Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo wciągająca historia. Świetnie wykreowany świat, bez nieznośnych banałów. Wątek romansu odrobinę oklepany, ale za to krwiści bohaterowie i waga jaką przykładają do relacji międzyludzkich na duży plus. Nie dziwi zupełnie popularność tej serii.

Bardzo wciągająca historia. Świetnie wykreowany świat, bez nieznośnych banałów. Wątek romansu odrobinę oklepany, ale za to krwiści bohaterowie i waga jaką przykładają do relacji międzyludzkich na duży plus. Nie dziwi zupełnie popularność tej serii.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia. Fajny świat oparty na ambiwalentnym stosunku - my niemagowie, oni magowie; my biedny, oni bogaci. Od pierwszych stron wrzuceni w środek akcji pozostajemy w biegu aż do ostatnich stron. Niestety, muszę przyznać, że dla mnie książka odrobinę zbyt infantylna i żałuję, że nie czytałam jej jakieś 15 lat temu.

Mam mieszane uczucia. Fajny świat oparty na ambiwalentnym stosunku - my niemagowie, oni magowie; my biedny, oni bogaci. Od pierwszych stron wrzuceni w środek akcji pozostajemy w biegu aż do ostatnich stron. Niestety, muszę przyznać, że dla mnie książka odrobinę zbyt infantylna i żałuję, że nie czytałam jej jakieś 15 lat temu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta część podobała mi się chyba najmniej. Brakowało rozwinięcia najważniejszych momentów fabuły - zanim zdążyłam poczuć ekscytację, już było po wszystkim. Tęskniłam za dreszczykiem emocji, a błędy w druku potwornie mnie rozpraszały. Na plus zmiana w Elizabeth - jej dojrzałe decyzje, życzliwość i empatia oraz moja ulubiona postać Freddiego z jego błyskotliwością i charakterkiem.

Ta część podobała mi się chyba najmniej. Brakowało rozwinięcia najważniejszych momentów fabuły - zanim zdążyłam poczuć ekscytację, już było po wszystkim. Tęskniłam za dreszczykiem emocji, a błędy w druku potwornie mnie rozpraszały. Na plus zmiana w Elizabeth - jej dojrzałe decyzje, życzliwość i empatia oraz moja ulubiona postać Freddiego z jego błyskotliwością i charakterkiem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje pierwsze spotkanie z historią Osieckiej. Czegoś mi zabrakło. Miałam wrażenie, że czytam o fikcyjnej bohaterce.

Moje pierwsze spotkanie z historią Osieckiej. Czegoś mi zabrakło. Miałam wrażenie, że czytam o fikcyjnej bohaterce.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem obiektowna jeśli idzie o Jeżycjadę. Jest to moja literacka miłość bez dwóch zdań. Mogę za to napisać za co lubię właśnie tę część. Przede wszystkim za wyjątkową więź ojciec-córka, za Robrojka, który jest uosobieniem dobra, za Bellę, która potrafi użyć każdego znanego majsterkowiczom narzędzia i oczywiście za Józinka, który godnie znosi monologi matki.

Nie jestem obiektowna jeśli idzie o Jeżycjadę. Jest to moja literacka miłość bez dwóch zdań. Mogę za to napisać za co lubię właśnie tę część. Przede wszystkim za wyjątkową więź ojciec-córka, za Robrojka, który jest uosobieniem dobra, za Bellę, która potrafi użyć każdego znanego majsterkowiczom narzędzia i oczywiście za Józinka, który godnie znosi monologi matki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Doskonały wątek "ptaszyn", połączony z barwną główną bohaterka i solidną garścią niebanalnego żartu o trupach. Podobało mi się!

Doskonały wątek "ptaszyn", połączony z barwną główną bohaterka i solidną garścią niebanalnego żartu o trupach. Podobało mi się!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejna przyjemna pozycja od Jadowskiej. Szybka lektura, cięty dowcip, ciut więcej niż poprzednio życiowego, okrutnego realizmu. Lubię sposób w jaki autorka widzi rodziny. Jako cokół, który wszystko zniesie. Nic tylko polecić.

Kolejna przyjemna pozycja od Jadowskiej. Szybka lektura, cięty dowcip, ciut więcej niż poprzednio życiowego, okrutnego realizmu. Lubię sposób w jaki autorka widzi rodziny. Jako cokół, który wszystko zniesie. Nic tylko polecić.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Elizabeth po raz kolejny rusza w bożonarodzeniową podróż do Winterhouse. Tym razem, inaczej niż w zeszłym roku, nic jej nie niepokoi, a przepełniona jest wyłącznie radością na myśl o spotkaniu z przyjaciółmi i rodziną. Niestety spokojną podróż zakłóca jej wyjątkowo nieprzyjemna rodzina. Młody chłopak zajmuje jej miejsce w autobusie w trakcie jednego z postojów, a jego rodzice zamiast uspokoić sytuację podsycają ją dwuznacznymi komentarzami. Niestety prędko okazuje się też, że upiorna trójka jedzie do Hotelu Winterhouse, zatem nasza bohaterka z pewnością nie widzi ich po raz ostatni.

Życie w hotelu dziadka nie potrafi być nudne. Po dotarciu na miejsce szybko okazuje się bowiem, że w ukochanym budynku prawdopodobnie kryją się sekretne korytarze, a w nich kolejne magiczne przedmioty, które w niepowołanych rękach mogą okazać się niebezpieczne. Wszystkim interesuje się podejrzanie dużo osób, w tym poznana pierwszego dnia rodzina Powterów i Elena - dziewczynka, która mimo własnej nienaganności nie wzbudziła zaufania naszych bohaterów. Elizabeth i Freddiego czeka wiele zagadek do rozszyfrowania i sekretów do odkrycia.

