-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-03
2012-03
2013-04
2013-06
"Czarna nicość. Jeśli Bóg jest, to niech da im światło, a ja mogę i tak. Przeżyję ciemność, jeśli będę wiedział, ze oni będą mieli światło"
Książka dobra. Chociaż w kilku momentach autor tak jakby gubił się. Nie kończył należycie wątków, tak jakby przypadkowo zmieniał tempo. Za mało mroku metra, walki o przetrwanie.
Na plus historie, legendy, bajki, opowiadane przez ocalałych (nie tak dobre jednak jak u Ghlukhovskiego). Tak samo powierzchnia nie tak straszna jak w oryginale (chociaż psy Pawłowa - genialne). Nie wiem czy to wina autora czy polskiego wydawcy, ale momentami przy czytaniu nie można rozróżnić co jest myślą bohaterów, a co mówią na głos.
Bardzo dobre sny(wizje?) głównego bohatera. Dobrze przedstawione postaci. Silne, wyraziste. Szczególnie Sazon. Moim ulubieńcem jest Gładysz (chociaż nie odgrywa głównej roli), silny, mroczny, świadomy swojego zezwierzęcenia.
I na koniec: za dużo przerywników w postaci słowa "kurna". Trochę to razi. Albo powinno być mocne "kurwa", albo nic. To tyle. Ogólnie mocne 7.
"Co robisz, kiedy tracisz wszystko? Idziesz się utopić? Słabi tak właśnie robią. Silni tak właśnie robią. A tacy jak ty - ni to, ni sio, średniaki, zaczynają pić"
"Oczywiście nie dali im wiary. Patrząc na nieogolona mordę Gładysza, w ogóle trudno zachować wiarę w ludzkość"
malynosorozec.blogspot.com
"Czarna nicość. Jeśli Bóg jest, to niech da im światło, a ja mogę i tak. Przeżyję ciemność, jeśli będę wiedział, ze oni będą mieli światło"
Książka dobra. Chociaż w kilku momentach autor tak jakby gubił się. Nie kończył należycie wątków, tak jakby przypadkowo zmieniał tempo. Za mało mroku metra, walki o przetrwanie.
Na plus historie, legendy, bajki, opowiadane przez...
2013-06-19
"W tych czasach przyjaźni jest mniej niż wody i ciepła"
Uniwersum Metro 2033 po raz pierwszy poza Rosją. I po raz pierwszy poza metrem. Nieliczni ocaleni mieszkańcy Rzymu schronili się w katakumbach świętego Kaliksta - nazwanych Nowym Watykanem. Ostatni żyjący członek Kongregacji Nauki Wiary(czyli Świętej Inkwizycji) wyrusza w podróż do Wenecji w misji mającej wielkie znaczenie dla Kościoła Katolickiego...
Akcja toczy się głównie na powierzchni. Rzymskie metro przedstawione jest jako niedające odpowiedniej ochrony przed promieniowaniem(chociaż w książce jest wzmianka o kilku zamieszkanych stacjach). Powierzchnia, tak jak we wszystkich książkach z serii, kryje wiele niebezpieczeństw...
Autor wprowadza kilka unikalnych stworzeń zamieszkujących ziemię 20 lat po Katastrofie(chociażby Mięśnie). Pokazuje jak groźne jest dla ludzi światło słoneczne i promieniowanie (chociaż we Włoszech nie spadło wiele bomb).
Najmocniejszym punktem książki jest pokazanie człowieka jako najgorszej bestii w post nuklearnym świecie. Niezwykle wstrząsające opisy tego, do czego zdolni są ludzie.
Bardzo dobrze pokazana podróż. Ciekawie przedstawione relacje między bohaterami (ksiądz + siedmiu żołnierzy). No i David Gottschalk - postać, według mnie zasługującą na czołowe miejsce wśród czarnych charakterów.
Generalnie dobra lektura, chociaż... No właśnie... nie przekonuje mnie wizja autora w końcowych rozdziałach książki. Nie podoba mi się, niestety, zakończenie... Ale mimo wszystko - polecam.
"Przeszłość jest groźna. Przeszłość zabija. Wielu popełniło samobójstwo, kiedy się przebudzili ze snu o przeszłości."
"-Nie możesz brać na siebie przewin całego świata.
- Masz rację. Żeby mnie przygnieść, wystarczą moje."
"Nie potrzebuję w tej chwili Boga. Żadnego Boga. Jestem głodny, chce mi się pić, i to wystarczy, by zamknąć listę moich potrzeb."
malynosorozec.blogspot.com
"W tych czasach przyjaźni jest mniej niż wody i ciepła"
Uniwersum Metro 2033 po raz pierwszy poza Rosją. I po raz pierwszy poza metrem. Nieliczni ocaleni mieszkańcy Rzymu schronili się w katakumbach świętego Kaliksta - nazwanych Nowym Watykanem. Ostatni żyjący członek Kongregacji Nauki Wiary(czyli Świętej Inkwizycji) wyrusza w podróż do Wenecji w misji mającej wielkie...
2013-07-16
„Tym razem niestety cud się nie zdarzył. Nie ma już na nie miejsca na tym wykoślawionym świecie.”
Kontynuacja osadzonego w Uniwersum METRO 2033 „Do światła”.
Załoga Babla – pływającej platformy wiertniczej jest świadkiem ataku nuklearnego skierowanego przeciw ich rodzinnej wyspie. Ataku, którego nikt nie miał prawa przeżyć. Załamani, zdesperowani i żądni zemsty kierują swoja uwagę na petersburskie metro. Grożąc całkowitą eksterminacją mieszkańców podziemi, dają radzie metra tydzień na znalezienie winnych. Trudne zadanie powierzone zostaje znanemu z pierwszej części Taranowi, najlepszemu stalkerowi w Piterze. Na domiar złego w tajemniczych okolicznościach znika Gleb, przybrany syn Tarana.
Książka lepsza od pierwszej części. Bardziej wyraziści bohaterowie. Szczególnie Gleb wiele zyskuje w porównaniu z pierwszą częścią - dojrzewa, bierze odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny. Także plus za postać Dyma, chociaż nie ma on tak dużej roli, pokazany dogłębniej, już nie tylko jako zielona machina wojenna. Taran bardziej brutalny, nie cofający się przed niczym, gotowy poświęcić wszystko dla przybranego syna. Autor wprowadza wiele nowych zagrożeń, czyhających na mieszkańców post-nuklearnego świata i robi to znakomicie. Na duży plus opisy zmagań ludzi z bestiami.
Akcja książki w większości dzieje się w podziemiach. Metro jest mroczne, pełne niebezpieczeństw. Diakov wraz ze swoimi bohaterami prowadzi nas po stacjach, tunelach i zakamarkach metra. Pokazuje miedzy innymi przerażające Imperium Wegan, pełne katorżników tunele Komunistów, czy królestwo Ogryzków – dzikusów żyjących poza metrem. Co ciekawe – książka nie traci nic w momentach kiedy akcja przenosi się na powierzchnie.
