-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2012-07-20
2013-05-01
W tym momencie można oficjalnie powiedzieć, że to już koniec Diabelskich Maszyn. Dla niektórych czytelników początek, dla innych środek, dla jeszcze innych koniec się zbliża, ale nie jest mu śpieszno. Dla mnie (nie)stety przygoda z srebrnowłosym Jemem, porywczym Willem i Tessą jest skończona. Najpierw nie sądziłam, że aż tak bardzo to przeżyję. Początek sprawiał, że wciąż i wciąż powtarzałam pod nosem, że wolę Dary Anioła, bo ta seria była pierwsza i jest lepsza. Teraz, kiedy już przeczytałam ostatnią stronę Clockwork Princess nadal tak twierdzę, ale przez krótką chwilę dopadło mnie zwątpienie.
Droga Cassie!
Dziękuję, że choć w pewnym stopniu złagodziłaś swoje żądze co do zabijania najlepszych bohaterów! Dodatkowo dziękuję Ci, że przygotowałaś tak świetne zakończenie, które pomimo braku wciągnięcia przez prawie pierwszą połowę lektury wcisnęło mnie w krzesło! Dziękuję Ci także za parę ciekawych słówek, których mogłam się nauczyć. Choć, Moja Droga, powtarzałaś się, oj, powtarzałaś się! Mało to oni mieli słów w dziewiętnastowiecznej Anglii?!
Zirytowałaś mnie jednak tym, że większy nacisk położyłaś na wątki miłosne, a spłyciłaś sprawę Mortmain’a. Było na swój sposób spektakularnie, ale dla fana twoich książek to wciąż za mało! Zabrakło mi powiewu świeżości. Wybacz, ale to prawda. Jechałaś po wielu schematach, nawet wytyczonych przez siebie, choć zdobyłaś moje serce nawiązaniami do twojej heksalogii. I tym drzewem genealogicznym na końcu wydania, które miało tyle spoilerów, że hoho, ale to nie ważne, wreszcie wiem, kto z kim i jak.
Dziękuję Ci za te wszystkie emocje, które przeżywałam, za łzy wylane, za śmiech, za uśmiechy i niewyraźne spojrzenia, kiedy to musiałam czytać niektóre linijki ponownie. Jednakże bardzo chciałabym Cię kopnąć, bo tyle skrajnych odczuć przetoczonych przez mój organizm mogło mi zaszkodzić! Nie tylko kacem książkowym, ale może i czymś gorszym!
Dziękuję Ci za bohaterów, których nie można nie kochać. Wszyscy mają w sobie coś, co przypomina mi ekipę z Darów Anioła (może to te nazwiska…?), a dzięki czemu czyta się jeszcze lepiej! Mogłabym Ci jeszcze zarzucić ograniczenie opisów czasów, w których toczyła się akcja, ale mogę Ci to wybaczyć, przecież wszyscy wiemy, że bardziej skupiłaś się na postaciach i ich perypetiach i intrygach, a nie tle.
Bez Nocnych Łowców moja egzystencja niebyła by kompletna, i przeczuwam, że nie tylko moja. Twoja twórczość staje się powoli (nie wierzę, że to piszę…) klasyką powieści paranormal romance i jedną z niewielu, do której mogę wracać wciąż i wciąż nie bacząc na drobne niedociągnięcia i na to, że wałkowałam ją niezliczoną ilość razy! Stworzyłaś świat, do którego wiele czytelniczek (i czytelników, ale nie tak wielu pewnie) chciałoby się przenieść, zdradzając np. Obóz Herosów. Warto żyć, by czytać takie perełki wśród zalewu braku logiki i dennych bohaterek.
Droga Cassie, podziękowania słane są Ci od dawna, pośród skarg na Twoje pomysły i maltretowanie rodu Herondale, ale wszyscy mogą Ci to wybaczyć i będą wybaczać już zawsze. Nie mogłam powstrzymać łez podczas lektury i jak piszę te słowa, to wciąż szklą się moje oczy, a mózg płacze myśląc o tym, że muszę trochę poczekać na premierę City of Heavenly Fire i Twoje inne serie. Jednakże dam radę. A my, czytelnicy, nie zapominajmy, że Nocny Łowca to nie fikcja, Nocny Łowca to styl życia!
