-
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński3 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
Biblioteczka
2022-09-11
2022-09-04
Tą książką (11 tytułem Kinga przeczytanym przeze mnie), kończę na razie przygodę z twórczością Stephena, kończę przynajmniej jeśli idzie o rok 2022.
Powieść „Dallas 63” świadomie zostawiłem sobie na sam koniec, na tzw. deser, powód i decyzja podjęta na podstawie tegoż powodu są dość prozaiczne i banalne...wysoka ocena na Lubimyczytać.pl wynosząca aż 8,2, co przy ponad 9 tysiącach opinii jest wynikiem dość miarodajnym- zważywszy ilość głosów... cóż deser taki sobie, przede wszystkim- gdyby podstawić pod każdą ze stron wagę w gramach byłoby tych gramów aż 857, jak na deser to naprawdę dużo, można się przy nim nieźle napocić, aby go wchłonąć, tak też było w moim przypadku- wchłaniałem, wchłaniałem i pochłonąć nie mogłem, wreszcie po wielu trudach i dwóch tygodniach czułem się jak wąż pochłaniający zbyt dużą ofiarę.
Rozwlekła ta powieść niemiłosiernie, może gdyby ją odchudzić o jakieś 500!!! stron, czytanie nie byłoby takie nużące, bo pomysł na powieść to autor miał, może nie najwyższych lotów, ale dość ciekawy, postać głównego bohatera nieco zbyt podobna do postaci głównych bohaterów innych powieści Kinga- tym bardziej odczuwalny jest ten element podobieństwa postaci głównych bohaterów, w przypadku gdy czyta się 11 książek Kinga po kolei, odnosi się wrażenie, że to te same osoby wypożyczone do różnych powieści tak jak w czeskich filmach z lat 70 tych- w każdym ta sama ekipa aktorów.
Innym czynnikiem in minus, poza opasłością i miejscami ospałością powieści oraz mało zindywidualizowaną osobowością głównego bohatera jest zakończenie- tradycyjnie w większości powieści Kinga nijakie, pisane mam wrażenie na szybko i jakby przez inną osobę, w stylu: ot skończmy to i miejmy już za sobą, czekają na napisanie następne powieści z nauczycielem języka angielskiego w roli głównej.
Pomimo wielu dość krytycznych słów z mojej strony pod adresem „Dallas 63” nie mogę powiedzieć, że to powieść kiepska, co to- to nie, aż tak źle nie jest, ale na pewno nie jest to książka, z pierwszej trójki tych najlepszych książek Kinga, które miałem przyjemność przeczytać, wśród 11 przeczytanych pozycji tego autora umieściłbym ją na miejscu dziewiątym, no może na ósmym przy odrobinie dobrej woli.
Jeśli macie naprawdę napięty plan i stosy zaplanowanych do przeczytania książek grożące zawaleniem się, to śmiało możecie odłożyć „Dallas 63” na spód stosiku- traktując tę książkę ze względu na pokaźne rozmiary jako stabilną podkładkę pod inne ciekawsze pozycje.
Tą książką (11 tytułem Kinga przeczytanym przeze mnie), kończę na razie przygodę z twórczością Stephena, kończę przynajmniej jeśli idzie o rok 2022.
Powieść „Dallas 63” świadomie zostawiłem sobie na sam koniec, na tzw. deser, powód i decyzja podjęta na podstawie tegoż powodu są dość prozaiczne i banalne...wysoka ocena na Lubimyczytać.pl wynosząca aż 8,2, co przy ponad 9...
2022-07-14
Zdecydowanie jedna z najbardziej znanych powieści Stephena Kinga, ale czy najlepsza to już kwestia gustu, dla mnie osobiście jest to pozycja, którą z pewnością zaliczyć trzeba do tych ponadprzeciętnych w kategorii horror, lecz nie szczytowych osiągnięć Kinga.
Akcja jak to u niekwestionowanego króla horroru S Kinga mknie z zawrotną szybkością, bohaterowie zmieniają się ze strony na stronę, dialogi prowadzone bardzo sprawnie, klimat utrzymany odpowiedni...tylko (no właśnie ...tylko...), że nieco to wszystko delikatnie rzecz ujmując nieco naciągane, oczywiście zdaję sobie sprawę, że to King i w jego powieściach nie ma się co spodziewać wydarzeń opartych na faktach, czy też mających choćby cień prawdopodobieństwa wystąpienia takowych wydarzeń w rzeczywistości (w odniesieniu do powieści przeze mnie przeczytanych), ale jest kilka miejsc, co do których można było, by się przyczepić.
Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić, aby tak wielu jednocześnie było przeciw jednemu.
Tak jak z pewnością wszyscy, którzy chodzili kiedykolwiek do jakiejkolwiek szkoły, tak i ja pamiętam sytuacje dokuczania komuś z jakiegoś powodu, ale żeby wszyscy łącznie z nauczycielami, to jakoś dziwne mi się to wydaje, choć z drugiej strony ponoć, jeśli coś może się wydarzyć- to się wydarzy, a przy takiej liczbie szkół wszystko jest możliwe zwłaszcza w USA, gdzie od czasu do czasu w szkołach trup ściele się gęsto a co dopiero dokuczanie na skalę masową.
Podczas czytania zastanawiałem się- co ja bym zrobił, będąc w sytuacji Carrie. Co prawda ja w sytuacjach ekstremalnie dokuczliwych stosowałem prawo pięści, a nie jakieś telekinezyjne hocki-klocki i zawsze skutkowało, ale gdyby tak do tego trochę mocy nadprzyrodzonych mogłoby być zabawnie, poza oczywiście wyrządzeniem komukolwiek jakiejkolwiek krzywdy na trwałe.
Tak czy inaczej, książka a właściwie książeczka (jak na standardy objętościowe dotyczące twórczości S. Kinga) bardzo dobra, co prawda nie arcydzieło, z którego wyciągniemy motto na resztę życia, ale na pewno godna przeczytania i zapewniająca moc ciekawych wrażeń. Polecam.
Zdecydowanie jedna z najbardziej znanych powieści Stephena Kinga, ale czy najlepsza to już kwestia gustu, dla mnie osobiście jest to pozycja, którą z pewnością zaliczyć trzeba do tych ponadprzeciętnych w kategorii horror, lecz nie szczytowych osiągnięć Kinga.
Akcja jak to u niekwestionowanego króla horroru S Kinga mknie z zawrotną szybkością, bohaterowie zmieniają się ze...
2022-07-07
Są książki, które potrafią człowiekiem zawładnąć bez reszty, do takich właśnie zaliczam „Smętarz dla zwierzaków ". Jest to trzecia (dopiero) książka S. Kinga, którą przeczytałem i trzecia, która została przeze mnie wchłonięta, nie sposób się od niej oderwać.
Fabuła powieści jest doskonała, narracja jak to u Kinga prowadzona perfekcyjnie, autor nie rozwleka nadmiernie poszczególnych wątków, nie dzieli włosa na czworo, a tym samym nie nuży czytelnika, no i ten klimat- na początku dość sielankowy, acz tajemniczy, w miarę czytania atmosfera powieści z każdą stroną robi się coraz gęściejsza, wyczuwalne jest jakieś napięcie pełne niedomówień, zapowiadające niezłe fajerwerki pod koniec, tak też jest w istocie, chociaż, prawdę mówiąc, to te „fajerwerki” właściwie zaczynają się już prawie od początku, tylko że ich intensywność wzrasta w tempie wykładniczym- wbijając czytelnika w fotel od pierwszej do ostatniej strony.
Książka powyższa nie zawiera jakiegoś większego przesłania wypełnionego głębszymi przemyśleniami filozoficzno-egzystencjalnymi, nie rozwodzi się nad „być albo nie być” rodzaju ludzkiego, jest raczej typem przerywnika od takich powieści, formą odpoczynku od skomplikowanych tematów cięższego kalibru i chwała pisarzowi za takie książki, pozwalające oderwać się od życia codziennego, będącego niejednokrotnie straszniejszym i bardziej przygnębiającym horrorem niż książki S. Kinga. Polecam.
Są książki, które potrafią człowiekiem zawładnąć bez reszty, do takich właśnie zaliczam „Smętarz dla zwierzaków ". Jest to trzecia (dopiero) książka S. Kinga, którą przeczytałem i trzecia, która została przeze mnie wchłonięta, nie sposób się od niej oderwać.