I na koniec brawo za postać Czarnego Sanitariusza. Przeraża i fascynuje zarazem.
8/10
„Sprytna rzecz! I prosta jak wszystko, co genialne.”
„… wcześniej czy później przychodzi chwila, kiedy moralność odchodzi na dalszy plan i trzeba działać twardo i skutecznie, pozostawiając rozterki duchowe na później.”
„Czy nie po to człowiek jest pozbawiony daru jasnowidzenia, aby w pełni odczuć odpowiedzialność za dokonane lub zaniechane czyny?”
„Niedobrze to jest jak człowiekowi pięty marzną. Wszystko inne to proch i marność.”
„Mądrość ludowa głosi: z mądrym się dogadaj, głupiego oszukaj…I tak właśnie nikczemnicy żyją.”
http://malynosorozec.blogspot.com/
„Tym razem niestety cud się nie zdarzył. Nie ma już na nie miejsca na tym wykoślawionym świecie.”
Kontynuacja osadzonego w Uniwersum METRO 2033 „Do światła”.
Załoga Babla – pływającej platformy wiertniczej jest świadkiem ataku nuklearnego skierowanego przeciw ich rodzinnej wyspie. Ataku, którego nikt nie miał prawa przeżyć. Załamani, zdesperowani i żądni zemsty kierują...
2013-12-26
„Wyobraził sobie, że Strefę zna i że już wszystko jest w niej dla niego jasne – a to znaczy, że niedługo będziemy mieli znajomy pogrzeb.”
Jedno jedyne pytanie nasuwa mi się w odniesieniu do owej książki. Dlaczego?... Dlaczego tak późno na Ciebie trafiłem?
Książka braci Strugackich jest niesamowita w swojej prostocie. Kilka rozdziałów, a tak wielki wydźwięk. Wszystko niby proste i dokładnie wyjaśnione, a jednak…
Jakiś czas temu na Ziemi wylądowali obcy. Po kilku dniach odlecieli, nie kontaktując się z ludźmi, nie reagując na próby porozumienia. W miejscach ich pobytu powstały Strefy. Szczelnie ogrodzone, dobrze pilnowane miejsca, kryjące w sobie wiele niespodzianek…
Głównym bohaterem jest Stalker Rudy, od tej chwili jedna z moich ulubionych postaci literackich. Jeden z najlepszych w swoim fachu, płacący wysoką cenę za każdą wyprawę do Strefy, Strefy która nie wybacza błędów, Strefy która jest śmiertelną pułapką dla nieostrożnych gości.
Sam pomysł jest genialny w swojej prostocie. Poszczególne rozdziały dzieją się w odstępie kilku, kilkunastu lat. W każdym bohater jest już inny, czytelnik musi uczyć się go na nowo.
Całość wygląda mniej wiecej tak:
Spokojny wstęp, w którym dowiadujemy się tego i owego.
Pierwszy rozdział, po którym zakochałem się w tej książce. Jest to jedyna część, gdzie narratorem jest główny bohater. Wspaniały, wzór na to jak powinna wyglądać narracja w pierwszej osobie.
Dalsze bardzo solidnie napisane rozdziały, w których co chwila jesteśmy zaskakiwani słynną wschodnią fantazją i wyobraźnią autorów. W między czasie wyjaśnia się tytuł. Wyjaśnia bardzo ciekawie. Aż dochodzimy do zakończenia…
…Zakończenia, które sprawiło, że rzuciłem książkę w kąt krzycząc „Nie!!!”. Bo przecież nie mogło się to tak skończyć. Kilka ostatnich stron nie spełniło moich oczekiwań. Zawiodło mnie... Do czasu, aż po kilkunastu minutach nie dotarł do mnie geniusz zawarty w owych kilku końcowych stronach. Przeczytałem wtedy samo zakończenie dwa czy trzy razy. A potem całą książkę jeszcze raz… Nie minie pewnie dużo czasu, zanim znowu po nią sięgnę…
Tak… Wspaniała książka.
„Módl się! Stalkerów wpuszczają do nieba bez kolejki.”
„Pieniądze są potrzebne człowiekowi po to, żeby o nich nie myśleć.”
„Każdy za siebie i tylko jeden Pan Bóg za wszystkich.”
„Hipoteza o istnieniu Boga zakłada z niczym nieporównywalną możliwość zrozumienia absolutnie wszystkiego bez żadnej wiedzy.”
„Trudno jest opisać coś podobnego komuś, kto tego nie widział. Jakoś to zbyt proste, szczególnie jeśli się dobrze przyjrzeć i uwierzyć wreszcie własnym oczom. To zupełnie tak samo, jakby komuś opisywać szklankę albo, nie daj Boże, kieliszek – tylko palcami wodzisz i klniesz w poczuciu absolutnej bezsilności.”
malynosorozec.blogspot.com
„Wyobraził sobie, że Strefę zna i że już wszystko jest w niej dla niego jasne – a to znaczy, że niedługo będziemy mieli znajomy pogrzeb.”
Jedno jedyne pytanie nasuwa mi się w odniesieniu do owej książki. Dlaczego?... Dlaczego tak późno na Ciebie trafiłem?
Książka braci Strugackich jest niesamowita w swojej prostocie. Kilka rozdziałów, a tak wielki wydźwięk. Wszystko niby...
2013-12-21
Jacek Komuda przenosi nas do początku XVII wieku. Wtedy to właśnie Dymitr zwany Samozwańcem wyrusza z ziem Rzeczypospolitej na podbój Moskwy. Towarzyszy mu garstka wiernych Moskali, kilkuset kozaków i sojusznicy z Polski - wśród nich husarskie chorągwie.
Główny bohater książek– Jacek Dydyński – jest jednym z towarzyszy husarskich biorących udział w wyprawie. Na tle historycznych wydarzeń będziemy śledzić jego losy – od powrotu z wojen o Inflanty, przez trudne początki znajomości z Samozwańcem, moskiewską niewolę aż po nieuchronny koniec jaki spotka wyprawę Dymitra.
Całość jest po prostu fantastyczna (chociaż nie ma w sobie nic z fantastyki). Brutalny świat. Twardzi bohaterowie. Soczysty język. Krwawe walki… I do tego bardzo dobra fabuła idealnie wpisująca się w tło historyczne.
Pan Jacek pisze to, o czym chcemy czytać. O niepokonanej husarii, przed której siłą drży cała Europa. O czasie kiedy Rzeczpospolita była potęgą, a Polacy chodzili dumnie z wysoko podniesioną głową... A jednak nie ma w tym wszystkim przesady, nie ma przekoloryzowania, upiększania historii. Wszystko jest prawdziwe aż do bólu. Gorzka prawda o pijaństwie, chamstwie i warcholstwie przeplata się z chwalebnymi czynami.
