rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tę opinię kieruje do osób, które kochają literaturę górską. Którym nie są obce góry. Które kochają czytać o himalaistach, ich sukcesach i porażkach, ale przede wszystkim do osób, które mocno wierzą w swoje marzenia i pasje, do osób, które wierzą, że są w stanie pokonać własne słabości i dojść do upragnionego celu.

Ciężko mówi mi się o Tomku jak o himalaiście. Zdobył (według niektórych źródeł) tylko jeden szczyt (Nanga Parbat, 8126 m n.p.m.), za który zapłacił największą cenę - życie. Natomiast, kiedy tylko o nim pomyślę, przed oczami staje mi człowiek, który miał w sobie ogrom pasji, osoba, która umiłowała góry, przyrodę, ceniła życie ponad wszystko. I ta publikacja o tym opowiada.

Książka wzbudza wiele refleksji. Nie będę tu opowiadać o przygotowaniach i trudzie wspinaczki, choć w każdej biografii górskich osobistości o tym przeczytacie. Tak samo, jak i o tym, jak to jest, że himalaiści zostawiają swoje rodziny i idą w górę, co niektórych przeraża i wzbudza wiele kontrowersji albo wydają ostatni grosz, by być bliżej gór. Chcę zwrócić szczególną uwagę na styl bycia Tomka, na jego usposobienie, na jego człowieczeństwo, którego tak mało w dzisiejszych czasach.

Tomek Mackiewicz, człowiek wielki. Wielki, bo miał ogromne serce, niesamowitą wrażliwość, skromny i tak bardzo prosty, a jednocześnie niezwykle inspirujący, wytrwały, który nie bał się sięgać po swoje marzenia. Swoją siłą i determinacją, a także chęcią niesienia pomocy innym potrafił totalnie zauroczyć. Osobiście ukochałam podejście Tomka do życia. Był pełen pozytywnego zaparcia, nie szukał rozgłosu, robił to co kochał, pokonując swoje lęki i nałóg. Był jednym z niewielu, który miał marzenie i coś z tym robił. Nie mądrzył się ani nie szukał wymówek. Po prostu działał, realizował swój cel.

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy po dziś dzień są przekonani, że wspinacze idą na śmierć, że skazują się na tułaczkę i samotność. Nie zrozumiem ludzi pełnych zazdrości i zawiści, kwestionujących postawę innych. Przykre ile osób potrafi z kogoś kpić lub robić coś tylko i wyłącznie pod publikę, aby rozpętać wokół siebie medialny szum. Tomek był tego zupełnym przeciwieństwem i dlatego zyskał moją sympatię.


(http://www.uciekajacestrony.pl/2021/01/czapkins-historia-tomka-mackiewicza.html)

Tę opinię kieruje do osób, które kochają literaturę górską. Którym nie są obce góry. Które kochają czytać o himalaistach, ich sukcesach i porażkach, ale przede wszystkim do osób, które mocno wierzą w swoje marzenia i pasje, do osób, które wierzą, że są w stanie pokonać własne słabości i dojść do upragnionego celu.

Ciężko mówi mi się o Tomku jak o himalaiście. Zdobył...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Ocena 7,4
Krzysztof Wiel... Dariusz Kortko, Mar...

Na półkach:

Krzysztof Wielicki, "lodowy wojownik", "czołg", piąty człowiek na świecie, a drugi Polak, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Jako pierwszy zdobył Kanczendzongę i Lhotse zimą (na ostatni wszedł w gorsecie ortopedycznym, po uszkodzeniu kręgosłupa). Jedna doba wystarczyła, żeby stanął na szczycie Broad Peaku. Wytyczył nowe drogi na Sziszapangmę i Dhaulagiri, wspinając się na nie samotnie.

Przede wszystkim jawi mi się jako sympatyczna, uśmiechnięta i ciepła osoba. Takie odniosłam wrażenie słuchając jego prelekcji w Warszawie, dwa lata temu. Po przeczytaniu książki nic się nie zmieniło w mojej ocenie. Może nabrałam jeszcze większego respektu przed tym człowiekiem. Wtedy słuchało się go cudownie. Jego opowieści, żarty, chwile zadumy przy wspomnieniach Jurka Kukuczki czy Wandy Rutkiewicz, wszystko to stworzyło wokół niego wspaniałą aurę, magiczną, niezwykle przyciągającą. Ten człowiek jest jak magnez, przyciąga swoją osobą, charakterem, sposobem bycia.

Biografia wbrew pozorom wcale łatwa nie jest. Czyta się ją świetnie, bardzo płynnie. Napisana jest prosto (swoją drogą bardzo lubię te powieści od Wydawnictwa Agory, to jedno z moich ulubionych). Jest w niej mnóstwo zdjęć, które bardzo cieszą, ale mamy w niej też wiele kontrowersyjnych sytuacji, nad którymi można by się rozwodzić. Sytuacji, w których pojawia się śmierć partnera, ważne decyzje, rodzinne problemy, rozwód, żal dzieci. Doszłam do wniosku, że himalaista jest bardzo silną osobowością, silną psychicznie i chyba każdy "lodowy wojownik" tę cechę posiada. Odważny, apodyktyczny, konkretny. Bardzo mi się podoba jego zdanie na temat współczesnej wspinaczki i porównania tego, jak to było kiedyś i jak jest dziś.

"Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało" polecam każdemu, bez wyjątku. Krzysiu to świetny motywator. Nie bał się iść po swoje. Pakował się i szedł. Po swoje marzenia, pasje, bez zbędnych komentarzy, bez wątpliwości. Wiedział, czego chce i to osiągał. Potrafił odnaleźć się w każdej sytuacji, realnie oceniał szanse i zagrożenia. Ta książka to piękna inspiracja do tego, aby ruszyć swoje cztery litery!


http://www.uciekajacestrony.pl/

Krzysztof Wielicki, "lodowy wojownik", "czołg", piąty człowiek na świecie, a drugi Polak, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Jako pierwszy zdobył Kanczendzongę i Lhotse zimą (na ostatni wszedł w gorsecie ortopedycznym, po uszkodzeniu kręgosłupa). Jedna doba wystarczyła, żeby stanął na szczycie Broad Peaku. Wytyczył nowe drogi na Sziszapangmę i Dhaulagiri, wspinając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co mnie oczarowało w powieści? Przede wszystkim zdjęcia, od których nie mogłam oderwać wzroku! Oglądam je nawet po skończonej lekturze. Patrzę, zamykam oczy, wspominam treść i wyobrażam sobie jakbym tam była. To jest piękne! Poza tym bardzo przypadł mi do gustu styl autorki. Prostota, lekkość i naturalność, z jaką opowiada, naprawdę wciąga. Pasja, zaangażowanie i szczegóły, na jakie zwracała uwagę podczas wyprawy, robią z niej świetną obserwatorkę, kogoś, z kim chciałoby się zaprzyjaźnić z miejsca, ot tak. Chłonęła wszystko, co ją otaczało, a potem zawarła to wszystko w lekturze.

Świetną sprawą jest też umieszczenie na końcu książki informacji potrzebnych do zorganizowania takiej wyprawy. Autorka wymienia, co jest potrzebne, co najważniejsze, na co zwracać uwagę, omawia, jak wygląda nocleg, wyżywienie, dobór sprzętu, dzięki temu czytelnik ma szansę dowiedzieć się, jak to wygląda. Jak wyglądają formalności, a nawet sprawa toalety i higieny. Oprócz tego, na ostatnich stronach umieszczony jest słownik górskich pojęć, co stanowi ułatwienie, dla kogoś nieobytego z górami.

Podsumowując, z całego serducha polecam "Manaslu. Góra ducha, góra kobiet". Nasza himalaistka opowiada płynnie, prosto i ciekawie, a najważniejsze, z ogromną pasją. Niesamowicie motywuje, inspiruje i zaraża dobrym humorem! Nic tylko brać i czytać.

http://www.uciekajacestrony.pl/2020/01/manaslu-gora-ducha-gora-kobiet-monika.html

Co mnie oczarowało w powieści? Przede wszystkim zdjęcia, od których nie mogłam oderwać wzroku! Oglądam je nawet po skończonej lekturze. Patrzę, zamykam oczy, wspominam treść i wyobrażam sobie jakbym tam była. To jest piękne! Poza tym bardzo przypadł mi do gustu styl autorki. Prostota, lekkość i naturalność, z jaką opowiada, naprawdę wciąga. Pasja, zaangażowanie i szczegóły,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz przeżyłam tyle emocji podczas lektury. Wszystko w książce jest tak różnorodne i wciągające, że ciężko było mi się od niej oderwać. Czytałam jak zahipnotyzowana! I muszę przyznać, że jestem zszokowana swoją reakcją, bo zazwyczaj książki aż tak na mnie nie działają, a ta... ona po prostu sprawiła, że oczy mi się szkliły od łez wzruszenia, i to wielokrotnie! Mamy tu historię pięknej, czystej miłości ukrywanej przez lata, dosłownie przez wiele, wiele lat, historię dwójki zakochanych w sobie młodych ludzi, ukrywających się przed rodzicami, historię kobiety maltretowanej przez męża oraz wiele innych opowieści, zarówno dobrych, jak i złych. W każdym razie, dzieje się tu naprawdę wiele. Na pewno nie będziecie się nudzić, ani też nie musicie się martwić, że się pogubicie w tym wszystkim, bo treść napisana jest prosto, dokładnie i bardzo czarująco!

https://www.uciekajacestrony.pl/2019/12/wigilijna-przystan-sylwia-trojanowska.html

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz przeżyłam tyle emocji podczas lektury. Wszystko w książce jest tak różnorodne i wciągające, że ciężko było mi się od niej oderwać. Czytałam jak zahipnotyzowana! I muszę przyznać, że jestem zszokowana swoją reakcją, bo zazwyczaj książki aż tak na mnie nie działają, a ta... ona po prostu sprawiła, że oczy mi się szkliły od łez wzruszenia, i to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Za każdym razem sięgając po kolejny tom przygód dr Davida Huntera, czuję podekscytowanie. Zastanawiam się, co tym razem wymyślił Simon Beckett. Znając wcześniejsze tomy, bohaterów, z którymi się zżyłam i ich przeżycia, których nieustannie jestem ciekawa, wiedziałam, że i ta część przypadnie mi do serca. I choć nie wszystko było tak, jak być powinno, o czym za chwilę napiszę, to w ostatecznym rozrachunku, z lektury jestem zadowolona.

