-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2015-11-03
2015-05-15
2015-06-21
2015-07-23
2014-08-12
2013-12-28
Anna, młoda Polka dostaje swoją szansę. Studia w Oksfordzie. Nowi ludzie, nowe życie, miłość. Ona i Lorcan mogliby żyć długo i szczęśliwie, gdyby na balu nie pojawił się Siergiej, przystojny i tajemniczy mężczyzna, dla którego Anna szybko straci głowę. A on dla niej… A może to tylko taki plan?
Sięgając po debiutancką książkę pani Patrycji, nauczycielki, matki, podróżniczki, czułam się zaintrygowana. A wszystko przez te zielonoszare oko, spoglądające na mnie z okładki. A właściwie gdzieś koło mnie… Kompletnie zapomniałam, że gdy cyrysia przeprowadzała wywiad z autorką, zadałam jej nawet dwa pytania i odkryłam to dopiero, gdy pisałam tę recenzję.
Książka aż kipi od emocji. Złość, miłość, zdrada, szczęście, strach, ból… Czasem jest ich tak wiele, że po przeczytaniu kilkudziesięciu stron czytelnik czuje jakieś emocjonalne zmęczenie, które zmusza do zrobienia sobie choć kilku minut przerwy. Do tego ciekawa zagadka, której rozwikłania podejmuje się chyba każdy oraz sympatia, którą trudno nie obdarzyć Anny (choć czasem jej postępowanie dalekie było od mojego etosu moralnego). Dodajmy: bardzo młodej Anny, dopiero siedemnastoletniej, a więc w sumie jeszcze dziecka. Dziecka, które zostaje postawione w obliczu olbrzymiego zagrożenia i jeszcze większej tajemnicy.
„Plan” jest połączeniem romansu, kryminału i thrillera. Jak wiadomo, z tych trzech gatunków tylko romanse dotychczas cieszyły się u mnie jakim takim zainteresowaniem. Ale gdyby w moje ręce wpadało więcej książek w stylu tej istnieje spora szansa, że sytuacja uległaby zmianie. Na plus oczywiście. Bo debiut pani Patrycji czyta się z zainteresowaniem i tym przyjemnym uczuciem oczekiwania, co wydarzy się na kolejnej stronie, ale nie zawsze…
Czytając książkę, ciągle towarzyszyło mi jedno wrażenie: że znajduję się na pagórkowatej drodze. Książka zaczyna się bowiem bardzo, bardzo dobrze, potem klimat trochę pikuje w dół, by znowu wznieść się na wyżyny i tak kilkukrotnie. Tak więc są fragmenty, gdy strony przed moimi oczami przemykały tak szybko, że sama dziwiłam się, jak duże tempo sobie narzuciłam, ale niestety są też takie, które momentami dość mi się dłużyły.
Zastanawia mnie też wiarygodność bohaterki, bo jak na siedemnastolatkę (potem dwudziestolatkę), Anna wypowiada się niezwykle dojrzale, a do roli żony wchodzi niezwykle łatwo. Porównując ją ze mną te kilka lat temu, dochodzę do wniosku, że byłam osóbką niezwykle dziecinną albo ona jest zbyt poważna jak na swój wiek. No i jeszcze to bajkowe zakończenie. Nie, wróćcie. Ja lubię bajkowe zakończenia, choć nie wierzę, że się spełniają w realnym życiu.
„Plan” jest jednym z lepszych literackich debiutów, z jakimi miałam okazję się spotkać w ostatnim czasie. I dobrze, bo zaczęłam już tracić wiarę w to, że debiuty mogą naprawdę satysfakcjonować czytelnika. Jeśli pani Patrycja zdecyduje się na opublikowanie kolejnej książki, na pewno z chęcią po nią sięgnę. Tymczasem polecam „Plan” jako idealną książkę dla kobiet, które zwykłe romanse uznają po prostu za nudne.
