Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Pod koniec 2022 roku został udostępniony do powszechnego użytku ChatGPT, usługa sztucznej inteligencji bazująca na modelu językowym. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że był to przełomowy moment, gdyż jakkolwiek sama idea AI nie jest nowa, to możliwości ChatGPT wywołały powszechne poruszenie, zaś zagadnienie sztucznej inteligencji stało się jednym z wiodących tematów w dyskusji publicznej.

Okazuje się jednak, że ten temat został już wcześniej wykorzystany przez Bohdana Szymczaka do stworzenia futurologicznej powieści science fiction zatytułowanej e-Ziemia. Autor poszedł w swoich rozważaniach zdecydowanie dalej i przedstawił wizję przyszłości Ziemi, w której funkcjonuje samoświadoma sztuczna inteligencja, którą autor określa mianem superinteligencji. Szymczak dokonuje konfrontacji ludzkości z wielokrotnie przewyższającym ją sztucznym umysłem. Myliłby się jednak ten, kto wyobraża sobie od razu sceny rodem z Terminatora i oczekuje fabuły będącej kalką licznych scenariuszy filmów, w których ludzie toczą bohaterską walkę z maszynami, wcześniej lekkomyślnie przez nich stworzonymi.

Lektura e-Ziemi przekonuje, że taka konfrontacja będzie przebiegać całkiem inaczej i z pewnością nie przybierze kształtu otwartej walki. Autor pokazuje relację ludzi i sztucznego umysłu, którego potencjał zostaje wykorzystany do stworzenia na Ziemi warunków, o jakich dziś można tylko marzyć. W ten sposób powstaje e-Ziemia, wydawać by się mogło, najlepsze miejsce do życia. Żeby nie zdradzać szczegółów, napiszę jedynie, że efekt końcowy okaże się dla czytelnika zaskakujący, ale co ważne, niezwykle sugestywny i przekonujący.

Pisarz pokazał już w swoich poprzednich książkach, że pod warstwą lekko przyswajalnej fabuły kryją się zdecydowanie głębsze treści. Nie inaczej jest też w przypadku e-Ziemi. W tym pozornie idyllicznym świecie kończy się czas ludzi, o czym dowiadujemy się na samym początku, ale żeby zrozumieć powód tego stanu trzeba uważnie przeczytać powieść do końca. Tylko wtedy czytelnik jest w stanie odkryć subtelną interakcję superinteligencji z ludzkim społeczeństwem, na skutek której zachodzą w nim zmiany trudne do zrozumienia z dzisiejszej perspektywy.

Siłą książki jest również przedstawienie szerokiej gamy problemów, od pokazania genezy powstania sztucznego umysłu, poprzez rozważania o wyznawanym przez niego systemie wartości, aż do nowatorskiego spojrzenia na zagadnienia ewolucji. Chociaż temat AI jest wiodący, to jednak jest to książka o ludziach, ich problemach i zmianach społecznych, które są pokłosiem rozwoju technologii. Nasuwa się tu porównanie z lemowskim Golemem XIV i to porównanie e-Ziemia wygrywa. Dzieje się tak nie tylko ze względu na odstęp czasu pomiędzy tymi książkami, ale chyba przede wszystkim dlatego, że autor e-Ziemi jest profesjonalnym informatykiem i pisze o sprawach, które są mu po prostu znane. Pisarz uniknął również pułapki wcielenia się w rolę superinteligencji, słusznie przyjmując, że dla ludzkiego umysłu jest to zadanie niewykonalne. Zainteresowanych odsyłam tu do mojej recenzji Golema XIV (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/golem-xiv/opinia/58607830).

Fabuła powieści e-Ziemia jest złożona i angażuje uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Główny wątek, w którym poznajemy nowy świat, przeplata się z przygodami bohaterów w Kosmosie i na Ziemi, okraszonymi problemami psychologicznymi niebanalnie przedstawionych postaci i nieuniknionym wątkiem miłosnym.

Formalnie e-Ziemia kontynuuje przygody bohaterów powieści Pusta Ziemia rozpoczynając się w miejscu, w którym ta wcześniejsza się kończy. Autor wtrącił niezbędną retrospekcję, która powoduje, że e-Ziemię można czytać jako samodzielną książkę, zaś ci czytelnicy którzy wcześniej poznali Pustą Ziemię z przyjemnością zapoznają się z dalszymi losami bohaterów i zweryfikują własne wyobrażenie z koncepcją autora.

Szymczak wysoko postawił poprzeczkę w swoich poprzednich książkach. E-Ziemia, moim zdaniem, przekroczyła i ten próg. To świetnie przemyślana i bardzo sprawnie napisana powieść, i podobnie jak poprzednie książki autora wybija się znacząco na obecnym rynku fantastyki naukowej. W zasadzie nie ma dla niej konkurencji.

Mój niepokój budzi autorska wizja przyszłości, która w części już sprawdziła się po wydaniu książki, a na naszych oczach może wypełnić się w całości. Autor zadedykował powieść superinteligencji, jednocześnie zaznaczając „o ile zaistnieje…”. Ten powątpiewający ton wydaje się jeszcze bardziej intrygujący.

E-Ziemia należy do książek, które doskonale wpisują się w teraźniejszość. Chociaż akcja dzieje się pozornie w odległej przyszłości, to moim zdaniem prognozuje nieodległe czasy. Przeznaczona dla inteligentnego i wymagającego czytelnika jest zdecydowanie warta przeczytania i długiej chwili refleksji po lekturze.

Pod koniec 2022 roku został udostępniony do powszechnego użytku ChatGPT, usługa sztucznej inteligencji bazująca na modelu językowym. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że był to przełomowy moment, gdyż jakkolwiek sama idea AI nie jest nowa, to możliwości ChatGPT wywołały powszechne poruszenie, zaś zagadnienie sztucznej inteligencji stało się jednym z wiodących tematów w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bajka o trójce Arkadij Strugacki, Borys Strugacki
Ocena 6,1
Bajka o trójce Arkadij Strugacki, ...

Na półkach: , ,

Jak przekazać swoją opinię o otaczającej rzeczywistości w totalitarnym państwie, w którym każdy opozycyjny głos naraża jego wyraziciela na długoletni pobyt w obozie karnym?
Bracia Strugaccy zastosowali zabieg stosowany również przez innych pisarzy. Spróbowali swoje myśli zakamuflować otoczką fantastyki. W przypadku „Bajki o trójce”, satyryczna krytyka radzieckiego systemu społecznego nie zdołała jednak przebić się przez mur cenzorski i książka trafiła do szerszego grona czytelników dopiero w czasach pierestrojki.
Akcja książki toczy się w rzeczywistości wykreowanej wcześniej w powieści „Poniedziałek zaczyna się w sobotę”, z którą łączą ją również postaci bohaterów. Nie dorównuje jednak, niestety, pierwowzorowi. Brak tu wcześniejszego polotu i lekkości pióra. Pomysły autorów również nie są równie oryginalne.
Nie ulega wątpliwości, że wydźwięk dzieła Strugackich był zdecydowanie mocniejszy w czasach, gdy książka powstała, a dziś może stanowić jedynie satyryczny zapis dawno minionych czasów państwa radzieckiego. Dla młodego czytelnika nieznającego komunistycznej rzeczywistości może być wręcz niezrozumiała.
„Bajka o trójce” znajdzie uznanie w oczach miłośników prozy Strugackich i wszystkich tych, którzy chcieliby wczuć się w atmosferę realiów ZSRR lat sześćdziesiątych XX wieku pokazaną w baśniowym, fantastycznym wydaniu. Tej grupie czytelników książkę zdecydowanie polecam.

