-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński37
Biblioteczka
2024-05-29
2024-05-13
Uwielbiam czytać książki fantasy. Regularnie wracam do tego gatunku. Kiedy kilka lat temu sięgnęłam po swoją pierwszą książkę Kel Kade, to nie byłam pewna czy to na pewno coś dla mnie. Jednak bardzo szybko polubiłam Rezkina i z wielkim zadowoleniem czytałam kolejne części z serii. Czekając na kolejne przygody Reza, miałam okazję poznać się z innym bohaterem. Niedawno pojawiła się pierwsza część z nowego cyklu. Przeczytałam książkę pod tytułem „Los pokonanych”.
Bardzo często można spotkać się z powieścią opowiadającą o tym jedynym wybrańcu, który ma uratować świat przez wszelkim złem. Przyglądamy się wtedy jego podróży oraz sukcesom i porażkom, jakie ponosi podczas drogi, która kończy się uratowaniem księżniczki, świata, rodziny i czym tylko mógł uratować po drodze. „Los pokonanych” zaczął się bardzo podobnie. Poznaliśmy wybrańca, ruszył aby uratować to co miał uratować, lecz jego przygoda szybko się skończyła. Nasz bohater zginął zanim zaczął ratować świat. Jego przyjaciel rusza do króla, aby powiadomić go o tym nieszczęściu.
Historia opisana w książce „Los pokonanych” okazała się być zaskakująca, gdyż otrzymałam kompletnie inną niż się spodziewałam po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Przyglądałam się podróży leśnika zamiast wybrańca, który miał uratować świat. Wyszła z tego ciekawa przygoda. Trochę zabawna dla czytelnika, ale nadal czasami niebezpieczna dla bohatera. Takie połączenie sprawiło, że przyjemnie czytało mi się tę książkę. Polubiłam Aaslo, ale chyba dlatego, że po chwili zastanowienia mógł być uznany za niebezpiecznego psychopatę w normalnym świecie, a w książce dużo osób go jednak polubiło.
Teraz, czekam na kolejną przygodę z Rezem, ale zaraz potem poproszę o wydanie nowych przygód leśnika.
Uwielbiam czytać książki fantasy. Regularnie wracam do tego gatunku. Kiedy kilka lat temu sięgnęłam po swoją pierwszą książkę Kel Kade, to nie byłam pewna czy to na pewno coś dla mnie. Jednak bardzo szybko polubiłam Rezkina i z wielkim zadowoleniem czytałam kolejne części z serii. Czekając na kolejne przygody Reza, miałam okazję poznać się z innym bohaterem. Niedawno...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-02
Lubię sięgać od czasu do czasu po powieści obyczajowe. Mam swoich ulubionych autorów, do których często wracam. Są to najczęściej historie, które podobają mi się w trakcie czytania, lecz nie zostają w mojej pamięci na długo. Jednak nie z każdą tak jest. Kilka lat temu przeczytałam książkę Anny Szczypczyńskiej pod tytułem „Gdzieś pomiędzy wierszami”. Nie spodziewałam się, że zrobi tak duże na mnie wrażenie, że będę o niej pamiętać kilka lat później. Przyczyniła się również do tego, że wracam do kolejnych historii napisanych przez Annę Szczypczyńską. Ostatnio zapoznałam się z książką pod tytułem „Glass Hills”.
Historia opisywana w książce „Glass Hills” zaczęła się bez większych zaskoczeń. Poznaliśmy naszych głównych bohaterów, czyli Milę i Alexa, którzy znaczącą się od siebie różnili i można by się spodziewać, że nic ich nie ma prawa połączyć. Jednak Alex ma w planach naruszyć architekturę w Szklarskiej Porębie, którą tak kocha Mila. Kobieta nie może pozwolić na zmiany w Szklarskiej i postanawia działać na własną rękę.
Najnowsza książka Ani Szczypczyńskiej czaruje czytelnika górskim i ciepłym klimatem. Tuż po zakończeniu miałam ochotę przenieść się do Szklarskiej Poręby i żyć wśród poznanych bohaterów. Można by pomyśleć, że opisana historia to nic nowego, więc nic ciekawego się tam nie znajdzie. Jednak zdecydowanie tak nie jest. Autorka potrafi odpowiednio zaczarować słowem, aby czytelnik poczuł się wyjątkowo w trakcie czytania.
Nie da się oszukać, sama historia nie zaskoczy niczym nowym, lecz po książkę „Glass Hills” warto sięgnąć dla klimatu, emocji oraz bohaterów. Polubiłam Milę i jej najbliższych. Potrafią wpaść na niezwykle pomysły, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Zdecydowanie zostałabym z nimi na dłużej, gdybym tylko mogła.
