Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Tylko szeptem Robert Kornacki, Lidia Liszewska
Ocena 6,7
Tylko szeptem Robert Kornacki, Li...

Na półkach:

Kolejna książka świetnego pisarskiego duetu i… kolejny raz się nie zawiodłam.

Odcieni miłości jest tyle, ile par na świecie. Jesteśmy jednak przyzwyczajeni do utartych jej modeli – ona i on w podobnym wieku lub czasem on starszy od niej. A tu niespodzianka! W „Tylko szeptem” poznajemy smak zupełnie innego uczucia, które może budzić zaciekawienie, ale też brak akceptacji, bo przecież związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną już tak dobrze nie wygląda. Pisarski duet swoją powieścią wykracza trochę poza utarte schematy związków.

„Tylko szeptem” to historia Edyty i Jacka. On – mieszkaniec nadmorskiej miejscowości Mechelinki, której opis, jak i sama nazwa są tak niesamowite, że aż ciężko uwierzyć w ich istnienie [istnieją jednak naprawdę], ona – przyjeżdża do Mechelinek, żeby odpocząć. Losy tych dwojga łączą się na plaży w całkiem zaskakujący sposób. Aż czuć, że uczucie właśnie zaczyna się rodzić. Chcąc nie chcąc ich drogi co jakiś czas się splatają, co możemy położyć na karb drwiącego losu. Tych kilka przypadkowych [ja w przypadki nie wierzę] spotkań wystarczy, żeby uczucie tych dwoje eksplodowało.
Wydawać by się mogło, że wszystko jest ładnie i koniec historii. Nic bardziej mylnego. Autorzy zadbali o to, żeby bohaterowie, a wraz z nimi czytelnicy, pomęczyli się trochę towarzyszącymi emocjami. Pojawia się lęk, zwątpienie, a nawet rezygnacja. Po co? Po to, żeby nie była to kolejna ociekająca lukrem powieść, o której zapomnimy już na drugi dzień. „Tylko szeptem” na długo pozostaje w pamięci. Rozbudza nasze wątpliwości, czy tak samo byśmy postąpiły w takim momencie.

L. Liszewska i R. Kornacki pięknie ubrali w słowa uczucie, które niektórym wydaje się być zakazane. Pokazują, że zawsze warto żyć w zgodzie ze sobą, bo to jest nasze życie i nikt inny nie przeżyje go za nas.

Czekam na ciąg dalszy, bo czuję niedosyt…

Kolejna książka świetnego pisarskiego duetu i… kolejny raz się nie zawiodłam.

Odcieni miłości jest tyle, ile par na świecie. Jesteśmy jednak przyzwyczajeni do utartych jej modeli – ona i on w podobnym wieku lub czasem on starszy od niej. A tu niespodzianka! W „Tylko szeptem” poznajemy smak zupełnie innego uczucia, które może budzić zaciekawienie, ale też brak akceptacji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść, jak sam tytuł sugeruje, trafia prosto w serce. Jolanta Kosowska nie bała się opisać trudnej sytuacji, która spotkała Hanię (główną bohaterkę).

Przyszłość Hani jawi się pięknie, świetliście i w pełni szczęścia. Któż by tak nie chciał… Jednak Hania, nawet w najgorszych snach, nie jest w stanie przewidzieć tego, co za chwilę się stanie.
Jej wspaniały związek zaczyna przechodzić próbę, która niestety nie kończy się najlepiej dla obojga.
Z fatalną lekarską diagnozą i pękniętym sercem, Hania wyrusza do Francji w poszukiwaniu spokoju i pewniejszej przyszłości.
I tak naprawdę najlepsza część powieści zaczyna się właśnie tutaj. Możemy oddać się pięknym widokom, zapachom i dźwiękom. Autorka tak cudnie opisuje to co i gdzie się dzieje, że czytelnik może wręcz namacalnie poczuć, że jest tuż za Hanią, że patrzy na wszystko jej oczami, że dotyka jej dłońmi. Jest to swoista podróż przez Prowansję, w której można, choć na chwilkę, się zatracić.

Mimo słabego startu Hani w dorosłe życie, ma ono dla niej mnóstwo różnych niespodzianek. We Francji poznaje ona grupę niesamowitych ludzi, z którymi się zaprzyjaźnia. Zaczyna się zupełnie inne życie – pełne muzyki, tańców, sztuki, ale też nocnych klubów i szalonych wypraw. Czy Hania jest na to gotowa i jak poradzi sobie z iskrzącym uczuciem do pewnego przystojnego Andre?… Może nie zdradzę. To trzeba przeczytać i przeżyć po swojemu 😉

Powieść, jak sam tytuł sugeruje, trafia prosto w serce. Jolanta Kosowska nie bała się opisać trudnej sytuacji, która spotkała Hanię (główną bohaterkę).

Przyszłość Hani jawi się pięknie, świetliście i w pełni szczęścia. Któż by tak nie chciał… Jednak Hania, nawet w najgorszych snach, nie jest w stanie przewidzieć tego, co za chwilę się stanie.
Jej wspaniały związek zaczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Popełniłam mały błąd. Czytając „Nadszedł ten dzień” od początku miałam wrażenie, że coś mi uciekło, czegoś mi brakuje, albo zwyczajnie nie potrafię się w historii odnaleźć. Dopiero po kilku stronach zorientowałam się, że czytam ciąg dalszy powieści „Kiedyś nadejdzie ten dzień”.