Jak przekazać swoją opinię o otaczającej rzeczywistości w totalitarnym państwie, w którym każdy opozycyjny głos naraża jego wyraziciela na długoletni pobyt w obozie karnym?
Bracia Strugaccy zastosowali zabieg stosowany również przez innych pisarzy. Spróbowali swoje myśli zakamuflować otoczką fantastyki. W przypadku „Bajki o trójce”, satyryczna krytyka radzieckiego systemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To nie jest książka dla osób wrażliwych, których wyobraźnia inspirowana treścią może doprowadzić do stanu bliskiego omdlenia. Jest w tym zdaniu sporo celowej przesady, ale w ten sposób chcę podkreślić sugestywność przekazu i dramatyzm, a wręcz drastyczność opisywanych scen.

Dzisiaj nie sposób zaakceptować bólu, podobnie jak niemożności wykonania udanej interwencji chirurgicznej. Anestezja i zaawansowane techniki chirurgiczne ratujące życie są dla nas oczywiste i naturalne, a wszystkie przypadki nieudanych operacji budzą sprzeciw i nierzadko prowadzą do działań odszkodowawczych od szpitali. Przypadki śmiertelne, szczególnie w sytuacji drobnych zabiegów są niemal całkowicie wykluczone. Wciąż jeszcze medycyna jest bezradna wobec niektórych przypadków, ale zdecydowana większość zabiegów kończy się sukcesem, zaś cierpienie pacjenta jest zredukowane do minimum.

Książka sięga jednak do czasów, kiedy wszystkie operacje wykonywane były bez znieczulenia, które pojawiło się w użyciu dopiero w połowie XIX wieku. Nie znano aseptyki i wszystkie te czynniki powodowały, że szanse na przeżycia operacji przez pacjenta były znikome, a cały zabieg był okupiony wielkim cierpieniem.
Stulecie chirurgów opisuje drogę, jaką ta dziedzina medycyny przeszła do czasów współczesnych. Pokazuje próby, w większości nieudane, ale przynoszące stopniowy postęp, dzięki którym chirurgia rozwijała się, czyniąc stopniowe postępy. Wiedza przychodziła powoli i stopniowo za cenę śmierci wielkiej rzeszy chorych i niewielkiej garstki uratowanych.

To nie jest książka wyłącznie dla studentów medycyny, chociaż dla nich powinna być lekturą obowiązkową. To książka, którą z zainteresowaniem przeczyta każdy, kto chce poznać historię rozwoju tej gałęzi medycyny. Gwarantuję, że po jej lekturze spojrzenie na współczesną chirurgię stanie się pełniejsze, a każdy pacjent oddziału chirurgicznego z mniejszymi obawami będzie czekał na stole operacyjnym na chwilę, gdy na czas zabiegu „zgaśnie światło”.

To nie jest książka dla osób wrażliwych, których wyobraźnia inspirowana treścią może doprowadzić do stanu bliskiego omdlenia. Jest w tym zdaniu sporo celowej przesady, ale w ten sposób chcę podkreślić sugestywność przekazu i dramatyzm, a wręcz drastyczność opisywanych scen.

Dzisiaj nie sposób zaakceptować bólu, podobnie jak niemożności wykonania udanej interwencji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Współczesna literatura fantastyczno naukowa odbiegła od standardów, jakie wyznaczyli jej wielcy twórcy okresu Złotego Wieku. Można stwierdzić refleksyjnie, że jest to naturalny efekt upływu czasu i zmian, jakie on niesie, albo realistycznie skrytykować bylejakość opanowującą kolejne sfery życia i malejące wymagania, jakie stawiają sobie współcześni pisarze w obliczu równie malejących wymagań wielu czytelników.

Wciąż jednak istnieje zapotrzebowanie na dobrą literaturę tego gatunku, czego dowodem są liczne wznowienia klasyków oraz „Mars albo nieskończoność światów”. Ta najnowsza książka Bohdana Szymczaka odwołuje się do klasycznej formuły science fiction i wypełnia ją współczesną treścią.

Zaginione cywilizacje, kontakty z kosmitami i podróże w czasie okazują się tematami wciąż niewyczerpanymi, o ile, tak jak uczynił to autor „Marsa”, zostaną potraktowane jako pretekst to pokazania poważnych problemów, nurtujących społeczeństwo ludzkie.
Nie budzi mojej wątpliwości to, że opisując mechanizmy społeczne utrzymujące autorytarną władzę wspieraną religią w państwie neandertalczyków, autor wcale nie miał na myśli naszych odległych kuzynów, ale nasze własne bieżące problemy, z którymi wiele społeczeństw wciąż się zmaga. Z kolei relacje ludzi z kosmitami stają się pretekstem do pokazania zarówno najgorszych cech ludzkiej natury, jak i przewidywalnej przyszłości, w której do zagłady cywilizacji wcale nie będą potrzebni obcy.

W książce odnajdziemy zarówno akcenty humorystyczne, jak chociażby parodię filmów o najazdach kosmitów, jak i poważne rozważania o naturze Wszechświata, które nie przypadkowo autor zadedykował Stanisławowi Lemowi. Z kolei podróże w czasie Szymczak potraktował jako okazję do refleksji nad ludzkim losem, przemijaniem i możliwość odbycia sentymentalnej podróży po dawnej Łodzi.
Interesującą interpretację powszechnych zjawisk społecznych, autor tłumaczy postępami ewolucji, ale by nie ujawniać treści odsyłam zainteresowanych do źródła.

Wielu klasyków literatury science fiction próbowało opisać utopię, a więc świat idealny, pozbawiony wszelkich bolączek trapiących jego mieszkańców. Dziś te dawne wyobrażenia skonfrontowane z upływem czasu rzadko są przekonujące, a częściej wydają się po prostu naiwne. Tym bardziej zaskakuje wizja utopijnego świata autorstwa Bohdana Szymczaka, która powinna przekonać każdego, nie poprzez swoją oryginalność ale przez odkrycie przyczyny, dla której taki świat dotąd nie powstał. Jak słusznie zauważył autor, to w ludzkiej naturze leżą wszystkie problemy, a nie mogąc zmienić człowieka trzeba dać mu świat odpowiedni dla jego natury.

