Biblioteczka
2024-03-08
2023-10-18
2023-04-20
2023-02-24
2021-04-13
2021-05-13
2016-09-17
2015-11
2017-03-02
2017-03-22
Nie bardzo wiem co mam myśleć o tej książce. Nie byłą ona jakoś wybitnie zła, ale w sumie taka nijaka, potraktowana po łebkach i bez głębszej refleksji. Główna postać miała być chyba tą złą i potępianą, ale dla mnie była ona po prostu nieszczęśliwa i mocno zakompleksiona. Rodzice dziewczynek dość stereotypowi, na dobrą sprawę niewiele o nich wiemy. Sama Alicja to najbardziej irytujący dzieciak o jakim przyszło mi czytać, po prostu czekałam aż ktoś nią potrząśnie i doprowadzi do porządku. Sama jej relacja z Dodgsonem najzdrowsza nie była. Może autorka nie planowała przedstawić jej w ten sposób, niemniej dla mnie była minimum dziwna i zastanawiająca, przede wszystkim niezbyt zdrowa. Nie bardzo znam całą historię twórcy "Alicji w Krainie Czarów" i myślałam, że może ta książka będzie lekkim wprowadzeniem w te tematykę, zarysowaniem sytuacji, ale nie. Dostałam tylko kilka scenek rodzajowych niezbyt ze sobą powiązanych i nie budujących zbyt jasnego obrazu.
Całość raczej mdła, czyta się ją szybko, tak więc jest idealnym czytadłem na jedno popołudnie. Jak dla mnie - nic specjalnego, a już na pewno nie zachęciło mnie to do poznania dokładniej losów Alicji i jej "przyjaciela" Dodgsona.
2,5/5
Nie bardzo wiem co mam myśleć o tej książce. Nie byłą ona jakoś wybitnie zła, ale w sumie taka nijaka, potraktowana po łebkach i bez głębszej refleksji. Główna postać miała być chyba tą złą i potępianą, ale dla mnie była ona po prostu nieszczęśliwa i mocno zakompleksiona. Rodzice dziewczynek dość stereotypowi, na dobrą sprawę niewiele o nich wiemy. Sama Alicja to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-18
Słysząc same zachęcające opinie bardzo chciałam przeczytać "Młyn do mumii". I przeczytałam. I żałuję. Jakie to było złe. Poza całkiem niezłym pomysłem na fabułę (który został kompletnie zmarnowany) wszystko w tej książce było straszne.
Na okładce można przeczytać, że jest to mistyczny porno-gastro thriller. Przy wątkach mistycznych zastanawiałam się co ja czytam. Elementy gastro sprawiały, że marzyłam, by kolejnego opisu jedzenia już nie było - niestety były. A co do porno... no tu się mogę zgodzić, sporo go. I nie przeszkadza mi, że są w książkach umieszcza się opis seksu, ale niech one mają jakiś sens fabularny, niech coś wnoszą. Tutaj umieszczone są średnio co dwie strony i jedyne co z nich wynika to jedno wielkie WTF kołaczące mi się gdzieś z tyłu głowy. Wszystkie te elementy rozbijają i tak już szczątkową akcję, kompletnie niczemu nie służąc.
Nie mamy również szansy poznać bohaterów, bo po pierwsze jest ich dość sporo, a dodatkowo mają jedną cechę, która ma ich nam opisać i tyle. Tak więc główny komisarz lubi seks i jedzenie, no i pracuje w policji. Jego ukochana to śliczna panienka, prawdopodobnie z dość zamożnego domu. Reszta...nieistotne. Sama zagadka kryminalna zaczyna się całkiem interesująco, ale stopniowo traci na znaczeniu, pod koniec kompletnie się rozmywając. Niby wiemy kto jest zabójcą, ale w sumie nikogo to za bardzo nie interesuje zostajemy tak trochę w pół drogi. Być może jest to specyfika czeskiej literatury, trudno mi to oceniać, gdyż "Młyn do mumii" to moje pierwsze spotkanie z autorem z Czech. Niemniej absolutnie nie zachęcił mnie on do dalszego zgłębiania tematu, jedyne co ucieszyło mnie podczas lektury tej książki to fakt, że się skończyła.