Do przeczytania zachęciła mnie wzmianka, że jest to polska wersja książki „Diabeł ubiera się u Prady”. Brzmi ciekawie, prawda? No ale… jaki kraj, taka Prada 😉 Porównanie może jest na wyrost, ale nie można ująć autorce świetnego pomysłu.

„Nadszedł ten dzień” pokazuje bardzo energiczną i żywiołową Marię, której świat kręci się generalnie wokół pracy w dużej firmie kosmetycznej. Nie można odebrać jej urody, inteligencji i samozaparcia. Ogólnie wzbudza dużą sympatię.
Maria otacza się dość dużą grupą przyjaciół, z którymi spędza wolne chwile i dzieli się z nimi swoimi przemyśleniami i problemami (bo któż ich nie ma).
Jako zapracowana trzydziestolatka ma też problem ze znalezieniem miłości. Bo jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste, nawet w dużym i przepełnionym innymi ludźmi mieście.
Maria, wracając ze służbowego wyjazdu z Kijowa, jest przepełniona nadzieją, że w końcu udało jej się poznać kogoś, z kim mogłaby spędzić resztę swojego życia. Ale czy związek na odległość ma szansę przetrwać dłużej niż kilka tygodni? Okazuje się, że tak… i Maria z Mikołajem są najlepszym na to przykładem.
Miłość miłością, a żyć trzeba. Po powrocie do kraju Maria rzuca się w wir pracy, która coraz bardziej zapętla się z jej miłością.
Czy uda się Marii przetrwać czas zmian z firmie? Czy będzie w stanie pogodzić ambitne życie zawodowe z życiem osobistym i miłością? Musicie doczytać sami…

Maria Koszewska pisze lekkim językiem. Powieść czyta się przyjemnie. Historia wciąga czytelnika i po jakimś czasie ustaje poczucie, że coś nas ominęło. Autorka sprawnie nawiązuje do wydarzeń, które miały miejsce w poprzedniej części, więc lekkie zagubienie znika.

„Nadszedł ten dzień” to nie tylko obraz pełen przepychu, pięknych kwiatów, zapachów i ekskluzywnych kosmetyków. Znaleźć tu można też prozę życia, jak na przykład problem alkoholowy sąsiadki Marii. Mimo, że jest to temat poboczny, wydaje się on równie ważny, jak pozostałe. Wart jest głębszego przyjrzenia i przemyślenia. Pokazuje, że życie pełne dobra i przepychu, wcale nie jest usłane różami i bardzo często to co widzimy, jest tylko przykrywką tego, co znajduje się za drzwiami nie jednego domu.

Polecam na jesienne wieczory.

Popełniłam mały błąd. Czytając „Nadszedł ten dzień” od początku miałam wrażenie, że coś mi uciekło, czegoś mi brakuje, albo zwyczajnie nie potrafię się w historii odnaleźć. Dopiero po kilku stronach zorientowałam się, że czytam ciąg dalszy powieści „Kiedyś nadejdzie ten dzień”.

Do przeczytania zachęciła mnie wzmianka, że jest to polska wersja książki „Diabeł ubiera się u...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo myślałam o tym co napisać i jak ubrać w słowa to co chodzi mi po głowie. I wcale nie jest to takie łatwe.

” Tamta kobieta” to intrygująca powieść. Poznajemy w niej młodą dziewczynę z aspiracjami bycia chirurgiem. Roma jest uparta, pracowita i z ogromną wiarą w siebie i swój sukces. To pozwala jej (przy drugim podejściu) dostać się na wymarzoną medycynę. Jak chyba każdy z małej wsi, ma ogromne parcie, żeby się z niej wyrwać. Postanawia definitywnie odciąć pępowinę i przed rozpoczęciem roku akademickiego przeprowadza się do Krakowa, gdzie zaczyna pracę i mentalnie przygotowuje się do zajęć na uczelni.

Niestety jej wyjazd wiąże się z pozostawieniem na wsi swojej wielkiej miłości, ale Roma robi to z wiarą, że uda im się przetrwać jakoś ten czas.
I tu zaczynają się schody, bo nic nie dzieje się tak, jak Roma to sobie zaplanowała. Począwszy od wynajętego mieszkanie, które okazało się zwykłą meliną, przez koszmarną pracę, po problemy z nauką.

Głównej bohaterce brakuje pokory, ale mimo to kibicuje się jej do samego końca. Nie jest ona może osobą przesadnie grzeczną i miłą, ale jednak wzbudza sympatię.
Dopiero po jakimś czasie zauważamy jej rozchwianie emocjonalne. Wyczuwamy, że dużą część rzeczy robi wbrew sobie. Niestety życie bardzo szybko weryfikuje jej plany i daje jej dokładnie to, czego w tej chwili potrzebuje. Jak to w życiu bywa… Czasami nie zgadzamy się z tym co otrzymujemy, ale po jakimś czasie dociera do nas tego sens.
Tak też było w przypadku Romy. Otrzymując od życia zupełnie co innego niż oczekiwała, zaczyna się męczyć i miotać na co dzień. Dopiero po tym, jak zrozumiała sens swojej drogi, potrafiła się zatrzymać, przemyśleć i ruszyć we właściwym kierunku.

Ania rozbudza ciekawość poznania dalszych losów Romy, więc z zainteresowaniem czyta się kolejne strony powieści. Jak na dłoni widzimy, że pozory bardzo często potrafią mylić, dlatego tak ważne jest poznanie siebie i zaufanie, że to co dostajemy, jest dla nas dobre.

