-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-09-20
2014-08-15
2014-07-24
2014-09-05
Tess Brokes wszystko miała poukładane, ale jak to w życiu bywa, wszystko poszło nie tak. Straciła pracę, pokłóciła się z przyjacielem i prawdopodobnie straci mieszkanie. Zmuszona ukształtować swoje życie na nowo, odbiera telefon współlokatorki i... zostaje Vanessą, szaloną fotografką. Czeka ją wyzwanie – sesja zdjęciowa na Hawajach.
Nie będę Was oszukiwać, książka to naprawdę dobrze skonstruowana, lekka powieść idealna na plażę, hamak albo na leniwe popołudnie. Nie ma potrzeby, żeby dopatrywać się w niej głębszych treści, wyszukanych dialogów albo egzystencjalnych problemów, bo nie po to została napisana. Ma natomiast dostarczyć nam rozrywki i to udaje się jej bardzo dobrze.
Tess na początku może niezmiernie nas irytować i muszę przyznać, że tak było ze mną. Niezdecydowana, platonicznie zakochana w swoim przyjacielu, skupiona głównie na sobie i swojej pracy w korporacji – to wszystko czyni z niej dość wybuchową i momentami nieprzyjemną osóbkę. Jednak w miarę rozwoju akcji te wszystkie minusy odchodzą w zapomnienie, a Tess vel Vanessa stała się dla mnie coraz bardziej... przyjazna. Choć wiele robi „na wariackich papierach”, nie licząc się do końca z konsekwencjami, czego ja nie lubię, to jednak budzi sympatię i z czasem kibicujemy jej coraz bardziej. Bo też życie nieustannie ją zaskakuje, a kryzys goni kryzys.
Z Tess utożsamią się więc głównie młode dziewczyny, które biorą sprawy w swoje ręce, choć czasem zachowują się zwyczajnie lekkomyślnie. Główna bohaterka postanawia zmienić swoje życie, choć nie przypuszcza jak trudne może to być zadanie – ale przede wszystkim pokazuje, że każdą porażkę można przekuć w sukces, także w prawdziwym życiu.
Cała książka napisana jest w lekkim, wakacyjnym klimacie – a umieszczenie akcji na Hawajach zdecydowanie temu sprzyja. To taka typowa komedia romantyczna, tyle że w książkowym wydaniu i to na bardzo dobrym poziomie. Mamy tu dość żwawą akcję, zabawne dialogi i ciekawe perypetie głównej bohaterki, do tego szczyptę miłości i trochę zazdrości, słowem wszystko, co takiej książce potrzebne. Lekki język autorki z pewnością przypadnie do gustu czytelniczkom, a dość krótkie rozdziały pozwalają na czytanie nawet wtedy, gdy nie dysponujemy zbyt dużą ilością wolnego czasu.
„Historia pewnej dziewczyny” nie jest książkowym arcydziełem – ale nie tylko arcydzieła trzeba czytać. Lindsey Kelk napisała lekką, zabawną powieść dla kobiet, która nada się idealnie nie tylko na lato, ale też na jesienną słotę i szybko przeniesie nas na upalne Hawaje.
Tess Brokes wszystko miała poukładane, ale jak to w życiu bywa, wszystko poszło nie tak. Straciła pracę, pokłóciła się z przyjacielem i prawdopodobnie straci mieszkanie. Zmuszona ukształtować swoje życie na nowo, odbiera telefon współlokatorki i... zostaje Vanessą, szaloną fotografką. Czeka ją wyzwanie – sesja zdjęciowa na Hawajach.
Nie będę Was oszukiwać, książka to...
2014-09-09
Aleksandra Szarłat w swojej książce przytacza obraz polskiego showbiznesu ery PRL. Jej książka jest barwnym mirażem wspomnień o kultowych lokalach i festiwalach tamtego okresu, o niezapomnianych prywatkach i wakacyjnych wojażach. Wszystko to przeplecione jest portretami tych, którzy w tamtych czasach stanowili prawdziwą ikonę – ówczesnych (a czasem i współczesnych) celebrytów...
Przystępując do czytania tej książki trzeba przede wszystkim pamiętać, że pojęcie celebryta jest stosunkowo nowe i wiąże się z dobą wszędobylskiego internetu i paparazzi. W czasach PRL ówczesne gwiazdy były po prostu popularne i nie do końca ich postępowanie wpisuje się w to, co dzisiaj znamy jako celebrytyzm.
Ta książka pokazuje przede wszystkim inne niż stereotypowe spojrzenie na czas PRL: nie ma tu kolejek, nie ma stanu wojennego, są za to barwne spotkania i prywatki, festiwale, a przede wszystkim nietuzinkowi ludzie: Kalina Jędrusik, która jawnie (i za jego przyzwolenia) zdradzała męża, Daniel Olbrychski, czyli niezapomniany Azja, Marek Hłasko, Agnieszka Osiecka... Podzielona na części poświęcone poszczególnym elementom celebryckiego życia, książka przeplatana jest portretami ikon tamtych lat – i według mnie to najlepszy jej element.
Warto też docenić sam styl książki, bowiem napisana jest niezwykle lekko, co sprawia, że czyta się ją przyjemnie i z zainteresowaniem. Duży wpływ na taką sytuację mają także liczne anegdoty i cytaty z innych wywiadów i podobnych publikacji, z których można dowiedzieć się wielu, czasem dość pikantnych, szczegółów z życia bohaterów.
W książce zamieszczono dwie wkładki z zdjęciami i jest to niestety zdecydowanie za mało jak na objętość książki. Fakt ten rzuca się w oczy tym bardziej, że zamieszczone zdjęcia to naprawdę ciekawe i niezbyt znane fotografie z kulis i zapleczy filmowych oraz z prywatnych archiwów, więc chciałoby się oglądać ich więcej. Trzeba też wspomnieć, że pomimo ogólnego, dość wysokiego poziomu i sporego zainteresowania, które książka może wzbudzić u widza, są momenty gorsze i bardziej nużące – na całe szczęście nie jest ich zbyt wiele.
"Celebryci z tamtych lat..." to książka, która zadowoli głównie osoby pamiętające czasy PRL, a więc także ówczesny świat kultury i filmu. Dzięki pozycji Aleksandry Szarłat dostaną szansę na sentymentalną podróż w tamte lata, być może warto więc pomyśleć, komu sprezentować tę książkę na prezent?