Fabuła powieści jest doskonała, narracja jak to u Kinga prowadzona perfekcyjnie, autor nie rozwleka nadmiernie...
2022-01-16
W trzecim tomie zatytułowanym „Dzieci Diuny” Frank Herbert- autor powieści wzniósł się na najwyższy poziom kunsztu pisarskiego, wykreował swoje światy po mistrzowsku, ubrał bohaterów w przymioty i cechy wprost nie do wyobrażenia dla przeciętnego czytelnika.
Akcja powieści w zasadzie rozpoczyna się ultra-dynamicznie, a potem z każdą stroną jest coraz ciekawiej, powieść nabiera impetu, zaczyna: dziwić, przerażać, zaskakiwać, nie pozwala przewidzieć przez czytelnika następujących po sobie przyszłych wydarzeń, tym samym pochłania obserwatora bez reszty niczym osobliwość (punkt lub linia, gdzie przyspieszenie grawitacyjne lub gęstość materii są nieskończone).
Wielowątkowa narracja prowadzona przez F.Herberta, ukazuje nam całe rzesze świetnie wykreowanych postaci, poruszających się niezwykle płynnie w wykreowanym przez autora świecie, są one przekonujące i nakreślone w sposób subtelny i wyrafinowany a mimo to wyrazisty.
Powieść zaskakuje wielością poruszanych aspektów filozoficzno- duchowych oraz głębią przemyśleń i wniosków z nich płynących, tym samym nie jest to proste czytadełko dla każdego i nie każdemu prawdopodobnie się spodoba, jeśli zaś padnie na podatny grunt i będzie czytane z uwagą przez w miarę wprawnego czytelnika, zaskoczy z pewnością swą głębią i mądrością i wyda obfity plon: zadowolenia, radości oraz satysfakcji.
Nie wiele jest książek przeze mnie przeczytanych z gatunku s-f, które zrobiłyby na mnie tak duże wrażenie, a staram się wybierać książki tylko te najlepsze i najwyżej oceniane przez krytyków, jak i zwykłych czytelników. Przeczytałem zaś tych książek z tego gatunku naprawdę wiele i muszę przyznać, że F. Herbert to wielki pisarz a czytanie jego dzieł to ogromna przyjemność. Polecam.
W trzecim tomie zatytułowanym „Dzieci Diuny” Frank Herbert- autor powieści wzniósł się na najwyższy poziom kunsztu pisarskiego, wykreował swoje światy po mistrzowsku, ubrał bohaterów w przymioty i cechy wprost nie do wyobrażenia dla przeciętnego czytelnika.
Akcja powieści w zasadzie rozpoczyna się ultra-dynamicznie, a potem z każdą stroną jest coraz ciekawiej, powieść...
2022-12-31
Ilja Jefimowicz Riepin bez wątpienia mistrz realizmu, malarz obdarzony niezwykłym talentem, twórca doskonale operujący barwą i światłem. Studiując powyższy album- nieodparcie przychodziła mi na myśl twórczość innego wielkiego mistrza realizmu, a mianowicie Rembrandta, twórcy również doskonale operującego światłem i barwą.
Album powyższy zakupiłem przed kilku laty, a głównym motywem tegoż przedsięwzięcia było nie tyle nazwisko malarza, któremu ten album jest poświęcony, ile nazwisko twórcy tegoż albumu Josifa Brodskiego, jednego z bardziej cenionych przeze mnie pisarzy i właśnie dzięki Brodskiemu odkryłem geniusz i wielkość Riepina, artysty kompletnego, którego dzieła zniewalają, są jak niewidzialna siła, od której nie można się oderwać a na poparcie moich słów: wbijcie sobie w wyszukiwarkę grafiki nazwisko Riepin i przekonajcie się naocznie o słuszności moich słów wynoszących Riepina na piedestał pośród największych malarzy wszechczasów.
Oto dwa cytaty wiele mówiące o Ilji Jefimowiczu Riepinie jako człowieku i artyście:
„Wystarczyło zobaczyć go obok jakiegoś drugorzędnego pisarza, muzyka, aktora, aby zrozumieć, jak wielkie było jego pragnienie nadmiernego zachwycania się ludźmi: »to genialny muzyk«, »to genialna osobowość«. Wydaje się, że nie miał dnia w swym życiu, ażeby nie mianować geniuszem kogoś ze swego otoczenia”.
„Kiedy się wchodziło w ten ciemny, ciasny, niski pokój, który się znajdował nad pracownią, zawsze było słychać kroki jego starczych nóg; oznaczało to, że po każdym pociągnięciu pędzla cofa się, aby spojrzeć na płótno (pociągnięcia te bowiem obliczone były na oglądanie z daleka i dlatego musiał je sprawdzać z dużej odległości) - w ten sposób codziennie wydeptywał przed każdym obrazem po kilka kilometrów i tylko wtedy dawał sobie spokój, kiedy padał ze zmęczenia".
Jak widać powyższy album to nie tylko zbiór przepięknych obrazów, to także kompendium wiedzy na temat życia prywatnego wielkiego artysty, ukazujące jego twórczość od tzw. kuchni, gdzie nie zawsze jest tak kolorowo, łatwo i przyjemnie. Tworzenie to ogromny wysiłek, wyczerpujący twórcę do granic wytrzymałości, nawet Bóg po stworzeniu świata poczuł zmęczenie i musiał odpocząć dnia siódmego. Oglądając dzieła czy to w albumach, czy w muzeach, lub w jakikolwiek inny sposób miejmy świadomość ogromu wysiłku włożonego przez artystę w jego powstanie. POLECAM.
Ilja Jefimowicz Riepin bez wątpienia mistrz realizmu, malarz obdarzony niezwykłym talentem, twórca doskonale operujący barwą i światłem. Studiując powyższy album- nieodparcie przychodziła mi na myśl twórczość innego wielkiego mistrza realizmu, a mianowicie Rembrandta, twórcy również doskonale operującego światłem i barwą.
Album powyższy zakupiłem przed kilku laty, a głównym...
2022-12-27
Może z przypadku a może zrządzeniem jakichś czuwających nad nami sił książeczka powyższa trafiła w moje ręce i została przeze mnie przeczytana właśnie w okresie żydowskiego Święta Chanuki przypadającego w 2022 roku na okres Od wieczora: 18 grudnia, do wieczora: 26 grudnia.
Książeczka zawiera niewiele ponad 80 stron i składa się z ośmiu opowiadań, czyli po jednym na każdy z ośmiu dni Święta Chanuki, każde z kolei opowiadanie ściśle związane jest z tymże radosnym świętem. Autor w swoim jedynym i niepowtarzalnym gawędziarskim stylu wprowadza czytelnika w coraz bardziej odległy świat kultury, obyczajów i wierzeń naszych braci starszych w wierze, uchyla drzwi, przez które sączy się światełko wiary, nadziei i miłości, światełko poruszające i rozweselające najbardziej mroczne zakamarki ludzkiej duszy.
Po przeczytaniu tego zbiorku doszedłem do wniosku, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, mamy te same pragnienia, słabości, lęki i obawy, mamy również coś, co trzyma nas na powierzchni, mamy swoje tradycyjne święta wraz z ich atmosferą radości, zabawy i ciepła rodzinnego. Polecam.
Może z przypadku a może zrządzeniem jakichś czuwających nad nami sił książeczka powyższa trafiła w moje ręce i została przeze mnie przeczytana właśnie w okresie żydowskiego Święta Chanuki przypadającego w 2022 roku na okres Od wieczora: 18 grudnia, do wieczora: 26 grudnia.
Książeczka zawiera niewiele ponad 80 stron i składa się z ośmiu opowiadań, czyli po jednym na każdy z...
2022-11-30
Przekonany byłem, że „Sztukmistrz z Lublina” to najlepsza powieść Isaaca Bashevisa Singera, tym samym właśnie od tego dzieła rozpocząłem swoją intelektualną przygodę z Singerem i jakże mile zaskoczył mnie „Niewolnik”, w niczym nie ustępuje temu najbardziej znanemu dziełu Noblisty Singera, a rzekłbym nawet, że bliższy jest memu sercu i moim preferencjom czytelniczym niż „Sztukmistrz z Lublina".
Akcja powieści osadzona jest w ciężkich realiach połowy XVII w. w schyłkowym okresie świetności polskiego państwa, w okresie powstań kozackich Chmielnickiego, jak i późniejszych wojen ze Szwedami.
