-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2023-11
2023-09
Jakie zwierzę chcieliście mieć za bajtla?
Psa, kota, chomika, rybki. Ci ekstremalni pewnie myśleli o jaszczurce, wężu, pająku.
Ja jako mała dziewczynka chciałam mieć konia.
A jakie zwierzę z reguły chciałby mieć fan fantasy? Jednorożec, feniks, smok. Na mojej liście przez jakiś czas był też Nazgul (nie pytajcie).
A smok? Ile to razy z wypiekami na twarzy oglądałam w kinie „Dragonheart”, gdzie smok mówił głosem Sean'a Connery'ego 😍.
Co jakiś czas autorzy serwują nam opowieści, dzięki którym te nasze marzenia wybuchają od nowa wielkim płomieniem. Nie inaczej jest i tym razem z „Czwartym skrzydłem” Rebecci Yarros.
Jeśli szukacie epickiego fantasy z motywem
dark academia, slow burn, shadow daddy, trochę trójkąta miłosnego, od zera do bohatera, to „Czwarte skrzydło” jest dla was. No i te smoki! Niech dźwignie rękę fan fantasy, który nie lubi smoków!
W tym wypadku te wielkie jaszczury to nie żadne słodkie popierdółki, tylko bestie gotowe spopielić każdego, kto nie spełnia ich oczekiwań. A co cenią smoki u ludzi, by ci zostali jeźdźcami? Jak się okazuje, tego nie wiedzą do końca nawet sami ludzie.
Książka wciąga od samego początku, chociaż przydługie opisy spowalniają nieco akcję. Autorka bardzo się stara przedstawić swój świat i rzeczywistość, w jakiej przychodzi żyć głównej bohaterce. Opisy uczelni, smoków powodują, że sami chcemy spędzić czas w tych monumentalnych pomieszczeniach u boku krnąbrnych smoków, wierząc, że bylibyśmy godni tych zwierząt i nie skończyli jako smużka dymu.
Jedna z głównych osi w tej powieści jest więź wytwarzająca się między smokiem a człowiekiem, który został wybrany. Połączenie to zaszczyt, ale i odpowiedzialność, a nie żadne pitu -pitu.
Smok bez swojego jeźdźca cierpi.
Jeździec bez swojego smoka ginie.
Może kilka słów o bohaterach, bo mamy ich tu całe mrowie i nawet ci drugoplanowi są rozpisani porządnie i wielowymiarowo. A z głównych postaci?
Violet jest najmłodszym z trójki rodzeństwa. Jej brat i siostra zdążyli się już wsławić jako jeźdźcy smoków, a jej matka generałowa jest grubą szychą w sztabie i całym królestwie.
Czy w takim układzie jest miejsce na marzenia najmłodszej latorośli, żeby zostać skrybą? Nie, nie ma- już jej matka się o to postarała i w ostatnim momencie postanowiła wysłać Violet na niebezpieczne próby, by ta została jednak jeźdźcem smoków.
Sytuację komplikuje fakt, że dziewczyna jest dość słabej postury fizycznej, a jej kości i ścięgna są bardzo podatne na urazy i złamania. Do tego nazwisko Sorrengail powoduje, że połowa uczniów chce ją zabić za to, że jest córką generałowej, a druga połowa chce ją zabić za to, że..jest córką generałowej. Różnią ich tylko motywy chęci mordu.
A co z pozostałymi bohaterami zapytacie?
Dain drażnił mnie od samego początku. Bo chociaż ma ładną buźkę i poznajemy go przez POV Violet, przyjaciółki z dzieciństwa, to jego postawa pozostawia wiele do życzenia. A to, jakie świństwo wywinął..eh..szkoda gadać, sami przeczytajcie, a zrozumiecie moją ocenę.
Xaden Riorson, syn zdrajcy, naznaczony, ten zły.. Wiecie, jeśli Mira, siostra Violet, jako jedną z rad podaje: "trzymaj się z dala od Xadena Riorsona" to wiedz, że coś się dzieje 😜.
Czy "Czwarte skrzydło" Rebecci Yarros zasługuje na ten cały hype?
Uważam, że tak. Pokazanie smoków jako dumnych i bezlitosnych zwierząt pozwala poczuć nutkę ekscytacji. Jednak rodzaj więzi też wystawia te zwierzęta na niebezpieczeństwo.
Książka swoim rozmachem, akcją, bohaterami i przedstawioną historią zasługuje, by o niej mówić i czekać z niecierpliwością na kontynuację.
Jakie zwierzę chcieliście mieć za bajtla?
Psa, kota, chomika, rybki. Ci ekstremalni pewnie myśleli o jaszczurce, wężu, pająku.
Ja jako mała dziewczynka chciałam mieć konia.
A jakie zwierzę z reguły chciałby mieć fan fantasy? Jednorożec, feniks, smok. Na mojej liście przez jakiś czas był też Nazgul (nie pytajcie).