Podobnie jak poprzednim razem, jestem zachwycona historią stworzoną przez Bena Gutersona. Pomysłowość autora zdaje się nie znać granic, a szczegółowość z jaką opisuje każdy zakątek hotelu Winterhouse niemal fizycznie wprowadza czytelnika do tego fantastycznego miejsca. Lubię też postacie, które kreuje pisarz. Nie są one nigdy jednoznacznie dobre i złe. Przekazują emocje, popełniają błędy, potrafią sobie je uświadomić i uczą młodego czytelnika o procesie szlifowania własnego charakteru. Poza tym lektura obu części "Hotelu..." była po prostu wspaniałą zabawą.

Jedyne nad czym ubolewam, to fakt, że sięgnęłam po tę książkę wiosną. Stwierdziłam przy okazji lektury, że o zimie i okresie bożonarodzeniowym powinno się czytać w listopadzie i grudniu - wtedy najlepiej czuje się klimat panujący w książkach.

Elizabeth po raz kolejny rusza w bożonarodzeniową podróż do Winterhouse. Tym razem, inaczej niż w zeszłym roku, nic jej nie niepokoi, a przepełniona jest wyłącznie radością na myśl o spotkaniu z przyjaciółmi i rodziną. Niestety spokojną podróż zakłóca jej wyjątkowo nieprzyjemna rodzina. Młody chłopak zajmuje jej miejsce w autobusie w trakcie jednego z postojów, a jego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę Emilia Kiereś, Małgorzata Musierowicz
Ocena 7,7
Na Jowisza! Uz... Emilia Kiereś, Małg...

Na półkach: ,

Jeśli dobrze wczytać się zarówno w "Tym razem serio.." jak i w "Na Jowisza!..." nie sposób nie zauważyć, iż to, jaką jest autorką i jakie treści przekazuje nam - swoim wiernym fanom Musierowicz, w dużej mierze jest takie, a nie inne dzięki ludziom, którzy ją otaczają. Dzięki rodzinie - domowi, w którym się wychowała i tym, który stworzyła, dzięki przyjaciołom - tym ze szkolnej ławki, tym korespondencyjnym i tym poznanym zupełnie przypadkiem, dzięki ludziom z branży, którzy potrafią przenieść góry oraz dzięki czytelnikom, którzy nie pozostają wyłącznie biernymi obserwatorami procesu twórczego.

Książka ta, jak sam tytuł wskazuje, faktycznie jest formą uzupełnienia Jeżycjady. Ilustracje namalowane przez autorkę, przedstawiające niezobrazowanych do tej pory bohaterów to prawdziwa perełka. Muszę przyznać, że wiele z tych osób wyobrażałam sobie w zupełnie inny sposób. Opowieści z życia wzięte, które nieco zmienione wplątane zostały w wątki ulubionych bohaterów, to cudowność w czystej formie. Zaś fakt, że niektóre postacie zostały zlepione nie tylko z wyobraźni autorki, ale również z cech osób z jej bliskiego i dalszego otoczenia sprawia, że wyobraźnia się tylko rozpędza.

Nie wiem czy jest coś przyjemniejszego niż poznanie ukochanego autora nieco bardziej. Móc czytać o sytuacjach z życia wziętych, o anegdotkach rodzinnych, o słoikach pod choinką, o kochanym bracie, mamie, ciotce, mężu i dzieciakach. Wszystkie te zakamarki, do których wpuszcza nas Musierowicz są niczym czterolistna koniczynka znaleziona zupełnie niechcący podczas codziennego spaceru. Przedłużałam proces czytania jak tylko mogłam - czytałam tylko do poduszki, po maksimum trzy rozdziały, ale niestety mimo wszystko zdecydowanie zbyt szybko dotarłam do zakończenia. "Na Jowisza!..." jest książką, o której czytelnik marzy, by nigdy się nie skończyła. Trzymajcie zatem kciuki, by kiedyś pojawił się jeszcze co najmniej jeden taki pomysł. Marzę o tym, by móc przeczytać to jeszcze raz, od nowa.

Jeśli dobrze wczytać się zarówno w "Tym razem serio.." jak i w "Na Jowisza!..." nie sposób nie zauważyć, iż to, jaką jest autorką i jakie treści przekazuje nam - swoim wiernym fanom Musierowicz, w dużej mierze jest takie, a nie inne dzięki ludziom, którzy ją otaczają. Dzięki rodzinie - domowi, w którym się wychowała i tym, który stworzyła, dzięki przyjaciołom - tym ze...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tajemne życie magów Ida Pierelotkin, Agnieszka Wajda
Ocena 7,1
Tajemne życie ... Ida Pierelotkin, Ag...

Na półkach: ,

Każdy człowiek wyobraża sobie życie osób wyjątkowych w różny sposób. Królowa angielska z pewnością co ranek wita się z całą służbą i psami. Gwiazda rocka ma ogromny dom z kręgielnią w piwnicy, gdzie rozgrywają się turnieje sąsiedzkie. Ulubiony pisarz zaś zamyka się na cały dzień w biurze i nie przestaje tworzyć aż do zmierzchu i tak przez co najmniej dwa miesiące ciurkiem. Zdecydowana większość z nas jednak zgodzi się chyba ze mną, jeśli stwierdzę, że życie magów wyobrażamy sobie jako niekończącą się przygodę, gdzie każdy problem rozwiązuje się odpowiednim czarem. Co jednak jeśli życie tych ostatnich jest usłane podobnymi problemami, co nasze?