Autorka nie omieszkała pominąć wątku duchowości i przekazania nam kilku sposobów na odnalezienie spokoju i szczęścia. Osobiście często stosuję technikę odkurzacza Archanioła Michała, więc treści powieści są mi naprawdę bliskie.

Długo myślałam o tym co napisać i jak ubrać w słowa to co chodzi mi po głowie. I wcale nie jest to takie łatwe.

” Tamta kobieta” to intrygująca powieść. Poznajemy w niej młodą dziewczynę z aspiracjami bycia chirurgiem. Roma jest uparta, pracowita i z ogromną wiarą w siebie i swój sukces. To pozwala jej (przy drugim podejściu) dostać się na wymarzoną medycynę. Jak chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie czytałam tak poruszającej powieści. Maria Zielińska i jej „Emigracja po pięćdziesiątce” wywołała we mnie mnóstwo emocji – od złości, po wzruszenie. Ale zacznijmy od początku…

Któż z nas nie ma marzeń? Wszyscy je mamy. Czasem są one bardziej przyziemne, czasem sięgające chmur. Jednak jedne i drugie są tak samo dobre i wartościowe. Ostatnio przeczytałam ciekawe zdanie: „Zasypiaj z marzeniami, budź się z planami”. Piękne, prawda? To motto chyba przyświecało naszej głównej bohaterce, która wyśniła i wymarzyła sobie pracę z ludźmi, z chorymi ludźmi. Poziom jej empatii musi być niesamowity. Jednak nie wszystkim podobał się jej pomysł na otwarcie Rodzinnego Domu Opieki.

Maria, z wykształcenia pielęgniarka, poświęciła wszystko, żeby marzenia wprowadzić w życie. Wraz z mężem i córką, mimo braku akceptacji i wsparcia ze strony dalszej rodziny, postanowili się zadłużyć i otworzyć dom opieki. Autorka bardzo emocjonalnie opisuje walkę z biurokracją, urzędami i ludźmi, którzy bez większych powodów, chcieli im zwyczajnie zaszkodzić. Niestety mimo kilku wygranych bitew, całej walki nie udało im się wygrać i zostali zmuszeni do wyjazdu z kraju.

Cała historia zostaje przeniesiona na karty powieści, gdy Maria jest już w Monachium. Tam próbuje ułożyć sobie nowe życie, nową codzienność i może lepszy los niż w Polsce. Widać, że kosztuje ją to dużo siły, bo przerwy między kolejnymi rozdziałami czasami są naprawdę długie.

Na myśl ciśnie się pytanie, dlaczego los jest tak niesprawiedliwy? Dlaczego osoba pełna dobra i chęci pomagania innym, sama nie otrzymuje wsparcia i pomocy? Może jest to lekcja, którą Maria musi przerobić? Może tak właśnie ma być?

„Emigracja po pięćdziesiątce” jest poruszającym opisem wspomnień i rozliczeniem się z przeszłością. W powieści jak w życiu, znajdziemy chwile radości i pełne humory, są tam jednak (i chyba tych jest więcej) też historie smutne, budzące wręcz niedowierzanie.

Ogromnie ciekawa jestem dalszych losów Marii i jej rodziny. Liczę na to, że jednak uda im się ułożyć sobie życie na obczyźnie.

Już dawno nie czytałam tak poruszającej powieści. Maria Zielińska i jej „Emigracja po pięćdziesiątce” wywołała we mnie mnóstwo emocji – od złości, po wzruszenie. Ale zacznijmy od początku…

Któż z nas nie ma marzeń? Wszyscy je mamy. Czasem są one bardziej przyziemne, czasem sięgające chmur. Jednak jedne i drugie są tak samo dobre i wartościowe. Ostatnio przeczytałam ciekawe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przytłacza Cię marazm życia? Każdy dzień jest tak samo mdły jak poprzedni? Wstajesz codziennie rano z tą samą myślą w głowie „Cholera jasna, znowu to samo!”? Jeśli tak, to doskonale wiesz co czuje bohaterka powieści „Księżycowa woda” – Natalia. Jest ona, zdawałoby się, kobietą w sile wieku, mającą przed sobą całe życie. Ale czy jest to życie szczęśliwe?

Natalia na co dzień pracuje w warszawskiej korporacji, ma chłopaka, wynajętych kilka metrów kwadratowych i mnóstwo goniących terminów. Z dnia na dzień obowiązki i rutyna zaczynają przygniatać Natalię do ziemi, stają się ciężarem nie do zniesienia.

Z drugiej strony odczuwa paraliżujący strach przed podjęciem jakiegokolwiek działania, które mogłoby odmienić jej życie, lub sprawić je choć trochę mniej nieznośnym.

Ostatecznie jednak, za podszeptem intuicji, aniołów albo podświadomości, decyduje się na weekendowy wyjazd nad morze do swojej babci. I w tym właśnie momencie zaczynają się dziać cuda… Nie wierzycie w cuda? Kiedyś też nie wierzyłam, ale to się zmieniło 😉

Dzięki babci, niespodziewanie poznanej Annie i Anastazji (poznanej też w niewytłumaczalny sposób), Natalia wyrusza w najpiękniejszą i najważniejszą podróż swojego życia. Porzuca swoje dotychczasowe życie i zmierza w totalnie nieznanym kierunku. W kierunku piękna, spokoju, szczęścia, miłości, księżycowej wody i swojej kobiecości.