W opuszczonym, zawalającym się szpitalu Świętego Judy, w którym aktualnie koczują bezdomni i narkomani, zostają znalezione zmumifikowane zwłoki. Policja jest przerażona odkryciem, ponieważ okazuje się, że ciało należało do młodej kobiety będącej w szóstym miesiącu ciąży. Jakby tego było mało, w trakcie próby przetransportowania zwłok, zapada się podłoga, a na jaw wychodzi ukryta sala, na której rozłożone są łóżka. I może nie byłoby to dramatyczne odkrycie, gdyby nie fakt, że w niektórych łóżkach policjanci znajdują kolejne zwłoki... Z każdym dniem śledczy dokopują się nowych szczegółów komplikujących sprawę, która ostatecznie nabiera koszmarnych rozmiarów.

Ogólnie cała intryga i pomysł na fabułę-dobór postaci, ofiary, konstrukcja treści, jest naprawdę świetny! Odkrywanie tajemnic, które ukrywał zdezelowany, ponury szpital, dodają dreszczyku. Opisy tego, jak zginęły ofiary są szokujące i wzbudzają dużo emocji. To pierwszy, duży plus powieści, natomiast drugim jest sceneria. Mroczne miejsce-dawno opuszczona klinika, buduje posępny klimat i wzbudza uczucie niepokoju. Wszystko wydaje się melancholijne i cały czas towarzyszy temu uczucie, że za chwilę wydarzy się coś złego. To mi się bardzo podobało i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od powieści. Polecam czytać ją wieczorem, wtedy wyobraźnia będzie pracowała na najwyższych obrotach, zapewniając dodatkowe emocje.

A teraz muszę wspomnieć o troszkę mniej przyjemnych rzeczach. W poprzednich częściach pojawia się wątek prześladowania, który wypada naprawdę dobrze, a tu niekoniecznie. Tutaj ta kwestia zostaje ledwo liźnięta, co mi się nie spodobało, bo albo powinna być rozbudowana, nie ukrywam, że była dobra, albo nie powinno być jej wcale. W dodatku jest ona rozwiązana zbyt banalnie, co kompletnie nie satysfakcjonuje. Oprócz tego autor rysuje w tle życie prywatne antropologa i mimo że jest to jakaś odskocznia od trupów i daje chwilę wytchnienia, to wątek ten jest dość mdły i wypada nudnawo w stosunku do całej publikacji. Nic ciekawego nie wnosi ani nie wzbudza większych emocji. Tych słabszych momentów nie jest wiele, ale są zauważalne i niezadowalające.

Podsumowując, "Zapach śmierci" jest dobrą lekturą, niewybitną i na pewno nie lepszą od poprzednich tomów cyklu, ale taką, którą warto przeczytać. Mnie totalnie wciągnęła sprawa kryminalna, wszystkie jej wątki chłonęłam z zapartym tchem. Poza tym książka jest napisana lekkim i przyjemnym stylem, dlatego czyta się ją bardzo szybko. I na koniec jeszcze dodam, że nie warto zaczynać przygody z dr Davidem Hunterem od tego tomu, jeśli ktoś chce je poznać, zachęcam do sięgnięcia najpierw po "Chemię śmierci".

Za każdym razem sięgając po kolejny tom przygód dr Davida Huntera, czuję podekscytowanie. Zastanawiam się, co tym razem wymyślił Simon Beckett. Znając wcześniejsze tomy, bohaterów, z którymi się zżyłam i ich przeżycia, których nieustannie jestem ciekawa, wiedziałam, że i ta część przypadnie mi do serca. I choć nie wszystko było tak, jak być powinno, o czym za chwilę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grupa przyjaciół, chcąc wypocząć, przyjeżdża do domku w nadmorskim kurorcie. Świetnie zapowiadający się urlop nie trwa długo. Na miejscu okazuje się, że las wokół Dead River zamieszkują ludożercy, z którymi będą musieli się zmierzyć. Zaczyna się walka o przetrwanie, wypoczynek zamienia się w prawdziwy koszmar.
Fabuła powieści nie jest oryginalna, ale ja jako wielka fanka Ketchuma pochłaniam wszystko to, co wylazło spod jego pióra, jestem zadowolona i z pewnością będę polecała. Książka jest mała objętościowo, poradzicie sobie z nią w jeden , najwyżej dwa wieczory. Czyta się ja bardzo szybko i przyjemnie. Jak to w publikacjach tego autora często bywa, są tutaj opisy makabryczne, związane z kanibalizmem i obrzydliwe, jak chociażby przyrządzanie potrawki z ludzkiego mięsa. Nie jest to lektura dla ludzi o wrażliwych żołądkach.
Sceneria-typowa, doskonale wpasowująca się w klimat horroru działa na wyobraźnię i nadaje powieści mrocznego wydźwięku, co jest ogromnym plusem. Portret dzikich ludzi, ich zachowanie i fragmenty z nimi związane to epizody, które wywołują stracha i podekscytowanie. Wszędzie pełno krwi, ludzkich szczątków i flaków. Skala barbarzyństwa wymknęła się pisarzowi spod kontroli, co ja traktuję jako duży plus. Polecam czytać po zachodzie słońca-gęsia skórka gwarantowana!
Z bohaterami nie zżyłam się aż tak bardzo, ale akurat w tej pozycji nie uważam tego za wadę, książka jest po prostu zbyt cienka, żeby przeżywać i przeżywać tę historię. Jak już wspominałam, czyta się ją właściwie na raz. Treść jest ciekawa i byłam przejęta losami grupy przyjaciół, tym jak zakończy się historia. Całość jest bardzo dynamiczna, konkretna i nie ma tu ani jednego fragmentu, który mógłby być przegadany.
Do tej pory najbardziej szokującą powieścią dla mnie, tego pisarza, jest "Dziewczyna z sąsiedztwa" i to się aktualnie nie zmienia, natomiast "Poza sezonem" bardzo polecam wszystkim fanom horroru, nie wspominając o sympatykach autora. Lektura zapewnia świetną rozrywkę, podnosi adrenalinę i trzyma w napięciu. Jak dla mnie, super!

https://www.uciekajacestrony.pl/2019/12/poza-sezonem-jack-ketchum.html

Grupa przyjaciół, chcąc wypocząć, przyjeżdża do domku w nadmorskim kurorcie. Świetnie zapowiadający się urlop nie trwa długo. Na miejscu okazuje się, że las wokół Dead River zamieszkują ludożercy, z którymi będą musieli się zmierzyć. Zaczyna się walka o przetrwanie, wypoczynek zamienia się w prawdziwy koszmar.
Fabuła powieści nie jest oryginalna, ale ja jako wielka fanka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sześćdziesiąt lat temu, wszyscy mieszkańcy małego miasteczka, Silvertjärn, znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, co tam się wydarzyło. Na miejscu zostały znalezione brutalnie okaleczone zwłoki kobiety oraz żywy noworodek. Alice, młoda dokumentalistka, zafascynowana opowieściami babci o Silvertjärn, postanawia odkryć prawdę. Z kilkuosobową ekipą wyrusza do opuszczonej osady, z zamiarem nakręcenia filmu dokumentalnego. Na miejscu okazuje się, że nie są sami. Ktoś próbuje pokrzyżować im wszystkie plany. Przeszłość wraca, niosąc tragiczne w skutkach konsekwencje.

Retrospekcja, o której często wspominam, pisząc recenzję, to element, który uwielbiam, o ile jest dobrze zastosowany, bo niesie ze sobą ogromną ciekawość, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu i jaki ma to wpływ na teraźniejszość, jak to możliwe, że nie został żaden ślad po mieszkańcach osady, jakim cudem zniknęli wszyscy z dnia na dzień, w głowie pojawia się mnóstwo pytań i to jest fajne. Dwie historie, opowiedziane z perspektywy różnych stref czasowych, zgrabnie splatające się na końcu to coś, co zawsze mnie ekscytowało. Dlatego "Osada" przypadła mi do gustu. Mnóstwo tajemnic z przeszłości i przerażających wydarzeń, odkrywanych krok po kroku utrzymuje napięcie przez całą powieść.

Fabuła powieści nie jest oryginalna. Z pewnością idealnie nadałaby się na film. Grupa przyjaciół, opuszczone miejsce, chęć rozwikłania zagadki. To wszystko stwarza niepokój i uczucie rozgorączkowania. Opisy mocno pobudzają wyobraźnię i budują dziwnie czarujący obraz. Klimat jest mroczny, głównie za sprawą miejsca akcji, ponurej, szarej, deszczowej scenerii. To największy atut powieści, który mnie zauroczył i który sprawił, że książkę oceniam dobrze. Autorka wzbudziła ogromną ciekawość, zahipnotyzowała mnie tajemnicą sprzed lat, dlatego mocno wczułam się w powieść i ciężko było mi ją odłożyć, nie poznawszy kolejnych rozdziałów.

Portret bohaterów nie był przedstawiony tak, jakbym tego oczekiwała. Nie zżyłam się z nimi. Najbardziej interesowało mnie zakończenie historii i to ono sprawiło, że tak szybko przeczytałam tę powieść. Owszem, były postacie wyróżniające się, chociażby Tone, która cierpiała na pewną chorobę, czy Emma, mająca w przeszłości przykre zatargi z Alice, w książce jest też trochę prywatnych spraw postaci, ale żaden bohater nie wzbudził mojej sympatii na tyle, bym mogła go zachwalać, czy pamiętać dłużej po odłożeniu lektury.

Podsumowując, publikacja nie jest wybitna ani wyróżniająca się, niemniej uważam, że warto ją poznać dla samego klimatu, dla fajnie zbudowanej scenerii, dla delikatnego dreszczyku wywołanego przez opuszczone, ponure miejsce, owiane tajemnicą, no i najważniejsze, kogo by nie zaciekawiła odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że wszyscy mieszkańcy miasteczka zniknęli jakby za pstryknięciem palca.