Osobiście nie polecam, uważam, że straciłam czas na dość kiepską pozycję. Ponownie sprawdza się przysłowie, żeby nie oceniać książki po okładce.
1/5
Słysząc same zachęcające opinie bardzo chciałam przeczytać "Młyn do mumii". I przeczytałam. I żałuję. Jakie to było złe. Poza całkiem niezłym pomysłem na fabułę (który został kompletnie zmarnowany) wszystko w tej książce było straszne.
Na okładce można przeczytać, że jest to mistyczny porno-gastro thriller. Przy wątkach mistycznych zastanawiałam się co ja czytam. Elementy...
2017-12-31
Już dawno tak długo nie czytałam jednej książki - ta niezbyt gruba pozycja zajęła mi miesiąc. I niestety nie bardzo jestem zadowolona z tej lektury. Opowieść płynęła bardzo wolno, niby wiem, o czym miała być, ale chyba to nie mój typ narracji - niesamowicie mnie wymęczył i znudził. Bardzo skaczemy po konkretnych wydarzeniach, niektóre są ucinane czy niedopowiadane. Właściwie po skończeniu tej książki za bardzo nie wiem o czym była i co chciała sobą zaprezentować. Może to ja czegoś nie zrozumiałam - nie wykluczam. Niemniej niezbyt miło będę ją wspominać, a co bardziej prawdopodobne - zapewne szybko zapomnę.
1/5
Już dawno tak długo nie czytałam jednej książki - ta niezbyt gruba pozycja zajęła mi miesiąc. I niestety nie bardzo jestem zadowolona z tej lektury. Opowieść płynęła bardzo wolno, niby wiem, o czym miała być, ale chyba to nie mój typ narracji - niesamowicie mnie wymęczył i znudził. Bardzo skaczemy po konkretnych wydarzeniach, niektóre są ucinane czy niedopowiadane....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-30
Po "Trupią Farmę" sięgnęłam ze względu na zagadki kryminalne, jakie Bill Bass miał rozwiązać, dzięki swoim pionierskim badaniom. I oczywiście znalazłam ich troszkę, niemniej jestem lekko rozczarowana, że było ich stosunkowo mało. Dodatkowo potraktowano je troszkę po macoszemu, bo niby są ważne, ale odniosłam wrażenie, że stanowią tylko tło dla Billa Bassa - jego niesamowitego życia oraz kariery. W ogóle w moim odczuciu postać założyciela Trupiej Farmy jest delikatnie mówiąc mało sympatyczna. Gdzieś tam między wierszami cały czas wyłapywałam mniej lub bardziej delikatne aluzyjki o wspaniałości naszego narratora. Nie wiem czy to ja przesadzam czy ta książka to faktycznie taka forma laurki dla naszego antropologa, niemniej momentami trudno było mi się wciągnąć w to co czytam. Dodatkowym zgrzytem jest dla mnie nagromadzenie wszelkich elementów bardzo specjalistycznych zagadnień związanych z pracą Bassa. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że to wada książki, bo tak nie uważam. Kilka rzeczy było dla mnie ciekawych, więc cieszę się, że zostały one umieszczone w tekście. Zauważyłam jednak, że kilkukrotnie antropolog się powtarza, tłumacząc czytelnikowi to co wyjaśniał już kilka rozdziałów wcześniej. Ponadto nie wiem z czego wynikało takie przeplatanie się bardzo fachowej wiedzy z wręcz kolokwialnie ujmując łopatologicznym wyjaśnianiem niektórych spraw czy rodzajów analiz. Wydaje mi się (ale są to tylko moje przypuszczenia), że wina za to może spoczywać albo na tłumaczu i jego dodatkowych komentarzach albo na przekonaniu autorów, że "zwykły czytelnik" nie zrozumie. Co nie jest postawą zbyt budującą.
