-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant4
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant961
Biblioteczka
Honorata Zapaśnik w książce "Dziwny jest ten świat" pokazuje osobę Waldemara Milewicza widzianą oczami rodziny, przyjaciół i współpracowników. Począwszy od dzieciństwa rodziców na kresach wschodnich i latach przed narodzinami najmłodszego - Waldka, przez czasy szkolne i studenckie, po karierę w stolicy. Życie rodzinne przeplata się tu bardzo mocno z życiem zawodowym, w biografii Milewicza widać pasję, oddanie sprawie.
Autorka odsłania również tę zupełnie ludzką część charakteru bohatera. W "Dziwny jest ten świat" nie ma miejsca na selekcję peanów na cześć dziennikarza. Są wspominki córki wychowywanej twardą ręką, a także koleżanki z redakcji, która doświadczyła seksualnej opresji. Waldemar Milewicz jawi się jako osoba ambita, ale i apodyktyczna. Jako mężczyzna wrażliwy na ludzką krzywdę, lecz potrafiący serca nie okazywać nawet najbliższym.
Cennym elementem są tu wspomnienia kolegów po fachu z pierwszej linii dziennikarskiego frontu. I tajniki pracy także. Tu najbardziej trzyma adrenalina, nawet w relacji po latach.
Na pełną recenzję zapraszam na https://www.instagram.com/p/CU2UykVMYB2/?utm_medium=copy_link
Honorata Zapaśnik w książce "Dziwny jest ten świat" pokazuje osobę Waldemara Milewicza widzianą oczami rodziny, przyjaciół i współpracowników. Począwszy od dzieciństwa rodziców na kresach wschodnich i latach przed narodzinami najmłodszego - Waldka, przez czasy szkolne i studenckie, po karierę w stolicy. Życie rodzinne przeplata się tu bardzo mocno z życiem zawodowym, w...
więcej mniej Pokaż mimo to
W książce "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" komentarz odautorski jest znikomy, Marcin Gutowski oddaje głos przyjaciołom Jana Pawła II, księżom, dziennikarzom, ofiarom aktów przemocy wystosowywanych przez kościelnych hierarchów.
Reportaż jest rzeczowy, czyta się go płynnie, choć nie raz łapiąc się za głowę. Dotykając tematów bolesnych autor obnaża słabości kościoła katolickiego, skrywane w setkach lat "tradycji". Przeraża mnie, że to władza większa od któregokolwiek z państw i którejkolwiek partii. A druga twarz kardynała Dziwisza jest lustrem dla gorszej strony tej władzy.
"Żadne przeszłe zasługi nie mogą być argumentem do unikania odpowiedzialności." zaś do najzłotszy cytat z przeczytanego reportażu. Bardzo uniwersalny.
W książce "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza" komentarz odautorski jest znikomy, Marcin Gutowski oddaje głos przyjaciołom Jana Pawła II, księżom, dziennikarzom, ofiarom aktów przemocy wystosowywanych przez kościelnych hierarchów.
Reportaż jest rzeczowy, czyta się go płynnie, choć nie raz łapiąc się za głowę. Dotykając tematów bolesnych autor obnaża słabości...
Autorzy "Planety Bałtyk" zapoznają czytelnika z historią akwenu (który nie zawsze był morzem!), następnie zabierając nas na wycieczkę na bałtyckie wybrzeże, opowiadają o tamtejszej roślinności i zwierzętach. Bardzo podoba mi się fakt, że Andrzej Kruszewicz i Joanna Pawlikowska opowiadają nie tylko o rybach, ptakach i ssakach, ale również o mikroorganizmach, z których istnienia (a tym bardziej istotności) na co dzień nie zdajemy sobie sprawy.
W drugiej części książki dowiadujemy się o wpływie ludzi na Morze Bałtyckie, a także jaka czeka je (i nas) przyszłość, zarówno pod kątem zmian klimatycznych, jak i działalności ludzkiej. W tym miejscu od razu nasunęło mi się podobieństwo do "Życia na naszej planecie" Davida Attenborough, tyle że zawężonego do tytułowej "Planety Bałtyk". Dla wielbicieli ekologii jak znalazł.
