-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2016-01-24
2016-01-16
M.J. Arlidge zapisał się w moim serduszku wysoko po swojej debiutanckiej powieści "Ene, due, śmierć" i kiedy tylko dowiedziałam się, że powstanie druga książka opowiadająca o niesamowitej Helen Grace, wiedziałam, że z pewnością po nią sięgnę. "Powiedz panno, gdzie ty śpisz" trzyma poziom, lecz jest nieznacznie słabsza od swojej poprzedniczki.
Tym razem nasz zabójca wybiera ofiary, kierując się pewnym schematem: są to żonaci mężczyźni, korzystający z usług prostytutek. I zabija z niesamowitą brutalnością, nie okazując ani cienia litości. Wow. Opisy zbrodni mrożą krew z żyłach, a ich wyobrażenia sprawiały, iż nie mogłam oderwać się od czytania. Finał książki był niesamowity, lecz odrobinkę.. rozczarowujący. Odnoszę wrażenie, iż gdyby autor posłużył się wyjściem, na jakie liczyła nasza bohaterka, książka skończyłaby się o wiele ciekawiej. Ogólnie rzecz biorąc, polecam obie książki, samego autora i przygody Helen Grace, z którymi każdy miłośnik kryminałów powinien się zapoznać. Pozycja dumnie prezentuje się na mojej półeczce!
Ps. Czy tylko mnie śmieszyły co jakiś czas pojawiające się wstawki przedstawiające polaków, które czasami dodane były jakby na siłę? To było uroczo-śmieszne.
M.J. Arlidge zapisał się w moim serduszku wysoko po swojej debiutanckiej powieści "Ene, due, śmierć" i kiedy tylko dowiedziałam się, że powstanie druga książka opowiadająca o niesamowitej Helen Grace, wiedziałam, że z pewnością po nią sięgnę. "Powiedz panno, gdzie ty śpisz" trzyma poziom, lecz jest nieznacznie słabsza od swojej poprzedniczki.
Tym razem nasz zabójca wybiera...
2016-10-13
2016-01-01
"Zostań, jeśli kochasz" nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia. Owszem, podobała mi się, wzruszyła głęboko, oczarowała swoim pięknem, ale... nie pozostawiła po sobie większego wrażenia. Po prostu z czasem odeszła, nie zaprzątając mi głowy i wydawała się po prostu dobrą książką, ot - nic więcej. Natomiast "Wróć, jeśli pamiętasz" została napisana w sposób o wiele lepszy, przyciągała mnie do siebie, sprawiając, że pochłonęłam je w kilka krótkich godzin. Lektura przepełniona była żalem, emocjami, wspomnieniami, a autorka doskonale wiedziała, co zrobić, aby utknęła w głowie czytelnika. Muszę przyznać, że spodziewałam się, iż książka będzie na takim samym poziomie, jak pierwszy tom, lecz przeszła moje oczekiwania. Piękna historia o miłości i stracie. Polecam.
"Zostań, jeśli kochasz" nie wywarła na mnie ogromnego wrażenia. Owszem, podobała mi się, wzruszyła głęboko, oczarowała swoim pięknem, ale... nie pozostawiła po sobie większego wrażenia. Po prostu z czasem odeszła, nie zaprzątając mi głowy i wydawała się po prostu dobrą książką, ot - nic więcej. Natomiast "Wróć, jeśli pamiętasz" została napisana w sposób o wiele lepszy,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-07
Główna bohaterka była świetna i okropna jednocześnie. Miała wiele wad, co czyniło ją bardziej prawdziwą, ale jej okropne zachowanie, sposób myślenia i pojmowania rzeczywistości był często... nie do zniesienia. Nie wiem sama czy ją lubię, czy nie. Poza tym - czy naprawdę autorką jest pani Cass? Podczas czytania byłam zdziwiona, jak "Następczyni" różni się chociażby od "Jedynej", która spełniła moje oczekiwania względem serii. Wydawało się, iż czwarty tom został napisany przez kogoś innego, komu pisanie przychodzi... naturalniej. Podobała mi się ta zmiana. Książka dzięki temu zyskała na autentyczności. Jednakże po raz kolejny urywa się w połowie, nie daje wyjaśnień, a zakończenie jest nijakie. Wydaje się idealnie kończyć rozdział, zdecydowanie nie książkę. Pozostaje mi niecierpliwie czekać na kolejny tom. Polecam wszystkim zapoznać się z nową odsłoną Eliminacji.
