-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2015-04
2015-02
2015-02-26
2014-06-26
2014-05-03
Bardzo byłam zaskoczona tą książką.Okazała się być bardzo ciekawą historią, o chłopcu wprowadzonym w świat assasynów, postać chłopca mnie nie porwała choć była interesująca. Podobało mi się natomiast jak zostali poprowadzeni zabójcy i mentor głównego bohatera. Nie zrobiono z nich postaci niezniszczalny o niezbadanych mocach. Zostali przedstawieni w sposób ludzki, jako bardzo utalentowani, świetnie wyszkoleni, ale nadal śmiertelni, nadal nie odporni na mijający czas, który nie obchodził się z nimi łaskawiej niż z innymi. Autor nie bał się odważnych zwrotów akcji, która była wartka i zaskakująca. Podobało mi się również to, że bohaterowie wręcz sadystycznie byli dręczeni przez autora, przeszkodami, ale mieli trudność z ich pokonywaniem, każda kolejna coraz mocniej się na nich odbijała i pozostawiała ślady[ nie jak to bywa zazwyczaj bohater, w ostatnim momencie przeskakuje przeszkodę, a przy trudniejszej z lekką turbulencją ląduje z telemarkiem]. Autor naprawdę przeczołgał swoich bohaterów, budząc u czytelnika prawdziwe i słuszne dla nich współczucie. Chętnie przeczytam tę książkę po raz kolejny
Bardzo byłam zaskoczona tą książką.Okazała się być bardzo ciekawą historią, o chłopcu wprowadzonym w świat assasynów, postać chłopca mnie nie porwała choć była interesująca. Podobało mi się natomiast jak zostali poprowadzeni zabójcy i mentor głównego bohatera. Nie zrobiono z nich postaci niezniszczalny o niezbadanych mocach. Zostali przedstawieni w sposób ludzki, jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-06
Przygody Tiffany Obolałej czyli patelnią w łeb. Tak to w skrócie można opisać. Gdyby wielcy stratedzy wiedzieli jak niszczycielska moc drzemie w patelniach, świat dziś wyglądałby inaczej. Tiffany wiedziała więc wybrała ją na swoją broń i walczyła z potworami, i poszła po zaginionego brata[ dziecko, które w najlżejszych przypadkach budzi antypatie, a w tych cięższych, człowiek chce w końcu przeczytać, że bachora coś zeżarło] do świata baśni. Wszystko to brzmi całkiem zachęcająco, ale efekt jest bez owacji, raczej spokojne skinienie głowa z ostatniego rzędu. Lubię starsza Tiffany jednak jej młoda wersja irytuje mnie swoja wszechmocą jak z kart komiksu. historie o Babci Obolałej są za to bardzo udane i oczywiście Ciut Ciuteckowi Ludzie, są zawsze mile widziani. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy książka mi się podobała czy nie. Podobał mi się bardzo "Kapelusz pełen nieba", wiec jako dopełnienie tamtej historii jest w porządku, ale gdybym przeczytała "Wolnych Ciut Ludzi" wcześniej nie wiem czy zabrała bym się za kapelusz... Kończę niezdecydowana
Przygody Tiffany Obolałej czyli patelnią w łeb. Tak to w skrócie można opisać. Gdyby wielcy stratedzy wiedzieli jak niszczycielska moc drzemie w patelniach, świat dziś wyglądałby inaczej. Tiffany wiedziała więc wybrała ją na swoją broń i walczyła z potworami, i poszła po zaginionego brata[ dziecko, które w najlżejszych przypadkach budzi antypatie, a w tych cięższych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Miłe zaskoczenie, fabuła jest i nie jest zmiażdżona i rozwleczona przez evviva absurd, za który oczywiście kocham Pratchetta, ale niestety sprawia on, że fabułą książki schodzi na drugi trzeci a czasem czternaty plan. Miło jest przeczytać jego książę, w której akcja jest wartka, bohaterowie zaskakują, nabierają nowego wymiaru.
Bohaterki znane mi już z "Trzech wiedźm" znów wkraczają do akcji i mierzą się z nie byle kim, bo z bardzo ciekawie poprowadzoną przez Pana P, rodziną wampirów hipsterów[jeden z nich mógł być pierwowzorem Edwarda alias Swarovski, gdyż zakochał się w dziewczynie bo nie potrafił czytać jej w myślach]. Na arenę wkracza też czwarta czarownica, budząca ciepłe uczucia schizofreniczka, której zadaniem nie jest stanie z boku i bycie pośmiewiskiem, ona jest istotna dla fabuły[tu szok]razem z Babcią Weatherwax, Magrat i Nianią Ogg dają pokaz koncertowej współpracy, przy czym, żadna nie wychodzi na nieumiejętną sierotę. Oczywiście Babcia i Niania reprezentują odpowiednio wyższy poziom niż młodsze koleżanki, ale nie miażdżą ich doszczętnie. Pan P stworzył dla każdej z pań pole do popisu, ale oczywiście Babci największe.
Jest to zdecydowanie najlepsza książka Pratchetta poruszająca tematykę wiedźm. Choć stwierdzenie to jest bardzo subiektywne, bardzo lubię Babcię, która jest tu kluczową postacią. Nawet jeśli ktoś nie lubi Babci[niepojęte] nie powinien się zrażać, oprócz niej jest wiele innych postaci,i z każdej Pan P coś tym razem wyłuskał. Miłego wchłaniania^^
Miłe zaskoczenie, fabuła jest i nie jest zmiażdżona i rozwleczona przez evviva absurd, za który oczywiście kocham Pratchetta, ale niestety sprawia on, że fabułą książki schodzi na drugi trzeci a czasem czternaty plan. Miło jest przeczytać jego książę, w której akcja jest wartka, bohaterowie zaskakują, nabierają nowego wymiaru.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBohaterki znane mi już z "Trzech wiedźm" znów...