Poznajmy zatem trzech magów warszawskich: Maga Pierwszego, Maga Drugiego i Maga Trzeciego. Zastanawiacie się pewnie dlaczego nie wymieniam ich nazwisk lub chociaż pseudonimów. Otóż podstawową cechą każdego dobrego maga jest przede wszystkim jego tajemniczość. Ujawniając swoje imiona nasi bohaterowie utraciliby znacznie na tajemniczości, a do tego dopuścić nie chcemy! Magowie, o których pisze Ida Pierelotkin mają wspólny problem - otóż okazuje się, że we współczesnym świecie trudno znaleźć miejsce, gdzie porządny mag mógłby znaleźć pracę pozwalającą utrzymać pięcioosobową rodzinę (musicie bowiem wiedzieć, że magowie mają zawsze trójkę dzieci tej samej płci), a która pozwalałaby im w pełni sprawdzić się w swojej prawdziwej pasji.

Nie uważacie, że problem ten jest dosyć powszedni? Cóż za zaskoczenie, gdy dowiadujesz się, że nawet magowie mają dosyć przyziemne kłopoty, prawda? Możecie być natomiast pewni, że ich kłopoty nie biorą się wcale z przyziemnych przyczyn. Jeśli bowiem właściciel komisu samochodowego zatrudnia cię po to, byś zaczarowywał samochody tak, by wyglądały na nówki sztuki, gdy w rzeczy samej są to totalne graty, lub zatrudniając się jako osoba przepowiadająca przyszłość musisz założyć spódnicę, udawać kobietę i porządnie koloryzować, to trudno jest zaliczyć takie sytuacje do zupełnie normalnych.

Każdy z poznanych przez nas Magów ma swoją wyjątkową historię, każdy z nich chciałby też po prostu znaleźć w życiu miejsce, w którym będzie mu zwyczajnie dobrze. Całe szczęście ich bajania wysłuchuje jeszcze jedna, wyjątkowa postać, którą określić śmiało możecie jako nieomylna, wspaniałą, wyjątkową lub doskonałą. Wszystkie te epitety są odpowiednie, ponieważ to ten właśnie bohater drugiego planu rozwikła wszystkie zawirowania, znajdzie złoty środek, uratuje sytuacje, słowem: jak zwykle poukłada wszystko na swoje miejsce.

Dawno tak przyjemnie nie czytało mi się książki nibyfantastycznej. Używam przedrostka "niby", bo jestem zdania, że autorka podglądała mnie zza zasłonki w naszym praskim bloku i widziała moje ostatnie zmagania ze znalezieniem swojej roli w świecie. Z tego miejsca powinnam również serdecznie podziękować za podniesienie na duchu, ponieważ ta właśnie cecha wydaje mi się głównym celem "Tajemnego życia magów". To wspaniałe jak prezentując życie wyjątkowe można opowiedzieć o sprawach zupełnie przyziemnych. Skoro magowie mogą zmagać się z problemem odnalezienia celu w życiu, to i nam nie powinno być przez to wstyd! Nie ma nic złego w szukaniu własnych możliwości, w podejmowaniu ryzyka, w rezygnowaniu ze spraw, które sprawiają nam przykrość.

Każdy człowiek wyobraża sobie życie osób wyjątkowych w różny sposób. Królowa angielska z pewnością co ranek wita się z całą służbą i psami. Gwiazda rocka ma ogromny dom z kręgielnią w piwnicy, gdzie rozgrywają się turnieje sąsiedzkie. Ulubiony pisarz zaś zamyka się na cały dzień w biurze i nie przestaje tworzyć aż do zmierzchu i tak przez co najmniej dwa miesiące ciurkiem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzięki lulankom Agnieszki Tyszki przenosimy się w świat zakamarków wysokich traw i gęstych paproci. Tam gdzie rosną dzikie poziomki i borówki. Gdzie co kilka metrów natrafiamy na piękny kopiec należący do pracowitych mrówek lub srebrzysty majstersztyk pajęczej nici. Wśród wszystkich tych fantastyczności żyją wyjątkowe stworzonka. Każde z nich ma konkretne zadanie do wykonania, by życie na łące trwało bez większych niespodzianek. Jest tutaj dobra wróżka, niezwykle odważna biedronka, wyjątkowa babcia ćma, bardzo mądry żuk oraz wiele, wiele innych. Wszyscy żyją ze sobą w wyjątkowej symbiozie, a obrazek ten dopełniają wiatry, gwiazdy, słońca i deszcze.

Książeczka jest zbiorem opowiadań, w których głównymi bohaterami są poszczególne postacie, które możemy odnaleźć na łonie natury. W każdej historii odnajdziemy niezbędny w dobrej baśni morał i szereg zachowań przyporządkowany do tych dobrych i nieodpowiednich reakcji na czyjeś radości i smutki. Są to krótkie teksty, wprost idealne na kwadrans tuż przed snem. Wszystkie zakończone happy endem, więc nie musimy martwić się o jakość snu u najmłodszych pociech.

Mówiąc o przygodach, które serwuje nam książka nie można pominąć wspaniałych ilustracji specjalnie do niej stworzonych. Te wszystkie ukryte gdzieś w liściach i kwiatach twarze. Pięknie przenikające się kolory, zatarte linie i delikatne kreski. Wszystko na granicy jawy i snu. Idealnie oddają klimat niezwykłości, która jest podstawowym składnikiem wszystkich opowiadań Tyszki.