Podsumowując, nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Co więcej, prawdopodobnie sięgnę po kontynuację. Może nie w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno. Sprawdzę ją ze zwykłej ciekawości. Może Bill Bass opowiedział nam już o sobie wszystko co chciał (lub chociaż większość), a teraz skupi się na odkrywaniu tajemnic zmarłych oraz ich morderców.
3/5
Po "Trupią Farmę" sięgnęłam ze względu na zagadki kryminalne, jakie Bill Bass miał rozwiązać, dzięki swoim pionierskim badaniom. I oczywiście znalazłam ich troszkę, niemniej jestem lekko rozczarowana, że było ich stosunkowo mało. Dodatkowo potraktowano je troszkę po macoszemu, bo niby są ważne, ale odniosłam wrażenie, że stanowią tylko tło dla Billa Bassa - jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-06
Nie wymagałam od tej książki wiele, chciałam żeby była przyjemnym i może (jak się uda) ciekawym (nawet nie nowatorskim) spojrzeniem na znaną już historię. Historię, w której Zła Królowa jest tylko antagonistą do pokonania, o której losach i motywacjach coś niby wiadomo, ale niewiele. I miałam nadzieję, że tej książce uda się może zapełnić te luki, przedstawić jak to mogło być. Poza tym jako wielka fanka Disneya chętnie sprawdzam wszelkiego rodzaju próby rozszerzania tego "uniwersum". W tym przypadku mocno się jednak zawiodłam. Książka ma prawie 300 stron, a treści w niej niewiele. Rozumiem, że może nie jestem docelowym odbiorcą tego dzieła, ale ten fakt nie powinien usprawiedliwiać tak koszmarnego języka oraz braku jakiegokolwiek pomysłu na historię. Choć zostały podjęte próby opowiedzenia o Królowej czegoś więcej, przedstawienia jej losów, to wszystko jest jednak tak chaotyczne i nieprzemyślane, że po prostu ciężko się to czyta. Mamy mnóstwo wydarzeń, które są, dzieją się, ale kompletnie nic nie wnoszą i po kilku stronach po prostu się o nich zapomina lub też są absurdalne (nawet w tym świecie), a przedstawiane są całkowicie na poważnie i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia czy komentarza. Całkowicie zaprzepaszczony pomysł, który wcale nie był jakiś bardzo zły, niemniej wykonanie zawiodło. W sumie to nawet młodemu czytelnikowi nie polecałabym takiej lektury bo ani ona ciekawa ani dobrze napisana. Dlatego książka ta, mimo startowania z dość niskiego pułapu i tak ląduje w dziale "rozczarowań" i prawdopodobnie nie sięgnę już po inne historie z tej serii. A szkoda, następna miała być o Bestii. Niemniej, póki co czuję się mocno zniechęcona.
Nie wymagałam od tej książki wiele, chciałam żeby była przyjemnym i może (jak się uda) ciekawym (nawet nie nowatorskim) spojrzeniem na znaną już historię. Historię, w której Zła Królowa jest tylko antagonistą do pokonania, o której losach i motywacjach coś niby wiadomo, ale niewiele. I miałam nadzieję, że tej książce uda się może zapełnić te luki, przedstawić jak to mogło...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-07
Nie stawiałam tej książce jakiś specjalnych wymagań. Odnoszę wrażenie, że właściwie to nie oczekiwałam po niej niczego poza tym, by była lekką i sprawnie napisaną obyczajówką osadzoną w znanym i bliskim mi otoczeniu czyli Łodzi. Dodatkowo sam opis zachęcał do sięgnięcia po nią - miało być o robotniczej Łodzi, o kobietach, o młodości, próbie zrozumienia otaczającego świata, który właśnie drży w posadach i diametralnie się zmienia. I niestety, z żalem muszę stwierdzić, że jestem zawiedziona tym co otrzymałam.
