Detektyw Arrowood

Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
116 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
69
66

Na półkach:

Krótka recenzja:
Na wszelki wypadek zaznaczę, że ja z zasady nie czytam kryminałów, a już tym bardziej ich nie recenzuję. O wiele bardziej lubię ten gatunek w formie serialu lub filmu. Tyle słowem wstępu.
„Detektyw Arrowood” jest słabym kryminałem i mierną powieścią. Mimo tego książkę da się przeczytać. Ma pewne cechy, które uatrakcyjniają lekturę, ale nie jestem pewien czy będą wystarczające dla każdego czytelnika. Po więcej informacji zapraszam do długiej recenzji.

Długa recenzja:
Zanim zaczniemy – pamiętajcie, Arrowood nie jest jak ten wstępny Sherlock Holmes. Ponadto jego nazwisko nie brzmi „Arrow Wood”. Czy czytałem je tak przez całą książkę? Być może… Jak się powinno je czytać? „Erłud”? „Erołud”? „Arrołud”? Sam nie wiem. Czy bardzo się tym przejmuję?
Nie, bo o panie Arrowoodzie zapomnę za trzy tygodnie tak jak o każdej innej postaci z tej książki. Część z nich już wyparłem z pamięci. Niestety, pula bohaterów jest zwyczajnie nijaka. Niby każdy ma jakieś wyróżniające cechy. Teoretycznie wszyscy przeżywają wewnętrzne problemy. Czy czytelnik się tym przejmuje? Nie.
Ja nie oczekuję od autorów kryminałów oryginalności. Wszystkie postacie z tej książki są ok. Problem w tym, że autor zapomniał zbudować wartego uwagi detektywa. Arrowooda nie wyróżnia nic poza nienawiścią do Sherlocka Holmesa. Nie wchodzi on też w interesujące interakcje z innymi postaciami.
Największym absurdem jest to, że Arrowood uważa się za detektywa emocji. W teorii potrafi odczytać wszystko z wyglądu i sposobu zachowania danego człowieka. W praktyce Arrowood nie używa logiki i empatii. On zgaduje sytuację danej osoby na bazie niejednoznacznych poszlak. Wiecie kto też tak robił? Jego znienawidzony Sherlock Holmes.
Żeby być uczciwym, zaznaczam, że tego typu sytuacji nie ma zbyt wielu w książce. Można na to przymknąć oko. Niestety nasz detektyw emocji jest tak wybitnie empatycznym człowiekiem, że zostawiła go żona, bo dureń nie potrafił wyczuć problemów w małżeństwie! To jest niewybaczalny absurd.
Intryga też ma pewien kluczowy problem. W jednym momencie rozsypuje się jak domek z kart. Przez dwieście stron detektywi nie wpadli na to, żeby zbadać najbardziej oczywisty trop. Na dodatek przez własną głupotę utrudnili sobie rozwiązanie sprawy.
Część kryminalną „Detektywa Arrowooda” można zamknąć w opowiadaniu na 50 stron, ale poziomem mogłaby zawalczyć co najwyżej w konkursie dla licealistów. Absolutna tragedia…
Natomiast książka względnie broni się jednym aspektem. Bardzo ciekawie przedstawia wiktoriańską Anglię. Autor przygotował się pod kątem tła powieści. Pokazuje często pomijane życie najniższych warstw społecznych dawnego Londynu. Miłym dodatkiem są też pojedyncze organizacje działające w tamtych latach oraz zderzenie się detektywów z raczkującą dopiero fotografią.

Podsumowanie:
Jeżeli ktoś bardzo mocno chce przeczytać kryminał wiktoriańskiej Anglii, niech śmiało sięga po „Detektywa Arrowooda”. Jeżeli ktoś chce przeczytać dobry kryminał, stanowczo odradzam. Warstwa kryminalna dostaje solidne 1/10, ale z racji na przedstawienie epoki ostatecznie daję 3/10.

Krótka recenzja:
Na wszelki wypadek zaznaczę, że ja z zasady nie czytam kryminałów, a już tym bardziej ich nie recenzuję. O wiele bardziej lubię ten gatunek w formie serialu lub filmu. Tyle słowem wstępu.
„Detektyw Arrowood” jest słabym kryminałem i mierną powieścią. Mimo tego książkę da się przeczytać. Ma pewne cechy, które uatrakcyjniają lekturę, ale nie jestem pewien...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Zakończenie tej książki kojarzy mi się z rozprawką na rozszerzonym angielskim na maturze, człowiek się rozpisuje i nagle zostaje mu kilka słów na ostatni akapit. Samą książkę czytało mi się całkiem przyjemnie jednak uważam że ma niewykorzystany potencjał.