A smok? Ile to razy z wypiekami na twarzy oglądałam w kinie...
2023-09
Jednym z moich ulubionych motywów w książkach są wilkołaki. Zmiennokształtni potrafią działać na wyobraźnię. Łączą świat ludzi pełny zasad i ustanowionych reguł oraz świat czysto zwierzęcy, oparty na instynkcie i prawach natury bez jakiejkolwiek typowo ludzkiej etyki, z pełną naturalną surowością.
TJ Klune w „Wilczej pieśni” przenosi nas do miasteczka, gdzie dużo spraw dzieje się poza świadomością zwykłych ludzi.
Poznajemy Oxa oraz Joe'go i to między tą dwójką powstanie więź gotowa przezwyciężyć wszelkie przeciwności.
Joe mierzy się z traumą porwania i przemocy, której doświadczył z rąk innego wilkołaka, ma kochająca rodzinę, która zrobiłaby dla niego wszystko, a jednak nie są w stanie mu pomóc.
Oxnard został porzucony przez ojca i na pożegnanie usłyszał, że ludzie będą traktować go chuj*wo. Z jakiegoś powodu chłopak jest wolniejszy od innych i małomówny, ale nie ma powiedziane czy zmaga się z jakąś chorobą/niepełnosprawnością czy jest typem introwertycznego flegmatyka.
To właśnie Ox i jego zapach będą tymi, którzy pomogą Joemu w odzyskaniu utraconego człowieczeństwa i pozwolą zaznać szczęścia.
A jak pachnie Oxnard? Sosnowymi szyszkami i laskami cukrowymi- po prostu epicko!
Nie jestem entuzjastką romansów m/m, jednak tutaj wątek romantyczny poprowadzony jest w sposób niemal delikatny, a opisy uczuć, z którymi mierzą się człowiek i wilkołak są tak poetyckie i wzruszające, że momentami aż miałam łzy w oczach (a wierzcie, że ja rzadko płaczę, czytając książki). Powodów do śmiechu też było kilka- zwłaszcza jak Joe idzie w konkury do Oxa. Chcecie się dowiedzieć jak zalecają się wilkołaki? Koniecznie sięgnijcie po tę książkę!
Muszę was jednak ostrzec, że opisy scen seksu między głównymi bohaterami są obrazowe i nie pozostawiają zbyt wiele wyobraźni!
Warto zwrócić uwagę na motyw postronka, czyli swoistej kotwicy, która pozwala magicznym istotom pozostać w swoim człowieczeństwie i nie zatracić się w dzikości.
Czy polecam „Wilczą pieśń"? Tak!
Duszna atmosfera niebezpieczeństwa, zwierzęcy magnetyzm i iście pierwotne podejście do uczuć sprawiają, że książkę chciałoby się przeczytać jednym tchem.
Jednym z moich ulubionych motywów w książkach są wilkołaki. Zmiennokształtni potrafią działać na wyobraźnię. Łączą świat ludzi pełny zasad i ustanowionych reguł oraz świat czysto zwierzęcy, oparty na instynkcie i prawach natury bez jakiejkolwiek typowo ludzkiej etyki, z pełną naturalną surowością.
TJ Klune w „Wilczej pieśni” przenosi nas do miasteczka, gdzie dużo spraw...
2023-10
Ile może znieść kobieta? Co trzeba, żeby męski, brutalny świat sponiewierał kobietę do tego stopnia, że ta nie ma ochoty żyć?
Co dla zdradzonej i oszukanej kobiety znaczy zaufanie?
Karolina Żuk-Wieczorkiewicz i jej „Oleander” odkrywa przed wami świat, w którym człowiek człowiekowi gotuje okrutny los.
Arisi jest prostytutką w jednym z zamtuzów z miast Południa. Wiedziona naiwną wiarą w baśnie, dała się uwieść księciu z bajki..
Tylko że ten, okazał się łowcą dziewczyn do burdeli.
Tu na scenę wkracza Kasaar. Skrytobójca, który ma już całkiem spore grono fanek. Ciemne włosy, zielone oczy i zdolne ręce 😎
W wyniku obławy, skrytobójca ukrywa się w pokoju Arisi. Dziewczyna postanawia mu pomóc, jednak konsekwencje tego są fatalne. Arisi zostaje ciężko ranna, a Kasaar postanawia jej pomóc. Mając dług wdzięczności, mężczyzna opiekuje się ranną kobietą i stara się nią jak najlepiej opiekować.
Między kobietą a mężczyzną tworzy się chemia.
Karolina znowu serwuje nam emocjonalną wycieczkę po zakamarkach ludzkiej duszy.