W książce wiele się dzieje, ale tak naprawdę wszytko jest jakby poza sceną, za kulisami. Czytelnik otrzymuje tylko suchą, zawartą w kilku zdaniach informację co się stało i że od teraz jest tak. Główną bohaterką zdaje się być Amelia, choć jej trzy przyjaciółki również wydają się być uznawane za ważne, może nawet równorzędne postaci. Tyle że wiemy o nich niewiele, to czego się dowiadujemy nijak nie pasuje do ich zachowań czy decyzji jakie podejmują. Zresztą dotyczy to większości osób opisywanych w tej książce. Ich wybory czy zachowania są momentami tak absurdalne, że brak mi po prostu słów. Sama fabuła ma bardzo rwaną i chaotyczną strukturę, często w ramach jednego rozdziału skaczemy po różnych bohaterkach i momentami potrzebowałam chwili, żeby w ogóle zorientować się o kim mowa, więcej - do teraz nie wiem, która historia dotyczyła Izy, a która Pauli. Sama przyjaźń tych dziewczyn, jak zresztą większość rzeczy w tej książce, wydarza się ot tak, bez żadnej podbudowy czy czegokolwiek, co pozwoliłoby mi w nią uwierzyć. Odnoszę wrażenie, że autorki miały wiele pomysłów i wszystkie chciały od razu wcisnąć do jednej części książki. Niestety, moim zdaniem zrobiły to w bardzo nieudany sposób, a mimo, że książka ma 460 stron (więc nie tak znowu mało), treści w niej nie za wiele. Kolejnym moim problemem są wstawki na początkach rozdziałów, dotyczące historii Róży, zamkniętej w getcie. I o ile sam pomysł na wprowadzenie tego wątku jest moim zdaniem bardzo na plus - podkreśla wojenną historię Łodzi i sam z siebie jest nieźle napisany, to kompletnie nie łączyło mi się to przez większość książki z główną historią, a i sama końcówka wyjaśniająca czytelnikowi o co chodzi jest tak bardzo wymuszona i posklejana niemal "na ślinę".
Niestety, chyba nie znajduję nic co by mi się w tej książce podobało - może poza samym miejscem akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że w mojej opinii jest to książka nijaka, a momentami (przez swą nieporadność) wręcz irytująca. Także ja już wiem, że po kolejne jej części na pewno nie sięgnę, nawet w ramach lekkiego czytadła na leniwy dzień.
Nie stawiałam tej książce jakiś specjalnych wymagań. Odnoszę wrażenie, że właściwie to nie oczekiwałam po niej niczego poza tym, by była lekką i sprawnie napisaną obyczajówką osadzoną w znanym i bliskim mi otoczeniu czyli Łodzi. Dodatkowo sam opis zachęcał do sięgnięcia po nią - miało być o robotniczej Łodzi, o kobietach, o młodości, próbie zrozumienia otaczającego świata,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-21
Bardzo topornie napisane. Momentami wręcz nie czytałam ale brnęłam przez kolejne wywiady. Niestety, choć miałam dobre nastawienie do samego pomysłu na tę książkę, to jednak wykonanie mocno mnie zawiodło.