W tym momencie można oficjalnie powiedzieć, że to już koniec Diabelskich Maszyn. Dla niektórych czytelników początek, dla innych środek, dla jeszcze innych koniec się zbliża, ale nie jest mu śpieszno. Dla mnie (nie)stety przygoda z srebrnowłosym Jemem, porywczym Willem i Tessą jest skończona. Najpierw nie sądziłam, że aż tak bardzo to przeżyję. Początek sprawiał, że wciąż i...
więcej mniej Pokaż mimo to
A gdyby tak powstała gra, która potrafi sama myśleć? Gra, która sama by knuła intrygi, która mogłaby doprowadzić do czegoś strasznego? Gra, która wciągałaby i uzależniała, jak nic dotąd? Chcielibyście w nią zagrać? Chcielibyście przenieść się do pozornie wspaniałego świata ,,Erebosa”?
"Po jednej z londyńskich szkół krąży piracka wersja gry komputerowej "Erebos". Kto raz zagra, nie może się od niej oderwać. Zasady gry są bardzo surowe: każdy ma tylko jedną szansę, nie można z nikim o grze rozmawiać i trzeba grać bez świadków. Zadania wykonuje się w świecie rzeczywistym. Nick gra w "Erebosa" regularnie, aż dostaje rozkaz zabicia człowieka. Nie robi tego i wypada z gry. Kiedy jego bliski przyjaciel ulega ciężkiemu wypadkowi, Nick uświadamia sobie, że "Erebos" nie jest zwyczajną grą komputerową i że niełatwo będzie ją zatrzymać."
Ostatnio dość popularne stały się powieści, które opowiadają o intrygujących grach komputerowych. Jak dla mnie, najlepszą dotąd była ,,Hyperversum” autorstwa Cecili Randall, i biorąc się za ,,Erebosa”, debiut Ursuli Poznański, byłam bardzo podekscytowana i ciekawa, czy książka okaże się lepsza od ,,Hyperversum” czy też nie.
Zacznijmy od tego, że sam widok okładki powoduje, że czytelnik ma ochotę zapoznać się z fabułą. Jest ona pozdzierana w niektórych miejscach, podniszczona, przez co książka wygląda, jakby miała kilka lat i była intensywnie używana. Na dodatek jest dobrze sklejona i grzbiet się nie łamie, co jest bardzo dobre. Nie lubię łamiących się grzbietów.
Fabuła kręci się wokół grania w ,,Erebosa”. Momentami było to nudne i irytujące, oczekiwałam czegoś innego, oczekiwałam, że zostanę wciągnięta w świat opisywany, ale tak nie było. Czasem zdarza się, że od danej powieści nic nie jest w stanie mnie oderwać, jednakże w tym przypadku nawet przez najmniejszy problem przerywałam czytanie, i momentami wracałam niechętnie.
Jednakże, sam pomysł mi się spodobał, choć w trakcie lektury byłam świeżo po przeczytaniu ,,Robokalipsy”, więc przy niektórych wzmiankach miałam uczucie deja vu, co troszkę utrudniało czytanie. Ale tylko trochę J
Denerwowały mnie także niektóre myśli głównego bohatera, Nicka, ponieważ miałam nadzieję, że będzie on bardziej dojrzały, i bardziej interesujący. Ogólnie, inne postacie są ciekawie wykreowane, autorka nie od razu zdradza kim są, stopniowo je opisuje.
Największym plusem książki jest jej tajemniczość i wątek kryminalny(o ile można go tak nazwać) pomimo momentalnych zastojów akcji, wszystko toczy się dalej, a zagadka powoli się rozwiązuje. Jednakże, do końca nie wiadomo kto stoi za ,,Erebosem”, jaki jest jego cel, a także nieznana pozostaje tożsamość niektórych graczy.
Podsumowując, książkę warto przeczytać. Pomimo kilku mniej znaczących niedopatrzeń jest dobrą powieścią, i spodobała mi się. Stawiam 4,5/6, ponieważ oczekiwałam czegoś lepszego, ale nie jest źle. Jestem ciekawa co inni o niej sądzą.