Aleksandra Szarłat w swojej książce przytacza obraz polskiego showbiznesu ery PRL. Jej książka jest barwnym mirażem wspomnień o kultowych lokalach i festiwalach tamtego okresu, o niezapomnianych prywatkach i wakacyjnych wojażach. Wszystko to przeplecione jest portretami tych, którzy w tamtych czasach stanowili prawdziwą ikonę – ówczesnych (a czasem i współczesnych)...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-23
2014-11-04
Po śmierci swojego ojca, Henryka VIII, na tron wstępuje Maria Tudor, nazwana później Krwawą Mary. Na jej koronację w Londynie pojawia się jej przyrodnia siostra, księżniczka Elżbieta. Tymczasem w kraju szykuje się wojna religijna, która na zawsze może rozstrzygnąć kwestię religijnej wolności w Anglii. Mary, która za wszelką cenę próbuje przywrócić w kraju katolicyzm, tylko czeka na fałszywy ruch siostry. Okazja, by przypieczętować jej upadek może się nadarzyć niezwykle szybko. Czy oddanemu słudze uda się ocalić życie księżniczki?
Historię Anglii i dynastii Tudorów znam raczej w podstawowej formie, dotychczas bowiem nie pasjonowała mnie ona tak bardzo. Pozycja Gortnera okazała się być dobrym pretekstem, by w lekkiej formie przypomnieć sobie niektóre fakty i z pewnością dla wielu osób stanie się impulsem, by jeszcze swoje informacje na ten temat poszerzać.
Podobnie bowiem jak w "Przysiędze królowej", tak i w tej książce Gortner przeplata z sobą wątki fabularne z tłem historycznym, jakim było powstanie Wyatta. Szybko stłumione nie odniosło zamierzonego skutku, jednak w powstańczej armii według szacunków historyków walczyło około 15 tysięcy ludzi i gdyby ich losy potoczyłyby się inaczej, dziś Anglia mogłaby być zupełnie innym krajem... Oczywiście, by tak umiejętnie połączyć to z dworskimi intrygami i wciągającą fabułą, autor musi mieć odpowiednią wiedzę historyczną i Gortner niewątpliwie ją posiada. Solidne historyczne podstawy uzupełnia utkanymi we własnej wyobraźni elementami szpiegowskich potyczek, walk na szpady, dodając do tego odrobinę ludzkich namiętności i w zasadzie wciągająca powieść powstaje właściwie sama...
Książka jest tak napisana, że z pewnością spodoba się także tym osobom, które nie przepadają za historią. Właśnie taka literatura jest bardzo potrzebna, bo wiele wartościowych informacji zostaje czytelnikowi w głowie właściwie mimochodem. Gortner posługuje się bardzo przystępnym językiem, mądrze dynamizuje akcję, nie przegaduje niepotrzebnie wielu kwestii, więc czytelnik w zasadzie nie ma szansy się znudzić fabułą i nadmiarem przekazywanych mu informacji.
Po raz kolejny w centrum uwagi Gortner stawia kobietę niezwykłą, a w zasadzie tym razem dwie. Siostry, które wychowanie i realia historyczne postawiły po przeciwnych stronach barykady, choć mogłyby przecież walczyć w jednej drużynie. Tymczasem Maria i Elżbieta są sobie po prostu wrogie, bo – co pokazuje Autor – zakpiła sobie z nich historia. Widać to szczególnie dobrze, gdy patrzy się na ich relację oczami sługi Elżbiety, narratora całej opowieści. Brendan Prescott, postać powstała na potrzeby tej książki, to naprawdę szpieg doskonały i wierny sługa... I tą służalczośc widać nawet w tym, że choć jest narratorem, choć poświęca swoje życie, to nie on, a dwie siostry tak naprawdę stoją na pierwszym planie tej książki...
Książka jest drugim tomem opowieści szpiegowskich osadzonych w klimacie elżbietańskim. Pierwszą był "Sekret Tudorów", którego jeszcze nie poznałam. Pewnie jego znajomość byłaby dla mnie bardzo przydatna przy odbiorze tej książki, ale mogę Was zapewnić, że ten brak nie odebrał mi w żaden sposób przyjemności z lektury, tym bardziej, że wszystkie najważniejsze fakty zostały w książce przypomniane.
"Spisek Tudorów" to naprawdę dobra, wciągająca książka nie tylko dla miłośników historii i powieści z tego nurtu. Sporo w niej wartkiej akcji, znajdą się też elementy romansowe, a do tego klka fragmentów z naprawdę dobrą analizą psychologiczną postaci. Jeśli więc lubicie choć jeden z tych elementów, to koniecznie się skuście!
Po śmierci swojego ojca, Henryka VIII, na tron wstępuje Maria Tudor, nazwana później Krwawą Mary. Na jej koronację w Londynie pojawia się jej przyrodnia siostra, księżniczka Elżbieta. Tymczasem w kraju szykuje się wojna religijna, która na zawsze może rozstrzygnąć kwestię religijnej wolności w Anglii. Mary, która za wszelką cenę próbuje przywrócić w kraju katolicyzm, tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-12
W swojej najnowszej książce Wojciech Cejrowski zabiera nas do Arizony, krainy kowbojów i Indian. I choć Dziki Zachód już dawno temu przestał być dziki, to jego mieszkańcy nie zawsze o tym pamiętają. Nie dziw więc, że w tej książce przygoda goni przygodę, a stare miesza się z nowym. Kiedy Cejrowski pisał o Amazonii, było dziwnie i egzotycznie. Gdy pisze o Arizonie, jest dokładnie tak samo.
Pierwsze, co zwraca uwagę potencjalnego czytelnika, to przepiękne wydanie książki od razu sugerujące w jaki rejon świata zabierze nas Autor. Ani przez moment nie łudziłam się, że w książce znajdę coś innego niż opowieści z miejsc, które poznać można w westernach. A jeśli tylko przekartkujemy książkę, zobaczymy że pełno w niej pięknych i niezwykle różnorodnych tematycznie zdjęć. A to dopiero początek plusów...
Wojciech Cejrowski jest znanym chyba każdemu podróżnikiem, przyjacielem amazońskich plemion, osobą dość ekscentryczną zarówno w sposobie bycia, jak i poglądach. Prowadzący program "Boso przez świat", autor wielu książek. Facet, który zna się na swoim fachu jak mało kto i który z pasji uczynił sposób na życie - pewnie dlatego jego książki są takie dobre.
