rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jak w tytule, lecz usunęłabym słowo "mężczyzna". Bo jeśli to kobieta pali w piecu, rąbie drewno i je układa do wyschnięcia, to ten poradnik jest również dla niej. Lektura obowiązkowa, do wielokrotnego czytania i wzbogacania wiedzy.

Jak w tytule, lecz usunęłabym słowo "mężczyzna". Bo jeśli to kobieta pali w piecu, rąbie drewno i je układa do wyschnięcia, to ten poradnik jest również dla niej. Lektura obowiązkowa, do wielokrotnego czytania i wzbogacania wiedzy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

O czym są "Kryształowi", wiadomo z opisu. Od siebie dodam, że bohaterowie zostali naprawdę fajnie sportretowani (i dobrani: oprócz męskich twardzieli jest i kobieta, równie twarda, pewna siebie i nieprzebierająca w słowach), fabuła zaś wciąga od strony pierwszej do ostatniej: jest dopracowana, dynamiczna, choć w znacznej mierze - ze względu na środowisko - brutalna i wulgarna zarówno na poziomie akcji, jak i języka.

I tu się na moment zatrzymam. Język. "Trochę" zbyt dosadny. O ile rozumiem ten zabieg przy dialogach (wiadomo, środowisko przestępcze językiem poetów nie mówi), o tyle narracja mogła się bez wielu kwiatków obejść. Niemniej, można przymknąć oko, bo sama akcja broni się nieźle.

BTW: To bardzo filmowa książka. Może ktoś się pokusi i przeniesie ją na ekran?

O czym są "Kryształowi", wiadomo z opisu. Od siebie dodam, że bohaterowie zostali naprawdę fajnie sportretowani (i dobrani: oprócz męskich twardzieli jest i kobieta, równie twarda, pewna siebie i nieprzebierająca w słowach), fabuła zaś wciąga od strony pierwszej do ostatniej: jest dopracowana, dynamiczna, choć w znacznej mierze - ze względu na środowisko - brutalna i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rekin i baran. Życie w cieniu islandzkich wulkanów Adam Biernat, Marta Biernat
Ocena 4,9
Rekin i baran.... Adam Biernat, Marta...

Na półkach: ,

Poetycki język, jakim pisana jest ta książka, z początku trochę razi, z czasem jednak okazuje się, że do tak baśniowego kraju jak Islandia pasuje on jak najbardziej.

Poetycki język, jakim pisana jest ta książka, z początku trochę razi, z czasem jednak okazuje się, że do tak baśniowego kraju jak Islandia pasuje on jak najbardziej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciepła, wzruszająca opowieść o przemijaniu i przekazywaniu wspomnień, o realizowaniu się i poświęcaniu, o radości i poczuciu straty. O walce o własne marzenia, ale też o poświęcaniu ich, gdy wymaga tego sytuacja. O byciu silnym, mimo wszystko.

Ciepła, wzruszająca opowieść o przemijaniu i przekazywaniu wspomnień, o realizowaniu się i poświęcaniu, o radości i poczuciu straty. O walce o własne marzenia, ale też o poświęcaniu ich, gdy wymaga tego sytuacja. O byciu silnym, mimo wszystko.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspomnienia Anny Lerke - Polki, która z winy polityki Hitlera znalazła się wraz z rodziną w obozie pracy (i patrzyła, jak jej bliscy umierają), a za sprawą Ewy Braun (jego życiowej partnerki, a tuż przed śmiercią również żony) stała się jej osobistą służącą i powiernicą. Towarzyszyła jej aż do śmierci, lecz dopiero pod koniec własnego, długiego życia odważyła się komukolwiek o tym opowiedzieć.

Interesująca książka. Osobista, pisana prostym językiem, pozwalająca spojrzeć na życie Ewy Braun (i Adolfa Hitlera) z niecodziennej perspektywy.