Dwójka głównych bohaterów tka między sobą nieśmiały, delikatny czar zaufania, zrozumienia i wzajemnej tolerancji. Przy okazji one bed thrope dostajemy bliskość i intymność w najlepszym znaczeniu tego słowa.
Dajcie się porwać kolejnej opowieści ze świata Avaroth!
A kto, tak jak ja, czeka na „Gwiazdę Cohranu"?😅
#współpracapatronacka
Ile może znieść kobieta? Co trzeba, żeby męski, brutalny świat sponiewierał kobietę do tego stopnia, że ta nie ma ochoty żyć?
Co dla zdradzonej i oszukanej kobiety znaczy zaufanie?
Karolina Żuk-Wieczorkiewicz i jej „Oleander” odkrywa przed wami świat, w którym człowiek człowiekowi gotuje okrutny los.
Arisi jest prostytutką w jednym z zamtuzów z miast Południa. Wiedziona...
2023-10
"Świt Onyxu” ma te motywy, które lubię: enemy to lovers, smok, tajemnicze pochodzenie, wymuszona bliskość, intrygi polityczne, od zera do bohatera, trójkąt miłosny, slow burn, zmiennokształtni 😏
Wkraczamy w sam środek konfliktu między dwoma królestwami. W wyniku splotu okoliczności główna bohaterka Arwen trafia na dwór znienawidzonego króla Onyxu, Kane'a.
I wtedy się zaczyna..
Powieść jest pełna magicznych stworów i przemocy. Nie brakuje też odrobiny pikanterii, jednak jest ona dodatkiem i nie przesłania fabuły.
Książkę czyta się szybko i naprawdę fajnie można przy niej spędzić czas. Plastyczne opisy pozwalają wsiąknąć w świat targany konfliktem.
Dodajmy do tego mroczną przepowiednię i klimat nieuchronności losu, a dostaniemy całkiem fajną przygodówkę.
Nie brakuje też poczucia humoru, w którym prym wiedzie Mari.
Jest tajemnica, intryga i irytujący król.
Aż dziwne, że jest to debiut autorki, bo wcale tego nie czuć, przewracając kolejne kartki książki.
Komandorze Griffin, I see you 😁
"Świt Onyxu” ma te motywy, które lubię: enemy to lovers, smok, tajemnicze pochodzenie, wymuszona bliskość, intrygi polityczne, od zera do bohatera, trójkąt miłosny, slow burn, zmiennokształtni 😏
Wkraczamy w sam środek konfliktu między dwoma królestwami. W wyniku splotu okoliczności główna bohaterka Arwen trafia na dwór znienawidzonego króla Onyxu, Kane'a.
I wtedy się...
2023-10
"Parias" Anthonyego Ryana wymaga od czytelnika uwagi, skupienia i bezwzględnego podporządkowania. Nie jest to historia lekka i łatwa w odbiorze. Samej magii też jest niewiele, ale smaczek w postaci Jutowej Wiedźmy oraz książki, którą ta przekazała głównemu bohaterowi, przyciągnął moją uwagę jeszcze bardziej. Uważam,że jest to jeden z ciekawszych wątków i żałuję, że jest go tak niewiele.
A kim jest główny bohater? Bękart, banita, uciekinier, więzień, skrybą, żołnierz..to wszystko są określenia na Alwyna, chłopaka przygarniętego przez króla Kniei.
Towarzyszymy chłopakowi przez kilka lat jego życia i obserwujemy jak uczy się pisać i odkrywa tajemnice ludzkiej wiary. Przez cały czas w tle rozgrywa się wojna o władzę. Król walczy o utrzymanie władzy z Pretendentem. Ale kto tak naprawdę ma prawo do władzy?
Drugoplanowi bohaterowie też mają ważne zadanie - większość z nich ma konkretne zadanie do wykonania. To oni nadają niejako kierunek postępowania Alwynowi.
Opowieść prowadzona jest nieśpiesznie z punktu widzenia głównego bohatera. Przez to ma się wrażenie, że czytamy wspomnienia spisane w formie kroniki.
Motyw walki o władzę przeplata się z motywem przeznaczenia.
Jeśli lubicie spokojnie prowadzoną opowieść, ale jednak pełną przygód, to "Parias" jest dla was. Dajcie mu szansę, a się nie zawiedziecie.
"Parias" Anthonyego Ryana wymaga od czytelnika uwagi, skupienia i bezwzględnego podporządkowania. Nie jest to historia lekka i łatwa w odbiorze. Samej magii też jest niewiele, ale smaczek w postaci Jutowej Wiedźmy oraz książki, którą ta przekazała głównemu bohaterowi, przyciągnął moją uwagę jeszcze bardziej. Uważam,że jest to jeden z ciekawszych wątków i żałuję, że jest go...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11
Pora na ostatnią część historii Agaty Filipiak i Dawida, czyli trzeci tom cyklu „Między światami” Kasi Wierzbickiej, wydanego przez @Spisek pisarzy.