Przede wszystkim, Autor w bardzo przyjemny sposób pokazuje wszystkie uroki mieszkania na prerii. Ciekawe informacje podawane są w lekki i przystępny sposób, okraszone dużą dawką prześmiesznych anegdot, które przy okazji demonstrują też duży dystans Cejrowskiego do samego siebie - nie każdy chwaliłby się, że miejscowi nie raz stroili sobie z niego żarty.
Ciekawym zabiegiem są także specjalne strony-wstawki, opowiadające o "symbolach" prerii jak skunks, wal-mart, taśma czy "rocznik farmera". Można z nich dowiedzieć się naprawdę wielu interesujących ciekawostek, których niejednokrotnie (a właściwie zawsze) na próżno szukać w encyklopediach czy poradnikach, bo wynikają one po prostu z życiowej obserwacji.
Do tego dochodzi lekkie pióro Autora, które widać w każdym elemencie tej książki: w dialogach, opisach, luźnych wtrąceniach i większych refleksjach. To sprawia, że strony przelatują między palcami i nawet nie wiadomo kiedy zamykamy książkę. To lekkie pióro, ale też umiejętność mówienia o uczuciach widać także w cudownej dedykacji dla siostrzeńców, którym Autor poświęcił książkę.
Jeśli zaś chodzi o minusy, mam w zasadzie jedynie jedną uwagę skierowaną do wydawcy. Chodzi konkretnie o przypisy, które napisane są tak niewielką czcionką, że przeczytanie nawet krótkiego niezmiernie męczy wzrok, a co dopiero mówić o tych dłuższych przypisach na kilkanaście linijek? Uciążliwe może to być zwłaszcza dla osób starszych lub kiedy czytamy w niesprzyjających warunkach.
"Wyspę na prerii" polecam każdemu. Lekka opowieść, którą naprawdę warto zabrać z sobą na urlop (wiem, większość jest już po) albo pod koc w jesienny wieczór. Czyta się naprawdę szybko, lekko i przyjemnie, a w tym czasie głowa odpoczywa od problemów i przenosi się do upalnej Arizony.
W swojej najnowszej książce Wojciech Cejrowski zabiera nas do Arizony, krainy kowbojów i Indian. I choć Dziki Zachód już dawno temu przestał być dziki, to jego mieszkańcy nie zawsze o tym pamiętają. Nie dziw więc, że w tej książce przygoda goni przygodę, a stare miesza się z nowym. Kiedy Cejrowski pisał o Amazonii, było dziwnie i egzotycznie. Gdy pisze o Arizonie, jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-18
Zosia, Kaśka i Bartek mieszkają z sobą już od jakiegoś czasu i wytrwale wspierają się przy wszelkich trudnościach, jakie młodzi ludzie napotykają przy starcie w dorosłe życie. Zosia – jako świeżo upieczona absolwentka psychologii – boleśnie zderza się z szarą rzeczywistością, Bartek ma problem z wytrwaniem w jednej pracy przez dłuższy okres, a Kaśka wytrwale szuka tego idealnego partnera na całe życie... Czy ich przyjaźń przetrwa próbę, jaką szykuje dla nich los?
Karolinie Frankowskiej rzesze Polek zawdzieczają wiele, ale przede wszystkim Agatę Przybysz, główną bohaterkę TVN-owskiego "Prawa Agaty". Pani Karolina jest bowiem scenarzystką i pomysłodawczynią pierwszych serii tego topowego serialu, a teraz rzesze czytelników mają szansę zapoznać się z jej książkowym debiutem. Bardzo udanym – co muszę zaznaczyć już na wstępie.
Kończysz studia i co dalej? Cóż, może się okazać, że szybko zrezygnujesz z swoich marzeń i zaczniesz pracę w miejscu, którego nie lubisz, z szefem, którego nie cierpisz... Właśnie w takiej sytuacji znajduje się Zosia, główna bohaterka "Zaczaruj mnie". A jakby tego było mało, na jej głowe zwalają się problemy z młodszym bratem i dziwnie zachowująca się mama. Jak więc Zośka dałaby sobie radę, gdyby u jej boku nie było Bartka i Kaśki? Karolina Frankowska w zabawny sposób pokazuje, że życie bez przyjaciół jest po prostu straszne! I to jest chyba największy plus tej książki: w lekki sposób przypomina o tym, o czym my, młodzi ludzie – w swoim zabieganiu – często zapominamy. Najważniejszy jest drugi człowiek, ręka, która podnosi cię z wszelkich upadków i która poda chusteczkę, kiedy będziesz płakać – także ze śmiechu.
Co do głównych bohaterów: Bartka i Kaśkę kupiłam od razu! Ta dwójka mogłaby zostać moimi przyjaciółmi chyba po miesiącu znajomości, bo zdecydowanie nadajemy na tych samych falach. Zakręceni, szaleni i wybuchowi – wypiszcie, wymalujcie ja sama. Natomiast co do Zośki – cóż, ta znajomość wymagałaby ustępstw z obu stron, żeby mieć rację bytu. Zosia bowiem jest bardzo emocjonalna, oceniająca i porywcza i według mnie kompletnie nie nadaje się na psychologa. Obawiam się, że denerwowałaby mnie jej skłonność do pouczania ludzi, szczególnie gdy ktoś przychodzi do niej z swoim problemem – żaden psycholog tak nie robi! Na całe szczęście w końcu dziewczyna zrozumie, co robi źle, ale nie wiem ilu czytelników do tej pory zdąży do siebie przekonać...
Jeśli chodzi o fabułę, to nie będę ukrywać, że happy endem pachnie od początku – bo jakżeby inaczej? Mimo tej przewidywalności, książkę czyta się rewelacyjnie, bo wszelkie perypetie bohaterów, choć bardzo oczywiste, są przede wszystkim znane większości czytelników z własnego doświadczenia, łatwo jest więc się wczuć w ich rolę. No i zdecydowanie widać rękę scenarzysty, bo książkę czyta się tak, jak ogląda się dobry serial: szybko, lekko i przyjemnie.
Kiedy za oknem szaro i ciemno to książki takie jak "Zaczaruj mnie" czyta się rewelacyjnie. Ciepłe, zabawne opowieści są bowiem idealnym wyborem na coraz dłuższe i coraz chłodniejsze wieczory, z kubkiem kawy albo kakao i pod ciepłym kocem. Naprawdę warto się skusić!