Wspomnienia Anny Lerke - Polki, która z winy polityki Hitlera znalazła się wraz z rodziną w obozie pracy (i patrzyła, jak jej bliscy umierają), a za sprawą Ewy Braun (jego życiowej partnerki, a tuż przed śmiercią również żony) stała się jej osobistą służącą i powiernicą. Towarzyszyła jej aż do śmierci, lecz dopiero pod koniec własnego, długiego życia odważyła się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyrywek z bogatej biografii pisarza, obejmujący lata 1935 – 1961. Momentami czyta się trudno, być może ze względu na ilość cytatów wtrącanych w tok narracji, jednak ostatecznie "Towarzysz Hemingway" okazuje się bardzo dobrą, dającą do myślenia lekturą. Nie da się ukryć, że głównie dla miłośników pisarza lub czasów, w których żył.

Wyrywek z bogatej biografii pisarza, obejmujący lata 1935 – 1961. Momentami czyta się trudno, być może ze względu na ilość cytatów wtrącanych w tok narracji, jednak ostatecznie "Towarzysz Hemingway" okazuje się bardzo dobrą, dającą do myślenia lekturą. Nie da się ukryć, że głównie dla miłośników pisarza lub czasów, w których żył.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść przeczytana i wraca na półkę. Sprawa kryminalna, trzeba przyznać, dość przewidywalna, zarówno ta główna, dotycząca zniknięcia dziewczynek, jak i ta w tle, skupiona wokół komisarza Andersa Knutasa, a jednak książka czyta się dobrze. Do tego dochodzi osobliwy klimat Gotlandii, na której rozgrywa się akcja.

Proza Mari Jungstedt wciąga. Językiem, spokojną narracją, sylwetkami bohaterów. Za to ją lubię.

Powieść przeczytana i wraca na półkę. Sprawa kryminalna, trzeba przyznać, dość przewidywalna, zarówno ta główna, dotycząca zniknięcia dziewczynek, jak i ta w tle, skupiona wokół komisarza Andersa Knutasa, a jednak książka czyta się dobrze. Do tego dochodzi osobliwy klimat Gotlandii, na której rozgrywa się akcja.

Proza Mari Jungstedt wciąga. Językiem, spokojną narracją,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wspaniała książka, choć jednocześnie bardzo ciężka. Ze względu na temat, na świadomość, że pewne historie po prostu nie mają happy endu, bez względu na to, ile sił włożyli w walkę jej bohaterowie.
*
"Dwie siostry" dają do myślenia. O religii i jej wpływie na człowieka. O tolerancji i jej braku. O samotności. O tym, że czasem patrzymy, a nie widzimy, gdy dzieje się coś złego. "Człowiek nie budzi się pewnego dnia jako ekstremista, tylko stopniowo zmierza w tym kierunku", pisze Åsne Seierstad. Ayan i Leila, wychowane w Norwegii Somalijki, uciekają do Syrii, wybierają życie w Państwie Islamskim. Wierzą, że ich wybór jest słuszny. Że dżihad jest słuszny. I nie są w tym przekonaniu odosobnione. Co stoi za tak nagłym religijnym przebudzeniem? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Ale warto jej szukać.

Wspaniała książka, choć jednocześnie bardzo ciężka. Ze względu na temat, na świadomość, że pewne historie po prostu nie mają happy endu, bez względu na to, ile sił włożyli w walkę jej bohaterowie.
*
"Dwie siostry" dają do myślenia. O religii i jej wpływie na człowieka. O tolerancji i jej braku. O samotności. O tym, że czasem patrzymy, a nie widzimy, gdy dzieje się coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam, jednakże w polskiej wersji językowej widzę niedokładność tłumaczenia, pomijanie pewnych szczegółów.

Uwielbiam, jednakże w polskiej wersji językowej widzę niedokładność tłumaczenia, pomijanie pewnych szczegółów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Może nie jest to "najlepsza książka o Ameryce", ale z pewnością jest bardzo dobra. Koncentruje się na konkretnej warstwie społeczeństwa, na mieszkańcach Pasa Rdzy, na ich historii, nawykach, swoistym kodeksie honorowym, obawach, nadziejach i perspektywach, a wszystko to na przykładzie jednej (szeroko rozumianej) rodziny i ich znajomych. Wspaniała biografia. Rewelacyjny, osobisty portret społeczeństwa amerykańskiego z regionu Appalachów. Daje do myślenia.