Odniosłam wrażenie, że autorka od początku miała jasno postawioną tezę i za wszelką cenę próbowała ja udowodnić i pokazać czytelnikowi. Sam napis na okładce głosi, że wielkie umysły, z którymi rozmawiała autorka łączy jedno - rytuały i zwyczaje. I odniosłam wrażenie, że autorka szuka ich niekiedy bardzo mocno na siłę, choć niektórzy rozmówcy wprost mówią, że oni takich rytuałów nie mają, nie praktykują czy nie uważają za istotne podczas pracy. Kolejnym zgrzytem był dla mnie sam sposób prowadzenia, a może tylko przedstawienia, tych wywiadów. Nie jestem w stanie ocenić, jak długie i owocne były one naprawdę, ile z z tego co powiedziano pozostało w książce, a ile postanowiono usunąć. Ponadto rozumiem, że nie z każdym z bohaterów (z różnych przyczyn) równie łatwo czy swobodnie można było przeprowadzić rozmowę. Absolutnie nie traktuję tego jako błędu czy winy samej autorki. Niemniej odniosłam wrażenie, że (ponownie) Agata Napiórska miała w głowie schemat, którego absolutnie nie chciała ruszyć. I z jednej strony można to rozpatrywać jako plus, próbę unifikacji całej książki, nadania jej jednolitego charakteru. Momentami (a nawet częściej) moim zdaniem niszczy to wywiady. Plus są to tak barwne i ciekawe postacie, że zbrodnią wręcz jest wtłaczać je w sztywne, jednakowe ramy. Odniosłam wręcz wrażenie, że autorka nie do końca słucha swoich rozmówców, nie odnosi się do tego o czym jej mówią, a jedynie próbuje odhaczyć kolejne punkty na swojej liście. Stąd rozmowy są krótkie i niestety nie wnoszące za dużo treści. Nie mogę powiedzieć, żebym dowiedziała się czegokolwiek nowego i jednocześnie ciekawego o przedstawianych osobach. Niechęć do zmywania czy spanie do południa to nie do końca informacje, na jakie tu czekałam. Brak takiej choćby wstępnej analizy, opowieści o tym, jak konkretny sposób życia wpływa na samą twórczość - ja tu tego nie odnalazłam, mimo że cała książka miała być właśnie o tym. Być może takie po macoszemu potraktowanie tych tematów wiąże się z ilością zaproszonych do rozmowy gości - jest ich naprawdę sporo. Wywiad z każdym z nich zajmuje kilka stron, a cała książka ma ich niemal 400! Zastanawia mnie czy okrojenie składu osób przy jednoczesnym zagłębieniu się w sytuację konkretnego artysty nie wyszłoby tej pozycji na dobre. Ale nie wiem, może taka miała być konwencja - krótko i szybko. Nie wiem również na ile to "wina" autorki a na ile samej osobowości konkretnego artysty, ale niektórzy z nich jawili mi się w tak negatywnym świetle, jako jednostki tak nieprzyjemne czy wręcz odpychające, że znielubiłam ich od razu. Ostatnim już minusem, który mi utrudniał nieco czytanie, choć dla kogoś może być to bez znaczenia, było umieszczenie krótkich notek o konkretnej osobie na końcu tekstu, po wywiadzie.Gdyby znajdowały się one na początku, przed rozmową,w tych kilku przypadkach, w których przyznaję, nie kojarzyłam danego nazwiska, nie musiałabym się domyślać czy ktoś zajmuje się rzeźbą, fotografią, pisarstwem czy inną formą artystycznego przekazu.
Jedynym plusem jaki po długich przemyśleniach mogę wskazać, to w większości przypadków dobór gości. Większość z nich to naprawdę fascynujące osobowości. Ta książka niestety to nie jest najlepsze miejsce, żeby je poznać. A szkoda
Bardzo topornie napisane. Momentami wręcz nie czytałam ale brnęłam przez kolejne wywiady. Niestety, choć miałam dobre nastawienie do samego pomysłu na tę książkę, to jednak wykonanie mocno mnie zawiodło.
Odniosłam wrażenie, że autorka od początku miała jasno postawioną tezę i za wszelką cenę próbowała ja udowodnić i pokazać czytelnikowi. Sam napis na okładce głosi, że...