Po poprzednich perypetiach Agata zdaje się wychodzić na prostą. Mieszka z ukochanym, ma wziąć ślub, opiekuje się siostrą. Rada jakoś niespecjalnie ingeruje w życie dziewczyny. Dawid zajmuje się tylko sobie znanymi rzeczami, a o więzi z demonem przypomina Agacie tylko znamię na dłoni.
Sielanka, prawda?
Nic bardziej mylnego! Agata w końcu pakuje się w kabałę, co nadaje rozpędu całej historii i prowadzi nas nieuchronnie do końca powieści.
Autorka konsekwentnie utrzymuje klimat z drugiego tomu – mroczny, tajemniczy i niecukierkowy. Tym razem to Agatę dotykają brak tolerancji i nieufność Iskier, z którymi musi współpracować. Kontrastuje to z radosnym oczekiwaniem na ślub czy porą roku – pogodną wiosną i początkiem lata. Warszawa zdaje się żyć swoim życiem, nieświadoma rozgrywanych intryg w świecie Iskier.
Powieść czytało mi się szybko i bardzo chciałam zobaczyć, co będzie dalej. Kasia Wierzbicka dała się poprowadzić tej historii i bardzo dobrze na tym wyszła. Ciężko mówić o fabule bez spojlerów, jednak opowieść jest spójna, a zakończenie dla mnie jest satysfakcjonujące.
Wszystkie wątki z poprzednich części się wyjaśniają, Agata dochodzi do porządku sama ze sobą, jednak autorka zostawiła sobie furtkę, by stworzyć inne historie w tym uniwersum.
Polecam „Z magią jej do twarzy” Kasi Wierzbickiej każdemu, kto lubi urban fantasy, słowiańskie klimaty, demony i podróże między światami.
Jeśli lubicie sięgać po ukończenie już cykle, to śmiało zwróćcie uwagę na „Tajne przez magiczne”, „To nie jest kraj dla słabych magów" – czyli dwa pierwsze tomy tej historii.
Książka otrzymana w ramach współpracy z klubem recenzenta Smocze Języki.
Pora na ostatnią część historii Agaty Filipiak i Dawida, czyli trzeci tom cyklu „Między światami” Kasi Wierzbickiej, wydanego przez @Spisek pisarzy.
Po poprzednich perypetiach Agata zdaje się wychodzić na prostą. Mieszka z ukochanym, ma wziąć ślub, opiekuje się siostrą. Rada jakoś niespecjalnie ingeruje w życie dziewczyny. Dawid zajmuje się tylko sobie znanymi rzeczami, a o...
Jestem okładkową sroką, lubię patrzeć na ładne rzeczy. Dlatego sięgnęłam po „Mrocznego księcia fae” Amelii Hutchins.
I co? No i nic. Według mnie to strata czasu.
Lubię smut książki, ale tutaj..coś poszło nie tak.
Główna bohaterka, Synthia, co chwilę sama sobie wypomina, że jest głupia, że daje się omotać urokowi księcia. Książę Ryder niby tajemniczy, ale szybko orientujemy się, że chyba nie jest do końca tym, za kogo go biorą. Mam wrażenie, że tajemnice są tylko po to, żeby ww. dwójka mogła się o siebie ocierać i w końcu wylądować razem w łóżku.
W końcu on jest największym z fae z mocą inkuba i każdej kobiecie może zrobić papkę z mózgu, a ona jest tylko młodą wiedźmą.
Momentami miałam wrażenie, że książkę pisała nastolatka, która krygowała się pisać wulgarnie o seksie. Bo tylko takie opisy tu znajdziemy. Wszystko sprowadza się do tego, żeby Ryder mógł się wreszcie nasycić Synthią.
Ilość rodzajów fae też chyba wystrzeliła w kosmos i zastanawiam się, w którym momencie autorka sama pogubi się w kolorach oczu.
Zakończenie to swego rodzaju cliffhanger, ale, wierzcie mi, nie zamierzam sięgać po drugi tom. Jak dla mnie całkowita strata czasu.
Jeśli chcecie smut książkę z dużą ilością s*ksów, to lepiej sięgnąć po serię #smakowiciemrocznebaśnie- tam przynajmniej jest smoki, Hadriel i duża dawka poczucia humoru, a fabuła, broni się sama.
Jestem okładkową sroką, lubię patrzeć na ładne rzeczy. Dlatego sięgnęłam po „Mrocznego księcia fae” Amelii Hutchins.
I co? No i nic. Według mnie to strata czasu.
Lubię smut książki, ale tutaj..coś poszło nie tak.
Główna bohaterka, Synthia, co chwilę sama sobie wypomina, że jest głupia, że daje się omotać urokowi księcia. Książę Ryder niby tajemniczy, ale szybko orientujemy...