Główna bohaterka była świetna i okropna jednocześnie. Miała wiele wad, co czyniło ją bardziej prawdziwą, ale jej okropne zachowanie, sposób myślenia i pojmowania rzeczywistości był często... nie do zniesienia. Nie wiem sama czy ją lubię, czy nie. Poza tym - czy naprawdę autorką jest pani Cass? Podczas czytania byłam zdziwiona, jak "Następczyni" różni się chociażby od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-06
Wierzyłam w to, że "Jedyna" mnie nie zawiedzie.
Wierzyłam w to, że okaże się wartościowa, że będzie o wiele lepsza od swoich poprzedniczek.
I nie pomyliłam się.
Mimo że nadal nie rozumiem, po co umieszczać akcję w aż trzech tomach, myślę, że trzeci tom został napisany solidnie.
Jest w tej książce tyle niesamowitych cytatów, które chwytają za serce, iż nie sposób się nie wzruszyć. Jedyne, czego mogę się przyczepić, to zbywanie problemów, co właściwie pannie Cass przychodzi mistrzowsko. Książka traci wiele postaci, a bohaterowie przyjmują to jak "oh, brakuje mi ich", po czym nie wspominają o nich więcej. Rozumiem, że kiedy jest się zakochanym, myślisz przede wszystkim o swojej drugiej połówce, jednak nadal nie potrafię pojąć, jak stratę można opisać w tak banalny sposób, jakby ta informacja spłynęła po bohaterach niczym krople deszczu w czasie ulewy. Szybko i bezboleśnie. Wydaje mi się po prostu, że pani Kiera powinna była postawić bohaterom mały pomniczek - powiedzieć coś o nich, chwycić czytelnika za serce. Nie zrobiła tego jednak, kończąc opowieść szybko. Dziwnie się czułam, gdy odchodzili bohaterowie, których lubiłam mniej lub bardziej, lecz nie potrafiłam odnaleźć podobnych do siebie uczuc w rozmyślaniach Americi bądź słowach Maxona. Książka skończyła się rzecz jasna w sposób przewidywalny, ale kilkakrotnie mnie zaskoczyła. Myślę, że jest to pozycja warta polecenia.
Wierzyłam w to, że "Jedyna" mnie nie zawiedzie.
Wierzyłam w to, że okaże się wartościowa, że będzie o wiele lepsza od swoich poprzedniczek.
I nie pomyliłam się.
Mimo że nadal nie rozumiem, po co umieszczać akcję w aż trzech tomach, myślę, że trzeci tom został napisany solidnie.
Jest w tej książce tyle niesamowitych cytatów, które chwytają za serce, iż nie sposób się nie...
2016-06-14
"Chłopak, który stracił głowę" opowiada przygodę 16-letniego Travisa, który... stracił głowę. Dosłownie. Chłopak był chory i poddał się skomplikowanej operacji (jego głowa została odcięta od ciała i zamrożona), przez którą zapadł w śpiączkę - nie wiedział czy i kiedy wróci.
Mówi się, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko, jednakże niektórzy wierzą, że "rozłączyć może nas jedynie śmierć". Więc co zrobić, gdy umarły... ożyje?
Travis po pięciu latach wraca do swojego życia i nie potrafi odnaleźć się w bałaganie, jaki stworzył się dookoła niego. Przyjaciel nie jest sobą, rodzice coś ukrywają, a jego dziewczyna jest zaręczona. Jak więc ma poradzić sobie z tym chłopak, który nie rozumie tego, co dzieje się ani z nim, ani dookoła niego?
"Chłopak, który stracił głowę" to opowieść słodko-gorzka. Mówi o miłości prawdziwej, ale i takiej, która nie jest w stanie przetrwać, raz wystawiona na próby. Mówi o chorobie i próbie poradzenia sobie ze stratą. Mówi o prawdziwej przyjaźni i nastoletnim życiu. Mówi o ludziach w sposób szczery. Jest mądra i fascynująca.
Miałam mieszane uczucia po skończeniu książki. Przez dłuższy czas nie wiedziałam co myśleć, choć naprawdę mi się podobała. Myślę, że jeszcze potrzebuję czasu, aby dobrze to przemyśleć.
Czyta się ją lekko i szybko, tematyka jest ciekawa, a postacie interesujące więc polecam ją każdemu.
"Chłopak, który stracił głowę" opowiada przygodę 16-letniego Travisa, który... stracił głowę. Dosłownie. Chłopak był chory i poddał się skomplikowanej operacji (jego głowa została odcięta od ciała i zamrożona), przez którą zapadł w śpiączkę - nie wiedział czy i kiedy wróci.