Połowa XVII w. to niezwykle trudny okres tak dla Polaków, jak i Żydów, okres wielkich pogromów żydowskich zwłaszcza we wschodniej części państwa polskiego. Z takiego to pogromu salwuje się ucieczką, a później zostaje sprzedany w niewolę Żyd Jakub bohater powieści Singera, człowiek niezwykle wrażliwy obdarzony mądrością, człowiek współczujący, kochający Boga, ludzi, oraz wszystkie istoty żywe.
Jakub ściśle przestrzega nakazów swojej religii i litery prawa, problemy i rozterki duchowe naszego bohatera zaczynają się w momencie pojawienia się Wandy- córki polskiego chłopa, w której to Jakub się zakochuje, co w tamtych czasach było nieakceptowalne tak przez Żydów, jak i Polaków, groziła za to kara więzienia ze strony prawodawstwa polskiego, a także wykluczenie ze społeczności żydowskiej.
Miłość wzajemna Jakuba i Wandy, choć żarliwa i pięknie opisana nie jest jednak tym, co najważniejsze w tej powieści, jest to raczej wątek upiększający i zmiękczający to dość mroczne dzieło opisujące trudne relacje Polsko-Żydowskie tamtego okresu.
Isaac Bashevis Singer w sposób precyzyjny maluje nam barwną społeczność żydowską, nie staje jednoznacznie po jej stronie, nie ogranicza się do wynoszenia jej na piedestał, a wręcz przeciwnie wytyka jej bezduszność, fałsz, obłudę, pazerność i umiłowanie pieniędzy.
Dostaje się również społeczności polskiej za jej brak tolerancji, zepsucie, zgniliznę moralną. Singer piętnuje również stosunek kościoła i księży do Żydów, jego machinacje i podpuszczanie na starszych braci w wierze.
Nie są to tematy łatwe, każdy z nas z pewnością zetknął się w takiej czy innej formie ze strasznymi przejawami antysemityzmu, nietolerancji, a nawet nienawiści w stosunku do narodu żydowskiego, właśnie przez to i dlatego powinniśmy czytać takie książki jak „Niewolnik”, aby uświadomić sobie prawdę, że jesteśmy braćmi, którzy mogą i powinni się kochać oraz wzajemnie szanować- tolerując swą odmienność, a także ucząc się z niej, czerpiąc z tego faktu wzajemne korzyści intelektualne i duchowe, ubarwiając tym samym nasze szare życie o nową wiedzę i doznania.
Dzieło Singera cechuje niezwykła głębia myśli, autor krzyczy w nim, abyśmy się opamiętali i przejrzeli, gdyż dni człowiecze są tak krótkie, i czy warto tracić cenne chwile na nienawiść, rasizm, antysemityzm i inne zboczenia, czy nie warto żyć w zgodzie z Bogiem, ludźmi i wszystkimi istotami pełzającymi po ziemi z nami włącznie?.
POLECAM.
Przekonany byłem, że „Sztukmistrz z Lublina” to najlepsza powieść Isaaca Bashevisa Singera, tym samym właśnie od tego dzieła rozpocząłem swoją intelektualną przygodę z Singerem i jakże mile zaskoczył mnie „Niewolnik”, w niczym nie ustępuje temu najbardziej znanemu dziełu Noblisty Singera, a rzekłbym nawet, że bliższy jest memu sercu i moim preferencjom czytelniczym niż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-18
„Na nieszczęście Polacy wojowali między sobą. Co kilka lat jakiś nowy król lub inny wódz wiódł swych ludzi na grabieże”...wypisz wymaluj Polska dzisiaj, ciągłe walki zwaśnionych obozów politycznych, podjudzanie jednych na drugich, przekręty, nienawiść i zawiść-jednym słowem niewiele się zmienia mimo upływających stuleci.
Ostatnie opublikowane dzieło Isaaca Bashevisa Singera „Opowieść o Królu Pól”, napisane już u schyłku życia autora w wieku ponad osiemdziesięciu lat jest nieco gorzkim rozliczeniem się autora z Polską i Polakami, może nawet zbyt gorzkim i w moim odczuciu nie do końca sprawiedliwym, zwłaszcza na tle Żydów, których autor nazbyt gloryfikuje- obsypując ich wszelkimi zaletami oraz przymiotami niemalże boskimi, jeśli już krytykuje przedstawicieli swojej nacji to jedynie tych, którzy przeszli na Chrześcijaństwo i zasymilowali się z lokalną społecznością.
Tak czy inaczej, nie mnie roztrząsać takie kwestie, jeśli niezbyt przychylnie mówi o Polakach, to widocznie ma jakieś swoje powody, jak to się mówi: nic nie dzieje się bez powodu, a skutek jest na ogół współmierny do przyczyny, badając właściwości skutku, moglibyśmy się znacznie przybliżyć do poznania, ewentualnie może nawet moglibyśmy poznać właściwości przyczyn, ale nie pora i miejsce na takie roztrząsania, są bowiem odpowiedniejsze fora i specjalistyczne gremia zajmujące się takimi kwestiami.
„Opowieść o Królu Pól” cechuje głębokie przesłanie, które osobiście odbieram w ten sposób: co ma być to i tak będzie, czy nam się to podoba, czy też nie. Świat to wielka maszyna złożona z miliardów obracających się mniejszych lub większych trybików i bez względu na nasze pragnienia, zapatrywania i poglądy musimy się obracać w takt rytmu wybijanego przez niewidzialne siły, więc obracajmy się, póki możemy i zbytnio nie szamoczmy, abyśmy przedwcześnie nie zgorzknieli i nie wypadli z miejsca nam przypisanego.
W odróżnieniu od książek Singera, które dotychczas przeczytałem, ta pozycja jest najsmutniejsza, zdecydowanie najmniej jest w niej nadziei a wiele goryczy, autor z całą bezwzględnością obnaża najgorsze „ludzkie” instynkty i wynaturzenia, ukazując: okrucieństwo, rozpasanie i zgniliznę moralną zakorzenioną w człowieku.
Podsumowując: książka więcej niż bardzo dobra, jest to dzieło, które powinien przeczytać każdy wielbiciel twórczości Isaaca Bashevisa Singera, tym bardziej iż jest ono (dzieło) niejako podsumowaniem bogatej twórczości literackiej tego skądinąd wybitnego pisarza, Laureata Literackiej Nagrody Nobla za 1978 rok. Polecam.
„Na nieszczęście Polacy wojowali między sobą. Co kilka lat jakiś nowy król lub inny wódz wiódł swych ludzi na grabieże”...wypisz wymaluj Polska dzisiaj, ciągłe walki zwaśnionych obozów politycznych, podjudzanie jednych na drugich, przekręty, nienawiść i zawiść-jednym słowem niewiele się zmienia mimo upływających stuleci.
Ostatnie opublikowane dzieło Isaaca Bashevisa...
2022-12-11
Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu w zbiorze opowiadań „Zjawa”, jest doskonale ukazana przez autora różnorodność ludzkich charakterów, wyrazistość obyczajów i relacji społeczno-kulturowych, a także złożoność zasad religijnych wraz z ich nakazami i zakazami obowiązującymi w Judaizmie.
Ciekawym elementem książki jest fakt ustawienia mężczyzny i kobiety w większości przypadków na przeciwległych biegunach, bez specjalnego wyróżniania, którejś ze stron, no może z lekkim przechyleniem niestety na niekorzyść kobiet.
Tematy poruszone w zbiorze są dość powszednie, po prostu życiowe bez specjalnego wydziwiania, ale zdarzają się też takie zahaczające o mistycyzm z lekką nutką filozoficzną.
Całość czyta się dobrze, narracja jak to u Singera prowadzona jest perfekcyjnie, opisy charakterów, wydarzeń i miejsc doskonałe może nie jest to- szczytowe osiągniecie Singera, ale trzyma wysoki poziom, autor nie idzie na łatwiznę, nie zadowala się banalnymi opowiastkami, dzięki czemu każde kolejne opowiadanie- jest niespodzianką odkrywającą nowe obszary na wielu płaszczyznach.
