-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2019-02-02
2019-01-22
2014-12-27
Ta książka to pomieszanie absurdu z dobrą zabawą. Choć przez początek przebrnęłam z niesmakiem, wynikającym ze sztuczności przedstawianych postaci (marzyłam o ślepocie, czytając o intrygantce Aspaji i sytuacja nie polepszyła się, gdy od tak Ksin związał się z Hanti, lecz szczerze zabił mnie dopiero pomysł ich miłosnego uniesienia podczas przemiany Ksina w Kotołaka), to przyznać muszę, iż późniejsze wydarzenia w książce nadały historii ogólnego sensu. Oczywiście nie zdołałam zmusić się do sympatii do "głównych" bohaterów i znacznie przyjemniej czytało mi się o trzecioplanowych postaciach, o politycznych problemach świata przedstawionego, o stworach Onego, w których dialogi występowały z częstotliwością praktycznie zerową (na szczęście, gdyż te autorowi w głównej mierze nie wychodzą), a czytelnika bawiły opisy zobrazowane językiem prostym lekkim, niemal bezwstydnym, który po prostu był przyjemny w odbiorze.
Książka nie zobowiązuje, a potrafi rozbawić prawdopodobnie bardziej niż autor zamierzał. Faktem jest, że "Początek" w żaden sposób nie zachęcił mnie do sięgnięcia po dalsze części sagi o Kotołaku, a tym bardziej do innych tworów spod ręki Konrada Lewandowskiego.
Ta książka to pomieszanie absurdu z dobrą zabawą. Choć przez początek przebrnęłam z niesmakiem, wynikającym ze sztuczności przedstawianych postaci (marzyłam o ślepocie, czytając o intrygantce Aspaji i sytuacja nie polepszyła się, gdy od tak Ksin związał się z Hanti, lecz szczerze zabił mnie dopiero pomysł ich miłosnego uniesienia podczas przemiany Ksina w Kotołaka), to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-21
Jako że od ukończenia książki dzieli mnie już porządny kawał czasu, podsumuję ją z większym dystansem i treściwszymi słowami.
Powieść dostałam na przeszłe urodziny, lecz dopiero w tym roku zdołałam do niej zasiąść, bowiem wydawała mi się bajką, którą powinnam bratu ofiarować w ramach odwyku od komputera. Jednakże przekonawszy się do pierwszych stron, moja przygoda z Gedem rozpoczęła się pomimo wcześniejszych uprzedzeń. Wsiąkłam w książkę niczym woda w gąbkę, odnajdując satysfakcję na łamach dziejów młodego czarnoksiężnika. Powieść doprawdy jest magiczna, bardzo łatwo odnajduje drogę do porozumienia z czytelnikiem. Żaden rozdział nie okazał się zbędny, lecz wszystkie uzależniały tak samo. Spijałam słowa łapczywie, czując piekącą potrzebę poznania, co spotka bohatera za tę kilka linijek, za tę parę stron. Świat wykreowany przez Ursulę powitał mnie jak długo wyczekiwanego gościa i sprawił, że poczułam się wyróżniona, poznając jego wady i zalety. Ged skradł me serce podczas każdego etapu swojego życia. Książka warta uwagi właśnie ze względu na porażającą przemianę bohatera. Powieść treściwa w morały i definitywnie nie tylko dla dzieci.
Jako że od ukończenia książki dzieli mnie już porządny kawał czasu, podsumuję ją z większym dystansem i treściwszymi słowami.
Powieść dostałam na przeszłe urodziny, lecz dopiero w tym roku zdołałam do niej zasiąść, bowiem wydawała mi się bajką, którą powinnam bratu ofiarować w ramach odwyku od komputera. Jednakże przekonawszy się do pierwszych stron, moja przygoda z Gedem...
2013-12-09
2013-09-06
Do fenomenu niestety książce tej daleko. Nie ukrywam, akcja jest wartka, zaś intryga splątana w supeł, chociaż niepozorny, to wyjątkowo trudny do rozwiązania - właśnie dlatego czysta się "Anioły" szybko, przyjemnie, a detektywa darzy pierwiastkiem sympatii. Autor podołał słownie oddać grozę, chłód i mrok okresu kaamos oraz postawił na niejednolite postacie. Mimo wszystko jest to powielony schemat - "Anioły Śniegu" to dobrze odgrzany kotlet.