Lubię sięgać od czasu do czasu po powieści obyczajowe. Mam swoich ulubionych autorów, do których często wracam. Są to najczęściej historie, które podobają mi się w trakcie czytania, lecz nie zostają w mojej pamięci na długo. Jednak nie z każdą tak jest. Kilka lat temu przeczytałam książkę Anny Szczypczyńskiej pod tytułem „Gdzieś pomiędzy wierszami”. Nie spodziewałam się, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-23
2024-04-22
Bardzo lubię oglądać komedie romantyczne. Jeśli nie wiem co włączyć, to właśnie tego typu film jest moim pierwszym wyborem. Jeżeli chodzi o książki to już rzadziej sięgam po ten gatunek. Zazwyczaj przeplatam sobie różne gatunki, które czytam. Ostatnio nadszedł czas na książkę, która nie jest kryminałem i fantasy. Sięgnęłam po „Komedię romantyczną”.
Początkowo byłam bardzo ciekawa z jaką historią przyjdzie mi się zapoznać. Początek mi się podobał. Miałam okazję zobaczyć jak tworzy się jeden z odcinków programu telewizyjnego. Jednak z czasem zaczęłam się nudzić. Poczułam, że to za dużo szczegółowych informacji jak na jeden odcinek programu. Na szczęście autorka nie zatrzymała się na tym jednym wątku. Przeniosła akcję o kilka lat. Trafiłam do czasu pandemii i to tam dostałam komedie romantyczną, którą chciałam. Ona, scenarzystka programu telewizyjnego, która pandemiczny czas spędza u ojczyma. On, gwiazda muzyki pop, znany ze spotykania się tylko z modelkami. Jednak jak to bywa w takich powieściach, coś zaczyna ich łączyć i nie wiadomo w którą stronę to się potoczy.
Dopiero jak akcja przeniosła się do czasów pandemii zaczęło być śmiesznie, romantycznie i skomplikowanie. Mam wrażenie, że w pełni rozumiałam rozterki Sally, czyli naszej głównej bohaterki. Wydaje mi się, że miałabym podobne, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Przez to ją polubiłam i trzymałam kciuki za jej relację z Noah.
Książka „Komedia romantyczna” ma swoje plusy i minusy. Jednak w moich myślach zostanie ta ciekawsza część, która sprawiła, że świetnie się bawiłam w trakcie czytania. Z chęcią bym jeszcze kiedyś zawitała do Sally i Noah, bo mam wrażenie, że czekają ich ciekawe przygody.
Bardzo lubię oglądać komedie romantyczne. Jeśli nie wiem co włączyć, to właśnie tego typu film jest moim pierwszym wyborem. Jeżeli chodzi o książki to już rzadziej sięgam po ten gatunek. Zazwyczaj przeplatam sobie różne gatunki, które czytam. Ostatnio nadszedł czas na książkę, która nie jest kryminałem i fantasy. Sięgnęłam po „Komedię romantyczną”.
Początkowo byłam bardzo...
2024-04-17
2024-04-12
Dwanaście lat temu przeczytałam pierwszą książkę Bernarda Miniera. Był to „Bielszy odcień śmierci”, czyli pierwsza część serii o Martinie Servazie. Przez te kilkanaście lat regularnie sięgam po książki Miniera. Do tej pory było ich już kilkanaście. Żadna z nich nie dorównała objętością do tej pierwszej, ale ciekawą zawartością jak najbardziej. Poznałam już kilka przygód Servaza, jak i innych bohaterów. W tym roku wróciłam do Servaza i najnowszej zagadki kryminalnej, z jaką przyszło mu się zmierzyć w książce „Spirala zła”.
Ani przez moment nie zdziwiło mnie to, że po raz kolejny został wciągnięta do świata Servaza. Autor w książce „Spirala zła” opisał kilka wątków, które od początku się nie łączyły. Mężczyzna zostaje zamordowany w szpitalu. Do przeprowadzenia śledztwa zostaje przypisany Servaz. Jednocześnie poznajemy Judith, która jedzie na spotkanie ze znanym reżyserem horrorów, który od lat stroni od ludzi. Od pierwszych stron zastanawiałam się jak te dwie historie ze sobą się połączą. Żadna z moich teorii się nie sprawdziła, autor po raz kolejny mnie zaskoczył.
