-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2017-10-10
2015-04
2015-02
2015-02-28
2015-02-26
2015-02
2015-02
2014-12-20
2014-06-26
2014-06-24
2014-06-10
Pani M, obniżyła wiek z bohaterów a razem z nim poziom książki. Czy nie wygodniej jej było opisywać dobrze sobie znany świat nastolatków w PRL. Dziwnie i nieswojo czuje się we "współczesności" opisywanej przez Panią M, a jeszcze dziwniej czuje się czytając o Józinku tak męskim, że jego włosy na klacie mają włosy na klacie, gdy on sam ma lat dziewięć... Jeszcze do tego wszystkiego rzucona dla kontrastu postać mimozy, czyli Ignacego G.[ dla "delikatnego' ukazania kontrastu].
No tak oczywiście nie może być Pani M bez wątku miłosnego, pojawia się Trolla nastolatka, o osobliwej powierzchowności w której zakochują się obaj młodzieńcy. Ignacy G.(10 lat), mówi o niej "Trolla jest seksowna. Szalenie pociągająca" Serio Pani M? Serio?
Pani M, obniżyła wiek z bohaterów a razem z nim poziom książki. Czy nie wygodniej jej było opisywać dobrze sobie znany świat nastolatków w PRL. Dziwnie i nieswojo czuje się we "współczesności" opisywanej przez Panią M, a jeszcze dziwniej czuje się czytając o Józinku tak męskim, że jego włosy na klacie mają włosy na klacie, gdy on sam ma lat dziewięć... Jeszcze do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-10
Podobała mi się bardziej niż Trolla, ale może to przez to, że bohaterowie są w słusznym wieku... Przez cała książkę wygłasza się tyrady na temat Fryderyka, który porzucił Różę i zwiał do Stanów. Jego rodzeństwo dowiedziawszy się o tym próbuje zadość uczynić nieszczęsnej kobiecie, w międzyczasie załatwiając swoje życiowo/sercowe sprawy. Daleko tej części do pierwszych jeżyckich tomów, ale nie jest zła, dużo daje jej postać Wolfiego, który ratuje honor narodu męskiego na Jeżycach. Nawet Tygrysek jest mniej irytujący niż zwykle. Choć koniec jest rozczarowujący, po tym całym błocie wylewanym na Frycka z każdego możliwego okna liczyłam na jakieś bardziej spektakularne zakończenie.
Podobała mi się bardziej niż Trolla, ale może to przez to, że bohaterowie są w słusznym wieku... Przez cała książkę wygłasza się tyrady na temat Fryderyka, który porzucił Różę i zwiał do Stanów. Jego rodzeństwo dowiedziawszy się o tym próbuje zadość uczynić nieszczęsnej kobiecie, w międzyczasie załatwiając swoje życiowo/sercowe sprawy. Daleko tej części do pierwszych...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-28
Tygrys, jak ja nie cierpię Tygrysa, jest najgorszą postacią Jeżycjady, nie ma absolutnie jednej dobrej cech, czegokolwiek za co można by ją polubić. A Pani M wpadła na genialny pomysł, żeby napisać książkę o niej. Bravo!! Owacje na stojąco! Czapki z głów! No i zmaltretowany Pyziak, który stał się już demonem ostatecznym, a jego siostra Królową Piekieł. No i moi ulubieńcy Robrojek i Nutria... mogło być jeszcze bardziej w stylu komedii romantycznej? Serio samochodowa pogoń, serio? Nie wybaczę Pani M nigdy tego jak zmarnowała Nerwusa.
Tygrys, jak ja nie cierpię Tygrysa, jest najgorszą postacią Jeżycjady, nie ma absolutnie jednej dobrej cech, czegokolwiek za co można by ją polubić. A Pani M wpadła na genialny pomysł, żeby napisać książkę o niej. Bravo!! Owacje na stojąco! Czapki z głów! No i zmaltretowany Pyziak, który stał się już demonem ostatecznym, a jego siostra Królową Piekieł. No i moi ulubieńcy...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-28
Absolutnie najnudniejsza książka Pani M. Odwrócona chronologia absolutnie w tym wypadku się nie sprawdziła, sprawiała tylko, że z każdą stroną byłam coraz bardziej znużona. Mila i Ignac absolutnie nie nadają się na głównych bohaterów, jedyną dobrą postacią tej książki jest Gizela, niestety nie dała rady pociągnąć całej książki, jedynie sprawiała, że dało się ją czytać... Musierowicz wyszła ze swojej strefy bezpieczeństwa, i za okopami wpadła na minę.