A gdyby tak powstała gra, która potrafi sama myśleć? Gra, która sama by knuła intrygi, która mogłaby doprowadzić do czegoś strasznego? Gra, która wciągałaby i uzależniała, jak nic dotąd? Chcielibyście w nią zagrać? Chcielibyście przenieść się do pozornie wspaniałego świata ,,Erebosa”?
"Po jednej z londyńskich szkół krąży piracka wersja gry komputerowej "Erebos". Kto raz...
,,Alison, szkolna gwiazda, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później jej przyjaciółki: Emily, Aria, Spencer i Hanna, zaczynają otrzymywać niepokojące SMS-y. Ktoś zna sekrety, które chciały pogrzebać wraz z pamięcią o Ali. Jak wiele dziewczyny są w stanie poświęcić, by prawda nie wyszła na jaw?”
Przepis na PLL:
Wziąć autorkę, która w miarę dobrze pisze, dodać 4 bogate nastolatki z tajemnicami, do tego upchnąć tajemniczą postać, mroczną przeszłość, brak rozumu i nazwy różnorodnych marek. I chłopaków. I mamy bestseller, na podstawie którego powstał serial! Wydaje się łatwe, nieprawdaż? A wymyślilibyście taką intrygę, jaką stworzyła Sara Shepard? Pewnie tak. Jej książka przypomina połączenie Plotkary i Tylko dla wybranych. Już wiadomo komu książka się spodoba ;)
Aż byłam zaskoczona, gdy po sięgnięciu po książkę nagle się zorientowałam, że jestem już na 60 stronie. Ku mojemu zadowoleniu wciągnęłam się w historię, poprzeklinałam główne bohaterki (przepraszam bardzo, jak można być tak głupim, bezmyślnym i nierozsądnym!? Ach ta dzisiejsza młodzież), pozastanawiałam się, kim jest A. i znalazłam błąd na okładce. W opisie powinno być ,,trzy lata później”, a nie ,,rok później”. Niedopatrzenie wydawnictwa.
Jak tak czytam książki o życiu nastolatków w USA, to, hm, no cóż, zastanawiam się, czy ja jestem jakaś nienormalna, czy to z nimi jest coś nie tak. Szalone imprezy, narkotyki, picie, papierosy, różne inne nałogi, skandaliczne zachowania… Nie jestem jakąś cnotką, czy coś, o nie! Ale dla mnie jest to zadziwiające, że zachowują się tak, jakby nie mieli mózgów, ot co. Można uznać, że wyznają zasadę, że młodzi są, że nic im nie będzie, że bogaci rodzice ich z tego wyciągną… O.o
I śledząc poczynania A., jestem jej zwolenniczką – 4 przyjaciółki narobiły naprawdę wiele, wieeeeeeele złego i powinny ponieść konsekwencje swojej głupoty (może to smartfony myślą za nie?). To raz. A dwa- patrząc na ich zainteresowanie chłopakami, materializm czuję się dziwnie. A gdzie tu czas na czytanie? Na wypad do kina? Teatru?
PLL jest ciekawą historią i nie żałuję, że kupiłam książkę. Serio.
Lubię takie historie, lubię pośmiać się z głównych bohaterek, lubię popatrzeć, jak wyglądają realia USA, te głupie prześladowania, rasizm, brak tolerancji seksualnej. W książce autorka poruszyła ten problem i dobrze! Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że takie zachowania są kompletnie nie na poziomie.
Stawiam 4 za ciekawą intrygę, za nieprzewidywalność, za to, że się wciągnęłam, że pochłonęłam książkę jednego wieczoru. A za serial muszę się zabrać, bo skoro książka mi się spodobała, to serial też! To by było na tyle, jeżeli chodzi o moje zdanie. Jeżeli ktoś się mnie kiedyś zapyta, czy warto czytać, odpowiem, że warto. Ale do książki trzeba podejść na luzie, bo to nie jest w żadnym stopniu poważna lektura.
,,Alison, szkolna gwiazda, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później jej przyjaciółki: Emily, Aria, Spencer i Hanna, zaczynają otrzymywać niepokojące SMS-y. Ktoś zna sekrety, które chciały pogrzebać wraz z pamięcią o Ali. Jak wiele dziewczyny są w stanie poświęcić, by prawda nie wyszła na jaw?”
więcej Pokaż mimo toPrzepis na PLL:
Wziąć autorkę, która w miarę dobrze pisze, dodać 4...