Zosia, Kaśka i Bartek mieszkają z sobą już od jakiegoś czasu i wytrwale wspierają się przy wszelkich trudnościach, jakie młodzi ludzie napotykają przy starcie w dorosłe życie. Zosia – jako świeżo upieczona absolwentka psychologii – boleśnie zderza się z szarą rzeczywistością, Bartek ma problem z wytrwaniem w jednej pracy przez dłuższy okres, a Kaśka wytrwale szuka tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-28
Sięgnęłam po tę książkę, zaintrygowana... okładką. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie ma w niej nic szczególnego, jednak podczas wybierania lektury ta starożytna, kamienna brama jawiła mi się w jakiś szczególny sposób...
Ta książka nie jest stricte podróżą po kraju niezwykłym, jakim z pewnością jest Syria. Należy na nią patrzeć raczej jako opowieść o niezwykłych ludziach, barwnych postaciach, które z pewnością nie wpisują się w powszechny sposób postrzegania. Dzięki Kociejowskiemu poznamy więc tytułowych: filozofa - Abeda oraz głupca - Sulejmana, ale też chrześcijańską mistyczkę, księcia głupich i największego żartownisia wśród sufich Damaszku.
Na samym początku zaznaczę jedno: to nie jest książka stricte podróżnicza, więc nie należy sięgać po nią jedynie z zamiarem poznania lepiej Syrii. Niemniej, jej lektura pozwoli nam lepiej poznać ludzi, którzy ten kraj zamieszkują. W większości są to wyznawcy islamu, ludzie pogodni, mądrzy, choć zakorzenieni w zupełnie innej kulturze, o odmiennych zachowaniach, poglądach... Książka, będąca zapisem głównie rozmów z przedstawicielami różnych warstw syryjskiego społeczeństwa daje szansę na dogłębne poznanie ich systemu wartości i sposobu patrzenia na świat, który można przyjąć lub odrzucić, ale trudno pozostać wobec niego obojętnym.
Kociejowski w swojej książce pokazuje ten inny świat oczami europejczyka, który wiele rzeczy musi brać na wiarę, ponieważ nie będzie w stanie racjonalnie wytłumaczyć sobie tego, co w Damaszku i innych syryjskich miastach zobaczy, o czym usłyszy. Niemniej, ta inność jest dla Autora (i przypuszczam, że również dla wielu czytelników niezmiernie pociągająca. Ale...
Muszę otwarcie przyznać, że lektura tej książki nie była tak wielką przyjemnością, na jaką liczyłam. Ot, trochę przeliczyłam się co do kalibru rozważań i momentami były one dla mnie zbyt trudne. Zapewne wynika to z różnic kulturowych oraz moich własnych przekonań, książkę tę bowiem z pewnością inaczej odbierać będą osoby o innych doświadczeniach życiowych, wynikających choćby z wieku. Z pewnością trochę wpłynął na to również pośpiech, w jakim ostatnio muszę żyć (ciągle jestem w niedoczasie!), który uniemożliwił mi należyte skupienie się na tym, co czytam.
"Uliczny filozof..." to nie jest książka łatwa. Aby się z nią zmierzyć, potrzebna jest przede wszystkim duża dawka cierpliwości, bowiem lekturę należy sobie dawkować. Inaczej umyka nam wiele istotnych wątków, a wielu spraw nie jesteśmy w stanie należycie zrozumieć. Jeśli jednak macie czas na taką refleksyjną lekturę, a temat interesuje Was choć w niewielkim stopniu, z pewnością nie stracicie czasu, czytając tę książkę.
Sięgnęłam po tę książkę, zaintrygowana... okładką. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie ma w niej nic szczególnego, jednak podczas wybierania lektury ta starożytna, kamienna brama jawiła mi się w jakiś szczególny sposób...
Ta książka nie jest stricte podróżą po kraju niezwykłym, jakim z pewnością jest Syria. Należy na nią patrzeć raczej jako opowieść o niezwykłych...
2014-07-06
U stóp słynnej Łysej Góry Joanna wiedzie żywot matki, żony i nauczycielki gimnazjum. Mimo problemów i wybryków dwójki dorosłych już dzieci, nie traci dobrego humoru, bo i sama potrafi nieźle namieszać. A z problemów najlepiej wychodzi się z uśmiechem...
"Taniec z czarownicą" przeczytałam jakiś czas temu, na początku praktyk, gdy szczególnie potrzebowałam lekkiej lektury na odprężenie po dość stresujących (przynajmniej dla mnie) początkach. I udało się, książkę czyta się bowiem niezwykle szybko i przyjemnie, co ułatwia zrelaksowanie jak nic innego. I spodoba się paniom w różnym wieku, bo zawiera w sobie zarówno elementy trochę staromodnej sielskości, jak i współczesnej pogoni za szczęściem.
Bardzo polubiłam towarzyszących mi bohaterów, bo są niezwykle wiarygodni, a przy tym ciepli i rodzinni, więc już od początku mamy świadomość, że chętnie byśmy się z nimi poznali i pewnie zakumplowali także w życiu realnym. Ich perypetie są na tyle ciekawe, że potrafią naprawdę nieźle zainteresować czytelnika i szybko wciągnąć w książkowy świat - choć nie zawsze udaje się tam czytelnika utrzymać, o czym z żalem muszę napisać.
Autorce należą się słowa uznania także za to, że absolutnie nie trzeba znać pierwszej części "Sielsko i diabelsko", by czerpać przyjemność z lektury. Wszystko jest dobrze wytłumaczone, kontynuowane wątki są świetnie wprowadzone. Nikt więc nie poczuje się zagubiony!
Momentami czułam się książeczką znużona - szczególnie, gdy przychodziły trochę przegadane jak dla mnie dialogi, uważałam też, że z niektórych wątków można by zrezygnować lub choć zdecydowanie je ograniczyć. Z których? Musicie sprawdzić sami!
"Taniec z czarownicą" to idealna lektura na wczasy pod gruszą, nadmorską plażę albo ogrodowy leżak. Kiedy ją przeczytać, jeśli nie teraz? Tak więc, jeśli myślicie o lekkiej lekturze na lato, rozważcie czy nie macie ochoty na szaleńczy "Taniec z czarownicą"!
U stóp słynnej Łysej Góry Joanna wiedzie żywot matki, żony i nauczycielki gimnazjum. Mimo problemów i wybryków dwójki dorosłych już dzieci, nie traci dobrego humoru, bo i sama potrafi nieźle namieszać. A z problemów najlepiej wychodzi się z uśmiechem...