Do fenomenu niestety książce tej daleko. Nie ukrywam, akcja jest wartka, zaś intryga splątana w supeł, chociaż niepozorny, to wyjątkowo trudny do rozwiązania - właśnie dlatego czysta się "Anioły" szybko, przyjemnie, a detektywa darzy pierwiastkiem sympatii. Autor podołał słownie oddać grozę, chłód i mrok okresu kaamos oraz postawił na niejednolite postacie. Mimo wszystko...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-26
2013-06-17
Od wielu osób słyszałam, że druga część sagi Millennium bez dwóch zdań przebija pierwszą. Trudno mi było w to uwierzyć, gdyż wielokrotnie przekonałam się, iż w życiu jest odwrotnie i ciężko dopatrzeć się w kolejnych tomach podobnej eksplozji wrażeń, co podczas pierwszego starcia z historią. Wiedziona doświadczeniem nie zdziwiłam się zbytnio, gdy podobne uczucie zaczęło towarzyszyć i trwało przy mym boku ponad połowę lektury "Dziewczyny, która igrała z ogniem". Jednakże nie przeczę: i tak zaczytywałam się w niej (jakby zawierała odpowiedzi na wszelkie pytania świata), kompletnie ignorując czynności typu sen. Chociaż bolał mnie ograniczony kontakt Lisbeth i Mikaela, to wierzyłam, że ten brak zostanie mi wynagrodzony. Pech chciał, że w pewnym momencie akcja zwolniła, rozbudowie uległy teorie morderstw, jak i portrety psychologiczne bocznych postaci - w tym też momencie odłożyłam Millennium na dłużej. Lecz cieszę się, że tak zrobiłam. Po miesięcznej przerwie powróciłam do historii ze zdwojoną siłą, akurat kartkując sprint do mety: punktu kulminacyjnego. Od tego momentu akcja leciała na łeb, na szyję, nie zwalniając do ostatniej kropki! To było coś niesamowitego. Bardzo, bardzo, ale to bardzo dobra kontynuacja. Na razie robię sobie przerwę od 3 części, żeby ochłonąć, dać emocjom opaść, nadrobić zaległości w innych pozycjach, ale bez dwóch zdań - wyjątkowo ciężko będzie mi znaleźć coś równie rewelacyjnego. Larsson ustawił poprzeczkę wręcz kuriozalnie wysoko dla konkurencji oraz niestety - mojemu gustu, który rozbestwiony znakomitym dziełem, może teraz niechlubnie wybrzydzać. Definitywny MUST READ dla każdego, kto pochłonął "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" w całości, z okładką.
Od wielu osób słyszałam, że druga część sagi Millennium bez dwóch zdań przebija pierwszą. Trudno mi było w to uwierzyć, gdyż wielokrotnie przekonałam się, iż w życiu jest odwrotnie i ciężko dopatrzeć się w kolejnych tomach podobnej eksplozji wrażeń, co podczas pierwszego starcia z historią. Wiedziona doświadczeniem nie zdziwiłam się zbytnio, gdy podobne uczucie zaczęło...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-31
Ciężko mi określić swój stosunek (haha, I see what you did here) do tej książki. Posłyszawszy tyle negatywnych oraz krytycznych opinii na temat tej pozycji, mimowolnie uprzedziłam się do niej i nie miałam najmniejszego zamiaru zaśmiecać sobie jej treścią głowy. Jednak przyjaciele są od tego, aby szlag trafił twoje plany, więc przyjęłam '50 twarzy Greya' jako prezent i już kilka dni później siedziałam z nosem w książce. Z przerażeniem zauważyłem, że coś w niej jest, co nakazuje brnąć przez kolejne strony historii, nie zważając na przeciętny styl oraz język autorki. Ten erotyk jest szmirą, jednym wielkim absurdem i wyjątkowym podziwem darzę kobiety, które decydują się wertować ją w komunikacji miejskiej - osobiście pękałam ze śmiechu, dochodząc (oh, stop it you) do kolejnych "check pointów" w rozwoju akcji, jednak między kolejnymi opisami orgazmów, zabawek czy małymi zwycięstwami wewnętrznej bogini Any jest ukryty haczyk, który czytelnik - chcąc nie chcąc - połyka. Ocknęłam się z amoku dopiero gdzieś w połowie książki i właściwie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Idealizacja tytułowego Greya razi po oczach, a główna bohaterka prosi się krzywdę (w okrutnym znaczeniu tego słowa). Babcia powtarzała mi, że każda kobieta powinna w swoim życiu sięgnąć po erotyk, lecz z całym szacunkiem dla EL James, każdy będzie lepszy (pomijając "Wszystkie Odcienie Czerni") niż przejaskrawione erotyczne pragnienia kobiet zawarte w jej trylogii. W sumie przeczytałam w swoim małym literackim dorobku wiele o niebo lepszych fanficków, które nie wymagały opłaty 40zł.