„Mars albo nieskończoność światów” napisany jest lekkim językiem, książkę czyta się z przyjemnością, fabuła wciąga, a po przeczytaniu pozostaje ogrom refleksji. To jedna z tych książek, o których można dyskutować godzinami i choćby z tego tytułu zasługuje na najwyższą notę.

Współczesna literatura fantastyczno naukowa odbiegła od standardów, jakie wyznaczyli jej wielcy twórcy okresu Złotego Wieku. Można stwierdzić refleksyjnie, że jest to naturalny efekt upływu czasu i zmian, jakie on niesie, albo realistycznie skrytykować bylejakość opanowującą kolejne sfery życia i malejące wymagania, jakie stawiają sobie współcześni pisarze w obliczu równie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W świetle prawa, zgodnie z zasadami panującymi w Atenach, sąd ludowy składający się z pięciuset obywateli miasta skazał filozofa Sokratesa na śmierć.

Jak ówczesne prawo nakazywało, pozwany przed sąd bronił się sam, odpierając stawiane mu zarzuty. Słowa wypowiedziane przez Sokratesa zapisał Platon i szczęśliwie ten niezwykły dokument dotrwał do naszych czasów.
Relacja Platona nie jest po prostu świadectwem historii, ale stanowi doskonały opis najgorszych cech ludzkich, które w całkiem niezmienionej postaci funkcjonują dziś równie powszechnie, jak istniały w starożytności i zapewne jeszcze wcześniej.

Nie było bowiem winą Sokratesa to, co formalnie zarzucali mu Ateńczycy. Oskarżenie było jedynie pretekstem by pozbyć się człowieka, który na co dzień drażnił ich swoją inteligencją i mądrością, i którego nauki docierały do młodzieży, kształtując jej zmysł krytycyzmu oraz niezależne myślenie. Wytykając politykom zarozumiałość, poetom powierzchowność a rzemieślnikom arogancję sam nie stawiał się ponad nimi podkreślając po wielokroć swoją niewiedzę, ale niewiedzę uświadomioną. I tym odróżniał się od większości społeczeństwa, która w fałszywym poczuciu własnej wartości reagowała w najprymitywniejszy sposób na rzeczową krytykę, uznając słowa Sokratesa za wymierzoną przeciw nim obrazę.

Jak dobrze znamy to i dziś z życia codziennego, gdzie słowa Ignacego Krasickiego „prawdziwa cnota krytyk się nie boi” odbijają się pustym echem od ich adresatów podobnie, jak w czasach ich autora.

„Obrona Sokratesa" pokazuje też niezłomność wielkiego filozofa, który mógł uwolnić się od kary za cenę sprzeniewierzenia się wyznawanym przez siebie wartościom. Taka cena jest jednak zbyt wysoka dla ludzi wielkich, odrzucających ją nawet pod groźbą śmierci. Dlatego umarł Sokrates, Giordano Bruno i wielu, wielu innych...

Bezmyślny i bezrefleksyjny motłoch ateński, działając w ramach systemu społecznego, na którego dorobku wyrosła nowożytna demokracja, niezdolny sięgnąć myślą poza swoją prywatną sferę interesów zgładził mędrca. Oni pozostaną bezimienni, Sokrates jest nieśmiertelny.

Ale ostateczna konkluzja z „Obrony Sokratesa" jest paradoksalnie przeciwna poglądom Platona, który demokrację potępiał. To system najlepszy z możliwych, ale aby był doskonały potrzeba, by większość obywateli posiadała zdolność niezależnego myślenia, krytycznego spojrzenia na rzeczywistość i nie powierzała swego losu w ręce ludzi marnego autoramentu. Słowem, by byli tacy, jakimi chciał widzieć ich Sokrates.

W świetle prawa, zgodnie z zasadami panującymi w Atenach, sąd ludowy składający się z pięciuset obywateli miasta skazał filozofa Sokratesa na śmierć.

Jak ówczesne prawo nakazywało, pozwany przed sąd bronił się sam, odpierając stawiane mu zarzuty. Słowa wypowiedziane przez Sokratesa zapisał Platon i szczęśliwie ten niezwykły dokument dotrwał do naszych czasów.
Relacja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opowieść o dzieciństwie i nastoletnim życiu pisarza spisana przez niego samego ma wartość trudną do przecenienia. Z jednej strony pokazuje to, co interesuje biografów, a więc fakty i wydarzenia opisane na tle historii, zaś z drugiej obrazuje charakter pisarza, który kształtował się już we wczesnych latach jego życia i którego echa możemy odnaleźć w napisanych później utworach literackich.

Po uważnej lekturze „Wysokiego zamku” nie sposób nie odnaleźć cząstek Lema w wykreowanych przez niego postaciach. Zarówno Trurl, jak i Ion Tichy zawierają w sobie cechy, które ujawniły się w osobowości pisarza już we wczesnym dzieciństwie. Takich analogii można znaleźć więcej i jest to naturalne, gdyż nie sposób oderwać twórczości literackiej od własnej osobowości, nawet w tak abstrakcyjnej literaturze jak fantastyka.

„Wysoki zamek" może pomóc w zrozumieniu twórczości Stanisława Lema, a z pewnością przybliża jego niezwykłą postać. Tę książkę trzeba przeczytać tym bardziej, że jako suplement otrzymujemy napisane w młodości wiersze, będące jeszcze jednym dowodem na wielkość talentu pisarskiego Lema.

Opowieść o dzieciństwie i nastoletnim życiu pisarza spisana przez niego samego ma wartość trudną do przecenienia. Z jednej strony pokazuje to, co interesuje biografów, a więc fakty i wydarzenia opisane na tle historii, zaś z drugiej obrazuje charakter pisarza, który kształtował się już we wczesnych latach jego życia i którego echa możemy odnaleźć w napisanych później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O Albercie Einsteinie słyszał każdy. Ten genialny fizyk zapisał się na zawsze na kartach historii. Jakkolwiek jego największym osiągnięciem było sformułowanie ogólnej teorii względności, to powszechnie jest kojarzony z niewielkim, krótkim wzorem opisującym równoważność masy i energii.

David Bodanis podjął się wyjaśnienia tego wzoru w sposób przystępny, jego książka jest adresowana do każdego czytelnika, a w szczególności do osób nieposiadających wykształcenia w dziedzinie fizyki. Zamiar autora się powiódł, jego wyjaśnienia są klarowne i zrozumiałe.

Myliłby się jednak ten, kto widziałby w książce jedynie jeszcze jedną pozycję popularyzującą fizykę. Znaczna jej część jest poświęcona twórcy słynnego wzoru, poznajemy dość dokładnie życie Einsteina oraz okoliczności powstania jego teorii. Niejako przy okazji autor wspomina też innych uczonych, których praca w mniejszym lub większym stopniu wiązała się z tytułowym wzorem. Poznajemy też okoliczności stworzenia pierwszej bomby atomowej, która w szczególnie spektakularny i tragiczny zarazem sposób zilustrowała znaczenie wzoru.