Mówi się, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko, jednakże niektórzy wierzą, że "rozłączyć może nas...
2016-10-10
Albo Słowacki przeżywał kryzys, gdy to pisał, albo chciał popisać się większą kreatywnością niż Mickiewicz albo - najbardziej prawdopodobne! - za dużo się naćpał.
Albo Słowacki przeżywał kryzys, gdy to pisał, albo chciał popisać się większą kreatywnością niż Mickiewicz albo - najbardziej prawdopodobne! - za dużo się naćpał.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-21
Kiedy natknęłam się na historię Eadlyn, jedyne o co w duchu prosiłam to o to, by ta seria nie była przewidywalna. Ale jednak nie pomyliłam się co do małego fragmentu - wybór księcia, "tajemniczy" plot twist, zachowanie Eadlyn... Wszystko jest mdłe i czytelnik się tego spodziewa. Byłam dobrze nastawiona do tej książki, bo poprzednie części wydawały mi się miłą odskocznią od ciężkich książek, które ostatnio próbuję przeczytać, ale zawiodłam się ogromnie. Nie lubię, gdy doskonale wiem, co zaraz zrobi główny bohater i, co gorsze, jak się będzie w tej sytuacji tłumaczyć.
Zaskoczyła mnie tylko jedna informacja i to pół na pół, bo byłam przekonana co do jednego bohatera... ale dwójka z nich już mnie rozbawiła. (osoby, które czytały, z pewnością wiedzą, o co mi chodzi^^).
W dodatku ta końcówka była... śmieszna. Nie podoba mi się ta książka tak bardzo, jak poprzednia część. Jedyne, co mogę pochwalić, to postać Eadlyn. Przynajmniej nie jest słabą, zakompleksioną dziewczyną, których pełno w książkach. To jeden z niewielu plusów.
Miałam dostać historie miłosną, która mną wstrząśnie, a nie dostałam nawet ziarenka. Przez cały czas zastanawiałam się, kiedy oni niby zdążyli się pokochać? To było dziwne. Nie wiem, jestem zawiedziona.
Kiedy natknęłam się na historię Eadlyn, jedyne o co w duchu prosiłam to o to, by ta seria nie była przewidywalna. Ale jednak nie pomyliłam się co do małego fragmentu - wybór księcia, "tajemniczy" plot twist, zachowanie Eadlyn... Wszystko jest mdłe i czytelnik się tego spodziewa. Byłam dobrze nastawiona do tej książki, bo poprzednie części wydawały mi się miłą odskocznią od...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-16
Z Gayle Forman zetknęłam się już wcześniej, mając przyjemność przeczytać "Zostań, jeśli kochasz" i "Wróć, jeśli pamiętasz" - i wtedy, tak jak i teraz, odniosłam mieszane uczucia na temat stylu autorki oraz historii, które tworzy.
"Ten jeden dzień" to książka i dobra i słaba. Na początku wprowadza nas w historie powolnym tempem, który przyśpiesza niespodziewanie i nie masz bladego pojęcia, jakim cudem Aly natknęła się na Willema. Trwa to szybko i całkowicie nas ciekawi. Ich znajomość opisania jest niesamowicie; z nutką dramatu, jaki powinien zaistnieć między dopiero co poznanymi osobami, a także namiętnością, której nie ma prawa zabraknąć w tego typu powieści. Jednak im ciemniej w las, tym gorzej. Kiedy główny bohater znika, cała magia ulatnia się wraz z nim. Allyson jest irytująca, a książka wieje nudą - nie dzieje się bowiem nic poza humorkami nastolatki, jej problemy na studiach, nowe znajomości, problemy ze starą przyjaciółką... Jest jednak jeden, ogromny plus: wraz z trwaniem powieści możemy zaobserwować zmiany, które pojawiają się w bohaterach, jakby dojrzewali wraz z nami. Książka jest oczywiście bardzo nierealna, ale zdecydowanie warta przeczytania. Kilka momentów (a nawet i więcej) jest warte poświęcenia jej jednego wieczoru.
Z Gayle Forman zetknęłam się już wcześniej, mając przyjemność przeczytać "Zostań, jeśli kochasz" i "Wróć, jeśli pamiętasz" - i wtedy, tak jak i teraz, odniosłam mieszane uczucia na temat stylu autorki oraz historii, które tworzy.
"Ten jeden dzień" to książka i dobra i słaba. Na początku wprowadza nas w historie powolnym tempem, który przyśpiesza niespodziewanie i nie masz...