Może nie jest to "najlepsza książka o Ameryce", ale z pewnością jest bardzo dobra. Koncentruje się na konkretnej warstwie społeczeństwa, na mieszkańcach Pasa Rdzy, na ich historii, nawykach, swoistym kodeksie honorowym, obawach, nadziejach i perspektywach, a wszystko to na przykładzie jednej (szeroko rozumianej) rodziny i ich znajomych. Wspaniała biografia. Rewelacyjny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo przyjemna i bogata w treść lektura. Hiszpania została potraktowana tu przekrojowo; trochę historii, trochę kultury i spojrzenia socjologicznego, sporty narodowe (piłka nożna, corrida), kuchnia, polityka, język. Zabrakło może tylko kilku akapitów na temat flory i fauny Półwyspu Iberyjskiego. Jak dla mnie odrobinę też za dużo danych statystycznych, chwilami utrudniają czytanie. Ale ogólnie to jedna z tych książek, do których warto wracać.

Bardzo przyjemna i bogata w treść lektura. Hiszpania została potraktowana tu przekrojowo; trochę historii, trochę kultury i spojrzenia socjologicznego, sporty narodowe (piłka nożna, corrida), kuchnia, polityka, język. Zabrakło może tylko kilku akapitów na temat flory i fauny Półwyspu Iberyjskiego. Jak dla mnie odrobinę też za dużo danych statystycznych, chwilami utrudniają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na książkę był: zbrodnia podczas Fashion Week w Londynie, dociekliwa dziennikarka śledcza, jej życie zawodowe przeplatane migawkami z życia osobistego, intrygujący "bad boy" i dobry glina. Zerknięcie za kurtynę nie tylko świata mody, ale też pracy współczesnego dziennikarza. A jednak coś poszło nie tak. Powieści zabrakło płynności, autentyczności. Przez większość czasu miałam wrażenie, że czytam sprawozdanie. Szkoda. Niewielkie napięcie pojawiło się pod koniec, ale to za mało, bym miała uznać powieść za dobrą. Czy sięgnę po kolejną część? Nie wiem. Jeśli tak, to tylko dla owego "bad boya", Liama - w gruncie rzeczy jedynego naprawdę intrygującego tu bohatera.

Pomysł na książkę był: zbrodnia podczas Fashion Week w Londynie, dociekliwa dziennikarka śledcza, jej życie zawodowe przeplatane migawkami z życia osobistego, intrygujący "bad boy" i dobry glina. Zerknięcie za kurtynę nie tylko świata mody, ale też pracy współczesnego dziennikarza. A jednak coś poszło nie tak. Powieści zabrakło płynności, autentyczności. Przez większość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy jako turyści mamy prawo do wszystkiego, co wcześniej należało do innych, często odkupywane za bezcen? Czy oferty all inclusive to uczciwy biznes? Czy będąc gościem na czyjejś ziemi, mamy prawo wymagać, nie dając nic od siebie? Takie pytania można sobie zadawać podczas lektury "Zawiedzionych nadziei" Mari Jungstedt.

Kilka lat temu sięgnęłam po kryminał Jungstedt i nie przekonał mnie. Po lekturze najnowszego, drugiego z cyklu kanaryjskiego, daję autorce szansę, zachwyciła mnie. Może intryga jest z tych przewidywalnych, może mordercę, czytając wnikliwie, da się odkryć, zanim zrobią to policjanci czy dziennikarka, ale intryga to nie wszystko. Powieść daje do myślenia i to jest ważniejsze. Czekam na kolejną część.

Czy jako turyści mamy prawo do wszystkiego, co wcześniej należało do innych, często odkupywane za bezcen? Czy oferty all inclusive to uczciwy biznes? Czy będąc gościem na czyjejś ziemi, mamy prawo wymagać, nie dając nic od siebie? Takie pytania można sobie zadawać podczas lektury "Zawiedzionych nadziei" Mari Jungstedt.