Polecam książkę wszystkim. Laicy bez problemu zrozumieją znaczenie wzoru E=mc2, a teoria względności przestanie być dla nich jedynie hasłem. Osoby rozumiejące te pojęcia z przyjemnością zapoznają się z wątkami historycznymi i wieloma ciekawostkami, które autor umieścił w książce.

O Albercie Einsteinie słyszał każdy. Ten genialny fizyk zapisał się na zawsze na kartach historii. Jakkolwiek jego największym osiągnięciem było sformułowanie ogólnej teorii względności, to powszechnie jest kojarzony z niewielkim, krótkim wzorem opisującym równoważność masy i energii.

David Bodanis podjął się wyjaśnienia tego wzoru w sposób przystępny, jego książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zabawną niekonsekwencją rozpoczyna się „Powtórka" Stanisława Lema. Oto na pilne wezwania króla Hipolipa Sarmandzkiego stawili się sławni konstruktorzy Trurl i Klapaucjusz. Ja pisał autor: „Przybyli więc obaj, zdyszani...” i dalej: „Klapaucjusz trącił Trurla pod żebro...”. Lemowi nie przeszkadzało przydać stalowej, robociej budowie konstruktorów cech ludzkich, jak i umiejscowić większość akcji opowiadania w świecie bladawców, chociaż ten termin rodem z „Cyberiady" nie pojawia się ani razu.

Nie o formę wszak tu chodzi, a o treść, która jest swego rodzaju kontynuacją, rozpoczętego w „Cyberiadzie”, wątku odpowiadającego na pytanie o możliwość istnienia świata doskonałego, zasiedlonego przez istoty w pełni szczęśliwe. Tym razem Lem zabrał się nie za stwarzanie doskonałych społeczeństw, ale za kreację świata, w którym panować miały odmienne prawa fizyki, dające zasiedlającym je istotom możliwości nam nieznane. To miało prowadzić do stworzenia świata doskonałego.

„Powtórka" jest swego rodzaju suplementem do „Cyberiady”, który pisarz wykorzystał do podzielenia się swoimi przemyśleniami w temacie, który nurtował go przez lata. Jest też polemiką autora z koncepcjami religijnymi, które legły u źródła opowiadania. To również popis mistrzostwa pióra w kreacji i opisie świata w niczym nie przypominającym naszego.

Finalna konkluzja odzwierciedla pesymistyczne spojrzenie Lema na rzeczywistość w jej najbardziej ogólnym aspekcie. Jest najlepszym podsumowaniem osobowości wspaniałego pisarza i wielkiego myśliciela.

Zabawną niekonsekwencją rozpoczyna się „Powtórka" Stanisława Lema. Oto na pilne wezwania króla Hipolipa Sarmandzkiego stawili się sławni konstruktorzy Trurl i Klapaucjusz. Ja pisał autor: „Przybyli więc obaj, zdyszani...” i dalej: „Klapaucjusz trącił Trurla pod żebro...”. Lemowi nie przeszkadzało przydać stalowej, robociej budowie konstruktorów cech ludzkich, jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Warto czasem przynajmniej przekartkować starą, wydaną kilkadziesiąt lat wcześniej książkę, chociażby po to, by samemu przekonać się o zmianach w otaczającym nas świecie.

Traktujące o ochronie środowiska opracowanie Stanisława Jastrzębskiego powstało w końcowych latach istnienia PRL i w dużej części odnosi się do problemów, które wygenerował przemysł i ingerujące w środowisko naturalne procesy gospodarcze. Promuje koncepcję cywilizacji ekorozwoju, którą sformułowano w 1975 roku w ramach struktur ONZ.

Lektura książki uwidacznia, jak zmieniły się problemy ekologiczne na przestrzeni minionych czterdziestu lat. Przemysł, mocno zredukowany po 1990 roku, przestał być kluczowym trucicielem środowiska, nastąpił również postęp w czystości wód powierzchniowych. Pojawił się za to poważny problem z odpadami komunalnymi oraz składowaniem odpadów przemysłowych, pochodzących często z nielegalnego importu. Konsekwencje ocieplenia klimatu są jeszcze dla autora nieznane, natomiast brak wystarczającej retencji wód powierzchniowych jest wyraźnie podkreślony.

Obecnie wydawane pozycje dotyczące ekologii, nie pozostawiają wątpliwości, że sprawy nie mają się wcale lepiej niż czterdzieści lat temu. Niektóre problemy zmniejszyły swój ciężar, za to pojawiły się inne, nie mniej poważne. Świat, a w tym i Polska, jest wciąż daleki od zbudowania cywilizacji ekorozwoju.

Warto czasem przynajmniej przekartkować starą, wydaną kilkadziesiąt lat wcześniej książkę, chociażby po to, by samemu przekonać się o zmianach w otaczającym nas świecie.

Traktujące o ochronie środowiska opracowanie Stanisława Jastrzębskiego powstało w końcowych latach istnienia PRL i w dużej części odnosi się do problemów, które wygenerował przemysł i ingerujące w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rapa Nui – Pępek Świata – Wyspa Wielkanocna – jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na świecie, znane przede wszystkim z wielkich kamiennych posągów moai do dziś kryje wiele nierozwiązanych zagadek. Pierwszą ekspedycję archeologiczną, która prowadziła tam metodyczne wykopaliska zorganizował norweski badacz Thor Heyerdahl.

Relację z tej wyprawy zamieścił w pasjonującej książce zatytułowanej „Aku-Aku". Jest ona nie tylko źródłem wiedzy o poczynionych przez badaczy odkryciach, ale również ciekawym obrazem życia mieszkańców, wśród których wciąż była żywa pamięć o tragicznych losach ich przodków.

Duża część książki to niemal zagadkowy kryminał, gdzie autor próbuje rozwikłać tajemnicę nieznanych wcześniej rodzinnych jaskiń. W nich niektórzy mieszkańcy ukrywali wytwory dawnej kultury, których przeznaczenia sami do końca nie znali. Tu również pojawia się tajemnicze Aku-Aku, które od tej pory towarzyszy autorowi do końca książki.

Thor Heyerdahl należał do pionierów tzw. archeologii eksperymentalnej. Jej celem jest próba odtworzenia przy użyciu rekonstruowanych dawnych metod sposóbów wytwarzania produktów lub podjęcia działań na wzór dawnych kultur. Takim eksperymentem była wcześniej podjęta przez Heyerdahla wyprawa na tratwie Kon-Tiki z Ameryki Południowej do Polinezji. Na Wyspie Wielkanocnej podjął próbę wykucia kamiennego moai przy użyciu pozostawionych przez dawnych rzeźbiarzy narzędzi. Opierając się na pozostałej w pamięci wyspiarzy wiedzy dokonał przy ich pomocy postawienia wielotonowej figury na dawnym postumencie oraz podjął udaną próbę przetransportowania innej przy użyciu jedynie siły gromady ludzi.