2016-01-27
Gdybym mogła, z miłą chęcią dałabym ocenę na minusie. Jak można wydać taką szmirę i w dodatku pozwalać ludziom na wydawanie na nią pieniędzy? Czemu została przetłumaczona tak nieumiejętnie? I naprawdę, są osoby, które uważają, że "to coś" jest dobre? Ba, to jest przecież bestseller.
W takim razie, zacznijmy od początku kwiatków, pojawiających się w tej powieści, aby zobaczyć, czy jest warta wydania na nią jakichkolwiek pieniędzy. A więc:
1. Czy tłumacz nie znał angielskiego, czy autorka po prostu nie wiedziała, co napisać? Przykład: "Muszę skasować to zachwycone spojrzenie, ale trochę się przy tym zabawmy." Hm, zabawimy się, kasując spojrzenie...? Ciekawy rodzaj urozmaicenia sobie czasu, Christianie.
2. Ana informuje, że na wywiad przyszła w zastępstwie, na co Christian myśli: "Jak taka koza może być dziennikarką?" Dziwne... Może nią na przykład NIE jest?
3. Zdanie "Suck it up", czyli potocznie "ogarnij to", przetłumaczone jako "wyssij to, maleńka". Wow. Nie wiem nawet jak to skomentować.
4. Christian jest niesamowitym gentelmanem, którego pragnie każda kobieta czy dziwnym gościem, który bez kasy byłby po prostu zwykłym zbokiem...?
"Wacek zgadza się ze mną", "Wacek nie daje mi spokoju", "Jej słowa trafiają prosto tam, gdzie mój fiut", "Wacek mi potakuje". "Fiutowski podryguje, zgadzając się z tymi przewidywaniami." Po więcej złotych myśli Christiana (oraz jego penisa) odsyłam do książki.
5. No i oczywiście, wisienka na torcie, czyli inteligentne rozmowy Christiana z Aną:
" - Ogromne masz to mieszkanie - mówi ze skrępowaniem.
- Ogromne?
- Ogromne.
- Jest ogromne."
Albo:
" - Środa? - kontynuuję.
- Zabiorę cię z pracy, czy skąd?
- Środa - mówi." Toś się dowiedział, chłopie.
Odnoszę wrażenie, że w Ameryce można wydać każdą książkę, nieważne jak beznadziejną, bo i tak odniesie sukces.
Gdy będzie mi smutno, z chęcią sięgnę po tę pozycję, aby się pośmiać, bowiem dotąd żadna książka nie rozbawiła mnie do łez tak bardzo, jak ta. Żałośnie śmieszna książka.
Gdybym mogła, z miłą chęcią dałabym ocenę na minusie. Jak można wydać taką szmirę i w dodatku pozwalać ludziom na wydawanie na nią pieniędzy? Czemu została przetłumaczona tak nieumiejętnie? I naprawdę, są osoby, które uważają, że "to coś" jest dobre? Ba, to jest przecież bestseller.
W takim razie, zacznijmy od początku kwiatków, pojawiających się w tej powieści, aby...
2016-01-04
Po przeczytaniu "Elity" byłam i nie tylko zmęczona, gdyż uparcie chciałam skończyć ją w jeden wieczór, ale przede wszystkim zawiedziona.
Tak, jak w poprzedniej części trójkąt miłosny był ukazany subtelnie, nie zniechęcając do książki, tak teraz zniesmaczał i źle ukazywał główną bohaterkę. America bowiem przez pół książki zachowywała się następująco: przez dziesięć stron kochała Aspena, spotykała się z nim o drugiej w nocy, całowała go, zaś przez następne dziesięć kochała Maxona, oddając się całkowicie w jego ramiona i magicznym sposobem nie myśląc o tym pierwszym (nawet przez myśl jej nie przeszło, iż może łamać zasady Eliminacji...). Była wspaniałą przyjaciółką, którą wszyscy chwalili za odwagę, tylko ze względu na fakt, iż starała się coś zrobić, aby uratować Marlee. Jednakże w rzeczywistości poza krzyczeniem nie zrobiła nic a nic. Za co więc ją chwalili? Może za to, iż Maxonowi miała za złe, że ukarał jej przyjaciółkę, nie czując wstydu, że za jego plecami postępuje w identyczny sposób, jak Marlee? Może za to, że obwiniała go za to, iż poświęca czas innym kandydatkom, całuje je i przytula, a dokładnie to samo robiła ze swoją pierwszą miłością? Ponadto - poważnie? Wybieranie tej jedynej przeciągnęło się do kolejnego tomu? Eh, jestem naprawdę zawiedziona tym trójkątem, jak i faktem, iż autorka ponownie nie skończyła Eliminacji, przeciągając akcję. Jestem jednak zadowolona z pomysłów, jakie wplotła w powieść, mimo że momentami miałam wrażenie, iż swoją inspirację zaczerpnęła z "Igrzysk Śmierci". W gruncie rzeczy, akcji nie brakuje; ciągle mamy do czynienia z czymś, co nas zaskoczy, a im bliżej końca, tym bardziej nabiera tempa i wciąga czytelnika. Autorka ma masę pomysłów, jednak nie zależy jej na rozwijaniu ich... Wszystko nagle się urywa, rozwiązuje się samoistnie. Mimo to, chętnie sięgnę po kolejny tom. Ta seria ma w sobie coś intrygującego.