Kilka lat temu sięgnęłam po kryminał Jungstedt i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, od której trudno się oderwać. Wspaniała narracja, ciekawie dobrane fakty, składające się na wielowarstwowy obraz roku 1947 w Europie i Ameryce. Kiedy naprawdę kończy się wojna? W chwili pokonania wojsk? Podpisania traktatu? Czy wojna kiedykolwiek się kończy w głowach tych, którzy jej doświadczyli? Proza Asbrink zachęca, by się nad tym zastanowić.

Książka, od której trudno się oderwać. Wspaniała narracja, ciekawie dobrane fakty, składające się na wielowarstwowy obraz roku 1947 w Europie i Ameryce. Kiedy naprawdę kończy się wojna? W chwili pokonania wojsk? Podpisania traktatu? Czy wojna kiedykolwiek się kończy w głowach tych, którzy jej doświadczyli? Proza Asbrink zachęca, by się nad tym zastanowić.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Żeby wywołać w odbiorcy niepokój i strach, nie potrzeba wizualizować mu zbrodni. Koneserzy kina o tym wiedzą i z nostalgią wracają do czarno-białych filmów grozy, w których często na pozór nic się nie działo, a jednak sposób prowadzenia narracji, uzupełniony odpowiednią muzyką, trzymał w napięciu do ostatniego kadru. Współcześni twórcy filmowi i autorzy kryminałów zwyczajnie o tym zapominają. Tymczasem to, czego naprawdę się boimy, to nie to, co nasze oczy widzą, lecz to, czego nie widać i czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

"Kobieta w oknie" A. J. Finna to niemal ukłon w stronę dawnych mistrzów. Jest napięcie. Jest bohaterka przekonana o tym, że widziała scenę morderstwa na sąsiadce. Jednocześnie ma tak wiele własnych problemów, że jej wiarygodność jest znikoma. I nawet gdy już myślimy, że sprawa rozwiązana, za chwilę napięcie wraca, bawiąc się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Wysmakowana powieść z dreszczykiem. Świeżość wśród thrillerów ostatnich lat. Mnie zachwyciła.

Żeby wywołać w odbiorcy niepokój i strach, nie potrzeba wizualizować mu zbrodni. Koneserzy kina o tym wiedzą i z nostalgią wracają do czarno-białych filmów grozy, w których często na pozór nic się nie działo, a jednak sposób prowadzenia narracji, uzupełniony odpowiednią muzyką, trzymał w napięciu do ostatniego kadru. Współcześni twórcy filmowi i autorzy kryminałów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Pani MacDonald powiedziała, że jeśli nie będziemy wiedzieli, co napisać, powinniśmy po prostu pomyśleć o trzech rzeczach, które uczciwie moglibyśmy o sobie powiedzieć. Mówi, że każdy jest w stanie wymyślić trzy rzeczy i że uczciwość wobec siebie jest ważniejsza niż uczciwość wobec innych".

TERAZ
Jest drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, rok 2016. Amber znajduje się w szpitalu w stanie śpiączki. Jej ciało leży podłączone do aparatury, całkowicie zdane na innych ludzi, podczas gdy jej świadomość próbuje przypomnieć sobie, co się stało i dlaczego tu jest. Przydarzyło się jej coś złego; miała wypadek samochodowy i jest pewna, że nie był on dziełem przypadku. Kto chciał ją zabić? Jej mąż? Więc dlaczego przy nim czuje się bezpieczniej niż przy własnej siostrze? Wydaje się jej, że mąż i siostra mają romans - ale czy tak jest? Amber pewna jest tylko trzech rzeczy: tego, jak się nazywa, że jest w śpiączce i że mąż już jej nie kocha.