Sześćdziesiąt lat temu, wszyscy mieszkańcy małego miasteczka, Silvertjärn, znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, co tam się wydarzyło. Na miejscu zostały znalezione brutalnie okaleczone zwłoki kobiety oraz żywy noworodek. Alice, młoda dokumentalistka, zafascynowana opowieściami babci o Silvertjärn, postanawia odkryć prawdę. Z kilkuosobową ekipą wyrusza do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Aż do śmierci" to książka, w której przedstawiono historię ośmiu kobiet, wobec których partner stosował wieloletnią przemoc psychiczną i fizyczną. Siedem z nich zabiło swoich oprawców. Wszystkie odbywają karę więzienną.

Książka podzielona jest na części. Pierwsza z nich to opowieści osadzonych. Rozmowy na temat bólu i upokorzenia, jakie znosiły latami. Codzienność polegająca na biciu, poniżaniu, zastraszaniu. Opowieści tego, czego doświadczyły przed morderstwem, opis dnia zabójstwa oraz sposobu, w jaki zostało popełnione, a także proces sądowy, czyli moment skazania. Ponadto autorka zawiera krótkie dane statystyczne dotyczące przemocy domowej w Polsce oraz porusza temat dzieciństwa osadzonych, które często było niełatwe. Drugą częścią publikacji jest rozmowa Darii z m.in. młodszym psychologiem Aresztu Śledczego oraz psychologiem więziennym na temat osób, które doświadczają przemocy, które trafiły do więzienia. Specjaliści opowiadają o zachowaniu takich osób, o tym, jak wygląda praca z osobą skrzywdzoną bądź taką, która skrzywdziła i wreszcie o tym, gdzie ofiary powinny szukać pomocy, co robić, gdy ktoś się nad nimi znęca.

Dużym i jedynym minusem, który rzuca się w oczy już od pierwszych stron, jest konstrukcja publikacji. Autorka w każdym podrozdziale miesza historie kobiet i wychodzi z tego poplątanie z pomieszaniem. Opowieści nie są poukładane i przez to ciężko się skupić na treści, ciężko oddzielić jedną od drugiej, co rzutuje na odbiór książki.

Tematyka jest bardzo trudna. W momencie, kiedy czytałam o ogromie cierpienia, jakie znosiły te kobiety, miałam w głowie milion pytań, emocje się we mnie gotowały! Wielokrotnie przeszło mi przez myśl, że dobrze zrobiły... Dla niektórych może być to oburzające, ale ta poniewierka, choć to zbyt małe słowo, którą fundowali partnerzy - sadyści, była tak straszna, odrażająca i wyniszczająca, że w końcu musiało dojść do tragedii. Człowiek nie ma prawa odbierać życia drugiemu człowiekowi, ale ma prawo się bronić, dlatego ta publikacja i te historie budzą dużą kontrowersję.

Byłam wstrząśnięta brakiem reakcji państwa... policji! Nie mogłam uwierzyć w to, że nikt wcześniej nie zareagował. Kobiety wielokrotnie wspominają o sińcach, bliznach, złamaniach, otwartych, krwawiących ranach... A przecież obok mieszkali sąsiedzi, widziały to sprzedawczynie w sklepie, każda z ofiar miała jakąś rodzinę... Nikt się tym nie zainteresował. Ludzie woleli się odwrócić, nie wtrącać. Dom dla tych kobiet oznaczał piekło.

https://www.uciekajacestrony.pl/2019/11/az-do-smierci-daria-gorka.html

"Aż do śmierci" to książka, w której przedstawiono historię ośmiu kobiet, wobec których partner stosował wieloletnią przemoc psychiczną i fizyczną. Siedem z nich zabiło swoich oprawców. Wszystkie odbywają karę więzienną.

Książka podzielona jest na części. Pierwsza z nich to opowieści osadzonych. Rozmowy na temat bólu i upokorzenia, jakie znosiły latami. Codzienność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Annę Kamińską, autorkę książki "Halina. Dziś już nie ma takich kobiet. Opowieść o himalaistce Halinie Krüger-Syrokomskiej" miałam okazję poznać nie tylko dzięki przeczytanej wcześniej powieści biograficznej o Wandzie Rutkiewicz, ale również na spotkaniu autorskim, które odbyło się na zeszłorocznych Warszawskich Targach Książki [relacja]. Nie dość, że Ania pisze tak lekko, tak przyjemnie, że ciężko oderwać się od Jej powieści, to prywatnie jest fantastyczną osobą! Serdeczna, uśmiechnięta i bardzo otwarta! Kilka dni temu miałam możliwość ponownego spotkania autorki na Targach Książki w Krakowie [relacja] i podpisania tomu o Halince. Było cudownie!

Halina Krüger-Syrokomska to kobieta, od której rozpoczął się alpinizm kobiecy. Pierwsza europejka, która stanęła na ośmiotysięczniku (Gaszerbrum II), zdobywczyni filara Trollryggen w Norwegii, a ponadto ustanowiła wiele pierwszych przejść w Tatrach, pokonała wiele dróg w Alpach szwajcarskich i francuskich. Prywatnie była cudowną, tętniącą życiem kobietą, kochającą żoną i matką. Wulkanem energii, zarażającym innych radością i optymizmem, niezwykle wytrwałą, zdeterminowaną, silną osobowością. Halina szybko stała się jedną z najlepszych, a jej sukcesy przetarły drogę na najwyższe góry świata kolejnym himalaistkom.

"- To była wielka postać w naszym środowisku - dodaje Cichy - żadna ze wspinających się kobiet nie miała odwagi tak się wyróżniać jak ona. Wszyscy wspinacze w Polsce wiedzieli, kim jest Halina."

Autorka zgrabnie opisuje dzieciństwo i młodość bohaterki, otoczenie, w jakim się wychowała, a także początki jej górskiej pasji. W powieści zawiera najistotniejsze fakty, dzięki czemu czytelnik nie czuje się przytłoczony informacjami, ani też nie jest znużony. Posługuje się prostym językiem, unika trudnych, technicznych słów, charakterystycznych dla wspinaczy, dlatego lekturę czyta się bardzo płynnie, szybko i niezwykle przyjemnie! Ogromną zaletą są przeplatające się z treścią zdjęcia. Są niesamowite! Chłonęłam każdą fotografię, przeglądałam je kilka razy, a nawet cofałam się, by móc jeszcze raz spojrzeć na dane zdjęcie!

O tej niezwykłej alpinistce słyszałam, czytając inne górskie biografie, w których była wielokrotnie wspominana, ale ta konkretna publikacja umożliwiła mi zupełne jej poznanie. Anna Kamińska nie tylko mówi o jej górskiej karierze, drogach, jakie pokonała i ile wysiłku w to włożyła, o środowisku wspinaczy i o tym, jak zachowywała się w obecności górskich kolegów, ale również o tym, jaką była córką, żoną i matką.

Halina Krüger-Syrokomska usilnie wspierała i promowała kobiece zespoły w dotarciu do najwyższych gór świata. W tamtych latach kobiety miały ciężko wybić się przed mężczyzn, było to prawie niemożliwe, prawie... bo jednak jej się udało zyskać szacunek i podziw męskiego grona wspinaczy. Cudownie było czytać o momentach, w których mężczyźni musieli zrzucać czapki z głów przed Halinką. Tworzyła duet z Wandą Rutkiewicz, które ostatecznie podzieliła różnica charakterów. Tutaj napomknę tylko, że w biografii znajdziecie wiele przykładów zgrzytów między himalaistkami i ciekawe porównanie podejścia do gór. Osobiście bardziej polubiłam Halinę, nie tylko była pionierką w tym, co robiła, ale była sympatyczniejsza, zarażała swoim poczuciem humoru i żywiołowością. Każdy chciał się z nią wspinać!

"- Halina była w górach sprawna, odważna i samodzielna - mówi Andrzej Paczkowski. - To od niej zaczął się alpinizm kobiecy. W Polsce kobiety po wojnie wspinały się w Tatrach, ale głównie z mężczyznami, a od Haliny zaczęła się wspinaczka kobiet, czyli wychodzenie na trudne drogi w damskich dwójkach, bez towarzystwa mężczyzn."

Halina od początku podbiła moje serducho! Wielokrotnie zastanawiałam się czy byśmy się zaprzyjaźniły w rzeczywistości. W środowisku górskim przywdziewała odważną maskę, nieustraszoną, nie bała się kląć, mówiła bezpośrednio, nawet jeśli miałaby tym kogoś urazić, ale gdy ktoś poznał ją bliżej, widział jaka potrafi być delikatna, pełna czułości, chętna do pomocy. Na tym polegała jej wyjątkowość, a także na tym, że w tym wszystkim zawsze była sobą, zupełnie skromna, nikogo nie udawała! Nie szukała rozgłosu, sławy. Góry traktowała jako prawdziwą pasję, jako drugi dom. I tak było do końca. Gdy dotarłam do ostatnich stron powieści, ryczałam jak bóbr! Tyle emocji się we mnie zebrało, że nie mogłam się opanować!

"- Wiedziałem, że żeniąc się z Haliną, żenię się z górami - mówi Janusz Syrokomski. - Dla niej Tatry były całym światem, tam czuła się wolna"

Podsumowując, polecam tę powieść wszystkim, bez wyjątku. O Halinie można mówić godzinami, ta recenzja i tak tego wszystkiego nie odda, a publikacja owszem. Ta kobieta to ogromna motywacja! Nie bała się sięgać po swoje marzenia i wytrwale do nich dążyła. Nie straszne jej były przeciwności losu. Potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, wyjść z każdej opresji, umiała pomagać innym, nie żądając nic w zamian. Była cudowną, piękną kobietą, która potrafiła walczyć o siebie i innych. Jej osobowość fascynuje, inspiruje i rozbudza miłość do gór, które były jej częścią.

Annę Kamińską, autorkę książki "Halina. Dziś już nie ma takich kobiet. Opowieść o himalaistce Halinie Krüger-Syrokomskiej" miałam okazję poznać nie tylko dzięki przeczytanej wcześniej powieści biograficznej o Wandzie Rutkiewicz, ale również na spotkaniu autorskim, które odbyło się na zeszłorocznych Warszawskich Targach Książki [relacja]. Nie dość, że Ania pisze tak lekko,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Samotność solisty. Wspinaczka w stylu free solo Alex Honnold, David Roberts
Ocena 7,1
Samotność soli... Alex Honnold, David...