Idealnie pokazana różnica między Polakami a Moskalami. Spotkanie dwóch światów, w którym Polacy ze wszech miar wypadają lepiej. Ale czy aby na pewno?
No i oczywiście mistrzowsko opisane sceny bitewne. Od pojedynków i drobnych potyczek, aż po zapierającą dech w piersiach szarżę husarzy. Po prostu rewelacja.
Autor nadaje całości niesamowite tempo, gdzie akcja goni akcję, a czytelnik jest bardzo często zaskakiwany. Kilka nudniejszych fragmentów(w sumie kilkadziesiąt stron w czterech tomach) nie jest w stanie popsuć całości.
Nie należy oczywiście zapominać o przypisach końcowych. Wyjątkowa forma nie spotykana u innych autorów. Ciekawe, pouczające…
Wielkie brawa dla pana Komudy.
Jacek Komuda przenosi nas do początku XVII wieku. Wtedy to właśnie Dymitr zwany Samozwańcem wyrusza z ziem Rzeczypospolitej na podbój Moskwy. Towarzyszy mu garstka wiernych Moskali, kilkuset kozaków i sojusznicy z Polski - wśród nich husarskie chorągwie.
Główny bohater książek– Jacek Dydyński – jest jednym z towarzyszy husarskich biorących udział w wyprawie. Na tle...
2013-12-21
2013-12-21
2003-09-01
Jedna z najlepszych książek science-fiction w historii (moim skromnym zdaniem). Napisana ponad 40 lat temu, ale cały czas aktualna. Daje przyjemność podczas czytania i zmusza do myślenia. Czy potrzeba czegoś więcej?
Ale od początku…
Autor przenosi nas do drugiej połowy XXI wieku na Lunę, czyli księżyc. Na początku wieku pod powierzchnią powstały miasta będące koloniami karnymi o zaostrzonym rygorze. Teraz na księżycu żyją zarówno nowo zesłani skazańcy jak i potomkowie dawnych katorżników.
Narratorem powieści jest Man, niezależny specjalista od komputerów oferujący swoje usługi znienawidzonemu przez większość Lunatyków Zarządowi. Zaczyna on swoją opowieść w chwili kiedy zostaje pierwszym przyjacielem Mike’a – głównego księżycowego komputera, który niespodziewanie zyskuje świadomość. W tym samym czasie za sprawą dawnych przyjaciół Man zostaje wciągnięty w rewolucje mającą na celu uzyskanie przez Lunę suwerenności.
I właśnie o rewolucji w głównej mierze opowiada książka. Oczami Mana widzimy narodziny narodu Luny. Widzimy ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, aby tylko osiągnąć wymarzoną wolność. Walka będzie okrutna, wszelkie chwyty będą dozwolone. Ziemia ze swoją wartą biliardy dolarów flotą kontra tetrycznie bezbronna Luna. Szanse Lunatyków nie są wielkie, ale Man przeciąga na ich stronę Mike’a...
Mike jest jak szybko dorastające dziecko, którego cały czas trzeba pilnować. Potrafi w ciągu sekundy przeczytać tysiące książek, ale nie rozumie najprostszych dowcipów. Chce stać się bardziej ludzki, poznać nowych przyjaciół, być częścią społeczeństwa. Jego wkład w rewolucje będzie nieoceniony.
Sposób prowadzenia narracji jest bardzo przystępny. Mimo tego, że autor pisze dużo o sprawach ważnych i trudnych, książkę czyta się „lekko”. Dużo miejsca poświęcone jest tożsamości narodowej, rodzinie, wolności i walce o własne prawa. A wszystko to z myślącym superkomputerem i kosmiczną wojną w tle. Po prostu fantastycznie!
Jedna z najlepszych książek science-fiction w historii (moim skromnym zdaniem). Napisana ponad 40 lat temu, ale cały czas aktualna. Daje przyjemność podczas czytania i zmusza do myślenia. Czy potrzeba czegoś więcej?
Ale od początku…
Autor przenosi nas do drugiej połowy XXI wieku na Lunę, czyli księżyc. Na początku wieku pod powierzchnią powstały miasta będące koloniami...
2012-02-01
„Zrozumieć na jakie pytania nie ma odpowiedzi, i nie odpowiadać na nie – oto umiejętność najpotrzebniejsza w czasach napięć i ciemności.”
Bardzo nietypowe science-fiction. A może jednak to inny gatunek? Ale nie… Mamy przecież przedstawiciela obcej cywilizacji przybyłego na planetę nazwanej przez zwiadowców: Zima. Genry Ai jest wysłannikiem Ekumeny, zrzeszającej wiele światów, a jego zadaniem jest przekonanie mieszkańców Zimy do przyłączenia się do wspólnoty. Zadanie bardzo trudne.
W książce mamy obraz świata zupełnie innego niż ten, który znamy, a jednak w gruncie rzeczy tak bardzo podobnego. A może na odwrót? Tak bardzo podobny do naszego, a jednak tak zupełnie obcy?... Planeta jest w fazie epoki lodowcowej. Oprócz człowieka nie ma żadnych większych zwierząt, nie ma ptaków. Podróżni zawsze mogą liczyć na gościnę i życzliwość. Ludzie nie znają pojęcia wojny. Ale najważniejsze, że nie ma podziału na…
Najciekawsze w książce są opowieści, legendy, mity tego dziwnego świata. Jest kilka rozdziałów poświęconych właśnie temu. Niby nie pasujących do spotkania dwóch cywilizacji. Ale to właśnie te przerywniki wyjaśniają nam motywy postępowania mieszkańców Zimy.
Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia dwóch osób. I nie zawsze są one zgodne.
Uwaga do polskiego wydawcy: jest niestety dużo literówek. Ale za to olbrzymi plus za tekst z tylnej okładki. Jest to kilka pierwszych zdań z książki. Swoją drogą są to jedne z najlepszych rozpoczęć jakie czytałem. Zakończenie także, chociaż nie powalana kolana, bardzo mi się podoba.
Wielka wyobraźnia autorki, połączona z olbrzymią wiedzą. Język prosty. I chociaż nie zawsze zgadzałem się z teoriami zawartymi w książce to z przyjemnością zagłębiałem się w świat do którego autorka mnie zapraszała.
Bardzo pouczająca lektura. Bez spektakularnej akcji, a jednak czyta się z zapartym tchem.
Chyba jednak nie s-f. Ten gatunek to tylko pretekst, żeby stworzyć ten wspaniały obraz ludzkiej cywilizacji tak różnej od naszej. A może tak bardzo podobnej?...
9/10
„Bo tylko strach rządzi ludźmi. Nic innego się nie sprawdza. Nic innego nie działa wystarczająco długo.”
„Niewiedza rodzi myśl. Brak dowodu rodzi działanie.”
„To, co godne podziwu, nie daje się wyjaśnić.”