Anna, młoda Polka dostaje swoją szansę. Studia w Oksfordzie. Nowi ludzie, nowe życie, miłość. Ona i Lorcan mogliby żyć długo i szczęśliwie, gdyby na balu nie pojawił się Siergiej, przystojny i tajemniczy mężczyzna, dla którego Anna szybko straci głowę. A on dla niej… A może to tylko taki plan?
Sięgając po debiutancką książkę pani Patrycji, nauczycielki, matki,...
2015-08-22
Jednym z błędów, które popełniłam podczas przystępowania do lektury, było stworzenie sobie w głowie pewnego poziomu, na którym powinno się uplasować 450 stron. Utwór reklamowany był jako kryminał, założyłam więc, że znajdę tutaj wiele elementów zagadkowych, być może nawet „z dreszczykiem”, a sama książka będzie dla mnie pasmem zaskoczeń.
Pełną recenzję znajdziecie pod adresem: http://www.maialis.pl/ksiazka-209-patrycja-gryciuk-450-stron/
Zapraszam do komentowania!
Jednym z błędów, które popełniłam podczas przystępowania do lektury, było stworzenie sobie w głowie pewnego poziomu, na którym powinno się uplasować 450 stron. Utwór reklamowany był jako kryminał, założyłam więc, że znajdę tutaj wiele elementów zagadkowych, być może nawet „z dreszczykiem”, a sama książka będzie dla mnie pasmem zaskoczeń.
Pełną recenzję znajdziecie pod...
2014-10-18
Zosia, Kaśka i Bartek mieszkają z sobą już od jakiegoś czasu i wytrwale wspierają się przy wszelkich trudnościach, jakie młodzi ludzie napotykają przy starcie w dorosłe życie. Zosia – jako świeżo upieczona absolwentka psychologii – boleśnie zderza się z szarą rzeczywistością, Bartek ma problem z wytrwaniem w jednej pracy przez dłuższy okres, a Kaśka wytrwale szuka tego idealnego partnera na całe życie... Czy ich przyjaźń przetrwa próbę, jaką szykuje dla nich los?
Karolinie Frankowskiej rzesze Polek zawdzieczają wiele, ale przede wszystkim Agatę Przybysz, główną bohaterkę TVN-owskiego "Prawa Agaty". Pani Karolina jest bowiem scenarzystką i pomysłodawczynią pierwszych serii tego topowego serialu, a teraz rzesze czytelników mają szansę zapoznać się z jej książkowym debiutem. Bardzo udanym – co muszę zaznaczyć już na wstępie.
Kończysz studia i co dalej? Cóż, może się okazać, że szybko zrezygnujesz z swoich marzeń i zaczniesz pracę w miejscu, którego nie lubisz, z szefem, którego nie cierpisz... Właśnie w takiej sytuacji znajduje się Zosia, główna bohaterka "Zaczaruj mnie". A jakby tego było mało, na jej głowe zwalają się problemy z młodszym bratem i dziwnie zachowująca się mama. Jak więc Zośka dałaby sobie radę, gdyby u jej boku nie było Bartka i Kaśki? Karolina Frankowska w zabawny sposób pokazuje, że życie bez przyjaciół jest po prostu straszne! I to jest chyba największy plus tej książki: w lekki sposób przypomina o tym, o czym my, młodzi ludzie – w swoim zabieganiu – często zapominamy. Najważniejszy jest drugi człowiek, ręka, która podnosi cię z wszelkich upadków i która poda chusteczkę, kiedy będziesz płakać – także ze śmiechu.