Zakończenie tej książki kojarzy mi się z rozprawką na rozszerzonym angielskim na maturze, człowiek się rozpisuje i nagle zostaje mu kilka słów na ostatni akapit. Samą książkę czytało mi się całkiem przyjemnie jednak uważam że ma niewykorzystany potencjał.

Pokaż mimo to

avatar
851
532

Na półkach: , , ,

detektyw arrowood to rzeczywiście sherlock holmes dla biednych

XIX-wieczny londyn, czasy kuby rozpruwacza, biedy i walki o każdy pieniądz
w tej scenerii poznajemy detektywa arrowooda i jego pomocnika barnetta
okazuje się, że to nie pierwsza ich wspólna fucha, nie pierwsze śledztwo do rozwiązania
pewna francuzka panna poszukuje swojego zaginionego brata, który przed zaginięciem pracował w restauracji, której właściciel był dobrze znany detektywom
niestety to nie jedyny problem, ponieważ zaczynają ginąć inni ludzie, sprawa coraz bardziej się gmatwa, a problemy osobiste głównych bohaterów także nie pomagają w logicznym myśleniu

niby wszystko jest na swoim miejscu, fabuła ciekawe, wciągająca, ale jakoś nie byłam w stanie polubić arrowooda, jego głównego pomocnika barnetta, siostrę ettie, czy pozostałych bohaterów polubiłam od razu, z głównym bohaterem miałam problem
po drugie takie nawiązywanie za każdym razem do holmesa, jaki to on jest zły, jego dedukcja jest nieprawidłowa, a najważniejsze to czytanie ludzi, a nie podążąnie za śladami, było zabawne do drugiego razu; przy kolejnym miałam ochotę trzasnąć arrowooda czytnikiem w łeb
wiem, że to miało być prześmiewcze, ale po prostu mnie denerwowało, ponieważ uwielbiam holmesa i to chyba pierwsze kryminały, które w życiu czytałam, były związane z jego osobą

niestety książka jest średnia, ale za to czyta się ją bardzo szybko
nie jest to kryminał wysokich lotów, taki na wieczorek przy herbatce

detektyw arrowood to rzeczywiście sherlock holmes dla biednych

XIX-wieczny londyn, czasy kuby rozpruwacza, biedy i walki o każdy pieniądz
w tej scenerii poznajemy detektywa arrowooda i jego pomocnika barnetta
okazuje się, że to nie pierwsza ich wspólna fucha, nie pierwsze śledztwo do rozwiązania
pewna francuzka panna poszukuje swojego zaginionego brata, który przed...