Która z nas nie walczy czasem ze swoimi wewnętrznymi pragnieniami? Może czasami warto zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i wyjechać tam, gdzie wzywa nas serce…

„Woda księżycowa” to piękna powieść o sile miłości i kobiecej potęgi. Autorka rewelacyjnie pokazuje nasz świat wewnętrzny, naszą walkę i rozterki towarzyszące nam praktycznie na każdym kroku. Książka inspiruje i daje ‚kopa’ do działania.

Kobietki, weźmy swoje życia we własne ręce! Jesteśmy silne i bardziej odważne niż nam się wydaje. Za kilka dni będzie pełnia… może to czas, żeby przygotować sobie księżycową wodę…

Przytłacza Cię marazm życia? Każdy dzień jest tak samo mdły jak poprzedni? Wstajesz codziennie rano z tą samą myślą w głowie „Cholera jasna, znowu to samo!”? Jeśli tak, to doskonale wiesz co czuje bohaterka powieści „Księżycowa woda” – Natalia. Jest ona, zdawałoby się, kobietą w sile wieku, mającą przed sobą całe życie. Ale czy jest to życie szczęśliwe?

Natalia na co dzień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka może nie robi szału, ale przynajmniej sprawia, że czas czyściej mija. Czyta się łatwo, może komuś i przyjemnie. Na mnie osobiście niestety wrażenia nie zrobiła. A szkoda, bo zapowiadała się dobrze.
Liczyłam na porywające historie, które wywołają salwy śmiechu, a tu... kilka scen rodzajowych 😉, każda z innej beczki, bez ładu i składu. Autorka pisze prostym, niewymagającym językiem, więc lektura może być dobrze przyjęta przez młodzież lub tych, co dopiero wkraczają w dorosłe życie.
Niestety tym razem nie mam żadnych przemyśleń związanych z książką.

Książka może nie robi szału, ale przynajmniej sprawia, że czas czyściej mija. Czyta się łatwo, może komuś i przyjemnie. Na mnie osobiście niestety wrażenia nie zrobiła. A szkoda, bo zapowiadała się dobrze.
Liczyłam na porywające historie, które wywołają salwy śmiechu, a tu... kilka scen rodzajowych 😉, każda z innej beczki, bez ładu i składu. Autorka pisze prostym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

iecie, że żądło królowej jest gładkie i może być używane wiele razy, w przeciwieństwie do żądła zwykłej pszczoły? To taka ciekawostka na początek.

Tytułowa królowa pszczół ma na imię Skylar (Sky), jest Brytyjką, która ma w planach napisać najlepszą w swojej karierze książkę. Właśnie dlatego decyduje się na opuszczenie Anglii i podróż do ukochanych Indii. Nie jest ona jedyną bohaterką powieści. Krótko po przylocie, Sky poznaje przystojnego i samotnego Ravisha. W obu ich sercach, już od pierwszego momentu, coś się poruszyło. Ravish został zahipnotyzowany błękitnymi oczami Sky, a ona wręcz namacalnie czuła bijące od niego ciepło i chęć zaopiekowania się nią.
Dzięki kilku zbiegom okoliczności, w życiu Skylar i Ravisha pojawia się mała Anu, której udało się uciec z domu i rodzinnej wioski.
Dzięki nieobliczalności i przewrotności losu, zaczyna się ich wspólna historia. Udaje się im zaznać chwil spokoju i stabilności. Życie zaczyna wchodzić na zwykłe, codzienne tory. Ciągle jednak niespokojne myśli dręczą Ravisha… Za to Sky, jak tytułowa królowa pszczół, przyciąga do siebie coraz więcej ludzi. Ale nie po to, żeby zacząć żądlić. Wręcz przeciwnie.

„Królowa pszczół” jest powieścią pachnącą curry, egzotycznymi kwiatami i słodkimi owocami. Poznajemy piękne, kolorowe, tętniące życiem Indie. Autorka nie stroni też od opisów tych mniej turystycznych miejsc, gdzie bieda i głód doprowadzają do kradzieży i rozbojów. Doskonale widać różnice w społecznej hierarchii.
Nie zmienia to jednak faktu, że każdy ma prawo do miłości, bliskości i dobra. Każdy zasługuje na choć odrobinę szacunku i uwagi. Zwłaszcza w kraju, gdzie związki małżeńskie z małoletnimi są na porządku dziennym i gdzie to dziecko nie ma nawet szansy, żeby się przed tym obronić.

„Królowa pszczół” wzbudza potężne emocje. Od pierwszych stron serce zaczyna drżeć ze strachu o małą Anu, później rozpływamy się w uwielbieniu i miłości Sky i Ravisha. Do samego końca nie mamy pewności co się stanie. I to jest cudowne.

Polecam z całego serca :)

iecie, że żądło królowej jest gładkie i może być używane wiele razy, w przeciwieństwie do żądła zwykłej pszczoły? To taka ciekawostka na początek.