"Taniec z czarownicą" przeczytałam jakiś czas temu, na początku praktyk, gdy szczególnie potrzebowałam lekkiej lektury na...
2014-06-29
2014-03-09
Autor w swojej książce pokazuje, w jaki sposób współczesny świat zniekształca historię Marii Magdaleny, próbując dostosować jej biografię do współczesnych potrzeb. Powołując się na inne dzieła literackie, poświęcone temu zagadnieniu, autor obala lub potwierdza przedstawione w nich tezy.
Problem z Marią Magdaleną polega na tym, że tak naprawdę wiemy o niej niewiele. Poszła za Jezusem, który wyrzucił z niej siedem demonów, i to ona powiadomiła uczniów, że Jezus zmartwychwstał i... w zasadzie to, czego możemy być pewni, kończy się w tym miejscu. Przez wieki uczyniono z niej jawnogrzesznicę, która nawróciła się i poszła za Panem czy nawet żonę Jezusa... W swojej książce Paweł Lisicki systematycznie obala i tłumaczy wszelkie zawiłości jej losów.
Niewątpliwie, autor wykonał wielką pracę, przygotowując się do napisania tej książki. Ilość źródeł, na jakie się powołuje, pokazuje, że na ich studiowaniu spędził wiele godzin. Wytyka błędne interpretacje nie tylko osobom zajmującym się Biblią i jej tłumaczeniem, ale także... współczesnym feministkom, które z Marii z Magdali chciałyby uczynić postać na swoje sztandary.
Niestety, dla mnie była to książka niezwykle trudna w odbiorze. Może wynika to z tego, że autor nie porusza się po jednym temacie, ale "skacze" po wszystkich zagadnieniach związanych z głównymi wątkami, co powoduje (przynajmniej u mnie) poczucie chaosu. Nie do końca udało mi się usystematyzować to, co autor chciał mi przekazać i nie jestem pewna, czy wszystkie wysnute przez niego wnioski dobrze i dogłębnie zrozumiałam. Niejednokrotnie też nie mogłam się zgodzić z tezami, które autor wysnuwa i często z nimi polemizowałam. No i jeszcze jeden minus: żeby w pełni pojąć tę książkę, trzeba mieć naprawdę niezłą znajomość Pisma Świętego, a przynajmniej wszystkich czterech Ewangelii, aby dobrze rozumieć wszystkie przytaczane fragmenty oraz konteksty.
Książka Pawła Lisickiego jest z pewnością ważnym powodem, by zacząć dyskusję o czym więcej, niż Maria Magdalena - by rozmawiać o tym, jak Pismo Święte może i powinno być interpretowane w dzisiejszym świecie. Niestety, dla mnie nie była to do końca taka lektura, jakiej się spodziewałam i momentami czułam się dość znudzona.
Autor w swojej książce pokazuje, w jaki sposób współczesny świat zniekształca historię Marii Magdaleny, próbując dostosować jej biografię do współczesnych potrzeb. Powołując się na inne dzieła literackie, poświęcone temu zagadnieniu, autor obala lub potwierdza przedstawione w nich tezy.
Problem z Marią Magdaleną polega na tym, że tak naprawdę wiemy o niej niewiele. Poszła...
2014-05-14
Książka zawiera trzy opowiadania, osadzone w znanych z sagi Pieśni Lodu i Ognia Siedmiu Królestwach. Wszystkie opowieści łączy postać Dunka, wędrownego rycerza, oraz jego giermka Jaja. Razem z nimi udamy się na rycerski turniej, poznamy konflikt ser Estace'a Osgreya z lady Webber i przybędziemy na ślub lorda Butterwella z Białych Murów. A do tego oczywiście znane z twórczości Martina dworskie intrygi, knucia i zdrady, no i oczywiści odrobina magii.
Jak na osobę, która nie czyta fantastyki, ostatnio dużo jej recenzji dodaję. Ale Martin (obok Pratchetta) jest autorem fantastyki, która od pierwszego spotkania podbiła moje serce. "Rycerz Siedmiu Królestw" ma, oprócz Autora, jeszcze jeden zasadniczy plus: spodoba się i fanom Pieśni Lodu i Ognia, jak i tym, którzy z Westeros nie mieli jeszcze nic do czynienia!
Bowiem, choć akcja toczy się w tym samym świecie, co martinowska saga, jej znajomość absolutnie nie jest wymagana, by w pełni cieszyć się tą lekturą. Wręcz przeciwnie, "Rycerza.." można uznać za prequel całej sagi, co dla jej miłośników będzie niemałą gratką, zaś dla tych, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę z Martinem - dobrą okazją do nawiązania pierwszego kontaktu. Jasne, nieznający sagi mogą przegapić smaczki, ale... Esencja, to, co najsmaczniejsze, pozostanie Wam na talerzu.
Akcja toczy się na długo przed tym, co znamy z "Gry o Tron", więc i klimat książki jest inny: panuje pokój, ludzie żyją swoim spokojnym życiem. Taaa, chcielibyście. Nie u Martina! Owszem, choć nie ma wojny, to nie przeszkadza to Autorowi pokazać nam zawiłości dworskich intryg oraz tego, że każda, nawet najbłahsza sprawa zawsze może mieć drugie dno. Głupiec okazuje się mędrcem, zdrajca - lojalnym rycerzem. Bowiem u Martina nigdy nie możecie być pewni niczego. Stałością pozostaje jedynie szlachetność Dunka, jego bohaterskie zachowanie, honor i wierność rycerskim zasadom, niezależnie od położenia, w którym się znajdzie.
Niestety, każdy, kto już miał do czynienia z sagą, szybko stwierdzi, że "Rycerz" nie jest książką aż tak dobrą. Choć napisany jest rewelacyjnym językiem, intrygi są misternie uknute, a bohaterowie zupełnie nieszablonowi, to na próżno szukać tu złożoności świata, które pamięta się z Pieśni Lodu i Ognia. Trzeba wziąć pod uwagę, że książka nie jest oczywiście częścią sagi, ale osobnymi opowiadaniami i trudno, żeby w tej krótkiej formie świat był aż tak bardzo złożony, ale dla wiernego fana Martina z pewnością będzie to minus.