Dotychczas spod pióra autorki czytałam wyłącznie książki dla starszych dzieci i nastolatków. Nie spodziewałam się zatem czegoś dla maluszków. A tutaj takie zaskoczenie! Nie dość, że swoją szatą graficzną ta niewielka książeczka wprost zachwyca, to jeszcze historyjki w środku są wprost stworzone do roli starej, dobrej dobranocki. Wszystko przedstawione dość prostym językiem, któremu nie brak barw i emocji tak ważnych w procesie edukacyjnym dzieci. Każda postać reprezentuje konkretne cechy, które są dość jasno potępiane, bądź nagradzane w toku fabuły, co pozwala również pielęgnować wrażliwość u najmłodszych. Jak zatem widzicie bajkowe lulanki niosą ze sobą nie tylko piękne ilustracje i przeciekawe historie, ale również przekazują bezcenne wartości pomagające w wychowaniu dobrych i ciepłych ludzi.

Dzięki lulankom Agnieszki Tyszki przenosimy się w świat zakamarków wysokich traw i gęstych paproci. Tam gdzie rosną dzikie poziomki i borówki. Gdzie co kilka metrów natrafiamy na piękny kopiec należący do pracowitych mrówek lub srebrzysty majstersztyk pajęczej nici. Wśród wszystkich tych fantastyczności żyją wyjątkowe stworzonka. Każde z nich ma konkretne zadanie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest bardzo dobra. Język, emocje, historia, przesłanie i etniczność są wprost porywające. Poznajemy historię rodziny Hartów, a raczej kobiet z tegoż rodu. Każda niesie ze sobą dojmującą siłę, ale my skupiamy się na najmłodszej z nich - Alice. Poznajemy ją jak jest jeszcze dzieckiem i mieszka nad oceanem z matką i ojcem. Z matką delikatną niczym polny kwiat i ojcem, który wykorzystuję jej posłuszeństwo w najgorszy z możliwych sposobów. Znęca się nad żoną fizycznie, a z biegiem lat jego ręka dosięga też naszej małej bohaterki. Wielki pożar zmienia bieg wydarzeń. Alice trafia pod opiekę babci - kobiety, której nigdy nie było dane jej poznać. Milcząca próbuje znaleźć swoje miejsce między babcią i kobietami, które przygarnęła na plantację kwiatów.

Przechodzimy z Alice najgorsze i najlepsze dni jej dzieciństwa i dorosłego życia. Historia momentami okrutna jest też pełna nadziei. Pokazuje możliwości, które daje wolna wola, wsparcie rodziny i przyjaciół, ścieżki pełne skrzyżowań, które pozwalają zmienić wszystko. Opowieść otacza wianek kwiatów o różnych znaczeniach i ta symbolika jest chyba najpiękniejszym elementem książki. Nie tylko ją urozmaica i sprawia, że jest jedyna w swoim rodzaju, ale również wspiera nas w zrozumieniu lepiej każdego elementu układanki.

Książka jest bardzo dobra. Język, emocje, historia, przesłanie i etniczność są wprost porywające. Poznajemy historię rodziny Hartów, a raczej kobiet z tegoż rodu. Każda niesie ze sobą dojmującą siłę, ale my skupiamy się na najmłodszej z nich - Alice. Poznajemy ją jak jest jeszcze dzieckiem i mieszka nad oceanem z matką i ojcem. Z matką delikatną niczym polny kwiat i ojcem,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przepowiednia Emilia Kiereś, Marcin Minor
Ocena 7,7
Przepowiednia Emilia Kiereś, Marc...

Na półkach: ,

Ostatnie powieści Emilii Kiereś, które czytałam były życzliwe, ale bezpieczne. Dzwoneczek, gwiazdka i listek to artefakty książek zakotwiczonych w świecie bliższym naszej rzeczywistości, skąpanym w ogromnych ilościach promieni słońca. Tu zaś większość czasu spędzamy po ciemku, niepewni kolejnego dnia, owinięci magią, która nie zawsze prowadzi do dobrego. Nadal jednak motywem przewodnim historii jest miłość. Miłość, która pozwala uporać się z każdą przeciwnością losu, zagubionych sprowadza do domu, pozwala odnaleźć szczęście w zwykłych codziennych czynnościach. I ja to sobie chyba najbardziej cenię w książkach dla dzieci i młodzieży - podkreślenie wagi miłości w życiu tego każdego najmłodszego i najstarszego człowieka.

Klara i Adam od śmierci rodziców mieszkają we dworze sami. Dni ciągną się w podobny sposób - pełne pracy i obowiązków. Ich wyjątkowe przywiązanie może poniekąd wynikać z niepełnosprawności dziewczynki. Klara bowiem jest niewidoma. Często prosi brata o to, by opisał jej świat wkoło. Fascynują ją zwłaszcza kolory. Brat zaś jest pełen podziwu sile woli u młodszej dziewczynki. Ich sielskie życie zmienia się nagle, razem z chłodnym deszczem i postacią niezgrabnej kobiety, która prosi o schronienie w dniu, w którym Klara po raz pierwszy zostaje sama w domu.

Po tym jednym zwrocie akcji, następne przygody zdają się spadać na rodzeństwo lawinowo. Na próbę wystawiona jest ich wiara we własne możliwości, w przywiązanie, w innych ludzi. Oboje spotyka niebezpieczeństwo, oboje muszą sobie z nim poradzić w pojedynkę i oboje też finalnie podejmują ważne, życiowe decyzje. Historia wydaje się opowieścią o rodzinnej miłości, odpowiedzialności za drugiego człowieka, walce z przeciwnościami losu i sile ducha. A wszystkiemu towarzyszy cygańska przepowiednia - jednak z tych, które nigdy się nie mylą.