Poszczególne opowiadania oceniam następująco:
Rada - 5
Jeden dzień szczęścia - 7
Więzy - 7
Wywiad - 7
Rozwód - 9
Silna jak śmierć jest miłość - 8
Po co Hejszerik przyszedł na świat - 6
Wróg - 6
Spuścizna - 6
W drodze do przytułku - 7
Łoszyki - 5
Kieszeń - 9
Tajemnica - 9
Grosiki na Raj - 10
Konferencja - 5
Cuda - 6
Proces - 7
Telefon w Jom Kippur - 8
Obcy - 6
Błąd - 7
Zdumiony - 6
Zjawa - 8
Zakończę swoją opinię o powyższej książce nieco matematycznie: po dodaniu wszystkich ocen do poszczególnych opowiadań i podzieleniu otrzymanego wyniku przez ilość opowiadań otrzymujemy - 154: 22 =7, stąd ocena książki siedem gwiazdek, czyli bardzo dobra -co jest zgodne z prawdą- matematyka przecież nie kłamie :).
Książkę polecam, tak zresztą, jak wszystkie przeze mnie przeczytane książki Isaaca Bashevisa Singera, jest to bowiem najlepsza metoda wzajemnego poznania prowadząca do obopólnego zrozumienia i akceptacji, jak również przełamywania różnego rodzaju (nie zawsze zdrowych!) stereotypów w relacjach polsko-żydowskich vel żydowsko- polskich.
Polecam.
Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu w zbiorze opowiadań „Zjawa”, jest doskonale ukazana przez autora różnorodność ludzkich charakterów, wyrazistość obyczajów i relacji społeczno-kulturowych, a także złożoność zasad religijnych wraz z ich nakazami i zakazami obowiązującymi w Judaizmie.
Ciekawym elementem książki jest fakt ustawienia mężczyzny i kobiety w większości...
2022-11-26
Émile Ajar, Romain Gary, a tak naprawdę to Romain Kacew, dwa wcześniejsze nazwiska to pseudonimy literackie, którymi autor się posługiwał.
Émile Ajar w swej książce „Życie przed sobą” udowadnia, że można połączyć wodę z ogniem, potrzeba do tego: miłości, cierpliwości oraz wzajemnej tolerancji.
Autor w słowach prostych, acz dosadnych ukazuje czytelnikowi życie kilkorga zagubionych ludzi z uboższej dzielnicy Paryża, ludzi różniących się od siebie kolorem skóry, wyznaniem religijnym, statusem społecznym, jak również orientacją seksualną, ale tak naprawdę to tylko pozorne i sztuczne różnice nakręcane i pompowane przez siły czerpiące korzyści z podgrzewania antagonizmów społecznych, w rzeczywistości przy odrobinie chęci ludzie mogą się ze sobą dogadać, tolerując wzajemnie swą odmienność, widzimy to doskonale na przykładzie starej żydówki Rozy, Momo chłopca arabskiego pochodzenia i pani Loli – transwestyty z Senegalu.
Bohaterowie powieści Émilea Ajara doskonale potrafią się uzupełniać i wspierać w ciężkich chwilach, trwają przy sobie od samego początku aż do końca, nic nie jest w stanie ich rozdzielić żadne poglądy, pochodzenie, kolor skóry i tym podobne błahostki, dla tych ludzi najważniejsze są: miłość, lojalność i wzajemne zaufanie- cała reszta to zbędny bełkot i sztuczne zamieszanie.
Książka jest niezwykła, w sposób lekki i z poczuciem humoru opowiada rzeczy straszne, od których włosy na głowie się jeżą, gdyby nie ta szczypta optymizmu przebijającego się w niej od czasu do czasu ciężko byłoby przez nią przebrnąć bez wpadnięcia w stan depresji i utraty wiary w drugiego człowieka.
Dzięki: Momo, Rozie i Loli oraz ich bezgranicznym pokładom dobra duchowego człowiek uświadamia sobie, że jeszcze są na świecie piękne istoty, dla których warto żyć i mieć nadzieję, że nie wszystko stracone.
Książka trudna pod względem emocjonalnym, bo i tematyka w niej poruszona jest mroczna i smutna, jednocześnie jej przesłanie daje jakąś nadzieję na przyszłość, iż ludzie zaczną w końcu patrzeć na siebie bez uprzedzeń, bez podziału na kasty, nacje i religie. POLECAM.
Émile Ajar, Romain Gary, a tak naprawdę to Romain Kacew, dwa wcześniejsze nazwiska to pseudonimy literackie, którymi autor się posługiwał.
Émile Ajar w swej książce „Życie przed sobą” udowadnia, że można połączyć wodę z ogniem, potrzeba do tego: miłości, cierpliwości oraz wzajemnej tolerancji.
Autor w słowach prostych, acz dosadnych ukazuje czytelnikowi życie kilkorga...
2022-11-23
Karola Wojtyły, późniejszego Papieża Jana Pawła II nikomu przedstawiać nie trzeba, lecz nie wielu jest takich, którzy mieli przyjemność zapoznać się z jego twórczością literacką. Osobiście również zaliczałem się do tych nieuświadomionych w kwestii literackich talentów tego bądź co bądź charyzmatycznego i wielkiego człowieka.
Dramat „Brat naszego Boga” zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, jest to w moim odczuciu sztuka z najwyższej półki: ukazująca życie i dzieło brata Alberta Chmielowskiego (właściwie Adam Hilary Bernard Chmielowski) urodzony 20 sierpnia 1845 roku w Igołomi niedaleko Krakowa-malarz, krytyk i teoretyk sztuki reprezentujący w latach 70. XIX w. nurt realizmu.
Karol Wojtyła w sposób niezwykle subtelny ukazuje nam przemianę młodego człowieka w późniejszego Świętego Kościoła, nie ma tu jakichś nadzwyczajnych cudów w stylu uzdrawiania, prorokowania i tym podobnych, jest natomiast ten największy z cudów, czyli ofiara z samego siebie, poświęcenie wszystkiego, całego swojego życia dla drugiego- z pozoru obcego człowieka.
Patrząc na niezdrowe ciągotki, rozpasanie i bogactwo dzisiejszych hierarchów kościelnych (tych od biskupa wzwyż) odgrodzonych murem od zwykłych śmiertelników, na ich limuzyny, kierowców, kucharzy i cały sztab asystujący im przy każdym kroku, aż trudno uwierzyć, że są wyznawcami tego samego Boga co brat Albert.
Tak bardzo brakuje w dzisiejszym świecie takich Albertów- ludzi gorejących miłością i poświeceniem, ludzi nieumiejących przejść obojętnie obok leżącego brudnego zapijaczonego bezdomnego, pochylają się oni nad takim, wloką go do schroniska, karmią, ubierają niczym kogoś ważnego, jak by był również człowiekiem, a przecież większość z nas nie chciałaby takiego nawet kijem dotknąć (nie wyłączając mojej osoby).
W istocie taki brat Albert i ci, którzy kontynuują jego dzieło to właśnie ta sól tej ziemi wspomniana w Wielkiej Księdze, to płomyki nadziei i świadectwo na to, że jeszcze jesteśmy ludźmi, może tych „dziesięciu” sprawiedliwych wstawi się za nami i dzięki nim ocalejemy.
„Brat naszego Boga” do dzieł łatwych nie należy, czytane bez należytego skupienia nie odda nam tego, co w nim najważniejsze i najpiękniejsze, aby wyciągnąć z niego całą esencję i zachować ją w sobie należy wyzbyć się wszelkich uprzedzeń i opcji ideologicznych, nie patrzeć na nie przez pryzmat religii, kościoła, księży i innych stereotypów.
Karol Wojtyła w swym dziele nie nawraca, nie strofuje, nie ponagla, nie przekonuje, nie oczekuje- On po prostu maluje obraz człowieka- takiego prawdziwego człowieka, a ocenę tego obrazu pozostawia czytelnikowi. POLECAM.
Karola Wojtyły, późniejszego Papieża Jana Pawła II nikomu przedstawiać nie trzeba, lecz nie wielu jest takich, którzy mieli przyjemność zapoznać się z jego twórczością literacką. Osobiście również zaliczałem się do tych nieuświadomionych w kwestii literackich talentów tego bądź co bądź charyzmatycznego i wielkiego człowieka.
Dramat „Brat naszego Boga” zaskoczył mnie bardzo...
2022-11-20
Ależ to było dobre, niesamowicie dobre, żałuję trochę, że dopiero teraz Isaac Bashevis Singer wpadł w moje ręce, a może to i lepiej, może właśnie tak miało być, może dopiero teraz po latach przebijania się przez góry przeczytanych książek człowiek potrafi ocenić właściwie i docenić w odpowiedni sposób tak dzieło, jak i autora tegoż dzieła.