Absolutnie najnudniejsza książka Pani M. Odwrócona chronologia absolutnie w tym wypadku się nie sprawdziła, sprawiała tylko, że z każdą stroną byłam coraz bardziej znużona. Mila i Ignac absolutnie nie nadają się na głównych bohaterów, jedyną dobrą postacią tej książki jest Gizela, niestety nie dała rady pociągnąć całej książki, jedynie sprawiała, że dało się ją czytać......
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-19
Bardzo podobał mi się wątek Przeszczepa i Belli. Chłopak tłamszony przez prostackich rodziców i dziewczyna, która potrafi wyremontować dom. Ale nie podobał mi się wątek Nutrii i Robrojka. Lubie zarówno Nutrie jak i jego, i nie miałabym nic przeciwko gdyby, Pani M sparowała ich wcześniej, ale godzi w moje fanowskie serce sposób w jaki autorka obeszła się z Nerwusem. Wprowadziła go sobie jako, chwilowego idealnego partnera dla Nutrii i świetnie się sprawdził w jednej części serii. Ale wpadła na genialniejszy pomysł w kolejnej książce, więc by się pozbyć Nerwusa i wzbudzić u czytelnika antypatie, robi z niego histeryka, egoistę, biegającego z wrzaskiem za Nutrią. CO JEST ABSOLUTNIE BEZ SENSU I NIE TRZYMA SIĘ KUPY. Bardzo mnie Pani M rozczarowała tym wątkiem
Bardzo podobał mi się wątek Przeszczepa i Belli. Chłopak tłamszony przez prostackich rodziców i dziewczyna, która potrafi wyremontować dom. Ale nie podobał mi się wątek Nutrii i Robrojka. Lubie zarówno Nutrie jak i jego, i nie miałabym nic przeciwko gdyby, Pani M sparowała ich wcześniej, ale godzi w moje fanowskie serce sposób w jaki autorka obeszła się z Nerwusem....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-19
Pyza główna bohaterką, no nareszcie doczekała się wyjścia z cienia Tygrysa[jak ja jej nie cierpię], i została obiektem westchnień hordy męskiej w postaci braci Lelujków. Chcący zawalczyć między sobą o Pyzę[hłe hłe]. Niestety, biedni bracia Lelujkowie muszą się obejść smakiem, gdyż, cała ich braterska paczka została stworzona po to by wzdychać i zabiegać o główna bohaterkę, bezskutecznie niestety. Ich brat walczył o Kreskę i przegrał.Oni podzielili jego los, Pyza spotkała Fryderyka, zapadła na miłość, a braci lelujkowej porazkolejny zatrzaśnięto drzwi przed nosem. Mimo tego jak żal mi Lelujków muszę przyznać, że Fryderyk mi się podoba jako partner Pyzowy, niestety...
W tle głównej opowieści pohukuje też wątek Nutrii i Nerwusa, którzy jakimś cudem zabierają się, do ślubu. Niestety Pani M znów zamaszyście wyciera Nerwusem podłogi na Roosevelta, robi to z taką pasją, że pojawiają się w głowie czytelnika wyraźne komunikaty "Masz nie lubić Nerwusa, Nerwus jest fuj, zupełnie nie nadaje się dla Nutrii, chce zrobić większy dramat więc jeszcze poczekam, zanim rozdzielę ich w oparach wielkiej tragedii".
Pyza główna bohaterką, no nareszcie doczekała się wyjścia z cienia Tygrysa[jak ja jej nie cierpię], i została obiektem westchnień hordy męskiej w postaci braci Lelujków. Chcący zawalczyć między sobą o Pyzę[hłe hłe]. Niestety, biedni bracia Lelujkowie muszą się obejść smakiem, gdyż, cała ich braterska paczka została stworzona po to by wzdychać i zabiegać o główna bohaterkę,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-14
Nutria moja ulubiona Borejkówna, przeżywa głęboki zawód z kategorii związkowej i postanawia uciec nad morze, by w samotności oddać się cierpieniom. Jej plany zostają ulepszone przez Gabrysie, która postanawia wysłać z nią Pyzę i Tygryska. Podczas drogi pociągiem, spotykają człowieka zwanego Nerwusem, który okazuje się bratem "porzuconego" przez Nutrię Tunia i postanawia się mścić. Z wrodzonym sobie psychopatyzmem dręczy Nutrie i zmusza do ucieczki, po czym rusza za nią w pogoń. Ta książka przez znakomita swoją część przypomina thriller. Uciekając Nutria ubolewa, że nie ma posłuchu wśród siostrzenic szczególnie Tygryska. A jeśli o Tygrysku mowa... jeszcze żaden bohater Jeżycjady nie budził u mnie tylu negatywnych uczuć co to dziecko. Nie ma w sobie absolutnie nic dobrego, jakby zebrały się w niej wszystkie negatywne cechy jakie nie przypadły w udziale wcześniejszym pokoleniom Borejków. Obok ucieczek i pogoni, przemykały dalsze losy reszty rodziny, lecz tym razem stanowiły role niezbyt interesującego przerywnika. Książka mi się podobała choć była frustrująca momentami, i do ostatniej strony trzymała w przekonaniu, że Nutrii miłość przeszła koło nosa.