„Jedynym innym sposobem na szybką i pełna mobilizację ludzi jest nowa religia, a że religii nie było na podorędziu, pozostawała wojna.”
„Jak można nienawidzić, albo kochać kraj? Znam ludzi, znam miasta, wioski, wzgórza, rzeki i skały, wiem, jak jesienią słońce zachodzi za pewnym polem w górach, ale jaki sens ma przecinanie tego wszystkiego granicą i nadawanie temu nazwy po to, żeby przestać to kochać od linii, gdzie nazwa przestaje obowiązywać? Co to jest miłość do własnego kraju? Czy to oznacza nienawiść do innych krajów? W takim razie to nic dobrego. Może to po prostu miłość własna? W takim razie to nic złego, ale nie należy z tego robić cnoty ani profesji…”
„Nie, kiedy mówię o patriotyzmie, nie chodzi mi o miłość. Myślę o strachu. O strachu przed tym co obce. Który wyraża się w polityce, nie w poezji. Nienawiść, rywalizacja, agresja. Ten strach rośnie w nas.”
malynosorozec.blogspot.com
„Zrozumieć na jakie pytania nie ma odpowiedzi, i nie odpowiadać na nie – oto umiejętność najpotrzebniejsza w czasach napięć i ciemności.”
Bardzo nietypowe science-fiction. A może jednak to inny gatunek? Ale nie… Mamy przecież przedstawiciela obcej cywilizacji przybyłego na planetę nazwanej przez zwiadowców: Zima. Genry Ai jest wysłannikiem Ekumeny, zrzeszającej wiele...
2012-01-01
„Nie spocznę, zanim ten pies z Luizjany wijąc się, nie spłonie w ogniu piekielnym!”
„Bierz broń do ręki, suczy synu!”
Czternastoletnia Mattie Ross właśnie straciła ojca. Zabił ją tchórz podający się za Toma Chaneya. Zabójca uciekł na Terytorium Indian. Stróże prawa nie kwapią się z rozpoczęciem pościgu. Mattie poszukuje więc najodważniejszego, najbardziej mężnego z szeryfów federalnych, aby zaoferować mu nagrodę za głowę Chaneya.
Cała książka to wspomnienia głównej bohaterki. Głównie z tamtych burzliwych dni po morderstwie, ale także czasem wybiegające, zdawałoby się zupełnie przypadkowo, w czasy wcześniejsze i późniejsze. Wszystko napisane jest bardzo prosto. Głównie krótkie, zwięzłe zdania. Wszystko widzimy oczami Mattie. Dużo odniesień do kościoła prezbiteriańskiego, trochę do ludzi, o których nigdy nie słyszeliśmy. Wszystko, żeby poczuć ducha tamtych czasów. I to się autorowi udaje.
Udają się także główni bohaterowie z szeryfem Cogburnem na czele. Bardzo dobra postać, zwłaszcza kiedy poznamy jego przeszłość. Dalej mamy Teksańczyka, można powiedzieć idealną karykaturę mieszkańców owego stanu tamtych czasów. No i wreszcie sama Mattie, czternastolatka, gotowa znieść wiele byleby pomścić śmierć ojca.
Bardzo dobrze przedstawiony dziki zachód końca XIX wieku. Pochwała twardych zasad i twardego, ale uczciwego życia. Ludzie podzieleni na tych dobrych, tych złych i całą resztę, tych nijakich.
Niestety musi być jakiś minus. I jest dosyć spory. W większości prostota i szczerość autora wypada bardzo dobrze. Jednak w momentach ważnych, kulminacyjnych, prosta narracja nie sprawdza się. Wszystko jest jakieś beznamiętne, oschłe. Fascynujące pojedynki, czy pościgi, opisane są równie lakonicznie jak opis stanu Arkansas. Czyli coś tu nie gra.
Mimo wszystko książka dobra, warta polecenia. Przeczytanie całości nie powinno zająć więcej czasu niż obejrzenie obu, podobno znakomitych ekranizacji. Co na pewno zrobię i pewnie przekonam się, że książka jest jednak lepsza. Jak zawsze.
7/10
„Natura każe odpocząć po każdym posiłku, a kto jej nie posłucha, ten zazwyczaj nie pociągnie dłużej niż do pięćdziesiątki”
„Bo za wszystko trza na tym łez padole zapłacić, w taki czy inny sposób.”
„A przecież nie ma opowieści zbyt długich ani zbyt krótkich…”
„Tyle wiesz, ile zjesz.”
malynosorozec.blogspot.com
„Nie spocznę, zanim ten pies z Luizjany wijąc się, nie spłonie w ogniu piekielnym!”
„Bierz broń do ręki, suczy synu!”
Czternastoletnia Mattie Ross właśnie straciła ojca. Zabił ją tchórz podający się za Toma Chaneya. Zabójca uciekł na Terytorium Indian. Stróże prawa nie kwapią się z rozpoczęciem pościgu. Mattie poszukuje więc najodważniejszego, najbardziej mężnego z...
2012-12-01
„Stan przybysza był gorszy niż doktora Puchty po piątkowej partyjce szachów, gdzie rolę pionków pełniły zazwyczaj literatki czystej.”
Walhalla upadła. Starzy bogowie odchodzą w zapomnienie, rozgromieni przez anielskie zastępy. Ale nie wszyscy. Pozostaje jeszcze Kłamca…
Pod nieobecność Boga aniołowie prowadzą wojnę. Z Lucyferem. Z upadłymi. Z Demonami. Z bogami. Czasem jednak trzeba złamać zasady, a oni nie mogą tego zrobić. Potrzebują więc kogoś takiego jak Loki.
Nie da się ukryć, że pomysł zmieszania odwiecznej wojny między aniołami i demonami wymieszany ze starymi wierzeniami w Zeusa, Odyna czy Światowida jest genialny. Bardzo dobre jest też przygotowanie merytoryczne autora. O przygodach Lokiego czyta się z przyjemnością. Napisane szybko, sprawnie, bez zbędnego przeciągania. Nie ma szans, żeby się znudzić. Bardzo ciekawy sposób przedstawienia archaniołów – to największy atut książki. Ogólnie „fajna lektura”.
Więc dlaczego pozostaje niesmak. Niedosyt. Tak jakby wybrać się do kina na film, a dostać porcję reklam, czy teledysków. Zgrabnych, widowiskowych, wciągających. Ale to jednak nie to, czego się oczekuje.
Mimo wszystko raczej przeczytam następny tom. A potem pewnie następny. Dla czystej rozrywki. Niczego więcej.
6/10
„… wahał się przez moment. Krótki, bo człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko, co tylko pozwala mu zachować przeświadczenie, że jest normalny.”
„Wiara dziecka jest mocą potężną i dającą się kształtować.”
„Ładne dziewczyny są jak wybory prezydenckie. Nieustanna walka między republikańską głową a demokratyczną dupą.”
malynosorozec.blogspot.com
„Stan przybysza był gorszy niż doktora Puchty po piątkowej partyjce szachów, gdzie rolę pionków pełniły zazwyczaj literatki czystej.”
