-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-05-24
2021-04-17
4,5/10
Zawsze wydawało mi się, że "Wichrowe wzgórza" to jeden z tych największych powieściowych romansów wszechczasów, stawiany obok "Dumy i uprzedzenia" i "Przeminęło z wiatrem". Sięgając po książkę młodszej siostry Brontë z jednej strony rozczarowałem się pozytywnie, gdyż dostałem coś, co nie do końca można nazwać samym romansem, a zarazem negatywnie, bo jest to być może jedna z najbardziej przecenianych powieści wszechczasów.
"Wichrowe wzgórza" to przede wszystkim nieudana powieść gotycka. Nieudana, bo Emily Brontë zupełnie zawodzi, jeśli chodzi o budowanie potrzebnego w tym gatunku gęstego klimatu. Wydaje się, że autorka uznała, że gdy umieści akcję w podupadłym dworku na wrzosowiskach, użyje takich elementów jak burza, mgła, wichura, lustro i zjawy, a historię osnuje wokół losów bohaterów mniej lub bardziej niemoralnych, to wystarczy, by czytelnik poczuł dreszcz. Oczywiście to za mało - gotycyzm jest tu ledwie widoczny. Drugim moim zarzutem względem "Wichrowych wzgórz" jest paradoksalnie krótkość tej książki. Na ok. 350 stronach została rozpisana akcja rozpięta w czasie na ponad 30 lat, co w efekcie wygląda tak, że czytając powieść przechodzimy przez kolejne wydarzenia prawie że sprintem. Wszelkie zmiany, czy to charakterów czy sytuacji, zachodzą w zastraszająco ekspresowym tempie. Nie ma tu żadnego momentu na oddech, czy wczucie się w sy. Nadmiar wydarzeń, zwykle bardzo brutalnych, szybko prowadzi do przesytu.
Do tego zupełnie nie rozumiem, dlaczego traktuje się tę powieść jako dzieło "literatury kobiecej". Na odwrocie mojego wydania znalazł się nawet frazes, że jest to powieść "napisana przez kobietę, o kobietach i dla kobiet". Co prawda narracja w głównej mierze prowadzona jest z punktu widzenia służącej, będącej świadkiem wszystkich wydarzeń w powieści, ale postać ta pełni de facto rolę bezosobowego narratora obiektywnego. Nie zapewnia to w żaden sposób kobiecego spojrzenia na to, co się dzieje w "Wichrowych wzgórzach". a szkatułkowa konstrukcja opowieści nie jest dobrze wykorzystana, wręcz przeciwnie - wydaje się niepotrzebna i łatwo się przez nią zagubić w meandrach historii. Poza tym, w zasadzie jest tu więcej bohaterów męskich, niż żeńskich, a wątkom miłosnym daleko od "kobiecej" delikatności.
Czytając moją recenzję, można zauważyć, że zupełnie nie krytykuję warstwy fabularnej. Co prawda historia w "Wichrowych wzgórzach" jest bardzo zawiła, rozbita na dwa pokolenia, można się w niej zgubić (zwłaszcza w powiązaniach rodzinnych i małżeńskich pomiędzy bohaterami) i czasami wręcz przypomina dziwny harlekin. Niemniej zamysł Brontë, by umieścić akcję powieści w dwojakiej pod względem charakteru mikroprzestrzeni dwóch sąsiadujących ze sobą siedzib szlacheckich oraz pokazać degrengoladę i stopniowy upadek rodów Earnshawów i Lintonów za sprawą działań Heathcliffa, był naprawdę dobry. Jest to też miłą odmianą, że po ułożonych i wygładzonych powieściach Jane Austen w literaturze wiktoriańskiej Anglii pojawia się coś, co już w samym zamyśle miało być ponure i brutalne.