Nutria moja ulubiona Borejkówna, przeżywa głęboki zawód z kategorii związkowej i postanawia uciec nad morze, by w samotności oddać się cierpieniom. Jej plany zostają ulepszone przez Gabrysie, która postanawia wysłać z nią Pyzę i Tygryska. Podczas drogi pociągiem, spotykają człowieka zwanego Nerwusem, który okazuje się bratem "porzuconego" przez Nutrię Tunia i postanawia się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-13
Opowieść o bólu po stracie, nieodżałowanym braku bliskości z kimś kogo już nie ma. O niewyobrażalnej tęsknocie, tworzeniu od podstaw relacji, której nigdy nie było, bardzo trudnej dla obu stron. Nie możności przystosowania się do nowej rzeczywistości. To wszystko w "Dziecku piątku" otacza Aurelie, która w jednej chwili postanawia się odciąć i uciec do babci, której nie widziała od lat, a która okazałą się być wszystkim tym czego było jej potrzeba. Bardzo wzruszająca książka, główny wątek Aureliowy zmiażdżył i pogrążył z kretesem opowieści z domu Borejków, w którym oczywiście wiele się działo w temacie tym razem Gabrysi, która zyskała prawdziwe szczęście, trzeba przyznać, że jej się należało, dobrze było czytać o jej radości. Oczywiście nie było by książki Pani M bez wątku miłosnego, tym razem odkopanym z "Brulionie B" małym Kaziem, a teraz dorosłym prawie Konradem, któremu oczywiście wydawało się, że musi rywalizować o względy Aurelii z pewnym zarozumialcem. Książka mimo tragedii jaką przeżywa Aurelia, niesie w sobie tony ciepła i nadziei na lepsze jutro.
Opowieść o bólu po stracie, nieodżałowanym braku bliskości z kimś kogo już nie ma. O niewyobrażalnej tęsknocie, tworzeniu od podstaw relacji, której nigdy nie było, bardzo trudnej dla obu stron. Nie możności przystosowania się do nowej rzeczywistości. To wszystko w "Dziecku piątku" otacza Aurelie, która w jednej chwili postanawia się odciąć i uciec do babci, której nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-03
Miłe zaskoczenie, fabuła jest i nie jest zmiażdżona i rozwleczona przez evviva absurd, za który oczywiście kocham Pratchetta, ale niestety sprawia on, że fabułą książki schodzi na drugi trzeci a czasem czternaty plan. Miło jest przeczytać jego książę, w której akcja jest wartka, bohaterowie zaskakują, nabierają nowego wymiaru.
Bohaterki znane mi już z "Trzech wiedźm" znów wkraczają do akcji i mierzą się z nie byle kim, bo z bardzo ciekawie poprowadzoną przez Pana P, rodziną wampirów hipsterów[jeden z nich mógł być pierwowzorem Edwarda alias Swarovski, gdyż zakochał się w dziewczynie bo nie potrafił czytać jej w myślach]. Na arenę wkracza też czwarta czarownica, budząca ciepłe uczucia schizofreniczka, której zadaniem nie jest stanie z boku i bycie pośmiewiskiem, ona jest istotna dla fabuły[tu szok]razem z Babcią Weatherwax, Magrat i Nianią Ogg dają pokaz koncertowej współpracy, przy czym, żadna nie wychodzi na nieumiejętną sierotę. Oczywiście Babcia i Niania reprezentują odpowiednio wyższy poziom niż młodsze koleżanki, ale nie miażdżą ich doszczętnie. Pan P stworzył dla każdej z pań pole do popisu, ale oczywiście Babci największe.
Jest to zdecydowanie najlepsza książka Pratchetta poruszająca tematykę wiedźm. Choć stwierdzenie to jest bardzo subiektywne, bardzo lubię Babcię, która jest tu kluczową postacią. Nawet jeśli ktoś nie lubi Babci[niepojęte] nie powinien się zrażać, oprócz niej jest wiele innych postaci,i z każdej Pan P coś tym razem wyłuskał. Miłego wchłaniania^^
Miłe zaskoczenie, fabuła jest i nie jest zmiażdżona i rozwleczona przez evviva absurd, za który oczywiście kocham Pratchetta, ale niestety sprawia on, że fabułą książki schodzi na drugi trzeci a czasem czternaty plan. Miło jest przeczytać jego książę, w której akcja jest wartka, bohaterowie zaskakują, nabierają nowego wymiaru.