Co do głównych bohaterów: Bartka i Kaśkę kupiłam od razu! Ta dwójka mogłaby zostać moimi przyjaciółmi chyba po miesiącu znajomości, bo zdecydowanie nadajemy na tych samych falach. Zakręceni, szaleni i wybuchowi – wypiszcie, wymalujcie ja sama. Natomiast co do Zośki – cóż, ta znajomość wymagałaby ustępstw z obu stron, żeby mieć rację bytu. Zosia bowiem jest bardzo emocjonalna, oceniająca i porywcza i według mnie kompletnie nie nadaje się na psychologa. Obawiam się, że denerwowałaby mnie jej skłonność do pouczania ludzi, szczególnie gdy ktoś przychodzi do niej z swoim problemem – żaden psycholog tak nie robi! Na całe szczęście w końcu dziewczyna zrozumie, co robi źle, ale nie wiem ilu czytelników do tej pory zdąży do siebie przekonać...
Jeśli chodzi o fabułę, to nie będę ukrywać, że happy endem pachnie od początku – bo jakżeby inaczej? Mimo tej przewidywalności, książkę czyta się rewelacyjnie, bo wszelkie perypetie bohaterów, choć bardzo oczywiste, są przede wszystkim znane większości czytelników z własnego doświadczenia, łatwo jest więc się wczuć w ich rolę. No i zdecydowanie widać rękę scenarzysty, bo książkę czyta się tak, jak ogląda się dobry serial: szybko, lekko i przyjemnie.
Kiedy za oknem szaro i ciemno to książki takie jak "Zaczaruj mnie" czyta się rewelacyjnie. Ciepłe, zabawne opowieści są bowiem idealnym wyborem na coraz dłuższe i coraz chłodniejsze wieczory, z kubkiem kawy albo kakao i pod ciepłym kocem. Naprawdę warto się skusić!
Zosia, Kaśka i Bartek mieszkają z sobą już od jakiegoś czasu i wytrwale wspierają się przy wszelkich trudnościach, jakie młodzi ludzie napotykają przy starcie w dorosłe życie. Zosia – jako świeżo upieczona absolwentka psychologii – boleśnie zderza się z szarą rzeczywistością, Bartek ma problem z wytrwaniem w jednej pracy przez dłuższy okres, a Kaśka wytrwale szuka tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-28
Sięgnęłam po tę książkę, zaintrygowana... okładką. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie ma w niej nic szczególnego, jednak podczas wybierania lektury ta starożytna, kamienna brama jawiła mi się w jakiś szczególny sposób...
Ta książka nie jest stricte podróżą po kraju niezwykłym, jakim z pewnością jest Syria. Należy na nią patrzeć raczej jako opowieść o niezwykłych ludziach, barwnych postaciach, które z pewnością nie wpisują się w powszechny sposób postrzegania. Dzięki Kociejowskiemu poznamy więc tytułowych: filozofa - Abeda oraz głupca - Sulejmana, ale też chrześcijańską mistyczkę, księcia głupich i największego żartownisia wśród sufich Damaszku.
Na samym początku zaznaczę jedno: to nie jest książka stricte podróżnicza, więc nie należy sięgać po nią jedynie z zamiarem poznania lepiej Syrii. Niemniej, jej lektura pozwoli nam lepiej poznać ludzi, którzy ten kraj zamieszkują. W większości są to wyznawcy islamu, ludzie pogodni, mądrzy, choć zakorzenieni w zupełnie innej kulturze, o odmiennych zachowaniach, poglądach... Książka, będąca zapisem głównie rozmów z przedstawicielami różnych warstw syryjskiego społeczeństwa daje szansę na dogłębne poznanie ich systemu wartości i sposobu patrzenia na świat, który można przyjąć lub odrzucić, ale trudno pozostać wobec niego obojętnym.
Kociejowski w swojej książce pokazuje ten inny świat oczami europejczyka, który wiele rzeczy musi brać na wiarę, ponieważ nie będzie w stanie racjonalnie wytłumaczyć sobie tego, co w Damaszku i innych syryjskich miastach zobaczy, o czym usłyszy. Niemniej, ta inność jest dla Autora (i przypuszczam, że również dla wielu czytelników niezmiernie pociągająca. Ale...