Tytułowa królowa pszczół ma na imię Skylar (Sky), jest Brytyjką, która ma w planach napisać najlepszą w swojej karierze książkę. Właśnie dlatego decyduje się na opuszczenie Anglii i podróż do ukochanych Indii. Nie jest ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętacie jak zaczęła się wasza pierwsza przyjaźń? Nie, nie miłość. Przyjaźń właśnie. Macie przyjaciółkę od serca? Taką, co nawet w środku nocy odbierze telefon, żeby Was wysłuchać?
Obok miłości, przyjaźń jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu człowieka. Ciężko żyć bez wsparcia kogoś bliskiego. Prawda?
Po takim przydługim wstępie powiem Wam, że warto przeczytać powieść „One” Katarzyny Woś Wydawnictwo Novae Res.
Jest to historia pięciu kobiet. Każda z nich to inny żywioł, to odrębne życie i los przypisany tylko do jednej duszy.
Marta, Renata, Jadwiga, Anna i Barbara. Ich losy splatają się w bibliotece.
Każda z nich ma za sobą wydarzenia, które chcą wymazać z pamięci, ale też takie, dzięki którym mają siłę podnieść się z łóżka następnego dnia.
Niby widzą się codziennie, ale każda z nich skrycie pilnuje swoich tajemnic. Dopiero życie daje im możliwość otwarcia się przed innymi kobietami i okazuje się, że nic nie jest tak idealne na jakie wygląda i że każda z nich żyje po części wbrew sobie i wyznawanym wartościom.
Nie jest to cukierkowa opowieść. Tylko taka... prawdziwa, życiowa. Każda z nas mogłaby być jedną z bohaterek.
„One” to powieść, która pokazuje nam, że często jakże mylnie oceniamy życie innych wokół nas. Daje nam próbę zrozumienia drugiego człowieka i zapewnia, że prawdziwa przyjaźń pozwala przetrwać wszystko co spotyka nas w życiu. Wystarczy tylko pozwolić sobie zaufać drugiej osobie.
Polecam :)

Pamiętacie jak zaczęła się wasza pierwsza przyjaźń? Nie, nie miłość. Przyjaźń właśnie. Macie przyjaciółkę od serca? Taką, co nawet w środku nocy odbierze telefon, żeby Was wysłuchać?
Obok miłości, przyjaźń jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu człowieka. Ciężko żyć bez wsparcia kogoś bliskiego. Prawda?
Po takim przydługim wstępie powiem Wam, że warto przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam powieść w jeden wieczór 🙂
Czyta się wyjątkowo łatwo, lekko i przyjemnie.
Głównym bohaterem jest Konstanty (swoją drogą, jest to piękne imię ☺️), którego męczą problemy z dzieciństwa. Nie może dogadać się z ojcem, żyjąc wręcz na przekór jego prośbom. Uciekając od kontaktu z nim, zamyka się w sobie i do swojego życia wpuszcza tylko garstkę znajomych.
Codzienność zaczyna mu doskwierać, więc wplątuje się w związki z kobietami, które nie mają dla niego absolutnie żadnego znaczenia.
Sfrustrowany przestaje zauważać cel swojego życia. Do czasu gdy poznaje Anię 🙂
To właśnie ona zabiera go w świat smaku domowego sernika i lawendowej kawy rodem z Prowansji. Dzięki niej Konstanty zaczyna odkrywać nieznane mu do tej pory zakamarki swojej subtelnej duszy.
Ania staje się dla Konstantego inspiracją i motywacją do pełniejszego odczuwania życia, ale też do spełniania swoich marzeń, od których chłopak do tej pory uciekał.
Czy wszystko zakończy się happy endem? Tego nie mogę powiedzieć 🤫
Zdradzę tylko, że powieść daje kopniaka do pracy nad swoim szczęściem i marzeniami.
Polecam :)

Przeczytałam powieść w jeden wieczór 🙂
Czyta się wyjątkowo łatwo, lekko i przyjemnie.
Głównym bohaterem jest Konstanty (swoją drogą, jest to piękne imię ☺️), którego męczą problemy z dzieciństwa. Nie może dogadać się z ojcem, żyjąc wręcz na przekór jego prośbom. Uciekając od kontaktu z nim, zamyka się w sobie i do swojego życia wpuszcza tylko garstkę znajomych.
Codzienność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na dobry początek nowego tygodnia mam dla Was kilka słów na temat powieści Kamila Mitek Autorka „Na śniadanie... tort szpinakowy” 🙂
Zacznijmy od tego, że jest to debiut autorki. Dodam tylko, że bardzo udany 👍
Joanna Lisek, główna bohaterka powieści, po rozwodzie z mężem zaczyna żyć własnym życiem. Suma przypadków stających na jej drodze, doprowadza Joannę do podejmowania decyzji zaskakujących nawet ją samą. Ale jak to w życiu bywa, nic nie dzieje się bez powodu... nawet problemy z autem mają drugie dno 😉
Autorka świetnie i z poczuciem humoru opisuje ciąg zdarzeń, które przewracają życie Joanny do góry nogami. Okazuje się, że nic nie jest takie, na jakie wygląda i warto otworzyć się na zmiany.
Mam nadzieję, że wiele kobiet znajdujących się w podobnej do Joanny sytuacji, odnajdzie w tej książce motywację do zmian, które są jedyną pewną w naszym życiu.
Dajcie się wciągnąć w świat Joanny Lisek, a może uda Wam się poczuć smak tortu szpinakowego.
Polecam.