Po więcej zapraszam na https://www.instagram.com/p/CR_v5ACMCxn/?utm_medium=copy_link
Autorzy "Planety Bałtyk" zapoznają czytelnika z historią akwenu (który nie zawsze był morzem!), następnie zabierając nas na wycieczkę na bałtyckie wybrzeże, opowiadają o tamtejszej roślinności i zwierzętach. Bardzo podoba mi się fakt, że Andrzej Kruszewicz i Joanna Pawlikowska opowiadają nie tylko o rybach, ptakach i ssakach, ale również o mikroorganizmach, z których...
więcej mniej Pokaż mimo to
W "Klikniesz, kotku?" autor prowadzi nas na spotkania z osobami z branży sexworkingu - kobietami pracującymi na sekskamerkach, umawiającymi się na prywatne pokazy wirtualnie bądź w realu, ale też rozmawia z psychologami, seksuologami i mężczyznami, którzy z usług seksworkerek korzystają.
(...)
Cieszę się, że Piotr Zieliński wszedł w temat, na który nie było jeszcze reportażu w Polsce. "Klikniesz, kotku?" pochłonęłam w dwa dni - książka bardzo "siada", jest błyskawicznie czytalna. Temat zostaje w głowie. Człowiek może i nie chciałby oceniać, ale i tak w swojej głowie i w swoim sumieniu ocena motywacji i wyjaśnień bohaterek reportażu padnie. Taka już nasza natura.
Po więcej zapraszam na http://instagram.com/windismystylist
W "Klikniesz, kotku?" autor prowadzi nas na spotkania z osobami z branży sexworkingu - kobietami pracującymi na sekskamerkach, umawiającymi się na prywatne pokazy wirtualnie bądź w realu, ale też rozmawia z psychologami, seksuologami i mężczyznami, którzy z usług seksworkerek korzystają.
(...)
Cieszę się, że Piotr Zieliński wszedł w temat, na który nie było jeszcze...
2018-09-11
2015-02-20
2014-06-26
Lata temu jako jedna z nielicznych wśród moich koleżanek nie byłam zapaloną czytelniczką powieści umiejscowionych na bliskim wschodzie. Mimo waleczności, a jednocześnie mnóstwa prób, na które tamtejsza rzeczywistość wystawiała głównych bohaterów, sama nie potrafiłam odnaleźć w tej literaturze inspiracji, a raczej napawała mnie przygnębieniem. Hity czytelnicze początku XXI wieku, takie jak Spalona żywcem, Kwiat pustyni czy Okaleczona omijałam szerokim łukiem, aż niejako przez wzgląd na okoliczności przyrody zmusiłam się do przeczytania książki pod bardzo pretensjonalnym tytułem Miłość pod niebem Iranu. Wzbraniałam się przed Drzewem migdałowym, ale od samego początku poczułam klimat Miłości(...), i błyskawicznie wciągnęłam się w historię Ahmeda.
Przyznam, że zupełnie nie wpadłabym (gdyby nie było dostępnej takiej informacji), że autorką Drzewa migdałowego jest kobieta. Tymczasem pochodząca (a jakże by inaczej) z żydowskiej rodziny Michelle Cohen Corasanti jest posągową blond pięknością, która nim zadebiutowała powieścią z konfliktem Izraelsko - Palestyńskim w tle, próbowała swoich sił w aktorstwie, studiowała na Harvardzie, a w celu bliższego poznania narodu swoich przodków, zamieszkiwała we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Egipcie i Izraelu. Debiut literacki Cohen Corasanti poprzedziła praca prawnika oraz drugoetatowa praca jako żona i matka bliźniaków. Autorka chętnie opowiada o swoich polskich korzeniach (jej pradziadkowie byli piekarzami w Białymstoku w drugiej połowie XIX wieku), natomiast opóźniona polska premiera (w stosunku do premiery zagranicznej) dopiero stała się bodźcem do jej pierwszej wizyty w naszym kraju.