Bohaterki znane mi już z "Trzech wiedźm" znów...
Miałam wielkie nadzieje związane z tą książką, patrząc na same nazwiska autorów szczególnie prof. Izdebskiego. Ale zawiodłam się straszliwie, książkę czyta się przyjemnie dopóki nie analizujemy tego co jest w niej napisane.Ta książka choć ma traktować o intymności i jej aspektach, skupia się na mężczyźnie i tym jakie według rozmawiających panów są jego odczucia w relacji, jego patrzenie na nią, jego patrzenie na kobietę. Gdyby ta książka nosiła tytuł "Nasz obraz mężczyzny XXI wieku i wątki poboczne" to bym nie miała zarzutów, może z wyjątkiem tego, że ten obraz jest dla mężczyzn krzywdzący. Bo panowie malują obraz mężczyzny jako, maltretowanego przez fatum swojej socjobiologii melepetę, który zdradza bo musi bo taka jego natura, bo z wiekiem nie może zadowolić partnerki która chce więcej sexu, i popycha go tym w ramiona młodej kobiety która tego sexu chce mniej...ale za to potrafi z fascynacją słuchać godzinami jego życiowej mądrości zdobywanej z wiekiem.
Ta książka nie jest o intymności jest o sexie, sexie mężczyzny z kobieta, ale nie ma nic sensownego o sexie kobiety z mężczyzną. Nawet w rozdziale o tytule "Kiedy kobieta ma ochotę" przeczytałam go dwa razy dla pewności, drugi raz na głos reprezentatywnej grupie kobiecie i mężczyźnie w tym samym wieku, nikt z nas nie znalazł w tym rozdziale odpowiedzi na to kiedy kobieta ma ochotę za to dużo informacji o tym, że kobiety maja wymagania i narzucają na mężczyzn presje, o rusztowaniach w pochwwie, usuwaniu piersi i macicy,o tym że kobieta po 50rż jeśli jest atrakcyjna i chce uprawiać sex ma prawo szukać szczęścia(co z tymi mnie atrakcyjnymi, mają skakać z mostu?). Dowiedzieliśmy się również, że stosunki starszych mężczyzn z dwudziestokilkuletnimi kobietami to "relacje""związki", związki starszych kobiet z trzydziestoparoletnimi mężczyznami(dwudziestoparoletni nie mieścili się w wyobraźni panów) to w zazwyczaj "układy" gdzie mężczyzna czerpie finansowe lub zawodowe korzyści... W rozdziale poświęconym kobiecie, o kobiety próżno szukać.
Ta książka jest po prostu paszkwilem, krzywdzącym paszkwilem, i jest szkodliwa społecznie. Stara się pokątnie wciskać czytelnikowi, który przyszedł zdobyć wiedzę w temacie(o którym się nie mówi otwarcie a powinno) pewien styl myślenia o relacjach damsko-męskich(a właściwie jak mówią sami autorzy mężczyzn z kobietami) z przed 50 lat, kipiący podwójnymi standardami.
Tu już mała dygresja o własnej się jako psycholog i przyszły seksuolog, uważam że ta książka może zrobić czytelnikowi krzywdę, ja ją czytałam z rosnąca przykrością bo w sytuacji kiedy sami autorzy mówią o tym, że kobieta do zdrady partnera powinna podejść spokojnie bez "furii i histerii i spojrzeć na wspólne chwile i lata razem i, że go kocha, może nie słcuhac koleżanek które mówią żeby go zostawiła, dać szanse", a mężczyzna zdrady nie wybaczy bo to "przekroczenie Rubikonu, pewnej granicy" opadają mi po prostu ręce, że specjalista w dziedzinie może wypuścić pod swoim nazwiskiem coś takiego.
Mogę polecić rozdział "Chemia miłości" bo w nim rzeczowo i w sposób zrozumiały opisane jest to co warto wiedzieć o biochemicznym podłożu uczuć.
Reszty nie polecam, a wręcz odradzam.
PS.Zafascynowały mnie fragmenty w, których pan Wiśniewski jako przykłady podaje postaci ze swoich książek... pomijając absurd sytuacji... Uwaga audycja zawiera lokowanie produktu.
Miałam wielkie nadzieje związane z tą książką, patrząc na same nazwiska autorów szczególnie prof. Izdebskiego. Ale zawiodłam się straszliwie, książkę czyta się przyjemnie dopóki nie analizujemy tego co jest w niej napisane.Ta książka choć ma traktować o intymności i jej aspektach, skupia się na mężczyźnie i tym jakie według rozmawiających panów są jego odczucia w relacji,...
więcej Pokaż mimo to