Ciężko mi określić swój stosunek (haha, I see what you did here) do tej książki. Posłyszawszy tyle negatywnych oraz krytycznych opinii na temat tej pozycji, mimowolnie uprzedziłam się do niej i nie miałam najmniejszego zamiaru zaśmiecać sobie jej treścią głowy. Jednak przyjaciele są od tego, aby szlag trafił twoje plany, więc przyjęłam '50 twarzy Greya' jako prezent i już...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-31
Książka odpowiednia dla osób, które interesują się naukowym bełkotem i lubują się analizą i interpretacją ukrytych założeń w koncepcji autora. Rozkład na czynniki pierwsze świata przedstawionego oraz dopatrywanie się głębokiej ideologii w tym wypadku potrafi człowieka zmęczyć - osobiście baraniałam, wczytując się w rozterki na temat Syriusza Blacka i jego 'psiej' natury. "Harry Potter i filozofia" niewątpliwie pozwala spojrzeć na historię o młodym czarodzieju pod zupełnie innym kątem, bardziej intelektualnym i uczonym - co kto lubi. Mnie jednak dużo bardziej odpowiadał pierwotny stosunek do książki czyli rola entuzjasty przygodowo-fantastycznej powieści z dziecięcych lat.
Książka odpowiednia dla osób, które interesują się naukowym bełkotem i lubują się analizą i interpretacją ukrytych założeń w koncepcji autora. Rozkład na czynniki pierwsze świata przedstawionego oraz dopatrywanie się głębokiej ideologii w tym wypadku potrafi człowieka zmęczyć - osobiście baraniałam, wczytując się w rozterki na temat Syriusza Blacka i jego 'psiej' natury....
więcej mniej Pokaż mimo to
Książkę otrzymał mój tata (de facto: prezent kompletnie nie trafiony), więc w ramach śniadania przyjrzałam jej się uważniej. Twarz oraz przydomek "Niekryty Krytyk" kojarzyłam przez młodszego brata, który zachwalał kanał YT Pana Macieja. Skusiłam się.
Ukrywać nie będę: lektura równie szybko mnie znudziła, co zainteresowania. Połowę pochłonęłam w moment, gdyż język jak i forma przekazu są proste i łatwe do przetrawienia. Przefrunęłam przez rozdziały, chichrając się jak głupia pod nosem, czerpiąc satysfakcję i doceniając humor Pana Frączyka. Nie potrafię jednak zdefiniować, co konkretnie mnie zniechęciło, lecz w pewnym momencie odłożyłam ją, kompletnie wyprana z zainteresowania. Dokończyłam lekturę z zasady, lecz bez przekonania.
Książka nie wniosła nic do mojego życia, prędko o niej zapomniałam. Jej rytm jest monotonny, prześmiewczy charakter nie łagodnieje w żadnym fragmencie, więc odczucia towarzyszące czytelnikowi nie ulegają zasadniczym zmianom. "Zeznania" nie trafiły do mnie, ostatecznie wyłącznie znużyły.
Książkę otrzymał mój tata (de facto: prezent kompletnie nie trafiony), więc w ramach śniadania przyjrzałam jej się uważniej. Twarz oraz przydomek "Niekryty Krytyk" kojarzyłam przez młodszego brata, który zachwalał kanał YT Pana Macieja. Skusiłam się.
Ukrywać nie będę: lektura równie szybko mnie znudziła, co zainteresowania. Połowę pochłonęłam w moment, gdyż język jak i...
Chociaż ponad rok minął odkąd przeczytałam książkę, kiedykolwiek ktoś o niej wspomina czuję uczucie podniecenia. Jestem dumna, usatysfakcjonowana i ogólnie ukontentowana ową lekturą. Świat opisany przedstawia się rzetelnie, bohaterowie również wypadają autentycznie i nie drażnią tak bardzo jak w sadze Zmierzch. Meyer rehabilituje swoje imię "Intruzem", który wypada znacznie bardziej profesjonalniej niż ckliwa historia o Belli. Zapada w pamięć, autorka zwraca się do dojrzalszych odbiorców. Fabuła wciąga - pomysł wyobcowania rasy ludzkiej i odnajdującej się (oczywiście m.in. dzięki sile miłości) wśród nich Wagabundy jest fenomenalnie nakreślony. Reżim intruzów zasługuje na uwagę!
