynuujemy również motyw związany ze zdrowiem psychicznym i wydaje mi się, że ta tematyka została tutaj za bardzo spłycona. Poruszane choroby jak Depresja czy Choroba afektywna dwubiegunowa według mnie nie zostały tu przedstawione w wyczerpujący sposób. Rozumiem, że tego typu tematyka miała dodać ciężkości do historii i problemów dla bohaterów, gryzie się to jednak z nurtem cosy fantasy, w którego duchu jest pisana ta seria.
Jeżeli chodzi o postaci, to bardzo bym chciała dowiedzieć się więcej o Izabeli. Główne postaci Florka i Bastian oraz ich relacja, w moim odczuciu nie są wiarygodne. Ta relacja sprawia, że gorzej odbieram tą historię. Wszystkie ich interakcje wydają mi się nienaturalne. Doszłam jednak do wniosku, że to głównie postać Bastiana mnie denerwuje najbardziej, jego teksty są często żenujące i trochę prostackie. Faun psuł dla mnie większość scen, w których się pojawiał i nie można tego zrzucić na problemy, z którymi się borykał. Natomiast Florka jest trochę naiwna i nie spodobało mi się jej zachowanie w mieszkaniu Izy. Motyw z problemem cioci Florki, też był trochę bez sensu i nie do końca było wiadomo, o co jej chodzi.
Niestety są to takie elementy, które osłabiają dla mnie tą historię. Autorka bierze się za ciężko kalibrowe tematy, a potem są one niepogłębiane. Jeszcze nie wiem czy będę kontynuować serię, możliwe, że tak, bo to lekka lektura. Na ten moment wydaje mi się, że trochę seria straciła w moich oczach w porównaniu z tomem 1.
Recenzja nawiązuje do poprzednich tomów.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzyszedł czas na kolejny trzeci już tom bohaterów kliniki weterynaryjno-nekromantycznej Izabeli Pokot.
Muszę przyznać, że z tomu na tom mój entuzjazm do tej serii trochę gaśnie i raczej wpadła ona na średni poziom ok, ale bez szału. Słucha się jej dobrze i miło spędza się z nią czas podczas czytania, ale niewiele poza tym.
Mamy...