Walhalla upadła. Starzy bogowie odchodzą w zapomnienie, rozgromieni przez anielskie zastępy. Ale nie wszyscy. Pozostaje jeszcze Kłamca…
Pod nieobecność Boga aniołowie prowadzą wojnę. Z Lucyferem. Z upadłymi. Z Demonami. Z bogami. Czasem...
2013-09-01
„Wszyscy zdają się przeoczać fakt, iż mityczny Feniks, po to, aby mógł narodzić się ponownie ze swych popiołów, musiał najpierw spłonąć…”
Akcja książki dzieje się w XXIV wieku, głównie na planecie Minos. Głównym bohaterem jest Shawn Kestrel, były pilot wojskowy, bohater niedawnej wielkiej wojny, obecnie prowadzący swój własny biznes transportowy. Interesy nie idą zbyt dobrze, Shawn czasem musi imać się nie do końca legalnych zleceń. Podczas jednego z kursów zostaje zaatakowany przez piratów (kosmicznych). Jego statek zostaje uszkodzony, a on sam ledwo uchodzi z życiem. Na domiar złego w jego biurze pojawia się Melissa. Kobieta podaje się za córkę byłego dowódcy Shawna. Twierdzi, że jej ojciec zaginął i prosi o pomoc w jego odnalezieniu.
Tak w skrócie rozpoczyna się fabuła owej książki.
Bardzo dobre science-fiction. Aż dziwne, że to dopiero pierwsza książka autora. Widać dojrzałość i systematyczność w budowaniu historii. Dużo akcji. Dużo humoru. Ciekawie wyglądające fabuła.
Największe wrażenie robi sam początek. Rozmachem przypomina genialną „Wróżbiarkę” Resnicka. Galaktyczna wojna. Dziesiątki gatunków żyjących wspólnie na ponad dwustu planetach. Barwny opis zniszczonego księżyca dryfującego na orbicie…
Wszystkie odniesienia do wielkiej wojny, wspomnienia głównego bohatera z tamtego okresu nadają jakości całej historii.
Kolejny plus to bohaterowie. Sprawnie skonstruowane dwie główne postaci, nie mogące się ze sobą dogadać silne osobowości, które zmuszone są współpracować ze sobą. Ale najlepsza postać pozostaje w cieniu. Trent – wiecznie usmarowany czymś mechanik, jako jedyny na Minosie potrafiący naprawić przestarzały statek kapitana Kestrela. Bardzo specyficzny bohater, którego nie da się nie polubić (jest niczym Osioł w Shreku). Wprowadza bardzo ważny element komizmu do książki. Oby w kolejnych częściach także był obecny.
No i minusy:
- Podczas bardzo dobrze opisanych scen bitewnych bohaterowie cały czas przerzucają się docinkami i komentarzami. Bardziej filmowo niż książkowo.
- Momentami akcja jest trochę przegadana, spowolniona.
Mimo wszystko czyta się bardzo dobrze. Solidna porcja klasycznego, kosmicznego s-f.
Szkoda, że nie ma polskiego wydania. No, ale może kiedyś się doczekamy.
8/10
„Nigdy nawet nie przeszło mu przez głowę, że któregoś dnia będzie musiał zatrzeć linię między dobrem a złem, tylko po to aby mieć co włożyć na talerz…”
„Wojna jest wielką stałą wszechświata, zaraz obok biurokracji.”
„Zastanawiał się czemu jeszcze nie zabił wielkiego pająka w rogu pokoju. Może miał nadzieję, że ten dołoży się do czynszu…?”
malynosorozec.blogspot.com
„Wszyscy zdają się przeoczać fakt, iż mityczny Feniks, po to, aby mógł narodzić się ponownie ze swych popiołów, musiał najpierw spłonąć…”
Akcja książki dzieje się w XXIV wieku, głównie na planecie Minos. Głównym bohaterem jest Shawn Kestrel, były pilot wojskowy, bohater niedawnej wielkiej wojny, obecnie prowadzący swój własny biznes transportowy. Interesy nie idą zbyt...
2006-02-01
„Dla rozumnej istoty możliwa jest realizacja wszystkiego, co istnieje jako idea wśród nieskończoności wariantów i możliwości Wszechświata…”
Bardzo dobre science-fiction z lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Cały czas aktualne mimo upływu czasu. I do tego polskie.
Statek kosmiczny „Helios” powraca po dwustu latach na orbitę okołoziemską. Członkowie załogi nie zostają powitani jak bohaterowie. Właściwie nikt nie interesuje się ich odkryciami. Zostają zamknięci w jednym z osiedli na księżycu…
Główny bohater, jeden z kosmonautów, za wszelką cenę chce dostać się Ziemię. Pragnie odzyskać coś, co pozostawił tam 200 lat wcześniej…
Autor przedstawia nam nieciekawą wizję następnych kilku wieków. Stopniowo odkrywamy, co działo się na planecie od końca dwudziestego wieku. Nie nastraja to optymizmem.
Bardzo dobry pomysł autora na tytułowy Cylinder. Bardzo dobry obraz degradacji ludzkości. Bardzo dobre wspomnienia z wyprawy na inne planety. Bardzo dobrze przedstawione rozterki wewnętrzne głównego bohatera. Fantastyczne zakończenie.
Jak to często bywa u pana Zajdla, książka ma drugie dno. A może nawet trzecie i czwarte. Nie jest długa. Czyta się bardzo dobrze. Fabuła często zaskakuje.
Książka jest dziennikiem człowieka, który cytuje dziennik swojego przyjaciela, który z kolei interpretuje dziennik kosmonauty znaleziony na opuszczonej Ziemi. Fantastycznie pomyślane…
9/10
„Dla przeciętnego człowieka jednakże nie jest ważny bezwzględny standard życia, lecz porównanie swoich warunków z warunkami życia innych ludzi.”
„Śmierć jest sprawą powszednią, naturalnym prawem i obowiązkiem człowieka.”
„Kolejna wersja była prawie idealna, lecz… nie dawała się zrealizować, co jest zresztą immanentną cechą idealnych rozwiązań”
malynosorozec.blogspot.com
„Dla rozumnej istoty możliwa jest realizacja wszystkiego, co istnieje jako idea wśród nieskończoności wariantów i możliwości Wszechświata…”
Bardzo dobre science-fiction z lat osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Cały czas aktualne mimo upływu czasu. I do tego polskie.
Statek kosmiczny „Helios” powraca po dwustu latach na orbitę okołoziemską. Członkowie załogi nie zostają...
2006-12-01
„-Wspaniali ludzie. Weterani zaprawieni w bojach, co?
-Zaprawieni, owszem często.”