WTEDY
Tydzień przed wypadkiem. Amber pracuje w stacji radiowej, wraz z Madeline prowadzi program "Poranna kawa". Można powiedzieć, że Madeline i ten program to jedno i to samo. Jest jego głosem od lat. Słuchacze ją uwielbiają, choć znają tylko takie jej oblicze, jakie ona sama im pokazuje. W rzeczywistości gardzi większością ludzi. Amber otrzymuje od przełożonego informację, że albo postara się dogadać z Madeline, albo będzie musiała poszukać nowej pracy. Wraz z przyjaciółką Jo obmyśla plan działania, który z etyką i empatią niewiele ma wspólnego.

Dwie płaszczyzny narracji. Gdy już jako tako zaczynamy się orientować w opowieści/wspomnieniach Amber, pojawia się trzecia płaszczyzna:

PRZEDTEM
Listopad, rok 1991. Niespełna dziesięcioletnia dziewczynka, zgodnie z życzeniem nauczycielki, pani MacDonald, zaczyna pisać dziennik. Wydarzenia z tego okresu, z tej płaszczyzny narracji, przedstawione są w postaci wpisów z jej dziennika. Dziewczynka często się przeprowadzała, z różnych powodów. Teraz mieszka z rodzicami w domu babci. W szkole zawiera znajomość z Taylor, której nikt za bardzo nie lubi. Początkowo nie jest przekonana do tej znajomości, z czasem jednak przyjaciółka staje się dla niej najważniejsza na świecie. To ogromna zmiana. Bo nasza narratorka, trzeba zauważyć, do tej pory pewna była w życiu trzech rzeczy: że ma prawie dziesięć lat, że nie ma żadnych przyjaciół i że rodzice jej nie kochają.

Te trzy płaszczyzny narracji przeplatają się, mieszając zapiski z dziennika z powracającymi skrawkami wspomnień Amber. Co się wydarzyło w dawnej przeszłości? Co ma to ma wspólnego z teraźniejszością? Kto chce zabić Amber? Gdy już wydaje nam się, że zaczynamy wszystko rozumieć, że kolejne elementy układanki zaczynają się idealnie układać, nagle dowiadujemy się czegoś, co kompletnie nas dezorientuje i zmusza do spojrzenia na całą historię raz jeszcze, z zupełnie innej perspektywy. Bo cały czas musimy pamiętać, że Amber... czasami kłamie.

Powieść Alice Feeney zachęca czytelnika do zastanowienia się nad tym, w jakim stopniu nasze dzieciństwo wpływa na całe nasze życie. Czy zło, którego się dopuszczamy, jest w nas samych, czy może jest pochodną naszych doświadczeń, strachu, przywiązania i lęku przed (ponowną) samotnością? Świat osoby, która kłamie, pozbawiony jest jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegoś, co byłoby zupełnie pewne: wszystko, co ona myśli, mówi i robi jest tak samo prawdziwe, jak i fałszywe, zależy bowiem wyłącznie od tego, w co odbiorca chce wierzyć.

"Czasami kłamię" trzyma w napięciu od pierwszej strony aż po ostatnią. W rezultacie, kończąc czytać, długo jeszcze siedzimy z książką w ręku, układając elementy historii wciąż od nowa i próbując zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło. Kto komu zniszczył życie? Kto kogo chciał zabić? Ktoś bardzo skrupulatnie zaplanował kolejne działania i był konsekwentny w tym, co robi. Pytanie: kto? Bardzo przewrotna historia. I bardzo dobra.

"Pani MacDonald powiedziała, że jeśli nie będziemy wiedzieli, co napisać, powinniśmy po prostu pomyśleć o trzech rzeczach, które uczciwie moglibyśmy o sobie powiedzieć. Mówi, że każdy jest w stanie wymyślić trzy rzeczy i że uczciwość wobec siebie jest ważniejsza niż uczciwość wobec innych".