Te ciekawe, a co najważniejsze, udane eksperymenty powinny dać do myślenia wszystkim zwolennikom teorii, zakładającym, że megalityczne budowle i posągi powstawały przy użyciu sił nadprzyrodzonych lub kosmitów.

Jakkolwiek od wydania „Aku-Aku” minęło już kilkadziesiąt lat i nowsze badania naukowe podważyły szereg tez stawianych przez Thora Heyerdahla, to książka nie straciła nic ze swojej aktualności, co więcej jest unikalnym obrazem świata, który w dobie globalizacji przechodzi już do historii.

Rapa Nui – Pępek Świata – Wyspa Wielkanocna – jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na świecie, znane przede wszystkim z wielkich kamiennych posągów moai do dziś kryje wiele nierozwiązanych zagadek. Pierwszą ekspedycję archeologiczną, która prowadziła tam metodyczne wykopaliska zorganizował norweski badacz Thor Heyerdahl.

Relację z tej wyprawy zamieścił w pasjonującej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nigdy wcześniej żaden pisarz nie stworzył dzieła tak niezwykłego, oryginalnego w formie i głębokiego w treści.

„Cyberiada" bawi, poucza i skłania do zadumy. Chociaż zasiedlają ją roboty i myślące maszyny cyfrowe to stanowi refleksję nad rzeczywistością ludzi i to nasz świat znalazł się na warsztacie literackiej obróbki pisarza.

Nie wolno w „Cyberiadzie" doszukiwać się technicznej poprawności. Lampy elektronowe, które na równi z tranzystorami budują elektronowe mózgi istot myślących były, tak w chwili powstania książki, jak i dziś jedynie ozdobnikami, nadającymi temu dziełu charakterystycznej barwy i ogrom humorystycznego wydźwięku.

Nie sposób powstrzymać uśmiechu czytając o maszynie cyfrowej, która w swej zapalczywości wolała umrzeć niż przyznać, że dwa razy dwa nie równa się siedem i zadumać się nad ułomnością ludzkiej natury, którą pisarz obdarzył roboty. Właśnie te wszystkie negatywne cechy człowieka są przez Lema opisane, wyśmiane i poddane bezlitosnej krytyce. W szerokiej gamie opowiadań znaleźć można ogrom aluzji i odniesień, które budziły niechęć Lema wtedy i które wciąż pozostają aktualne.

Poszukiwania przepisu na świat doskonały i powszechne szczęście, zapoczątkowane opowiadaniem „Kobyszczę", prowadzą dociekania pisarza przez kolejne utwory do końcowej konkluzji, że taki stan jest realnie nieosiągalny, a gdyby nawet był możliwy, to okazałby się zwyczajnie nieużyteczny.

Tę książkę można czytać bez końca, od początku do ostatniej kropki albo na wyrywki, otwierając ją na dowolnej stronie, by wejść w świat nieskończonej wyobraźni genialnego pisarza. Po lekturze pozostaną na zawsze w pamięci przygody niezrównanych konstruktorów Trurla i Klapaucjusza, a w uszach rozbrzmiewać będą strofy wiersza Elektrybałta, poety nad poetami:
„Apentuła niewdziosek, te będy gruwaśne
W koć turmiela weprząchnie, kostrą bajtę spoczy,
Oproszędły znimęci, wyświrle uwzroczy,
A korśliwe porsacze dogremnie wyczkaśnie!”

Przyznając Cyberiadzie dziesięć gwiazdek mam poczucie, że to wciąż o dziesięć za mało.

Nigdy wcześniej żaden pisarz nie stworzył dzieła tak niezwykłego, oryginalnego w formie i głębokiego w treści.

„Cyberiada" bawi, poucza i skłania do zadumy. Chociaż zasiedlają ją roboty i myślące maszyny cyfrowe to stanowi refleksję nad rzeczywistością ludzi i to nasz świat znalazł się na warsztacie literackiej obróbki pisarza.

Nie wolno w „Cyberiadzie" doszukiwać się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak wyglądałby świat, w którym człowiek zapadałby w sen zimowy, podobnie jak niedźwiedzie?

Takie pytanie zadał sobie autor „Miliardów białych płatków”, po czym udzielił na nie odpowiedź pisząc powieść o takim tytule. Stworzył w niej całkiem wiarygodny obraz świata, który jest zasiedlony przez ludzi o odmiennej fizjologii. Konsekwencje polityczne, które musiały wystąpić w sytuacji, gdy na kilka miesięcy cała ludzkość pozostaje pogrążona we śnie, zostały przedstawione całkiem przekonująco. Nie mniej interesujące są odmienności społeczne, tym bardziej, że za rocznym cyklem aktywności i hibernacji podąża odmienna seksualność.

Dodajmy do tego obecność w tym dziwnym świecie nielicznych ludzi „naszego typu”, którzy przez dominujący ogół są postrzegani jako zagrożenie, a otrzymamy powieść, która przyniesie dużą przyjemność z lektury każdemu miłośnikowi fantastyki.

Niebanalne pomysły, wciągająca fabuła i sugestywny opis książkowej rzeczywistości stanowią o sile powieści, którą również dziś czyta się z przyjemnością. Książka jest przykładem tego, jak ważny jest niebanalny pomysł, wokół którego da się zbudować ciekawą beletrystyczną otoczkę.

Jak wyglądałby świat, w którym człowiek zapadałby w sen zimowy, podobnie jak niedźwiedzie?

Takie pytanie zadał sobie autor „Miliardów białych płatków”, po czym udzielił na nie odpowiedź pisząc powieść o takim tytule. Stworzył w niej całkiem wiarygodny obraz świata, który jest zasiedlony przez ludzi o odmiennej fizjologii. Konsekwencje polityczne, które musiały wystąpić w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Polskie baśnie ludowe Tomasz Jodełka-Burzecki, praca zbiorowa
Ocena 8,0
Polskie baśnie... Tomasz Jodełka-Burz...

Na półkach: , ,

Dawno, dawno temu... Gdy nie było telewizji, radia ani Internetu, a jedynie nieliczni potrafili czytać i pisać...

Legendy, baśnie i podania ludowe. To one powtarzane z ust do ust, opowiadane dzieciom na dobranoc albo przytaczane w długie zimowe wieczory przenosiły przez pokolenia wszystko to, co lud uważał za ważne i istotne. Wyrażały pragnienia i marzenia, były ucieleśnieniem potrzeb, tych emocjonalnych i tych materialnych. W tych opowieściach znalazły swoje odbicie również niesprawiedliwe stosunki społeczne i odwieczna chęć ludu, jeżeli nie odwetu, to przynajmniej uczciwej rekompensaty za dotychczasowy los.