Chociaż ponad rok minął odkąd przeczytałam książkę, kiedykolwiek ktoś o niej wspomina czuję uczucie podniecenia. Jestem dumna, usatysfakcjonowana i ogólnie ukontentowana ową lekturą. Świat opisany przedstawia się rzetelnie, bohaterowie również wypadają autentycznie i nie drażnią tak bardzo jak w sadze Zmierzch. Meyer rehabilituje swoje imię "Intruzem", który wypada znacznie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDo Millennium przymierzałam się od bardzo długiego czasu, lecz dopiero szwedzka wersja filmowa, a następnie podrasowana amerykańska adaptacja, nakręciły mnie na tyle, że schowałam się przed światem z nosem w książce. I nie żałuję. Nie żałuję dźgania łokciami innych pasażerów metra. Nie żałuję zwalonego sprawdzianu z fizyki. Fabuła wciąga, wątek kryminalny intryguje, zaś Lisbeth fascynuje. Lekturze towarzyszy elektryzujące napięcie oraz dreszcze, kiedy wraz z Mikaelem oraz panną Salander dopasowujesz kolejne puzzle w morderczej układance. Genialna, przemyślana, dopracowana pod każdym względem oraz wspaniale spisana książka. Naprawdę polecam!
Do Millennium przymierzałam się od bardzo długiego czasu, lecz dopiero szwedzka wersja filmowa, a następnie podrasowana amerykańska adaptacja, nakręciły mnie na tyle, że schowałam się przed światem z nosem w książce. I nie żałuję. Nie żałuję dźgania łokciami innych pasażerów metra. Nie żałuję zwalonego sprawdzianu z fizyki. Fabuła wciąga, wątek kryminalny intryguje, zaś...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-09
Chociaż tłumaczenie z początku mnie drażniło, tak z czasem doceniłam przekład. Książka zawiera wiele prawd, o których człowiek może i podświadomie wiedział, lecz uzmysłowił sobie ich wartość dopiero podczas lektury. Powieść pozwala spojrzeć na wiele aspektów życia z nowej perspektywy. Moim zdaniem warto ją przeczytać, ponieważ uwrażliwia. Przedstawiona historia raczej nikogo nie pozostawi obojętnym.
Chociaż tłumaczenie z początku mnie drażniło, tak z czasem doceniłam przekład. Książka zawiera wiele prawd, o których człowiek może i podświadomie wiedział, lecz uzmysłowił sobie ich wartość dopiero podczas lektury. Powieść pozwala spojrzeć na wiele aspektów życia z nowej perspektywy. Moim zdaniem warto ją przeczytać, ponieważ uwrażliwia. Przedstawiona historia raczej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zabolała mnie przeciętność tej pozycji, choć mnie samą dziwi ten osąd, skoro "Mroczniejszy Odcień Magii" to początek baśni o alternatywnych światach, magii i polityce. Nasłuchałam się wiele dobrego o tej pozycji, stąd też z żalem - już na etapie pierwszych rozdziałów - dostrzegłam, iż treść przed moimi oczami nie dorównuje wyobrażeniom z mojej głowy. Nie zachwyciło mnie w niej nic - ani bohaterowie, ani skoncentrowane na nich rozdziały, ani wewnętrzne dylematy czy konflikty z postaciami, z którymi wchodzą w interakcję, ani intryga i świat wykreowany. Wszystko było płaskie jak metafora, którą Kell wykorzystał do opisania istnienia alternatywnych Lodynów - kartka na kartce na kartce. Nie dostrzegłam obiecanej charyzmy w bohaterach, gdyż wypadali schematycznie, jakby pisani z lenistwa pod istniejące i przetarte w literaturze "young adult novel" stereotypy. Nie odczułam polotu, ponieważ zanim doszło do zawiązania akcji, rozdziały poświęcone na ekspozycję bohaterów powieści były miałkie i nieporywające, a koniec tomu nadszedł raptownie i na wzruszenie ramion. Waga wydarzeń fabularnych również nie niosła żadnej siły, ponieważ coś jest w tej książce, co pozwala zgadywać, iż cała sztampa jest sztuczna, a historia skończy się dobrze. Skończyłam ją czytać z wnioskiem, że akcja w tej historii nie ma żadnych realnych i poważnych konsekwencji, trywializując wszelkie zawarte w niej wydarzenia. Nie wyniosłam z lektury nic, oprócz przekonania, że Schwab, jak i Cassandra Clare, to autorka ukierunkowana w swej prozie przede wszystkim do nastoletnich gustów. Ot czytadło, po którego kontynuację nie sięgnę.
Zabolała mnie przeciętność tej pozycji, choć mnie samą dziwi ten osąd, skoro "Mroczniejszy Odcień Magii" to początek baśni o alternatywnych światach, magii i polityce. Nasłuchałam się wiele dobrego o tej pozycji, stąd też z żalem - już na etapie pierwszych rozdziałów - dostrzegłam, iż treść przed moimi oczami nie dorównuje wyobrażeniom z mojej głowy. Nie zachwyciło mnie w...
więcej Pokaż mimo to