Za Wikipedią: „Isaac Bashevis Singer (jid. יצחק באַשעוויס זינגער Jicchok Baszewis Zinger, ur. prawdopodobnie 21 listopada 1902 w Leoncinie, zm. 24 lipca 1991 w Surfside, w stanie Floryda). Urodził się jako Icek-Hersz Zynger w Leoncinie, wsi w pobliżu Nowego Dworu Mazowieckiego (na ziemiach Królestwa Kongresowego, faktycznie pod zaborem rosyjskim). Jego ojciec był chasydzkim rabinem zaś jego matka Baszewa – córką rabina z Biłgoraja”.
Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1978.
Tyle suchych faktów, czas przejść do jego najbardziej znanego dzieła pt. „Sztukmistrz z Lublina” po raz pierwszyw wydane w 1960 r.
Singer w sposób wyrafinowany z ogromną dbałością o szczegóły maluje obraz ukazujący barwne życie głównego bohatera Jaszy Mazura, polskiego Żyda z Lublina, człowieka tzw.drogi, poszukującego ciągle swojego miejsca na ziemi, próbującego chwytać życie pełnymi garściami i sycić się nim aż do zapamiętania, tratując przy okazji i niszcząc wszystko i wszystkich wokół siebie, trochę jak słoń w składzie porcelany.
Dla Jaszy życie to ciągła zabawa, ciągłe przygody miłosne, w każdym mieście inna kochanka a w mieście rodzinnym wierna, czekająca na jego powrót żona.
Szczęśliwy z pozoru świat Jaszy cechuje jednak od początku pewien niepokój, jakiś rodzaj wewnętrznego rozdarcia, dochodzą do niego coraz silniejsze głosy sumienia -domagające się rewizji własnego postępowania, narastają siły burzące dotychczasową sielankę i komfort życiowy.
Losy głównego bohatera osadzone są w twardych polskich realiach drugiej połowy XIX w. -ukazują barwną społeczność żydowską: Warszawy, Piasków i Lublina, społeczność koegzystującą w miarę harmonijnie z innymi społecznościami zamieszkującymi ówczesne ziemie polskie pod zaborem rosyjskim.
Idąc ulicami Warszawy wraz z Singerem: napotykamy gwarne stragany z przekupkami zachwalającymi swoje towary, przejeżdżające wozy z towarem, zwykłych robotników, szemrany światek kieszonkowców i oszustów, kupców, szewców, krawców- jednym słowem ludzką mozajkę minionej epoki.
Ogromne wrażenie na czytelniku robi precyzja, z jaką autor ukazuje swoich bohaterów, postacie ich bowiem są jak żywe, każda obdarzona wysoce zindywidualizowanymi cechami tak charakteru, jak i cechami czysto fizycznymi. Przed autorem nie ukryje się najdrobniejsza wysypka na twarzy, grymas frustracji, rozpaczy, czy też radości i szczęścia.
Singer to doskonały obserwator i znawca ludzkiej duszy, niczym kornik w dębową kłodę, tak też i autor „Sztukmistrza z Lublina” potrafi się wgryźć w najtwardszą nawet osobowość, odkrywając jej tajemnice, odsłaniając całą prawdę o człowieku: jego tęsknoty, marzenia, fobie i inne szarpiące ludzką duszę rozterki wewnętrzne.
Singer to filozof, myśliciel i nauczyciel, tylko że nauczyciel bardziej wyrafinowany z wyższej półki z tych, którzy sugerują, a nie nakazują, wskazują drogę, a nie prowadzą, dają wędkę, a nie rybę.
„Sztukmistrz z Lublina” pomimo swych niezbyt wielkich rozmiarów niewiele ponad 200 stron, należy do kategorii tych dzieł, które nie mnogością słów przemawiają do czytelnika, lecz ich jakością.
Dzieło Isaaca Bashevisa Singera „Sztukmistrz z Lublina” jest pierwszą pozycją tego autora, którą miałem przyjemność przeczytać, ale z pewnością będą następne, nie wyobrażam sobie bowiem, abym mógł poprzestać na spróbowaniu kawałka, gdy czeka na mnie jeszcze prawie cały tort bogatej twórczości tego genialnego pisarza. POLECAM.
Ależ to było dobre, niesamowicie dobre, żałuję trochę, że dopiero teraz Isaac Bashevis Singer wpadł w moje ręce, a może to i lepiej, może właśnie tak miało być, może dopiero teraz po latach przebijania się przez góry przeczytanych książek człowiek potrafi ocenić właściwie i docenić w odpowiedni sposób tak dzieło, jak i autora tegoż dzieła.
Za Wikipedią: „Isaac Bashevis...
2022-11-15
Przed wielu laty twórczość literacka wielkiego Tomasza Manna i moje czytelnicze zainteresowania skrzyżowały się w punkcie o współrzędnych pt. „Doktor Faustus”, była to pierwsza przeczytana przeze mnie przed wielu laty powieść tego niemieckiego pisarza- laureata Literackiej Nagrody Nobla z roku 1929.
Po wielu latach zdecydowałem wrócić do twórczości Tomasza Manna, napoczynając swą przygodę od opowiadań-padło na ten właśnie zbiorek kupiony przeze mnie przed prawie trzydziestu laty, czekający cierpliwie na przeczytanie.
Książka zawiera pięć opowiadań, które pozwolę sobie ocenić następująco:
„Pajac” - 6
„Tonio Kröger” - 8
„Katastrofa kolejowa” - 6
„Pan i pies” - 9
„Mario i czarodziej” - 9
Pierwsze i drugie opowiadanie bez wątpienia należy uznać za dzieła w dużym stopniu autobiograficzne, nie sposób nie dojść do takich wniosków, znając bodaj pobieżnie biografię Tomasza Manna, z tym że drugie opowiadanie stanowi niejako uzupełnienie i rozszerzenie pierwszego (przynajmniej w moim odczuciu).
Czytając „Tonio Krögera”, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, że skądś znam podobny styl narracji, szczegółowość opisów, bogactwo słownictwa i detali oraz lekkość pióra w sposobie wyrażania myśli. Pierwszym, który przyszedł mi do głowy to Marcel Proust i jego doskonała twórczość, z tym że u Manna jest to mniej finezyjne, nie tak perfekcyjne, jak u Prousta.
Trzecie opowiadanie- króciutkie kilkustronicowe, niewnoszące zbyt wiele w poznanie otaczającej nas rzeczywistości, ale mimo wszystko stojące na dość dobrym poziomie i warte przeczytania.
W czwartym opowiadaniu urzekła mnie atmosfera relacji między tytułowym „Panem” a jego psem, atmosfera wzajemnej miłości i oddania, wierności i wzajemnego zrozumienia.
Wspaniałe są opisy wspólnych spacerów pana i jego psa, ekspresja tych spacerów, mnogość zaskakujących wydarzeń w trakcie ich trwania oraz doskonałe opisy krajobrazu począwszy od pojedynczych kępek trawy, skończywszy na potężnych topolach i jesionach porastających tajemnicze rozlewiska. Każdy, kto ma psa i chodzi z nim na spacery w dzikie ostępy, powinien koniecznie przeczytać to opowiadanie, bez wątpienia bez trudu odnajdzie w nim siebie i swego wiernego towarzysza.
Jako osoba mająca pod opieką trzy pieski, w sposób szczególny odebrałem to wzruszające i na swój sposób pouczające opowiadanie.
Piąte zaś i ostatnie opowiadanie zatytułowane „Mario i czarodziej” ukazuje czytelnikowi mechanizmy oddziaływania jednostki na masy społeczne, atmosferę towarzyszącą początkom tworzenia się systemu faszystowsko-autorytarnego we Włoszech.
Opowiadanie aż do bólu prawdziwe, obnażające w sposób bezlitosny: słabość, naiwność, tchórzliwość, zmienność i inne niechlubne przypadłości mas ludzkich oraz ich owczy pęd ku zatraceniu.
Mann do pisarzy lekkich i łatwych nie należy i chwała mu za to, niektórzy twierdzą nawet, że jest nudny i za to jeszcze większa mu chwała.