Wszystko to znajdziemy w zbiorze „Polskich baśni ludowych", które literacko opracowane, często przez znakomitych pisarzy, są lekturą podwójnie ciekawą. Z jednej strony sama fabuła tych opowieści bywa ciekawsza niż niejedna współczesna pozycja z gatunku fantasy, zaś z drugiej jest ona doskonałym studium psychologicznym i socjologicznym dawnych mieszkańców wsi. Tak częsty motyw przewodni, wyrażony pragnieniem „z chłopa król" jest najlepszym odzwierciedleniem panujących stosunków społecznych w dawno minionych latach i zarazem sposobem postrzegania rzeczywistości przez lud. Dodajmy do tego baśniowe metody wymierzania sprawiedliwości, a otrzymamy całościowy obraz społeczności, w której takie opowieści powstawały.

Warto zapoznać się z tą książką, której treść stanowi niewątpliwą spuściznę kulturową. Zaś miłośnicy prozy Andrzeja Sapkowskiego odnajdą tu prawdziwą perełkę. Baśń zatytułowana „Strzyga" została przez wspomnianego pisarza użyta literalnie do stworzenia pierwszego opowiadania o przygodach Wiedźmina, które zapoczątkowało całą późniejszą serię.

Dawno, dawno temu... Gdy nie było telewizji, radia ani Internetu, a jedynie nieliczni potrafili czytać i pisać...

Legendy, baśnie i podania ludowe. To one powtarzane z ust do ust, opowiadane dzieciom na dobranoc albo przytaczane w długie zimowe wieczory przenosiły przez pokolenia wszystko to, co lud uważał za ważne i istotne. Wyrażały pragnienia i marzenia, były...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Badania norweskiego etnografa i archeologa Thora Heyerdahla pozwoliły mu stawiać tezę o kontaktach rozwiniętych starożytnych kultur Eurazji, Ameryki i Polinezji. Aby takie kontakty mogły mieć miejsce, konieczne było przebycie oceanów przy pomocy jedynie prostych środków transportu.

Thor Heyerdahl udowodnił, że przebycie Pacyfiku było możliwe na tratwie sporządzonej z pni drzewa balsa. Swoją podróż, odbytą w 1947 roku, opisał w książce „Wyprawa Kon-Tiki”. Po ponad dwudziestu latach postanowił w podobny sposób zademonstrować możliwość przeprawienia się starożytnych Egipcjan przez Atlantyk do Ameryki. W tym celu mieli oni posłużyć się łodzią sporządzoną z papirusu. Taką łódź Heyerdahl zrekonstruował, chociaż okazało się to niezwykle trudne. Dość powiedzieć, że do tego zadania podchodził dwukrotnie i dopiero druga próba zakończyła się pomyślnie. Paradoksalnie staroegipską łódź wykonali z sukcesem dopiero południowoamerykańscy Indianie.

Rejs tratwą przez Pacyfik miał dowieść tezy o zasiedleniu Polinezji przez mieszkańców Ameryki, rejs papirusową łodzią nie służył dowiedzeniu jakiejkolwiek tezy, był jedynie chęcią sprawdzenia takiej możliwości. Jak pisał autor: „Co chciałem udowodnić? Nic. Nie chciałem niczego udowadniać. Chciałem się po prostu dowiedzieć, czy taki statek mógł być używany na morzu. ... Chciałem zbadać, czy trzcinowy statek nie mógłby żeglować jeszcze dalej – czy potrafi odbyć podróż do Ameryki.”

Nie ulega wątpliwości, że wartość eksperymentu norweskiego podróżnika była bardzo znacząca. Nie przesądzając rozstrzygnięcia, które wymagało dodatkowych badań naukowych, w tym archeologicznych, ucinała jałowe spekulacje i pozwalała traktować tezę o starożytnych kontaktach międzykontynentalnych jako co najmniej prawdopodobną.

Wszystkie perypetie związane z budową i późniejszy rejs przez Ocean Atlantycki zostały przez autora opisane w książce „Ekspedycja Ra”. Ta pasjonująca opowieść zaciekawi nie tylko amatorów literatury podróżniczej ale również wszystkich interesujących się starożytnymi kulturami. To również okazja do bliższego poznania tak niezwykłego człowieka, jakim był Thor Heyerdahl.

Badania norweskiego etnografa i archeologa Thora Heyerdahla pozwoliły mu stawiać tezę o kontaktach rozwiniętych starożytnych kultur Eurazji, Ameryki i Polinezji. Aby takie kontakty mogły mieć miejsce, konieczne było przebycie oceanów przy pomocy jedynie prostych środków transportu.

Thor Heyerdahl udowodnił, że przebycie Pacyfiku było możliwe na tratwie sporządzonej z pni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wydana w 1916 roku niewielka książka składa się z wybranych fragmentów wspomnień uczestników powstania styczniowego. To zbiór różnych obrazów, opowiedzianych przez naocznych świadków wydarzeń z 1863 i 1864 roku.

Nie znajdziemy tu żadnych analiz historycznych, próby całościowego opracowania przebiegu powstania ani chronologicznie przedstawionych faktów. Czytelnicy, poszukujących tego typu opracowań powinni poszukać innej lektury. Ta jest przeznaczona dla tych, którzy chcą poznać autentyczne i nieopracowane w żaden sposób relacje ludzi, którzy w tamtych wydarzeniach brali bezpośredni udział.

Właśnie ta autentyczność stanowi o największej wartości książki. Często pojedyncze zdanie zagubione w głębi tekstu potrafi powiedzieć o tamtych czasach więcej niż gruby tom naukowego opracowania.

Z tych wspomnień wyłania się bardzo zróżnicowany obraz powstania. Poznajemy akty bohaterstwa i odwagi powstańców ale też momenty tchórzliwej ucieczki z pola bitwy, kiedy zabrakło przywódcy mogącego poprowadzić oddziały do szturmu. Dowiadujemy się o okrutnych czynach, których dopuszczały się obie strony i bezwzględności powstańczych dowódców, wydających wyrok śmierci na własnych żołnierzy czasem za drobne przejawy niesubordynacji. Bardzo znamienne jest pokazanie krańcowo różnych postaw społeczeństwa polskiego wobec powstania, od entuzjastycznego poparcia do jawnego sprzeciwu prowadzącego do kolaboracji z wrogiem. Równie zróżnicowane wydają się być motywacje tych, którzy do powstańców dołączyli, obok kierujących się autentycznym patriotyzmem znajdziemy też takich, których zmusiła do tego presja społeczna. Książka jest pełna takich faktów, dzięki którym dawno miniona historia ożywa przed okiem czytelnika ponownie i staje się plastyczną rzeczywistością.