Na dobry początek nowego tygodnia mam dla Was kilka słów na temat powieści Kamila Mitek Autorka „Na śniadanie... tort szpinakowy” 🙂
Zacznijmy od tego, że jest to debiut autorki. Dodam tylko, że bardzo udany 👍
Joanna Lisek, główna bohaterka powieści, po rozwodzie z mężem zaczyna żyć własnym życiem. Suma przypadków stających na jej drodze, doprowadza Joannę do podejmowania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na kanapie, z lodowym okładem na kolanie 😅 Właśnie dlatego mam więcej czasu na czytanie. W ciągu jednego dnia pochłonęłam „Inni mają lepiej” Krystyna Mirek - strona autorska 📚
Ww. powieść jest historią Zuzy, Natalii i Jagody. Każda z nich ma swoją rodzinę, swoje życiowe wzloty i upadki, swoją monotonię dnia codziennego. Łączą je ich córeczki, które chodzą do tego samego przedszkola. Zuza, Natalia i Jagoda spotykają się z różnych okazji, co daje im możliwość obserwacji między sobą.
Jak to w życiu bywa, każda uważa, że za płotem trawa jest bardziej zielona, ale nic bardziej mylnego.
Zorganizowana Jagoda zaczyna tracić grunt pod nogami, gdy ktoś obcy zaczyna szperać w jej przeszłości. Natalia z mężem, z tak zwanego odzysku, zaczyna wątpić w jego uczucia. Zuza, samotnie wychowująca córkę, nie może otrząsnąć się z przeszłości. Decyzja o wspólnym wyjeździe w góry zaważy na ich dalszych losach...
Życie to nie jest bajka, która zawsze kończy się happy endem. Życie bywa skomplikowane i daje nam mnóstwo lekcji, które każdy z nas musi odrobić, żeby żyć szczęśliwiej.
Tak właśnie jest w przypadku trzech przyjaciółek, które musiały mieć podcięte skrzydła tylko po to, żeby mogły docenić to co mają.
„Inni mają lepiej” jest idealną powieścią dla tych, którym to motto nie schodzi z ust. Autorka dzięki tej książce świetnie motywuje do pracy nad sobą i swoim związkiem.
Dzięki lekturze zwrócimy uwagę bardziej na siebie, niż na sąsiada 😉
Polecam bardzo.

Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na kanapie, z lodowym okładem na kolanie 😅 Właśnie dlatego mam więcej czasu na czytanie. W ciągu jednego dnia pochłonęłam „Inni mają lepiej” Krystyna Mirek - strona autorska 📚
Ww. powieść jest historią Zuzy, Natalii i Jagody. Każda z nich ma swoją rodzinę, swoje życiowe wzloty i upadki, swoją monotonię dnia codziennego. Łączą je ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na kanapie, z lodowym okładem na kolanie 😅 Właśnie dlatego mam więcej czasu na czytanie. W ciągu jednego dnia pochłonęłam „Inni mają lepiej” Krystyna Mirek - strona autorska 📚
Ww. powieść jest historią Zuzy, Natalii i Jagody. Każda z nich ma swoją rodzinę, swoje życiowe wzloty i upadki, swoją monotonię dnia codziennego. Łączą je ich córeczki, które chodzą do tego samego przedszkola. Zuza, Natalia i Jagoda spotykają się z różnych okazji, co daje im możliwość obserwacji między sobą.
Jak to w życiu bywa, każda uważa, że za płotem trawa jest bardziej zielona, ale nic bardziej mylnego.
Zorganizowana Jagoda zaczyna tracić grunt pod nogami, gdy ktoś obcy zaczyna szperać w jej przeszłości. Natalia z mężem, z tak zwanego odzysku, zaczyna wątpić w jego uczucia. Zuza, samotnie wychowująca córkę, nie może otrząsnąć się z przeszłości. Decyzja o wspólnym wyjeździe w góry zaważy na ich dalszych losach...
Życie to nie jest bajka, która zawsze kończy się happy endem. Życie bywa skomplikowane i daje nam mnóstwo lekcji, które każdy z nas musi odrobić, żeby żyć szczęśliwiej.
Tak właśnie jest w przypadku trzech przyjaciółek, które musiały mieć podcięte skrzydła tylko po to, żeby mogły docenić to co mają.
„Inni mają lepiej” jest idealną powieścią dla tych, którym to motto nie schodzi z ust. Autorka dzięki tej książce świetnie motywuje do pracy nad sobą i swoim związkiem.
Dzięki lekturze zwrócimy uwagę bardziej na siebie, niż na sąsiada 😉
Polecam bardzo.

Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam na kanapie, z lodowym okładem na kolanie 😅 Właśnie dlatego mam więcej czasu na czytanie. W ciągu jednego dnia pochłonęłam „Inni mają lepiej” Krystyna Mirek - strona autorska 📚
Ww. powieść jest historią Zuzy, Natalii i Jagody. Każda z nich ma swoją rodzinę, swoje życiowe wzloty i upadki, swoją monotonię dnia codziennego. Łączą je ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Hela” to wciągająca powieść science fiction. Jak nietrudno się domyślić, główną bohaterką całego zamieszania jest Hela (Helena). Wykreowana przez Annę Samborską postać, jest bezrobotną i samotną księgową, która praktycznie z dnia na dzień traci środki do życia. Mimo skromnie prowadzonego domu, zostaje z niczym. W akcie desperacji godzi się na udział w eksperymencie medycznym. Widząc w tym ogromną szansę na podniesienie swojego statusu majątkowego, przeprowadza się do pałacu. Tam osiąga miano bohaterki nauki. Radość jednak nie trwa długo...
Na czym polega eksperyment? Jakie przyniesie on konsekwencje dla samej Heleny, jak i dla ludzkości? Dowiecie się czytając powieść, którą serdecznie polecam.
„Hela” jest debiutancką powieścią Anny Samborskiej. Autorka sprawnie weszła w świat medycyny, eksperymentów i intryg. Miałam jednak wrażenie, że jest to książka napisana z lekkim poczuciem humoru. Mimo powagi tematu, czyta się ją bardzo przyjemnie. Wydarzenia, które przytrafiają się Heli, dają do myślenia, czy właśnie w tym kierunku idzie nauka. Jeśli tak, to ja wysiadam 😉
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki jest napisana powieść. Czytając mamy wrażenie bycia samą Heleną, co dodaje troszkę dramatyzmu.
Polecam.