Na półkach: ,

Przyznam szczerze, że literatura górska nie od zawsze mnie pasjonowała. Pierwszą książką, od której zaczęła się moja przygoda z tym gatunkiem, była biografia napisana przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście". Od przeczytania tej publikacji minął ponad rok, a moja biblioteczka powiększyła się o ponad kilkanaście książek dotyczących gór oraz wspinaczki. Z czasem twórczość górska stała się jednym z moich ulubionych gatunków.

"Samotność solisty. Wspinaczka w stylu free solo" to trochę inna publikacja od tych, które czytałam do tej pory. Przeważająca część książek znajdujących się na mojej półce dotyczy biografii zdobywców ośmiotysięczników. Tym razem poznałam młodego, ambitnego, fascynującego mężczyznę, Alexa Honnolda, którego największą pasją jest wspinaczka skalna w stylu free solo, czyli samotnie, bez asekuracji. Początkowo wydawało mi się to dość błahe, w porównaniu do osiągnięć himalaistów, jednak w trakcie poznawania szczegółów związanych ze ścianą wspinaczkową, moje uznanie i podziw w błyskawicznym tempie rosły. To naprawdę niesamowite czego dokonał bohater, który jest również współautorem powieści!

Alex Honnold, pierwszy człowiek na świecie, który 3 czerwca 2017 roku wspiął się na słynną 900-metrową formację skalną El Capitan, samotnie, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Media określiły to przejście jako "najwybitniejszy wyczyn w historii wspinaczki skalnej" oraz "jedno z najwspanialszych dokonań sportowych wszech czasów". Ponadto czołowy wspinacz ma na swoim koncie wiele trudnych i szybkich klasycznych przejść, w tym "na żywca". Jest również znany z filmu dokumentalnego "Free solo: ekstremalna wspinaczka", który otrzymał Oscara w 2019 roku. Ponadto okazuje się, że jest całkiem niezłym pisarzem :).

Nie skłamie, jeśli powiem, że książkę pokochałam już od pierwszych stron. Niezwykła pasja, z jaką opowiadają jej autorzy, jest po prostu zaraźliwa! Nie da się pozostać obojętnym wobec człowieka, który z takim oddaniem poświęca się wspinaczce. Biografia jest bardzo dobrze skonstruowana i przemyślana. Nawiązanie do różnych technik i taktyk wspinania, a także szczegółowe opisy chwytów i etapów wspinaczki na różnych ścianach, pokazują profesjonalne podejście i ogromne zaangażowanie autorów w dokładne przybliżenie czytelnikowi tego, co tak mocno ukochał Alex. Muszę przyznać, że momentami miałam trudności w przyswojeniu tak wielu istotnych informacji oraz zrozumieniu trudnego słownictwa. Poukładanie ich sobie wymaga skupienia, niemniej opowieść jest tak płynna, przyjemna, ciekawie opisana i wyjaśniona, że nie stanowi to absolutnie żadnego problemu.

Dokonania Alexa są imponujące i jednocześnie bardzo motywujące. Wyobrażałam go sobie stojącego pod ścianą skalną, zdeterminowanego, odważnego, niezwykle skupionego na tym, co za chwilę zamierza zrobić. To naprawdę fascynujące! Zupełnie jakbym była obok niego! Drugą sprawą jest osobowość wspinacza. Wzbudza ogromną sympatię nie tylko, czarując swoimi umiejętnościami i niebywałą odwagą, ale również tym, jakim jest człowiekiem na co dzień. Cichy, nienachalny... NIEŚMIAŁY! Wyobrażacie sobie?! Jego talent wzbudza niebywały podziw, a dobro i życzliwość, ogromny szacunek. Wzruszyło mnie m.in. założenie fundacji Honnold Foundation, mającej na celu wspieranie ludzi żyjących w trudnych warunkach. Organizacja powstała po tym, jak Alex wybrał się w podróż do Afryki. Obserwacja tamtego krajobrazu i życia sprawiła, że postanowił działać. Jego szczera chęć niesienia pomocy, wrażliwość i to, że wobec tak dużego rozgłosu pozostał zupełnie skromny, całkowicie mnie ujęły!

Podsumowując, "Samotność solisty. Wspinaczka w stylu free solo" polecam nie tylko fanom tematyki górskiej i biografii, ale wszystkim tym, którzy szukają inspiracji i wielu emocji. Historia wybitnego wspinacza, który osiągnął tak wiele i przy tym wszystkim pozostał sobą, kierując się w życiu własnymi, wspaniałymi wartościami, sprawia, że trudno przejść obok niej niewzruszonym. Zdjęcia umieszczone na końcu książki wzmagają pozytywne uczucia i wywołują przyjemne dreszcze na całym ciele! Ta żywiołowość i werwa zachęcają do ruszenia tyłka po własne marzenia! Dlatego, jeśli ktoś zada mi pytanie, czy warto ją przeczytać, bez wahania odpowiem, że tak!

Przyznam szczerze, że literatura górska nie od zawsze mnie pasjonowała. Pierwszą książką, od której zaczęła się moja przygoda z tym gatunkiem, była biografia napisana przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, "Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście". Od przeczytania tej publikacji minął ponad rok, a moja biblioteczka powiększyła się o ponad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Egzekutor" autorstwa Chrisa Cartera to drugi tom z serii Robert Hunter. Podejrzewałam, że książka będzie mocna, brutalna i mroczna, ale to, co zaoferował autor, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Uwielbiam lektury z gatunku thriller, choć nie zawsze jestem z nich zadowolona. Te, które wyszły spod pióra Cartera, biorę w ciemno, bez żadnych pytań!

Policja znajduje na stopniach kościoła ciało księdza. Widok jest przerażający, ponieważ ofiara została pozbawiona głowy, a na jej miejsce, sprawca ułożył łeb psa. Detektyw Robert Hunter sądzi, że jest to morderstwo rytualne, jednak brutalnie zmasakrowanych ciał przybywa. Z czasem policja odkrywa, że wszystkie ofiary zostały zabite w sposób, który je najbardziej przerażał. Morderca dokładnie zaplanował każdą zbrodnię, poznając wcześniej największe lęki swoich ofiar.

Chłonęłam tę książkę! I to w ekspresowym tempie! Autor zbudował genialną historię, w której pełno makabrycznych wydarzeń. Fragmenty dotyczące zabójstw najbardziej zapadają w pamięć. Wywołują dreszcze na całym ciele i absolutnie nie przesadzam mówiąc to! Pisarz uwzględnił najdrobniejsze, najbardziej okrutne szczegóły, odrażające, bardzo wymyślne, czasami obrzydliwe. Czytając o tym, wręcz czułam ból ofiar! Pomysłowość Cartera mnie przeraziła! Polowanie na kolejną ofiarę, zwabianie jej w planowane miejsce, wielogodzinne znęcanie się, tortury... To wszystko paraliżuje!

Jeśli chodzi o głównego bohatera, to zyskał on moją sympatię już w pierwszym tomie, a w tej części, ona wzrosła. To samo tyczy się jego partnera. Obydwoje są inteligentni, sprytni i prości. Potrafią łamać zasady w imię dobra. Ludzkie życie jest dla nich ważniejsze niż kolejne szczeble kariery i za to ich uwielbiam. Ponadto w powieści pojawia się nowy komendant i jest nim kobieta. Stanowcza, bystra, pewna siebie i atrakcyjna, ale nienachalna, idealna kandydatka na to stanowisko. I przyznaję, że jej podejście i sposób bycia również przypadł mi do gustu.

Na brawa zasługuje również finał, który wbija w fotel. Powieść trzyma w dużym napięciu od początku, aż do samego końca. Dynamiki nie brakuje, a to, co się dzieje w ostatnich rozdziałach, to jazda bez trzymanki! Gotowałam się z emocji! Autor świetnie zakończył historię mordercy, zapewniając czytelnikom na końcu wielkie WOW.

Podsumowując, miłośnicy gatunku zdecydowanie powinni poznać ten cykl. I to nie podlega żadnej dyskusji! Natomiast ci, którzy są zbyt delikatni lub mają wrażliwe żołądki, powinni się zastanowić czy chcą poznać koszmar wykreowany przez Chrisa Cartera. Powieść zapewnia świetną rozrywkę, zaskakuje, porusza wyobraźnię i wzbudza strach. Jest ciekawa, kompletnie nie przegadana, nie znalazłam w niej ani jednego akapitu, który by mnie znudził. Z czystym sumieniem polecam. Tom trzeci, "Nocny prześladowca", już czeka na mojej półce!

"Egzekutor" autorstwa Chrisa Cartera to drugi tom z serii Robert Hunter. Podejrzewałam, że książka będzie mocna, brutalna i mroczna, ale to, co zaoferował autor, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Uwielbiam lektury z gatunku thriller, choć nie zawsze jestem z nich zadowolona. Te, które wyszły spod pióra Cartera, biorę w ciemno, bez żadnych pytań!

Policja znajduje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szepty zmarłych" to trzecia część serii Dr David Hunter. Przygodę z Simonem Beckettem zaczęłam dość dawno i pomimo że kolejne jego książki czekają na półce, dawkuję je sobie, bo wiem, że gdy po nie sięgnę, na pewno będę zadowolona. Fajnie mieć pod ręką takie pewniaki, dlatego nie żal mi zostawiać ich na potem. Mając od czasu do czasu kryzys czytelniczy, korzystam wtedy z takich perełek.

Słynny londyński antropolog sądowy dr David Hunter po traumatycznych przeżyciach udaje się do miejsca, od którego rozpoczęła się jego kariera zawodowa, do Ośrodka Badań Antropologicznych, potocznie zwanego Trupią Farmą. Tam, z pomocą przyjaciela i mentora, Toma Liebermana, ma nadzieję odzyskać spokój i pewność siebie. Tymczasem, poniekąd na własne życzenie, zostaje wciągnięty w prowadzone śledztwo, dotyczące brutalnych morderstw.

Od razu wam powiem, że powieść przeczytałam w dwa dni. Czyta się ją bardzo przyjemnie i niesamowicie szybko, a powodem tego jest luźny styl autora oraz świetnie wykreowana, wciągająca i dobrze przemyślana historia. Nie brakuje tu elementów zaskoczenia, a napięcie i posępny klimat utrzymuje się od początku do końca. Mnie intryga pochłonęła bez reszty! Ponadto ta część utrzymuje poziom nadany przez pierwszy tom, a to ogromna zaleta i zachęta dla przyszłych czytelników.