2020-04-20
To jeden z gorszych reportaży jakie miałam okazję czytać, jeśli nie najgorszy. A potencjał był ogromny - Hiszpania plus fiesty, co mogło pójść nie tak? W tym przypadku to właściwie wszystko. Krótkie rozdziały ledwie sygnalizują daną tematykę - czytelnik wiele się z nich nie dowie (jeśli w ogóle czegokolwiek). Na każdej stronie widać negatywny stosunek autorki o wszystkiego co obserwuje - bardzo łatwo i chętnie ocenia otaczającą ją rzeczywistość, pomimo że w mojej opinii nie bardzo próbuje ją poznać czy zrozumieć. W ogóle odniosłam wrażenie, że reportażystka gardzi osobami, o których pisze, traktując ich jako dziwolągi kultywujące bezsensowne, jarmarczne obyczaje i tradycje. Wieczny pościg za fiestami ma odbicie w chaotycznej strukturze reportażu, gdzie rozdziały "ułożone" są bez ładu i składu, ot krótkie scenki rodzajowe okraszone niezbyt pochlebnym komentarzem autorki. Pomimo dość niewielkiej objętości, bardzo długo zajęło mi przeczytanie tej książki - najzwyczajniej nie bardzo miałam ochotę po nią sięgać. Do końca liczyłam jednak, że coś się zmieni, poprawi, chciałam dać jej szansę. Okazało się, że niepotrzebnie i niezasłużenie. Dla mnie ogromne rozczarowanie i zmarnowanie potencjału. Choć słyszałam, że kolejny reportaż o Hiszpanii tej autorki jest dużo lepszy - może kiedyś sięgnę i po niego. Nie wykluczam, ale póki co mi się do niego nie spieszy. A szkoda.
To jeden z gorszych reportaży jakie miałam okazję czytać, jeśli nie najgorszy. A potencjał był ogromny - Hiszpania plus fiesty, co mogło pójść nie tak? W tym przypadku to właściwie wszystko. Krótkie rozdziały ledwie sygnalizują daną tematykę - czytelnik wiele się z nich nie dowie (jeśli w ogóle czegokolwiek). Na każdej stronie widać negatywny stosunek autorki o...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-31
2020-08-27
2020-05-01
Odkąd zobaczyłam tę książkę w internecie, a dodatkowo poczytałam wiele pozytywnych opinii na jej temat, postanowiłam jak najszybciej ją przeczytać. Zachwycił mnie pomysł przystępnego i "życiowego" przedstawienia filozofów i ich myśli - tak, abyśmy jako czytelnicy niezaznajomieni zbytnio z tą dziedziną mogli wszystko w miarę łatwo odnieś do sytuacji, w jakich każdy z nas kiedykolwiek się znalazł lub znajdzie. Po przekartkowaniu tej książki mój entuzjazm nieco osłabł, nie zachwiało to jednak moim pozytywnym nastawieniem. A po lekturze? Niestety rozczarowanie, spełniły się moje obawy. Krótkie rozdzialiki napisane dużą czcionką, biogramy każdego z filozofów zawierające informacje tak nieistotne i chaotyczne, że moim zdaniem zbędne, polecajka konkretnego dzieła danego myśliciela plus ramka z jego trzema najważniejszymi "złotymi myślami". I to tyle. Książka ma niecałe 200 stron, ale tekst nie zapełnił by nawet 100. Nie bardzo wiem też dla kogo zostało to napisane. Dla osób znających tematykę? Nie bardzo, zanudzą się, a może nawet zdenerwują infantylnością przekazu. Dla tych laików, aby "przynieść filozofię pod strzechy" - tak jak mi się wydawało? Też nie, bo za wiele się nie dowiedzą. Całość przekazu jest tak trywialna, jakby autorka tłumaczyła to dzieciom. Może to więc książka dla najmłodszych? Chyba nie, skoro sytuacje jakie są w niej przywoływane zdarzają się dorosłym, dla dzieci są raczej niezrozumiałe. Wyszła więc taka książeczka nie za bardzo wiadomo o czym i dla kogo. Dyskusyjne jest też dla mnie podejście autorki do pewnych sytuacji życiowych, o których mowa w książce. Rozumiem, że prezentuje ona swoje przekonania i tak dobiera myśli filozoficzne, aby pasowały i podkreślały jej sposób patrzenia na rzeczywistość. Niemniej to również nie ułatwiało mi i tak już niezbyt udanej lektury. Nie polecam, moim zdaniem można się tylko zawieść.