Książka została wydana w Warszawie w 1916 roku podczas I wojny światowej. Miała przypomnieć o ostatnim zrywie wolnościowym czasu zaborów i jednocześnie być zwiastunem możliwej zmiany. Dziś po upływie ponad stu lat i kolejnych doświadczeniach historycznych, w tym dwóch wojen światowych, nasuwa też gorzkie refleksje o bezsensie przemocy, jako metody rozwiązywania konfliktów. Szkoda jedynie, że z tej lekcji ludzie wciąż nie są w stanie wyciągnąć nauki.
Nie sposób polecić lektury książki, która jakimś cudem przetrwała ponad wiek, gdzieś w zapomnianym kącie biblioteczki. Zapewne da się ją jeszcze odnaleźć w jakimś antykwariacie lub dużej bibliotece ale będzie to trudne. Dlatego zachęcam jedynie do poszukiwania podobnych pozycji zawierających autentyczne wspomnienia uczestników ważnych wydarzeń historycznych.

Wydana w 1916 roku niewielka książka składa się z wybranych fragmentów wspomnień uczestników powstania styczniowego. To zbiór różnych obrazów, opowiedzianych przez naocznych świadków wydarzeń z 1863 i 1864 roku.

Nie znajdziemy tu żadnych analiz historycznych, próby całościowego opracowania przebiegu powstania ani chronologicznie przedstawionych faktów. Czytelnicy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Studium umierania opisane przez Lwa Tołstoja przejmuje do głębi. Ta wnikliwa analiza psychologiczna życia i śmierci bohatera ma wydźwięk ponadczasowy, a ukazane przez pisarza problemy są równie aktualne dzisiaj, jak aktualne były pod koniec XIX wieku, kiedy dzieje się akcja tego opowiadania.

Chyba najbardziej poruszającym aspektem tego utworu nie jest sama groza zbliżającej się nieuchronnie śmierci, ale refleksja nad minionym życiem, które w chwili jego podsumowania okazało się „nie takie jak trzeba”. Ta wyjątkowa ilustracja sentencji „memento mori" powinna każdego skłonić do refleksji nad własnym życiem i podejmowania prób uczynienia go najlepszym z możliwych. Czy jednak nie okaże się ostatecznie, że wszystkie te zabiegi były i tak bezowocne? Można i taki wniosek wysnuć ze „Śmierci Iwana Ilicza".

Jak każde wielkie dzieło, tak i to wywołuje u czytelnika całą gamę emocji, wrażeń i odczuć, i pozostaje w pamięci na długo, może wręcz na zawsze...

Tytułowy utwór znalazł się w książce, w towarzystwie innych opowiadań o całkiem odmiennym charakterze. Poza „Zapiskami wariata" są to bajki i przypowieści, w których przewodnim motywem jest pochwała prostego chłopskiego życia, przepełnionego pracą. Takie życie wydawało się pisarzowi najlepszym z możliwych, ale z dzisiejszej perspektywy jest mało przekonujące.
Z drugiej strony, opowiadanie zatytułowane „Czy dużo człowiekowi trzeba ziemi?" można wprost dedykować wyznawcom współczesnego niczym nieograniczonego konsumpcjonizmu, którzy w pogoni za coraz większym stanem posiadania nie przyjmują do wiadomości faktu, że ostatecznie i tak ich majątek ograniczy się do trzech arszynów ziemi – dokładnie tyle ile mierzy każdy grób.

Studium umierania opisane przez Lwa Tołstoja przejmuje do głębi. Ta wnikliwa analiza psychologiczna życia i śmierci bohatera ma wydźwięk ponadczasowy, a ukazane przez pisarza problemy są równie aktualne dzisiaj, jak aktualne były pod koniec XIX wieku, kiedy dzieje się akcja tego opowiadania.

Chyba najbardziej poruszającym aspektem tego utworu nie jest sama groza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta wydana w 1924 roku krótka opowieść autora tak znanych książek jak "Puc, Bursztyn i goście" należy do pozycji całkiem zapomnianych. Nie dotarłem do informacji o późniejszych wznowieniach ani kolejnych wydaniach. Tym bardziej cenne wydaje mi się to znalezisko, które przeleżało na strychu bez mała sto lat.
Książka opowiada o przygodach małego chłopca, który trafia do podziemnego świata, zasiedlonego przez legendarne postacie, związane z polską ziemią. Spotyka tam między innymi Lecha, Kraka i Smoka Wawelskiego. Wspomina się też o panu Twardowskim. Podziemie zasiedlają istoty z panteonu dawnej przedchrześcijańskiej religii, jak chociażby skrzaty, wodnicy i Pogwizd. Chłopiec uczestniczy też w obchodach święta przesilenia letniego, będącego jednym z głównych świąt rodzimowierstwa słowiańskiego.
Tematyka książki jest dość nietypowa. Niewątpliwie autorowi przyświecał cel wywołania u dzieci, do których adresował tę opowieść, uczuć patriotycznych, co miało istotne znaczenie w początkach istnienia niepodległego państwa. Stąd tak liczne odwołania do legendarnych i przedhistorycznych postaci o polskim rodowodzie.
Tajemniczy podziemny świat musiał silnie oddziaływać na wyobraźnię młodego czytelnika, a prędzej małego słuchacza, któremu jedna ze starszych osób czytała tę opowieść na dobranoc. Nie wątpię, że w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku książka była ceniona i lubiana.
Dla współczesnego czytelnika niezwykle ciekawy jest opis ówczesnego otoczenia kulturowego, które dziś należy już do historii. Krótka migawka z życia społeczeństwa polskiego początku lat dwudziestych XX wieku pokazuje ogrom zmian, jaki zaszedł w przeciągu minionego stulecia.
Dziś książka ma wartość historyczną, zarówno ze względu na czas kiedy powstała, jak i na treść oraz formę przesłania, jakie niesie do młodego czytelnika. Stała się lekturą dla dorosłych, zainteresowanych literaturą dziecięcą początku ubiegłego wieku, chociaż ciekawy mógłby być eksperyment, polegający na przeczytaniu jej współczesnemu kilkulatkowi i sprawdzeniu jego reakcji na tę lekturę.