W książce znajdziecie mnóstwo szczegółów związanych z oględzinami miejsc morderstw, zwłokami i autopsją, w końcu główny bohater specjalizuje się w tej dziedzinie. Jeśli jednak myślicie, że będą to nudne, monotonne opisy, to jesteście w ogromnym błędzie. Pisarz tak świetnie to opowiada, że zaciekawi największego sceptyka. Poza tym to właśnie te opisy tworzą tak niebanalny klimat powieści, oddziałują na wyobraźnię tak bardzo, że można by pomyśleć, że jest się naocznym świadkiem zbrodni i rozkładu ciał. Pojawiają się też obrzydliwe detale, które dla mnie stanowiły smaczny kąsek. To samo dotyczy morderstw i sposobu, w jaki je dokonano. Są odrażające, okrutne i sprawiają, że włosy stają dęba. Autor wykazał się dużą pomysłowością w uśmiercaniu ludzi.

Głównego bohatera nie da się nie lubić. Jest sympatyczny, prosty i bystry. Uwielbiam postacie, które są skromne i nienachalne - takich bohaterów cenię ponad wszystko, a David właśnie taki jest. Inne postacie są różnorodne. Pojawiają się m.in. policjant, który za wszelką cenę próbuje się wyróżnić, co czyni go aroganckim i nieprzyjemnym, studenci, kształcący się w kierunku medycyny sądowej, przyjaciel i mentor Davida, borykający się z problemami zdrowotnymi. Każda z tych postaci wnosi do powieści coś innego i wywołuje różne emocje.

I wreszcie ogromnym plusem jest zakończenie intrygi. Jest nieprzewidywalna - kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Wszystko dzieje się bardzo dynamicznie i wywołuje podekscytowanie. Ostatnie rozdziały czytałam rozgorączkowana! Wszystko stworzyło zgrabną całość.

Podsumowując, jeśli jesteście fanami powieści kryminalnych, to ta seria powinna stać na waszych półkach. Jest genialna! Zawiera w sobie wszystko to, co powinien zawierać dobry kryminał. Polecam ją z czystym sumieniem. Jeżeli nie znacie tego cyklu, to koniecznie zacznijcie od "Chemii śmierci", szkoda byłoby stracić tyle dobrej rozrywki, nawet jeśli "Szepty zmarłych" wyjaśnia poniekąd, co wydarzyło się wcześniej i na jakim etapie jest główny bohater.

"Szepty zmarłych" to trzecia część serii Dr David Hunter. Przygodę z Simonem Beckettem zaczęłam dość dawno i pomimo że kolejne jego książki czekają na półce, dawkuję je sobie, bo wiem, że gdy po nie sięgnę, na pewno będę zadowolona. Fajnie mieć pod ręką takie pewniaki, dlatego nie żal mi zostawiać ich na potem. Mając od czasu do czasu kryzys czytelniczy, korzystam wtedy z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zdaje się, że religia nie pozwala zabijać, jest takie jedno przykazanie: nie zabijaj, ale tam nie jest powiedziane, żeby nie zabijać dla przyjemności ... Myślę, że religia pozwala zabijać, jak to jest z potrzeby ... Pierwszy raz pomyślałem o zabijaniu w 1959 roku, miałem wtedy 13 lat ..."

Pióro Przemysława Semczuka poznałam jakiś czas temu, kiedy w moje ręce wpadła książka "Tak będzie prościej", a następnie "To nie przypadek". Obydwie są powieściami kryminalnymi - fikcyjnymi, choć autor wspaniale oddaje, chociażby klimat lat 90. w Polsce. "M jak morderca. Karol Kot - wampir z Krakowa" to publikacja, która w całości opiera się na faktach, w dodatku niezwykle szokujących, takich, które trudno po przeczytaniu, wymazać z pamięci.

Dziennikarz opisuje sprawę Karola Kota, który w latach 60. XX wieku brutalnie zamordował 77-letnią kobietę i 11-letniego chłopca. Oskarżonemu zarzucono usiłowanie wielu zabójstw oraz podpaleń, do których sam ostatecznie się przyznał. Historia Wampira z Krakowa to jedno z najbardziej przerażających wydarzeń mających miejsce w tamtych latach. Całe miasto ogarnął paniczny strach, jak się potem okazało, wywołany przez 22-letniego mężczyznę. Mnie bardzo zszokował sam wiek oprawcy.

Przez całą lekturę towarzyszyła mi trwoga. Kompletnie nie mogłam zrozumieć zachowania Kota, jego stosunku do rówieśników oraz obcych ludzi, jego odrażającej postawy i zupełny brak empatii. Przekraczał wszelkie granice norm społecznych, był pozbawiony sumienia, nie miał żadnych zasad moralnych. Z premedytacją napadał na starsze kobiety, otwarcie i z podekscytowaniem mówił o chęci zamordowania kogoś. Nie mogłam uwierzyć, że nikt z jego najbliższego otoczenia nie zauważył jego zbytniej fascynacji nożami, jego fantazjach na temat gwałtów czy wymyślnych tortur. Czytając fragmenty dotyczące dziecinnego i jednocześnie wzbudzającego podejrzenia stylu bycia byłam wstrząśnięta! Przed oczami malował mi się człowiek szalony, oderwany od rzeczywistości, wariat, bestia w ludzkiej skórze.

Im więcej poznawałam szczegółów z życia Karola Kota, tym bardziej byłam wzburzona. W głowie pojawiło mi się wiele pytań. Dlaczego nikt wcześniej nie zainteresował się tym chłopakiem? Dlaczego nikt nie reagował na jego bezmyślne, obrzydliwe żarty? Dlaczego nauczyciele nie rozmawiali na ten temat z rodzicami nastolatka? Czyżby nikt wcześniej nie dostrzegł, że jego zachowanie nie było normalne? Byłam również bardzo ciekawa, co czuli jego rodzice... Jak prawda wpłynęła na ich życie?

W książce podkreślony jest obraz społeczeństwa, które domaga się powieszenia mordercy. Absolutnie nie byłam zdziwiona takiemu osądowi. Powiem więcej, popierałam ich zdanie. Zachowanie oskarżonego w trakcie przesłuchania było niedorzeczne i wywołało gniew. Przyznanie się do żądzy mordowania, jego nonszalancja, drwiny, uśmiech i ogólne zadowolenie z popełnionych czynów całkowicie mnie przekonały w słuszność kary śmierci. I powiem wam jeszcze coś, niewyobrażalnie absurdalnego i śmiesznego... Karol Kot do końca był przekonany, że postępuje słusznie i w jego przekonaniu, uwaga... jest DOBRYM człowiekiem. Niebywałe. Ponadto interesującym tematem, który poruszył autor, jest wpływ opinii publicznej na decyzję sądu w kwestii wyroku. Czytelnik ma również możliwość porównania działania milicji oraz całego przewodu sądowego w tamtych czasach z dzisiejszymi.

"Nie jestem agresywny, przecież jestem spokojny ... Moje postępowanie jest normalne, mam taką ochotę ... Nie potępiam tego ... Gdybym zabijał w celach rabunkowych, to mogłoby być przestępstwo, a dla przyjemności nie ... Przyjemność dlatego, że jestem taki wesoły, lubię cierpienie i śmierć ... Największe zadowolenie odczuwam przy zabijaniu ..."

Przemysław Semczuk, opisując historię Wampira z Krakowa, odwalił kawał dobrej roboty. Nie na miejscu byłoby nazywać tę książkę świetną, bo treść jest trudna, kontrowersyjna i straszna, natomiast sposób jej przedstawienia, zawarcia najistotniejszych faktów jest naprawdę dobry. Dociekliwość, wytrwałość, czas spędzony na przygotowaniu publikacji, wielogodzinne wertowanie dokumentów, przeprowadzanie rozmów, wszystko zostało wykonane na szóstkę z plusem i to czyni Przemysława Semczuka świetnym dziennikarzem i pisarzem.

"Zdaje się, że religia nie pozwala zabijać, jest takie jedno przykazanie: nie zabijaj, ale tam nie jest powiedziane, żeby nie zabijać dla przyjemności ... Myślę, że religia pozwala zabijać, jak to jest z potrzeby ... Pierwszy raz pomyślałem o zabijaniu w 1959 roku, miałem wtedy 13 lat ..."

Pióro Przemysława Semczuka poznałam jakiś czas temu, kiedy w moje ręce wpadła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To pierwsza książka należąca do literatury górskiej, z której nie do końca jestem zadowolona. Przeczytawszy m.in. biografie Piotra Pustelnika, Anny Czerwińskiej, Krzysztofa Wielickiego nastawiłam się na opowieść o tym, co dla Tomka miało ogromne znaczenie w życiu, pasja i miłość do gór, tymczasem pierwsza połowa książki to walka wspinacza z nałogiem. I pomimo że jest to nieodłączny element jego życia - niezwykle trudny, to jednak przede wszystkim liczyłam w większości na górskie przeżycia i opisy wypraw.

Nie uważam, żeby powieść była zła czy niesatysfakcjonująca, niezupełnie podoba mi się styl autora i sposób, w jaki zaprezentował nam treść. Myślę, że jest niepłynna i momentami urywana. Ponadto osoby, które były ważne w gronie Tomka, nie zgodziły się na rozmowę z Mariuszem Sepioło, tłumacząc się traumatycznymi wydarzeniami, więc biografii dużo brakuje. Małym minusem w tego typu publikacjach jest również brak zdjęć, jest ich tu naprawdę niewiele, a przecież życie tego człowieka było ogromnie bogate i żywiołowe.

Jak już wspomniałam, połowa powieści to przede wszystkim rodzinna relacja, młodzieńczy bunt, walka z nałogiem, a także z samym sobą, ciągłe poszukiwanie szczęścia, podróże, brak poczucia przynależności do społeczeństwa, wydawać by się mogło - ucieczka, a w końcu pociąg do gór i szczególna miłość do jednej - Nangi Parbat.