Muszę otwarcie przyznać, że lektura tej książki nie była tak wielką przyjemnością, na jaką liczyłam. Ot, trochę przeliczyłam się co do kalibru rozważań i momentami były one dla mnie zbyt trudne. Zapewne wynika to z różnic kulturowych oraz moich własnych przekonań, książkę tę bowiem z pewnością inaczej odbierać będą osoby o innych doświadczeniach życiowych, wynikających choćby z wieku. Z pewnością trochę wpłynął na to również pośpiech, w jakim ostatnio muszę żyć (ciągle jestem w niedoczasie!), który uniemożliwił mi należyte skupienie się na tym, co czytam.
"Uliczny filozof..." to nie jest książka łatwa. Aby się z nią zmierzyć, potrzebna jest przede wszystkim duża dawka cierpliwości, bowiem lekturę należy sobie dawkować. Inaczej umyka nam wiele istotnych wątków, a wielu spraw nie jesteśmy w stanie należycie zrozumieć. Jeśli jednak macie czas na taką refleksyjną lekturę, a temat interesuje Was choć w niewielkim stopniu, z pewnością nie stracicie czasu, czytając tę książkę.
Sięgnęłam po tę książkę, zaintrygowana... okładką. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie ma w niej nic szczególnego, jednak podczas wybierania lektury ta starożytna, kamienna brama jawiła mi się w jakiś szczególny sposób...
Ta książka nie jest stricte podróżą po kraju niezwykłym, jakim z pewnością jest Syria. Należy na nią patrzeć raczej jako opowieść o niezwykłych...
2015-08-06
2014-06-29
2015-02-08
2013-10-14
Kontynuacja „Korzeńca” ciągle osadzona jest w atmosferze Sosnowca, teraz już po przeżyciach I wojny światowej. Spotykamy galerię postaci: wdowę po Korzeńcu, hrabiego Dąbskiego oraz szereg innych postaci, znanych z pierwszej części trylogii (trzecia część w przygotowaniu). Wszyscy oni próbują odnaleźć się w rzeczywistości odrodzonej Polski. Czy będzie to czas radości? A może dla niektórych nastanie czas odpowiedzi na trudne pytania?
Kiedy sięgam po kolejną część serii, w mojej głowie zawsze pojawia się pytanie: Czy ktoś, kto nie zna początku książki, może po nią sięgnąć? W wypadku „Pudru…” odpowiedź jest jak najbardziej pozytywna. Autor na początku książki przypomina (lub wprowadza) nas krótko w sylwetki bohaterów i dla czytelnika jest to wprowadzenie wystarczające, by odnaleźć się w powieściowym świecie.
A powodów, by sięgnąć po „Puder i pył” jest co najmniej kilka. Pierwszym, i według mnie najważniejszym, jest pokazanie świata, którego już nie ma. Powojenny Sosnowiec był, ze względu na swoje położenie tuz obok punktu stykania się trzech zaborów, miejscem szczególnym. Miastem, w którym zamieszkiwało kilka narodowości, wyznań. I właśnie takie społeczeństwo odnajdujemy na kartach książki Zbigniewa Białasa, poznajemy ich radości, ale też dylematy i obawy.
Po drugie, książkę warto poznać ze względu na ciekawy, stylizowany język, który z początku trochę utrudniał mi czytanie, ale już po kilkunastu stronach wchłonął mnie do reszty. Białas ma doskonałe (nie ma się co dziwić, patrząc na jego wykształcenie - jest wszak literaturoznawcą Uniwersytetu Śląskiego) wyczucie języka i tego, co w grze z czytelnikiem wolno mu zrobić, żeby nie zniechęcić.Są oczywiście momenty, gdzie ta językowa gra jest aż za wyraźna, ale nie utrudnia to jakoś szczególnie odbioru książki. Ciekawym zabiegiem jest włączenie do kanonu postaci Poli Negri, która jak dla mnie jest najlepiej skonstruowaną postacią książki, choć innym bohaterom nie można zarzucić braku wyrazistości.