„Hela” to wciągająca powieść science fiction. Jak nietrudno się domyślić, główną bohaterką całego zamieszania jest Hela (Helena). Wykreowana przez Annę Samborską postać, jest bezrobotną i samotną księgową, która praktycznie z dnia na dzień traci środki do życia. Mimo skromnie prowadzonego domu, zostaje z niczym. W akcie desperacji godzi się na udział w eksperymencie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna powieść napisana przez pielęgniarkę daje nam dużo do myślenia. Dlaczego?...
Główną bohaterką jest Julia - młoda instrumentariuszka pracująca w szpitalu. Praca sprawia jej wiele radości i daje spełnienie. Ma dom, samochód, wykształcenie, pracę... życie idealnie mogłoby się wydawać. Jednak przenosząc się w świat Julii zauważymy, że tak idealny wcale on nie jest.
Po tragicznej śmierci rodziców i kryminalnej przyszłości jej brata, zaczynamy patrzeć na Julkę z innej perspektywy. Młoda dziewczyna, a tak doświadczona przez życie.
Julka nie traci jednak gruntu pod nogami, bo i dla niej zaczyna świecić słońce. Na jej drodze pojawia się Tomek, który całkowicie zakręci jej w głowie. Tworzą piękną parę, ale... Tak, zawsze jest jakieś „ale”. Sielankowe życie obojga nie trwa długo. Pojawiają się kolejne kłopoty i problemy ciężkie do przejścia.
W obliczu burzy uczuć i emocji, poważnej choroby i rezygnacji, Julka znajduje jednak wsparcie w kimś bardzo nieoczekiwanym.
Niesamowite zwroty akcji, walka o siebie i najbliższych, wielka niewiadoma...
To wszystko znajdziecie w powieści „Za wszelką cenę”. Tytuł jest bardzo adekwatny do treści.
Bardzo polecam.

Piękna powieść napisana przez pielęgniarkę daje nam dużo do myślenia. Dlaczego?...
Główną bohaterką jest Julia - młoda instrumentariuszka pracująca w szpitalu. Praca sprawia jej wiele radości i daje spełnienie. Ma dom, samochód, wykształcenie, pracę... życie idealnie mogłoby się wydawać. Jednak przenosząc się w świat Julii zauważymy, że tak idealny wcale on nie jest.
Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść obyczajowa pochłonęła mnie do reszty. Założę się, że będzie bliska wielu kobietom.
Anastazja i Jagoda, to dwie zupełnie różne od siebie usposobieniem i wyglądem kobiety. Dzieli je praktycznie wszystko - życie rodzinne, plany na przyszłość, postrzeganie świata i sposób kontaktu z innymi ludźmi. Jedna jest wręcz zamkniętą w sobie matką dwóch chłopców, a druga to entuzjastka towarzyskich spotkań. Mimo tak wielu różnic, potrafiły znaleźć wspólny język i od tej pory ich losy zaczęły się między sobą przeplatać.
Jednak powieść nie jest słodkim obrazem kobiecej przyjaźni, chociaż wszystko właśnie na to wskazuje.
Anastazję i Jagodę poznajemy jednak z drugiej strony - tej prawdziwej. Okazuje się, że codzienność obu kobiet pozostawia wiele do życzenia.
Z pewnością nie jedna kobieta będzie potrafiła utożsamić się z Anastazją lub Jagodą.
Problemy obu kobiet zbliżają je do siebie na tyle mocno, że po pewnych dramatycznych przeżyciach, stają się wręcz jedna drugiej niezbędne do życia.
„Tam, gdzie milczą róże” to piękna powieść o jeszcze piękniejszym uczuciu. Okazuje się, że czasami przyjaźń jest silniejsza niż miłość, a intuicja mocniejsza niż rozum.
Książka daje odwagę kobietom do podejmowania odważnych decyzji, życia w zgodzie ze sobą i walki o lepszą przyszłość.
Bardzo polecam.

Powieść obyczajowa pochłonęła mnie do reszty. Założę się, że będzie bliska wielu kobietom.
Anastazja i Jagoda, to dwie zupełnie różne od siebie usposobieniem i wyglądem kobiety. Dzieli je praktycznie wszystko - życie rodzinne, plany na przyszłość, postrzeganie świata i sposób kontaktu z innymi ludźmi. Jedna jest wręcz zamkniętą w sobie matką dwóch chłopców, a druga to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak przy piątku przychodzę do Was z „Powodzią” Paweł Fleszar
Wiecie, że mało kiedy czytam takie pozycje, ale ta wciągnęła mnie totalnie w bezkres swojej intrygi.
Autor zaskakująco dobrze wplótł w treść książki informacje o powodzi w Krakowie, które posłużyły mu do nadania treści dodatkowego dramatyzmu.
Początkowo można się zastanawiać jaki sens mają artykuły z gazet przed każdym rozdziałem. Ale to wszystko jest doskonale przemyślane i całościowo daje rewelacyjny efekt.
W „Powodzi” poznajemy Krisa i jego historię, która łączy go z Kubą popełniającymi pewnego dnia samobójstwo. Jak to w wieloletniej przyjaźni bywa, Kris stara się dowiedzieć czegoś więcej na temat kumpla. Niestety wplątuje się w bardzo niebezpieczną intrygę krakowskiego półświatka. Rozmyślnie lub nie, wciąga w sprawę również innych.
Początkowo nic nie wróży powodzenia akcji, ale... kto wie... Ja wiem, ale nie powiem.