TERAZ
Jest drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, rok 2016. Amber znajduje się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja powieści skomplikowana nie jest: główny bohater, Massimo Tiberi, prowadzi bar; wprawdzie interesowała go sztuka klasyczna i w liceum kształcił się w tym kierunku, ale po śmierci ojca bez żadnego słowa przejął bar na Zatybrzu i od tamtej pory nie opuścił ani jednego dnia pracy. Z całą pewnością Massimo lubi swoją pracę. Lubi też swoich stałych klientów, niby czasami irytujących, a jednak bliskich. Każda z osób, z którymi spotyka się Massimo, definiowana jest przez niego (tudzież przez narratora) poprzez zamawianą kawę. Historia zaczyna się w dniu pogrzebu pani Marii, a niewiele później w życiu Massimo pojawia się zielonooka Francuzka Geneviève, która zamiast kawy zamawia u niego… czarną herbatę z różą. Zdarzenie to, z pozoru nic nie znaczące, staje się katalizatorem kolejnych wydarzeń, niekoniecznie przyjemnych i miłych w skutkach. Na domiar złego Massiomo się zakochuje. Zdobyć dziewczynę, mimo że wzajemny brak znajomości języka jest przeszkodą najmniejszą? Odpuścić sobie? Porzucić bezpieczną rutynę i dać się ponieść? A co, jeśli człowiek się sparzy?

„Pierwsza kawa o poranku” jest powieścią lekką i przyjemną, nie znaczy to jednak, że nie podejmuje się w niej tematów trudnych. Wręcz przeciwnie. Z początku zadziwia nas liścik zostawiony przez „M.” – wyraźnie wskazuje, jakby happy endu miało nie być, jakby coś się stało złego, o czym właśnie się nas informuje, a z lektury całej powieści mamy się dowiedzieć tylko, jak do tego doszło. Również figura narratora kładzie drobny cień na pozornie trywialnej historii, wie on bowiem wszystko i o wszystkich z wyjątkiem Geneviéve. Zabieg ten jest bardzo widoczny.

Czym dla mnie jest książka Galdino? Opowieścią o mieszkańcach Zatybrza, delikatną próbą uchwycenia ich charakteru. Opowieścią o Wiecznym Mieście, w którym niewidzialną nicią teraźniejszość łączy się z tym, co było dawno temu, z wiekami przeszłymi. Opowieścią o sile międzyludzkich więzów i obietnicy. Wreszcie, jest opowieścią o chwytaniu tu i teraz, bo w przeciwnym razie pozostanie żal nie po tym, co się zrobiło, ale czego się nie odważyło zrobić.

Akcja powieści skomplikowana nie jest: główny bohater, Massimo Tiberi, prowadzi bar; wprawdzie interesowała go sztuka klasyczna i w liceum kształcił się w tym kierunku, ale po śmierci ojca bez żadnego słowa przejął bar na Zatybrzu i od tamtej pory nie opuścił ani jednego dnia pracy. Z całą pewnością Massimo lubi swoją pracę. Lubi też swoich stałych klientów, niby czasami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak zaznacza we wstępie sama autorka, książka ta jest zbiorem esejów w większości już publikowanych, wybranych z wcześniejszych tomów gawęd o sztuce. W swych tekstach, poprzedzonych z reguły krótkim wprowadzeniem i uzupełnionych barwnymi ilustracjami, Fabiani, przytaczając szereg anegdot i interesujących faktów, snuje opowieści o malarzach, architektach i rzeźbiarzach, których dzieła na trwałe zapisały się w historii sztuki, a także o tych twórcach, którzy z różnych powodów dopiero są odkrywani (jak Elisabetta Sirani, włoska malarka z XVI wieku). Autorka zachowuje przy tym chronologię, zaczynając swe opowieści od zespołu mozaik z Rawenny z czasów świetności cesarstwa bizantyńskiego (VI wiek), a kończąc na… genialnym fałszerzu dzieł Vermeera z wieku XX. Najwięcej miejsca poświęcono w tym zbiorze sztuce włoskiej, nieco mniej – holenderskiej, a w dalszej kolejności francuskiej, hiszpańskiej i niemieckiej. Trochę szkoda, że sztuka europejska okrojona została do zaledwie pięciu krajów (osobiście chętnie przyjrzałabym się malarstwu skandynawskiemu), z drugiej strony, biorąc pod uwagę wkład w rozwój sztuki, taki wybór wydaje się być w pełni uzasadniony.

