-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-08-01
2020-02-13
„Znajdź mnie” będąca kontynuacją „Tamtych dni, tamtych nocy” bardzo mnie rozczarowała. Czekałem na dalsze losy Elia i Olivera. Dostałem w przeważającej części opis pewnego romansu Samuela, czyli ojca Elia. To jest największa wada tej książki! Czytelnik, który był zachwycony „Tamtymi dniami, tamtymi nocami” sięga po kontynuację, która powinna zaspokoić jego ciekawość, a dostaje kompletnie odrębną historię. Jedynym mostem łączącym te dwie powieści są zaledwie bohaterowie oraz ostatni, dzięsieciostronicowy rozdział opisujący ponowne spotkanie naszych głównych bohaterów. Zatem jeśli chcecie się dowiedzieć co u Elia i Olivera słychać, przeczytajcie tylko ostatni rozdział, bo poprzednie nic nie wnoszą do tej historii. Mam wrażenie, że autor poleciał na kasę po sukcesie „Tamtych dni, tamtych nocy” i napisał tę historię, nie mając za dużego pomysłu na dopowiedzenie coś do historii Elia i Olivera i nazwał to kontynuacją poprzedniej powieści, pisząc jednocześnie o czymś innym. Gdyby potraktował tę książkę jako coś innego, odrębnego, myślę, że wtedy i ja mógłbym inaczej na nią spojrzeć, ale obecnie oceniam DALSZE LOSY ELIA I OLIVERA, a dostaję dalsze losy profesora Samuela oraz po krótce jestem zaznajamiany z tym, co Elio robi w Paryżu, a co Oliver robi w Stanach, co jak już pisałem powyżej, nic nie wnosi do „Tamtych dni, tamtych nocy”.
Nie wspomnę już o akcji, która niestety w niektórych miejscach czołgała się jak konająca istota. Bywały momenty, kiedy na kilka minut potrafiłem się zaczytać, ale należały one do rzadkości. Poza tym jej czytanie szło mi niezwykle żmudnie. Czasami byłem bardzo zażenowany sytuacjami, jakie André Aciman przedstawił w tej powieści. Uważam, że nie powinien on już sięgać do świata „Tamtych dni, tamtych nocy”, ponieważ jak widać, ten powrót nie należał do udanych.
Chyba jedynym plusem tej książki jest język, jakim posługuje się autor. Bardzo poetycki, pięknie opisuje ludzkie uczucia. Chociaż i on potrafił mnie nieco zadziwić, kiedy od razu za romantycznym opisem pojawia się niewyszukane, wulgarne słowo. Wywoływało to we mnie burzę emocji, ale tych negatywnych.
Bardzo chciałbym napisać coś dobrego o tej książce, ale niestety nie mogę. Najlepszym wyjściem byłoby dodanie do „Tamtych dni, tamtych nocy” ostatniego rozdziału ze „Znajdź mnie”, bądź pozostawienie tej pierwszej w takiej formie, w jakiej się ukazała, bez zbędnych, nic niewnoszących kontynuacji. Niewykluczone, że ta książka byłaby dobra, gdyby nie była powiązana z poprzednią powieścią, ale jest to tylko gdybanie.
Wszystkim tym, którzy jeszcze się wahają nad sięgnięciem po „Znajdź mnie” daję zielone światło. Możecie ją śmiało czytać, ale przestrzegam, iż nie znajdziecie tam niczego, co rzuci nowe światło na historię Elia i Olivera. Uważam, że czas przy czytaniu tej książki był czasem straconym. Tak jak w tamtym roku nie przeczytałem bardzo złej książki, tak w tym na podium stanie najprawdopodobniej „Znajdź mnie” i zostanie uhonorowane tytułem „Największego Rozczarowania Roku”.
Natomiast moja ocena to 3/10, ponieważ na te trzy gwiazdki zasłużył ten świetny język. Autorowi życzę kolejnej, bardziej udanej powieści, która nie rozczaruje mnie, tak jak „Znajdź mnie”.
„Znajdź mnie” będąca kontynuacją „Tamtych dni, tamtych nocy” bardzo mnie rozczarowała. Czekałem na dalsze losy Elia i Olivera. Dostałem w przeważającej części opis pewnego romansu Samuela, czyli ojca Elia. To jest największa wada tej książki! Czytelnik, który był zachwycony „Tamtymi dniami, tamtymi nocami” sięga po kontynuację, która powinna zaspokoić jego ciekawość, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
2019
2019-12-20
Czy da się w dobry sposób połączyć literaturę młodzieżową z kryminałem? Owszem, da się, co świetnie pokazuje nam Courtney Summers – 33-letnia Kanadyjka, która na swoim koncie ma już kilka książek, mniej lub bardziej udanych, a jej ostatnim dzieckiem jest właśnie ,,Sadie”. Powinienem na samym początku wyrazić mój zachwyt formą książki, w jakiej została ona napisana. Mianowicie książka jest podzielona na rozdziały z perspektywy głównej bohaterki oraz na rozdziały z perspektywy dziennikarza, który zainteresował się historią dziewczynek. Jego punkt widzenia jest przedstawiany w formie podcastu, którego treść mamy oczywiście przedstawioną pisemnie. Nadaje to książce bardzo ciekawego i nietypowego urozmaicenia oraz potęguje nasze zainteresowanie względem tej powieści.