Tymczasem rodzime wydawnictwo SQN wykonało kawał naprawdę dobrej roboty. Drzewo migdałowe posiada standardowy format oraz broszurową (lekko usztywnioną) oprawę ze skrzydełkami. Zachowana została oryginalna okładka z wytłoczonym tytułem oraz mottem na rewersie. Wewnętrzne skrzydełka okraszone są opiniami czytelników mających tę przyjemność przeczytania egzemplarzy przed ostatecznym wydaniem oraz biografią plus fotografią Michelle Cohen Corasanti. Książka posiada 4 części podzielone łącznie na 58 rozdziałów, z których każda zapoczątkowana jest fotografią... taaak, drzewa migdałowego! Niby mała rzecz, a cieszy - serio!
Lecz co by książki po okładce nie oceniać, muszę, a wręcz chcę, przejść do sedna. W maju 1948 roku na ziemie palestyńskie wkroczyły izraelskie wojska, ustanawiając tym samym nowe państwo Izrael dla powojennych uchodźców z Europy. Wówczas też na świat przyszedł nie znający autonomicznego i niepodległego życia Ahmad Hamid - najstarszy z siódemki rodzeństwa, genialny fizyk i matematyk, przyczyna zarówno zguby jak i zbawienie swojej rodziny. Palestyńska wieś połowy lat 50tych XX wieku wita nas mocnym uderzeniem - dosłownie - oto maleńka siostra Ahmada beztrosko biega wokół domu ścigając motyla. Wystarczy chwila nieuwagi i niespełna dwuletnia Amal na oczach swojej rodziny ginie na polu minowym znajdującym się w sąsiedztwie ich posiadłości. Potem jest już tylko gorzej.
Który z nastoletnich chłopców nie chciałby być bohaterem? Gdy Ahmad w dniu swoich dwunastych urodzin staje przed taką szansą, a realne myślenie przesłania mu perspektywa wyzwolenia Palestyny spod izraelskiej okupacji, nie wie, że mrzonka ta stanie się początkiem końca jego rodziny. Ukochany ojciec trafia do więzienia, a chłopiec wraz z resztą rodziny zostaje wygnany z domu i skazany na powolne umieranie. Jednak wrażliwość i nadzieja, jaką zaszczepił w nim ojciec sprawiają, że Ahmad podejmuje walkę z rzeczywistością i wszelkimi sposobami stara się uratować rozbitą rodzinę.
Jak zapewne wszyscy wiecie, historia nie jest moją najmocniejszą stroną, a geopolityczne dywagacje zostawiam specjalistom, natomiast naprawdę poruszające są tu dla mnie stosunki międzyludzkie oraz realia otaczające naszych bohaterów. Co właściwie nie powinno dziwić, to fakt, że motorem napędowym działań większości postaci w Drzewie migdałowym jest miłość. U jednych w formie całkiem oczywistej, jak u Ahmada czy Baby, u innych podszyta nienawiścią (Abbas) czy smutkiem (Menachem).
Wątek, w którym Ahmad jako laureat olimpiady dostaje się na studia i odkrywa, że od Izraelitów może zaznać czegoś więcej niż tylko strach i upokorzenie (niesamowicie kojarzący mi się ze Slumdogiem), a także historia miłości Ahmada i Nory (wypisz wymaluj: Samotność w sieci), miłości Palestyńczyka oraz Żydówki, są naprawdę poruszające i potrafiłyby roztopić także twardsze serce, niż moje. Ciężko mi stwierdzić, czy przodująca jest miłość głównego bohatera i żydowskiej piękności ze Stanów, czy przyjaźń chłopaka z profesorem Menahemem Szaronem - pozostawiam to Waszej ocenie.
Niewątpliwie jednak na pierwszy plan wysuwają się tutaj motywy martyrologiczne (tak, tak, nie musi się to kojarzyć wyłącznie z dłubaniem na lekcjach języka polskiego w spisie lektur obowiązkowych) oraz patriotyczne. Cohen Corasanti ukazuje nam konflikt izraelsko - palestyński z perspektywy uciśnionych i dyskryminowanych Palestyńczyków, by potem przejść płynnie do stanowiska zdystansowanego i niejako odciętego od całej sprawy obywatela Stanów Zjednoczonych. Doceniam tutaj wielopłaszczyznowość.