Mamy to! Drugi tom Patrycjuszki, czyli „Jestem Tessaro” Karoliny.
Czy boicie się drugich tomów? Czy uważacie, że często kontynuację są nieco gorsze od swoich pierwszych części?
Tu rozwiewam wasze obawy, bo ta książka jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wygląda to tak, jakby aktorka najpierw zaszczepiła historię na "syndrom drugiego tomu", a dopiero później wzięła się za pisanie. Serio!
Nie ma tu miejsca na nudę. Eurein ćwiczy pod czujnym i surowym okiem Kasaara, Avero dostaje propozycję nie do odrzucenia. Niemal z martwych powraca inna kobieca postać. Wkraczamy w świat przemocy, intryg politycznych oraz spisku.
Autorka częstuje nas małymi okruszkami pochodzenia patrycjuszowskiej córki. Poznajemy też powolutku nieco więcej świata samych Amainów.
Szykuje się również ślub, ale tutaj byłabym nieco ostrożna.
Chociaż dla mnie ten wątek jest o tyle interesujący, że dostaję duuużo Sandoka, a, jak wiadomo, od początku jestem #teamsandok.
A antagoniści? Napędzani chęcią zemsty nie cofną się przed niczym. Warto zwrócić uwagę na pewnego najemnika. Kupili jego ostry miecz, ale języka mu nie stępili. Chociaż jest po stronie tych złych, to nie można odmówić mu pewnego uroku.
A wątek romantyczny zapytacie? Jest! I w przypadku tej autorki poprowadzony jest subtelnie, z klasą i dużą dozą.. tęsknoty (zajrzyjcie do playlisty Spotify w moich wyróżnionych relacjach i sprawdźcie piosenkę "Hold me", później przeczytajcie "Jestem Tessaro" i znowu wróćcie do tego kawałka 😎).
Karolina gra na naszych emocjach od samego początku. Razem z bohaterami odczuwamy smutek, złość, radość, a nawet zazdrość. Przy tym ostatnim miałam ochotę udusić pewnego Amaina i krzyknąć mu, żeby się ogarnął i otworzył oczy.
Jeśli szukacie low fantasy z fantastycznym światem i historią, wyrazistymi bohaterami, którzy wzbudzają emocje (te pozytywne i te negatywne), gdzie możecie znaleźć książkowego męża, to ta historia jest dla was.
No i jeśli nie boicie się cliffhangera na zakończenie, to tym mocniej zachęcam do sięgnięcia po "Jestem Tessaro" Karoliny. To, co zrobiła autorka na zakończenie tego tomu powinno być karalne 😅.
No i żmijun. Ale to jest klasa sama dla siebie😉.
#współpracapatronacka
Mamy to! Drugi tom Patrycjuszki, czyli „Jestem Tessaro” Karoliny.
Czy boicie się drugich tomów? Czy uważacie, że często kontynuację są nieco gorsze od swoich pierwszych części?
Tu rozwiewam wasze obawy, bo ta książka jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wygląda to tak, jakby aktorka najpierw zaszczepiła historię na "syndrom drugiego tomu", a dopiero później wzięła się za...
2023-09
Sięgając po „Światła ślepego miasta” nie miałam żadnych oczekiwań. Było to pierwsze moje spotkanie z tą autorka, więc miała u mnie czystą kartę.
Motyw wampirów, tajemniczego miasta, próby przyjaźni dwóch bohaterek. Czy to wszystko spięło się razem i stworzyło fajną historię? No nie do końca.
Ola i Wera to przyjaciółki, że szkoły. Jedna imprezowiczka, a druga z większymi ambicjami, jednak tłamszona przez tą pierwszą. O ile Wera nie wzbudzała we mnie jakiś skrajnych emocji, o tyle Ola dla mnie jest typową Mary Sue. Na dodatek taką, która uważa się za pępek świata i nie liczy się ze zdaniem najbliższej jej koleżanki. Czy tak się zachowuje prawdziwa przyjaciółka? To, jakim Ola jest człowiekiem, wychodzi później i zaczyna mi być żal Wery, że ta trafiła na taką egocentryczną osobę.
Sama Weronika jest konsekwentna w swoim uporze i decyzjach, które podejmuje, będąc już zamkniętą w tytułowym mieście.
Na uwagę zasługuje jednak Gabi. Najmłodsza w tym towarzystwie dziewczynka z mroczną przeszłością, która musi sobie radzić w tym bezdusznym świecie i dorosnąć zdecydowanie zbyt szybko.
Wampiry? O tak! Tutaj są prawdziwymi potworami. Nie liczą się z ludzkim życiem, traktując ich jak niewolników i zabawki dla własnej rozgrywki. To, że jednemu z nich udało się stworzyć takie miasto, wskazuje, że mają dużą władzę nad ogólną świadomością ludzi. Jednak fakt, że nie wszystkim wampirom podoba się miasto i jego funkcjonowanie, pokazuje, że nawet oni jako rasa nie stanowią jednej, zwartej grupy.