Niestety wszystko zawodzi przez naprawdę sztywny język Emily Brontë, jej nieumiejętność do prowadzenia narracji i roztaczania pożądanej gęstej atmosfery. Miałem wrażenie, że czytam książkę już przestarzałą w momencie wydania, starszą o co najmniej pół wieku, niż jest w rzeczywistości. Wystawiam jeszcze niższą ocenę, niż całokształt powyższej recenzji sugeruje, ponieważ "Wichrowe wzgórza" niezmiernie zaczęły mnie irytować i męczyć odkąd pojawił się wątek drugiego pokolenia bohaterów. Jest to bardziej szkic powieści, niż pełnoprawne dzieło. A szkoda, bo potencjał oczywiście był.
4,5/10
Zawsze wydawało mi się, że "Wichrowe wzgórza" to jeden z tych największych powieściowych romansów wszechczasów, stawiany obok "Dumy i uprzedzenia" i "Przeminęło z wiatrem". Sięgając po książkę młodszej siostry Brontë z jednej strony rozczarowałem się pozytywnie, gdyż dostałem coś, co nie do końca można nazwać samym romansem, a zarazem negatywnie, bo jest to być może...
2021-02-10
2021-02-07
8/10
Muszę przyznać, że "Giaur" całkiem pozytywnie mnie zaskoczył swoją niecodzienną formą, gdyż brak tutaj po spodziewanej przeze mnie liniowej akcji, jak to wcześniej bywało w powieściach poetyckich. Byron kreśli historię bardzo rozmyślnie poprzez dość nowatorską technikę luźno związanych ze sobą ustępów, które składają na konkretny obraz. Dzięki temu ta powieść poetycka nabiera rumieńców, oznaki ciągłej świeżości.
Byron najpierw przedstawia nam miejsce akcji, czyli Grecję władaną przez Turków, która w bardzo przyjemnym przekładzie Mickiewicza nabiera podobieństwa Polski pod zaborami. Dawniej kolebka cywilizacji, teraz kraina dzika i zniewolona przez równie dzikich najeźdźców. Potem widzimy bohatera, Giaura, o którym dowiadujemy się niewiele poza tym, że jest Wenecjaninem. Angielski poeta obrazowo kreuje bohatera - widzimy najpierw statek, przed którym pierzchają rybacy. A potem pędzącego jeźdźca po polach, skałach i bezdrożach, a na jego twarzy maluje się determinacja. Kim jest? Skąd przybywa? Dokąd zmierza? Co planuje? Jeszcze nie wiemy. W następnym ustępie Byron opisuje Turków wrzucających do wody pewien pakunek. Pakunek, który się ruszał. Co w nim było? Czy kogoś topią? Dalej przedstawiony nam zostaje gniewny Hassan, którego nawet własny harem nie potrafi go pocieszyć. Dlaczego jest taki rozgniewany? Co go trapi? I tak dalej, i tak dalej.
Kolejne ustępy odsłaniają przed nami kolejne fakty, niczym w naprawdę dobrze napisanej współczesnej powieści. Historia koniec końców jest całkiem prosta i dość zwyczajna, ale jest obdarzona naprawdę gęstym klimatem byronowskiej tajemniczości, a talent angielskiego poety do snucia opowieści jest naprawdę widoczny jak w mało którym dziele epoki romantyzmu.
8/10
Muszę przyznać, że "Giaur" całkiem pozytywnie mnie zaskoczył swoją niecodzienną formą, gdyż brak tutaj po spodziewanej przeze mnie liniowej akcji, jak to wcześniej bywało w powieściach poetyckich. Byron kreśli historię bardzo rozmyślnie poprzez dość nowatorską technikę luźno związanych ze sobą ustępów, które składają na konkretny obraz. Dzięki temu ta powieść poetycka...
2021-02-07
9/10
O słynnym "Konradzie Wallenrodzie" Mickiewicza słyszałem wielokrotnie w zasadzie już od początku gimnazjum, ale od tego czasu żaden z moich licznych polonistów nigdy nie pokwapił się by bliżej i szerzej omówić tę powieść poetycką, więc w końcu postanowiłem sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi.