Złożoność postaci. Zarówno Klara, jak i Adam są dobrymi dzieciakami bez dwóch zdań. Ale nie są Kopciuszkiem - posłusznym i grzecznym mimo wszystko. W ich zachowaniu owszem widzimy duże złoża życzliwości, ale też charakter, który w razie potrzeby ujawnia się, by wymierzyć sprawiedliwość, czy też sprzeciwić się ludziom podłym. Bardzo mnie takie kształtowanie bohaterów odpowiada, bo uczy asertywności i siły ducha.

Ostatnie powieści Emilii Kiereś, które czytałam były życzliwe, ale bezpieczne. Dzwoneczek, gwiazdka i listek to artefakty książek zakotwiczonych w świecie bliższym naszej rzeczywistości, skąpanym w ogromnych ilościach promieni słońca. Tu zaś większość czasu spędzamy po ciemku, niepewni kolejnego dnia, owinięci magią, która nie zawsze prowadzi do dobrego. Nadal jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia zaczyna się jak wiele innych. Jest sobie dziewczyna z sierocińca, która trafia do niemal idealnego domu, ale przez problemy finansowe musi przenieść się w miejsce mniej przyjemne. Mężczyzna, który zaoferował się nią zaopiekować jest światowej klasy architektem, ale mieszka w ponurym domu, gdzie niemal wszystkie drzwi są zamknięte na cztery spusty. Co więcej Hazel nie jest nawet dane go poznać, bo najwidoczniej jej pojawienie się nie jest ważniejsze od konferencji w Japoni. W szkole, jak można się domyślić, też kolorowo nie jest. Szybko przylega do niej pseudonim orzechowej czarownicy, a nastolatkowie są okrutniejsi niż zwykle - publiczne szyderstwa i niesmaczne żart, to tylko część z ich repertuaru. Hazel jednak ma silny charakter i tak łatwo nie daje się zastraszyć. Poza tym ma na głowie ważniejsze sprawy - zdaje się, że traci zmysły. Ogród znajdujący się naprzeciw domu, w którym mieszka do niej przemawia. Mimo panującej w Londynie zimy Hazel słyszy szelest bezlistnych drzew i czuje zapach wysuszonych kwiatów. Nieodwiedzany od dziesiątek lat park kryje ogromną tajemnicę, której odkrycie może być naprawdę niebezpieczne. Nasza bohaterka wsparcie znajduje w przyjacielu ze szkoły - Colinie. Chłopak to prawdziwy geniusz, jednak boryka się z masą własnych problemów. Nasza dwójka może zatem pomóc sobie nawzajem jeśli tylko pozwoli sobie na odrobinę zaufania.

Zarówno postać Hazel, jak i Colina są świetnie skonstruowane. W niecałych dwustu stronach autorka zawiera pełne historie obojga nastolatków nie zapominając o postaciach drugoplanowych, które są równie zmyślnie skonstruowane. Nie ma nikogo, kto nie byłby istotny dla historii, więc warto być czujnym przez całą lekturę.

Na koniec warto zaznaczyć, że książka napisana jest swobodnym językiem. Dzięki temu czyta się ją wprost ekspresowo. Mnie to zajęło dosłownie pół dnia, przy czym ani razu nie straciłam zainteresowania ani wątku. To dużo mówi o jakości tekstu, jak i o samej historii. Muszę jednak przyznać, że niespodziewanie bardziej podobała mi się pierwsza część opowieści, w której poznajemy bohaterów i ich przeszłość, niż końcówka, w której umiejscowiony został punkt kulminacyjny i rozwiązanie wszystkich zagadek.

Historia zaczyna się jak wiele innych. Jest sobie dziewczyna z sierocińca, która trafia do niemal idealnego domu, ale przez problemy finansowe musi przenieść się w miejsce mniej przyjemne. Mężczyzna, który zaoferował się nią zaopiekować jest światowej klasy architektem, ale mieszka w ponurym domu, gdzie niemal wszystkie drzwi są zamknięte na cztery spusty. Co więcej Hazel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia Patrycji Iskierki, na którą wszyscy wołają Patycja zaczyna się dość zwyczajnie. Nowe miejsce zamieszkania, nowa szkoła, nowi koledzy z klasy, nowe wyzwania. Nasza bohaterka ma jednak w sobie coś niezwykłego - ogromną pomysłowość, chęć pomocy każdej napotkanej osobie i niezwykłą charyzmę. Już pierwszego dnia w szkole zachwyca wszystkich zmyślnymi rymowankami na temat każdej osoby w klasie. Po tym wydarzeniu przygody sypią się dosłownie jak z kapelusza. Dziewczynka i jej nowi przyjaciele wprowadzają prawdziwe odświeżenie przy ulicy Promykowej. Zakładają własną kapelę, pomagają starszemu panu nieco odmłodnieć, organizują festyn - słowem, tworzą społeczność wśród dzieci i dorosłych, w której absolutnie każdy czuję się chciany i lubiany.

Postać Patycji jest wspaniała. Odważna dziewczynka, nie bojąca się wprowadzać swoje niezwykłe plany w życie. Wyciąga niewielką dłoń do każdego potrzebującego, nie straszni jej są podchmurni staruszkowie, ani drapieżni paparazzi. Jej wyobraźnia nie ma granic, a dobre serce z dnia na dzień wydaje się rosnąć w nieskończoność. Wszystko to otoczone jest historią, w której nie ma zbędnego patosu, może nieco fantastyczności, ale nie takiej, która nie mogłaby się w życiu wydarzyć.