Powracamy do Ankh-Morpork, największego miasta na Świecie Dysku. Rządzącemu miastem Patrycjuszowi udaje się zachować równowagę w mieście „setki tysięcy dusz i dziesięciokrotnie większej liczbie mieszkańców”. Gildie rządzą się swoimi prawami. Magowie nie wtrącają się. Nocna straż pozostaje formacją czystą symboliczną. Ale wszystko to ma się niedługo zmienić. Tajne bractwo chce przywołać smoka, aby obalić Patrycjusza. I to nie jakiegoś nędznego smoka bagiennego, ale prawdziwą dwudziesto tonową bestię o ogniu zdolnym topić metal… A gdzieś daleko w górach dwumetrowy krasnolud wyrusza do wielkiego miasta, aby zostać najlepszym strażnikiem w historii…
Tak oto zaczyna się najlepsza seria w Świecie Dysku. A główni bohaterowie ze straży to:
-młodszy funkcjonariusz Marchewa – krasnolud, który jest człowiekiem. Prosty, szczery chłopak, o mięśniach niczym stal, zdolny jednym ciosem powalić trolla.
-kapral Nobby Nobbs – „Pan Butem w Krocze, pan Sprawdzałem Tylko Drzwi i Same Się Otworzyły.” Oficjalnie człowiek, chociaż potrzebuje certyfikatu, żeby tego dowieść.
-sierżant Fred Colon – człowiek, który jest kwintesencją słowa „sierżant”. Jak to mówią „Za długi na Rysia za krótki na Ryszarda”.
- kapitan Samuel Vimes – dowódca straży. Lubi wypić, nie potrafi utrzymać języka za zębami. Straż to całe jego życie.
I oto cała straż nocna Ankh-Morpork. Na razie…
Oprócz tego mamy znanych z poprzednich części Patrycjusza i Bibliotekarza (obecnie w postaci orangutana). Jest smok. Są tajne bractwa. Jest legenda o królu świniopasie. Są walki w tawernach. Jest miasto o tysiącu obliczach, przy którym Rio czy LA wydają się zwykłymi wioskami. Jest także Gardło Sobie Podrzynam Dibbler – sprzedawca absolutnie wszystkiego na co akurat jest popyt.
Świetne postaci Nobbiego i Colona, a także Dibblera. Taka ozdoba książek Pratchetta. Ciężko chyba znaleźć w literaturze bardziej komiczne postaci. Bardzo dobrze, że pojawiają się w następnych częściach.
Idealna ksiązka na rozpoczęcie przygody z Pratchettem.
Generalnie ciężko powstrzymać się od śmiechu. Można czytać wielokrotnie i nigdy się nie znudzi. Świetna. Jedyny powód dla którego nie daje dziesiątki, to ten, że zabrakłoby skali ocen dla następnych części z tej serii…
9/10
„Teraz biją w dzwony, ale już niedługo…już niedługo…nie będą bić w dzwony. Nieszczególny aforyzm, ale można nad nim popracować.”
„Jeśli cokolwiek przygnębiało go bardziej niż własny cynizm, to fakt, że często nie był aż tak cyniczny jak prawdziwy świat.”
„Oto Natura w skrócie. Zawsze oszukuje przy rozdawaniu.”
„Nie można ufać władcy, który pokłada nadzieję w tunelach, kryjówkach i przygotowanych trasach ucieczki. Istnieje duża szansa, że nie wkłada serca w swoją pracę.”
„-Chce pan żyć wiecznie?
- Nie wiem. Spytaj mnie jeszcze raz za pięćset lat.”
„Istnieją wyłącznie i niezmiennie jedynie źli ludzie, ale niektórzy stoją po przeciwnych stronach.”
„Prawo miejskie stwierdzało, że można w tym celu wykorzystywać jedynie skazanych przestępców, co jednak w niczym nie przeszkadzało, ponieważ większość religii odmowę ochotniczego zgłoszenia się na ofiarę uznawała za zbrodnię karaną śmiercią.”
malynosorozec.blogspot.com
„-Wspaniali ludzie. Weterani zaprawieni w bojach, co?
-Zaprawieni, owszem często.”
Powracamy do Ankh-Morpork, największego miasta na Świecie Dysku. Rządzącemu miastem Patrycjuszowi udaje się zachować równowagę w mieście „setki tysięcy dusz i dziesięciokrotnie większej liczbie mieszkańców”. Gildie rządzą się swoimi prawami. Magowie nie wtrącają się. Nocna straż pozostaje...
2010-07-01
„Gdzie byś nie splunął – wszędzie i wszystkim potrzebny jest heros.”
Amfitrion, wnuk Perseusza, prawnuk samego Zeusa, heros, właśnie wraca do domu z kolejnej zwycięskiej wyprawy. Wcześniej tej nocy pod postacią Amfitriona jeden z bogów olimpijskich przybył do jego żony. Zostało poczęte dziecko. Dziecko, o które heros będzie walczył z bogiem. Dziecko, którego będą wyczekiwać wszyscy: ludzie, bogowie, Tytani. Dziecko, które zachwieje równowagą świata. A imię jego będzie Alkides, a wyrośnie z niego ten, którego poznamy jako Heraklesa…
Świat mitów greckich, który na długo pozostanie w pamięci. Bogowie olimpijscy, Tytani, Upadli, herosi, potwory, nimfy, centaury… Wszystko to, co znamy z mitologii. A jednak przedstawione inaczej. Niby wszystko się zgadza, a jednak nie do końca. Oto bowiem Hades jawi się jako najmądrzejszy ze wszystkich bogów. Nie pragnie władzy nad ziemią, nie chce zasiąść na tronie młodszego brata Zeusa. Oto bowiem Hermes, przewodnik, Nicpoń, jest tym, któremu najbardziej zależy na ludziach. Oto bowiem Herakles…
Napiszę jak czyta się ową powieść – Epicko. Wydaje się, że wszystko właśnie takie jest – epickie. I to w dobrym znaczeniu tego słowa. W końcu to nie amerykańska książka. Napisali ją panowie z Ukrainy, których wyobraźnia, zdaje się, nie zna granic.
W pierwszym tomie główną rolę odgrywa Amfitrion, walczący z bogami i ludźmi o swoje dziecko. Niektórzy bogowie nie chcą by przyszło ono na świat. Obawiają się go. A ludzie już zaczynają wielbić i czcić nienarodzonego jeszcze herosa... Amfitrion jest postacią genialną. Już tylko dla prześledzenia jego losów warto sięgnąć po tą książkę.
Ale najważniejszy jest ten, którego imię będzie Herakles. Obserwujemy jak dorasta, jak musi radzić sobie z zainteresowaniem Tartaru. Obserwujemy jak rodzi się Siła…
Bardzo dobrze przedstawiona także postać Hermesa, Przewodnika Dusz, który na prośbę Hadesa będzie obserwował młodego herosa. I być może, ale tylko być może, odkryje on w sobie cząstkę człowieczeństwa. Być może.