więcej Pokaż mimo to

avatar
482
131

Na półkach: ,

Sięgając po "Detektywa Arrowooda" oczekiwałem trzech rzeczy: względnie trzymającej się kupy fabuły, klimatu XIX-wiecznego Londynu i tego, że główny bohater okaże się chociaż w połowie tak charyzmatyczny jak jego nemezis.
I niestety w żadnym z tych aspektów książka nie dojeżdża.
Aspekt fabularny, nawet biorąc pod uwagę moje niewielkie oczekiwania, jest po prostu przeciętny. No jest sobie jakieś śledztwo, które z czasem zaczyna zahaczać o coraz ważniejsze persony, ale brakuje tu jakiegoś takiego polotu. Czegoś ekstra. Poza tym mam nieodparte wrażenie, że autor nadmiernie eksponuje podejrzane elementy zachowania poszczególnych bohaterów. Ok, czaję, kryminał z niską barierą wejścia, żeby się dowartościować, no ale bez przesady. Nie uważam książki za infantylną, ale do końca na poważnie to też ona napisana nie jest. Sprytny czytelnik dość szybko powiąże ze sobą poszczególne wątki i postaci i odgadnie rozwiązanie intrygi. Inna sprawa, że jak wyżej wspomniałem, autor niespecjalnie próbuje to utrudniać. Pozytywem historii jest na pewno to, że trzyma się kupy. Nie ma tu żadnych starożytnych zombie czy innych tego typu udziwnień. Niby powinien to być standard, ale nie takie rzeczy się czytało.
Podobnie jak w dziełach o Sherlocku Holmesie historię poznajemy z perspektywy pomocnika głównego detektywa. Narratorem jest Barnett, typ nie wiadomo skąd, ale posiadający pewne specjalne umiejętności, dzięki którym idealnie nadaje się na pomocnika prywatnego śledczego. Manto spuści, zamek otworzy, świadka do zwierzeń nakłoni. Dzięki temu pełni on w opowieści mniej pasywną rolę niż znany i lubiany doktor Watson. Niestety poza tym niewiele można o Barnetcie powiedzieć dobrego. Jego osobowość tak naprawdę sprowadza się do bycia uprzejmym. Gdyby żył w dzisiejszych czasach pewnie płaciłby streamerkom gruby hajs za to, że być może imiennie podziękują mu za donejta.
W pewien pokrętny sposób pozwala to wyolbrzymić cechy osobowości bohatera tytułowego, samego detektywa Arrowooda. Który ma spore pokłady osobowości. A to, że bardziej irytujące niż sympatyczne to już inna sprawa. W dużym skrócie, Arrowood nie jest postacią, którą łatwo da się polubić. Potrafi się zapić, nie płaci pracownikom, często jest humorzasty. Naturalnie nie ma w tym nic złego, nie zawsze główny bohater musi być spoko ziomeczkiem. Problem w tym, że Arrowood nie jest postacią, której życzy się sukcesu. Przez większość lektury chciałem, żeby upadł i głupi ryj sobie rozwalił. Nie twierdzę, że jego obecność jest zbędna, no ale prawda jest taka, że większość roboty odwala Barnett. Niby Arrowood też ma swoje momenty chwały, ale jakby nazwać książkę "Osiłek Barnett" tytuł bardziej oddawałby jej zawartość.
Naturalnie, pojawiają się również barwne postaci poboczne. Urocza Francuzka z niejasnymi zamiarami, feministyczna siostra detektywa oraz pragnący się wykazać chłopak pomagający głównym bohaterom w detektywistycznych pracach. Jest też oczywiście okrutny szef organizacji przestępczej czy skorumpowany polityk. I właśnie w tym chyba tkwi szkopuł. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale brakuje tu czegoś ekstra. Jakiegoś motywu, wątku, który wyróżniałby tą książkę z dziesiątek innych opowieści dziejących się w przemysłowym Londynie. Nie powiem, siostra Arrowooda, Effie, jest przyjemnym akcentem humorystycznym, ale jej obecność ogranicza się do kilku zdań tu i tam oraz szturmu na wytwórnię beczek. No, niewiele tego. Pewien potencjał miał też wątek żony Barnetta, no ale autor postanowił zrobić z nim to, co Jan Tomaszewski chciał żeby stało się ze Smudą. A szkoda.
Za niewykorzystany uważam też potencjał miejsca akcji. To przecież Londyn, w tamtym czasie największa metropolia na świecie. Brakuje tu jakiejś egzotyki. Tak naprawdę poza kilkoma nielicznymi momentami akcja mogła równie dobrze dziać się w Paryżu, Hamburgu czy Poznaniu. Wystarczyłoby zmienić narodowości bohaterów i "Detektyw Muller" byłby hitem u naszych zachodnich sąsiadów.
Ogólnie, "Detektyw Arrowood" jest idealnie przeciętną książką. Sensowna, przewidywalna fabuła, mało charakterystyczne postacie, brak jakiegokolwiek wyróżnika. Gdyby w słowniku obok definicji słowa "średni" postawić okładkę tej powieści, nie mógłbym się kłócić.

Sięgając po "Detektywa Arrowooda" oczekiwałem trzech rzeczy: względnie trzymającej się kupy fabuły, klimatu XIX-wiecznego Londynu i tego, że główny bohater okaże się chociaż w połowie tak charyzmatyczny jak jego nemezis.
I niestety w żadnym z tych aspektów książka nie dojeżdża.
Aspekt fabularny, nawet biorąc pod uwagę moje niewielkie oczekiwania, jest po prostu przeciętny....

więcej Pokaż mimo to

avatar
82
48

Na półkach:

3 za ostatnie 30 stron lektury...

3 za ostatnie 30 stron lektury...

Pokaż mimo to

avatar
1659
721

Na półkach: , ,

XIX-wieczny Londyn, czasy Sherlocka Holmesa i Kuby Rozpruwacza...
Ale Holmes to nie jedyny prywatny detektyw. Jest jeszcze Arrowood, lekko popijający niedacznik, mający ogromne mniemanie o swojej pracy.

XIX-wieczny Londyn, czasy Sherlocka Holmesa i Kuby Rozpruwacza...
Ale Holmes to nie jedyny prywatny detektyw. Jest jeszcze Arrowood, lekko popijający niedacznik, mający ogromne mniemanie o swojej pracy.