Uwielbiam wracać do świata Servaza i jego problemów zawodowych, jak i życiowych. W jednej i drugiej sferze cały czas coś się dzieje. Autor umiejętnie buduje historie i zaciekawił mnie już od pierwszych kilku chwil z bohaterami. Nie spodziewałam się, że sprawa kryminalna zakończy się w ten sposób. A ostatnia scena z książki sprawiła, że już teraz chciałabym sięgnąć po kontynuację. Jednak muszę uzbroić się w cierpliwość. W tym momencie mogę jedynie polecić przeczytanie serii o Servazie i przyłączenie się do mnie w czekaniu na kolejny tom.
Dwanaście lat temu przeczytałam pierwszą książkę Bernarda Miniera. Był to „Bielszy odcień śmierci”, czyli pierwsza część serii o Martinie Servazie. Przez te kilkanaście lat regularnie sięgam po książki Miniera. Do tej pory było ich już kilkanaście. Żadna z nich nie dorównała objętością do tej pierwszej, ale ciekawą zawartością jak najbardziej. Poznałam już kilka przygód...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-30
2024-03-28
Dziesięć lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Magdaleny Kordel. Początkowo podeszłam do niej bardzo niepewnie. Myślałam, że niezbyt mi się spodoba. Jednak stało się tak, że zakończyłam czytanie będąc zakochana w twórczości tej autorki. Od tamtej pory regularnie sięgam po książki pani Magdy. Skończę czytać jedną, a już wypatruję zapowiedzi kolejnej. Podobnie było z jej najnowszą powieścią pod tytułem „Schody do lata”. Czekałam, czekałam i w końcu się doczekałam.
„Schody do lata” to druga część serii pod tytułem „Przystań śpiących wiatrów”. Tym razem miałam okazję bliżej poznać losy drugiej siostry z rodzeństwa, które spotkałam w poprzedniej części. Melania jest kompletnie inna niż Stella, o której był pierwszy tom. Inna, lecz także ma swoje problemy, z którymi sama nie potrafi sobie poradzić. Jednak nie po to ma się rodzinę, aby z problemami radzić sobie samemu. Z pomocą przychodzi jej rodzeństwo. Tylko teraz muszą wymyślić sposób, aby Meli pomóc, a nie ją spłoszyć.
Po raz kolejny pani Kordel oczarowała mnie ciepłem jakie płynie wprost z czytanej historii. Pokazała jak zwykli ludzie mogą okazać się niezwykli. Jestem zachwycona. Uwielbiam wracać do powieści Kordel, gdyż otulają mnie swoim światem. Na te kilka godzin trafiam do świata, w którym żyję wraz z bohaterami, przeżywam wraz z nimi wszelkie problemy, jak i radości. Jeśli szukacie ciepłej, rodzinnej, ale nie przesłodzonej historii, gdyż bohaterów nie omijają codzienne problemy, to polecam zapoznać się z serią „Przystań śpiących wiatrów”. Nie zawiedziecie się.
Dziesięć lat temu przeczytałam swoją pierwszą książkę Magdaleny Kordel. Początkowo podeszłam do niej bardzo niepewnie. Myślałam, że niezbyt mi się spodoba. Jednak stało się tak, że zakończyłam czytanie będąc zakochana w twórczości tej autorki. Od tamtej pory regularnie sięgam po książki pani Magdy. Skończę czytać jedną, a już wypatruję zapowiedzi kolejnej. Podobnie było z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
2024-03-23
2024-03-14
2024-03-06
2024-02-27
2024-02-24
2024-02-13
2024-02-01
Przez wiele miesięcy przyglądałam się twórczości Christiny Lauren i planowałam, że w końcu po nią sięgnę. W końcu przeczytałam książkę „Miłość na święta” i to był strzał w dziesiątkę. Polubiłam tę historię i miałam nadzieję, że inne od Christiny Lauren również mi się spodobają. Na szczęście tak się stało. Jestem już po czwartej książce od tego duetu i zdecydowanie moje zdanie o ich twórczości się nie zmieniło.
Zaczynając czytanie książki „Miłość i inne słowa” byłam pewna, że czeka mnie kolejna interesująca historia. Tym razem miałam okazję podróżować trochę w czasie, gdyż oprócz zdarzeń z obecnych lat poznałam historię naszych bohaterów z ich przeszłości. Macy i Elliot poznali się jako nastolatkowie. Najpierw zrodziła się między nimi piękna i szczera przyjaźń. Taka, której szczerze zazdrościłam. Nasi bohaterowie dorastali, a ich więź się zmieniała. Jednak to działo się kilkanaście lat wcześniej. Teraz, oboje dorośli, spotykają się przypadkiem po latach rozłąki. Co takiego zadziało się, że ich przyjaźń się rozpadła? Do czego przyczyni się ich przypadkowe spotkanie? Ja już znam odpowiedź na te pytania i szczerze zachęcam do poznania ich samodzielnie.