Wydaje mi się, że Patrycja jest bohaterem idealnym dla dzieciaków, które borykają się z tematyką inności. Czy to swojej, czy też rówieśników. Dziewczynka przedstawia wyjątkowość taką, jaką jest - jedyną w swoim rodzaju. Swoim zachowaniem, decyzjami i rozumowaniem podkreśla, że bycie sobą jest po prostu najlepszą opcją, jaką można wybrać i nie ma się absolutnie czego wstydzić.

Aspektem wartym podkreślenia w przypadku tej książeczki jest również jej szata graficzna. Rysunki Marty Krzywickiej idealnie oddają charakter całej historii. Prosta kreska, niepozbawiona dynamiki i iskry wspaniale obrazuje wszystkie przygody, które przytrafiają się dzieciakom z ulicy Promykowej.

Historia Patrycji Iskierki, na którą wszyscy wołają Patycja zaczyna się dość zwyczajnie. Nowe miejsce zamieszkania, nowa szkoła, nowi koledzy z klasy, nowe wyzwania. Nasza bohaterka ma jednak w sobie coś niezwykłego - ogromną pomysłowość, chęć pomocy każdej napotkanej osobie i niezwykłą charyzmę. Już pierwszego dnia w szkole zachwyca wszystkich zmyślnymi rymowankami na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Amy Dorrit, to dziewczę urodzone w Marshalsea - więzieniu, do którego trafiają ludzie skazani za długi. Jej ojciec spędził w nim ponad dwadzieścia lat i Maleńka nie pamięta życia innego niż to w ubóstwie. Sama jest wyjątkową osobą - niezwykle oddaną, troszczącą się zarówno o rodzeństwo, ojca i innych potrzebujących. W tym wszystkim jej marzenia i pragnienia schodzą na dalszy plan do momentu, aż spotyka na swojej drodze syna jednej z kobiet, u których szyje. Arthur Clenman jest biznesmenem, który wraca z Japonii, gdzie pochował ojca, do domu rodzinnego, w którym próżno szukać ciepła. Całe szczęście uwalniając się od zimnej matki odnajduje prawdziwe przyjaźnie, w tym tą najważniejszą - z maleńką Dorrit. Po wielkim sukcesie jego nowej firmy i próbie pomocy rodzinie Dorrit przychodzi jednak potężny kryzys, który poważnie wpływa na zdrowie mężczyzny, a co za tym idzie na szczęście naszej głównej bohaterki.

Książka doskonale uwydatnia różnice kulturowe między XIX wiekiem, a czasami współczesnymi. Łapałam się na tym, że zupełnie nie rozumiałam zachowań bohaterów. Były nielogiczne i momentami wręcz niewiarygodne. Oczywiście jestem świadoma, że to wyłącznie kwestia szkicu zachowań, do którego ludzie mniej lub bardziej się dostosowują, ale mimo wszystko nie wszystko było dla mnie jasne. Muszę przyznać, że na przykład ślepe oddanie Maleńkiej Dorrit mnie nie przekonało. Nie wyobrażam sobie być aż tak podległa zachciankom bliskich, aczkolwiek rozumiem sympatię, którą darzyli ją obcy. Trudno nie ulec urokowi tak życzliwej osoby. W całej powieści nie ma postaci, którą jednoznacznie mogłabym nazwać swoją ulubioną, aczkolwiek najbliższy memu sercu jest Arthur Clenman.

Na koniec warto zaznaczyć, iż egzemplarz, który czytałam post factum okazał się skróceniem oryginału. Nie jestem pewna, czy jest dostępna pełna wersja Małej Dorrit w polskim tłumaczeniu. Zaskoczyła mnie ta informacja, przyznaję, ale szczerze mówiąc nie wiem czy faktycznie zrobiło mi to różnice. Może wyłącznie w tym, że wersji tysiącstronnicowej mogłabym zwyczajnie nie podołać. Czuć było, zwłaszcza pod koniec, spłycenie narracji i zbytnie przyspieszenie akcji, ale koniec końców umoralniające przesłanie zostało czytelnikowi dostarczone, więc nie zamierzam mocno krytykować. Lekturę w każdym razie polecam i biegnę do kolejnej. Ahoj przygodo!

Amy Dorrit, to dziewczę urodzone w Marshalsea - więzieniu, do którego trafiają ludzie skazani za długi. Jej ojciec spędził w nim ponad dwadzieścia lat i Maleńka nie pamięta życia innego niż to w ubóstwie. Sama jest wyjątkową osobą - niezwykle oddaną, troszczącą się zarówno o rodzeństwo, ojca i innych potrzebujących. W tym wszystkim jej marzenia i pragnienia schodzą na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdziwiła mnie spora liczba negatywnych opinii i szczerze mówiąc nieco zniechęciła. Całe szczęście niepotrzebnie się martwiłam. Książkę połknęłam w jeden wieczór - trudno inaczej, skoro ma zaledwie dziewięćdziesiąt stron i składa się głównie z korespondencji. Po namyśle stwierdzam wręcz, że trudno nazwać to autobiografią, bo Musierowicz pisze raczej o ludziach, których spotkała w swoim życiu, nie zaś o samej sobie. Niektórym przeszkadza, że za mało w tym wszystkim Jeżycjady. Sama nigdy bym tak nie stwierdziła. Każda osoba, którą przedstawia nam pisarka w jakiś sposób zajęła miejsce na Jeżycach czy to skrywając się pod cechami charakteru którejś z postaci, czy też wpływając na fabułę doświadczeniem życiowym.