Jak zaznacza we wstępie sama autorka, książka ta jest zbiorem esejów w większości już publikowanych, wybranych z wcześniejszych tomów gawęd o sztuce. W swych tekstach, poprzedzonych z reguły krótkim wprowadzeniem i uzupełnionych barwnymi ilustracjami, Fabiani, przytaczając szereg anegdot i interesujących faktów, snuje opowieści o malarzach, architektach i rzeźbiarzach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakkolwiek Sosekiego uwielbiam, a jego zbiór "Jestem kotem" należy do moich nielicznych ulubionych książek, to nie jestem w stanie dać powieści "Światło i mrok" więcej niż pięć gwiazdek. Oceniając, a nawet czytając, musiałam silnie rozdzielać treść od zapisu, bowiem polskie tłumaczenie jest zwyczajnie kiepskie - toporne, nie zwracające uwagi na szyk w polskim zdaniu, na styl, niemal surowe (czytając, ma się wrażenie, że tłumacz przełożył japoński słowo w słowo na polski i zapomniał całość zredagować, dopracować, poprawić, a i korektorzy jakby przysnęli podczas pracy). Powieść sama w sobie jest interesująca, mocno osadzona w realiach Japonii początku XX wieku, w problemach jej mieszkańców, którzy zaledwie kilka dekad wcześniej otworzyli się na Zachód, w przyspieszonym tempie przechodząc od państwa feudalnego w państwo wysoko rozwinięte technologicznie. Problemy kategorii tradycja vs nowoczesność są tu bardzo widoczne, szczególnie w kontekście pracy, małżeństwa, roli jednostki w społeczeństwie i wzajemnych powinności. Krytycy są zgodni, że to jedna z najlepszych japońskich powieści swego czasu, zdaję sobie jednak sprawę, że skoro przekład jest zły, wielu czytelników znudzi się nią i zniecierpliwi po zaledwie kilku(-nastu?) stronach. Szkoda.

Jakkolwiek Sosekiego uwielbiam, a jego zbiór "Jestem kotem" należy do moich nielicznych ulubionych książek, to nie jestem w stanie dać powieści "Światło i mrok" więcej niż pięć gwiazdek. Oceniając, a nawet czytając, musiałam silnie rozdzielać treść od zapisu, bowiem polskie tłumaczenie jest zwyczajnie kiepskie - toporne, nie zwracające uwagi na szyk w polskim zdaniu, na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Coś mnie w tych historiach zmęczyło. Miałam wrażenie, że naprawdę walczę o Birkę, z siekierą w dłoni, między trupami ścierających się ze sobą wojsk, a później płynę na statku Erika Erikssona do królestwa Leonu, nie o wiarę ichniejszą walczyć, lecz o złoto, albo z Asgotem Czerwoną Tarczą odkrywam wybrzeża obecnej Kanady. Płynęłam z nimi długo i miałam wrażenie, że podróż nigdy się nie skończy. Postacie, które zdążyłam polubić, znikały, by ustąpić miejsca innym, a ja czułam się tym lekko poirytowana. Lecz gdy swą podróż skończyłam, uświadomiłam sobie, że - paradoksalnie - ja chcę płynąć z nimi dalej. W kolejny tom, w kolejną przygodę, w kolejną opowieść, która z męczącej i niebezpiecznej zamienia się ostatecznie w pieśń o bohaterach, której ma się ochotę słuchać przy ognisku.

Coś mnie w tych historiach zmęczyło. Miałam wrażenie, że naprawdę walczę o Birkę, z siekierą w dłoni, między trupami ścierających się ze sobą wojsk, a później płynę na statku Erika Erikssona do królestwa Leonu, nie o wiarę ichniejszą walczyć, lecz o złoto, albo z Asgotem Czerwoną Tarczą odkrywam wybrzeża obecnej Kanady. Płynęłam z nimi długo i miałam wrażenie, że podróż...

więcej Pokaż mimo to