Sposób przedstawienia mitologii jest genialny. Oprócz bogów, Tytanów, herosów należy zwrócić uwagę na coś jeszcze. Na Tartar i na Upadłych. W książce jest wiele wzmianek,
z których wyłania się niesamowity obraz - wizja tytanomachii, wojny bogów z Tytanami.
Ale najbardziej w pamięci zostają fragmenty, w których występują Sturęcy – Hekatonchejrowie. Nie ma ich wiele, a jednak…
Otwierając książkę na pierwszej stronie czytamy:
Oto rozległ się głos Smoka:
-Śmiertelny podtrzymuje niebo z bogami. Co zatem robią tytani?
I usłyszał:
-My nie jesteśmy potrzebni. Nie zbuntują się tytani już nigdy. Ich świat się skończył.
Na jednym ramieniu trzyma on niebo.
-Tylko bogowie są potrzebni? Kronidzi?
- Niepotrzebni są również bogowie. On i bogów zwycięża.
Nieprzykuty trzyma niebo,
ponieważ jest on – Mocą.
I ponuro wychrypiał Smok:
- Tak, teraz poznałem Heraklesa…
J.Gołosowkower
„Opowieść o Heraklesie”
Epickie…
Aha i nie powstrzymam się jednak od napisania tego. I tak można to przeczytać z tyłu książki, gdzie większość najpierw zagląda. Żona urodzi Amfitrionowi bliźniaków. I nikt nie będzie potrafił rozróżnić, który jest synem człowieka, a który boga…
10/10
„Dla niektórych cudak czy cud – wszystko jedno.”
„-Ludzie mówią, że przyszłość jest w rękach bogów, ale ja nie znam tych bogów.
-I ja ich nie znam. Po prostu nie mam ochoty na oglądanie przyszłości w cudzych rękach.”
„Ale żywi muszą żyć, a czasu nie chwycisz za ogon, jakkolwiek byś się starał.”
„Bić się niech inni was nauczą. Ja was nauczę myślenia.
-Nie według reguł?
-Nie według reguł.”
malynosorozec.blogspot.com
„Gdzie byś nie splunął – wszędzie i wszystkim potrzebny jest heros.”
Amfitrion, wnuk Perseusza, prawnuk samego Zeusa, heros, właśnie wraca do domu z kolejnej zwycięskiej wyprawy. Wcześniej tej nocy pod postacią Amfitriona jeden z bogów olimpijskich przybył do jego żony. Zostało poczęte dziecko. Dziecko, o które heros będzie walczył z bogiem. Dziecko, którego będą...
2010-07-01
„Ale po to jest on synem Zeusa, żeby, czy to człowiek, czy bóg, czy potwór – było mu wszystko jedno!”
Bogowie szykują się do wojny. Oto bowiem z mroków Tartaru wyłaniają się Giganci, szykując rzeź olimpijczykom. Zbliża się gigantomachia… Bogowie jeszcze nie wiedzą, ale losy tej wojny zależeć będą od Śmieciarza Samotnika, Heraklesa, który jest równy bogom,
a nawet więcej niż równy…
Pierwszy tom skończył się, kiedy Herakles wyruszył na służbę do Myken, aby odkupić swoje winy powstałe w wyniku szaleństwa zsyłanego przez Tartar. Zacząć miał właśnie słynne dwanaście prac, które dadzą mu nieśmiertelność. A drugi tom rozpoczyna się już po zakończeniu owych prac. Bo nie one są tu najważniejsze. Owszem, dowiadujemy jak niektóre z nich przebiegały, po to byśmy byli świadomi, że głównym celem Heraklesa nie była nieśmiertelność. Głównym zadaniem była walka z Opętanymi, chcącymi sprowadzić na świat gigantów. Było zamykanie dromosów prowadzących na Flegry – przedsionek Tartaru. Było przekonanie Hellady do zaniechania składania ofiar z ludzi.
Tak jak w pierwszym tomie jest Epicko. I to przez duże E. Wystarczy wspomnieć samą gigantomachię. Albo wyprawy Heraklesa na Troję czy Spartę. Bitwy, w których śmiertelni walczą z nieśmiertelnymi. Albo walkę na śmierć z jednym z bogów…
Postać Iolaosa – Amfitriona, trzyma genialny poziom z pierwszej części. Ifikles i Alkides nabierają głębi. No i dochodzi Lichas, nieodłączny towarzysz Heraklesa, uratowany podczas jednej z dwunastu prac. Są herosi, bogowie, Tytani i potwory. Jest walka i śmierć. Krew i łzy. Jest szaleństwo i zemsta. Wina i …odkupienie?
Jeszcze tylko jedna mała uwaga. Ale nie do autorów tylko do polskiego wydania. Drugi tom ma innego tłumacza i nie jest to dobre rozwiązanie. Kilka przydomków brzmi inaczej niż w pierwszym tomie. Kilka razy tłumacz myli postaci podczas dialogów (np. Ifitosa z Ifiklesem).
Bardzo podoba mi się świat greckiej mitologii stworzony przez autorów. Bardzo podoba mi się zakończenie ich dzieła. Bardzo podoba mi się jak pobudzona została moja wyobraźnia. Bardzo podoba mi się ta książka.
10/10
„Wszystkie myśli dziesiętnika wyraźnie wystąpiły na purpurowiejące oblicze, nie tyle z powodu wyrazistości tego oblicza, ile z powodu małej liczebności owych myśli.”
„…pocieszali się banalną prawdą ‘pieniądze szczęścia nie dają’, i czujnie się rozglądali, co i gdzie leży nie przymocowane.”
„Czas… zawsze żyjemy w niesprzyjającym czasie, ponieważ udanych czasów nie ma.”
„To zadziwiające, to niegodne boga, ale poczucie winy jest gorsze od każdego ze znanych mi przekleństw!”
malynosorozec.blogspot.com
„Ale po to jest on synem Zeusa, żeby, czy to człowiek, czy bóg, czy potwór – było mu wszystko jedno!”
Bogowie szykują się do wojny. Oto bowiem z mroków Tartaru wyłaniają się Giganci, szykując rzeź olimpijczykom. Zbliża się gigantomachia… Bogowie jeszcze nie wiedzą, ale losy tej wojny zależeć będą od Śmieciarza Samotnika, Heraklesa, który jest równy bogom,
a nawet więcej...
2013-05-01
„Gotujcie się na śmierć, mości panowie. Na zwycięstwo i wiekuistą chwałę.”
Druga część zachwyca tak samo jak pierwsza.
Po pokonaniu Spieringa i brawurowym przebiciu się przez szwedzkie okręty, Arendt Dickmann wraca w chwale do Gdańska. Radość jednak nie trwa długo, gdyż okazuje się, że lewiatan atakuje ponownie. Jedynie Jakimowski nie wierzy, że ma do czynienia z morską bestią, a z ludźmi z krwi i kości. Podczas gdy Dickmann traci dowodzenie na okręcie, pan Marek jest coraz bliżej rozwikłania zagadki…
Druga część napisana z jeszcze większym rozmachem. Morskie bitwy zapierają dech
w piersiach. Fantastyczne opisy, sprawiające, że czujemy się jakbyśmy byli w samym środku wydarzeń. Krew ponownie splami pokłady, trup ściele się gęsto.