Życie Tomasza było bardzo dynamiczne i kolorowe, on sam sprawiał, żeby takie właśnie było. Człowiek - wulkan, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Był idealistą - pod tym względem się z nim utożsamiam, pięknym marzycielem, dobrym człowiekiem, uśmiechem zarażał innych. Zaskoczyła mnie m.in. niechęć ze strony środowiska górskiego, słowa słynnych himalaistów kwestionujące doświadczenie Tomasza w górach wysokich oraz odsyłanie go w Tatry w celu nabycia wprawy we wspinaniu. Oczywiście praktyka ma istotne znaczenie w wyprawach na ośmiotysięczniki, ale co z hartem ducha, prawdziwą pasją, oddaniem, dużym potencjałem i świetną wydolnością organizmu, które Mackiewicz posiadał? Ogromnie spodobały mi się słowa Wojtka Kurtyki:

"To był człowiek z innej bajki, z innej planety. We współczesnym alpinizmie zagubione zostały prawdziwe idee, wyzwania i powody, dla których człowiek w ogóle wymyślił alpinizm. Tomek był w tym gównianym świecie absolutną perełką, miał w sobie czystość motywacji i wielką potrzebę kontaktu z górami. Był wierny pierwotnym zasadom alpinizmu i to w nim podziwiałem."

Tomasza nie możemy zaliczyć do czołówki światowych wspinaczy, nawet tych polskich, natomiast mnie totalnie ujął jego wieczny optymizm, wytrwałość, odwaga, postrzeganie świata, otwartość. Skradł moje serce sympatią, niebywałą pasją i prostotą - tak, to zdecydowanie dobre słowo! Tak bardzo brakuje takich ludzi, szczerych, patrzących na życie przez różowe okulary, wywołujących radość.

Ostatnie rozdziały wspominające tragedię spowodowały, że do oczu napływają łzy. Bardzo to wszystko emocjonujące, przykre i jednocześnie wzruszające. "Naga Góra", ośmiotysięcznik, zdobyty przez wspinacza, postanowił nie wypuścić go już ze swych objęć. Pięknie powiedział ksiądz do ojca Tomka:

"Ja ci nawet nie będę składał kondolencji. Tomek pozostał tam, gdzie ulokował swoją wielką miłość - na Nandze. Ja się, Witold, zawsze modlę: jeśli śmierć, to tylko przy ołtarzu."

Tę powieść polecam wszystkim miłośnikom górskiej tematyki. Nawet jeśli ma kilka minusów, to warto po nią sięgnąć. Nie ukrywam, że jestem również ogromnie ciekawa innej publikacji, mianowicie kilka miesięcy później na rynku wydawniczym ukazała się biografia Tomka Mackiewicza, napisana przez Dominika Szczepańskiego, która cieszy się dobrą opinią. Ja - fanka takiej literatury, z pewnością zaopatrzę się także w tę drugą pozycję.

To pierwsza książka należąca do literatury górskiej, z której nie do końca jestem zadowolona. Przeczytawszy m.in. biografie Piotra Pustelnika, Anny Czerwińskiej, Krzysztofa Wielickiego nastawiłam się na opowieść o tym, co dla Tomka miało ogromne znaczenie w życiu, pasja i miłość do gór, tymczasem pierwsza połowa książki to walka wspinacza z nałogiem. I pomimo że jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podejrzewam, że większość z was oglądała bądź słyszała o filmie "Kler" wyreżyserowanym przez Wojciecha Smarzowskiego. Ta książka to nie tylko poszerzenie wątków ekranizacji, ale również wzbogacenie o inne, prawdziwe historie, dotyczące brudów i zaniedbań Kościoła. Lektura przesiąknięta skandalicznym zachowaniem księży, dopuszczających się lubieżnych czynów, notorycznie biorących udział w przekupstwach oraz szantażach. Publikacja trudna i kontrowersyjna, ze względu na treść, niełatwa w odbiorze, no i nie dla każdego...

W powieści zawarta jest niewyobrażalna podłość, sprośność i fałsz duchownych. Czyste zło, przybierające postacie księży, biskupów, a nawet parafian. Jak się pewnie każdy domyśla, najpodlejszym grzechem Kościoła, który porusza autor tekstu, jest pedofilia, choć szczerze powiedziawszy, wiele razy podczas czytania zastanawiałam się, czy nie jest to przypadkiem całkowita bezkarność i zamiatanie pod dywan wszystkich świństw. To wszystko jest bardzo przygnębiające i nie ukrywam, że powoduje utratę wiary w ludzką dobroć i przyzwoitość.

Zberezeństwo, zakłamanie, pazerność - to mnie zmroziło! Ciężko pojąć, że takie rzeczy mają miejsce, trudno w to uwierzyć. Nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, żeby opowiedzieć o uczuciach i emocjach, jakie mną targały podczas czytania. W pierwszej chwili byłam zupełnie oniemiała. Myślałam... Czy to żart? Długo trawiłam okrutną treść. Muszę przyznać, że jest to jedna z niewielu powieści, przy której robiłam dłuższe przerwy i którą czytałam na bardzo małe raty. Coś strasznego!

Jedynymi bohaterami, którzy zyskali jakąś moją sympatię, są ksiądz Andrzej Kukuła, który w dzieciństwie był wykorzystywany przez duchownego, który jako jedyny chciał sprawiedliwości oraz dziennikarka Ludmiła Zakrzewska, która chciała pokazać ludziom prawdę, która dążyła do zdemaskowania obłudnych kapłanów. To jedyne osoby, które dają malutką iskierkę nadziei i wiary w to, że uczciwi ludzie istnieją.

Piotr Głuchowski opowiada bardzo otwarcie i prosto. Używa wulgaryzmów, nie boi się dotknąć najczulszych tematów, wykłada wszystkie karty na stół, bez żadnych ogródek, dlatego ta pozycja wydawnicza niekoniecznie wszystkim przypadnie do gustu. Jednym z błędów, które popełniłam, zabierając się za nią, jest to, że najpierw obejrzałam film i potem bardzo szybko sięgnęłam po książkę. Trudno było mi przyswoić jej treść i ciągle przed oczami miałam sceny kinowe, w większości wiedziałam, o czym będą kolejne rozdziały.

Temat jest na tyle dyskusyjny, że każdy powinien sam zdecydować, czy przeczytać tę publikację, czy nie. Myślę, że warto po nią sięgnąć, nie dlatego, żeby poddać wątpliwości wiarę, ale dla samej prawdy. Udawanie, że takie rzeczy się nie dzieją, niedopuszczanie do siebie takich myśli, no cóż, uważam za nietyczne i zakłamane.

Podejrzewam, że większość z was oglądała bądź słyszała o filmie "Kler" wyreżyserowanym przez Wojciecha Smarzowskiego. Ta książka to nie tylko poszerzenie wątków ekranizacji, ale również wzbogacenie o inne, prawdziwe historie, dotyczące brudów i zaniedbań Kościoła. Lektura przesiąknięta skandalicznym zachowaniem księży, dopuszczających się lubieżnych czynów, notorycznie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krzysztof Wielicki - mój wybór. Wywiad-rzeka. Tom 2 Piotr Drożdż, Krzysztof Wielicki
Ocena 7,8
Krzysztof Wiel... Piotr Drożdż, Krzys...

Na półkach: ,

Literatura górska to jeden z moich ulubionych gatunków. Sięgając po biografie słynnych wspinaczy, delektuję się każdym słowem, opowiastką, wątkiem i fotografią. Odbieram to wszystkimi zmysłami, przeżywam, wyobrażam sobie... Mówię to z ręką na sercu, jeszcze nigdy nie zawiodłam się na lekturach z tej kategorii! Ta publikacja to balsam dla mojej duszy! Razem z Krzysztofem Wielickim odpłynęłam w piękną, motywującą i bardzo poruszającą powieść!

Krzysztof Wielicki to piąty człowiek na świecie, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Jest zdobywcą trzech pierwszych, zimowych wejść na szczyty ośmiotysięczne oraz autorem świetnych przejść solowych, a także pierwszym wspinaczem, który wyszedł na szczyt ośmiotysięcznika z bazy w ciągu jednej doby! Jest nie tylko laureatem wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, osobą, która nie boi się wystąpień publicznych, która chętnie udziela prelekcji i z ogromnym zaangażowaniem opowiada o swojej największej pasji, ale przede wszystkim jest skromnym, prostym, otwartym człowiekiem, którego nie da się nie lubić.

"Krzysztof Wielicki. Mój wybór. Wywiad-rzeka. tom 2" opowiada między innymi o samotnych wspinaczkach himalaisty, opisuje batalię o górę gór - K2, wspomina tragedię wyprawy na Broad Peak w 2013 roku, porusza wątki z życia prywatnego, a także ogólny światopogląd i dewizę życiową bohatera powieści. Całość książki, tak jak poprzedni tom, została przedstawiona w formie obszernego wywiadu i jedynym małym minusem w związku z tym, uważam brak konkretnego podziału na rozdziały, choć za takowy można uznać znaczniki umiejscowione na górnym marginesie w postaci nazwy szczytu i daty jego zdobycia.

Zdecydowanie większą część rozmowy stanowią pytania o wyprawy, zabawne i trudne sytuacje, napotkane problemy, niepowodzenia i sukcesy. W opowieści przekazuje całe swoje serce i duszę. Wszystkie emocje, ogromną pasję, odwagę, to się niesamowicie czuje! Każda strona jest tymi uczuciami wypełniona po brzegi! To mnie totalnie zauroczyło! Pod koniec książki dziennikarz skupia się na pytaniach dotyczących różnic pokoleniowych we wspinaniu, porównując ambicje i wytrzymałość wspinaczy należących do jego pokolenia z młodymi wspinaczami pokolenia dzisiejszego, opowiada o swoim doświadczeniu z perspektywy nie tylko wspinacza, ale również kierownika wypraw.

"Alpinizm to głównie emocje. W kilka minut można przeżyć tyle, ile na dole nie przeżyje się przez całe swoje życie."

Redaktor zahacza również o rodzinę Krzysztofa. Przechodząc do pytań osobistych widać, że himalaista bardzo dba o swoją prywatność, opowiada swobodnie, aczkolwiek niewiele. Rozmowa dotycząca dzieci czy żony i wzajemnej relacji jest skromna, ale dowodzi to klasy i odpowiedzialności. Wzbudza to duży szacunek u odbiorcy.