Tak przy piątku przychodzę do Was z „Powodzią” Paweł Fleszar
Wiecie, że mało kiedy czytam takie pozycje, ale ta wciągnęła mnie totalnie w bezkres swojej intrygi.
Autor zaskakująco dobrze wplótł w treść książki informacje o powodzi w Krakowie, które posłużyły mu do nadania treści dodatkowego dramatyzmu.
Początkowo można się zastanawiać jaki sens mają artykuły z gazet przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na zakończenie weekendu chciałabym podzielić się z Wami swoją opinią o książce Andrzeja Piechockiego „Ludzie i krowy”.
Chociaż przeczytałam ją już jakiś czas temu, to żeby napisać cokolwiek, potrzebowałam chwili zastanowienia.
Okładka piękna. Taka prosta, sielska, totalnie moje klimaty, czyli wieś. Zaczyna się dość zabawnie, jednak po chwili miałam wrażenie, że robi się z niej kryminał z krową w tle. Jest dużo wątków, które łączą się ze sobą i jeszcze więcej informacji na temat krów, świń, owiec itp. Przez te fragmenty niestety najtrudniej jest przebrnąć. Ale kto wie... taka wiedza też kiedyś może się przydać.
Autor wybrał sobie wdzięczny temat przyjaźni ludzko-zwierzęcej, bo tak właśnie możemy określić relacje krów z Ignacym czy Dziadkiem Rychem. Cudnie opisane są chwile wspólnej nauki liter i cyfr, zachowanie zwierząt w konkretnych sytuacjach, czy stosunek zwierząt do ludzi. Wielkie brawa dla autora za pomysł.
Powieść daje nam obraz polskiej wsi, gdzie każdy każdego zna, gdzie plotka rozchodzi się szybciej niż światło, ale też sąsiedzkie wsparcie i więzi są dużo lepsze niż w mieście.
Ogólnie czyta się przyjemnie, zwłaszcza ze względu na opisy zachowań krów.
Polecam do poczytania na łące.

Na zakończenie weekendu chciałabym podzielić się z Wami swoją opinią o książce Andrzeja Piechockiego „Ludzie i krowy”.
Chociaż przeczytałam ją już jakiś czas temu, to żeby napisać cokolwiek, potrzebowałam chwili zastanowienia.
Okładka piękna. Taka prosta, sielska, totalnie moje klimaty, czyli wieś. Zaczyna się dość zabawnie, jednak po chwili miałam wrażenie, że robi się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na temat tej książki lepiej, jak wyrobicie sobie zdanie sami.
Ja jestem zafascynowana tematem już od dłuższego czasu, więc książka zrobiła na mnie duże wrażenie i dała do myślenia.

Na temat tej książki lepiej, jak wyrobicie sobie zdanie sami.
Ja jestem zafascynowana tematem już od dłuższego czasu, więc książka zrobiła na mnie duże wrażenie i dała do myślenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Danka Turek i jej debiutancki „Kalejdoskop” zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jak tak wygląda debiut, to ciekawe co będzie się działo później ☺️
Jakiś czas temu „przejadły” mi się powieści o miłości słodkiej jak miód i zaczęłam szukać czegoś innego. Dzięki Wydawnictwo Novae Res miałam ogromną przyjemność przeczytać właśnie „Kalejdoskop”.
Niby siostry bliźniaczki, ale każda inna zarówno z wyglądu, jak i charakteru. Niby miłość, ale tak różna, że nie ma co porównywać. Niby zwykłe życie, a cierpienie czai się za każdym rogiem.
Emilia i jej siostra bliźniaczka Marianna, zostają osierocone w młodym wielu. Od tego momentu mogą liczyć jedynie na pomoc cioci Stefci, która stara się im zastąpić zarówno matkę, jak i ojca.
Każda z dziewczyn żyje w swoim świecie, każda ma swoje problemy, które czasami potrafią przerosnąć. Ale siostrzana miłość i troska potrafią zdziałać cuda.
Emilia po jednej ogromnej stracie doświadcza kolejnej, życie przestaje mieć sens. Ból duszy jest ogromny i zaczyna bardzo doskwierać. Jednak w naszym życiu nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko co nas spotyka niesie ze sobą jakiś cel. I tak Emilia poznaje Romana (sąsiada z dołu, na którego nigdy nie zwracała uwagi). Nie była to miłość jak z filmu, ani nawet zauroczenie. To było coś więcej. To było przeznaczenie.
Poturbowany przez życie Roman odnalazł Emilię, żeby móc się czegoś w życiu nauczyć.
Danka Turek rewelacyjnie opisuje stan ducha obojga bohaterów, ich punkt widzenia tych samych rzeczy, ich emocje i... tego chyba nie spodziewał się nikt... chorobę 😕
Powieść skłania do głębokiej refleksji nad własnym życiem.
Polecam. Głównie teraz, żeby zająć czymś głowę.

Danka Turek i jej debiutancki „Kalejdoskop” zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jak tak wygląda debiut, to ciekawe co będzie się działo później ☺️
Jakiś czas temu „przejadły” mi się powieści o miłości słodkiej jak miód i zaczęłam szukać czegoś innego. Dzięki Wydawnictwo Novae Res miałam ogromną przyjemność przeczytać właśnie „Kalejdoskop”.
Niby siostry bliźniaczki, ale każda...

więcej Pokaż mimo to