Pokrzepiające jest to, jak wiele wspaniałych osób wiąże się z samą Małgorzatą Musierowicz. Poczynając od rodziny tej bliższej i dalszej, aż do przypadkowo spotkanych ludzi, którzy stali się przyjaciółmi na całe życie. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być rodzeństwem kogoś super ważnego dla świata kultury kraju i nie tylko? Czy nie zabawna jest perspektywa Stanisława Barańczaka, który odgrywa rolę starszego-młodszego brata pilnującego, by siostra nie spotykała się z byle kim? Gdybyście wiedzieli w jaki niepohamowany zachwyt wpadłam dowiedziawszy się, że profesor Dmuchawiec właściwie faktycznie istniał! Co prawda nie był to jeden mężczyzna, a kilku, ale fakt posiadania takich nauczycieli w swoim życiu, to musiało być coś niezwykłego!

Zdziwiła mnie spora liczba negatywnych opinii i szczerze mówiąc nieco zniechęciła. Całe szczęście niepotrzebnie się martwiłam. Książkę połknęłam w jeden wieczór - trudno inaczej, skoro ma zaledwie dziewięćdziesiąt stron i składa się głównie z korespondencji. Po namyśle stwierdzam wręcz, że trudno nazwać to autobiografią, bo Musierowicz pisze raczej o ludziach, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga część losów Feyry jest fantastycznie przemyślana i cudownie zagmatwana. Witamy ją w zupełnie nowej odsłonie, przytłoczoną traumatycznymi wydarzeniami i odpowiedzialnością, którą za sobą niosą. Z jednej uwięzi w chacie z rodziną, którą musiała utrzymać przy życiu wpada w kolejną na dworze, który oczekuje od niej pełnego posłuszeństwa i oddania. Każdy jej ruch jest obserwowany i każdy coś oznacza. Zamknięta w czterech ścianach dosłownie szaleje pod natłokiem zadań wybawczyni Prythianu. Czuje się zdradzona i uwięziona.

Któż mógłby się spodziewać, że wybawieniem okaże się najgorsza szuja w świecie istot magicznych? Rhysand pokazał już na co go stać. Swoimi chytrymi zagrywkami dostał się do umysłu Feyry, napiętnował ją i niejako zmusił do przyrzeczenia, które będzie się za nią ciągnęło przez stulecia. Jak się jednak okazuje każde działania Księcia Dworu Nocy podyktowane było i jest potrzebą zapewnienia swoim poddanym bezpieczeństwa. Podczas pobytu w jednym z jego miast Feyra szybko pojmuje prawdziwe oblicze Rhysanda i lepiej rozumie też samą siebie. Czy to możliwe, że ten okrutny książę ma miękkie serce, a losy świata zależeć będą od stworzenia, którym się stała?

Rozumiem ten wszechobecny zachwyt całym cyklem o Feyrze. Maas potrafi w niezwykły sposób trafić w gust każdej kobiety tworząc męskich bohaterów rodem z powieści Jane Austen. Do wyboru, do koloru: altruistyczny Rhysand, tajemniczy Azriel, nieokiełznany Kassian, zaborczy Tamlin i oddany Lucien. Co, kto lubi. Ja stawiam całym sercem na Azriela. Poza tym książkę czyta się bardzo szybko i łatwo jest wciągnąć się w fabułę. Postaci drugo, trzecio, a nawet czwartoplanowi są z krwi i kości, a podziały i sytuacje społeczne mimo, że w świecie zupełnie fantastycznym są aż nazbyt prawdopodobne. Wydaje mi się, że to dzięki tym elementom od pierwszych stron czujemy się zaproszeni do świata "Dworu mgieł i furii" i mościmy sobie w nim wygodne miejsce na długo... bardzo długo.

Druga część losów Feyry jest fantastycznie przemyślana i cudownie zagmatwana. Witamy ją w zupełnie nowej odsłonie, przytłoczoną traumatycznymi wydarzeniami i odpowiedzialnością, którą za sobą niosą. Z jednej uwięzi w chacie z rodziną, którą musiała utrzymać przy życiu wpada w kolejną na dworze, który oczekuje od niej pełnego posłuszeństwa i oddania. Każdy jej ruch jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja powieści dzieje się w świecie wspaniałym, w którym nasza stolica mieni się wieloma barwami magii, strachu, niespodzianki i odmienności. Niby ulice podobne, niby mosty też by się zgadzały, ale jednak Wars i Sawa są zupełnie innym miejscem niż to, które znamy z codziennej drogi do pracy. Porządek i bezpieczeństwo zapewnia Zakon, którego głową niezmiennie od lat jest jego Matka - Irena. Cienie (bo tak nazwano jej podwładnych) są wyspecjalizowanymi, bezwzględnymi zabójcami. Skrupułów im raczej brak, a jeśli znajdzie się jakiś wyjątek, to długo na rynku pracy miejsca nie zagości.

Główną bohaterką jest jeden z cieni - Nikita. Kobieta, która w swoim trzydziestokilkuletnim życiu przeszła niejedno. Co ciekawe, niemal każda wątpliwej jakości przygoda, która ją w życiu spotkała zdarzyła się z przyczyn rodzinnych. Matka psychopatka, ojciec dosłownie i w przenośni potwór wcielony, więc trudno się dziwić. Dziewczyna nauczona nie przywiązywać się do ludzi niemal idealnie nadaje się na profesjonalnego mordercę. Rzecz w tym, że praca w służbach grozi posiadaniem partnera,a tenże partner potrafi wywrócić życie do góry nogami. Robin - bo tak na imię mężczyźnie, który pojawia się niespodziewanie jako nowy współpracownik naszej wojowniczki, to niezwykły przypadek cienia. Jest tak łatwowierny, miły i sympatyczny, że coś musi być z nim nie tak... prawda?