Rzucającym się w oczy wątkiem jest rozmowa obejmująca tragedię na Broad Peaku, kiedy zginęło dwóch wspaniałych wspinaczy - Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Temat jest interesujący i trudny. Nie zrozumcie mnie źle. Jako czytelniczka, ale też pasjonatka gór chciałam poznać szczegóły tych strasznych wydarzeń. Jak doszło do śmierci wspinaczy, czy można było temu zapobiec, kto jest temu winny... W takich chwilach w głowie odbiorcy powstaje mnóstwo pytań. Krzysztof opowiada szczerze, mówi o tych wydarzeniach jako najbardziej traumatycznych w życiu. Te fragmenty były naprawdę przykre i bardzo poruszające. Wprowadzają w lekką zadumę.

Bardzo podoba mi się postawa himalaisty. Nie skupia się wyłącznie na sobie, na swoich osiągnięciach i sukcesach. Mówi o wspinaczach, którzy dołożyli swoją cegiełkę w budowie historii polskiego himalaizmu, a mimo to pozostają w cieniu. Podoba mi się sposób, w jaki się wypowiada. Płynnie, lekko, z każdego wątku wyciąga najistotniejsze rzeczy, takie, o których czytelnik rzeczywiście chce czytać. Ponadto jest człowiekiem uśmiechniętym, serdecznym, nie wywyższa się, odbiera się go jako niezwykle sympatycznego. Bardzo przyjemnie i szybko czyta się tę powieść!

Na zakończenie chciałam jeszcze dodać, że w biografiach górskich bardzo cenię możliwość oglądania zdjęć. Uwielbiam to! W tej pozycji mamy ich od groma, co bardzo mnie cieszy. Wzrokiem chłonęłam każdą fotografię i wiecie co? Miałam dreszcze na całym ciele! A jeszcze lepsze jest to, że zamknęłam książkę, odłożyłam ją na półkę, po czym znów po nią sięgnęłam, aby jeszcze raz przyjrzeć się fotografiom i znowu to się stało! Przyjemne ciarki rozlały się po ciele. Chyba więcej nic nie muszę dodawać!

Literatura górska to jeden z moich ulubionych gatunków. Sięgając po biografie słynnych wspinaczy, delektuję się każdym słowem, opowiastką, wątkiem i fotografią. Odbieram to wszystkimi zmysłami, przeżywam, wyobrażam sobie... Mówię to z ręką na sercu, jeszcze nigdy nie zawiodłam się na lekturach z tej kategorii! Ta publikacja to balsam dla mojej duszy! Razem z Krzysztofem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy ktoś pyta mnie o polecenie dobrego kryminału, pierwszą moją myślą jest Bartosz Szczygielski i Jego pruszkowska trylogia. "Aorta", "Krew" i "Serce" to jedne z najlepszych powieści, jakie czytałam i z czystym sumieniem, bez żadnego wahania w głosie, mogę je polecić.

Zarówno w tej części, jak i poprzednich, akcja rozwija się dwutorowo. Były komisarz policji Gabriel Byś, ukrywający się pod fałszywym nazwiskiem pracuje w magazynie, segregując chińską odzież. Zarabia grosze i ledwo wiąże koniec z końcem. Gdy pewnego dnia, w Centrum Handlowym w Wólce, znajduje ludzkie szczątki, traci grunt pod nogami. Jest zszokowany odkryciem, a jeszcze bardziej tym, że zwłoki znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, jeszcze przed identyfikacją. W międzyczasie poznajemy dalsze losy Kaśki Sokół, byłej prostytutki, która próbuje posklejać swoje życie. Przez lata wykorzystywana, więziona i okaleczona, pragnie zemsty na swoich oprawach.

Na początku trochę się obawiałam ostatniej części tego cyklu, bo dwa pierwsze tomy totalnie mnie zauroczyły i bałam się, czy pisarz zdoła podtrzymać to napięcie, ciekawość i emocje. Szybko się okazało, że mój niepokój był niepotrzebny. Z odległości kilometra poczułabym tę gęstą atmosferę i ciężki, mroczny klimat, który towarzyszył mi od początku, aż do samego końca. Uwielbiam to! Wszystkie wydarzenia są bardzo dynamiczne - nie sposób się nudzić przy tej lekturze! Nie brakuje tu krwawych, brutalnych momentów wywołujących dreszcze, co osobiście bardzo mi odpowiadało. Właśnie przy takich książkach bawię się doskonale!

Wiele uroku dodają charyzmatyczne, konsekwentne postacie, które opisane są żywo i bardzo wyraziście. Byś i Kaśka skradli moje serce już dawno. Z każdym kolejnym tomem moja sympatia do nich tylko się pogłębiała. To jest niesamowite, jak bardzo się z nimi zżyłam! Oboje borykają się z problemami, męczą z niewesołymi wspomnieniami. Z ogromnym podekscytowaniem śledziłam każdy ich krok i naprawdę mocno kibicowałam w poukładaniu sobie marnych żywotów. Ostatecznie zaskakujące i szokujące decyzje postaci prowadzą do przerażających konsekwencji.

Podsumowując, z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po "Serce". Emocje kumulują się przez całą powieść i na końcu wybuchają! I wicie co? Ta książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! Wow przez zdecydowanie duże w. W błyskawicznym tempie pochłaniałam kolejne strony. Natomiast jeśli jeszcze nie znacie pióra Bartosza, koniecznie zacznijcie od "Aorty". Ta trylogia to potwierdzenie dużego talentu autora i ja z niecierpliwością czekam na kolejne Jego publikacje!

Kiedy ktoś pyta mnie o polecenie dobrego kryminału, pierwszą moją myślą jest Bartosz Szczygielski i Jego pruszkowska trylogia. "Aorta", "Krew" i "Serce" to jedne z najlepszych powieści, jakie czytałam i z czystym sumieniem, bez żadnego wahania w głosie, mogę je polecić.

Zarówno w tej części, jak i poprzednich, akcja rozwija się dwutorowo. Były komisarz policji Gabriel Byś,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ja, pustelnik. Autobiografia Piotr Pustelnik, Piotr Trybalski
Ocena 7,6
Ja, pustelnik.... Piotr Pustelnik, Pi...

Na półkach: ,

"Ja, pustelnik" to kolejna biografia himalajskiej osobowości, która mnie totalnie oczarowała! Uwielbiam góry. Tatry już dawno skradły moje serce tak jak i książki opowiadające o górskiej pasji i marzeniach. Zawsze, gdy czytam biografie sławnych wspinaczy, to jest to dla mnie niezwykle motywująca lekcja dotycząca przezwyciężania własnych słabości i podążania za głosem serca.

Piotr Pustelnik to trzeci Polak, po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Człowiek, który całe życie podąża za tym, co sprawia mu największą radość, co sprawia, że żyje i czerpie z tego życia tyle, ile się da. Człowiek, który pokonał strach towarzyszący mu od dzieciństwa.

"Po latach zmagania się ze strachem jestem pewny jednego: boję się tego, co podpowiada mi wyobraźnia, co może się wydarzyć. I co najczęściej się nie wydarza."

Kiedy czytałam tę opowieść, czas stał w miejscu. Pochłaniałam ją każdą komórką ciała i to z ogromną przyjemnością! Wyobrażałam sobie góry wysokie. Przed oczami miałam olbrzymie, groźne ośmiotysięczniki, przygotowania i trud włożony w to, by je zdobyć. Czytałam o sukcesach i porażkach i wierzcie mi, czułam to wszystkimi zmysłami! Piotr opowiada swoją historię tak płynnie, prosto i pięknie, że mogłabym go słuchać w nieskończoność. Zauroczył mnie! Przywołuje wspomnieniami momenty przykre, tragiczne, szokujące, a także zabawne, wzruszające, szczęśliwe. Przy każdej fotografii zatrzymywałam się dłużej i po prostu patrzyłam, z zachwytem, bez słów, w kompletnej ciszy. Całkowicie mnie to wszystko wciągnęło! Aż miałam ochotę spakować się i jechać w góry! Ponadto wszystkie wydarzenia zachowują chronologię, a całość książki jest odpowiednio zbudowana - na początku znajduje się krótki słowniczek z trudniejszymi terminami dotyczącymi wspinaczki, natomiast na końcu kalendarium ważniejszych zdarzeń z życia Piotra.

"Góry są ogromnym kawałkiem mojego życia, ogromnym! Osoby, które nie miały takiej pasji, nie są w stanie tego zrozumieć. Przez trzydzieści lat myślami byłem wyłącznie w górach, inne rzeczy robiłem po drodze, z obowiązku, z przyzwoitości. Ale liczyły się tylko góry."

Piotra Pustelnika odebrałam jako serdecznego, ciepłego człowieka, zawsze skorego do pomocy, zawziętego, ale nie narzucającego się, rozsądnego. Książka skupia się głównie na himalajskiej działalności, niewiele mówi o prywatnych sprawach, raczej o nich napomina. Człowiek, który tak mocno ukochał góry, nie mógł odnaleźć się w codzienności. Dom, praca, obowiązki zostały zepchnięte na drugi plan. Sławny himalaista jest niezwykle aktywny i ambitny, co odziedziczyli po nim synowie z pierwszego małżeństwa, Adam i Paweł, którzy pokochali wspinaczkę i osiągnęli w niej znaczne sukcesy. W dwóch ostatnich rozdziałach książki znajduje się wywiad Piotra Trybalskiego z mężczyznami, a także wypowiedzi partnerów górskich Piotra Pustelnika, co mi się bardzo podobało. Uzupełniło to portret osobowości himalaisty, biorąc pod uwagę różne perspektywy. To ogromny plus biografii! Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że zdanie, jakie wyrobiłam sobie o Piotrze w trakcie czytania, jest prawdziwe.

Podsumowując, polecam tę książkę przede wszystkim miłośnikom gór, ale też osobom, które podążają w kierunku swoich marzeń i pasji, niekoniecznie dotyczących wspinaczki, bo ta powieść to nie tylko zdobywanie ośmiotysięczników, ale również stawianie czoła własnym słabościom, przełamywanie się, wiara w to, że musi się udać i że trzeba brać życie pełnymi garściami. Właśnie tak wygląda recepta na szczęście.