Atutem książki jest fakt, że większość akcji dzieje się na morzu. Tym razem na pierwszy plan wyłania się pan Jakimowski, ze swoją skrywaną przeszłością i wewnętrznymi demonami, które nie dają mu spokojnie spać. Doskonale rozwinięta postać.
Docenić należy sposób opisu wojny polsko-szwedzkiej przez autora. Wydawałoby się, że książka powinna stracić tempo trzymając się faktów, ale pan Jacek zgrabnie pokazuje nam konflikt nie tylko od morskiej strony, aby później idealnie trafić w punkt kiedy wkracza polska flota.
Jedyny minus jaki znajduję to kilka nieścisłości fabularnych, wynikających właśnie z trzymania się historii.
Doskonale pokazana bitwa pod Oliwą. Bardzo dobre rozwiązanie zagadki lewiatana. Barwne postaci i jeszcze barwniejszy marynarski język. Ale najbardziej urzekł mnie opis szalonej jazdy kozaków po ulicach Gdańska.
Obydwie części tworzą razem niezapomnianą lekturę.
10/10
„Świat jak zwykle dzielił się na ludzi wykutych z żelaza i tych ulepionych z krowiego łajna, które potem, dla fasonu oblepiano grubą warstwą wosku. Tak zawsze było, jest i będzie. Tyle, że wosk stopi się od płomienia, a żelazo jedynie rozgrzeje do walki…”
„No proszę. Nawrócili się, heretyki. Lepszy taki granat niż różaniec i jezuickie gadanie.”
„… trafił w samo sedno – tam gdzie plecy kończyły swą szlachetną nazwę, ustępując miejsca kaszubskiej rzeczy.”
„Uroczyście ślubuję i przysięgam na święty krzyż i mękę Jezusa Chrystusa, Pana naszego miłościwego, że wsadzę wam ten szturmiak w dupę i podpalę lont, nabiwszy uprzednio lufę tłuczonym szkłem i siekańcami.”
malynosorozec.blogspot.com
„Gotujcie się na śmierć, mości panowie. Na zwycięstwo i wiekuistą chwałę.”
Druga część zachwyca tak samo jak pierwsza.
Po pokonaniu Spieringa i brawurowym przebiciu się przez szwedzkie okręty, Arendt Dickmann wraca w chwale do Gdańska. Radość jednak nie trwa długo, gdyż okazuje się, że lewiatan atakuje ponownie. Jedynie Jakimowski nie wierzy, że ma do czynienia z morską...
„Jest tylko jedno zwierzę, które zabija dla rozrywki.”
Akcja książki osadzonej w Uniwersum Metro 2033 rozpoczyna się w Petersburskim metrze, o którego szczegółach(topografia, imperia, sojusze, tajemnice poszczególnych stacji) dowiedzieć się można w powieści „Piter” Szymuna Wroczka. Diakow nie dodaje wiele od siebie, ale też nie musi, gdyż większość książki dzieje się na powierzchni. A tam już autor daje od siebie bardzo wiele.
Ludzie żyjący od 20 lat w metrze popadli w apatię, nie ma w nich wiele nadziei, chęci do życia. Dlatego wiele osób z zainteresowaniem słucha kaznodziejów nowej religii. „Exodus” mówi o miejscu gdzie mogliby się udać mieszkańcy metra. Miejscu gdzie nie będzie trzeba żyć pod ziemią, gdzie nie ma promieniowania. Wystarczy tylko odważyć się tam dotrzeć. Wpływowi ludzie metra postanawiają sprawdzić prawdziwość słów kapłanów nowej religii. Na powierzchnię, w stronę światła, które zwiastować ma ziemię obiecaną, wyrusza ekspedycja. Żołnierze, których poprowadzić ma najlepszy Stalker w metrze – Taran. Za swoje usługi żąda on nietypowej zapłaty – chce dostać Gleba, sierotę z jednej z podrzędnych stacji. W czasie, w którym pozostał do wyruszenia musi nauczyć chłopca sztuki przetrwania…
Bardzo dobrze skonstruowana postać Tarana, lecz niestety w moim przekonaniu Gleb pozostawia wiele do życzenia. Także członków ekspedycji udaje się poznać tylko pobieżnie. Chociaż pomysł wprowadzenia zielonego mutanta (niczym komiksowego Hulka) bardzo trafny, zwłaszcza jeśli zestawimy go z innymi poddanymi promieniowaniu ludźmi. Osoby pozostające na powierzchni w znacznym stopniu różnią się od siebie. Stworzenia spotykane przez bohaterów, może nie tak wymyśle jak u Glukhovskiego czy Wroczka, ale spełniają swoje zadanie. Sama podróż „do światła” nie przypadła mi do gustu. Zbyt łatwo i do tego w dzień. Ale to, co czeka bohaterów na końcu drogi podoba mi się bardzo. Bardzo dobrze także opisane wspomnienia z Dnia Zagłady.
Chociaż zdecydowanie gorsza od „Metra 2033”, ulegająca także nieznacznie „Piterowi”, to i tak z niecierpliwością czekam na drugą część. Potencjał jest ogromny.
7/10
„Nadzieja, młody, to niebezpieczna rzecz. Straszniejsza niż ludzka głupota.”
„Czy coś bardziej motywuje niż strach? Co równie silnie wpływa na nasze czyny? Czym jest strach dla każdego z nas? Jest zmienny i wielopostaciowy. Pomysłowy i przebiegły. Często wyczynia z nami dziwne rzeczy. Sprawia, że płaczemy i się śmiejemy, ulegamy i zdradzamy, wstydzimy się i nienawidzimy. Kłamliwie nazywamy wszystkich dookoła panikarzami, a swoje własne emocje przedstawiamy jako rozsądną ostrożność.”
„Ulec emocjom i popaść w rezygnację jest łatwiej, ale wcześniej warto nieco się rozejrzeć. Często po prostu nie dostrzegamy znaków, które nas otaczają, pokazując możliwe rozstrzygnięcia.”
„Taka już jest natura człowieka - choćby było nie wiem jak źle, ma nadzieję, że będzie lepiej”
http://malynosorozec.blogspot.com/
„Jest tylko jedno zwierzę, które zabija dla rozrywki.”
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja książki osadzonej w Uniwersum Metro 2033 rozpoczyna się w Petersburskim metrze, o którego szczegółach(topografia, imperia, sojusze, tajemnice poszczególnych stacji) dowiedzieć się można w powieści „Piter” Szymuna Wroczka. Diakow nie dodaje wiele od siebie, ale też nie musi, gdyż większość książki dzieje się na...