Mimo tych plusów, nie jest to książka wybitna. Ani nie jest to książka dla każdego. Wydaje mi się, że przeznaczona jest raczej dla odbiorcy starszego, doświadczonego i obcującego z literaturą dużo i chętnie. Innych odbiorców może zwyczajnie znudzić i zniechęcić, a przecież czytanie ma być przyjemnością. Ja osobiście jestem usatysfakcjonowana i jeśli powstanie część trzecia serii, z pewnością się skuszę!
Kontynuacja „Korzeńca” ciągle osadzona jest w atmosferze Sosnowca, teraz już po przeżyciach I wojny światowej. Spotykamy galerię postaci: wdowę po Korzeńcu, hrabiego Dąbskiego oraz szereg innych postaci, znanych z pierwszej części trylogii (trzecia część w przygotowaniu). Wszyscy oni próbują odnaleźć się w rzeczywistości odrodzonej Polski. Czy będzie to czas radości? A może...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-09
Złożona obietnica. Właśnie od niej zaczyna się cała ta historia. A może jednak od przyjaźni, która zaczęła się w szkolnej ławce i przechodząc przez wszystkie zawirowania, dotrwała do aż po grób, a może i dalej? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, choć książka już za mną. I choć jest już za mną, to ciągle w mojej głowie kołaczą się podobne do siebie pytania. Czy zdecydowałabym się na to samo? Czy stanęłabym na wysokości zadania? Hanka zdecydowała się zrealizować to, co przyrzekła Ewie. I staje się bohaterką, którą po prostu się podziwia. Podziwia za jej odwagę, za wszystkie próby, które kończyły się niepowodzeniem, ale przynajmniej nie pozwalały jej przestać. Za to, że nie złamała danego słowa, choć opieka nad dzieckiem przynajmniej na początku przerasta jej możliwości.
Ania. Pięcioletnia, zagubiona dziewczynka, której życie w jednej chwili runęło w gruzy i to Hania musi pomóc ten świat odbudować. Łukasz, który nagle pojawił się w jej życiu i po raz pierwszy okazało się, że może jednak coś… Jej przeszłość. Mroczna, okrutna i odciskająca piętno na całe dorosłe życie. Matka, która choć się stara, nie potrafi zrozumieć… Hankę w kilka chwil spotkało tak wiele niespodzianek, z którymi musi się zmierzyć. I niespodziewanie okazuje się, że największą niespodzianką jest… ona sama, jej lęki i nieumiejętność okazania emocji i uczuć.
Joanna M. Chmielewska napisała przejmującą, choć momentami trudną książkę. Jej największym plusem jest to, że nie można obok niej przejść obojętnie, emocje, które z niej biją są tak uniwersalne, że w bohaterach każdy znajdzie cząstkę siebie. A sami bohaterowie? Mają wiele z współczesnych ludzi. Zagubieni, podążający do celu po zagmatwanych ścieżkach, często tłumiący uczucia.
To nie jest łatwa książka, choć kończy się dobrze. To nie jest książka dla każdego, choć każdy jest w stanie ją przeczytać. „Poduszka w różowe słonie” daje niesamowitego kopa i zmusza do zadania sobie kilku bardzo trudnych i ważnych pytań. Polecam!
Złożona obietnica. Właśnie od niej zaczyna się cała ta historia. A może jednak od przyjaźni, która zaczęła się w szkolnej ławce i przechodząc przez wszystkie zawirowania, dotrwała do aż po grób, a może i dalej? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, choć książka już za mną. I choć jest już za mną, to ciągle w mojej głowie kołaczą się podobne do siebie pytania. Czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-01-12
2014-06-25
2015-01-19
W swojej najnowszej książce Wojciech Cejrowski zabiera nas do Arizony, krainy kowbojów i Indian. I choć Dziki Zachód już dawno temu przestał być dziki, to jego mieszkańcy nie zawsze o tym pamiętają. Nie dziw więc, że w tej książce przygoda goni przygodę, a stare miesza się z nowym. Kiedy Cejrowski pisał o Amazonii, było dziwnie i egzotycznie. Gdy pisze o Arizonie, jest dokładnie tak samo.