Pokaż mimo to

avatar
1734
612

Na półkach: , , , , , ,

Postać Sherlocka Holmesa ma swoje silnie ugruntowane miejsce w popkulturze. Niejednokrotnie też słynny detektyw lub postaci z nim związane pojawiały się w rozmaitych książkach i filmach, że wspomnieć chociażby najnowszą ekranizację z Robertem Downey’em jr. w roli głównej, czy serial, gdzie w postać detektywa wcielił się Benedict Cumberbatch. Kolejną taką pozycją jest powieść Micka Finlaya zatytułowana "Detektyw Arrowood", będąca pierwszą z zaplanowanej serii. Nie jest to pierwsza literacka wzmianka o Sherlocku Holmesie, że wspomnę choćby cykl poświęcony Irene Adler autorstwa Carole Nelson Douglas.

Tytułowy bohater książki to najzdolniejszy detektyw w wiktoriańskim Londynie - przynajmniej według własnego mniemania. Otwarcie gardzi Sherlockiem Holmesem, niejednokrotnie sugerując, że za jego sukcesami stoi przede wszystkim przypadek a nie niezwykłe zdolności jakie sugerowane są w publikowanych w gazetach relacjach dr. Watsona.

Detektywa Arrowooda cechuje upór w rozwiązywaniu powierzonych mu zadań, zwłaszcza, gdy w jakiś sposób dotyczą go osobiście. Wraz ze swoim asystentem podejmują, często lekkomyślne, kroki, które przybliżają ich do odkrycia zbrodniarza. Nie można mu odmówić inteligencji, choć trudno nazwać go geniuszem, detektyw niejednokrotnie się potyka w drodze do rozwiązania, co nadaje mu realizmu i podważa jego wysokie mniemanie o sobie. Ponadto Arrowood ma problemy z używkami i w tym akurat znacznie przerasta Sherlocka Holmesa.

Londyn zaprezentowany na kartach powieści Micka Finlaya, to miejsce brudne, brutalne i nieprzyjazne. Trzeba nie lada sprytu by przeżyć kolejny dzień na jego ulicach. Wyczucie komu należy sprzyjać, a kogo unikać, kogo można zignorować, a przed kim trzymać się na baczności jest podstawą, bez której trudno przetrwać. Na samym szczycie londyńskiego społeczeństwa są ludzie majętni, którym pieniądze otwierają praktycznie każde drzwi, dla których nie ma rzeczy niemożliwych i którzy dzięki swym koneksjom pozostają bezkarni. Narażenie się takim osobom często jest igraniem ze śmiercią, zwłaszcza, gdy brakuje silnego protektora.

Intrygę kryminalną otwiera, banalne na pierwszy rzut oka zlecenie, odnalezienia zaginionego brata. Nie jest to zagadka z gatunku poszukiwania pojedynczego mordercy, w której krok po kroku wykluczamy podejrzanych z niewielkiego grona. Dość szybko okazuje się, że sprawa ma nie tylko drugie ale i kolejne dna. Pozbawiony koneksji i kontaktów detektyw Arrowood staje przed bardzo trudnym zadaniem, gdy przychodzi zmierzyć mu się z jednymi z największych i najważniejszych ludzi londyńskiego, nie do końca legalnego, światka. Liczne zwroty akcji sprawiają, że intryga dynamicznie się rozwija odkrywając coraz to kolejne warstwy, by w kulminacyjnej scenie starły się rozmaite siły.

Książkę czyta się bardzo dobrze, choć język przywodzi na myśl raczej mowę współczesną niż realia wiktoriańskiego Londynu. Pojawiają się wyrażenia określające opisywaną rzeczywistość, jednak prawie w ogóle nie mają przełożenia na język jakim posługują się bohaterowie. W książce brakuje lokalizacji pozwalającej na wczucie się w klimat przedstawionego miasta.

"Detektyw Arrowood" Micka Finley’a to całkiem dobry kryminał historyczny, przy którym można się świetnie bawić. Zagadka przyciąga uwagę, choć nie należy do tych, w których zgadujemy, kto zabił i dlaczego. Odbiór przedstawionego świata jest całkiem niezły, choć trudno naprawdę poczuć klimat wiktoriańskiego Londynu. Nie przeszkadza to jednak w najmniejszym stopniu w czerpaniu przyjemności z lektury.