Książkę czytało się szybko, chociaż fabuła nie miała w sobie tego efektu wow. Autorka ma lekki styl i prosty język.
Niestety, powieść nie wciągnęła mnie na tyle, żeby zarwać nockę czy dwie.
To, co autorka zrobiła na zakończenie książki, podoba mi się o tyle, że podbiło nieco moją opinię o tej historii.
Trzeba też powiedzieć kilka słów o samym druku- pozostawia on wiele do życzenia. O ile okładka jest ładna i w swoim minimalizmie przyciąga wzrok, to litery i grafiki w środku książki rozmazywały się pod palcami, zostawiając jaśniejsze ślady na kartce i brudne palce. W pierwszej chwili nie wiedziałam, z czego mam brudne ręce.
Jeśli lubicie wampiry i dużo opisów, a wątek romantyczny może nie istnieć, to ta książka jest dla was.
Nie ma tu jednak wciskającej w fotel akcji i plot twistów, żeby uznać książkę za nieodkładalną.
#współpracareklamowa z Nie_powiem Wydawnictwo
Sięgając po „Światła ślepego miasta” nie miałam żadnych oczekiwań. Było to pierwsze moje spotkanie z tą autorka, więc miała u mnie czystą kartę.
Motyw wampirów, tajemniczego miasta, próby przyjaźni dwóch bohaterek. Czy to wszystko spięło się razem i stworzyło fajną historię? No nie do końca.
Ola i Wera to przyjaciółki, że szkoły. Jedna imprezowiczka, a druga z większymi...
2023-08
Co lubicie bardziej: kruki czy wrony?
W „Domu trzepoczących skrzydeł” olivii królują wrony.
Jeśli szukacie szybkiego tempa, ostrych scen 🌶️, to tutaj ich nie znajdziecie.
Dostajecie za to obszernie opisany świat, głębokie podziały społeczne, obłudę, nieszczęśliwą miłość, tajemnice i trochę sprośności.
Ta książka nie spieszy się z fabułą, wszystko dostajemy porządnie przygotowane, a obszerne opisy pokazują, jak ogromny świat stworzyła autorka. Każdy rozdział daje nam możliwość poznania królestwa Luce, jego historii oraz pozwala odkrywać tajemnice, w których samym centrum znajduje się główna bohaterka, Fallon. To ona dostaje zadanie odnalezienia pięciu wron.
Czym są owe wrony? Jaki to wpłynie na Królestwo? Czy Fallon na pewno dobrze zrozumiała widzenie wieszczki?😎 Tu automatycznie nasuwa się skojarzenie z jednym z wątków z Dworów 😉.
Co do samego romansu, tak jak wspomniałam, nie ma go zbyt dużo. Są za to rozterki Fallon i razem z nią czytelnik już sam nie wie, w co ma wierzyć (i komu). Może trójkąt miłosny🤔 Albo i czworokąt, ale więcej wam nie powiem. Podobno od przybytku głowa nie boli, ale w tym wypadku sama Fallon ma mętlik w głowie.
Autorka bawi się z nami półsłówkami, niedopowiedzeniami i skłania nas do łączenia przysłowiowych kropek. Jednak przez długi czas obraz jest zamazany i nie da się wyciągnąć ostatecznych wniosków.
Jeśli lubicie zatapiać się powoli w historię i niestraszne wam opisy, to ta książka jest dla was.
Bo ja na początku miałam kłopot z tym spokojnym tempem narracji, ale jak już wsiąknęłam, to książka przeleciała mi przed oczami i nie mogę się doczekać drugiego tomu. Coś mi się wydaje, że tam to się będzie działo 🤭.
Co lubicie bardziej: kruki czy wrony?
W „Domu trzepoczących skrzydeł” olivii królują wrony.
Jeśli szukacie szybkiego tempa, ostrych scen 🌶️, to tutaj ich nie znajdziecie.
Dostajecie za to obszernie opisany świat, głębokie podziały społeczne, obłudę, nieszczęśliwą miłość, tajemnice i trochę sprośności.
Ta książka nie spieszy się z fabułą, wszystko dostajemy porządnie...
2023-07
„Psy pana” to debiut spod pióra Marcina Świątkowskiego. Trzeba przyznać, że jest to całkiem udany debiut!
Dostajemy historical fantasy, ale tym razem osadzone w czasach wojny trzydziestoletniej.
Przedstawione są dwie osie fabularne, gdzie każda dotyczy innego bohatera.
Katarzyna von Besserer to młoda szlachcianka, która traci dosłownie wszystko, co stanowi o jej pochodzeniu i stanie posiadania. Zostają jej tylko tajemnicze umiejętności i chęć dotarcia na uniwersytet w Lejdzie, gdzie ma nadzieję dostać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Sprawy nie poprawia fakt, że jej śladem podążają inkwizytorzy.