Z reguły to, co wartkie, pełne zwrotów akcji, nieprawdopodobnych do zaistnienia sytuacji, jest niestety płytkie i nie wnosi zbyt wiele w zrozumienie świata, to zaś z pozoru nudne, tak naprawdę tylko dla nieuważnego, lub niewyrobionego czytelnika jest nudne, w rzeczywistości przy odrobinie skupienia i cierpliwości dokopać się można do pokładów myśli tętniących ekspresją, niosących wartościowy przekaz, myśli niczym białe światło z pozoru nic specjalnego, lecz po umiejętnym rozbiciu tego światła, spojrzeniu na nie pod innym kątem, zaskoczy nas bogatą paletą barw, od których piękna oczy trudno oderwać.
Książka nie najłatwiejsza, raczej dla bardziej wymagającego czytelnika. Polecam.
Przed wielu laty twórczość literacka wielkiego Tomasza Manna i moje czytelnicze zainteresowania skrzyżowały się w punkcie o współrzędnych pt. „Doktor Faustus”, była to pierwsza przeczytana przeze mnie przed wielu laty powieść tego niemieckiego pisarza- laureata Literackiej Nagrody Nobla z roku 1929.
Po wielu latach zdecydowałem wrócić do twórczości Tomasza Manna,...
2022-09-18
Ponad 10 000 opinii, ponad 17 000 ocen i średnia 8,2 na lubimyczytać.pl, za oceanem zaś w ojczyźnie autora sprzedanych ponad 10 milionów egzemplarzy, no i oczywiście słynna ekranizacja powieści z roku 1975 w reżyserii Miloša Formana z mistrzowską grą aktorską Jacka Nicholsona w roli Randle Patricka McMurphyego.
Mając świadomość istnienia tylu czynników przemawiających na korzyść powyższego dzieła, przyznać trzeba, że nie sposób go pominąć zwłaszcza po obejrzeniu filmu (w moim przypadku 3-krotnie).
Powieść rozkręca się dość spokojnie, autor wprowadza nas w tajniki miejsca, jakim jest szpital dla psychicznie chorych, zaznajamia nas z personelem, z pacjentami i z zasadami w tymże zakładzie obowiązującymi.
Zasadami, od których nie może być odstępstwa nawet o przysłowiowy włos, a wszystko pod czujnym i przenikliwym okiem demonicznej oddziałowej: siostry Mildred Ratched, kobiety wyzutej z jakichkolwiek odruchów współczucia czy też odrobiny tolerancji, kobiety wyrachowanej, apodyktycznej i zimnej.
Po drugiej zaś stronie barykady naprzeciwko siostry Ratched staje dokładnie jej przeciwieństwo, czyli Randle Patrick McMurphy człowiek nadpobudliwy w gorącej wodzie kąpany, impulsywny, nieco psychopatyczna osobowość bez hamulców moralnych, prawnych i obyczajowych, dla której najważniejsze jest tu i teraz, cała reszta to odległa enigmatyczna przyszłość. Jak nietrudno się domyślić zderzenie tak silnych osobowości wyznających skrajnie odmienne zasady musi wcześniej czy później doprowadzić do starcia i przysłowiowej walki na noże, a konsekwencje takich zmagań częstokroć prowadzą do...
To, co stworzył Ken Kesey to bezsprzecznie arcydzieło, co do tego ja nie mam wątpliwości.
Osobiście przez kilka miesięcy pracowałem w ośrodku dla osób z problemami psychicznymi w budynku tak jak ten z powieści podzielonym na trzy kondygnacje od przypadków najlżejszych do najcięższych, miałem okazję przyjrzeć się i rozmawiać z pacjentami i personelem tam przebywającym. Chorzy ci na najniższej kondygnacji niewiele różnili się od zdrowych, przebywający zaś na najwyższej (według mnie brak logiki) byli zupełnie wyalienowani, z którymi nie było szansy nawet na kontakt wzrokowy.
Przeżycie i doświadczenie zdobyte w tym ośrodku zmieniło moje postrzeganie ludzi z problemami psychicznymi, uświadomiło mi owo doświadczenie, że są to tacy sami ludzie jak my, jedynie ich postrzeganie świata i rzeczywistości jest odmienne, niekiedy skrajnie odmienne, ale nie oznacza to bynajmniej, że w mniejszym stopniu są ludźmi niż ja czy ty.
Wyposażony w wiedzę nabytą w wyżej wymienionym miejscu, jak również dzięki obserwacjom, które mogłem na miejscu poczynić, uważam dzieło Kena Keseya za pełne pod każdym względem, autor w najwyższym stopniu wczuł się w opisywane wydarzenia i postacie, precyzyjnie wniknął w najciemniejsze zakamarki ludzkiej psychiki- ukazując czytelnikowi świat zupełnie inny od tego, z którym mamy do czynienia na co dzień...a może nie, może jest on bardziej podobny niż nam się wydaje do świata ukazanego w powiesci, któż nam zagwarantuje, że to, co nas otacza- jest tak do końca normalne i czy my sami się przypadkiem nie oszukujemy, czy nie budujemy naszej rzeczywistości na złudzeniach, urojeniach, czy fantazjach odbiegających od jakichś ogólnie przyjętych i odgórnie narzuconych norm?, a może ustalone normy są zbyt zawężone zbyt ciasne, aby pomieścić miliardy ludzkich osobowości w jakiejś szufladzie zasad.
Takie i tym podobne pytania nachodzą mnie po przeczytaniu książki Kena Keseya, książki ponadprzeciętnej, wrzynającej się w psychikę czytelnika ostrzem poruszonego tematu, niejednokrotnie tematu tabu, omijanego przez wielu szerokim kołem z lekkim zażenowaniem i pewną dozą lęku, w 99,9% przypadków lęku pierwotnego, atawistycznego w dzisiejszych czasach zupełnie nieuzasadnionego. Polecam.
Ponad 10 000 opinii, ponad 17 000 ocen i średnia 8,2 na lubimyczytać.pl, za oceanem zaś w ojczyźnie autora sprzedanych ponad 10 milionów egzemplarzy, no i oczywiście słynna ekranizacja powieści z roku 1975 w reżyserii Miloša Formana z mistrzowską grą aktorską Jacka Nicholsona w roli Randle Patricka McMurphyego.
Mając świadomość istnienia tylu czynników przemawiających na...
2022-11-11
Wewnętrzna strona człowieka ambiwalentną jest i basta, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości, z tym że u jednych mieści się to w określonych ogólnie przyjętych akceptowalnych ramach, u innych zaś wewnętrzne sprzeczności oraz przeciwstawne uczucia przybierają formę na tyle zagmatwaną a rozmiary tak duże, że do czynienia mamy już z chorobą.
W pewnej Wielkiej Księdze napisane jest, że królestwo wewnętrznie skłócone skazane jest na upadek, tak też jest i w przypadku ludzkiej osobowości: szarpanej przez ciągłe pokusy otaczającej nas rzeczywistości, a to przelotny romans ukrywany z drżącym sercem przed współmałżonkiem, a to możliwość dorobienia paru groszy w nielegalny sposób, czasami jakieś „życzliwe” słowo do szefa na kolegę, lub koleżankę z pracy i tym podobne niezbyt etyczne zachowania, o których doskonale wiemy, że są naganne i sprzeczne z wartościami, które wyznajemy, a mimo to dopuszczamy się ich, dlaczego tak się dzieje, co nas do tego prowadzi, jaka siła nami kieruje?.
Jedni powiedzą: chwila bezmyślności, odrobina szaleństwa, jeszcze inni, że mroczna strona naszej osobowości, ale będą i tacy, którzy obwinią za to szatana, czyli upadłego anioła, istotę wybitnie inteligentną, skrytą i przebiegłą, dla której omotanie człowieka i sprowadzenie na drogę nieprawości to przysłowiowa bułka z masłem, bo kimże w końcu jest człowiek, ot zwyczajna kupka popiołu zlepiona do kupy na jakiś czas, potem znów zmieniająca się na powrót w kilka kilogramów popiołu... i tyle naszej wielkości i szamotaniny tu i teraz.
Być może do jakiegoś stopnia jesteśmy nieco usprawiedliwieni z naszych drobnych przewinień poprzez fakt, iż w walce z pokusami szatana jesteśmy w nieco mniej komfortowej sytuacji niż nasz przeciwnik, górujący nad nami inteligencją i innymi diabelskimi sztuczkami, a repertuar to on ma wyjątkowo bogaty, jak wynika z dzieła Clivea Staplesa Lewisa pod wielce wymownym i intrygującym tytułem „Listy starego diabła do młodego".