Po przeczytaniu "Elity" byłam i nie tylko zmęczona, gdyż uparcie chciałam skończyć ją w jeden wieczór, ale przede wszystkim zawiedziona.
Tak, jak w poprzedniej części trójkąt miłosny był ukazany subtelnie, nie zniechęcając do książki, tak teraz zniesmaczał i źle ukazywał główną bohaterkę. America bowiem przez pół książki zachowywała się następująco: przez dziesięć stron...
Wiktoria Moreau to królowa kryminału, która w przeddzień wydania przez siebie nowej powieści "Na dnie" zostaje posądzona o zniesławienie. Dodatkowo jej konkurent walczy ze słowami opinii publicznej, zastanawiającej się: czy autor opisał rzeczywistość, czy zabójca zainspirował się jego powieścią? I jak to możliwe, że powieść obu autorów jest do siebie tak niesamowicie podobna? Czy to Wiktoria posunęła się do splagiatowania kryminału Larsa, czy może sam Washington uzyskał jeszcze niewydaną powieść kobiety i przerobił ją "po swojemu"?
Lektura jest intrygująca i przedstawia nam, czytelnikom, bliżej proces wydania książki, pokazuje do czego mogą posunąć się agenci, aby wypromować powieść autora. Wiktoria jest skomplikowaną postacią. Chciałoby się aż rzecz: typową. Na zewnątrz wydaje się silna i niedostępna, jednak w środku jest zagubiona i przerażona. Ponadto, inni bohaterowie zostali po prostu wyidealizowani. To niemożliwe, że Młody czy Jacques nie mieli żadnych negatywnych cech. Są niczym biała, nieskazitelna kartka: nie można im zarzucić absolutnie nic. Najmniejszej rysy, chociażby małego draśnięcia... Dodatkowym minusem jest fakt, iż "450 stron" to z pewnością nie jest kryminał, który buduje napięcie i sprawia, że człowiek ze zdumienia i przerażenia wciska się w fotel, niecierpliwie wertując strony. Zabrakło mi tutaj chęci do pożarcia tej książki za jednym razem, zabrakło mi tutaj zimnego mordercy, a także opisu jego zabójstw. Ponadto zakończenie wydaje się takie... nijakie. Niby miało mrozić krew w żyłach, ale jedynie mnie zdziwiło. Scena nie była przerażająca, a morderca był dziwnie zabawny. ("Przypadkowo" zabił? Zrozumiecie, jak przeczytacie ten fragment ponownie!) Reszta została przedstawiona, jakby wszyscy nagle poskładali układankę do kupy, mimo brakujących puzzli. Myślę, że książka mogłaby spokojnie zdobywać wyższe noty, gdyby zakończenie zostało urozmaicane i przeciągnięte do tytułowych czterystu pięćdziesięciu stron. Powiedziałabym jeszcze, że książkę można by przepisać do romansu z wątkiem kryminalnym, niżeli kryminału z wątkiem romantycznym.
Patrycja Gryciuk ma niesamowicie lekki i porywający styl pisania. Z zadziwiającą łatwością przeplata wątek kryminalny i miłosny, z łatwością tworzy bohaterów i opisuje wydarzenia barwnie tak, aby czytelnik mógł bez najmniejszego problemu zobrazować sobie scenę. W dodatku książka obficie wypełniona jest fragmentami książki fikcyjnego autora, która świetnie uzupełnia całość. Zdecydowanie polecam "450 stron".
Wiktoria Moreau to królowa kryminału, która w przeddzień wydania przez siebie nowej powieści "Na dnie" zostaje posądzona o zniesławienie. Dodatkowo jej konkurent walczy ze słowami opinii publicznej, zastanawiającej się: czy autor opisał rzeczywistość, czy zabójca zainspirował się jego powieścią? I jak to możliwe, że powieść obu autorów jest do siebie tak niesamowicie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to