Dominik Erquicia to dominikański zakonnik. Hiszpan z pochodzenia, urzędnik Świętego Oficjum..parający się czarami. Ma do wykonania, zdawałoby się, prostą misję, jednak rzeczywistość okazuje się przewrotna (powiedz Bogu o swoich planach..)
Książka napisana jest lekkim językiem, podszytym ironią oraz poczuciem humoru. To połączenie pozwala bezboleśnie płynąć przez opisy i stylizowany momentami język. Ten widać głównie w kilku dialogach i jest przypisany do konkretnych bohaterów. Na 290 stronach dostajemy prolog i 13 rozdziałów.
Powieść czyta się szybko, chociaż akcja nie posuwa się jakoś wybitnie do przodu. Autor rozstawia swoich bohaterów na fabularnej szachownicy, a nas, czytelników wprowadza w politykę wojennego chaosu siedemnastowiecznego konfliktu. Fragment, gdzie Katarzyna tłumaczy który książę jest ważniejszy i dlaczego, z jednej strony jest zabawny, a z drugiej może doprowadzić do bólu głowy 😁
Połączenie zakonników oraz inkwizytorów korzystających z tajemniczej eteromancji jest intrygujące i pozwala usłyszeć przenikający z alternatywnego świata chichot historii.
Nie jestem fanką ani znawczynią okresu przedstawionego w książce, bliżej mi do templariuszy i szpitalników, nie jestem zatem w stanie znaleźć smaczków, o których wspomina sam autor. I chociaż liczyłam na nieco więcej akcji, miło spędziłam czas przy lekturze.
Podobała mi się zmiana w zachowaniu Katarzyny i jestem ciekawa, jak dalej autor rozwinie jej postać.
Jeśli szukacie powieści drogi, historii alternatywnej oraz powieści wolnej od romansu — to ta książka jest dla was. Dodajcie do tego wielką awanturę i polityczny galimatias, a dostaniecie przygodówkę osadzoną w dość nietypowych czasach.
Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN .
„Psy pana” to debiut spod pióra Marcina Świątkowskiego. Trzeba przyznać, że jest to całkiem udany debiut!
Dostajemy historical fantasy, ale tym razem osadzone w czasach wojny trzydziestoletniej.
Przedstawione są dwie osie fabularne, gdzie każda dotyczy innego bohatera.
Katarzyna von Besserer to młoda szlachcianka, która traci dosłownie wszystko, co stanowi o jej...
2023-07
Wszyscy słyszeli o templariuszach. A o joannitach, zwanych szpitalnikami? Co ich łączy, oprócz burzliwej wspólnej historii, oraz tego, że po upadku templariuszy to właśnie szpitalnicy przejęli ich bogactwa i ziemię? W nowej książce „Maleficjum” Marcina Mortki pojawia się czarna magia, artefakty i „wiedźmi syn". Wiem, to dość dalekie skojarzenie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę powód rozwiązania samego zakonu templariuszy na terenie Francji, to może po lekturze „Maleficjum” będzie ono bardziej klarowne.
Autor funduje nam historical fantasy, łącząc mniej lub bardziej znaną historię szpitalników z dobrze opisanym motywem polowania na czarownice. Razem z Brunonem, głównym bohaterem, podróżujemy po szesnastowiecznej Malcie i usiłujemy ustalić kilka faktów z jego życia. Wychowywany przez joannitów, rodziców stracił jako dziecko. Nie było dla niego innej drogi niż wstąpienie do zakonu. Tylko czy aby na pewno?
Wraz ze średniowieczną rzeczywistością życia na Malcie, dostajemy czarną magię, artefakty, ożywieńców oraz demona przyzwanego z samej czeluści piekła. Autor nie kombinował z przedstawionym światem, tylko pokazał, jak rzeczywiście wyglądał on w tamtych czasach. Trochę tylko nagiął daty pewnych wydarzeń, jednak wspomina o tym w posłowiu.
Jak przystało na Marcina Mortkę, historia śmiga na kartach książki, wciąga czytelnika od samego początku i możemy niemal poczuć maltański skwar. Po raz kolejny nie zawodzi poczucie humoru, gdyż jest w typowo mortkowym, rubasznym stylu. Przoduje w nim jedna z postaci z książki – uwolniony galernik Hugo Onfroi de Dahlia-Connos. Jego cięty język oraz tajemnicze umiejętności często ratują Brunona z opresji, a nam pozwalają zarechotać przy lekturze.