Postać Sherlocka Holmesa ma swoje silnie ugruntowane miejsce w popkulturze. Niejednokrotnie też słynny detektyw lub postaci z nim związane pojawiały się w rozmaitych książkach i filmach, że wspomnieć chociażby najnowszą ekranizację z Robertem Downey’em jr. w roli głównej, czy serial, gdzie w postać detektywa wcielił się Benedict Cumberbatch. Kolejną taką pozycją jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
328
11

Na półkach:

Z jednej strony „Detektyw Arrowood” przypomina przygody Sherlocka Holmesa i Herculesa Poirota (niespieszna akcja, budowanie atmosfery sprzyjającej zaangażowaniu się czytelnika w rozwiązanie zagadki, brak „brudnych motywów” znanych np. z prozy Marka Krajewskiego),a z drugiej przywodzi na myśl serial „Ripper Street” (mniej eksponowane dzielnice Londynu, szemrane interesy, niejasne powiązania). Ogromną zaletą autora jest umiejętność ukazania Londynu z końca XIX w., tak przez pryzmat jego mieszkańców, jak i zabudowy. Niektóre dialogi są wprost mistrzowskie, nie rażąc sztuczną archaizacją i naciąganą wiarygodnością. Zagadka kryminalna okazała się niezła, zakończenie nie rozczarowuje, ale najważniejsza w tej książce i tak jest atmosfera, którą można się rozsmakowywać. Pod tym względem Mick Finlay bije na głowę Franka Tallisa czy Maureen Jennings. Dbałość o detale popłaca, nawet jeśli powieść jest „tylko” bardzo przyzwoita. Jeśli ktoś lubi mroczne kryminały, może się jednak poczuć nieco rozczarowany.

Z jednej strony „Detektyw Arrowood” przypomina przygody Sherlocka Holmesa i Herculesa Poirota (niespieszna akcja, budowanie atmosfery sprzyjającej zaangażowaniu się czytelnika w rozwiązanie zagadki, brak „brudnych motywów” znanych np. z prozy Marka Krajewskiego),a z drugiej przywodzi na myśl serial „Ripper Street” (mniej eksponowane dzielnice Londynu, szemrane interesy,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1201
268

Na półkach:

Miałkie.

Miałkie.

Pokaż mimo to

avatar
502
455

Na półkach:

„Detektyw Arrowood” chodzi w za ciasnych i o rozmiar mniejszych butach, nie przeszkadza mu to jednak nadepnąć na odcisk niebezpiecznym ludziom z Londynu. Musi rozwiązać sprawę, która z pozoru wydaje się łatwa, jednak wraz z upływającym czasem i przybywającą ilością kłamstw, staje się naprawdę niebezpieczna, a na szali postawione zostaje życie w tym zupełnie niewinnych osób. Nasz detektyw nie tylko przemierza mało eleganckie ulice jednego z najsłynniejszych miast, on przedziera się wręcz przez gęstwinę poszlak i niedomówień swojej klientki. Sprawa, która miała być banalna nagle prowadzi do zadziwiających odkryć i staje się wielowątkowa. Tak jak Sherlock Holmes ma swojego wiernego kompana i sekretarza, tak Arrowood ma swojego pracownika od zadań specjalnych.Nie są co prawda na takiej stopie przyjacielskiej jak Watson i Holmes, ale dogadują się nieźle. Książka sama w sobie jest niezła, chyba nawet bardziej dynamiczna niż te opisujące przygody bohatera wymyślonego przez Arthura Conana Doyle’a. Narratorem jest Barnett, który w lekki i przyjemny sposób prowadzi czytelnika w ślad za swoim pracodawcą. Jeśli lubicie klimaty starego Londynu i kryminalne zagadki z prywatnymi detektywami, to polecam wam serdecznie. Czytanie nie sprawi wam żadnych trudności, nie obciąży szarych komórek, ani nie powieje nudą (ja się nie nudziłam). Mick Finlay napisał książkę, która potrafi wciągnąć, stworzył fabułę, która nabiera tempa z każdym kolejnym tropem, a śledztwo tak naprawdę prowadzi na inne tory niż początkowo na to wyglądało. Tak więc kochani, zapraszam na fajną przygodę opisaną w trzydziestu siedmiu rozdziałach, bo jest ona naprawdę warta uwagi. Więcej na: zapiski-okularnicy.pl

„Detektyw Arrowood” chodzi w za ciasnych i o rozmiar mniejszych butach, nie przeszkadza mu to jednak nadepnąć na odcisk niebezpiecznym ludziom z Londynu. Musi rozwiązać sprawę, która z pozoru wydaje się łatwa, jednak wraz z upływającym czasem i przybywającą ilością kłamstw, staje się naprawdę niebezpieczna, a na szali postawione zostaje życie w tym zupełnie niewinnych osób....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    196
  • Przeczytane
    136
  • Posiadam
    29
  • 2018
    11
  • Legimi
    5
  • 2019
    4
  • Kryminały
    3
  • Teraz czytam
    3
  • E-book
    2
  • 2020
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Detektyw Arrowood


Podobne książki

Przeczytaj także