Odkąd zobaczyłam tę książkę w internecie, a dodatkowo poczytałam wiele pozytywnych opinii na jej temat, postanowiłam jak najszybciej ją przeczytać. Zachwycił mnie pomysł przystępnego i "życiowego" przedstawienia filozofów i ich myśli - tak, abyśmy jako czytelnicy niezaznajomieni zbytnio z tą dziedziną mogli wszystko w miarę łatwo odnieś do sytuacji, w jakich każdy z nas...
więcej mniej Pokaż mimo to
Im więcej czytam o przygodach Mario Ybla tym bardziej brakuje mi słów. Ot, taki paradoks. To było tak złe, że trudno to nawet opisać. W sumie po dwóch poprzednich tomach nie spodziewałam się niczego spektakularnego, nawet niczego dobrego. Liczyłam, że będzie to choć coś znośnego, przeciętnego. Gdybym wcześniej nie kupiła już "Wszystkich ludzi.." to pewnie nigdy, a już na pewno nie tak szybko, bym po nie nie sięgnęła.
Po raz trzeci zmuszona jestem powtórzyć te same zarzuty. Nijacy, mocno stereotypowi, przerysowani wręcz bohaterowie, z żadnym z nich nie polubiłam się na tyle żeby przejmować się jego losami. W gąszczu postaci dosłownie garstka ma jakieś znaczenie dla rozwoju fabuły, reszta pojawia się tylko po to żeby wygłosić nic nie znaczące frazesy, ewentualnie zirytować czytelnika. Mario wspina się na wyżyny chamstwa, za punkt honoru stawiając sobie obrażenie i zniechęcenie całego otoczenia. Momentami czytałam co on wyprawia i nie dowierzałam, że można być aż takim bezdusznym stworzeniem. Myślałam, że rozwiązania poprzednich zagadek kryminalnych były słabe - i były, ale to co się dzieje tutaj jest po prostu kuriozalne. Moim zdaniem poczynania autorki to obraza dla czytelnika i jego inteligencji. Odnoszę wrażenie, że wręcz wylosowała ona kto ma być winny całego zamieszania i musiała jakoś wybrnąć z tego fabularnie. Nie ma tu żadnego logicznego związku przyczynowo-skutkowego, dostajemy pozlepiane na siłę fragmenty, które są jakby powycinane z różnych historii. Brakuje tutaj również jakiejś odpowiedzialności za popełniane czyny, to co robią bohaterowie jest albo przemilczane i mamy o tym zapomnieć, albo tłumaczone w jakiś idiotyczny sposób. Wiele wątków zostało urwanych, zawieszonych w próżni - widać, że autorce skończyły się pomysły.
Przy tym tomie nie miałam już wcale nadziei na poprawę sposobu pisania autorki. Doszło do tego, że chciałam odłożyć książkę jakieś 100 stron przed końcem, tak mnie to męczyło i wkurzało. Postanowiłam jednak rzucić wyzwanie autorce, sprawdzić w jaki logiczny sposób wybrnie ona z kreowanych sytuacji. Dobrnęłam do ostatniej strony i co..? I nic, okazało się, że autorka nie podjęła tego wyzwania, a logika jest dla słabych. Książka jest tak fatalna, że chyba daruję sobie kolejne spotkania z Mariem i resztą. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału tej serii, bo tematyka czwartego tomu bardzo mnie zainteresowała. Wiedząc jednak co nieco o stylu i sposobie przedstawiania sytuacji i bohaterów przez autorkę, zwyczajnie szkoda mi czasu i nerwów.
1/5
Im więcej czytam o przygodach Mario Ybla tym bardziej brakuje mi słów. Ot, taki paradoks. To było tak złe, że trudno to nawet opisać. W sumie po dwóch poprzednich tomach nie spodziewałam się niczego spektakularnego, nawet niczego dobrego. Liczyłam, że będzie to choć coś znośnego, przeciętnego. Gdybym wcześniej nie kupiła już "Wszystkich ludzi.." to pewnie nigdy, a już na...
więcej Pokaż mimo to