Autor w sposób niezwykle przenikliwy i sugestywny ukazuje czytelnikowi i wprowadza go w złożony, zawiły i różnorodny świat szatańskich pokus, dla myślących inaczej świat ciemnej strony ludzkiej osobowości, świat znany od czasów Adama i Ewy, Abla i Kaina, Remusa i Romulusa, po nam współczesnych putinów i innych s...nów, świat walki dobra ze złem, której to końca walki nie widać, jedynie ofiary i coraz większy galimatias, a zaczęło się tak na pozór niewinnie ot jakiś tam zjedzony owoc z drzewa poznania dobra i zła, co w konsekwencji pociągnęło za sobą lawinę wydarzeń brzemiennych w skutki, niczym trzepot skrzydeł motyla na jednym krańcu ziemi wywołujący huragan w drugim miejscu na ziemi.
Powieść powyższa, pomimo iż liczy sobie niespełna dwieście stron, niesie w sobie ogromny potencjał, ukazuje zawiłości ludzkiej psychiki, wpływ czynników zewnętrznych na nasze życiowe decyzje, przestrzega czytelnika przed konsekwencjami pochopnego działania, podpowiada, w jaki sposób możemy się przeciwstawić wszechobecnym pokusom, lub przynajmniej, w jaki sposób możemy próbować z nimi walczyć.
Niektóre elementy powieści oczywiście powinniśmy, ewentualnie możemy potraktować z przymrużeniem oka, lecz większość można byłoby uznać za niezły poradnik opisujący jak nie dać się nabrać na szatańskie sztuczki. Oczywiście nie wszystkich pokus unikniemy, z większością boleśnie przyjdzie nam się zderzyć, ale niektóre przynajmniej możemy ominąć szerokim łukiem, nie kolidując z nimi, a tym samym nie dorzucając kolejnego świństewka do naszej osobistej górki przewinień. Polecam.
Wewnętrzna strona człowieka ambiwalentną jest i basta, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości, z tym że u jednych mieści się to w określonych ogólnie przyjętych akceptowalnych ramach, u innych zaś wewnętrzne sprzeczności oraz przeciwstawne uczucia przybierają formę na tyle zagmatwaną a rozmiary tak duże, że do czynienia mamy już z chorobą.
W pewnej Wielkiej Księdze...
2022-11-08
Powieść Hermana Hesse „Narcyz i Złotousty” jest niczym głos wołającego na pustyni, głos wzywający do poszanowania i tolerancji wobec drugiego człowieka.
Większość z nas szuka w drugim człowieku niczym w zwierciadle odbicia samych siebie, im bardziej to odbicie odbiega od naszych wyobrażeń, tym mniej podoba się nam to, co widzimy.
Ileż to razy- idąc przez życie, stykamy się z ludźmi wymachującymi kolorowymi flagami, z wypisanymi na obliczach hasłami: tolerancja, wolność i swoboda — jest to piękne i zaszczytne, ale niestety ci sami ludzie plują na tych, którzy myślą inaczej, tolerują tylko własne odbicie w lustrze, jemu służą i biją pokłony, w nim są zakochani, każdy, kto myśli inaczej jest wrogiem i nie godzien jest ich szacunku. Taką tolerancję nietolerującą odmiennych poglądów to ja mam w...
Hesse w sobie tylko znany sposób potrafił pogodzić wodę z ogniem, ukazał czytelnikowi dwa przeciwstawne bieguny, które wbrew wszelkim prawom miast się odpychać, przyciągają się- nie tylko nie robiąc sobie krzywdy, ale wręcz ubogacając się wzajemnie, dodając sobie nawzajem kolorytu i właściwości, które jedynie znaleźć można, obcując z kimś od nas zupełnie odmiennym, ubogacając tym samym swoje wnętrze innością drugiego człowieka.
Tak skrajnie różnych postaw życiowych, a jednocześnie tak bardzo uzupełniających się i darzących wzajemną miłością i szacunkiem jest w literaturze trochę, ale z mojego punktu widzenia Narcyz i Złotousty pasują do siebie, jak pasuje do siebie marchewka z groszkiem, z pozoru każdym względem zupełnie inne -razem zaś, tworzą wspaniały duet.
Książka nie należy do tych najtrudniejszych z bogatej twórczości Hermana Hesse, ale też nie jest to proste czytadło, niesie to dzieło wielkie przesłanie dla ludzkości, woła, wręcz krzyczy do człowieka: szanuj bliźniego swego i poglądy jego, a nie tylko siebie samego.
Podsumowując: powieść wybitna, narracja znakomita, postacie przekonujące i wyraziste, klimat powieści urzekający swą głębią przemyśleń i mocą przesłania.
Powyższe dzieło Hermana Hesse powinien przeczytać każdy, kto siebie samego uważa za tolerancyjnego, a nóż dzięki temu dziełu wskoczy na kolejny poziom trudnej sztuki postawienia się w sytuacji drugiego człowieka, zrozumie jego tok myślenia, a tym samym wejdzie na wyższy poziom interakcji społecznych. Polecam.
Powieść Hermana Hesse „Narcyz i Złotousty” jest niczym głos wołającego na pustyni, głos wzywający do poszanowania i tolerancji wobec drugiego człowieka.
Większość z nas szuka w drugim człowieku niczym w zwierciadle odbicia samych siebie, im bardziej to odbicie odbiega od naszych wyobrażeń, tym mniej podoba się nam to, co widzimy.
Ileż to razy- idąc przez życie, stykamy się...
2022-11-01
Hermann Hesse w najlepszym wydaniu i najdoskonalszej formie.
Biorąc do ręki książkę tego wybitnego niemieckiego pisarza (Laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946 r.), można być pewnym dwóch rzeczy: po pierwsze, że nie będzie to strata czasu, a po drugie, że nie będzie lekko podążać za tokiem myślowym autora i tak też jest w przypadku powieści „Demian”.
Hesse w swej powieści prowadzi czytelnika wraz ze swym bohaterem przez niełatwą drogę rozwoju tak fizycznego, jak i duchowego, drogę często wyboistą i pokrętną, naszpikowaną wieloma przeszkodami i pułapkami mogącymi w konsekwencji sprowadzić Emila Sinclaira (główny bohater) z drogi poznania samego siebie a jest to zadanie naprawdę niełatwe. Większość ludzi, (a może nawet wszyscy) do końca życia nie ma pojęcia: kim jest, dokąd zmierza i jaki sens ma ich życie.
Herman Hesse w sposób niemalże perfekcyjny poprzez osobę głównego bohatera uświadamia czytelnikowi mnogość jego własnych rozterek życiowych oraz ich wpływ na kształtowanie się przyszłej osobowości, przypomina dzieciństwo, pierwsze przyjaźnie, trudne relacje z rodzicami i rodzeństwem w wieku dojrzewania.
„Demian” to w pewnym sensie rozprawa filozoficzna szarpiąca delikatne struny ludzkiej osobowości, to próba poznania prawdy lub prawd uniwersalnych obejmujących wszystkich ludzi i odnoszących się do całej ludzkości, „Demian” to błądzenie i ciągłe poszukiwanie, to nadzieja, rozczarowanie i znów nadzieja przeplatające się nawzajem, zdać by się mogło, że nierozerwalne w swej symbiozie. Któż z ludzi może powiedzieć, że ciągle żyje w jasności i poznaniu i o kim powiedzieć wolno, że tylko ciemność i niewiedza są mu przypisane?-jest to niemożliwością, gdy z człowiekiem mamy do czynienia.
Powieść powyższa, choć do najłatwiejszych nie należy, niesie w sobie ważny przekaz mówiący nam, abyśmy byli czujni i uważni, bo życie stawia nas ciągle przed trudnymi wyborami i od tego jaką drogę wybierzemy i jakim wartościom służyć będziemy, zależeć będzie los nasz i bliźnich naszych. POLECAM.
Hermann Hesse w najlepszym wydaniu i najdoskonalszej formie.
Biorąc do ręki książkę tego wybitnego niemieckiego pisarza (Laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946 r.), można być pewnym dwóch rzeczy: po pierwsze, że nie będzie to strata czasu, a po drugie, że nie będzie lekko podążać za tokiem myślowym autora i tak też jest w przypadku powieści „Demian”.
Hesse...
2022-10-20
Druga po książce „Motyle” przeczytana przeze mnie pozycja z serii „Leksykon przyrodniczy” i druga na bardzo wysokim poziomie.