Nie mniej jednak, sama treść „Sadie” jest bardzo intrygująca. Czytając ją, ciężko było mi się zmusić do przerwania lektury. Przedstawione życie amerykańskich nastolatków nie jest tak cukierkowe, jak w innych książkach i filmach dotyczących tej grupy społeczeństwa. I to właśnie jest bardzo dobry wybór ze strony autorki, gdyż dostajemy coś innego, coś co nie pojawia się tak często. Poza tym Courtney Summers w swojej książce mówi o wielu ważnych problemach współczesnego świata, m.in. o przemocy domowej, narkomanii czy wyidealizowanym świecie wyżej wymienionych instagramowych nastolatków. Atmosfera miejscami jest ciężka i przytłaczająca, co pozwala nam bardziej dostrzec wiele mankamentów świata, w którym Sadie próbuje dojść do prawdy, kto zabił jej najukochańszą siostrę. Autorka umiejętnie kończy rozdziały, co sprawia, że chcemy wiedzieć więcej i więcej. Łatwo nam przychodzi ocenić zachowanie i stosunek innych postaci względem Sadie, co było dla mnie małym minusem, gdyż lubię dopiero po jakimś czasie dowiadywać się o tym, kto jest zły, a kto dobry.
Uważam, że jest to bardzo dobra książka na długie zimowe wieczory, ponieważ jest szansa, że przeczytacie za jednym zamachem. Poza tym jest ciekawa, nietuzinkowa i przysparza wiele adrenaliny podczas pasjonującej podróży Sadie. Próżno szukać podobnej książki, która byłaby również podobnie zbudowana i równie dobra, bo szanse na znalezienie czegoś takiego byłoby bardzo trudne. Zatem nie ma co czekać, tylko trzeba wybrać się do biblioteki bądź do księgarni i sięgnąć po wspaniałą „Sadie”.
Czy da się w dobry sposób połączyć literaturę młodzieżową z kryminałem? Owszem, da się, co świetnie pokazuje nam Courtney Summers – 33-letnia Kanadyjka, która na swoim koncie ma już kilka książek, mniej lub bardziej udanych, a jej ostatnim dzieckiem jest właśnie ,,Sadie”. Powinienem na samym początku wyrazić mój zachwyt formą książki, w jakiej została ona napisana....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwszy raz zdarzyło mi się nie zgodzić z opisem książki znajdującym się na platformie lubimyczytac.pl, ponieważ powieść Anny Matwiejewy nie była wciągająca, lecz nudna i dłużąca się. Jedynym pozytywem ratującym tę książkę były wyróżnione materiały źródłowe, które, jak powiedziała sama autorka, można czytać samodzielnie, pomijając, niemającą nic wspólnego z prawdziwymi wydarzeniami otoczkę, którą stworzyła. To brzmi, jakby sama nie wierzyła w jej sukces i obawiała się siły swojej twórczości. Po połączeniu tragicznych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat z marną fikcją dostajemy niewyróżniającą się niczym całość. Jednakże w tym przypadku „niewyróżniająca się niczym całość” to bardzo dobre określenie. Nie rozumiem, dlaczego autorka tej książki zdecydowała się na taki zabieg. Zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby pójście w kierunku reportażu. Jak wielu przede mną wspominało – sam pomysł na książkę nie był zły, ale niestety w tym przypadku się to nie udało.
Jeśli ktoś jest zainteresowany tą historią, to w tej książce najlepiej czytać tylko wyróżnione fragmenty. Na resztę szkoda marnować swój czas, bo jest naprawdę wiele ciekawszych lektur oraz więcej materiałów na temat tragicznych wydarzeń na Uralu na różnych stronach internetowych.
Pisząc recenzję „Znajdź mnie” André Acimana myślałem, że w tym roku nie wpadnie w moje ręce większe nieporozumienie. A jednak życie nieraz potrafi zaskoczyć.
Pierwszy raz zdarzyło mi się nie zgodzić z opisem książki znajdującym się na platformie lubimyczytac.pl, ponieważ powieść Anny Matwiejewy nie była wciągająca, lecz nudna i dłużąca się. Jedynym pozytywem ratującym tę książkę były wyróżnione materiały źródłowe, które, jak powiedziała sama autorka, można czytać samodzielnie, pomijając, niemającą nic wspólnego z prawdziwymi...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to