Okazuje się, że w moim osobistym odczuciu dzieło wieszcza plasuje się bardzo wysoko. Mickiewicz w doskonały sposób wykorzystał charakterystyczne cechy dorobku twórczego Byrona, ale daleko mu od bycia jedynie naśladowcą wielkiego Anglika. Fabuła w "Konradzie Wallenrodzie", podobnie jak w "Giaurze" Byrona czy "Arabie" Słowackiego, złożona jest z luźnych ustępów, ale jest to tylko pozorne, bo w gruncie rzeczy Mickiewicz tworzy ten sposób liniową, ale bardzo przemyślnie skonstruowaną fabułę. Już na początku Konrad otrzymuje rys okrytego tajemnicą bohatera bajronicznego a genialność utworu polega na stopniowym odsłanianiu kolejnych kart z życiorysu członka Zakonu Krzyżackiego. W "Giaurze" dzieje się to dopiero za pomocą spowiedzi, tutaj zaś najwięcej dowiadujemy się z pieśni wajdeloty stanowiącej serce i trzon "Wallenroda", jednak nie wyjaśnia ona wszystkiego. Spore wrażenie pozostawia po sobie dialog kochanków wieńczący cały utwór. Nie jest to ckliwy i idealistyczny wątek miłosny, bo rozmowa Wallenroda z Aldoną jest raczej gorzkim komentarzem na temat patriotycznej postawy bohatera, wyniszczającej zarówno jego samego, jak i jego otoczenie.
Jak zwykle Mickiewicz oczarował mnie także swoim literackim stylem, idealnie balansującym pomiędzy wzniosłością i kunsztem języka a jego przystępnością. Po raz kolejny ukazał także swój talent do budowania atmosfery - w "Konradzie Wallenrodzie" jest ona naprawdę gęsta, gotycko mroczna i wypełniona niepokojem. Do tego należy dodać istotną moralną niejednoznaczność (motyw "szlachetnej" zdrady) i pewną niejasność interpretacyjną utworu (czy jest to rzeczywiście nawoływanie do podstępnej walki z zaborcą?). Te dwa aspekty razem sprawiają, że do dziś dzieło Mickiewicza budzi spore kontrowersje wśród badaczy literatury i czytelników oraz może wciąż wywoływać zachwyt. Bo mnie zachwyca.
9/10
O słynnym "Konradzie Wallenrodzie" Mickiewicza słyszałem wielokrotnie w zasadzie już od początku gimnazjum, ale od tego czasu żaden z moich licznych polonistów nigdy nie pokwapił się by bliżej i szerzej omówić tę powieść poetycką, więc w końcu postanowiłem sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi.
Okazuje się, że w moim osobistym odczuciu dzieło wieszcza plasuje się...
2021-02-09
2021-02-08
7/10
Jedno z najbardziej znanych opowiadań Edgara Allana Poe, a jednocześnie dla mnie jedno ze słabszych. Poe przede wszystkim buduje nastrój niesamowitości i atmosferę grozy kosztem fabuły i puenty. Poszczególne elementy opowiadania służą tylko temu jednemu celowi, przez co zakończenie ostatecznie, choć nagłe, jest rozczarowujące. Język amerykańskiego pisarza, w artystycznym i nieco staroświeckim tłumaczeniu Staffa, jest niezwykle piękny, ale to nie wystarcza. Daleko chociażby do "Czarnego kota", "Beczki Amontillado" czy "Maski Czerwonego Moru".
7/10
Jedno z najbardziej znanych opowiadań Edgara Allana Poe, a jednocześnie dla mnie jedno ze słabszych. Poe przede wszystkim buduje nastrój niesamowitości i atmosferę grozy kosztem fabuły i puenty. Poszczególne elementy opowiadania służą tylko temu jednemu celowi, przez co zakończenie ostatecznie, choć nagłe, jest rozczarowujące. Język amerykańskiego pisarza, w...
7,5/10
"Diable eliksiry" Hoffmanna powstały w wyniku inspiracji zarówno "Mnichem" Lewisa, jak i wizytą autora w klasztorze kapucynów w Bambergu, gdzie prawdopodobnie umieścił akcję powieści (miejscowość występuje wyłącznie pod inicjałem). Jest to, krótko mówiąc, prawdziwy romantyczny wór pełen występku, zbrodni, chuci, intryg, tajemnic, obłędu, egzaltacji, frenezji, szaleństwa i dewocji.