"Ja, pustelnik" to kolejna biografia himalajskiej osobowości, która mnie totalnie oczarowała! Uwielbiam góry. Tatry już dawno skradły moje serce tak jak i książki opowiadające o górskiej pasji i marzeniach. Zawsze, gdy czytam biografie sławnych wspinaczy, to jest to dla mnie niezwykle motywująca lekcja dotycząca przezwyciężania własnych słabości i podążania za głosem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cudownie jest wracać do sagi o Lipowie i właśnie zdałam sobie sprawę, że mówię to przy każdym tomie, ale jak tu się nie cieszyć, skoro do tej pory wszystkie części spełniły moje oczekiwania. Poprzednią - Z jednym wyjątkiem, czytałam dość dawno i miałam pewne obawy, bo nie do końca pamiętałam, na jakim etapie są bohaterowie powieści, ale już po kilku stronach wszystko się wyjaśniło, bo Katarzyna Puzyńska zgrabnie wplotła krótkie przypomnienie tego, jak poprzednio zakończyły się losy policjantów. To jest duży plus dla kogoś, kto swoją przygodę z tą autorką rozpoczął właśnie od Utopców, jednak ja będę zachęcała do odpowiedniej kolejności czytania, bo wiecie, szkoda byłoby stracić tyle świetnej rozrywki!

Lato, 1984 rok. W niewyjaśnionych okolicznościach giną dwie osoby. Przesądni mieszkańcy odciętej od świata wsi, wierzący w istnienie sił nadprzyrodzonych, są przekonani, że za wszystkim stoi krwiożerczy wampir, którego kości są pogrzebane na terenie posiadłości "Żebrówka". Sprawy nigdy nie rozwiązano. Trzydzieści lat później zagadkę zniknięcia próbują rozwikłać Daniel Podgórski i porywcza Klementyna Kopp. Brak współpracy ze strony mieszkańców wsi oraz prywatne problemy bohaterów utrudniają dotarcie do prawdy.

Akcja dzieje się dwutorowo. Śledztwo prowadzone przez Daniela i Klementynę przeplata się z wydarzeniami sprzed trzydziestu lat. To jeden z atutów tej powieści, osobiście uwielbiam retrospekcję, bo zazwyczaj wprowadza ona duże podekscytowanie. Ponadto mamy osobne, krótkie rozdziały z wydarzeń jeszcze późniejszych, mianowicie, z przesłuchań prowadzonych przez policję przeciwko Klementynie Kopp, która wpadła za niestosowne zachowanie podczas prowadzenia śledztwa. Nie jest tych rozdziałów dużo i absolutnie nie bójcie się, że pogubicie się w fabule. Wszystko jest opisane bardzo prosto i dokładnie. Zaręczam was, że odnajdziecie się w tym wszystkim i będziecie mieć z tego niezłą frajdę!

Ogromnie podobało mi się wykreowanie miasteczka Utopce i jego mieszkańców. Na początku motyw wampira wydawał mi się trochę przesadzony, ale ostatecznie stwierdzam, że autorka stworzyła bardzo intrygującą opowieść. Kompletnie nie miałam pomysłu, jak ona się zakończy, dlatego pochłaniałam kolejne strony z dużym zainteresowaniem. W każdym zakamarku tajemniczej miejscowości gnieżdżą się mroczne sekrety, które trudno odgadnąć i które sprawiły, że bawiłam się znakomicie! Tubylcy pilnie strzegących swoich spraw, nieprzychylni dla obcych, krążące po wsi legendy, niewytłumaczalne sytuacje mające związek z leśnymi duchami, wywołują dreszcze, wprowadzają niesamowity, magiczny klimat i wzbudzają duże emocje!

Inną zaletą książki jest mocno rozbudowane tło społeczno-obyczajowe. Wątek kryminalny idzie w parze z prywatnymi rozterkami postaci. Tym razem autorka w znacznej mierze skupiła się na Klementynie. Policjantkę poznałam jako arogancką, nieprzebierającą w środkach, kontrowersyjną kobietę. Tutaj jej cechy się pogłębiają. Staje się bardziej wybuchowa niż dotychczas i daje tego dowód, a wszystko przez wzgląd na przygnębiające wspomnienia. Uwielbiam, jak książka jest dynamiczna, napędzana przez bohaterów. Zawsze, gdy czytam o policjantach z Lipowa, bardzo angażuję się w ich życie, są tak sympatyczni, że nie sposób nie śledzić i analizować ich relacji oraz podejmowanych decyzji. Byłam strasznie zaskoczona postępowaniem funkcjonariuszy, wręcz nie mogłam nadążyć za nimi! Na mojej twarzy wiele razy pojawił się wyraz niedowierzania.

Podsumowując, Utopce to przyjamna, luźna powieść kryminalna z bogatym wątkiem obyczajowym. Napisana lekkim, przyjemnym stylem, który sprawia, że czyta się ją błyskawicznie. Ekscytujące śledztwo z porywającym klimatem w tle i świetnymi bohaterami zapewniają wyśmienitą rozrywkę, od której bardzo trudno się oderwać!

Cudownie jest wracać do sagi o Lipowie i właśnie zdałam sobie sprawę, że mówię to przy każdym tomie, ale jak tu się nie cieszyć, skoro do tej pory wszystkie części spełniły moje oczekiwania. Poprzednią - Z jednym wyjątkiem, czytałam dość dawno i miałam pewne obawy, bo nie do końca pamiętałam, na jakim etapie są bohaterowie powieści, ale już po kilku stronach wszystko się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do sięgnięcia po tę książkę zachęciła mnie nie tylko jej dobra opinia, ale również opis. Samo słowo zbrodnia i to w dodatku taka, która wydarzyła się naprawdę, wzbudziło we mnie duże podekscytowanie. Przemysław Semczuk stworzył świetną powieść kryminalną, w oparciu o morderstwo znanego przewodnika sudeckiego - Tadeusza Stecia. Mężczyzna został zabity w 1993 roku w Jeleniej Górze. Oprawców nigdy nie odnaleziono, a jego śmierć do dzisiaj pozostaje zagadką.

Myśl przewodnia "Tak będzie prościej" kręci się wokół wyżej wspomnianego morderstwa. Początkowo policja sądzi, że kluczem do rozwiązania sprawy jest fakt, iż denat był homoseksualistą. Niebawem na jaw wychodzą prawdopodobne powiązania ofiary z Piotrem Jaroszewiczem. Pojawia się trop dotyczący poszukiwania złota i tajnych archiwów ukrytych przez Niemców w okolicach Jeleniej Góry pod koniec wojny. Policja robi wszystko, by poznać prawdę i znaleźć winnych okrutnej zbrodni. W trakcie śledztwa dochodzi do kolejnych morderstw.

"Tak będzie prościej" to wielowątkowa powieść łącząca fikcję i rzeczywistość, chociaż czytając ją, ma się wrażenie, jak gdyby całość była w stu procentach realna. Największym jej atutem jest tło i czas akcji powieści. Autor bardzo dokładnie przedstawia sytuację społeczną Polski w latach 90. XX wieku. Opisuje zmiany, jakie nastąpiły po upadku komuny, skupiając się m.in. na pracy policji i celników oraz nawiązując do środowiska homoseksualizmu. Pewnie myślicie, że brzmi to zbyt poważnie, jak na powieść mającą zapewnić rozrywkę, ale nie musicie się tego obawiać, pisarz opowiada wszystko w bardzo przystępny sposób, dobierając bardzo trafne i naprawdę ciekawe przykłady polskiej przemiany. Zaintrygowało mnie to na tyle, że zarówno w trakcie czytania, jak i po skończonej lekturze, kilkukrotnie podejmowałam dyskusję z tatą na temat życia w tamtych czasach!

Zważając na to, że główny wątek dotyczy morderstwa przewodnika sudeckiego, nie mogło zabraknąć górskich epizodów. Pisarz genialnie odzwierciedlił surowy klimat Sudetów. Bardzo podobały mi się fragmenty opisujące zimowe warunki panujące na Śnieżce oraz działalność schronisk. Każde słowo dotyczące zmagań z wichurami i śniegiem, skromnego bufetu, który i tak był rarytasem w tamtych czasach, a także niesamowitej gościnności gospodarzy pochłaniałam z wypiekami na twarzy! Bliskie stały mi się również postacie, które były związane z górami. Madejek, Czarski i jego żona, to jedni z bohaterów, których z miejsca pokochałam. Wszyscy charakteryzują się tak ogromną serdecznością, prostotą i uprzejmością, że aż chciałoby się z nimi przebywać i to mnie zauroczyło.

Niestety, nie wszystko w książce wyszło tak ekscytująco. Mimo że powieść jest napisana lekkim stylem, to jednak na treści trzeba się skupić. Mnogość wątków i tematyka podejmowana przez Przemysława Semczuka obejmująca zmiany ustrojowe, początkowo wprowadziła lekki zamęt w mojej głowie, być może dlatego, że historia dotycząca tamtych lat nie należy do moich mocnych stron. Momentami brakowało mi również dynamiki. Wszystko jest opowiedziane płynnie - widać, że autor przemyślał każdy wątek, ale brakowało mi rozwinięcia samego morderstwa Stecia, bądź co bądź, okazał się on niezwykle interesującą osobistością. Ponadto sądzę, że pisarz niepotrzebnie wplótł wątek romansu. Nie dość, że mamy całkiem odrębną myśl, to jest ona jedynie liźnięta, prawie nieodczuwalna, zatem zupełnie zbędna.

Podsumowując, "Tak będzie prościej" zapewnia nie tylko świetną rozrywkę, jest również przyjemną powtórką z historii. Tę książkę z pewnością poleciłabym osobom, które interesują się historią Polski w latach 90., ponieważ w dużej mierze autor na tym właśnie się skupia. Nienagannie odtworzył tamte czasy, wykreował bohaterów, którzy mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistym świecie, dodał niebanalny, tajemniczy wątek kryminalny, również na podstawie prawdziwych wydarzeń, dlatego całość robi naprawdę dobre wrażenie. Fani kryminałów i niewyjaśnionych zagadek również będą zadowoleni!

Do sięgnięcia po tę książkę zachęciła mnie nie tylko jej dobra opinia, ale również opis. Samo słowo zbrodnia i to w dodatku taka, która wydarzyła się naprawdę, wzbudziło we mnie duże podekscytowanie. Przemysław Semczuk stworzył świetną powieść kryminalną, w oparciu o morderstwo znanego przewodnika sudeckiego - Tadeusza Stecia. Mężczyzna został zabity w 1993 roku w Jeleniej...

więcej Pokaż mimo to