Pomysł na alternatywne ukazanie Warszawy to strzał w dziesiątkę. Zakon przyjmujący zlecenia na różne potwory i mutanty - bomba. Dzielnica Cudów - w ogóle mój osobisty ulubieniec, sama bym się zastanowiła nad spędzeniem tam kilku nocy, by sprawdzić czy zechce mnie w swoich szeregach. Gdyby tylko Nikita tak potwornie mnie nie denerwowała już od pierwszych stron własnej historii, to powiedziałabym, że książka jest jedną z lepszych przeczytanych w tym roku. Niestety główna bohaterka, a co za tym idzie narracja, którą prowadzi sprawiła, że czytanie szło dużo trudniej. Według mnie jest ona niestety mocno przerysowana. Taka trochę jak z amerykańskiego westernu, albo filmu z Liamem Neesonem. Skrzywdzona przez życie, dlatego zamierza nikogo już nie pokochać, nikomu nie zaufa i ogólnie gdyby mogła, to połowę populacji zarżnęłaby na miejscu. Nazywanie swoich pistoletów Inkwizycją i Zębuszką przeważyło szalę - od tego momentu wiedziałam, że my się po prostu nie polubimy. Za dużo w niej sztucznego patosu i nienaturalnej depresji.

W każdym razie książkę przeczytałam. Końcówkę to nawet powiedziałabym, że migusiem. Nie wiem czy sięgnę po kolejną część. Nikity nie znoszę, ale jej świat całkiem mnie wciągnął, więc kto wie...

Akcja powieści dzieje się w świecie wspaniałym, w którym nasza stolica mieni się wieloma barwami magii, strachu, niespodzianki i odmienności. Niby ulice podobne, niby mosty też by się zgadzały, ale jednak Wars i Sawa są zupełnie innym miejscem niż to, które znamy z codziennej drogi do pracy. Porządek i bezpieczeństwo zapewnia Zakon, którego głową niezmiennie od lat jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mamy pierwsze dni września. Wszyscy ekscytują się nowym początkiem, zapachem niezapisanych zeszytów i możliwościami które niesie ze sobą kolejny rok szkolny. Tereska też cieszy się na myśl o drugiej klasie. W planach jest siedzenie w ławce z Ewką, przykładanie się do nauki i miła zabawa na przerwach. Niestety, jak to w życiu często bywa, nie wszystko idzie po jej myśli. Wraz z wielkim zawodem na najbliższej przyjaciółce Tereskę dopada dojmujące poczucie samotności. Krzesełko obok w klasie jest puste, kuzyn Antek zagląda do nich coraz rzadziej, a do tego nikt nie wierzy jej, że wytropiła prawdziwego potwora. Dziewczynka kocha swoich rodziców, ale nie rozumie dlaczego nie chcą postarać się o kolejne dziecko. Posiadanie młodszego rodzeństwa rozwiązałoby wszystkie jej problemy. Z czasem jednak w życiu Tereski pojawia się promyk nadziei. Podczas jednej z eskapad tropiących Tereska, Antek i Iga gubią się w pobliskim lesie. Próbując odnaleźć drogę do domu trafiają w ramiona mamy jednego z kolegów z klasy naszej bohaterki - Jasia. Okazuje się, że chłopiec rozumie ją lepiej niż mogłaby się tego spodziewać, a potwór może wnieść w życie obojga dzieciaków przyjaźń na całe życie.

Postać Tereski to prawdziwy bohater godny naśladowania. Dziewczynka nie boi się powiedzieć co jej leży na sercu, nie ma problemu z przyznaniem się do winy i przeprosinami, a do tego jest wspaniale uczynna i otwarta na innych. Jej dojrzałość z pewnością wynika z tego, co wynosi z domu przesiąkając miłością rodziców i ich życiową mądrością. Warte podkreślenia jest również to, jak dziewczynka reaguje nie tylko na przykre sytuacje, ale również na szczęście, które jej się przytrafia. Potrafi faktycznie cieszyć się z drobnych gestów, dostrzec je w pozornie niewartych uwagi słowach i przekazać iskierkę dalej w świat.

Emilia Kiereś posiada niespotykany dar pełnego zrozumienia dziecięcych emocji i opisania ich dokładnie takimi, jakie są dla dzieci. Jej słowa docierają zarówno do młodszych, jak i do dużo starszych czytelników. Dzięki temu oddanie się lekturze jej książek dzieciom pomaga zrozumieć, co też dzieje się w ich sercu i głowie, a starszych motywuje do brania czynnego udziału w zmaganiach pociech z codziennymi nieuśmiechami. Nam - dorosłym często zdarza się bagatelizować dziecięce problemy porównując je do kłopotów w pracy, domu, czy tych finansowych. Wydaje nam się, że te błahostki związane z dzieleniem ławki w szkole, czy też byciem zawsze najsłabszym i najmłodszym nie są czymś wartym zmartwień. Każdy smutek warty jest pochylenia się nad nim, choćbyśmy nie wiem za jak drobny i niegroźny go uważali. Każdą łezkę bowiem można przekuć w uśmiech.

Mamy pierwsze dni września. Wszyscy ekscytują się nowym początkiem, zapachem niezapisanych zeszytów i możliwościami które niesie ze sobą kolejny rok szkolny. Tereska też cieszy się na myśl o drugiej klasie. W planach jest siedzenie w ławce z Ewką, przykładanie się do nauki i miła zabawa na przerwach. Niestety, jak to w życiu często bywa, nie wszystko idzie po jej myśli....

więcej Pokaż mimo to