Przede wszystkim jednak Drzewo migdałowe jest powieścią szalenie wzruszającą, z barwnymi charakterologicznie bohaterami, których może nie zawsze się rozumie, ale zawsze ma się ochotę ich bronić. Momentami serce boli naprawdę, a kartki gną się pod naciskiem czytelniczej złości, ale w tym wypadku widoczne ślady użytkowania świadczyć będą o uczuciu. Co więcej, Drzewo migdałowe jest także powieścią mądrą, w której czas i dystans potrafią uleczyć rany i zdziałać cuda, a przede wszystkim dać nadzieję na to, że kiedyś będzie lepiej.
Komu mogłabym polecić tę książkę? Każdej osobie, która chciałaby przeczytać coś zarówno wciągającego, jak i wartościowego - czyli (mam nadzieję) każdemu.
Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/07/michelle-cohen-corasanti-drzewo-migdaowe.html
Lata temu jako jedna z nielicznych wśród moich koleżanek nie byłam zapaloną czytelniczką powieści umiejscowionych na bliskim wschodzie. Mimo waleczności, a jednocześnie mnóstwa prób, na które tamtejsza rzeczywistość wystawiała głównych bohaterów, sama nie potrafiłam odnaleźć w tej literaturze inspiracji, a raczej napawała mnie przygnębieniem. Hity czytelnicze początku XXI...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-09
(...) Oczywiście najmocniejszym punktem albumu są reprodukcje prac Banksy'ego, począwszy od najbardziej znanych i trwających na swoich miejscach od lat (jak Mild Mild West czy The Ripper), po prace, które ledwie ujrzały światło dzienne i cudem zostały utrwalone na fotografiach, by kilka dni, czy nawet godzin, później bezpowrotnie zniknąć.
Fenomenem Banksy'ego są dla mnie dwie rzeczy, bezsprzecznie składające się na jego wizerunek: zasada anonimowości (potwierdzona dyskrecją przyjaciół i znajomych), której mężczyzna trzyma się od początku swojej grafficiarskiej działalności oraz konsekwencja w działaniu, objawiająca się w dwojaki sposób. Po pierwsze odejście od popularniejszej i bardziej efektownej sztuki graffiti freestyle'owego na rzecz szablonów. Po drugie połączenie w swoich pracach prostoty i niewinności z przemycaniem wątków politycznych, socjologicznych i filozoficznych, których to miks stanowi o stylu i rozpoznawalności tegoż artysty. A dlaczego o tym wspominam? Żebyście mogli się przekonać, czy mam rację podczas lektury Banksy: Nie ma jak w domu. (...)
Więcej na:
http://www.xrayofbooks.pl/2014/03/steve-wright-banksy-nie-ma-jak-w-domu.html
(...) Oczywiście najmocniejszym punktem albumu są reprodukcje prac Banksy'ego, począwszy od najbardziej znanych i trwających na swoich miejscach od lat (jak Mild Mild West czy The Ripper), po prace, które ledwie ujrzały światło dzienne i cudem zostały utrwalone na fotografiach, by kilka dni, czy nawet godzin, później bezpowrotnie zniknąć.
Fenomenem Banksy'ego są dla mnie...
Książka nie straciła na swojej aktualności. Przerażająca wizja przyszłości nie ziściła się, ale skoro autor przewidział videocalle, kto wie, czy następnym krokiem nie będzie kolonizacja księżyca?
Po lekturze polecam zapoznać się /porównać wersję filmową. A po więcej moich wrażeń zapraszam na ig: https://www.instagram.com/p/ChtrpQ1MT2j/?igshid=YmMyMTA2M2Y=
Książka nie straciła na swojej aktualności. Przerażająca wizja przyszłości nie ziściła się, ale skoro autor przewidział videocalle, kto wie, czy następnym krokiem nie będzie kolonizacja księżyca?
Pokaż mimo toPo lekturze polecam zapoznać się /porównać wersję filmową. A po więcej moich wrażeń zapraszam na ig: https://www.instagram.com/p/ChtrpQ1MT2j/?igshid=YmMyMTA2M2Y=