Niemniej, "Rycerz Siedmiu Królestw" jest książką, po którą fani Martina muszą sięgnąć obowiązkowo, szczególnie w czasie oczekiwania na kolejny tom sagi. Polecam ją również tym, którzy przygodę z nim dopiero planują, bo pozwala szybko stwierdzić, czy jego styl pisania nam odpowiada (choć śmiem twierdzić, że odpowiada on chyba każdemu, nawet mnie, nielubiącej fantastyki). Jeśli będziecie mieli okazję, przeczytajcie! Naprawdę warto!
Książka zawiera trzy opowiadania, osadzone w znanych z sagi Pieśni Lodu i Ognia Siedmiu Królestwach. Wszystkie opowieści łączy postać Dunka, wędrownego rycerza, oraz jego giermka Jaja. Razem z nimi udamy się na rycerski turniej, poznamy konflikt ser Estace'a Osgreya z lady Webber i przybędziemy na ślub lorda Butterwella z Białych Murów. A do tego oczywiście znane z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-09
"Rozmowy z dystansu" to zbiór szesnastu wywiadów przeprowadzonych z osobami świata polityki, kultury i kościoła. Poruszające są trudne tematy, dotyczące aktualnie dyskutowanych w mediach i nie tylko spraw, m.in. konfliktu na Ukrainie, roli Kościoła w świecie oraz szereg innych.
Jako przyszła dziennikarka doceniam wywiady - często najlepszą formę poznania opinii i sposobu patrzenia na życie przez drugą osobę. Zaś pana Krzysztofa niezwykle doceniam za jego hart ducha oraz naprawdę niezły warsztat dziennikarski. Właśnie dlatego postanowiłam sięgnąć po tę niedużą objętościowo książkę.
Przede wszystkim docenić należy dobór gości, z którymi rozmawiał Autor. Są to osoby znane, mające często wpływ na nasze życie. Niejednokrotnie wybrano również osoby kontrowersyjne: Jarosława Kaczyńskiego, Pawła Kukiza, czy ks. Isakowicza-Zalewskiego. A kiedy pojawiają się takie osoby, nie sposób uniknąć trudnych pytań - i często takich w tej książce nie brakuje. Poruszane kwestie są naprawdę ciekawe i ważne dla współczesnej Polski, a więc też i dla naszych interesów, dlatego książka powinna przypaść do gustu wszystkim, zaangażowanym w sprawy kraju.
Ponadto, pan Krzysztof namówił na rozmowę kilka osób, które nie są już tak często pokazywane i zapraszane do przeróżnych mediów, choć niewątpliwie są ekspertami w wielu sprawach. Książka jest dla nich szansą na przypomnienie się i ponowne wygłoszenie swoich poglądów.
Książka jest bardzo krótka, te zaledwie sto kilka stron można przeczytać w zasadzie w czasie niezbyt długiej podróży pociągiem - ale można też czytanie dawkować i ograniczać się do jednego-dwóch wywiadów dziennie.
To, co utrudniało mi odbiór książki to nadmierne pomieszanie tematów wywiadów. Autor chciał zaprezentować rozmowy chronologicznie, co według mnie przemawia na niekorzyść książki. Wolałabym, by rozmowy ułożone były tematycznie, co pozwalałoby lepiej skupić się na konkretnym problemie i później spokojnie przejść do kolejnego zagadnienia.
Odniosłam też wrażenie, na szczęście tylko w konkretnych kilku rozmowach, że zbyt silnie pokazane są osobiste preferencje samego Ziemca, co jest przecież niezgodne z dziennikarskim kodeksem (którego dziś mało który dziennikarz przestrzega), w imię którego dziennikarz ma być neutralny poglądowo.
Mimo tego, "Rozmowy z dystansu" są książką, która znajdzie dość szerokie grono odbiorców. Jeśli poruszane w niej tematy obchodzą nas w jakiś szczególny sposób, warto rozważyć jej lekturę. Bo choć mogłoby być lepiej, to nie jest przecież źle.
"Rozmowy z dystansu" to zbiór szesnastu wywiadów przeprowadzonych z osobami świata polityki, kultury i kościoła. Poruszające są trudne tematy, dotyczące aktualnie dyskutowanych w mediach i nie tylko spraw, m.in. konfliktu na Ukrainie, roli Kościoła w świecie oraz szereg innych.
Jako przyszła dziennikarka doceniam wywiady - często najlepszą formę poznania opinii i sposobu...
2014-06-25
2014-01-03
Trzy przyjaciółki: Marysia, Marta i Magda, spotykają się po latach. Jedna rozmowa przywołuje wspomnienia, które każda z nich chciała zakopać gdzieś głęboko. Krzywdę, którą każda z nich niby zapomniała, a jednak… Postanawiają działać. Przy grzanym winie Pod Liliowym Kapeluszem postanawiają zamknąć pewien rozdział w ich życiu.
Dawno tak bardzo nie próbowałam rozwikłać tajemnicy, którą skrywają trzy kobiety. I choć miałam pewne poszlaki, rozwiązanie przyszło mi do głowy dopiero na sam koniec książki. A to zdarza mi się niezwykle rzadko. Ale zacznijmy od początku…
Oprócz łączącej kobiety tajemnicy, będziemy również mogli poznać życie każdej z nich. Marta to wzorowa matka, żona, pracowniczka urzędu. Magda – typowa singielka, przebojowa pracowniczka agencji reklamowej. I Marysia – nauczycielka matematyki, niedoszła zakonnica, od zawsze unikająca mężczyzn. Każda z nich musi poukładać sobie świat i odnaleźć się w nim, co okazuje się być trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
Cała powieść osadzona jest na dwóch płaszczyznach: jedna ukazuje nam obecne życie trzech przyjaciółek, druga – jest retrospekcją najważniejszych wydarzeń z ich dzieciństwa, które w dużym stopniu mają wpływ na ich obecne zachowania i lęki. Dodatkowo, takie pokazanie dzieciństwa bohaterek, bardzo uwiarygadnia ich postaci. A same bohaterki są tak różnorodne, że każda z czytelniczek znajdzie w nich cząstkę siebie i szybko uda im się z którąś z trójki utożsamić.
Do tego klimat książki tworzy Piwnica Pod Liliowym Kapeluszem, miejsce, które odwiedzałabym codziennie – gdybym mogła. O ile w „Poduszce w różowe słonie” piwnica została jedynie wspomniana, tu staje się miejscem pierwszoplanowym – to właśnie tam spotykają się trzy przyjaciółki, by snuć plany, opowiadać o swoim życiu, a nawet… spotkać miłość.