Ta wydana w 1924 roku krótka opowieść autora tak znanych książek jak "Puc, Bursztyn i goście" należy do pozycji całkiem zapomnianych. Nie dotarłem do informacji o późniejszych wznowieniach ani kolejnych wydaniach. Tym bardziej cenne wydaje mi się to znalezisko, które przeleżało na strychu bez mała sto lat.
Książka opowiada o przygodach małego chłopca, który trafia do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak rozstrzygnąć spór naukowy w sytuacji, gdy brak jednoznacznie przekonujących dowodów na poparcie tez jednej ze stron? Można, rzecz jasna, toczyć niemające końca dyskusje, które ostatecznie i tak nie prowadzą do osiągnięcia zgody. Można też podjąć konkretne działania, by dostarczyć niepodważalnych dowodów.
Thor Heyerdahl – norweski etnograf był zwolennikiem teorii, zakładającej zasiedlenie Polinezji przez rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej, podczas gdy większość ówczesnych naukowców uważała, że kierunek migracji był odwrotny i to nie Ameryka ale Azja była kolebką Polinezyjczyków. Powszechnie podawano w wątpliwość możliwość przepłynięcia Pacyfiku przez dawnych mieszkańców Ameryki Południowej. Autor „Wyprawy Kon-Tiki" postanowił eksperymentalnie dowieść prawdziwości swojej teorii. Zorganizował zespół, który wykonał dokładną replikę tratwy z drzewa balsa – takiej samej, jakiej używali dawni inkascy żeglarze. 28 kwietnia 1947 roku ekspedycja wypłynęła z portu Callao w Peru i po trwającej trzy miesiące żegludze dotarła do Archipelagu Tuamotu. Tym samym Heyerdahl udowodnił, że taka podróż była możliwa.
„Wyprawa Kon-Tiki” jest relacją z tej wyprawy. Opisuje ze szczegółami historię przygotowań, a później przebieg ekspedycji, w której uczestniczyło sześciu mężczyzn. Bogato ilustrowana zdjęciami książka zasłużenie stała się bestsellerem i pomimo upływu ponad sześćdziesięciu lat od jej wydania wciąż jest warta przeczytania. To bezcenny zapis rejsu na prymitywnej tratwie po bezmiarze wód Pacyfiku i zbiór doświadczeń, których w żaden inny sposób nie dałoby się zebrać.
Nie jest przy tym istotne, że teoria Thora Heyerdahla nie znajduje współcześnie potwierdzenia w badaniach genetycznych. Osiągnięcia załogi tratwy Kon-Tiki nie podlegają kwestionowaniu i wniosły niewątpliwy wkład do wielu dziedzin wiedzy.

Jak rozstrzygnąć spór naukowy w sytuacji, gdy brak jednoznacznie przekonujących dowodów na poparcie tez jednej ze stron? Można, rzecz jasna, toczyć niemające końca dyskusje, które ostatecznie i tak nie prowadzą do osiągnięcia zgody. Można też podjąć konkretne działania, by dostarczyć niepodważalnych dowodów.
Thor Heyerdahl – norweski etnograf był zwolennikiem teorii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alkoholik, zabójca, fundamentalistyczny katolik i koneser psiego mięsa - tak można jednym zdaniem podsumować, wykreowaną przez Andrzeja Pilipiuka, postać Jakuba Wędrowycza. Pomimo starań autora nie jest to postać, która może budzić sympatię czytelnika, a przynajmniej takie jest moje osobiste odczucie.
Przy okazji tej recenzji wspominam niezwykłą postać stworzoną przez Henry’ego Kuttnera. Jego bohater Galloway Gallagher – wynalazca, który również nie stronił od alkoholu, budzi w każdym czytelniku pozytywne emocje, a śledzenie jego zmagań z produktami własnej podświadomości stanowi prawdziwą przyjemność.
Tego stanu nie udało mi się uzyskać podczas lektury „Kronik Jakuba Wędrowycza”. Książka jest niespójna – niektóre opowiadania miały zabarwienie humorystyczne, inne próbowały tworzyć nastrój grozy lub wpisywać się w formułę fantastyki. Wszystkie jednakowo ociekały bimbrem i podobnie poślednimi trunkami. W wielu z nich można doszukać się odniesień do starych baśni ludowych, wypełnionych diabłami, czarownicami i duchami, z których autor być może czerpał inspirację.
Chociaż kilkakrotnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy, to jednak poczucie humoru Pilipiuka oceniam dość przeciętnie, a jego żarty jako niskiego lotu.
Książkę wysłuchałem w formie audiobooka, z którego fenomenalny lektor, mówiący wieloma głosami, uczynił prawdziwą inscenizację i tylko dzięki temu poznałem całą zawartość książki. Wątpię, bym tę lekturę przeczytał w tradycyjnej formie nawet do połowy.
Właśnie audiobooka mogę polecić tym wszystkim, którzy chcą wypełnić czas dłużącej się podróży lekturą łatwą i niewymagającą skupienia.

Alkoholik, zabójca, fundamentalistyczny katolik i koneser psiego mięsa - tak można jednym zdaniem podsumować, wykreowaną przez Andrzeja Pilipiuka, postać Jakuba Wędrowycza. Pomimo starań autora nie jest to postać, która może budzić sympatię czytelnika, a przynajmniej takie jest moje osobiste odczucie.
Przy okazji tej recenzji wspominam niezwykłą postać stworzoną przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Stanisław Lem znajdował sposobność, by w każdej swojej książce umieścić treści pozornie niepasujące do formuły literackiej, której oczekuje się od beletrystyki. Rozważania filozoficzne, hipotezy naukowe, futurologiczne wizje znajdziemy w wielu utworach pisarza, nawet tak humorystycznych, jak "Dzienniki Gwiazdowe" czy "Cyberiada". Nie jest przeszkodą, by snuć wątki filozoficzne o świecie istot szczęśliwych poprzez zabawną fabułę, w której główną rolę odgrywają sztucznie skonstruowane postaci żyjące w pudełku, lub poddać krytyce politycznej systemy totalitarne, reprezentowane przez równie egzotycznych mieszkańców wymyślonych planet.
Jest jednak w dorobku pisarza pozycja dość niezwykła, w której Lem zrezygnował z takich zabiegów, jednocześnie nie wchodząc w formę eseju, który przecież również uprawiał. "Wielkość urojona" jest jedynie zbiorem wstępów do książek, które nigdy nie zostały napisane. Nie ulega wątpliwości, że pisarz zastosował tu fenomenalny zabieg literacki, który pozwolił mu w niespotykany gdzie indziej sposób przedstawić interesujące go zagadnienia. Co istotne, wszystkie te wprowadzenia wyczerpują temat i w zasadzie czynią zbędnym chęć sięgnięcia po całość, o ile taka by rzeczywiście istniała.
W części książki znajduje się rozdział zatytułowany "GOLEM XIV", który później znalazł rozwinięcie w osobnej książce pod takim samym tytułem. Tu brakuje drugiego wykładu GOLEMA, za to zawarte są dodatkowe treści w postaci jednego wstępu i pouczenia.
Pierwsze wydanie "Wielkości urojonej" z 1973 roku jest szczególne, gdyż projekt okładki wykonał sam pisarz i dla mnie jest ona równie doskonała jak zawarta w książce treść.
Polecenie czytelnikom, a w szczególności miłośnikom prozy Stanisława Lema, "Wielkości urojonej" jest oczywiste. Poznanie myśli, pomysłów i niezwykłej wyobraźni wielkiego pisarza, przedstawionych w tak niestandardowej formie
jest czystą przyjemnością.

Stanisław Lem znajdował sposobność, by w każdej swojej książce umieścić treści pozornie niepasujące do formuły literackiej, której oczekuje się od beletrystyki. Rozważania filozoficzne, hipotezy naukowe, futurologiczne wizje znajdziemy w wielu utworach pisarza, nawet tak humorystycznych, jak "Dzienniki Gwiazdowe" czy "Cyberiada". Nie jest przeszkodą, by snuć wątki...

więcej Pokaż mimo to