Przeczytana to powiedziane za dużo lub za mało, bo jak wiadomo z leksykonami, encyklopediami, poradnikami jest tak, iż często się po nie sięga, ale nigdy lub prawie nigdy się ich nie czyta od deski do deski, zagląda się do nich i czerpie informacje dotyczące konkretnego tematu, zjawiska itp., który nas w danej chwili interesuje, tak jest i w moim przypadku, gdy wpadnie mi w ręce jakiś minerał- po prostu identyfikuję go i ustalam jego właściwości właśnie na podstawie tej książeczki ewentualnie przy wykorzystaniu bardziej złożonych medialnych technologii.
Jak powyżej zaznaczyłem, nie jest to opasłe, ciężkie tomiszcze, lecz książeczka dla osób interesujących się mineralogią zaczynających swoją przygodę z kamyczkami wszelkiego rodzaju, kamyczkami, które można przy odrobinie szczęścia i wytrwałości znaleźć na obszarze Europy.
Pozycja powyższa, choć zwięzła to i tak w sposób dość wyczerpujący ukazuje czytelnikowi (zwłaszcza początkującemu) świat ponad dwustu gatunków minerałów, opisując właściwości każdego z nich, ich strukturę, sposób powstawania i miejsce występowania, zastosowanie w technologii i przemyśle, znajdziemy nawet informacje historyczne tak jak np. ten zacytowany przeze mnie fragment tyczący się Antymonitu:
„Antymonit jest najdawniej znanym kruszcem antymonu. Pliniusz Starszy (77 r. n.e.) nazywał go stibium, od czego pochodzi obecny symbol chemiczny antymonu (Sb). Starożytni Egipcjanie, Grecy i Rzymianie używali antymonitu do wyrobu maści, szminek, tuszu do rzęs i medykamentów do leczenia oczu”...
„Antimonion w języku późnogreckim znaczy kwiat lub wykwit ”.
Jak widać oprócz informacji ściśle powiązanych z właściwościami fizyczno-chemicznymi minerałów znajdziemy również ciekawostki historyczne, kulturowe, geograficzne i wiele innych co niewątpliwie czyni powyższe dzieło bardziej przystępnym dla szerszego grona czytelników, które może dzięki temu nieco odetchnąć od typowo naukowych i bądź co bądź niekiedy monotonnych informacji.
Dodatkową zaletą powyższego dzieła jest jego szata graficzna, w której skład wchodzą setki fotografii na bardzo wysokim poziomie oraz wiele rysunków obrazujących strukturę minerałów co niniejszym czyni dzieło dodatkowo bardzo przyjemnym dla oka. POLECAM.
Druga po książce „Motyle” przeczytana przeze mnie pozycja z serii „Leksykon przyrodniczy” i druga na bardzo wysokim poziomie.
Przeczytana to powiedziane za dużo lub za mało, bo jak wiadomo z leksykonami, encyklopediami, poradnikami jest tak, iż często się po nie sięga, ale nigdy lub prawie nigdy się ich nie czyta od deski do deski, zagląda się do nich i czerpie informacje...
2022-10-28
Jeśli w istocie „Podróż na wschód” uznać można za uwerturę do powieści H. Hessego „Gra szklanych paciorków” to już nie mogę się doczekać napoczęcia mojej przygody z tym dziełem.
Czytając „Podróż na wschód” nie mogłem się oprzeć wrażeniu niedosytu i żalu, że takie to króciutkie, takie malutkie niczym diamencik, ale jednocześnie tak piękne i czyste zawierające w sobie niewysłowioną delikatność, niczym woal utkany z mgły okrywający świat ludzkich marzeń, tęsknot i pragnień- świat, do którego dąży i którego poszukuje każda istota myśląca, świat tak charakterystyczny w okresie budzenia się młodzieńczych ideałów.
Któż z nas nie tęsknił za poznaniem niepoznawalnego, kto nie marzył o zrozumieniu sensu otaczającego nas świata, a przynajmniej o zbliżeniu się do zrozumienia, lub chociażby drobnej iluminacji rozświetlającej nasze wnętrze.
Herman Hesse jak nikt inny potrafi w swym dziele uświadomić czytelnikowi ulotność i nietrwałość ludzkich marzeń, a w jeszcze większym stopniu nasz brak wytrwałości w dążeniu do celu, nasze zniecierpliwienie, znużenie i w konsekwencji zejście z drogi prowadzącej do oświecenia.
Proza życia, monotonia dnia codziennego, powtarzanie w kółko cyklu: droga do pracy, praca, powrót z pracy, dom, dzieci, żona, mąż, sen, pobudka, praca... itp. człowiek niczym trybik w maszynie kręci się w koło, nie mając czasu i przede wszystkim chęci na chwilę refleksji, na zatrzymanie się i rozejrzenie dokoła, na uświadomienie sobie jak bardzo i jak daleko odszedł od młodzieńczych ideałów zwanych przez niego samego (może celem usprawiedliwienia) w okresie starości: naiwnością, mrzonką, lub budowaniem zamków na piasku.
„Podróż na wschód” to swoista rozprawa z samym sobą, to próba powrotu do młodości, do utraconego czasu, to smutna refleksja, ale i nadzieja, że przecież jeszcze nie wszystko stracone, że dopóki duch w nas się kołacze, dopóty istnieje nadzieja na zmianę. POLECAM.
Jeśli w istocie „Podróż na wschód” uznać można za uwerturę do powieści H. Hessego „Gra szklanych paciorków” to już nie mogę się doczekać napoczęcia mojej przygody z tym dziełem.
Czytając „Podróż na wschód” nie mogłem się oprzeć wrażeniu niedosytu i żalu, że takie to króciutkie, takie malutkie niczym diamencik, ale jednocześnie tak piękne i czyste zawierające w sobie...
Zachęcony przeczytaną przeze mnie jakiś czas temu powieścią „Droga” postanowiłem sięgnąć po kolejną powieść z bogatej twórczości Cormaca McCarthiego pod nieco długawym tytułem „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
Powieść pisana dość specyficznym stylem trzeba przyznać, wielokrotnie podczas czytania przychodził mi do głowy Quentin Tarantino i jego filmy- z tą różnicą, że u Cormaca McCarthiego nie wyczuwa się tego uwielbienia twórcy do tzw. krwawej sieczki jak u Tarantino, w tym przypadku czytelnik zderza się z okrucieństwem bez zasad, bez litości, bez jakiejkolwiek nadziei, że zło można pokonać, tak jak w przypadku mitologicznej Hydry lernejskiej na miejsce jednej odciętej głowy odrastają kolejne trzy nowe.
Jakkolwiek by się jasna strona mocy nie starała, zło pod taką czy inną postacią, w takiej czy innej formie zawsze znajdzie sposób, aby nas znaleźć, nie ma od niego ucieczki, chyba że w objęcia śmierci.
Styl prowadzonej narracji jest dość zwięzły, autor skupia się w głównej mierze na przedstawieniu czytelnikowi konkretnych wydarzeń, bez owijania w tzw. bawełnę, jednym słowem krótko i na temat, co nie oznacza, że brak w powieści jakichś głębszych przemyśleń i refleksji jest ich dość sporo zwłaszcza pod koniec dzieła.
Powieść „To nie jest kraj dla starych ludzi” zaliczam osobiście do jednej z bardziej mrocznych książek, jakie przeczytałem, nie tyle przez ilość okrucieństwa w niej ukazanego, do tego (niestety) chyba się już przyzwyczaiłem -patrząc na świat „ludzi” przez ponad pięćdziesiąt lat.
Elementem, który mnie najbardziej przeraził w tej książce, jest jej niezwykły realizm wraz z wysoce prawdopodobnym zaistnieniem opisywanych wydarzeń gdzieś w otaczającej nas rzeczywistości.
Podsumowując: Książkę czyta się bardzo dobrze, akcja mknie z zawrotną prędkością, narracja prowadzona jest doskonale, bohaterowie powieści wyraziści, co w połączeniu z ich wysoce zindywidualizowanymi cechami charakteru urealnia obraz przedstawiony przez Cormaca McCarthyego, windując tym samym powieść na wyższy poziom. Polecam.
Zachęcony przeczytaną przeze mnie jakiś czas temu powieścią „Droga” postanowiłem sięgnąć po kolejną powieść z bogatej twórczości Cormaca McCarthiego pod nieco długawym tytułem „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowieść pisana dość specyficznym stylem trzeba przyznać, wielokrotnie podczas czytania przychodził mi do głowy Quentin Tarantino i jego filmy- z tą różnicą, że u...