Autorka nie sili się na wyszukany, literacki język, ale za jego pomocą wciąga czytelnika w świat powieści. I to tak, że książkę czyta się jednym tchem, jak najszybciej, aby odkryć tajemnicę i zrozumieć tę trójkę niezwykle silnych i mądrych kobiet. Książka obdarzona jest dodatkowo wielką dawką emocji, które można odczuć już od pierwszych stron i które nie opuszczają nas aż do ostatniej kropki. I właśnie tak powinno być.
„Karminowy szal” trzeba przeczytać, podobnie jak „Poduszkę w różowe słonie”. Ja już mam chęć na kolejne książki pani Joanny i mam nadzieję, że się na nich nie zawiodę.
Trzy przyjaciółki: Marysia, Marta i Magda, spotykają się po latach. Jedna rozmowa przywołuje wspomnienia, które każda z nich chciała zakopać gdzieś głęboko. Krzywdę, którą każda z nich niby zapomniała, a jednak… Postanawiają działać. Przy grzanym winie Pod Liliowym Kapeluszem postanawiają zamknąć pewien rozdział w ich życiu.
Dawno tak bardzo nie próbowałam rozwikłać...
2014-12-02
Wojciech Mann zabiera nas w podróż po swoich motoryzacyjnych, modowych i turystycznych przygodach, o których opowiada, zaglądając w czeluści domowego albumu, pełnego starych fotografii. Przemierzymy z nim trasę od Bałtyku do Tatr, a nawet wybierzemy się do odległego Londynu. Słuchać zaś będziemy zabawnych i uszczypliwych komentarzy jednego z najlepszych dziennikarzy radiowych w Polsce.
Jak pewnie zdążyli zauważyć Ci, którzy odwiedzają "Kulturkę" regularnie, biografie nie stanowią na jej łamach częstego przedmiotu recenzji. Rzadko po nie sięgam, uważając je raczej za nudne i niekoniecznie potrzebne w dobie wszędobylskiego Internetu, w którym szybko znaleźć można wszystkie potrzebne informacje. Jednak są w polskich mediach obecne osoby, dla których skłonna jestem zrobić wyjątek, a pan Wojciech Mann jest niewątpliwie jedną z nich.
Ten polski dziennikarz radiowy, związany na stałe z III Programem Polskiego Radia, ma bowiem niespotykany talent do ciekawych anegdot, które opowiada w sposób naprawdę mistrzowski. Jego dziennikarska kariera przypadła dodatkowo na bardzo ciekawe w polskiej muzyce czasy, dał się też poznać w duecie z Krzysztofem Materną, jako facet o wielkim poczuciu humoru i dystansie do samego siebie. Słowem, naprawdę trudno znaleźć mi powód, dla którego można by go nie lubić.
"Fotografomannię" czyta się tak, jak słucha się anegdotek Manna: z wielkim zaciekawieniem, szybko i często z nieukrywanym śmiechem. Autor niejednokrotnie podbił moje serce nieukrywanym dystansem do swojej osoby, szczególnie tuszy i aparycji. W książce bowiem żart goni żart, a inspiracją do całej tej zabawy są rodzinne fotografie, które w połączeniu z uszczypliwym i ironicznym komentarzem nabierają zupełnie nowej wymowy.
Książka, choć ma formę autobiografii, nie jest ułożona w sposób chronologiczny. Zamiast takiej tradycyjnej formy, pan Wojciech wybrał kilka istotnych w jego życiu zagadnień i z nich (oraz z okolicznościowych zdjęć) ułożył kolejne działy książki. Możemy więc poczytać m.in. o najważniejszych w jego życiu pojazdach, wśród których znajdą się nie tylko samochody, ale również koń i pasterski pies. Inny rozdział poświęcił natomiast stylizacjom, co patrząc na szary świat PRL, w którym przeżywał swoją modą, wydaje się być tematem dość naciąganym. Tymczasem, pomysłowość Manna niejednokrotnie mogłaby zainspirować niejedną współczesną szafiarkę! Kolejny rozdział poświęcono pracy, następny podróżą. Natomiast ostatni... A nie, to już musicie sprawdzić sami.
Zawarte w książce fotografie należą do tych, które znaleźć można w każdym domowym albumie. Jednak komentarze Autora sprawiły, że ich wymowa jest zupełnie inna, niż ta, która nasuwa się przy pierwszym spojrzeniu. Jest intrygująco, świeżo i zabawnie, co gwarantuje przednią zabawę.
"Fotografomannię" czyta się i ogląda rewelacyjnie. Spodoba się wszystkim, którzy lubią Wojciecha Manna, ale nie tylko. To naprawdę ciekawa opowieść o świecie, którego w dużej mierze już nie ma, o magii radia i nie tylko... Po prostu o życiu.
Wojciech Mann zabiera nas w podróż po swoich motoryzacyjnych, modowych i turystycznych przygodach, o których opowiada, zaglądając w czeluści domowego albumu, pełnego starych fotografii. Przemierzymy z nim trasę od Bałtyku do Tatr, a nawet wybierzemy się do odległego Londynu. Słuchać zaś będziemy zabawnych i uszczypliwych komentarzy jednego z najlepszych dziennikarzy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-14
Owen Collins jest emerytowanym funkcjonariuszem Scotland Yardu. Mieszka w komunie na Hope Road razem z swoim przyjacielem Patrickiem Masonem. W ramach rozrywki starsi panowie podróżują piętrowym autobusem oraz zajmują się łapaniem przestępców. Gdy więc w domu spokojnej starości Sunny Garden pensjonariuszom zaczynają znikać pieniądze, od razu wiadomo kto powinien zająć się sprawą...
Od razu pokochałam tę książkę za specyficzny klimat, który roztacza się z niej już od pierwszej strony. Wszystko oczywiście za sprawą głównych bohaterów - dwóch przesympatycznych, niezwykle sprawnych intelektualnie starszych panów, którzy podejmują się rozwiązania kryminalnej zagadki pomimo wieku i licznych zdrowotnych ograniczeń. A robią to tak, że pozazdrościć może im sam Sherlock Holmes!
Ta książka w dużym stopniu jest igraniem z tradycyjną formą kryminału, zabawą niezwykle udaną i niepozbawioną uroku. Sprawia to, że spodoba się także tym, którzy za kryminałami nie przepadają (jak ja), bowiem to nie zagadka kryminalna jest tutaj najważniejsza, ale właśnie bohaterowie. I choć momentami opowieść snuje się naprawdę leniwie, to dzięki tej sympatycznej dwójce czytelnik wcale nie ma ochoty odłożyć książki na bok. Wszystko jest okraszone sowicie dobrym humorem, objawiającym się zarówno w komicznych rysach bohaterów, odwołaniach do innych utworów kultury, jak i przezabawnych, uszczypliwych dialogach.