Kim byli rodzice Brunona? Jak daleko sięga hipokryzja oraz zepsucie moralne w samym zakonie? Dlaczego kwitła inkwizycja w średniowiecznym kościele katolickim? Jak to się stało, że turecki pirat tak zainteresował się młodym zakonnikiem? Odpowiedź na powyższe pytania znajdziecie w powieści, ale miejcie na uwadze, że to dopiero początek historii Brunona i jego jakżeż intrygującej ferajny.
Mam tylko jedno małe „ale” co do tej książki. Według mnie trochę za mało było samego fantasy, chociaż bies kataloński pozostawił po sobie całkiem dobre wrażenie.
Komu polecam „Maleficjum” Marcina Mortki? Każdemu, kto lubi motyw polowania na czarownice, szczęk oręża i bliski jest mu mit zakonów rycerskich. Jest to powieść dla tych, którzy lubią fabuły osadzone w historii średniowiecznej Europy. Uważam również, że spodoba się wszystkim, którzy polubili się z serią o Madsie Voortenie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Smoczym Językom oraz @sqnwydawnictwo.
Wszyscy słyszeli o templariuszach. A o joannitach, zwanych szpitalnikami? Co ich łączy, oprócz burzliwej wspólnej historii, oraz tego, że po upadku templariuszy to właśnie szpitalnicy przejęli ich bogactwa i ziemię? W nowej książce „Maleficjum” Marcina Mortki pojawia się czarna magia, artefakty i „wiedźmi syn". Wiem, to dość dalekie skojarzenie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07
Sięganie po debiuty jest ryzykowne. Nigdy nie wiadomo na co się trafi.
Ilona Turczyn w “Dziedzictwie Pandory” zaczyna od rzezi a kończy jatką. Ale po kolei.
Powieść zaczyna się od bitwy, a raczej jej zakończenia. Kiedy opada bitewny kurz, w powietrzu unosi się popiół. Okazuje się, że Irin Shavi dokonała ludobójstwa- uwolniła całą swoją moc i spopieliła wszystkich dookoła.
Dziewczyna sama ledwo żywa zostaje zabrana do tajemniczego królestwa i tam leczy rany. Te fizyczne łatwiej uleczyć niż te psychiczne.
Autorka zabiera nas w świat, gdzie wierzenia oraz historia kontynentu jest dobrze rozbudowana i ma solidne fundamenty. Pokazuje nam królestwo Cerionu pełne mroku, krwi i mrocznych istot zwanych Afrytami.
Nie dostaniemy tutaj tęczowej opowiastki, tylko pełną przemocy opowieść o przeznaczeniu,próbie zerwania się ze stryczka losu, walce z ogromną traumą. Głównym kolorem tej historii jest czerń i czerwień. Klimat nieuchronności losu przysiada obok czytelnika jak dobry znajomy i rozsiada się wygodnie.
Dlaczego uważam, że książka Ilony Turczyn jest udanym debiutem? Ma to, co powinna zawierać młodzieżówka: dobrą historię, bohaterkę, z którą można się utożsamiać, magię i magiczne istoty, odrobinę romansu oraz morally grey księcia, a jak wiadomo szary to nasz ulubiony kolor 😉
I chociaż system magii oparty na żywiołach jest nieco mało opisany, ale mamy ogólne pojęcie na czym to polega.
Opowieść wciąga i pomimo swojej krwawej otoczki, pozwala cieszyć się fabułą. Książkę czyta się szybko i nawet momentami długie opisy nie zwalniają tempa całej historii. Autorka nie boi się ostatecznych rozwiązań, co w niektórych przypadkach wydaje się zaskakujące 😉 Tak jak pisałam na stories: ta opowieść wciąga niczym piaski na Tatooine.
Romans? Owszem jest, ale tylko zarysowany i nie przesłania całości fabuły. Główny bohater, Corvus, to typowy grumpy książę, tak lubiany przez czytelniczki. Dlaczego uratował Irin? Czy jest z dziewczyną szczery?
To właśnie w tym wątku miałam pewien zgrzyt, bo odniosłam wrażenie, że Irin za szybko zdała sobie sprawę, że jest zakochana, chociaż do tego momentu miała stosunkowo mało interakcji z księciem.
A na zakończenie powiem jeszcze, że oprawa graficzna również zasługuje na pochwałę. Mapka? Jest. Rysunki? Są, i to rysowane przez samą autorkę. Playlista? Jest.
Dlatego jeśli jesteś okładkową sroką, to też znajdziesz coś dla siebie.
Sięganie po debiuty jest ryzykowne. Nigdy nie wiadomo na co się trafi.
więcej Pokaż mimo toIlona Turczyn w “Dziedzictwie Pandory” zaczyna od rzezi a kończy jatką. Ale po kolei.
Powieść zaczyna się od bitwy, a raczej jej zakończenia. Kiedy opada bitewny kurz, w powietrzu unosi się popiół. Okazuje się, że Irin Shavi dokonała ludobójstwa- uwolniła całą swoją moc i spopieliła wszystkich...