Pierwsze, co zwraca uwagę potencjalnego czytelnika, to przepiękne wydanie książki od razu sugerujące w jaki rejon świata zabierze nas Autor. Ani przez moment nie łudziłam się, że w książce znajdę coś innego niż opowieści z miejsc, które poznać można w westernach. A jeśli tylko przekartkujemy książkę, zobaczymy że pełno w niej pięknych i niezwykle różnorodnych tematycznie zdjęć. A to dopiero początek plusów...
Wojciech Cejrowski jest znanym chyba każdemu podróżnikiem, przyjacielem amazońskich plemion, osobą dość ekscentryczną zarówno w sposobie bycia, jak i poglądach. Prowadzący program "Boso przez świat", autor wielu książek. Facet, który zna się na swoim fachu jak mało kto i który z pasji uczynił sposób na życie - pewnie dlatego jego książki są takie dobre.
Przede wszystkim, Autor w bardzo przyjemny sposób pokazuje wszystkie uroki mieszkania na prerii. Ciekawe informacje podawane są w lekki i przystępny sposób, okraszone dużą dawką prześmiesznych anegdot, które przy okazji demonstrują też duży dystans Cejrowskiego do samego siebie - nie każdy chwaliłby się, że miejscowi nie raz stroili sobie z niego żarty.
Ciekawym zabiegiem są także specjalne strony-wstawki, opowiadające o "symbolach" prerii jak skunks, wal-mart, taśma czy "rocznik farmera". Można z nich dowiedzieć się naprawdę wielu interesujących ciekawostek, których niejednokrotnie (a właściwie zawsze) na próżno szukać w encyklopediach czy poradnikach, bo wynikają one po prostu z życiowej obserwacji.
Do tego dochodzi lekkie pióro Autora, które widać w każdym elemencie tej książki: w dialogach, opisach, luźnych wtrąceniach i większych refleksjach. To sprawia, że strony przelatują między palcami i nawet nie wiadomo kiedy zamykamy książkę. To lekkie pióro, ale też umiejętność mówienia o uczuciach widać także w cudownej dedykacji dla siostrzeńców, którym Autor poświęcił książkę.
Jeśli zaś chodzi o minusy, mam w zasadzie jedynie jedną uwagę skierowaną do wydawcy. Chodzi konkretnie o przypisy, które napisane są tak niewielką czcionką, że przeczytanie nawet krótkiego niezmiernie męczy wzrok, a co dopiero mówić o tych dłuższych przypisach na kilkanaście linijek? Uciążliwe może to być zwłaszcza dla osób starszych lub kiedy czytamy w niesprzyjających warunkach.
"Wyspę na prerii" polecam każdemu. Lekka opowieść, którą naprawdę warto zabrać z sobą na urlop (wiem, większość jest już po) albo pod koc w jesienny wieczór. Czyta się naprawdę szybko, lekko i przyjemnie, a w tym czasie głowa odpoczywa od problemów i przenosi się do upalnej Arizony.
W swojej najnowszej książce Wojciech Cejrowski zabiera nas do Arizony, krainy kowbojów i Indian. I choć Dziki Zachód już dawno temu przestał być dziki, to jego mieszkańcy nie zawsze o tym pamiętają. Nie dziw więc, że w tej książce przygoda goni przygodę, a stare miesza się z nowym. Kiedy Cejrowski pisał o Amazonii, było dziwnie i egzotycznie. Gdy pisze o Arizonie, jest...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to