Naprawdę żałuję, że książeczka jest tak niewielka objętościowo. Mogę Was zapewnić, że polubicie dwójkę starszych panów i nie będziecie się z nimi nudzić nawet przez chwilę! Warto się skusić ;)
Owen Collins jest emerytowanym funkcjonariuszem Scotland Yardu. Mieszka w komunie na Hope Road razem z swoim przyjacielem Patrickiem Masonem. W ramach rozrywki starsi panowie podróżują piętrowym autobusem oraz zajmują się łapaniem przestępców. Gdy więc w domu spokojnej starości Sunny Garden pensjonariuszom zaczynają znikać pieniądze, od razu wiadomo kto powinien zająć się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-07
Chester to bardzo przemądrzały kot Melanie, który uniemożliwia jej napisanie kolejnej bajki dla dzieci, której bohaterką ma być... mysz! Przy pomocy czerwonego pisaka całkowicie zmienia bieg bajki...
"Chester" to naprawdę ładnie zrobiona książka - taka myśl przemknie przez głowę każdemu, kto weźmie ją do rąk. Twarda oprawa, ciekawe i ładne ilustracje, duży format i dość duże literki idealne dla dzieci, które dopiero uczą się czytać - to wszystko od razu rzuca się w oczy. Do tego otrzymujemy zestaw kart do memory, które pozwalają utrwalić angielskie słownictwo.
No właśnie, książka ta bowiem ma za zadanie pomóc dziecku przyswoić podstawowe angielskie słówka. Wydaje mi się jednak, że tu autorka trochę rozstrzeliła się z oczekiwaniami. "Chester" to bowiem bajka raczej dla dzieci pięcio-sześcioletnich z racji swojej nietypowej formy: mnóstwa przekreśleń, rzekomo dokonanych przez Chestera i dość skomplikowanej jak na bajkę koncepcji, tymczasem prezentowane słówka są naprawdę podstawowe i obawiam się, że spora część małych czytelników będzie już je znała i nie uzna ich za żadne wyzwanie i nowość.
Obawiam się więc, że "Chester" to propozycja jedynie dla tych dzieci, które z angielskim nie mają styczności w przedszkolu - lub dla młodszych dzieciaków, które jednak mogą mieć mały problem z jej zrozumieniem za pierwszym razem. Szkoda, że autorka nie pokusiła się o wybór trochę trudniejszego słownictwa czy wplecenia prostych zdań w języku angielskim, bo to na pewno wzbogaciłoby tę pozycję. Przecież dzieci chłoną języki natychmiastowo!
Chester to bardzo przemądrzały kot Melanie, który uniemożliwia jej napisanie kolejnej bajki dla dzieci, której bohaterką ma być... mysz! Przy pomocy czerwonego pisaka całkowicie zmienia bieg bajki...
"Chester" to naprawdę ładnie zrobiona książka - taka myśl przemknie przez głowę każdemu, kto weźmie ją do rąk. Twarda oprawa, ciekawe i ładne ilustracje, duży format i dość...
John Geddes, tak jak pozostali najemnicy, nie raz znalazł się w centrum wojny. Najpierw był żołnierzem elitarnych jednostek, później zaczął wykonywać wojenne zadania za pieniądze na prywatne zlecenia. W książce opowiada swoją prawdziwą historię, a także historie kolegów i koleżanek(!) po fachu, pokazując autentyzm wojny.
Choć książka Johna Geddesa momentami była dla mnie - jako kobiety - była momentami zbyt wojenna i techniczna, to jednak muszę przyznać, że czyta się ją naprawdę z dużym zainteresowaniem.
Uwagę szczególnie przykuwają te momenty, które Autor poświęcił na opisanie swojego prywatnego życia - choć ani przez moment nie pozostaje ono bez związku z wojennymi sprawami. Nie wstydzi się mówić o czasie, gdy szukał ukojenia w alkoholu, o często dość szokujących arkanach tego zawodu. W ogóle samo istnienie najemników było dla mnie zupełnym zaskoczeniem, więc z ciekawością zapoznałam się z arkanami tego zawodu.
Jest to książka poświęcona nie tylko samej pracy najemnika, znajdziemy tu bowiem trochę historii Iraku, sporo kultury i zarys codziennego życia - jest to więc także publikacja dla wszystkich, których interesuje sama wojna w Iraku, a także życie zwyczajnych mieszkańców tego kraju. Jest też coś dla pań - fragment poświęcony "bagdadzkim ślicznotkom", czyli kobietom-najemnikom, które w niczym nie ustępują kolegom po fachu, choć ciągle jest ich niewiele.
Dużym, bardzo pozytywnym zaskoczeniem, była dla mnie narracja samej książki. Po wojskowym nie spodziewałam się tak dobrego, naprawdę literackiego języka. Tymczasem, książkę czytało się naprawdę dobrze, akcja toczy się wartko, dialogi są pełne emocji, tekst jest dynamiczny - czyli ma wszystko, co warsztatowo dobra książka mieć powinna.
Jeśli chodzi o mnie, momentami nużyły mnie fragmenty typowo techniczne, poświęcone rodzajom broni i kulisom przygotowywania samych przejazdów "autostradą do piekła". Właśnie, wydaje mi się, że oryginalny tytuł książki o wiele bardziej oddałby klimat tej książki i według mnie nie ma potrzeby jego zmieniania. Poza tym nie mam jednak do książki żadnych większych zastrzeżeń.
"Najemnik" to raczej męska książka, ale jak pokazuje mój przykład, także panie znajdą w niej coś dla siebie. Czyta się z dużym zainteresowaniem, więc jeśli macie możliwość zapoznania się z tą lekturą, nie mówcie jej od razu nie!
John Geddes, tak jak pozostali najemnicy, nie raz znalazł się w centrum wojny. Najpierw był żołnierzem elitarnych jednostek, później zaczął wykonywać wojenne zadania za pieniądze na prywatne zlecenia. W książce opowiada swoją prawdziwą historię, a także historie kolegów i koleżanek(!) po fachu, pokazując autentyzm wojny.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toChoć książka Johna Geddesa momentami była dla mnie -...