Za każdym razem, gdy sięgam po książkę Christiny Lauren mam wrażenie, że to będzie kolejna lekka lektura. Może dlatego, że te książki czyta się naprawdę łatwo, szybko i przyjemnie. Jednak nie brakuje w niej warstwy emocjonalnej. Nasi bohaterowie zmagają się z różnymi problemami i jako czytelniczka bez problemu potrafię się w nie czuć i przeżywam je wraz z nimi. Sama zaczynam się zastanawiać, co bym zrobiłam na ich miejscu. Wraz z poznaniem kolejnych faktów moje zdanie nieraz się zmieniło, ale zdecydowanie od początku do końca historii mocno kibicowałam Macy, gdyż ogromnie ją polubiłam.
„Miłość i inne słowa” to kolejna książka od Christiny Lauren, która wywarła na mnie wrażenie i z wielką niechęcią ją kończyłam. Myślę, że nie zapomnę o tej historii tak jak nie zapomniałam poprzednich spod pióra Lauren. Zajmują one szczególne miejsce w moim mózgu, w którym znajduje się jeszcze trochę miejsca na kolejne historie, które mam nadzieję poznam już niedługo.
Przez wiele miesięcy przyglądałam się twórczości Christiny Lauren i planowałam, że w końcu po nią sięgnę. W końcu przeczytałam książkę „Miłość na święta” i to był strzał w dziesiątkę. Polubiłam tę historię i miałam nadzieję, że inne od Christiny Lauren również mi się spodobają. Na szczęście tak się stało. Jestem już po czwartej książce od tego duetu i zdecydowanie moje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-24
2024-01-21
O książkach autorstwa Emily Henry czytałam bardzo dużo dobrego. Nie wiem dlaczego, ale do niedawno nie znałam żadnej z nich. Lubię lekkie czytadła, a na takie zapowiadały się te historie. W końcu nadszedł czas na moją pierwszą powieść spod pióra Emily Henry. Przeczytałam „Funny story”.
Czytanie książki „Funny story” zaczęłam z nadzieją na lekką i przyjemna historię. Poznałam Daphne i jej historię. Polubiłam ją już na samym początku za to, że jest bibliotekarką i lubi czytać książki. Współczułam jej tego co ostatnio przeszła. Narzeczony porzucił ją tuż przed ślubem, a jej nie pozostało nic innego jak zamieszkać z byłym chłopakiem nowej narzeczonej jej byłego narzeczonego. Miles na początku wydawał mi się dziwny i na prawdę miałam nadzieję, że tych dwoje nie zostaną parą. Chciałam, aby Daphne ułożyła sobie życie na nowe, ale bardzo nie chciałam, aby w jej życiu Miles pełnił jakąś rolę. Takie były moje pierwsze myśli podczas czytania książki. Jednak z czasem się one zmieniły.
Im więcej czytałam o naszych bohaterach, tym bardziej zaczynałam ich lubić. Główni bohaterowie wiele zyskali w moich oczach jak ich bardziej poznałam. Z czasem ujawniło się dużo ich dobrych cech. Na wspomnienie zasługują także drugoplanowe postacie takie jak Julie, siostra Milesa, oraz Ashleigh, nowa przyjaciółka Daphne. Polubiłam czytanie o nich i z chęcią bym wyskoczyła z nimi wszystkimi na wino albo pokera. Każdy z nich ma swoje problemy, w końcu każdy człowiek jakieś ma, lecz przemówiło do mnie ich serdeczne i życzliwe podejście do drugiego człowieka.
Historia opisana w książce „Funny story” okazała się być przyjemna w odbiorze, mimo że poszła w stronę, w którą początkowo nie chciałam. Autorka jednak przekonała mnie do swojej wizji życia bohaterów i już chwilę po skończeniu czytania tęskniłam za nimi wszystkimi. Z chęcią bym przeczytała kontynuujące, w której na główny plan wysunąłby się któryś z drugoplanowych bohaterów. Jeśli powstanie taka książka to na pewno po nią sięgnę z uśmiechem na twarzy, który wywołają wspomnienia o dobrej lekturze.
O książkach autorstwa Emily Henry czytałam bardzo dużo dobrego. Nie wiem dlaczego, ale do niedawno nie znałam żadnej z nich. Lubię lekkie czytadła, a na takie zapowiadały się te historie. W końcu nadszedł czas na moją pierwszą powieść spod pióra Emily Henry. Przeczytałam „Funny story”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytanie książki „Funny story” zaczęłam z nadzieją na lekką i przyjemna historię....