Początkowo powieść Hoffmanna zaczyna się bardzo spokojnie i już od pierwszych zdań można się oczarować subtelnie wyrafinowanym językiem autora. Szybko jednak sielankowe życie bohatera, którym jest kapucyn Medard, przemienia się w istny gotycki koszmar - razem z nim zostaniemy wplątani w sieć nie tyle co nieprawdopodobnych, co wprost niedorzecznych intryg i powiązań rodzinnych. Fabuła jest tak skomplikowana, że aby zrozumieć ją w pełni, trzeba by wypisać wszystkie postaci, a następnie rozrysować. Na szczęście niektóre elementy historii są powtarzane kilkukrotnie, dzięki temu główny jej sens można załapać i bez tego. Ponadto być może to pierwsza powieść psychologiczna we współczesnym rozumieniu, poprzez wątek sobowtóra traktująca o rozpadzie osobowości, gdyż sam Medard kilkukrotnie uznaje się w swojej narracji za Wiktoryna, a Wiktoryn podaje się za Medarda.
To co mnie jednak najbardziej zainteresowało w "Diablich eliksirach" to atmosfera, nie będąca wyłącznie gotycką rodem z czarnego romantyzmu, ale wręcz kafkowskiego zagubienia i paranoi. Buduje to nie tylko fabularna zawiłość, ale też sam język, nienaturalne długie monologi oraz ilość absurdu i elementy nadprzyrodzone ocierające się wręcz o prawdziwy, współczesny surrealizm. Wydaje się więc, że słynny Kafka czerpał po prostu z dorobku literatury niemieckiego romantyzmu, bo rodowód jego atmosfery w "Procesie" czy "Zamku" upatruję także w nowelach Kleista czy dramatach Goethego. Świadczy to przede wszystkim o pewnej wspólnocie, która łączy literatów w obrębie jednego języka i narodu, pozwalająca wyodrębnić elementy i cechy powtarzające się w dziełach jednej kultury. W wypadku literatury niemieckiej byłby ten pewien absurd, pomieszanie z poplątaniem i ta niepokojąca niepewność.
Gdy w czasie czytania drugiego rozdziału zrozumiałem, z jaką książką będę miał do czynienia (czyli nie tylko z wariacją na temat "Mnicha" Lewisa i zwykłą opowiastką grozy), byłem bliski zupełnego zachwytu. Jednak im bardziej zbliżałem się do końca, tym moja fascynacja zaczęła zanikać. Czegoś mi zabrakło w "Diablich eliksirach" i ostatecznie nie wiem, jak ją należy rozumieć. Nie jest to raczej krytyka na dewocyjny katolicyzm (czym była powieść Lewisa), gdyż przez literacki styl przebija raczej fascynacja i uznanie Hoffmanna dla ludzi prowadzących klasztorne życie. Oczywistym jest temat schizofrenii i rozpadu osobowości, bardzo ciekawie ujęty jak na czas powstania utworu, ale nie na tyle odkrywczy, by skłonić do głębszych przemyśleń. Podejrzewam też, że po pewnym czasie, treść "Diablich eliksirów" zupełnie mi się zatrze w pamięci. Niemniej powieść polecam wszystkim, którzy czytają nie tylko dla przyjemności i chcą w czasie czytania głowić się "o co tu właściwie chodzi".
7,5/10
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Diable eliksiry" Hoffmanna powstały w wyniku inspiracji zarówno "Mnichem" Lewisa, jak i wizytą autora w klasztorze kapucynów w Bambergu, gdzie prawdopodobnie umieścił akcję powieści (miejscowość występuje wyłącznie pod inicjałem). Jest to, krótko mówiąc, prawdziwy romantyczny wór pełen występku, zbrodni, chuci, intryg, tajemnic, obłędu, egzaltacji, frenezji,...